Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

unitral

Zamieszcza historie od: 14 marca 2012 - 22:14
Ostatnio: 7 kwietnia 2024 - 9:20
O sobie:

Po ukończeniu studiów opuściłem ojczysty kraj.
W Polsce bywam jedynie gościnnie lub służbowo.

  • Historii na głównej: 6 z 31
  • Punktów za historie: 5083
  • Komentarzy: 644
  • Punktów za komentarze: 3047
 
zarchiwizowany

#30276

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zaczepił mnie kiedyś "potrzebujący", a że wyglądał na młodego i silnego zaproponowałem że jak pomoże mi wynieść gruz z piwnicy to dostanie 20zł (niecała godzinka roboty).
Zniknął zanim zdążyłem powiedzieć kwotę.

Ot potrzebujący.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 114 (156)
zarchiwizowany

#30274

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miejsce - urząd miejski sosnowiec.

Ja - "Dzień dobry, chciałem się wymeldować"
Urzędniczka - "Proszę wypełnić ten formularz"
Ja - A co wpisać w miejscu nowy adres?
U - No nowy adres.
Ja - Ale już nie mieszkam w Polsce, mogę podać zagraniczny?
U - Nie, musi być w Polsce
Ja - Ale ja tu nie będę już nigdy przyjeżdżał...
U - To kto będzie odbierał Panu korespondencję ? Musi pan podać adres zagraniczny i adres pełnomocnika w Polsce w takim wypadku. Do tego pełnomocnictwo notarialne
Ja - WTF ??? A jeśli wyjechałem do Anglii, a tam nie ma obowiązku meldunkowego?
U - W takim razie Pana nie wymelduję
Ja - Aha (Z ogromnym zdziwieniem opuściłem lokal)

Chciałem jak porządny obywatel dopełnić wszelkich formalności urzędowych i meldunkowych, skoro na stałe wyjechałem za granicę.
Niestety konfrontacja z Polskimi przepisami, bądź też urzędnikami mnie przerosła :)

Od 7 lat mam stały meldunek w Polsce i za Granicą.
Cóż czynić ,skoro system wie lepiej niż Unijne przepisy nakazują.

urzędy

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 122 (186)
zarchiwizowany

#30272

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Duży salon samochodowy pewnej marki na F - Katowice Rozdzieńskiego - tuż za Castoramą.
Unitral kupił sobie jakiś czas temu nowe autko 3 letniego Focusa. Wszystko super. Jedynie w komplecie tylko jeden kluczyk.
Trzeba by pomyśleć o zapasowym po przygodzie z poprzednim autem i zatrzaśniętymi drzwiami...
Gdzie na "śląsku" najszybciej dorobić kluczyk z rachunkiem? ano w salonie producenta.
Nic bardziej mylnego.

Próba pierwsza.
Miejsce - wspomniany salon
Czas - środek lata
Mój wygląd - krótkie spodenki, koszulka bez rękawków
Zasoby finansowe - spore
Akcja:
Wchodzę do salonu, w środku 7 pracowników i 2 klientów - jeden ogląda jakieś auto, drugi rozmawia z jednym z 3 konsultantów.
Mechanicy za szybą raczej odpoczywają, na warsztacie 1 auto na 5 stanowisk.

Ja - "Przepraszam chciałem dorobić kluczyki"
Pracownik informacji - Proszę do punktu obsługi, proszę dowód rejestracyjny, w porządku, proszę podejść do stanowiska obsługi (są 3, w jednym wspomniany klient, pozostałe 2 obsadzone załogą)
P1 (stanowisko 1) - Proszę do kolegi.
P2 (stanowisko 2)
Ja - Przepraszam, chciałem kluczyk dorobić
Ps - Proszę poczekać , jestem teraz zajęty

20 minut później moja cierpliwość się skończyła.
Dlaczego? Przez 20 minut P2 nie oderwał wzroku od monitora, P1 przynosił wszystkim innym kawy, P3 obsługiwał klienta.
Ja byłem umówiony na spotkanie w centrum.

