Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

niki1990

Zamieszcza historie od: 21 lutego 2019 - 21:08
Ostatnio: 4 kwietnia 2023 - 18:42
  • Historii na głównej: 13 z 18
  • Punktów za historie: 1651
  • Komentarzy: 164
  • Punktów za komentarze: 263
 

#87244

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeglądając piekielnych trafiłam na historię #81698

Tak, będzie o piekielnej rodzinie.

W gwoli ścisłości, moja babcia miała siostrę starszą tytułem Zofia. Ciocia natomiast miała dwoje dzieci Krzysztofa i Liliannę. Wujek zmarł kilka lat wcześniej na wylew, więc ciocia mieszkała sobie wraz z wnukiem, a synem rzeczonego Krzysztofa. Cioci w wieku 75 lat zachorowało na złośliwego raka płuc, niestety rokowania słabe. Cyrk zaczął się po pogrzebie i teraz będzie historia właściwa...

Ciotka L. wraz z mężem i córką, jako, że mieszkają na drugim końcu kraju, po pogrzebie chcieli przenocować w domu rodzinnym, a ścisłej mówiąc w mieszkaniu, które wnuczek zajmował już sam (nie uprzedzając go o tym). On nie chciał ich wpuścić, mało się nie pobili pod drzwiami, nawet policja była. Efekt był taki, że o godzinie 23.00 ciotka L. z rodziną zameldowała się cała we łzach pod drzwiami mojej babci, a następnego dnia udali się do domu.
Po czasie okazało się, że ciotka Zofia nie zostawiła testamentu, licząc, że się dzieci jakoś dogadają odnośnie mieszkania. Nie przewidziała jednak przedsiębiorczości zięcia i synowej, którzy małżonków swoich dawno zagonili pod kapeć. Otóż małżonka wujka K. wykombinowała, że "Lilce da się 20 tys na odczepne, i mieszkanie po teściowej będzie ich, a oni dadzą synowi, bo się ma żenić". Nie wzięła pod uwagę jednak męża ciotki L.

Otóż rzeczony wujek okazał się bardziej ogarnięty nie tylko od swojej żony, ale też bardziej, niż rodzina myślała... Jeszcze zanim pojechali, prosto od babci, dzień po pogrzebie udali się do sądu i założyli sprawę o podział spadku... Zapewne miną żony wujka K, czytającej wezwanie na rozprawę była bezcenna... Efekt był prosty do przewidzenia, mieszkanie zostało wycenione przez rzeczoznawcę, sprzedane, a kwota podzielona po połowie między L. i K.

Sprawa miała miejsce 11 lat temu, nie odzywają się do siebie do dnia dzisiejszego..

Puenta jest taka. Starsi nie liczcie na to, że jak macie 2 i więcej dzieci, że one się "jakoś dogadają". Idźcie zawczasu do notariusza, spiszcie testament. Oszczędzicie po swojej śmierci niepotrzebnych kwasów w rodzinie...

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 143 (161)

#86981

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dawno nic nie było, to przytoczę piekielnych p<]\€©×[|[ WRRÓĆ! rowerzystów

Jest sobie w stolicy Łodzi ulica imienia Gabrieli Zapolskiej. Klasyczna, niewielka, z jednym pasem w każdą stronę i chodniczkami po bokach. Specjalnie używam zdrobnienia, gdyż oba chodniczki mają dokładnie 3 duże płyty chodnikowe szerokości.

O ile chodnik prawy jest zawsze pusty, bo poruszają się nim wyłącznie mieszkańcy w celu dotarcia do własnych posesji, o tyle piekielność tyczy się chodnika lewego.

Ma on to do siebie, że od ulicy oddziela go potwornie zaniedbany pas zieleni, koszony raz na pół roku, wyłączając 2 lub trzech mieszkańców, którzy koszą częściej. Efekt jest taki, że chodniczek zmienia szerokość na mniej więcej 70% swojej długości do jednej płyty.

W takich to okolicznościach przyrody "rowerzyści" zrobili sobie autostradę, jeżdżąc na pełnej prędkości i kompletnie mając gdzieś pieszych. Jeszcze bezczelnie trąbiąc, a po zwróceniu uwagi wykrzykując swoje racje. Co ciekawe, autostrada jest czasowa, bo działa tylko między 6.30 a 8 rano, akurat wtedy, kiedy idę z juniorem do przedszkola.

Kilkukrotnie już się zdarzało, że zostaliśmy otrąbieni i zwyzywani, że się czepiam. Jak się zdarzy wypadek, to oczywiście będzie moja wina, bo UWAGA poruszałam się chodnikiem pieszo.

Oczywiście była zgłaszana sprawa do policyjnego WRD, ale jakoś nikt się nie kwapi, żeby tam patrol postawić. Oni ewidentnie stwarzają zagrożenie.

Generalnie nie wiem już gdzie mam zgłaszać, co robić, żeby pozbyć się ich z chodnika. Nawet wizja mandatu ich nie odstrasza. Druga stroną też nie mogą jeździć. Jak ja jeszcze jeździłam rowerem, to nigdy nie poruszałam się chodnikiem, zawsze ulicą lub ścieżką.

