Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

krogulec

Zamieszcza historie od: 17 sierpnia 2011 - 21:03
Ostatnio: 19 marca 2024 - 21:58
  • Historii na głównej: 10 z 22
  • Punktów za historie: 4803
  • Komentarzy: 1274
  • Punktów za komentarze: 6580
 
zarchiwizowany

#71305

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tragifarsa zakupowa.

Miałem na oku pewną grę. Z racji, iż co prawda stać mnie na gry, ale nie na wyrzucanie pieniędzy, to po premierze ściągnąłem pirata. Po godzince grania stwierdziłem, że gra mi podeszła, to mogę wydać pieniądze. I tu zaczynają sie schody.

Gra na Steam to ok 100zł. Wersja pudełkowa 80zł. Wybór wydaje się oczywisty. Ale jeszcze sprawdzam alledrogo. Wersja pudełkowa z transportem 75-85. To żadna różnica. Ale są jeszcze wersje cyfrowe.
Oferty współdzielenia konta za 5zł olewam, bo równie dobrze mógłbym dalej grać w pirata.
Idziemy dalej. Tu pojawiają się oferty prezentów Steam za 35-40. Czyli kod do gry kupiony w np Rosji i konieczność aktywacji przez VPN. Albo całe konto z teoretycznie aktywowaną grą.
Za czystej ciekawości zrobiłem eksperyment, napisałem do 10 sprzedawców identycznego maila: Czy gra wymaga aktywacji VPN, czy istnieje ryzyko zablokowania konta przez steam z powodu nie właściwej lokalizacji?
Przez dwa dni żaden nie odpowiedział. Wniosek jest oczywisty. Ale i tak w zasadzie ich nie brałem pod uwagę.

No nic, patrzymy na strony lokalnych rtvEuroagd i media expert. Brak na stanie, tylko na zamówienie. jest jeszcze Empik. I tu niespodzianka. Produkt jest na stanie ale co ciekawsze, przy zamówieniu przez internet cena 10zł niższa i w dodatku napis produkt kwalifikuje się do darmowej dostawy. Ok to zamawiamy, wybieram salon odbioru i rodzaj płatności. Niespodzianka numer 2, niestety mniej przyjemna: Produkt wyłączony z płatności przy odbiorze.
Przyznam się puściłem wiązankę. I stwierdziłem, że skoro utrudniają sprawę to dam zarobić komuś innemu. Gra będzie z jednodniowym opóźnieniem ale zarobi mała firma oraz poczta.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (36)
zarchiwizowany

#65317

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym jak pozory mylą i Karmie.

Do firmy wchodzi facet, około 40, niczym się nie wyróżniający. No, może poza 3 opaskami odblaskowymi na plecaku, co akurat zaliczyłem na plus.
- Dzień dobry. Zbieram podpisy poparcia dla kandydata na Prezydenta Andrzeja Dudy.
- Nie.
- Ale dlaczego - nie zrażony odmową facet kontynuuje- przecież to wspaniały człowiek, na pewno będzie bardzo dobrym prezydentem. - itp, itd.
- Proszę Pana -trochę się zirytowałem- Jeżeli Kaczyński chce rządzić, to niech sam wystartuje, a nie wystawia kandydatów technicznych. Duda to taki drugi Marcinkiewicz. Ma się ładnie prezentować w TV, a w razie wygranej, ma być łatwy do sterowania z tylnego siedzenia. Gdy przegra to Kaczyński bez żalu go porzuci, będzie łatwo można się od niego odciąć i udawać iż przegrana Dudy, to nie przegrana Kaczyńskiego.

Facet, delikatnie mówiąc, się wpienił:
- To głosujcie dalej na złodziei i morderców, zobaczycie co dalej z wami będą robić.- zaczął się nakręcać, dorzucając do krzyków sporo "kurtyzan".
Jako, że byłem dosyć spokojny to tylko rzuciłem krótkie: -Żegnam- i wskazałem drzwi. O dziwo facet wyszedł.
Niestety nie na długo. Po paru minutach wraca, rzuca przede mnie Wyborczą i pogardliwie cedzi:
- Jak ma Pan takie poglądy, to czytaj.
Podniosłem gazetę i zacząłem się śmiać. Facet coraz bardziej czerwony, to odwracam okładkę do niego. Karma widać czuwała, na okładce artykuł: Kilkadziesiąt milionów złotych zamiast na ratowanie SKOK trafiło na konto senatora PiS.
Facet się zmył, rzucając na odchodne jeszcze kilka kurtyzan. A mnie sytuacja zapewniła dobry humor.

sklepy

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 81 (395)

#64637

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z racji, iż ostatnio jest głośna sprawa z komornikiem i nielegalnym zajęciem traktora, to opowiem inna historię.