Próba druga - następnego dnia - równie ciepło - sceneria jak dnia poprzedniego.
Od-razu podchodzę do P1 - "Dzieńdobry, chcoałem kluczyk dorobić"
P1 - to nie u mnie tylko u kolegi.
P2 - (słyszał rozmowę, czytał jakąś ulotkę) - proszę poczekać
Po 10 minutach, w tym czasie P1 przyjął 2 klientów, P2 czytał ulotki, P3 chodził gdzieś z papierami.
Ja - Czy długo muszę jeszcze czekać?
P2 - A o co chodzi?
Ja - Chciałem kluczyk dorobić
P2 - Dziś nie da rady nie ma mechanika.
Ja - To na kiedy można się umówić
P2 - Proszę spróbować w przyszłym tygodniu

Próba trzecia - wtorek kolejnego tygodnia, godzina około 10.
Sceneria jak poprzednio, tylko pracowników jakby więcej i 3 auta na warsztacie.

Ja do Pana z informacji - "Dzień dobry ja w sprawie dorobienia kluczyka" - "Tak proszę do obsługi podejść"

P1 - gdzieś chodzi
P3 - ogląda ulotki
P2 - popija kawę

Przed nimi stoi klient, ustawiłem się za nim.
Po kilku minutach P1 - Proszę.
Pan usiadł i zaczęli coś załatwiać - odbiór auta. Trwało to 2 minuty. Klient poszedł po auto.
Ja nadal czekam.

Nikt z pracowników nie reaguje.
Za to obsłużyli już po pierwszym Panu 4 innych klientów, na mnie nie zwracając uwagi.

Nie wytrzymałem, podchodzę do nich i pytam czy długo tu mam stać ?

Zauważyłem w ich oczach oburzenie że śmiem im zwracać uwagę.
Żadnej innej reakcji.

Odwróciłem się i wyszedłem z salonu głośno komentując kompetencję personelu, czas jaki mi zmarnowali i olewanie klienta który nie przyszedł do nich po łaskę ubrany w garnitur.

Reakcji żadnej, poza panem który właśnie pokazywał jakiemuś klientowi samochód - "Może ja pomogę?" Spytał.
"Dziękuję ale mam już dosyć tego salonu"

Pojechałem 20 km dalej go Tychów - obsługa milutka, proponowali mi kawę, usługa wykonana błyskawicznie- pomimo iż z moim kluczykiem jechali do Katowic, bo nie posiadają maszyny do docinania kluczyków.

Zadowolony podziękowałem i opowiedziałem co mnie spotkało w Katowicah.
"Wie pan, tam sami idioci pracują, ale dzięki nim mamy tu sporo klientów" uśmiechnął się młody długowłosy konsultant :)



Czy naprawdę w lepszych salonach samochodowy młodzi klienci w "nieodpowiednim" stroju są kategorią nieobsługiwaną?
Czy ocenianie człowieka po wyglądzie ma podnieść zyski?
Zapłaciłem dorobienie kluczyka i przeprogramowanie komputera w samochodzie ponad 400zł. Wiem że mogłem taniej u "Henia", ale skoro mnie stać, to dlaczego nie wykonać usługi profesjonalnie?

Od tamtego czasu polecam salon w Tychach a szczerze odradzam wszystkim ten w Katowicach.

Salon samochodowy

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 205 (249)
zarchiwizowany

#30268

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kupiłem i wyremontowałem doszczętnie mieszkanie dla "siebie", a że korytarz też nie był w najlepszym stanie postanowiłem, że skoro mam sporo "darmowych" materiałów to na początek pomaluję całe piętro.
Spotkało się to oczywiście z uznaniem wszystkich nowych sąsiadów.
Zachwyty nad moją pracowitością itd. itp nie miały końca.
Poproszono mnie też o pomalowanie reszty kamienicy - oczywiście odpłatnie. Ale to inny temat.
W kolejnym przypływie dobroci, a może po prostu dla tego że tak jestem wychowany i nie lubię mieć "chlewu" przed drzwiami, postanowiłem zerwać stare połamane i częściowo zalane betonem płytki podłogowe i zrobić porządną podłogę na korytarzu prowadzącym do 3 lokali - w tym również moim.
Nauczony doświadczeniem, najpierw spytałem kilku "ważniejszych" współmieszkańców czy mogę?
"-Oczywiście, proszę bardzo, a jak będzie ładnie to może nam też na innych piętrach zrobisz?
-Nie ma sprawy, jak tylko będę miał czas :)"

Udało mi się też przywieźć ładne bardzo wytrzymałe płytki podłogowe na korytarz właśnie, oczywiście nikt nie miał nic przeciwko nim.
Za drobnym wyjątkiem, bo nie było by piekielności....

