Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

smokk

Zamieszcza historie od: 1 maja 2011 - 10:47
Ostatnio: 22 grudnia 2023 - 7:15
Gadu-gadu: 13454625
O sobie:

Pytania? Wątpliwości? Chęć nawrzucania?
Proszę pisać na adres smokk-88@wp.pl

Nieautoryzowane forum serwisu Piekielni.pl:
http://www.piekielni.pun.pl/forums.php

  • Historii na głównej: 25 z 62
  • Punktów za historie: 20729
  • Komentarzy: 1698
  • Punktów za komentarze: 14038
 
zarchiwizowany

#22713

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję jako sprzedawca - serwisant w salonie dilerskim znanej, niemieckiej marki pilarek.

Jak już w innej historii pisałem wszelkiego rodzaju magiczne techniki traktuję jako brednie i środek na wyciąganie kasy od naiwnych.
W piątek do sklepu jakąś godzinę przed zamknięciem weszła starsza kobieta. Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć ona w dwóch susach podskoczyła do lady (co samo w sobie było interesujące, ponieważ wyglądała raczej na krasnoluda niż człowieka) i rzecze do mnie, że jestem przystojny i młody, otwarty ale w głębi serca nieufny i skryty. Pięknie, pomyślałem, wróżyć mi zacznie.
K(obieta): Ja stara cyganka jestem. Prawdę tylko mówię. Przyszłość widzę. Szczęście sprowadzę.
J(a): Dziękuję ale nie jestem zainteresowany.
K: Jak to? Szczęścia nie chce mieć? Przyszłości znać?
J: No jakoś dziwnym trafem nie. Szczęśliwy jestem w miarę a wiedza o przyszłości mnie nie interesuje.
K zamiast wyjść wyciągnęła karty i jakieś magię nad nimi odczyniać.
K: O widzę, że kłótnia w rodzinie była. O pieniądze.
J: Taa... Wie pani pewnie w każdej rodzinie zdarzają się kłótnie o kasę. Jeśli chce mnie pani przekonać do swoich usług to powiem od razu. We wróżby nie wierzę.
Na K moja wypowiedz nie wywołała żadnej reakcji. Znów zaczyna coś mamrotać nad kartami.
K: Kobietę widzę. Wysoka. Szczupła. Czarne włosy. Mieszkacie razem.
J: Przykro mi na 4 strzały tylko dwa celne. Próbuje pani dalej czy dajemy sobie spokój z tą szopką?
K nic nie odpowiedziała. Odwróciła się i zaczęła przyglądać się towarowi na wystawie. Gdy tak sobie stałą wszedł klient popytać o urządzenia. Jak z nim rozmawiałem całkowicie zapomniałem o wróżce. Na szczęście klient był czujny i w pewnym momencie powiedział "Panie, sklep panu okrada!". Odwracam się i co widzę? Ano cyganka dziarskim krokiem zmierzała do kanciapki, szumnie nazywanej pokojem socjalnym, w którym oprócz cywilek odkłada się utarg. Normalnie ciśnienie mi skoczyło. Niby tylko 500 peelenów tam było na ale to i tak prawie połowa pensji. Szybko podbiegłem do babsztyla, złapałem za ramię i pytam gdzie grzecznie się wybiera.
K: Chciałam urok odczynić. Diabeł tu grasuje.
J: No fakt, kierownik tego sklepu był kiedyś satanistą. Mimo to nie ma pani prawa tu przebywać.
K: Mam!
J: Widzi pani tamtą żółta linię na podłodze? Pokazuje ona gdzie może klient wchodzić. Teraz jeśli łaska proszę opuścić sklep albo po policję dzwonię.
K: Już wychodzę.
Jak powiedziała tak zrobiła. Przy okazji opluła podłogę, ladę, kilka sztuk towaru i przeklęła mnie, całą moją rodzinę, sklep, właściciela i jeszcze parę innych osób i miejsc.