W sylwestra wracam do domu po pracy. Widzę awizo z poczty, nawet się nie zdziwiłem, bo ostatnio dosyć intensywnie wymieniam pisma z paroma urzędami. Ok, po nowym roku idę odebrać.

Niespodzianka nr 1: to nie polecony, a przesyłka.

Niespodzianka nr 2: to przesyłka z W-wy od KRUK Windykacja (duży czerwony napis) w formie dużej, wypchanej koperty. Niespodzianka tym większa, iż pracuję zawodowo od kilkunastu lat, na zarobki nie narzekam, kredytu nigdy nie brałem, telefonu na umowę/abonament też, posiadam oszczędności. Jedyna zaległość jaką miałem w ciągu ostatnich lat to 1,54PLN za przetrzymanie książki w bibliotece (podczas porządków przed świątecznych znalazłem potwierdzenie zapłaty z 2007).
No dobra myślę, zobaczymy co to jest i sięgam po przesyłkę,

Niespodzianka nr 3: Pani z okienka: Przesyłka płatna: 130zł.
Przyznam się, zatkało mnie. Pani widząc moje osłupienie mówi: 130 zł. Tu pisze na dole DOKUM. Może jakiś mandat?
Kręcę głową: Mandaty przychodzą z SM, ITD lub jeżeli nie przyjmę to wyrok zaoczny z Sądu. Ale Kruk nie.
- Zawsze można nie przyjąć.
- I chyba, tak zrobię.

I teraz mam problem, jak właściwie całą sytuację mam oceniać. Czy to była próba oszustwa? Wyłudzenia pieniędzy?
Próba potwierdzenia jakiegoś nieistniejącego długu? Skąd mają moje dane? Albo zapłacę i w środku okaże się, że odebrałem usługę płatną tzn. dokument potwierdzający iż nic im nie zalegam. Może by ich pozwać o naruszenie dóbr osobistych? Bo sytuacja nie należała do przyjemnych.

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 595 (639)
zarchiwizowany

#59456

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Krótka historia sprzed 2h.

Wracam w wypadu weekendowego do znajomych. Zrobiłem sobie przerwę na dużej stacji benzynowej z parkingiem. Na parkingu stało 4 autobusy pielgrzymów wracających, jak zrozumiałem z głośnych rozmów, z uroczystości w Łagiewnikach.

Byli tak przepełnieni duchem świętym , że puszki po piwie wysypywały się z parkingowych koszy. "Amen"

stacja benzynowa pielgrzymi

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 25 (355)

#58447

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna historia o dostarczycielach InPostu.

Wrzesień zeszłego roku. Rodzina miała przysłać dosyć dużą paczkę do matki. Z racji iż ciągle trwało lato, matka spędzała większość czasu poza domem, na ogródku działkowym kilkaset metrów od bloku. Wobec czego rodzina wybrała InPost ze względu na możliwość wcześniejszego kontaktu telefonicznego z odbiorcą, dodatkowo wpisano dwa numery.

Dzień pierwszy.
Oczywiście zamiast telefonu było awizo.
Oczywiście punkt odbioru przesyłek nie w centrum miasta gdzie można nadać list, ale na peryferiach. Po kwadransie poszukiwaniach udało się znaleźć koszmarnie oznaczony punkt, mieszczący się w przerobionej garażo-piwnicy domu prywatnego!
Oczywiście przesyłka jeszcze nie wróciła.
- Dlaczego nikt nie zadzwonił?
- Nie mamy obowiązku dzwonić.
- To dlaczego przy przyjmowaniu zapewniano, że dzwonicie i nawet jest miejsce na telefon na druczku?
- Nie odpowiadam za to co mówili w innym mieście.
No dobra tym razem odpuszczamy i czekamy dalej na przesyłkę.

