Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

bloodcarver

Zamieszcza historie od: 15 czerwca 2011 - 15:47
Ostatnio: 25 kwietnia 2024 - 11:31
O sobie:

Mogłem mieć papierek dyslektyka. Nie chciałem - wolę się jednak starać. I jestem umysłem technicznym! Zarabiam na technicznych aspektach promocji. Tak że jak "czepiam się" stylu czy formatowania, to znaczy, że nawet takie beztalencia językowe jak ja widzą tu kłopot. A jak zwracam uwagę na orty - cóż, przed kim jak przed kim, ale przede mną usprawiedliwianie się dysczymśtam to śmiech na sali.

PS komentarze omawiam tylko w komentarzach, wysyłanie PW na ich temat nie ma większego sensu, i tak nie przeczytam. Jeśli nie reaguję na twoją odpowiedź - ojej.

PPS Ktoś zminusował hurtem moje komentarze. Ojej, mam już tylko 12 tysięcy punktów za komentarze i dwadzieścia tysięcy za historie, patrzcie jak płaczę, że mi te kilkanaście ubyło :D Bawcie się dzieci, bawcie.

  • Historii na głównej: 46 z 77
  • Punktów za historie: 32973
  • Komentarzy: 9159
  • Punktów za komentarze: 75671
 

#19806

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historię poniżej przypomniała mi pauuulla24.

Kiedyś dorabiałem udzielając korków. Bardziej z sympatii do ludzi niż dla kasy, bo kasy z tego nie było, a osobiście wpieniało mnie, że tyle niegłupich dzieciaków ma problemy, bo nikt im tak naprawdę nie wytłumaczył.

Któregoś wieczora dzwoni do mnie sąsiadka, czy bym jej synkowi nie napisał pracy. Ja odmawiam. Ona błaga. Cóż.

Twardo spuściłem ją na drzewo, twierdząc, że ja chłopaka nauczyłem. Pracę na 4 jest w stanie sam napisać, za to ręczę. A jak ma być na jutro, to obawiam się, że jej nie stać.

Efekt: Pogoniła chłopaka. Całą noc siedział, bo te 2 tygodnie co miał, przepierdzielił. Ale napisał. Na 4+. Matka była wdzięczna.
Chłopaczek nie odzywał się do mnie przez miesiąc.

Sąsiedzi

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 673 (743)

#19502

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Skoro tyle tu historii o Księżach, i najwyraźniej nie ma szans, żeby przestały napływać, to co, zamiast zwalczać, się przyłącze. Będzie o tym, jak Blood przestał być chrześcijaninem. Akt pierwszy.

Niedzielna msza. Miałem wówczas problemy z sercem, nie radziło sobie z moim szybkim rośnięciem a więc i nagłym wzrostem obciążenia. Normalne u chudych a rozciągłych nastolatków. Nie mogłem długo stać, bo mi się kręciło w głowie. No to siedziałem.

Nadszedł czas na kazanie. Było o miłości bliźniego, miłosierdziu itp. Temat popieram. Ale zostałem przez księdza wskazany jako przykład niemiłosiernego właśnie. Palcem wytknięty. Bo ja śmiem siedzieć, jak obok panie stoją.
Co było robić, wstałem. Wtedy jeszcze ksiądz to był dla mnie autorytet. I tak sobie stoję, stoję, stoję, kazanie trwa i trwa.
I wciąż ta sama ballada
Deszcz pada, pada, pada
Ksiądz gada, gada, gada
I znów ta sama ballada
Ksiądz gada, gada, gada
Deszcz pada, pada, pada
jak to mawiali o Rydlu, a tu bardzo pasuje.

I w pewnym momencie ŁUP. Jestem na posadzce. Duchota, kadzidło, długie stanie, problem z sercem, musiało się to tak skończyć.

Ksiądz nie zająknął się nawet, kazania nie przerwał. Nikt mi ręki nie podał, nie pomógł. Sam się wyczołgałem.

I to był na dobrą sprawę początek końca mojego katolicyzmu.

