bloodcarver ♂
Zamieszcza historie od: | 15 czerwca 2011 - 15:47 |
Ostatnio: | 25 kwietnia 2024 - 11:31 |
O sobie: |
Mogłem mieć papierek dyslektyka. Nie chciałem - wolę się jednak starać. I jestem umysłem technicznym! Zarabiam na technicznych aspektach promocji. Tak że jak "czepiam się" stylu czy formatowania, to znaczy, że nawet takie beztalencia językowe jak ja widzą tu kłopot. A jak zwracam uwagę na orty - cóż, przed kim jak przed kim, ale przede mną usprawiedliwianie się dysczymśtam to śmiech na sali. PS komentarze omawiam tylko w komentarzach, wysyłanie PW na ich temat nie ma większego sensu, i tak nie przeczytam. Jeśli nie reaguję na twoją odpowiedź - ojej. PPS Ktoś zminusował hurtem moje komentarze. Ojej, mam już tylko 12 tysięcy punktów za komentarze i dwadzieścia tysięcy za historie, patrzcie jak płaczę, że mi te kilkanaście ubyło :D Bawcie się dzieci, bawcie. |
- Historii na głównej: 46 z 77
- Punktów za historie: 32973
- Komentarzy: 9159
- Punktów za komentarze: 75671
W Centrum Onkologii.
Edit dla nierozumiejących:
O ewentualnym przyjęciu poza kolejnością decyduje lekarz lub rejestracja na podstawie dokumentów, ale jak już ktoś trafia do COI na chemioterapię, to znaczy że jest w ciężkim stanie, a orzeczenia o niepełnosprawności sądząc po wózkach inwalidzkich, kulach, aparatach z tlenem, brakach rąk i nóg itp., to miała pewnie z połowa. Przyjęcia poza kolejnością są więc naprawdę wyjątkowe.
Czysty, zdrowo wyglądający mężczyzna.
Dosłownie pod kartką "szukamy pracownika" na sklepie.
Jak dla mnie to szczyt bezczelności.
I na tym mógłbym zakończyć historię bo większość się domyśla co się teraz dzieje ;)
Rozmowa telefoniczna:
- Dzień dobry, kurier.
- Dzień dobry, słucham?
- Mam dla pana paczki. Zostawię je na ochronie.
- Przecież jest ktoś w domu!
- Ja się pana nie pytam o zgodę, tylko informuję.
Paczki łącznie nie ważyły nawet pół kilograma. W zasadzie same koperty, tylko grube.
Pocztex poczta_polska
Kilka kolejnych przystanków wsiadł pan starszy. Laska, trzęsące się ręce, te sprawy. Kobieta ani myśli wstawać, to mówię grzecznie.
- Przepraszam
...
- Przepraszam!
Co było robić, to był jeden z tych przystanków, za którymi nie ma świateł. Na nich tramwaj rusza od razu. Nie ma czasu na zabawy, od wejścia ostatniej osoby do odjazdu tyle czasu, co dzwonek, sekunda pauzy, druga na zamknięcie drzwi, odjazd. Trzeba było ustąpić TERAZ, zanim tramwaj ruszy i się dziadek wywróci, to ustąpiłem. Pamiętacie kwiaty, którymi mnie "zastawiła"? No właśnie. Nie reagowała na przepraszam, więc kwiaty nadal były na mojej drodze. A ja niewąski. I z tobołami. Więc ledwo wstałem z siedzenia i odszedłem dwa kroki, usłyszałem pełne pretensji:
- Ale kwiaty!
Co było robić, odpowiedziałem w podobnym tonie:
- Ale staruszek!
I na tym się skończyło. Bo widzicie, najwyraźniej wg niektórych najwyraźniej bukiet kwiatów bardziej uprawnia do siedzeń z krzyżykiem, niż sędziwy wiek...
komunikacja_miejska
I tylko nie wiem, czy durniem był człowiek z cła, który mi to wysłał, czy ludzie, którzy układali przepisy, na podstawie których działał.
Urząd Celny
Nie mam umowy z T-Mobile. Nigdy nie miałem. Numer nigdy nie przechodził przez procedurę MNP, i jest już dość stary. Nie przywitała mnie po nazwisku.
Próbowałem dowiedzieć się, skąd mają mój numer. Niestety pani Kubiak uparcie próbowała odwracać kota ogonem, i zamiast udzielić mi jasnej odpowiedzi wykręcała się typu "mam w systemie", "to musiał pan ...", oraz próbowała wyciągnąć informację, czy telefon jest na kartę, czy na abonament. A gdy uparcie prosiłem by mi powiedziała, na podstawie jakiej niby zgody w ogóle do mnie dzwoni - po prostu się rozłączyła.