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 238 (258)
zarchiwizowany

#22590

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po przeczytaniu dwóch historii o urokach nauki w gimnazjum i liceum chciałbym dodać swoją.
W czasach gimnazjum maiłem dość sporą nadwagę (z resztą teraz do optymalnej wagi wiele mi brakuje). Cały czas starałem się jakoś z tym walczyć ale jakoś nie dawałem rady nic zrzucić. Właśnie z powodu wagi byłem szykanowany w szkole. Wyzwiska, śmiechy, popychanie te sprawy. Jakoś starałem się z tym żyć ale jedno wydarzenie, które miało miejsce po wuefie i coś we mnie pękło. Chodzi o to, że po rzeczonej lekcji wszedłem ostatni do przebieralni i zobaczyłem jak kilku moich tzw. "kolegów" oddaje mocz na moje ubrania. Z szoku aż przysiadłem na piętach, zaraz się otrząsnąłem i pobiegłem po nauczyciela. Miła pani, która w "cywilu" jest moją ciotką, przyszła zobaczyć co się dzieje. Oczywiście nikt już nie niszczył mi ubrań a jedynym dowodem był smród w szatni.
Oczywiście sprawa trafiła do wychowawcy i dyrektora ale nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Dlaczego spytacie się. Otóż sprawa jest jasna, sprawcy byli reprezentantami szkoły na zawodach sportowych, wiadomo lepiej dać przyzwolenie na takie wybryki niż stracić kilka pucharków.
Moi rodzice oczywiście interweniowali ale nic nie udało im się wskórać.

Szkoła

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 206 (254)
zarchiwizowany

#20730

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie będzie to historia o awanturującej się moherowej babci z pekaesu, lecz pomoc dydaktyczna. Panie i panowie, chłopcy i dziewczęta oto przed wami prosto z otchłani piekielnych pierwszy i niepowtarzalny SZAAAAAAAAABLON HISTORIIII!!! (w tym miejscu padają gromkie oklaski)
No to jadziem z koksem.
Na początku należy się przedstawić i poinformować o tym, iż autor opowieści czyta "Piekielnych.pl" już długi czas i już nie chce być pasożytem, więc wstawia swoją wielce piekielną historię.
Jak wiadomo nic nie dzieje się z powietrza, więc należy nakreślić ogólną sytuacje autora. Czytelnik to zwierzę głupie, więc należy napisać "Sytuacja wstępna" lub coś w ten deseń. W tej części poza informacjami ważnymi dla dalszych wydarzeń dobrze jest poinformować o tragicznej sytuacji rodzinnej, nawet jeżeli nie ma to związku z fabułą. Wiadomo smutna historia zawsze się sprzeda.
Po przedstawieniu się i wstępnym nakreśleniu sytuacji, należy przejść do "Akcji właściwej" (o tym także należy poinformować czytelników). Jeśli chodzi o ten element to mogę tylko poradzić wstawianie wszelkiej maści emotikonek (autor pokazuje w ten sposób swoją żywiołowość i młodość ducha) i błędów składniowych, rzeczowych bądź, najbardziej pożądanych, błędów ortograficznych (autor pokazuje w ten sposób swoją buntowniczą naturę).
Jeśli chodzi o zakończenie nie jest ono wymagane. Historia bez wyraźniej pointy pozostawia czytelników wstanie "zawieszenia" i zmusza do refleksji nad głębią historii.
Mam nadzieję, że ten krótki wywód pomoże Wam, drodzy autorzy w przelewaniu na ekran monitora, Waszych emocji związanych z piekielnymi przeżyciami.

Piekielni.pl

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 16 (72)
zarchiwizowany

#20238

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolejna z cyklu opowieści autobusowych.

Żeby nie nudzić się jadąc do pracy wziąłem sobie do poczytania "Rebelię" pana Marcina Gawędy. Jak ktoś lubi militaria powinien przeczytać. Jak się okazało część współpasażerów, w formie dwóch osobników ubranych w stylu rasta, nie podzieliła mojej fascynacji rzeczoną pozycją. Zaczęli dyskutować o tym jakim to barbarzyńcą jestem czytając takie pozycje, tworzyć teorie o tym ilu już ludzi pozabijałem. Jak już mocno się wkręcili rozpoczęli atak propagandowy, który polegał na tym żeby mnie przekonać do odrzucenia dzieł, w których propaguje się przemoc, wojnę, nawrócenia mnie na jakąś pokrętną sektę czcicieli spirali od żelazka, przejścia na wegetarianizm i wyzbycia się dóbr materialnych (co ciekawe jeden z nich świecił nowym AjFonem). Na jakikolwiek mój kontr argument odpowiadali tym samym, czyli informowali mnie o moim opętaniu przez Babilon i żądzę pieniądza.
Na moje szczęście, gdyż nie przepadam za walką z głupcami, objawił się mój przystanek więc serdecznie pożegnałem Światków Jehowy prosto z Jamajki. Nawet nie chcę wiedzieć skąd się tacy ludzie biorą.

