Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

tova123

Zamieszcza historie od: 22 kwietnia 2017 - 11:00
Ostatnio: 15 lutego 2018 - 18:42
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 565
  • Komentarzy: 127
  • Punktów za komentarze: 316
 
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
25 sierpnia 2017 o 15:38

@mijanou: Świetne :) Podziwiam poczucie humoru i krytyczne podejście do siebie :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
25 sierpnia 2017 o 15:36

@MissPurrfect: dokładnie to samo chciałam zaproponować...

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
7 sierpnia 2017 o 22:24

Przypomniała mi się stacja BP obok lotniska w Pyrzowicach. Tam również toaleta jest płatna złotówkę ("bramkowe" wejście, wrzucasz złotówę i bramka cię przepuszcza). Jeżeli kupujesz coś na stacji (mają tam również punkt gastronomiczny), to kasjerka pyta, czy masz zamiar skorzystać z toalety. Jeśli tak, od razu zwraca złotówkę z opłaty :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
7 sierpnia 2017 o 17:52

Jestem matką, ale nie rozumiem "madek" takich, jak ta w historii. Nie wszędzie są msze dla dzieci, ok, ale nie wszędzie trzeba pchać się z dzieckiem pod ołtarz. Zwłaszcza, jeżeli znam swoje dziecko i wiem jak się zachowuje. W większości kościołów można stać na dworze. W końcu mamy lato. Ewentualnie wyjść, jeżeli dzieciak za bardzo rozrabia. Rozumiem duchową potrzebę, ale przecież nie można modlić się w skupieniu w takim hałasie, jednocześnie zastanawiając się, kiedy nasz "kochany aniołek" się uspokoi. Nie widzę sensu brania dziecka do Kościoła, jeżeli tak się zachowuje. Ono nie zrozumie po co tu jest a inni ludzie nie zawsze będą wyrozumiali.Być może matka z historii nie miała go z kim zostawić. Jednak nie ma obowiązku chodzenia do kościoła.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
7 sierpnia 2017 o 17:08

Gratuluję mądrych dzieci :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
7 sierpnia 2017 o 17:04

Kochany PIP... Pamiętam swoją pierwszą pracę. Co z tego, że urząd wysyłał inspekcje, jak szef wiedział o nich wcześniej? Potem tylko robił rundkę po wszystkich swoich sklepach, zbierał grubszą gotówkę z kasy i znikał z panami w biurze. A resztę dnia odsypiał, żeby mu promile "wyleciały". Co i tak nic nie dawało i z reguły wieczorem przyjeżdżała po niego żona.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 16) | raportuj
2 sierpnia 2017 o 13:16

@wolly: "Wydaje mi się, że sporej ilość tych zgromadzeń (np miesięcznic) można by uniknąć lub przenieść w inne miejsca stolicy" Zaproponuj to Prezesowi... :D

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
2 sierpnia 2017 o 10:49

@marynarka: Dokładnie to rozumiem. Mam córkę, obecnie 11 lat, ale nawet jak była mała nigdy nie dopuszczałam do sytuacji, w której mogłaby przeszkadzać innym. Zapewne to kwestia wychowania (jak patrzę na bratanka to się w tym utwierdzam), może charakteru, ale ona zawsze była spokojna. Nawet w sklepie wystarczyło, że jej wytłumaczyłam, że zabawkę kupię jej następnym razem, bo teraz nie mam pieniędzy. Wbrew pozorom, zawsze rozumiała. Nigdy nie miałam awantur z jej strony. Oczywiście dotrzymywałam słowa i sama wybierała zabawki. Nawet gdy chciała jakąś drogą, to rozmowa typu:" zobacz ta jest prawie taka sama, a za resztę możemy iść na lody", odnosiła właściwy skutek. Do tej pory szczerą rozmową i rozsądnymi argumentami więcej u niej wskóram niż zakazami.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
2 sierpnia 2017 o 10:39