Mody sąsiad z góry, mieszkający u matki i zajmujący się spaniem całymi dniami a w międzyczasie wyjazdami na treningi hokeja, pożalił się innej sąsiadce, jak to mogę zakładać czarne płytki, jemu ten kolor się nie podoba i w ogóle dlaczego go osobiście nie spytałem, bo może on by chciał różowe albo zielone...
No zrozumieć trzeba czyjeś zdanie.
Płytki póki co leżały ładnie w paczkach w podwórku.(leżą już rok ze względu na mój brak czasu)
Postanowiłem owego sąsiada spytać o zdanie, skoro ma obiekcje to niech się wypowie.
Spytałem grzecznie. "Oczywiście proszę bardzo nie mam nic przeciwko, nawet będzie ładnie z nowymi płytkami".
W porządku pomyślałem :) przy odpowiednim momencie założę te płytki.

Jakiś czas później sąsiadka opowiedziała mi historię owego sąsiada.
Jak się okazuje ona zawsze jest na NIE. Obojętne w jakiej kwestii.
Dlatego od 10 lat kamienica nie była w jakikolwiek sposób remontowana (na szczęście wymaga jedynie bardzo ale to bardzo drobnych nakładów pracy). Bo jemu zawsze nie pasuje albo kolor, albo termin, albo NIE i koniec.
Nawet to że posprzątałem w podwórku przy śmietnikach i powycinałem bluszcze i wyrwałem chwasty mu przeszkadzało - bo jak to określił "po co to zrobiłem, przecież było dobrze", taa nawet kubłów nie dało się przez te bluszcze otworzyć i stały na środku podwórka zamiast na swoim miejscu.
Nikt nie chce się z nim kłócić.

Przyszedł czas montażu anteny satelitarnej na dachu, postanowiłem zdobyć pisemną zgodę wszystkich mieszkańców naszego przybytku.
Obyło się bez problemów, jedynie wyżej wymieniony nie otworzył drzwi...
Udało mi się za to porozmawiać z jego Matką - przemiła kobieta. Nawet o płytkach na dole wspomniała że widziała je i pytała czy je będę zakładał ,bo szkoda żebym na próżno je tu przywoził. Że ładne i w ogóle.

Piekielny jestem troszkę i ja.
Bo dałem do zrozumienia "młodemu" że jeśli ma jakieś wątpliwości co do mojego wkładu w wygląd i stan techniczny budynku, to proszę zażalenia kierować bezpośrednio do mnie.
Unikał mnie prawie pół roku :)
Niedawno znów mówi mi "dzień dobry" :)

Czyżby zwycięstwo ? :)

ps.spytacie czy nikt nie opiekuje się budynkiem -otóż jest zatrudniona firma sprzątając i zarządca od rozliczeń i remontów, ale jak to już bywa w moim mieście, skoro na klatce jest czysto to reszta nikogo nie obchodzi. tym bardziej że jest tu zaledwie 10 mieszkań (wszystkie prywatne). Zresztą papierkowe sprawy trwają zbyt długo. (wymiana szyby potłuczonej w czasie burzy trwała 3 miesiące)

Pewna europejska Stolica

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 104 (164)
zarchiwizowany

#30250

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kodeks wykroczeń
Rozdział XV
Wykroczenia przeciwko interesom konsumentów

Art. 132. (uchylony).

Art. 133. § 1. Kto nabywa w celu odprzedaży z zyskiem bilety wstępu na imprezy artystyczne, rozrywkowe lub sportowe albo kto bilety takie sprzedaje z zyskiem,
podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
§ 2. Usiłowanie oraz podżeganie i pomocnictwo są karalne.

Art. 134. § 1. Kto przy sprzedaży towaru lub świadczeniu usług oszukuje nabywcę co do ilości, wagi, miary, gatunku, rodzaju lub ceny, jeżeli nabywca poniósł lub mógł ponieść szkodę nieprzekraczającą 100 złotych,
podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto przy nabyciu produktów rolnych lub hodowlanych oszukuje dostawcę co do ilości, wagi, miary, gatunku lub ceny, jeżeli dostawca poniósł lub mógł ponieść szkodę nieprzekraczającą 100 złotych.
§ 3. Usiłowanie wykroczenia określonego w § 1 lub 2 oraz podżeganie i pomocnictwo są karalne.