komunikacja_miejska

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (44)
zarchiwizowany

#20151

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wracając pewnego dnia z pracy spotkałem w tramwaju znajomego z czasów gdy mieszkałem jeszcze w akademiku. Jako, że obaj jesteśmy pasjonatami militariów rozmowa zeszła na tematy wojskowe. W pewnym momencie usłyszałem za sobą wściekłe sapanie, zwróciłem twarz w kierunku dźwięku i otrzymałem w cios w głowę zadany gazetą, której redaktorem naczelnym jest Jerzy "Miś Uszatek" Urban.
-Co pani odpier...? - zapytałem.
-Takie plugawe karły reakcji jak wy dwaj nie powinni jeździć z normalnymi ludźmi.
-Można jaśniej bo nie rozumiem.
-Taki pomiot NATO i zgniłego zachody nie powinien żyć! Wynocha z MOJEGO tramwaju!
Mamusia zawsze mi mówiła aby z osobami niezrównoważonymi psychicznie lepiej w dyskusję się nie wdawać więc wraz ze znajomym wysiedliśmy na następnym przystanku.

komunikacja_miejska

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 5 (95)
zarchiwizowany

#19310

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w punkcie dilerskim znanej, niemieckiej marki pilarek łańcuchowych.

Przyznaję się bez bicia, że w niniejszej historii to ja byłem piekielny.
Szczęście moje poprosiło mnie wczoraj abym po pracy zaszedł do marketu na L. celem nabycia drogą kupna kilku specyfików. Jako że szczęście mego Szczęścia jest moim priorytetem życiowym udałem się do rzeczonego przybytku. Na parkingu przed marketem stało dwóch przedstawicieli pewnej mniejszości narodowościowej i oferowali pilarki spalinowe. Jako, że wredny ludz ze mnie podszedłem do sprzedawców i udałem chęć zakupu.
Jeśli Drodzy Czytelnicy pozwolą, pominę dialog jaki prowadziłem z owymi jegomościami. Przytoczę tylko główne teorie przez nich głoszone, które strasznie mnie rozbawiły:
-Super sprzęt!
-Oryginalny S...!
-Wytrzymała maszynka!
-Super okazja!
W czasie gdy jeden z panów głosił swoje herezje, drugi zaczął nagabywać jakiegoś dziadka. Uznałem, że koniec zabawy i niczym superhiroł z komiksu Marvela wkroczyłem do akcji co by uratować biedną dziadkową rentę bądź emeryturę.
Rzekłem tak:
-Panie nie kupuj tego złomu. Toż to zwykły szmelc jest.
Na to sprzedawcy jak jeden mąż odpowiedzieli:
-Nie to oryginalny S... jest.
J: No to mają panowie pecha. Tak się składa, że pracuję w salonie tej marki i doskonale umiem poznać podróbkę.
S: Idź stąd palancie (tak po prawdzie to mnie gorzej nazwał). Niech pan nie słucha tego dzieciaka. To oryginał!(to do dziadka było)
J: Niestety nie. Widać to doskonale po ... (i tu wymieniłem wszelkie dane wskazujące na to, że sprzedawano podróbę)To jak panowie, pójdziecie już sobie czy mam dzwonić na policję z informacją, że sprzedajecie podrobione urządzenia.

