Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

smokk

Zamieszcza historie od: 1 maja 2011 - 10:47
Ostatnio: 22 grudnia 2023 - 7:15
Gadu-gadu: 13454625
O sobie:

Pytania? Wątpliwości? Chęć nawrzucania?
Proszę pisać na adres smokk-88@wp.pl

Nieautoryzowane forum serwisu Piekielni.pl:
http://www.piekielni.pun.pl/forums.php

  • Historii na głównej: 25 z 62
  • Punktów za historie: 20729
  • Komentarzy: 1698
  • Punktów za komentarze: 14038
 
zarchiwizowany

#17547

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po maturze przez rok pracowałem jako szkutnik - montażysta w stoczni jachtowej.

W firmie pracował chłopak, który lubił sobie golnąć i jeździć samochodem. Na zakładzie nazywaliśmy go Conanem ze względu na to, że posiadał imię i nazwisko podobne do pewnego słynnego kandydata na prezydenta miasta Białegostoku. Opiszę dwie historie z nim w roli głównej.

Historia I
Po wypiciu flaszki wody ognistej Conan uznał, że czas na przejażdżkę po łąkach mieszczących się za terenem zakładu. Łąki były podmokłe, więc dzielny bohater zakopał się swoim pojazdem. Na chwiejnych nogach powrócił z prośbą, żeby go wyciągnąć z opresji. Jako, że ekipa była zgrana szybko wzięliśmy firmowego Lublinka i pojechaliśmy wyciągać rumaka biednego Conana. W drodze bohaterowi historii humor się musiał poprawić bo zaczął śpiewać. Po dojechaniu na miejsce pierwszy wyskoczył z dostawczaka, ale nie żeby podpinać linę, lecz po to żeby na masce swego Opelka odtańczyć makarenę. Przez pół godziny nikt nie był w stanie zrobić czegokolwiek.

Historia II
Szkodliwość łączenia jazdy samochodem i picia jest powszechnie znana, ale dzielny Conan nic sobie z tego niebezpieczeństwa nie robił. Pewnego dnia, gdy gorzała się skończyła postanowił wraz z innym alkoholikiem pojechać do miejscowego sklepu GS po kolejną porcję paliwa rakietowego. Droga z zakładu do rzeczonego przybytku była prosta i mierzyła jakieś 400 metrów. Idealna, żeby dać po "garach". Conan dał po "garach" tak, że chyba w sąsiedniej miejscowości było słychać. Najlepsze było jednak to co się stało chwilę później. Biedny Conan z impetem uderzył w betonowy słupek, zrobił parę koziołków przez maskę i wylądował na kołach.
Skutki; totalna kasacja samochodu, zakaz spożywania alkoholu w pracy, rozwód. Obrażeń na ciele kierowcy i pasażera nie stwierdzono.

Jedna ze stoczni jachtowych w A..

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 92 (204)
zarchiwizowany

#17237

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolejna, tym razem krótka, klasyczna historia, o środkach transportu publicznego.
Jadąc wczoraj do pracy przez przypadek usłyszałem ciekawy dialog między plastikowymi pannami z gimnazjum. Nie będę go przytaczał w całości, opiszę tylko czego dotyczył a mianowicie serialu Jerycho (kto nie wie o co chodzi to tłumaczę, że jest to serial o małym miasteczku, które przeżywa wybuch wojny atomowej). Panny przerzucały się tym jak to musi być straszne, taka wojna. Najlepszy tekst padł na sam koniec:
"Najgorsze byłoby to, że już nigdy nie wstawiłabym sobie jakiś fajnych foci na fejsiku albo nk."
Jak to usłyszałem mimowolnie plasnąłem się w twarz. Fakt to byłoby najgorsze. Co tam setki tysięcy ofiar i skażenie jądrowe, chemiczne i biologiczne.
Dokąd te społeczeństwo zmierza?

MZK w T...