Mały apel do chamów na 2 kółkach. Boisz się jeździć po ulicy? Nie jeździj wcale.

pseudorowerzyści

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 99 (133)
zarchiwizowany

#86486

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielny kraj nasz, piekielny rząd...

Niestety w ostatnim dniu lutego, firma zewnętrzna świadcząca usługi dla fioletowego operatora, postanowiła się pozbyć części konsultantów, niestety w tym mnie, z uwagi na wymianę zasobow ludzkich na kolejnych naiwniaków liczących na kokosy...

Nie zdążyłam nawet zacząć się rozglądać za nowym pracodawcą, ledwo wyrobiłam się z rejestracją w PUP, a tu już pozamykali wszytko i epidemia. Tu uaktywnia się piekielność aparatu państwowego. Co tydzień nowe ograniczenia spowodowały praktyczne uwięzienie mnie i mojego 6-letniego syna w domu. Dzieciom do żadnego sklepu wejść nie wolno, nie wspominając o placach zabaw. Gdyby nie wyskakujące w trybie loteryjnym terminy dostaw z Tesco, tydzień temu pojawiłyby się problemy z aprowizacją. Zapasy właśnie wtedy zaczęły się kończyć. Oczywiście żadne z nas nie jest chore. Dziś mamy 25 kwietnia, w izolacji jesteśmy od 12 marca, koniec nastąpi prawdopodobnie równo za miesiac...

Jak to się może skończyć? Nie wiadomo do końca. Biorąc pod uwagę najgorszy scenariusz, zakładający zamknięte przedszkole w wakacje, szukać pracy będę mogła dopiero od września...
Niedługo poprzez przytłoczenie sytuacją, wrócą zapewne obiawy zaleczonej nerwicy i depresji...
Oczywiście zasiłek z ZUSu mi nie przysługuje, bo zwolnili mnie tydzień przed tym cyrkiem... Mamy jeszcze oszczędności, ale czort wie, na jak długo wystarczą. Tak to pozostaje nam się utrzymywać za 1124 zł miesięcznie... A mówią, że rząd wspiera rodziny... Z tego wnioskuję, że samotna matka z jednym dzieckiem wg rządu rodziną nie jest...

Fajnie wiedzieć...

Łódź

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 25 (101)
zarchiwizowany

#85841

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tak mnie coś naszło... Mówią wszędzie, że Google i fb nas notorycznie podsłuchuje... Co zaobserwowałam po analizie reklam sugerowanych przez chrome oraz maili reklamowych na Gmail?
- ciągłe propozycje wykupienia pakietu OC/AC po promocyjnych cenach (ok, ale ja nie mam auta)
- propozycje kupna mieszkań od deweloperów w... warszafce... (powinni wiedzieć, że żaden rodowity Łodzianin na wieś się nie przeniesie, ale ok)
- propozycje suplementów diety wspomagających...zapłon konara (taaa, bez komentarza, bo jest oczywisty)
- a na koniec milion 500 sto 900 maili pt. Weź chwilówki, pożyczki, potrzebujesz hajsu? Damy Ci bez Bik! oraz najgorsze, czyli Citibank i ich genialna karta kredytowa +jakiś gratis, ale żeby go dostać, do musisz w 2 miechy zrobić obrót kartą na jakąś tam kwotę. Zwłaszcza ostatnia akcja, gdzie proponują smartfona low end pt lg k30 o cenę rynkowej 450 zł i każą zrobić obrót na 2 tysiące...taa... (jak będę chciała mieć kartę kredytową, pójdę do mojego banku, gdzie dadzą mi limit 10k miesięcznie od ręki, a nie ledwo 4k, jak daje citi)
Wnioski?
To niby śledzenie i podsluchiwanie mija się z celem, bo algorytm dopasowuje mi reklamy dokładnie odwrotnie proporcjonalne do moich potrzeb, a w efekcie trafiają one pod zły target. Proszę o przesterowanie algorytmu, tak żeby mnie słuchał.

uslugi

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -13 (23)

#85689

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiaj króciutko w związku z moim etatem nr 1.
Otóż pracuję sobie w/dla fioletowej sieci, w dziale sprzedaży, jak zawsze w firmie zewnętrznej, oczywiście na śmieciówie typu zlecenie (jak się nie ma co się lubi, to się bierze to, co jest).

Wczoraj poszło zapytanie na korpoforum pt. "Co by was zmotywowało do efektywniejszej pracy?" I co Nikusia palnęła? Cyt. "UMOWA O PRACĘ". Tak, że ten...

call_center

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 140 (180)

#85670

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W ramach 2 etatu zajmuję się szeroko rozumianą wykończeniówką i remontami. Tak wiem, jak na babę nieco egzotyczne hobby, ale do brzegu.

Z racji zleceń zdarza mi się w imieniu klienta/inwestora robić zamówienia z różnych marketach budowlanych z dostawą na budowę. Dotychczas zamówienia szły głównie ze sklepów na C.,L.M.i B. Ale coś strzeliło do głowy, żeby zamówić w sklepie na O. ...