@Hedwiga: Dlatego twierdzę, że postraszenie kuzynki, że nie znając dobrze tematu może się okazać, że wszystko pójdzie nie po jej myśli, będzie najlepszą opcją. I polecić kogoś, kto jest specjalistą. Przecież od ginekologa też nie wymaga, żeby jej zęby leczył mimo, że to lekarz i to lekarz. W sumie to nawet nie straszenie a prawda :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
2 sierpnia 2017 o 10:34

@krogulec: Myślę, że bardziej by dotarło, gdyby powiedział, że niewielka znajomość zagadnienia może niekorzystnie wpłynąć na wynik sprawy. Zapewne liczyła jedynie na gratisową usługę. Ja, będąc w takiej sytuacji, wolałabym dostać namiary na naprawdę dobrego prawnika, niż liczyć, że "a nóż się uda" za darmo.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
2 sierpnia 2017 o 10:08

"Byle ludzie nie gadali"... jak ja dobrze to znam. M. in. dlatego wyszłam za mąż, gdy zaszłam w ciążę. Żeby ludzie nie gadali. Oczywiście po latach matka próbowała mi wmówić, że nic takiego nie mówiła, że nie było żadnych nacisków na mnie, że sama chciałam. Pewnie chciałam, ale uważam, że gdyby porozmawiała ze mną wtedy na spokojnie i podała rozsądne argumenty to kto wie. A nie wypominać mi po latach, że przecież "widziały gały co brały". Widziały, ale nie przewidziały zmiany charakteru o 180 st. Dobra, pożaliłam się :D A Ty, Autorko, trzymaj się. Cieszę się, że masz wsparcie w mężu/narzeczonym. To wiele daje. Sama teraz to wiem.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
2 sierpnia 2017 o 0:26

@Grejfrutowa: Nie zawsze mamy wybór, czasem kurier jest narzucony z góry. A co, gdy mieszkam na wsi zabitej dechami i żeby odebrać paczkę musiałabym dymać 60 km do miasta , gdzie mają magazyn? Jak do tej pory miałam szczęście trafiać na w miarę ugodowych kurierów (raz mogłam odebrać w pracy ale tylko dlatego, że zostałam przeniesiona z produkcji na magazyn i mogłam wyjść w każdym momencie za bramę). Dodatkowym plusem w moim przypadku był fakt, że zawsze w domu ktoś jest (każdy ma inną zmianę). Nie wszyscy mają ten "luksus", więc uważam, że praca zmianowa dla kurierów jest jak najbardziej wskazana.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
2 sierpnia 2017 o 0:13

@no_serious: Zgadzam się. Kurierzy powinni pracować na dwie zmiany, bo większość ludzi przeważnie pracuje w godzinach, w których oni chcą dostarczyć paczkę. Wiele osób pracuje zmianowo i taka opcja wielu by odpowiadała. Dziwię się, że firmy kurierskie jeszcze na to nie wpadły.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
1 sierpnia 2017 o 23:36

@Andu: mam podobne odczucia. Nie palę, mój facet na szczęście też nie. Oboje nie znosimy dymu do tego stopnia, że łzawią nam oczy i mamy zapchane nosy (on nawet gorzej). Z reguły nie zwracam ludziom uwagi, bo to i tak nic nie zmieni. Jeśli mogę odsuwam się. Jeśli nie zgryzam zęby, i staram się jak najmniej oddychać.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
1 sierpnia 2017 o 23:11

@Ibiszek: Weź l4 a w firmie powiedz dodatkowo, że prawdopodobnie w przyszłym tygodniu przyniesiesz następne, bo lekarz nie sądzi, żeby ci przeszło tak szybko. Przyniesiesz czy nie, zawsze możesz powiedzieć, że uprzedzałeś.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
1 sierpnia 2017 o 22:50

@Balbina: Miałam podobnie z telefonem. Nowiutki, nawet z opakowania nie był wyjęty. Wystawiłam za 200 euro, (średnia cena tego modelu to 250, ale chciałam w miarę szybko sprzedać), a gościu pisze, że daje "od ręki" 120. To ja mu odpisałam, że "od ręki" już poszedł i to za 200 :)