Panowie sprzedawcy nic nie powiedzieli tylko odeszli w sobie tylko znanym kierunku a miły dziadek mimo, że miał w ręce Nasz Dziennik podziękował mi i także ruszył w swoją drogę.

parking przed marketem na EL

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 127 (197)
zarchiwizowany

#18842

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w punkcie dilerskim znanej, niemieckiej marki pilarek łańcuchowych jako sprzedawca - serwisant.
Akcja z dziś.
Jeszcze przed otwarciem sklepu podjeżdża nawet niezłą furą klient, wyciąga dwa rozwalone Steele (nie mylić ze S***) i do mnie w te słowa rzecze: (edit: Ja [J], klient [K])
K: "Napraw mi to k***"
J: "Dzień dobry. Niestety nie mogę tego naprawić gdyż to nie jest S***."
K: "C*** mnie to obchodzi. Piła to piła."
J: "Wie pan samochód to samochód, więc Audi spokojnie w serwisie Opla powinni mi naprawić"
K: "Ty mnie zaj*** gnoju nie pouczaj. Nie wiesz kim ja jestem! ZAPI***!!!"
Jak ja kocham teksty o mocy i potędze potencjalnych klientów. Szczęśliwe udało mi się pana wyprosić.
Pięknie się dzień zaczyna Byle do 17 wytrzymać.

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 129 (193)
zarchiwizowany

#18781

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jadąc dziś rano do swojej ukochanej pracy spotkała mnie raczej dziwna historia. Na tym samym przystanku na którym wsiadałem, wsiadło także dwóch mężczyzn w wieku około lat czterdziestu. Przez przypadek usłyszałem jak moi współpasażerowie rozmawiają o grach komputerowych i to nie w sensie, że przedmiot ich rozmowy to zło i dzieło szatana lecz o swoich doświadczeniach i przemyśleniach na temat rozrywki elektronicznej. Na przystanku kolejnym wsiadała tylko jedna osoba, kobieta, która także dobiegała czterech dziesiątek. Rzeczona niewiasta przez chwilę przysłuchiwała się rozmowie dwójki graczy z rosnącą dezaprobatą malującą się na twarzy. W końcu nie wytrzymała i zaczęła dość głośno krytykować fakt, iż „dwa stare konie zajmują się bzdurami dla dzieci”. Panowie próbowali wytłumaczyć, że gry to nie tylko zabawa dla dzieci, że wiele gier ma bardzo dojrzałą fabułę, której nie powstydził się by nie jeden film. Niestety kobiety nie szło przekonać, co raz mocniej wypowiadała się negatywnie o grach komputerowych i ich szkodliwym działaniu na psychikę ludzką.
Nie wiem jak się dalej dyskusja potoczyła gdyż musiałem wysiadać.
Zastanawia mnie tylko czemu w polskim społeczeństwie jest taki negatywny stosunek do gier, zarówno tych elektronicznych, jaki RPG czy planszówek.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 12 (44)
zarchiwizowany

#18203

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako, że wiele jest historii o piekielnych księżach chciałbym dodać opowieść o piekielnym ateiście.

Kiedy miałem jakieś 15lat i mieszkałem sobie w bloku z wielkiej płyty w parafii, której podlegało moje osiedle rezydował bardzo miły i serdeczny ksiądz proboszcz Stanisław. Młodsze dzieci wołały na niego Dziadek Staś.

Którejś soboty w godzinach późnopopołudniowych razem ze znajomymi poszliśmy na boisko pograć. Droga wypadała nam w okolicach plebanii, to tez zobaczyliśmy jak ksiądz Stanisław wraz z dwoma jeszcze księżmi przenoszą trociny, którymi opalana była plebania, z hałdy do piwnicy. Nasza dzielna, sportowa grupa postanowiła zrobić dobry uczynek i pomóc sługom bożym. Zeszło nam do wieczora. W między czasie młodsi księża musieli nas opuścić, lecz proboszcz dzielnie pracował nad przenoszeniem trocin. Z czasem grupa się przerzedziła i zostałem sam wraz z księdzem Stanisławem. Dalej dzielnie przerzucałem opał, lecz proboszcz z racji tego, iż był już posunięty w latach przysiadł sobie. Pracę umilaliśmy sobie rozmową o historii, której obaj byliśmy wielkimi miłośnikami. Po pewnym czasie podszedł do nas bardzo mroczny metal, wraz ze swoją równie mroczną połowicą i wywiązał się taki dialog.
Metal: Jak Ci nie wstyd czarniaku młodego człowieka wykorzystywać!!! Sam siedzisz i d*** grzejesz a ten biedak zapier***!!!
Ksiądz Stanisław (S): Przepraszam ale o co panu chodzi? Ten młody człowiek sam chciał mi pomóc. Nikt go nie zmuszał do niczego. Prawda smokku?
Ja (J): Oczywiście, proszę księdza. Sam tu przyszedłem razem z kolegami, no ale oni już sobie poszli.
M: Czy ty nic nie rozumiesz? Ten czarniak cię wykorzystuje. Omamia!
J: Nikt mnie nie wykorzystuje. Sam chciałem to pomogłem. Nikt mnie na siłę tu nie zagonił.
M: Ja pier***, dzieciaku czy ty nie rozumiesz, że takim zachowaniem tylko umacniasz czarną mafie w Polsce?
S: Dobrze, już wystarczy. Smokku idź już do domu. Dziękuję ci za pomoc. Pana także bym prosił o opuszczenie terenu plebanii.
M: Ja tego tak nie zostawię!!! Zniszczę cie, jeb*** czarniaku.