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 145 (213)
zarchiwizowany

#17236

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Poniższa historia będzie klasyczna, o środkach transportu publicznego.
Czas akcji: koniec sierpnia, godziny popołudniowe
Miejsce akcji: autobus miejski w mieście gdzie gotyk jest na dotyk
Dramatis personae: grupa metalików z gimnazjum wraz z dowódcą (tylko on się odzywał), grupa dresików także wraz z dowódcą, kobieta w ciąży.
Opis zajścia:
Po pracy, jak każdy porządny obywatel, udałem się na przystanek aby dostać się do mieszkania. Wraz z moją skromną osobą wsiadły postaci wymienione powyżej. W autobusie nie było wolnych miejsc poza jedną tzw. czwórką, która została zajęta przez grupkę metalików. Dresiki stały sobie grzecznie obok mnie i rozmawiały o szkole (bez bluzgów). Nagle w całym pojeździe można było usłyszeć muzyczkę wydobywającą się z telefonu, lecz nie był hip-hop a jakiś hit dartego ryja. Dowódca dresów podchodzi do źródła sygnału i prosi, kulturalnie, o wyłączenie. Metaliki nic sobie nie robią, proszący odchodzi. Wtem do grupki mhhhhroczniej młodzieży podchodzi kobieta w ciąży i wywiązuje się dialog
K(obieta w ciąży): Mogli byście wyłączyć tą muzykę i ustąpić mi miejsca. Jest...(nie dane jej było dokończyć)
M(etalik): Nie. Spadaj.
K: Proszę, jest duszno i źle się czuję. Jako dojrzały mężczyzna powinieneś ustąpić kobiecie.
M: Nie. Wyp... szmato! Puściłaś się to cierp!
W tym momencie uderzył ją w brzuch. Cały autobus w szoku. Nic nie zdążyłem zrobić, bo dres rozpoczął interwencję.
D(res): Poje... cię?! Kobietę w ciąży bijesz?!
M: Nie będę miejsca ustępował! Ja tu byłem pierwszy!
D: Posłuchaj mnie. Masz ustąpić miejsca tej pani bo jak nie to tak ci nastukam poje.. skur..., że cię twoja matka nie pozna.
M: Wyp...!!!
W tym momencie przeszło od słów do czynów. Dresik złapał Metalika za ciuchy i podniósł.
D: Wpier... ci zaraz chu...
Metalik nie odpowiedział już nic. Wyrwał się i uciekł z autobusu, który w tym momencie stał na przystanku. W jego ślady ruszyła reszta grupki.
Dresik do ciężarnej: Proszę, niech pani sobie usiądzie. Przepraszam za moje słownictwo, jeżeli panią uraziło. Miłego popołudnia życzę i pociechy z dziecka.
Kobieta nic nie odpowiedziała, uśmiechnęła się tylko. Jej obrońca wrócił do swojej grupki i dalej rozmawiali sobie spokojnie i kulturalnie.

MPK w T...

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 160 (284)
zarchiwizowany

#16327

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję jako sprzedawca - serwisant w salonie dilerskim znanej, niemieckiej marki pilarek spalinowych.
Sytuacja, którą zaraz opiszę, była pierwszą z gatunku piekielnych. Rozgrywała się w początkowych stadiach mojej kariery a dotyczyła faceta z małym IQ, ale olbrzymim ego.
Początek był raczej niewinny. Jak co dzień przychodzi klient z problemem, dokładnie brak smarowania układu tnącego. Szybka diagnoza potwierdziła przypuszczenia, nieszczelny przewód olejowy. Naprawa banalna, kwota 39 PLN. Jako, że był luz na serwisie info dla klienta, że jutro odbiór. Na drugi dzień klient przybywa po swoją zabaweczkę, sprawną oczywiście. Pieniądze zainkasowane. Ogólny orgazm. Lecz nie. Oto za jakieś pół godziny pojawia się on powtórnie z informacją, że jest nie zadowolony. Powód - wstawiona została nie ta śrubka co powinna. Mi ręce, ale ok. Wstawiłem nową, prosto z półki. Klien jest szczęśliwy. Kolejny dzień pokazał, iż nie była to do końca prawda. Do progu zostałem złodziejem i oszustem. Na pytanie co się stało odpowiedział mi, że mu sprzęt zniszczyłem. Po raz kolejny biorę pilarkę na warsztat. Sprawdzam święcę. Zalana. Czyszczę ją. Wkręcam. Odpalam jeszcze raz pilarkę i cud. Działa. Wywiązała się w tedy taki dialog.
J[a]: Jakie ma Pan doświadczenie w pracy pilarką?
K[lient]: Żadnego. To moja pierwsza. Co się właściwie stało?
J: Typowa sprawa. Zalana świeca.
K: Ale czemu to się stało?
J: Często takie rzeczy się dzieją jak ktoś nie ma wprawy w obsłudze takiego sprzętu.
Klient złapał focha i poszedł sobie. Nigdy go więcej nie widziałem. Chwała Najwyższemu!

Salon S... i V... w T...