Art. 135. Kto, zajmując się sprzedażą towarów w przedsiębiorstwie handlu detalicznego lub w przedsiębiorstwie gastronomicznym, ukrywa przed nabywcą towar przeznaczony do sprzedaży lub umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia sprzedaży takiego towaru,
podlega karze grzywny.

Art. 136. § 1. Kto z towarów przeznaczonych do sprzedaży umyślnie usuwa utrwalone na nich oznaczenie określające ich cenę, termin przydatności do spożycia lub datę produkcji, jakość lub ilość nominalną, gatunek lub pochodzenie,
podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
§ 2. Kto przeznacza do sprzedaży towary z usuniętym trwałym oznaczeniem ich ceny, terminu przydatności do spożycia lub daty produkcji, jakości, gatunku lub pochodzenia albo towary niewłaściwie oznaczone,
podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny do 1.500 złotych.
§ 3. Usiłowanie wykroczenia określonego w § 1 oraz podżeganie do niego i pomocnictwo są karalne.

Art. 137. § 1. Kto w przedsiębiorstwie handlowym lub usługowym narusza przepisy o obowiązku uwidaczniania cen lub ilości nominalnej,
podlega karze grzywny do 1.500 złotych albo karze nagany.
§ 2. Kierownik punktu sprzedaży detalicznej lub zakładu gastronomicznego, który nie ma faktur albo innych dowodów dostawy lub przyjęcia na towary przechowywane w punkcie sprzedaży detalicznej lub zakładzie gastronomicznym,
podlega karze aresztu albo grzywny.

Art. 138. Kto, zajmując się zawodowo świadczeniem usług, żąda i pobiera za świadczenie zapłatę wyższą od obowiązującej albo umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia świadczenia, do którego jest obowiązany,
podlega karze grzywny.

Art. 138a. § 1. Kto, zawierając umowę poza lokalem przedsiębiorstwa, nie okazuje konsumentowi dokumentu potwierdzającego wykonywanie działalności gospodarczej oraz dokumentu tożsamości, podlega karze grzywny.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto zawierając umowę w cudzym imieniu poza lokalem przedsiębiorstwa, nie okazuje ponadto dokumentu potwierdzającego swoje umocowanie.

Art. 138b. § 1. Kto, będąc zobowiązany na mocy orzeczenia sądu do zaniechania wykorzystywania lub do odwołania zalecenia stosowania ogólnych warunków umów albo wzoru umowy, nie stosuje się do tego obowiązku, zawierając w umowie niedozwolone postanowienia umowne, podlega karze grzywny.
§ 2. Jeżeli orzeczenie sądu, o którym mowa w § 1, dotyczy przedsiębiorcy niebędącego osobą fizyczną, odpowiedzialność przewidzianą w § 1 ponosi osoba kierująca przedsiębiorstwem lub osoba upoważniona do zawierania umów z konsumentami.

Art. 138c. § 1. Kto w zakresie działalności swojego przedsiębiorstwa zawiera z konsumentem umowę o kredyt konsumencki z rażącym naruszeniem wymagań dotyczących treści umowy albo z pominięciem obowiązku doręczenia jej dokumentu, podlega karze grzywny.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto w ofertach i reklamach dotyczących kredytu konsumenckiego zawierających jakiekolwiek dane dotyczące kosztu kredytu konsumenckiego, nie podaje rzeczywistej rocznej stopy oprocentowania.
§ 3. Kto przyjmuje od konsumenta weksel lub czek niezawierający klauzuli "nie na zlecenie" w celu spełnienia lub zabezpieczenia świadczenia wynikającego z umowy o kredyt konsumencki, podlega karze grzywny.
§ 4. Jeżeli przedsiębiorcą jest podmiot niebędący osobą fizyczną, odpowiedzialność przewidzianą w przepisach § 1-3 ponosi osoba kierująca przedsiębiorstwem lub osoba upoważniona do zawierania umów z konsumentami.

usługi

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -14 (24)
zarchiwizowany

#30246

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W miejscu gdzie mieszkam sporo jest ludności narodowości Tureckiej.
Jako że kultura ich inna, pewne zwyczaje tolerować należy.

Ale kiedy wchodzi do sklepu typu "Biedronka" kobieta w chuście i z gromadką dzieci robiących ogromne larmo, do tego przez 15 minut wybierająca z 10 skrzynek jedną główkę sałaty, obejrzane rzucając po prostu na skrzynki z innymi produktami, wybierając ostatecznie jedną, pozostawiając po sobie istny burdel, budzi się we mnie rasista.