Dzień drugi.
Tym razem udało się, kurier zastał mnie i matkę w domu.
- Poproszę dowód tożsamości.
No, chociaż jeden sprawdza komu oddaje paczkę - myślę sobie.
Myliłem się. Patrzę, a facet zaczyna przepisywać dane i numer dowodu.
- Co pan wyprawia? - I wyrwanie dowodu z ręki.
- Mam obowiązek przepisać te dane - tłumaczy się kurier - bez tego nie mogę wydać przesyłki.
- Pan ma PRAWO jedynie sprawdzić tożsamość odbiorcy i nic więcej. Przepisywanie danych osobowych nie wchodzi w rachubę.
Kurier swoje, my swoje. Po paru minutach stwierdził iż nie wyda i poszedł. W międzyczasie widzę na druczku wyraźnie napisane dwa numery telefonów. Ok, telefon do centrali i składamy skargę iż nie wykonano telefonu mimo zapewnień przy nadawaniu, żądamy wydania paczki oraz informujemy iż w przypadku kolejnych prób przepisywania danych złożymy zawiadomienie do prokuratury o próbie wyłudzenia danych osobowych.

Dzień trzeci.
Tym razem oddał paczkę bez żądania okazania dowodu. Za to podsunął do podpisania formularz iż odbiorca nie ma pretensji do kuriera i sposobu dostarczenia.
- Chyba pan niepoważny.
- Proszę podpisać, bo mi premię obetną.
- Nie ma mowy. Żegnam.

Po czymś takim nigdy więcej InPostu.

kurierzy InPost

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 476 (554)

#42732

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Oto jak dziś rano prawie zostałem "bandytą".

Otóż od pewnego czasu babcię coraz bardziej bolało kolano, do tego stopnia, ze choć bardzo uparta i samodzielna, to zaczęła prosić o podwózki autem.

Lekarz rodzinny, rentgen, rodzinny i skierowanie do ortopedy. I tu zaczynają się schody. Termin w szpitalu odległy. No to trzeba prywatnie aby babcia się nie męczyła. Ale przez weekend dowiedzieliśmy się, że w szpitalu oprócz terminów przyjmują pierwsze 10 osób co się zarejestruje. I przyjmują ci sami lekarze co prywatnie.

Dziś rano pobudka o nieludzkiej porze [4.40] i o 5.15 byłem już 3 w kolejce. Kolejne 15 osób dotarło do 6 godziny. Jako jedyny chyba się nie nudziłem - zdążyłem przeczytać kawał książki.

Godzina 7, rejestracja zaczyna pracę. Wykładam skierowanie DO i legitymacje ZUS.
- Ja nie zarejestruję - słyszę od pielęgniarki.
- Dlaczego?
- Jak nie termin to tylko powypadkowi. Mogę na termin 19 grudzień (przez telefon termin był koniec stycznia!)
- To za długo, proszę zarejestrować na dziś.
- Tylko powypadkowi.
Tu zrobiłem coś, co kilka razy radziłem na piekielnych.
- Proszę odmowę rejestracji na piśmie.
- Nie wydam czegoś takiego.
- To pani obowiązek. Więc albo rejestruje pani albo wypisuje odmowę.
- Na tablicy pisze, że tylko powypadkowi - nagła zmiana taktyki.
- Gdzie? - zaciekawiłem się, bo tablicę przestudiowałem zanim zabrałem się za książkę.
- O, tu - i wskazuje na kartkę:
"Ze względu na wygodę pacjentów, zostaje wprowadzona możliwości rejestracji na termin. Osobiście lub przez telefon."
- Tu nic nie ma o rejestracji tylko powypadkowych.
Z tyłu podnoszą się głosy.
- Nikt nie planuje złamania i nie rejestruje się naprzód.
Kolejna zmiana taktyki pielęgniarki:
- Chyba będę musiała poprosić dyrektora o zlikwidowanie porannych zapisów - usiłuje zastraszyć kolejkę.

Tego było już mi za wiele. Wyjąłem komórkę, włączyłem nagrywanie video i skierowałem na rejestratorkę;
- Proszę zarejestrować albo wydać pisemną odmowę wykonania czynności służbowej wraz z podstawą prawną oraz czytelnie się podpisać.

Tu nie miała wyboru.
- Zarejestruję, ale to lekarz podejmie decyzję czy przyjmie.
Wzruszyłem tylko ramionami i pojechałem bo babcię. Lekarz nie robił problemów i przyjął. Za to pielęgniarka się poskarżyła babci jaki to byłem nieuprzejmy i ją (pielęgniarkę) zastraszyłem aby zarejestrowała. Co mnie szczerze rozbawiło.

