Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

smokk

Zamieszcza historie od: 1 maja 2011 - 10:47
Ostatnio: 22 grudnia 2023 - 7:15
Gadu-gadu: 13454625
O sobie:

Pytania? Wątpliwości? Chęć nawrzucania?
Proszę pisać na adres smokk-88@wp.pl

Nieautoryzowane forum serwisu Piekielni.pl:
http://www.piekielni.pun.pl/forums.php

  • Historii na głównej: 25 z 62
  • Punktów za historie: 20728
  • Komentarzy: 1698
  • Punktów za komentarze: 14035
 
zarchiwizowany

#49162

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja czcigodna rodzicielka jest woźną w wiejskiej szkole. Oto kilka kwiatków z jej pracy i kontaktów z nauczycielami.

1. Za własne pieniądze kupuje środki czyszczące. Dyrekcja oczywiście zapewnia odpowiednie narzędzia pracy ale są to środki tak marnej jakości, że równie dobrze można zmywać samą wodą.
2. W szkole ogrzewanie niby jest ale chyba tylko w gabinecie dyrektorki. Matka moja z własnej kieszeni kupuje herbatę i cukier żeby dzieciaki miały przynajmniej raz dziennie coś ciepłego do picia.
3. Wszyscy pracownicy szkoły otrzymali premię z urzędu gminy za wyniki. Co ciekawe dyrektorka wypłaciła je tylko nauczycielom.
4. Z środków unijnych dyrektorka zasponsorowała pracownikom szkoły wyjazd do teatru i opery. Na wyjazd tylko pojechali nauczyciele i ich partnerzy. Pozostali pracownicy nawet nie zostali poinformowani o wyjeździe.
5. "Trzynastki" wypłacone zostały tylko nauczycielom, mimo że przysługiwały wszystkim pracownikom szkoły.

To tylko kilka z rzeczy, które usłyszałem kiedy byłem w domu.

wiejska szkoła

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 23 (67)
zarchiwizowany

#43799

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Opowiedziane mi przez znajomą.

Koleżanka moja postanowiła w okresie przedświątecznym udzielić się charytatywnie i wesprzeć akcję obdarowania dzieci z domu dziecka. Udała się więc do księgarni coby dzieciakom coś zakupić. W oko wpadły jej, jak je sama określiła, cudowne książeczki z bajkami. To znaczy wydawały się cudowne do czasu aż spojrzała jak się kończą.
A kończyły się tak:
-spragniony gołąbek wpadł na bilbord reklamujący wodę mineralną i się połamał;
-chłopiec podczas przyjęcia nie podzielił się ciastkami z kolegami;
-przestraszony kotek spadł z drzewa rosnącego przy ruchliwej drodze i złamał łapki.

Podobno było jeszcze kilka książeczek z tej serii. Oczywiście znajoma ich nie kupiła.

Zastanawia mnie tylko co ma z głową autor tych opowiastek.

księgarnia

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 33 (209)
zarchiwizowany

#42107

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W czasach gimnazjalo - licealnych byłem zapalonym erpegowcem. Dziś z tej pasji zostało mi tylko kolekcjonowanie podręczników (co jak co ale kompletny zestaw do Neuroshimy pięknie się na półce prezentuje).

Wracając myślami do pięknych lat mej młodości przypomniała mi się historia z pewną, panią pedagog w roli głównej.

A było to tak.
Nie wiem jak inni gracze, ale osoby z którymi grałem, w czasie rozmów posesyjnych o akcjach swoich postaci, zawsze mówiły i nich w pierwszej osobie ("przywaliłem mu tak, że nakrył się nogami", "fajnie Ci odrąbałem głowę toporkiem" i inne takie). Nauczyciele nie reagowali na takie teksty ponieważ wiedzieli o naszej pasji (z resztą kilka razy nauczycielka od historii grała z nami w Dzikie Pola).