W tym momencie pan Metal się oddalił i nigdy go już nie widziałem.

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 114 (314)
zarchiwizowany

#17805

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia dość stara, bo ponad pięcioletnia.

Od czasów gimnazjalnych jestem zapalonym erpegowcem. Po maturze, wraz ze znajomymi, postanowiliśmy rozegrać sobie sesyjkę w Dzikie Pola. Jako, że nikt nie miał dostępnego lokum a pogoda była piękna postanowiliśmy komisyjnie, że rozegramy sesję nad jeziorkiem.

Po przygotowaniach wstępnych, typu zakup prowiantu, zebraniu niewielkich rekwizytów i wybraniu miejsca rozpoczęliśmy zabawę. Po pewnym czasie dosiadł się do nas chłopczyk ok. pięcioletni i spytał się czy może się chipsami poczęstować. Daliśmy mu co chciał, wytłumaczyliśmy co robimy i graliśmy dalej a on się przyglądał. W wyniku działań postaci odgrywanych przez nas doszło do pojedynku pomiędzy moją postacią, a postacią kolegi. Opis rzeczonego pojedynku pozwolę sobie odpuścić, bo nic nie wnosi do historii. Napiszę tylko, że zakończył się kastracją mojego oponenta. Wszyscy w śmiech, nasz nieoczekiwany towarzysz też. W czasie gdy oddawaliśmy się orgii śmiechu, pojawiła się babcia naszego nowego przyjaciela.
B(abcia chłopca): O, tu jesteś Maciusiu. Wszędzie cię szukałam. Dziękuję panom za popilnowanie mojego wnuczusia.
Ch(łopiec): Babciu tutaj jest fajnie!!! Wiesz, że ten pan (w tym momencie wskazał na mnie) uciął temu panu (palec skierowany w kumpla) siusiaka.
B(cała czerwona): CO!? Wy bezbożniki nie będziecie mi mojego Maciusia na drogę szatana sprowadzać. JA TO ZGŁOSZĘ NA MILICJĘ!!!
W tym momencie strażniczka nieśmiertelnej i niewinnej duszyczki małego Maciusia szarpnęła go za rękę i z zacięciem na twarzy godnym rasowego wojownika udała się w sobie znanym kierunku.

Jeżeli myślicie, drodzy czytelnicy, że to już koniec historii, to niestety muszę was rozczarować. Po jakichś dwudziestu minutach babcia wróciła i to nie sama, lecz w towarzystwie patrolu na, który składał się pan policjant (PP), pani ze straży miejskiej oraz owczarek z vaterlandu (oboje nie brali udziału w dyskusji)
PP: Ta pani zgłosiła, że próbowali państwo nagabywać tego oto chłopca w celu porwania i wykorzystania seksualnego.
Cała grupa mega karp na twarzy. Nie wiadomo co powiedzieć. Najszybciej oprzytomniała koleżanka, która prowadziła mam sesję. Opisała co i jak, wraz z feralnym pojedynkiem. PP chyba nie był za bardzo przekonany. Zostaliśmy zrewidowani, wylegitymowania i pouczeni. Babcia jeszcze odgrażała się, że tego tak nie zostawi. Okoliczni plażowicze zaczęli się mam dziwnie przyglądać, więc pozostało nam zebrać manatki i dać sobie spokój z graniem w miejscu publicznym.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 147 (215)