Kościół Rzymsko-Katolicki

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 628 (800)

#19157

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Infolinia internetu:

- Dzień dobry. Ja jestem adminem w firmie takiej a takiej, straciliśmy połączenie z internetem. Urywa się po trzecim węźle od wejścia do waszej sieci. Samo połączenie do was i autoryzacja wyglądają OK.
- Proszę pana, ja pana bardzo, ale to bardzo przepraszam za to, co teraz powiem. Ale ja muszę.
- Eee?
- Czy lampki na modemie się świecą?

odmęty internetu.

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1373 (1479)

#18664

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Warszawska Praga swoją specyfikę ma.

Uliczką idą sobie modni młodzi rodzice. (Tam? Ano tam.)
Za nimi popyla dziecko na trójkołowym rowerku. Ja się tam na dzieciach nie znam, ale na moje oko to może 3, 4 lata?
Dziecku kółko od rowerka wpadło w dziurę w chodniku. Młody był za mały, żeby sam sobie poradzić. Woła do rodziców w stylu:
[D] Mama, pomóż!
[M] No synku, postaraj się.
[T] Walcz synu, walcz, bądź facet!

I w ten deseń, rodzice stali dobre dziesięć kroków od dziecka. Aż w końcu się dzieciak popłakał.

Na balkonie nad rodzicami pojawiła się staruszka.
[S] Państwo wezmą to dziecko, przecież ile można, ono płacze!
[M] Co się pani w wychowanie cudzych dzieci wtrąca?!
[T] On ma być samodzielny!
[S] No ale dziecku źle, a i ja spokoju nie mam.
[T] Od*al się od nas, stara.

Staruszka zniknęła w mieszkaniu, a ja już odchodzę (taak może i mam znieczulicę. Spieszyłem się) i nagle jak nie usłyszę za sobą PLUSK!

Odwracam się i widzę: Mamusia mokra. Tatuś już wziął syna pod pachę, a rower w drugą łapę, oddala się z miejsca zdarzenia. Dzieciak się śmieje. Staruszka z miską na balkonie też.

Warszawa Praga

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 893 (963)

#18663

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wspominki o ojcu.

Tatuś prawo jazdy na ciężarówki robił dawno temu, w wojsku jeszcze. Wzięli to wzięli, korzystał ile mógł.

Na samym egzaminie dostaje polecenie:
[E] Teraz w lewo.
[T] Teraz?
[E] Tak, teraz.

I ojciec skręcił. Kilkanaście metrów przed skrzyżowaniem. Ponieważ egzaminator był starszy stopniem i wydał oraz potwierdził rozkaz, a wóz przynajmniej nominalnie był terenowy, to cóż. Ojciec zdał.

Wojsko dawno temu.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 676 (748)

#18409

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótka historia o pieskach.

Gdy byłem młodszy, tak od podstawówki do liceum, mieliśmy psa. Takie coś, co w połowie było jamnikiem szorstkowłosym, za to po tatusiu miało rude kręcone włosy i wysokie zawieszenie. Ogólnie pocieszny psiak.

Miasto jak to miasto, więc wyprowadzany zawsze na smyczy.
Jedna z pań w pobliżu miała jamnika. Zawsze się witaliśmy, zawsze się psy witały, ot normalnie, bez wylewności ale po sąsiedzku. I tylko irytowało mnie, jak pani wyłuszczała:

[P] Jaki to wasz piesek biedny, biedny, zawsze na smyczy, taki biedny...

Milczałem, bo co można powiedzieć? Tłumaczenie o samochodach, o innych psach, o ludziach co się psów boją - nie docierały. Do czasu.

Pewnego razu jej pies wystraszył się czegoś, wbiegł pod samochód.

Parę dni później:

[P] Jaki ten wasz pies biedny, zawsze na smyczy, zawsze...
[J] Może biedny, ale żywy.

Więcej się do mnie nie odezwała.

Sąsiadki

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 879 (949)

#17333

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chciałem być piekielnym kiedyś, ale mi nie wyszło.