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 48 (124)
zarchiwizowany

#16220

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w salonie dilerskim znanej, niemieckiej marki pilarek spalinowych.
To, że dla Szanownych Państwa Klientów godziny funkcjonowania salonu to raczej sugestia niż reguła zdążyłem się już przyzwyczaić to jeden Krzyżak udowodnił mi, że jestem jeszcze młody i naiwny.
Czas akcji: sobota 2 tygodnie temu, godzina 12,30
Miejsce akcji: salon pilarek S... i kosiarek V...
Dramatis personae: Ja [J], Wielce Szanowny Pan Klient z podróbka [WSzPKzp - ale skrót mi wyszedł :P]
W soboty zamyka się salon o godzinie 12,00, ale, co oczywiste, nie jest to równoznaczne z zakończeniem pracy. Kto pracował w punkcie handlowy ten wie o tym.
Godzina 12,30 szczęśliwy po zakończonej pracy zamykam drzwi, włączam alarm i spokojnie udaję się w kierunki domku. Niestety w tym samym momencie zajeżdża WSzPKzp i wyciąga z bagażnika podróbkę jednej z pilarek i nie tyle krzyczy co drze ryja.
WSzPKzp: EJ TY!!! ZACZEKAJ!!!
J: Dzień dobry. O co chodzi?
WSzPKzp: Masz mi to naprawić!
J: Przykro mi, ale niestety skończyłem już pracę. Z resztą to co Pan ma to podróbka sprzedawana przez Cyganów. To nie ma nic wspólnego z tym co sprzedaję.
WSzPKzp: Mam to w d... MASZ MI TO NATYCHMIAST NAPRAWIĆ!!!
J (lekko już zirytowany): Jak już Panu mówiłem nie naprawiamy takich wynalazków. To raz. Dwa. JESTEM PO PRACY.
WSzPKzp: NIE WIESZ GNOJKU KIM JA KUR... JESTEM. ZAPIER... MIGIEM Z POWROTEM DO ROBOTY!!!
J: Widzę, że ta rozmowa donikąd nie prowadzi. Do widzenia Panu.
WSzPKzp: JA CIĘ KUR... ZNISZCZĘ!!! JUŻ TO NIE PRACUJESZ!!! ZNAM TWOJEGO SZEFA. JUŻ DO NIEGO DZWONIĘ!!!
Niestety nie wiem co ten Pan do mnie wykrzykiwał, gdyż najzwyczajniej w świecie poszedłem w swoją stronę, ale chyba szef żadnego telefonu nie dostał.
Jak więc pokazuje powyższa historia kultura ludzka zanika. Nawet w mieście, które aspirowało do europejskiej stolicy kultury.

Salon S... i V... w T...

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 204 (232)
zarchiwizowany

#15365

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia niniejsza opisywać będzie ostateczny poziom kur... z jakim się w życiu spotkałem.
Narzeczona kolegi z pracy jest obecnie w ciąży i ostatnio często odwiedza go w pracy. Jakiś tydzień (albo dwa) temu opisała co się ostatnio wydarzyło w sklepie, w którym pracowała.
Godziny wieczorne. Tuż przed zamknięciem sklepu do środka wchodzi grupa cyganów w wieku gimnazjalno - licealnym, trzech chłopaczków i jakaś panna. Pochodzili, porozglądali się chwile po sklepie i w pewnym momencie jakby demon jakiś ich opętał. Wyjęli z plecaków jakieś kije i rozpoczęli demolkę sklepu. Najmłodszej pracownicy połamali obie ręce bo próbowała interweniować. O dziwo po chwili do sklepu wpada 2 policjantów z bronią gotową do strzału. Szybko agresywne towarzystwo zostało spacyfikowane i załadowane do radiowozu.
Żeby nie było to nie koniec historii. W trakcie zeznań cygańskie wyrostki oskarżyły panów policjantów o przekroczenie uprawnień, zachowania rasistowskie i możliwość poronienia u koleżanki.
Sprawa jest w toku a mnie dopada myśl jak takie zachowania mogą mieć miejsce w państwie prawa.

Skomentuj (91) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 211 (245)
zarchiwizowany

#14662

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w salonie dilerskim znanej, niemieckiej firmy produkującej pilarki spalinowe, sprzęt ogrodowy i budowlany.
Historyja niniejsza będzie o pewnym bardzo wybrednym szanownym Panie Kliencie.
Pan Klient (w skrócie PK) umyślał sobie, że zakupi sobie kosę spalinową za kwotę 1999,00. Jak pomyślał tak też uczynił.
PK przybył do "mojego" salonu jakieś 2-3 tygodnie temu. Oczywiście jak przystało na taki gatunek człowieka przybył z miną "za jakie grzechy muszę się bratać z plebsem", wypachniony tak, że biedne muszki latające sobie wesoło spadały od tych oparów.
Opis sprzedaży pozwolę sobie ominąć gdyż nic nie wnosi do tej opowieści. Ważnie jest co się stało 3 dni po zakupie towaru. Przybywa PK i od progu krzyczy, że sprzedaliśmy mu bubel. Chodziło o to, że kosa zbyt mocno kopci w czasie pracy. Okazało się, że zbyt duża dawka oleju została dodana do paliwa. PK oczywiście wściekły na mnie, że śmiałem mu zwrócić uwagę. Żąda wymiany urządzenia. Jako, że dobry ze mnie człek zrobiłem to co PK sobie życzył.
Żeby nie było to nie koniec opowieści. Po kolejnych 2-3 dniach PK znów pojawia się przed moim obliczem i znów mówi, że wcisnąłem mu bubla. Opis usterki, przy dodawaniu gazu kosa się dławi. Akurat to jest naturalne. Tłumacze to PK ale ten odporny na jakiekolwiek argumenty mówi, że chce inną. Moja wewnętrzna złośliwość zadziałała i dałem mu tą kosę którą zakupił wcześniej. Zadowolony z siebie zabrał zdobycz i pojechał se do domciu. Do tej pory nie pojawił się.

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 183 (225)