Powiecie że ma prawo do wybierania produktu.
Owszem, ale nie niszczenia produktów które może chciał kupić ktoś inny.

Czemu obsługa nie reaguje?
Bo boi się procesu o rasizm, a do tego połowa załogi to wyznawcy islamu...

Gdzie Piekielność - ano w tym że podczas "wyborów" nie dopuści innych klientów do skrzynki wyzywając ich na cały sklep w niezrozumiały przeciętnemu europejczykowi języku.

Ot, co kraj to obyczaj.
Dlatego po warzywa chodzimy na targ :) Tam grzebać nie wolno.

Skomentuj (79) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 244 (278)
zarchiwizowany

#30242

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako że z racji pracy znam doskonale polskie prawo gwarancyjne bardzo często skrupulatnie tą wiedzę wykorzystuję robiąc rozmaite zakupy w Polsce.

- bo klient myśli że wszystko może zareklamować - tak wszystko :)

- pan nasz oszukuje, bo ta niższa cena była do wczoraj - płacę za przedmiot tyle ile widzę na metce i nie muszę czytać informacji drobnym druczkiem do kiedy jest ważna cena :)

- o 5 groszy się pan kłóci ! - nie o 5 groszy, ale o zasadę, no i o to że zostałem oszukany (przy okazji zakupu ponad 40 przedmiotów cena była nieprawidłowa przy 8 z nich - od 5 groszy, do 8 zł przy cenie 8,49zł )

- skoro pana zna prawo, to nie powinien go wykorzystywać do własnych celów - ten tekst lubię najbardziej, nawet nie wiem jak go skomentować :)

- nie mogę wezwać kierownika, bo jest zajęty - "poczekam" - nie i już - "to proszę z dyrektorem placówki" - nagle kierownik się znajduje tuż za szybą obok a z nim całą sprawę załatwia się przeważnie w kilka sekund

-"przepraszam, dlaczego cena na produkcie i na półce jest inna od ceny w kasie" - bo na kasie są nowe ceny - "to dlaczego cena na produkcie nie została zmieniona" - nie mamy takiego obowiązku - "oj, tu się Pani myli, czy dostanę zwrot różnicy na miejscu czy załatwimy to drogą urzędową?" - zawsze skutkuje :)

- "przepraszam bardzo, ale chyba nastąpiła pomyłka, ja takiego towaru nie kupowałem (w przypadku zakupów w małych sklepach)" - pan się nie zna, ja wiem co sprzedaję, klienci się nie znają, itd. itp.

- "w takim razie do widzenia" wychodząc bez zakupów. Czasem zdarza się, że sprzedawca ładnie przeprosi i poda właściwy towar.

-(trzymając w ręku artykuł XXX )"przepraszam gdzie jest artykuł "YYY" - tam proszę Pana - "dziękuję" - po czym biegnie za mną perswadując mi zakup takiego produktu, bo on nie nadaje się do stosowania z tym moim XXX - "dziękuję ale wiem co chcę kupić" - pan się nie zna, tak nie można, to się nie nadaje - "WTF???" - bo trzeba kupić inny, najlepiej tamten ZZZ droższy - "przepraszam ale wiem co kupuję, zajmuję się tym już kupę lat i prosiłem jedynie o wskazanie miejsca gdzie znajduje się produkt YYY a nie zbędne komentarze" - Yyyyyy - :)

- ja Panu tego nie mogę sprzedać bo Pan kupił produkt XXX, a ten YYY do tego nie pasuje - "tak wiem, ale potrzebuję obydwa" - nie sprzedam panu i już - "czy w takim razie mogę wnieść skargę na odmowę sprzedaży towaru dostępnego w sklepie?" - a niech pan bierze na własną odpowiedzialność.

- nie może pan kupić 20kg cukru, bo możemy sprzedawać jedynie po 5kg na osobę - "a czy wie Pani że to niezgodne z prawem - takie reglamentowanie towaru" - my mamy swoje przepisy! - w takim razie proszę 20 razy po 1kg na oddzielne paragony :)" - tak nie wolno - "proszę mi to udowodnić :)" - ja kierownika wezwę - "ależ bardzo proszę, nie będę musiał iść osobiście składać skargi do niego :)" - a czy mogę w takim razie na jeden paragon?