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
1 sierpnia 2017 o 21:50

Pisałam już o tym pod inną historią, ale powtórzę. Takie sytuacje wynikają z braku kultury a nie z ciąży/niepełnosprawności/starości. Sama jestem w ciąży i nigdy nie zdarzyło mi się proszenie kogoś o ustąpienie miejsca czy przepuszczenie w kolejce. Nie zawsze czuję się dobrze, czasem mam zawroty głowy (zwykle jak stoję), ale wolę usiąść i poczekać. Ciąża nie choroba i o ile rozumiem, że ciężarna z historii mogła bać się, że czymś się zarazi, to jednak widząc osobę, która ewidentnie ma problem z oddychaniem powinna ją przepuścić. I zdecydowanie uważam, że jej postawa "co mnie to obchodzi, ja jestem w ciąży i mam pierwszeństwo" jest nie do przyjęcia.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
1 sierpnia 2017 o 21:22

Nie wyobrażam sobie żebym miała pchać się z łapami do obcego psa. Może wyglądać najniewinniej w świecie, może być małym szczeniaczkiem, ale nigdy nie wiadomo, co wcześniej przeżył i jak zareaguje. Zdarza mi się, że pozachwycam się psem na ulicy, ale jeśli chcę go dotknąć to zawsze pytam właściciela. Na szczęście córka nie garnie się do obcych zwierząt, poza tym zawsze jej tłumaczymy, że trzeba pytać.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
1 sierpnia 2017 o 21:02

Pracowałam w sklepie na stanowisku mięsnym. Oprócz mięsa miałam również wędliny i ser. O ile informacja, że mięso mielimy tylko do godz. 20 nie była problemem, to fakt, że godzinę przed zamknięciem stoiska musiałam pochować wędliny i umyć maszynki do krojenia już tak. Oczywiście sprzątanie obejmowało jeszcze inne czynności. Wielokrotnie zdarzało się, że klienci prosili o ukrojenie "tylko kilku plasterków" czegoś. Do niektórych nie docierał fakt, że maszyna już rozebrana i umyta, bo "przecież może pani złożyć". Taak i kolejne pół godziny poświęcić na jej ponowne umycie. Od dnia, w którym wyszłam jako ostatnia z pustego ciemnego sklepu z dwoma worami śmieci do wyrzucenia, a szef czekał już tylko na mnie z kluczami i zamknięciem- od tego dnia zdecydowanie odmawiałam. Mówiłam, że mamy spory wybór krojonych wędlin/serów w lodówkach. Ale nie, oni wolą świeże"... Zdarzało się, że ktoś pożalił się na kasie (gdzie czasem obsługiwał szef lub jakis jego przydupas) i miałam wizytę na stoisku. Na szczęście spojrzenie na maszyny i zegarek i "ach, już pomyłaś.." z reguły wystarczało.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
1 sierpnia 2017 o 20:26

Rodzice czasem potrafią dołożyć. Jestem teraz w ciąży, moje dwie bratowe również. O ile ciąża pierwszej z nich cieszy wszystkich (6 lat po ślubie i babcie wreszcie się doczekają ), drugiej średnio (oboje bardzo młodzi, mają jedno dziecko i problemy z pracą), to ja od własnej matki usłyszałam, że myślała, że jestem mądrzejsza. Noż kuffa... mam trzydzieści parę lat, jedenastoletnią córkę i jestem po rozwodzie, ale z obecnym partnerem jesteśmy już trzy lata razem, mieszkamy od roku w innym kraju, radzimy sobie. Stwierdziliśmy, że chcemy mieć dziecko, bo dlaczego nie? Młodsza nie będę, więc to chyba odpowiedni moment. Dodam, że te słowa usłyszałam nie raz od matki, więc raczej nie dziwi fakt, że nie dzwonię do niej często, a jeśli już to wolę rozmawiać o doopie Maryni....