Była sobie sieciówka z hamburgerami. I w owym czasie jedynego jej punktu w Polsce notorycznie miała ceny z końcówkami typu 49 czy 99 groszy. I jak się zapewne domyślacie, oczywiście nie mieli grosza wydać. A nawet z dwoma były problemy. Pięć groszy pod rząd. Wkurzyło mnie to trochę. Prawie miesiąc zbierałem miedziaki (nominały od 1 do 5gr) gdzie się dało. Rozmieniałem u kolegów. Wymieniałem barmankom "napiwki" na rozsądną walutę. Takie tam. No i uzbierałem - cenę dużego powiększonego zestawu. Dwa solidne woreczki, głównie jednogroszówek. I rozegrała się scena na troje aktorów. Na początku [j]a oraz [k]asjerka:
[j] Dzień dobry, zestaw ten i ten.
[k] Powiększony?
[j] Jak najbardziej.
[k] Tyle a tyle złotych 99 groszy
[j] Proszę (i woreszki lądują na ladzie)
[k] Co to jest?
[j] Pieniądze.
[k] Ale jakie?! Ile ja będę to liczyć?!
[j] No drobne, jakich wam zawsze brakuje. Dokładnie tyle i tyle, 94 grosze.
[k] Jakie 94? Cena jest 99.
[j] Jak mi oddacie te 5 groszy co mi jesteście w sumie winni, to będzie 99.
[k] Ja zawołam kierownika zmiany!

No i zawołała. I tu kierownik pokazał klasę. Kazał wydać mi zamówienie, przypomniał pani kasjerce że na zapleczu mają maszynkę do liczenia bilonu z utargu, obsztorcował za robienie kłopotu klientowi.
A mi podziękował. Bo faktycznie już nie dawał rady z dostarczaniem takiej ilości jedno i dwugroszówek. I się autentycznie ucieszył. I tak oto mi zemsta nie wyszła.
Teraz już od dawna ceny mają do złotówek, ew 50gr. No niektóre do 10.

Władca Burgerów ;)

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 724 (794)

#17379

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wiecie, jak to kierowcy autobusów się bawią w "zamknij drzwi tuż przed nosem"?

Jeden taki się na mnie naciął. Historia parę latek ma. Autobus 521 w Warszawie. Stary rzęch, jeszcze nie z tych niskopodłogowych. Drzwi składające się na pół. Dochodzę do przystanku, i z nastu metrów widzę, że właśnie podjeżdża. No to biegiem.

Już sama końcówka, ostatni krok. Wybijam się nieco - nie ma nikogo za drzwiami, to myślę - wskoczę, wyhamuję w środku.

A tu drzwi się zamykają!

W powietrzu się nie zatrzymam.

Sto kilo żywej wagi w pełnym pędzie.

Tak. Wsiadłem z drzwiami.

MZA Warszawa

Skomentuj (50) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1079 (1177)

#16080

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia usłyszana od znajomej zdającej na prawko. Nazwijmy ją [J]ola. Po przejechaniu trasy powrót na plac, i rozmowa z [E]gzaminatorem:

[J] No i oblałam.
[E] Nie, było poprawnie.
[J] No ale trzy razy zapomniałam o kierunkowskazie na parkingu!
[E] No i po co pani mówiła? Tego że pani zapomniała ani ja nie zauważyłem, ani na nagraniach nie było... A tak, to się nagrało, i muszę panią oblać.

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 862 (920)

#14526

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia nie pierwszej świeżości, wybaczcie.

Idę sobie pewnego dnia do domu. Wieczór, ale taki że niebo jeszcze szaro-różowe. Podchodzę do drzwi, wyciągam rękę by wklepać kod do domofonu i PIERDUT!

Chwila zamroczenia...

OK. Rękę mam wykręconą za plecami. Twarz prawą stroną wprasowana w drzwi.

[J] Co k#rw@?!
[P] Podkomisarz Jan Piekielny*, dokumenty!
Tu machnął mi przed nosem blachą, legitymacją... ni członka nie było opcji by przeczytać.
[J] Jak kurde, się ruszyć nie mogę!
Zostałem odsunięty od drzwi, wydłubałem jedną ręką dowód.
[P] O, to nie ty.
I mnie puścił.
[J] Co to było?!
[P] Dostaliśmy anonimową informację, że w tej klatce ukrywa się podejrzany. A gdybym najpierw się przedstawił, to by uciekł i bym go stracił, bo przecież w takiej ciasnej zabudowie i tak nie wolno mi strzelać! Co się czepiasz?!

I oddalił się energicznie bez żadnego przepraszam.

Imię i nazwisko zmienione, bo byłem w "lekkim" szoku i nie pamiętam.

Policja. Chyba.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 520 (608)