Zastanawiam się kto był bardziej piekielny - ja bo nie dałem się spławić czy niekompetentna pielęgniarka.

szpital

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1067 (1135)
zarchiwizowany

#42357

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Niedawno miałem jechać odwiedzić znajomych 200km. Jako, że na wykopie był ostatnio wysyp kompilacji wypadków oraz z faktu coraz gorszej pogody, stwierdziłem, że trzeba kupić kamerkę samochodową. Kiedyś już jedną miałem. Niestety była tania i ładny obraz nagrywała tylko gdy słońce było za plecami. Pod słońce to obraz był czarno biały, powyżej horyzontu oślepiająca biel, poniżej wszystko czarne. W efekcie zwróciłem. Więc teraz chciałem kupić coś lepszego.

Przegląd YT - jest kamerka nagrywająca FullHD, ładny i czytelny obraz w każdych warunkach, również w deszczu i nocy. Teraz ceny Allegro, skąpce itp oraz elektromarkety. W końcu stwierdziłem, że z przesyłką wyjdzie 5PLN różnicy to podjadę po drodze do EuroAGD. W mieście są ich 3 (A, B i C) Przed wyjazdem sprawdziłem jeszcze raz na sieci czy mają na stanie (A).
Ok na miejscu przeglądam półki ale nie mogę znaleźć. Zaczepiam pracownika, ten sprawdza na kompie, na stanie jest ale na regale brak. Zaczęły się konsultacje z innymi pracownikami a mnie zaczyna się spieszyć, przed sobą mam kawałek drogi. W końcu wiadomo, kamera jest zamówiona ale informacja nie wprowadzona w system.
- To niech Pan sprawdzi czy w (B) jest- proponuję sprzedawcy. Wyjadę z miasta trochę inna trasą ale stracę max 20 minut.
Ok sprzedawca zadzwonił do (B). Jest, to zaczął zaznaczać na kompie zamówienie aby nie sprzedali. Trochę zdziwiło mnie tylko pytanie o rodzaj płatności. W końcu wydrukował druczek z którym mam odebrać sprzęt. Patrze a na nim adnotacja "ODBIÓR W SKLEPIE (C)" Dodatkowo sprzedawca chce abym zapłacił!
Z niedowierzaniem się upewniam:
- Chce Pan abym zapłacił za towar którego nie mam w ręce, nie wiem czy działa i w dodatku mam go odebrać w innym sklepie niż mówiłem, że mogę?
- Tak.
- Nie ma mowy, rezygnuję a Pan niech sobie cofa ten dokument.

W efekcie pojechałem bez kamery, tą zamówiłem przez internet. Na pracownika złożyłem skarge przez sieć.

sklepy

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (37)
zarchiwizowany

#34345

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Rodzicielka ma znajomą parę po pięćdziesiątce. kiedyś im się zepsuł stary telewizor to stwierdzili, że kupią nowy LCD. A jako, że się nie znali na to przyszli z kilkoma ulotkami ze sklepów RTV i chcą aby im coś dobrać. Ok, wzięliśmy ulotki pokazali ilu calowy chcą, zakres cenowy i zaczęliśmy porównywanie. Tłumaczenie i porównywanie parametrów zajęło prawie 2godziny. Wyszło iż na sieci można taki sprzęt kupić 300 zł taniej. Więc mieli się tylko zastanowić w domu czy kupić taniej czy w tej samej kwocie Full HD zamiast tańszego HD Ready.
Następnego dnia po powrocie z pracy czekała na mnie informacja, że kupili już LCD. Oczywiście tego drogiego z HD ready i chcą pomocy przy podłączaniu i ustawianiu. Lekko wkurzony, iż wczorajsza 2 godziny tłumaczenia właśnie szlag trafił, dlaczego tak szybko kupili skoro miało być zamawiane przez sieć.
- A to byśmy czekali 2 dni, a mi serial ucieka.
Po tym opadły ręce i się w końcu wymigałem od podłączania tv.
Podsumowując: Ludzie, skoro prosicie kogoś o pomoc, to przynajmniej nie pchajcie się komuś na oczy, jeżeli zrobiliście dokładnie na odwrót, od ustaleń

osiedle

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (37)
zarchiwizowany

#28582

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miałem zachciankę.

Aby formalności stało się zadość: będzie długie.

Postanowiłem zaktualizować swojego Androida - wtedy 2.1. Samsung i operator nie poczuwali się do zapewnienia bezpieczeństwa swojego produktu. Jako iż samodzielna aktualizacja nieoficjalnym softem niosła ze sobą ryzyko w postaci otrzymania cegły zamiast telefonu poszedłem do serwisu. Najpierw w kilku zapytałem do jakiej wersji mogą zaktualizować. Jeden z nich w dodatku 250m od miejsca pracy, stwierdził, że może to zrobić do v.2.3.7.
Dodatkowym plusem miało być iż jak rano zostawię to po pracy odbieram.