Jeśli źle spisałem nazwisko czy nazwę firmy z nagrania, oczywiście chętnie poprawię. Tak, mam tą rozmowę nagraną. I tak się tylko zastanawiam, czy nie przejść się z tym nagraniem do GIODO.
media_systems call_center t-mobile
"Prosimy dostarczyć kopię dokumentów, żebyśmy mogli się ustosunkować."
Windykator odpowiedział, owszem. Odpowiedział w stylu "Dokumentów nie pokażemy, trzeba płacić". Jasne, już pędzę. Po naszym piśmie, że jeśli dług był, to go spłacę, ale niech przedstawią jakąkolwiek dokumentację, że był, cisza. Na miesiąc.
Takie coś powtórzyło się jeszcze trzy razy. Za czwartym razem wyjawili, że działają na zlecenie banku. Jednego z bardziej znanych banków "internetowych", w którym faktycznie miałem kiedyś konto. I przedstawili dokument - umowę ramową. Czyli taką, dzięki której mogłem "wyklikać" kredyt. Ale zero konkretów na temat kiedy niby to faktycznie zrobiłem. Na prośbę o uzupełnienie odpisali w stylu "płacić albo sąd".
Z żalem odpisaliśmy, że jeśli sąd jest jedynym sposobem, bym poznał za co niby mam płacić, to trudno, muszę się zgodzić. I poszli. Niestety bank zgłosił się do e-sądu. Czemu niestety? Bo e-sąd przybił ich żądanie na podstawie samej tylko umowy ramowej.
Oczywiście to, że e-sąd coś zadecyduje, jeszcze nic wielkiego nie znaczy, i poszedł sprzeciw. W takiej sytuacji sprawę musi rozpatrzeć zwykły sąd.
I co zrobił sędzia? To samo, co ja od początku! Poprosił o uzupełnienie brakujących dokumentów, tak żeby było wiadomo, za co konkretnie mam niby płacić! W odpowiedzi na to bank pozew wycofał, więc sąd sprawę umorzył.
Jaki trzeba mieć bałagan w papierach i dokumentacji, by ścigać po sądach klienta, a nie wiedzieć za co? Jeszcze ja to ja, w sumie mnie to nic nie kosztowało, a sąd koszty sądowe zasądził na naszą korzyść (równe tyle, ile bank chciał dla swoich prawników), więc i kumpel-prawnik nie pracował za orzeszki. Ale w tym czasie sądy mogły zająć się jakąś prawdziwą sprawą, a nie czas tracić.
Czyżby bank polował na zapominalskich, którzy widząc urzędowy język albo papiery z sądu od razu wyskoczą z kasy? A może naprawdę byłem im coś winien, ot skleroza, ale oni z własnej głupoty pozbawili się pieniędzy? Nie wiem i już się nie dowiem.
bank
Podróż między dwoma dużymi miastami. Wyjazd opóźnił się o prawie pół godziny, bo kilkanaście osób nie mogło znaleźć sobie siedzeń. Czyżby awaria systemu? Za dużo biletów? Otóż nie!
Kilkanaście osób było "sprytnych" i na grzeczne pytania "czy miejsce obok pana jest wolne?" odpowiadało "Nie, zajęte". Ot, umyślili sobie, że wygodniej się będzie jechało, jak nikt obcy się nie dosiądzie. Sztuczka się nie udała, bo kierowca nie mógł ruszyć ze stojącymi pasażerami, a i pasażerowie, którzy w końcu zapłacili za przejazd na siedząco, nie zamierzali stać. Ale co się obsługa namęczyła, to ich. A co spóźnienia załapaliśmy, to nasze - pasażerów.
Czemu ci ostatni pasażerowie pytali zamiast usiąść po prostu? Bo buce siadały na siedzeniach od korytarza, i nie dało się "po prostu" usiąść na siedzeniach od okna.
bus
Niestety jego numery w niewyjaśniony sposób regularnie wyciekają do jego "kolejkowych staruszek" i jak facet numeru nie zmieni ma przepykane, dzwonią na okrągło. I musi zmieniać. Nie pomaga żadne zastrzeganie ani unikanie dzwonienia do pacjentów.
Po 140 dniach (aż policzyłem z paragonem) dziura w podeszwie.
Reklamacja odrzucona. Powód: buty zbyt intensywnie noszone.
wojas.pl
‹ pierwsza < 1 2 3 4 5 > ostatnia ›