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
1 sierpnia 2017 o 18:54

Moja córka ma 11 lat. Jest normalna, zdrowa, dobrze się rozwija. Wygląda nawet na więcej, wzrostem prawie mi dorównuje. I też czasem się do mnie przytula w miejscach publicznych. Nie widzę w tym niczego złego, bo niby dlaczego?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
1 sierpnia 2017 o 16:27

Ja miałam studniówkę w zamierzchłych czasach, gdy nie istniało jeszcze gimnazjum.. Pomalowałam się sama, fryzurę zrobiła mi koleżanka, nawet pożyczyła lakier do paznokci. Samej zabawy zasadniczo nie pamiętam, pewnie dlatego, że byłam chora a na dodatek miałam okres i cholernie bolał mnie brzuch, nawet tabletki przeciwbólowe niewiele mi pomogły.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
1 sierpnia 2017 o 15:47

Wszystko zależy nie od ciąży, niepełnosprawności czy starości ale od kultury danej osoby. Jestem w ciąży i nigdy nie zdarzyło mi się proszenie kogoś o ustąpienie mi miejsca czy przepuszczenie w kolejce. A już na pewno nie wyobrażam sobie tego w momencie, gdy wokół jest pełno wolnych miejsc. Nawet gdy nie ma, zwykle idę dalej szukać. Jeżeli nie znajdę to stoję spokojnie przy drzwiach ewentualnie oprę się o barierkę. Nawet jeżeli autorka siedziała na miejscu dla ciężarnej, jakie ma to znaczenie, jeżeli wokół było pełno wolnych? Niepotrzebnie dała się sterroryzować,zamiast pokazać najbliższe wolne miejsce.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
1 sierpnia 2017 o 14:31

Zdarzyło mi się kilka razy wynająć samochód z wypożyczalni. Z reguły pracownik ze mną obchodził samochód i sprawdzał czy stan jest zgodny z protokołem, ewentualnie wpisywał dodatkowe szkody. Oczywiście zanim do tego auta wsiadłam. Czasem machali na to ręką, ale ja sama zawsze sprawdzałam czy nie ma jakiś uszkodzeń (czasem robiłam zdjęcia), właśnie po to żeby później nie znaleźć się w takiej sytuacji.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
1 sierpnia 2017 o 14:22

Pracowałam swego czasu na magazynie, więc okazji było sporo. Tylko po co, skoro długopis kosztuje zł, a i tak wolałam kupić sobie lepszy niż ten w pracy? Z drugiej strony wszystko było zapisane w systemie, więc z każdej rzeczy trzeba było się rozliczyć. Mimo to nie zliczę sytuacji, gdy przychodził pracownik i mówił:" pożycz na chwilę długopis/wiertarkę/drabinę/ bo coś tam muszę zrobić". Pożyczałam do momentu, gdy o zwrot drabiny prosiłam przez 3 tyg. Od tamtej pory zawsze mówiłam :"daj kartę, nie ma problemu " (każdy pracownik miał kartę imienną z kodem, na który mógł pobierać rzeczy z magazynu). Zwykle się okazywało, że nagle nie jest mu ta rzecz niezbędna, lub ja jestem nieużyta bo nie chcę pożyczyć na chwilę. Jakoś trudno im było zrozumieć, że jak wpadnie szef po wiertarkę i nie będę miała żadnej, mimo 5 na stanie magazynowym, to mnie obciążą finansowo, a 5 wiertarek nie kosztuje tyle co 5 długopisów. Z drugiej strony, moja mama pracowała w tej samej firmie jako sprzątaczka. Zdarzało jej się czasem przynieść jakiś długopis czy inny gadżet (np notes firmowy z logo), ale były to rzeczy, które znalazła w koszu przy sprzątaniu. Szef wyrzucił fajny długopis bo przerywał, albo skończył się wkład. Wystarczyło wymienić i gotowe. On wolał sobie kupić nowy. Albo masa terminarzy/ kalendarzy/ notesów wyrzucana do kosza na początku nowego roku. Firma zamawiała swoje kalendarze, które rozdawała pracownikom i zapewne również dostawcom/ klientom, bo podobne dostawała w zamian. Na koniec roku lub początek nowego zwykle znajdowały się w koszu. Mama z reguły je zabierała i rozdawała rodzinie i znajomym. Każdy miał kalendarz a i śmieci ciut mniej do wyrzucenia...

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 następna »