Po pierwsze, na stronie sklepu są rzeczy, których jest po 300 szt na stanie, ale nie można ich dodać do koszyka, bo tak. Aby te rzeczy zamówić, należy wykonać telefon na infolinię i dopisać sobie dany produkt do zamówienia. Taaa...

Po drugie, infolinia. Każdy jeden market budowlany ma telefon bezpośredni do konkretnej placówki. Ale nie O. To by było za proste. Dzwonimy na... OGÓLNOKRAJOWĄ infolinię, gdzie to dopiero konsultantka nasze pytania, łaskawie skieruje do odpowiedniego dla nas marketu. Oczywiście musimy zaczekać na kontakt ok 6 h...

Trzecia kwestia to dostawa. W każdym jednym budmarkecie dostawa jest z wniesieniem, i płaci się ok 20 zł za każde piętro. Tymczasem dostawa z wniesieniem w sklepie na O. została mi wyliczona tak coś ok 150 zł, bo liczy się od wagi zamówienia. Zakupy wcale nie miały być duże, głównie elementy ozdobne i kilka płyt kg i trzy worki gładzi.

Punkt czwarty dotyczy poniekąd trzeciego, ale głównie chodzi o pracowników. Otóż dostawy nie obsługują kierowcy z O., a firma zewnętrzna, w której często kierowca jeździ sam i wtedy wniesienia nie ma wcale. O pracownikach infolinii i marketu wypowiedzieć się można tylko negatywnie. Niekompetencja, błądzenie w zeznaniach, pomyłki. Generalnie pracownik z konkretnego działu nie ma zielonego pojęcia o swoim asortymencie, "bo się tym nie interesuje". Szkoda słów.

Reasumując, po kilku rozmowach, zszarganych nerwach, wypitych 3 litrach zimnej mineralki z magnezem, na uspokojenie, zamówienie opiewające na ładnych kilka stów zostało anulowane. Jakoś wątpię, żebym następnym razem tam zamawiała cokolwiek. Niemniej jednak ostrzegam, że mogą być problemy.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 114 (124)

#85404

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiaj będzie historia mojego kolegi. Kolega jest zawodowym wojskowym, jeżdżącym swego czasu na misje "stabilizacyjne" na bliski wschód. Historię opowiadał już po powrocie.

Otóż, jak wiadomo, stacjonowali tam sobie razem z Amerykanami. Na samym początku po przyjeździe zostali zapoznani z współtowarzyszami w boju, między innymi z żeńskim oddziałem strzelców, dowodzonym przez pewną panią kapitan. Kilka dni później zdarzyło się z karabinami w łapie bronić obozu przed nacierającymi z dzikim wrzaskiem uzbrojonymi miejscowymi. W pewnym momencie wystawił się zza górki wspomniany oddział żeński z wymierzonymi w miejscowych lufami.

Ich jakby piorun strzelił, stanęli w miejscu, ocenili sytuację, obrócili się na pięcie i tylko kurz po nich został... Kolega oraz jego oddział w szoku.

Jako że kolega należy raczej do tych bardziej dociekliwych, udał się do rzeczonej dowódczyni, dowiedzieć się, o co chodzi. Otóż z miejscowymi to jest tak, że ich nie może zabić kobieta, bo inaczej nie pójdą do ichniego raju... i 72 dziewice pójdą... na zakupy. ;P

zagranica

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 140 (194)

#85406

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym, jak zostać Antyszefem roku.

Opis sytuacji:
Jedna z kluczowych dla działania firmy pracownic przebywa na urlopie macierzyńskim? Hurr durr, tragedia, potrzebujemy zastępstwa. Robimy więc tak:

Instrukcja:

- Robimy rekrutację i zatrudniamy człowieka.
- Dajmy mu na pierwszy miesiąc umowę zlecenie, że niby okres próbny takie tam, potem będzie umowa o pracę, wyższa stawka, cud, miód, orzeszki i złote góry.
- Człowieka przeszkoli jeden z kumatych pracowników, który od października idzie studiować dziennie, więc go nie będzie.
- Po tygodniu nowicjusz/ka ogarnia już stanowisko samodzielnie.
- Po drugim tygodniu pracy zatrudniamy kolejnego osobnika (nie przerywając rekrutacji tak nawiasem), bo idą święta, a wiadomo, że w sklepie internetowym będzie duży ruch, jedna osoba nie da rady.
- Nowego dajemy na przeszkolenie do osoby pracującej już 2 tygodnie.
- W dzień, gdy osobie zatrudnionej jako pierwszej kończy się umowa, radośnie oznajmiamy, ze jednak się żegnamy, bo taka decyzja itp, rozliczamy, wypłacamy hajs i nara.

A wystarczyło wcześniej uprzedzić, zamiast tracić czas, ewentualnie, jak normalny pracodawca, dać uop na czas określony na zastępstwo... ale jak tak lubią rekrutacje, szkolenia i poznawanie nowych ludzi...

sklepy_internetowe praca

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 88 (106)