Piekielna okazała się pani pedagog, która przyszła w zastępstwie za "naszą". Po usłyszeniu naszej rozmowy bez konsultacji z nikim zaczęła wydzwaniać do naszych rodziców (wszyscy gracze byli niepełnoletni). Na drugi dzień wszyscy jak jeden mąż stawili się w asyście rodziców u pani pedagog. W trakcie krótkiego wywodu rodzice dowiedzieli się, że ich pociechy należą do lucyferycznej sekty, piją krew niemowląt zabijanych srebrnym sierpem, katują staruszków i wyjadają ich mózgi itd.
Na wyjaśnienia czym jest RPG pani stwierdziła, że to forma pogańskiego kultu.

W taki to sposób już do matury miałem przyklejoną łatkę "szatanisty".

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 172 (220)
zarchiwizowany

#41910

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w salonie dilerskim znanej, niemieckiej marki pilarek jako sprzedawca - serwisant.

Poniższy wpis powinien być raczej dokonany przez mojego szefa a nie mnie ale skoro nie jest on tu zarejestrowany (chyba) ja go dokonam. Będzie o traktowaniu dilerów przez korporację.

Przed sezonem, czyli w okolicach marca, korporacja narzuca na dilerów obowiązek zakupu "pakietu przed sezonowego". Oczywiście można odmówić dokonania zakupu. W takim przypadku przedsiębiorca musi pożegnać się z rabatem na zakupy w całym przyszłym roku. Po za towarem popularnym w skład takiego pakietu wchodzi także towar, który się nie sprzedaje (trymery, przystawki jakieś, ogólnie rzeczy, o które nikt nie pyta).

Może sama taka akcja nie jest piekielna (trzeba tylko szukać miejsca na coraz to nowy asortyment). Piekielne jest to co dzieje się w połowie kwietnia, mianowicie wielka obniżka kosztem marży sprzedawcy. Korporacja nie interesuje się tym, że towar był kupiony wcześniej po wyższych cenach. Dilerzy muszą sprzedawać po cenach katalogowych, bo jak nie to może nawet nastąpić zerwanie umowy.

Nierzadko więc się zdarza, że właściciel firmy zamiast zarobić na sprzedaży, traci.

Dzięki takiej polityce korporacji dałem sobie spokój z zostaniem samodzielnym dilerem.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 109 (171)
zarchiwizowany

#40877

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tym wpisem chciałbym dołączyć do pozdrawiaczy z Piekielnych. Chciałbym mianowicie pozdrowić jakiegoś "ktosia", który podprowadził mi z torby podsiodełkowej w rowerze klucz imbusowy i nasączone ściereczki do okularów a zostawił komplet oświetlenia, bidon i pompkę.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 8 (44)
zarchiwizowany

#40689

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dojeżdżam do pracy rowerem. Taniej to i zdrowiej dla ciała i ducha. No ale niestety na polskich drogach rowerzysta to wróg najgorszy.

Przechodząc jednak do rzeczy. Wracałem dziś sobie z pracy spokojnie moim rowerkiem. Wtem na wyjeździe z parkingu przed toruńskim lodowiskiem w przednie koło trafił diplodok. Padłem, poturlałem się po asfalcie i leżę. Dinożarł uciekł w tylko sobie znanym kierunku. Jakoś pozbierałem się z jezdni. Podreptałem coby rower zebrać z przejazdu. Po chwili zebrała się grupka robotników remontujących drogę. No i typowo w takiej sytuacji padają pytania czy nic mi nie jest, czy wzywać policję, pogotowie. Czułem się raczej dobrze, więc nikogo nie wezwano (wiem głupi byłem).

Wtem pojawił się właściciel firmy remontującej drogę a przy okazji jeden z klientów serwisu gdzie pracuję. Dzięki niemu dowiedziałem się, że nie trafił mnie diplodok (szkoda, nobel był tak blisko) a jego małżonka w Hondzie CRV.

Koniec opowieści jest jednak szczęśliwy. Klient dał mi pięć stów żebym nie zgłaszał sprawy na policję, obiecał "zająć się żoną" i kazał pracownikowi zabrać mnie do domu.