- "proszę 30 deko tej szynki, tylko proszę pokroić na grubsze plasterki" - po czym przynosi mi 38 deko pokrojone cieniej niż kartka papieru - "prosiłem o 30 deko grubiej krojone" - bierze Pan czy nie? - "Nie - do-widzenia"

Historyjek jest znacznie znacznie więcej. Kiedyś jeszcze trochę dopiszę.
Dodam jedynie w celu wyjaśnienia - pracowałem w serwisie elektronicznym i musiałem zapoznać się z prawem gwarancyjnym.
I jak to Określacie, nienawidzę reliktów PRL obsługujących klienta :)

sklepy

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 201 (303)
zarchiwizowany

#30234

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Od czego jest Rzecznika Praw Obywatelskich w Uni Europejskiej?
Jak się okazuje od niczego.

Skarga na niezgodną z prawem pracę wymiaru sprawiedliwości wniesiona do w/w zgodnie z obowiązującymi przepisami. Oczywiście po konsultacji z prawnikami.

Odpowiedź "urzędu": Sprawy przeciwko sądowi kierować do sądu w drodze postępowania cywilnego.

Paranoja normalnie.

Jedna ze stolic europejskich

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (35)
zarchiwizowany

#30232

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wszyscy wiedzą, że na drogach wewnętrznych nie obowiązują, żadne przepisy ani kultura.
Niemniej jednak blokowanie wejścia do klatki schodowej lub zastawienie wejścia do śmietnika zawsze powoduje spore kłopoty...

Miejsce: parking przed jednym z bloków spółdzielczych na drodze wewnętrznej w Sosnowcu.
Pewnego ciepłego tygodnia stało się, iż pewien z sąsiadów, pracujący w jednej z firm dającym pracownikom służbowe auta (przeważnie z numerami z całkiem innej części kraju) wyjechał na urlop, pozostawiając firmowe auto tak, że nie dało się wyjechać kubłami na śmieci.
Panowie śmieciarze mają za zadanie w takim przypadku zgłosić sytuację do centrali i podjąć jeszcze jedną próbę w tym samym dniu. Nawet jeśli będzie ona nieudana - odpuszczają.
Dwa dni później ponowny przyjazd a auto stoi jak stało. Panowie się nieco zdenerwowali bo śmieci zalegały już nie tylko wewnątrz boksu. Skargi do centrali wpływały liczne że śmieci nie zabrali.
Panowie postanowili coś poradzić, a że mali nie są to wypchnęli auto 15m dalej zostawiając je na środku drogi, po czym śmieci wywieźli ii odjechali.

Niby wszystko ładnie i fajnie.
Ale po południu jak to zwykle bywa ludzie wracający z pracy tym razem zastali zablokowaną drogę wspomnianym autem.
No cóż, przez pierwsze kilka godzin nikt się nie przejmował.
Wieczorem auto było już całe oblepione różnymi nalepkami, popisane sprayami i pisakami, do tego ktoś urwał lusterko i porysował dość mocno lakier.

Powiecie gdzie tu spiekalność ?

Nie zarzucam jej panom od śmieci, ani mieszkańcom, czy nawet użytkownikowi auta.

Piekielna jest w tym wypadku policja i właściciele auta.
Po kilku zgłoszeniach o porzuconym na środku przejazdu aucie przyjechali, spisali numery, poinformowali gapiów że nic nie mogą zrobić (droga wewnętrzna) i pojechali. Nie interesowało ich nawet aby powiadomić właściciela pojazdu, ba, nawet ustalić do jakiej firmy należy (jak się domyślacie nie miał naklejek).
Za to ostrzegli mieszkańców że za zniszczenie lub przesunięcie przez mieszkańców osiedla tego auta grozi spora kara. Ktoś zaproponował żeby spisali protokół a "my" sami je w ich obecności odsuniemy je 5m na wolne miejsc, które ktoś zaoferował się natychmiast zwolnić.
Nic z tego i już !

Komuś udało się ustalić czyje to auto i zadzwonić do firmy - odpowiedź z firmy - "Co nas to interesuje? To nie nasz problem. Auto jest ubezpieczone."


Tak więc zniszczony pojazd stał tam jeszcze 2 dni. W sumie od soboty do piątku.
W piątek w nocy zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach (ktoś wybił szybę i auto powędrowało jakieś 500m dalej na środek zarośniętej łąki.