Ponieważ miałem trochę roboty to do serwisu na aktualizacje przyszedłem dopiero dobre 2 tygodnie później. Telefon oddany karta SIM i SD do portfela. Dostałem potwierdzenie z adnotacją " aktualizacja oprogramowania". Dodatkowo serwis dostaje numer współpracownika jako kontaktowy.

Tu kończy się bajka.

Wracam po pracy a tu ZONK. Serwis zamknięty i karteczka z nabazgranym tekstem iż dziś zamykają wcześniej. Krew lekko zalała bo po co brali numer kontaktowy? Telefony nie mam. Rodzinka wyjechała więc nie ma nawet jak zadzwonić na numer na drzwiach.
Rano wkurzony idę do serwisu z zamiarem zapłaty 50% ceny usługi za opóźnienie.
- Niestety nie zrobiłem, doczytałem na forum, że w tym sofcie nie działa aparat.
- To 2 tygodnie wcześniej i wczoraj twierdził Pan, że może to zrobić.
- Niestety.
- ok to poproszę połowę ceny usługi za fakt że byłem pozbawiony telefonu 4 x dłużej niż wynosiła nasza umowa.
- Co, to ja mam jeszcze płacić. Nie dość że nie zarobiłem to jeszcze płacić.
- Tak podjął się Pan usługi, którą nie wykonał to jeszcze byłem pozbawiony telefonu, bo miałem odzyskać go wczoraj.
- Są telefony zastępcze.
- Których nikt nie zaproponował.
- Wypieprzaj z lokalu.
- Nie.

Kłótnia trwała tak z 15 minut. Wyraźnie zainteresowała paru klientów którzy mieli zamiar coś kupić lub naprawić. Poinformowałem dodatkowo iż mam zamiar codziennie po pracy przychodzić i opowiadać klientom jaki to solidny serwis. W końcu facet wymiękł i zapłacił.

Efekt. Nie wydałem ani grosza, a zarobiłem. A Androida sam zaktualizowałem poświecając na wgłebienie się w temat całe popołudnie.

serwis gsm

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (32)

#22566

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Parę lat temu wprowadzono konieczność przeglądów instalacji elektrycznej. Spółdzielnia Mieszkaniowa [SP] wywiesiła ogłoszenia iż będą wykonywane przeglądy przez firmę zewnętrzną i podała dwa terminy. No ok.

W dniu przeglądu, dzwonek do drzwi.
[T] - technicy
[J] - ja

[T] - Bry, my na przegląd instalacji.
WTF? Dwóch łebków zaraz po technikum. Stwierdziłem, że coś sprawdzę.
[J] - Proszę o uprawnienia SEP pomiarowe.
[T] - Szef ma. My nie musimy.
[J] - Proszę protokół.
W protokole wpisuję adnotacje o braku uprawnień, robię zdjęcie, oddaję i zamykam drzwi. Następnego dnia informuję telefonicznie [SM], że technicy nie posiadają odpowiednich uprawnień.
Za tydzień znów się zjawiają ci sami.
[T] - My ponownie na kontrole.
Tu się wkurzyłem. Wyjąłem komórkę, włączyłem nagrywanie.
[J] - Proszę o okazanie uprawnień pomiarowych SEP.
[T] - Już mówiliśmy - szef ma, my nie musimy.
[J] - Aha, czyli jak dyrektor PKS, ma prawo jazdy, to kierowcy już nie muszą? Poza tym sam jestem elektrykiem i doskonale wiem, że trzeba uprawnienia.

Jeszcze coś próbowali ale trzaśnięcie drzwiami urwało dyskusję. Po paru dniach otrzymałem polecony, z groźbą nałożenia kary finansowej i odcięcia zasilania jeżeli nie wpuszczę techników.

Tu mnie krew zalała. Wydrukowałem biling z komórki, wypaliłem na CD i długa do prokuratury. Efekt? Właściciel formy z zarzutami za podpisy na protokołach przeglądów, których nie dokonywał, utrata uprawnień SEP. A administratorka osiedla straciła pracę za zaniedbania.

Ja byłem bardzo ale to bardzo piekielny. Ale nie wolno dać sobie wejść na głowę.

Spółdzielnia mieszkaniowa

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 810 (896)