Tylko lewa strona ciała coś mnie pobolewa. No i przedni amortyzator i koło do wymiany.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 86 (164)
zarchiwizowany

#40442

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w salonie dilerskim znanej, niemieckiej marki pilarek jako sprzedawca - serwisant.

Powiem szczerze, nienawidzę gwarancji. To znaczy napraw gwarancyjnych. Wielu klientów nie podejmuje trudu zapoznania się z zasadami obowiązywania gwarancji. No i mamy kwiatki.

(Przytoczę przykłady ogólne bez wnikania w szczegóły)

1. Uszkodzenia wynikłe z braku odpowiedniej konserwacji.
A to sprzęt nie działa bo paliwo nie zostało wypalone, narzędzie robocze było w złym stanie, ktoś chciał zaoszczędzić i zastosował słabej jakości zamienniki filtrów.

2. Uszkodzenia mechaniczne.
Upadek z wysokości, przejechane samochodem, ciągnikiem rolniczym, ciężarówką w układzie 8x8, KTO Rosomak (moje ulubione).

3. Uszkodzenia wynikłe ze stosowania taniego paliwa.
Wszelkie paliwa kupione czy to na stacjach podlegających pod hipermarkety czy od Saszki na przejściu granicznym to śmierć dla sprzętu.

No i później jest wielka awantura czemu nie naprawia się takich uszkodzeń z tytułu gwarancji. Wielkie żale i pretensje ("Toż to skandal!", "Banda zdrajców narodu!", "Sprzedali się Szwabom" i tym podobne pozdrowienia).

PS. Pochwalę się a co. Dostałem awans! JUPI!!!

Salon S...

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 95 (215)
zarchiwizowany

#36369

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w salonie dilerskim znanej, niemieckiej marki pilarek jako sprzedawca - serwisant.

Wiecie kim jest wiedźma? Nie, nie chodzi mi o te starsze panie słuchające radia Ojca Imperatora. Wiedźma to taki typ klienta, którego szwagier ciotki kuzynki babci ze strony ojca był mechanikiem w pegeerze i z tej krynicy mądrości miły klient czerpie mądrość. Krótko mówiąc wiedźma to klient, który WIE i ZNA SIĘ.

Wiedźma zawsze, ale to zawsze oddaje sprzęt w stanie niemal agonalnym. Strasznie brudne, z czymś co kiedyś było narzędziem tnącym, że o filtrach czy świecy zapłonowej nie wymienianych od nowości nie wspomnę. No i zawsze ten sam tekst słyszę: "Coś ona taka słaba ostatnio. Na obroty nie chce wchodzić. Trzeba ją podregulować.".

Jakoś tak się dziwnie dzieje, że zmiana regulacji gaźnika nic nie daje. Zamiast tego trzeba:
-wymienić filtry
-wymienić filtry i świecę zapłonową
-j/w + mycie gaźnika
-wymienić gaźnik, filtry i świecę
-wymiana zatartego silnika

Niestety wiedźma się zna. Ona wie, że chcę ją oszukać i naciągnąć na kasę. Zazwyczaj po diagnozie z wielkim fochem zabiera zabawki i wraca do domu. W naturze jednak nic nie ginie, więc wiedźma wraca po kilku dniach skruszona i prosi o naprawę.

Czemu nie można od razu zostawić sprzętu do naprawy? Wiadomo lepiej biednego serwisanta zdenerwować.

Kurtyny nie będzie.

usługi

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 202 (256)
zarchiwizowany

#29986

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w salonie dilerskim znanej, niemieckiej marki pilarek jako sprzedawca - serwisant.

Nie znoszę jak ktoś mnie poprawia nie mając pojęcia o naturze danej rzeczy. Dziś o mało nie zatłukłem jednego przechodnia za to, że chciał być mądrzejszy od radia.