Co na to sąsiad użytkownika auta? Po powrocie z urlopu nie przejął się zbytnio i poinformował policję o kradzieży auta. Ta nie raczyła powiedzieć o całej sytuacji, tylko szukała winnego wśród lokatorów mieszkających na najniższych piętrach. Sprawcy nie wykryto, auto się znalazło, sprawę umorzono.

Sąsiad już chyba tam nie pracuje bo samochodu więcej nikt nie widział.

Od tamtej pory podobne sytuacje się już kilkakrotnie powtarzały, jednak auto znikało z ulicy już po kilku minutach od odjechania panów w śmieciarce.
Panowie mają odrobinę rozrywki w pracy, czasem wysmarują szybę zawartością dziecięcej pieluszki, czy trącą kontenerem lusterko, zostawią tłuste i brudzące odpadki za wycieraczką odpadki.
Nikt nie ma in tego za złe :) No chyba że "pokrzywdzeni", a raczej ukarani :)

Co w sprawie zrobił właściciel terenu - spółdzielnia mieszkaniowa - oczywiście NIC.

Spore osiedle w Sosnowcu

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 88 (124)
zarchiwizowany

#29978

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Myślałem, że tylko Polskie sądy są "nienormalne"...
Dziś okazało się inaczej :)
Wracam w piątek wieczorem do domu po pracy - jest około 19.00, w skrzynce avizo na pocztę, z którego mogę odszyfrować kto jest nadawcą - sąd , wydział karny.
W porządku, odbiorę w poniedziałek po pracy. Przecież zwykle wezwania do sądu przychodzą miesiąc wcześniej.
Poniedziałek wychodzę z pracy wcześniej -około 17.00 i odbieram polecony z sądu.
Otwieram i nie wierzę własnym oczom. Wezwanie w roli świadka w sprawie takiej a takiej (oczywiście spodziewałem się tego wezwania). Wszystko ładnie, pięknie, gdyby nie to że wezwanie wystawione w czwartek 12.04, data wpłynięcia na pocztę to wtorek 17.04, pierwsze avizo zostawione w piątek 20.04 (przesyłki polecone idą troszkę dłużej, 3 dni to i tak szybko - czyli możliwość odbioru dopiero w kolejny dzień roboczy, czyli poniedziałek 23.04).
Data przesłuchania? Poniedziałek 23.04 godzina 10.00 !!!
Avizo ważne do 7.05.
Oczywiście w środku obszerna informacja o prawach, obowiązkach i karach....
Czy nie można było wezwania wysłać kilka dni wcześniej ???
Dzwonię do prawnika - zdziwiony tymi datami. Doradza mi udać się do sądu następnego dnia rano celem usprawiedliwienia nieobecności zanim wyślą mi karę.

Tak więc od rana wyprawa do sądu, rozmowa z miłą panią w sekretariacie i godzina oczekiwania na sędziego.
Wreszcie jest, młoda Sędzina. Wchodzę do gabinetu i grzecznie przedstawiam sprawę, po czym dowiaduję się w 2 zdaniach, że rozprawy nie było - nie stawił się oskarżony, kolejny termin za 3 tygodnie, wezwanie wyślą pocztą.
Taaa, ciekawe kiedy wyślą ?:)
Dla pewności proszę o podanie daty i godziny kolejnej rozprawy, bez problemu pani sędzina mi zapisuje na wezwaniu.
Na moje pytanie co w przypadku jak oskarżony znów się nie pojawi, w końcu to już 2 raz nie przyszedł, dostaję krótką odpowiedź: "bo on zmienił adres, ale już znamy nowy".

A człowiek przestraszony łazi po sądach jak idiota bojąc się kary za niestawienie, marnuje cenny czas pracy (prowadzę własną działalność i takie wędrówki bardzo mi pracę utrudniają) a "złoczyńcy" mają wszystko gdzieś...

Zastanawiam się tylko czy w Austrii takie rzeczy są normalne :)

ps.sprawa założona w maju ubiegłego roku, pierwsza rozprawa październik 2011, druga po 6 miesiącach.

Mam jedynie nadzieję,że Austriackie "sądy choć nierychliwe, to chociaż sprawiedliwe"

Wiedeń Austria Landesgericht

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 94 (120)