Zanim przejdę do tematu mały rys sytuacyjny.
W przeciwieństwie do wielu serwisów w miejscu gdzie pracuję nie ma tajemnej komnaty z wyciągiem i wytłumionymi ścianami co by można było uruchamiać sprzęt oddany do serwisu. Z tego też powodu aby sprawdzić jak dane urządzenie się zachowuje trza udać się na zewnątrz. Niestety budynek, w którym mieści się moje miejsce pracy stoi przy ruchliwej ulicy to też wielu ludzi przygląda się moim wysiłkom.

Ad rem.
W zeszłym tygodniu dostarczona została do kapitalnego remontu kosa spalinowa z gatunku tych profesjonalniejszych. Jak to w usługach zieleniarskich bywa mało kto dba o narzędzie pracy więc kosa się zatarła. Klient zamiast nowej zażyczył sobie remontu kapitalnego (wymiana praktycznie całego silnika, koszt przekraczający połowę wartości nowego urządzenia, jakieś 1200 PLN). "Jak wiadomo klient nasz pan".

Opis naprawy pozwolę sobie pominąć bo nic do historii nie wnosi choć trochę przy naprawie się nakląłem. Ważne natomiast jest to co nastąpiło w fazie testów i ostatecznego szlifu. Jak już wspomniałem żeby sprawdzić sprzęcior musiałem udać się na trawniczek przed sklepem. Odpaliłem, wszystko pięknie. Obroty sprawdzone z budzikiem. Cud, malinka. Jak nówka chodzi (co się rzadko zdarza). Przypiąłem pacjentkę do płotka żeby popracowała trochę na wolnych obrotach coby wszystko ładnie się ze sobą dotarło. No i poszedłem pisać fakturę.

No i to był mój błąd. Po chili słyszę, że obroty w kosie zaczynają się podnosić. Ki diabeł, myślę sobie, coś nie tak złożyłem? Szybko do drzwi i co widzę ano jakiś delikwent raźno kręci sobie dyszkami regulacyjnymi gaźnika. (śrubokręt do regulacji musiałem nieopatrznie zostawić przy kosie)
-Panie zostaw to - krzyczę, no bo jak coś się stanie to ja będę musiał kasę wyłożyć na nowe części.
-Poprawiam po tobie matole. Źle zrobione jest.
Szybko podbiegłem do kosy i ją wyłączyłem.
-Człowieku po****** cię? Chcesz to popsuć? - Pytam grzecznie.
-Chciałem poprawić po takim gów*** co na niczym się nie zna.
-Dobra pokazałeś a teraz wypad bo policję wezwę.
-Nie wychowany ch***. Człowiek chce pomóc a tu go policją straszą.
-Powiedziałem WON!!!
Po tym jakże miłym pożegnaniu miły pan sobie poszedł.
No a ja do tej pory się zastanawiam co nim kierowało, żeby pchać łapy w nieswoje zabawki.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 173 (211)
zarchiwizowany

#29008

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Po tym co zaszło wczoraj (9.04.2012) mam ochotę wypisać się z tego bagna, współczesną cywilizacją zwanego.

A było to tak.
Wracałem z domu mojej ukochanej do miejsca mojego obecnego zamieszkana. Siedziałem sobie spokojnie na dworcu Wschodnim w Warszawie i książkę czytałem. Wtem przede mną materializuje się bezdomna kobieta i skrzeczącym głosem artykułuje prośbę o drobne na coś do jedzenia. Po zakupie biletów niestety nie miałem żadnych środków na pomoc charytatywną. No i zaczęła się szopka z litanią próśb. Konsekwentnie odmawiałem bo zwyczajnie nie miałem z czego dać.
Na koniec kobieta przebiła wszystko. Zaproponowała mi seks w zamian za 100 złotych. Nie z sobą. Ze swoją córką. Maksymalnie dwunastoletnią.
Kazałem jej wynosić się. A sprawę mam zamiar dziś zgłosić na policję.

Warszawa Wschodnia

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (227)