Profil użytkownika
wonka0 ♀
Zamieszcza historie od: | 5 września 2011 - 23:35 |
Ostatnio: | 17 lutego 2020 - 19:26 |
- Historii na głównej: 2 z 13
- Punktów za historie: 2918
- Komentarzy: 250
- Punktów za komentarze: 1451
Zamieszcza historie od: | 5 września 2011 - 23:35 |
Ostatnio: | 17 lutego 2020 - 19:26 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@marcelka: Mój były chłopak miał podobnie. Ojciec dyrektor jakiegoś działu w dużym zakładzie, matka nauczycielka nauczania początkowego. Chłopak po zawodówce jako spawacz. Zapisał się do technikum, ale nigdy go nie skończył. Raz pracował raz nie. Wolał nieciekawe towarzystwo (picie,kradzieże) Po rozstaniu z nim, wiem że siedział. Miał dobry dom, rodzice go kochali, miał wszystko czego tylko chciał. To ja byłam z tego gorszego domu, bo bieda. Ale to ja go zawsze ciągnęłam do pracy, do szkoły. Więc nie każdy z "dobrego" domu jest po studiach.
Moi teściowie znów są zawsze zbyt wcześnie. Zaproszenie na 17.00 a tu dzwonek o 16.15 ... W domu popłoch, bo my w trakcie sprzątania, po obiedzie jeszcze nie posprzątane... Bo wyjechali wcześniej, żeby wcześniej wrócić...
@aklorak: Po podaniu danych kasjerce, wyświetlają jej się dwa numery konta przypisane do mieszkańca. Jedno jest właśnie, do opłat podatku gruntownego a drugie do podatku od nieruchomości. Kasjerka nie wiedziała na jakie konto ma wpłacić opłatę i wybrała drugi numer konta. O tym dowiedziałam się dopiero jak od komornika, przyszłam do urzędu. Pokazałam dowód opłaty, był tam numer konta, ale nie miałam pojęcia że mam w urzędzie dwa numery. Więc nawet nie przyszło mi do głowy że coś jest nie tak, skoro opłaciłam to w ich kasie.
Ostatnio dostałam pismo od komornika. Dowiedziałam się u niego że, nie opłaciłam podatku od gruntu. Pokazałam opłacony odcinek, opłacony w kasie urzędu. Komornik zgłupiał, bo na ten sam odcinek miał ściągnąć opłatę. W urzędzie dowiedziałam się że, nie podałam kasjerce numeru konta na jaki ma wpłynąć opłata - to ja mam to wiedzieć, czy ona? I kasjerka wpłaciła na jakieś inne konto, a tego konta nie widzą w dziale podatków. Stąd komornik. Czasem czyjś błąd doprowadza nas do mini ataku serca :/
Leżałam dwa tygodnie w szpitalu, pobrań krwi miałam cztery. Ilość wkłuć? Jedynie 18. Jedna pielęgniarka próbowała 10 razy pobrać krew. Nawet palce mi nakłuwała, bo przerobiła nadgarstki,wierzch dłoni i zagięcia łokci. Rąk już nie czułam. Tak, mam problem z żyłami chowają się i są cienkie. Ale bez jaj :) Zawołali w końcu anestezjolog, wbiła wenflon i skończyło się nakłuwanie mnie z każdej strony. Po tych nakłuwaniach,skończyłam z siniakiem po pół ręki, siniak trzymał się prawie dwa tygodnie. W przychodni jakoś nie ma problemów żeby mi krew pobrać, a w szpitalu myślałam że pozagryzam.
Sama pracuję w Tesco i wiem o czym mówisz :) U nas jest to samo
@Kobalamina: ma mu nianię wynająć?
@Fressa: Pracuję w dużym markecie. I tak jak mówisz,czasem nie ma kiedy zmienić ceny. I ok,to nasza wina. Ale, są sytuacje że klient z premedytacją przestawi produkt pod tańszą cenę. Nie istotne dla mojej sieci jest to że np płyn do mycia naczyń za 10zł stoi pod ceną proszku do prania za 5zł. Klient zobaczył to pod ceną 5zł i mam mu w takiej cenie sprzedać. To jest chore. Staram się czasem tłumaczyć klientowi, że to nie jest cena tego produktu. Ale jak mój kierownik przyznaje klientowi rację,to mi wszystko opada. Bo to potem ja dostaję burę za to, że ktoś z klientów ten płyn za 10zł odłożył na półkę z proszkiem do prania i trzeba wypłacić różnicę.
@Jorn: Fajnie, że Wam sprzedawczyni wyjaśniła jakie są u nich rozmiary. Ja też wolę wiedzieć, czy coś znajdę w sklepie dla siebie, czy nie. Ale czasem, tak jak ja - kupujemy nie dla siebie. Nie pytałam o rozmiar bluzki a o cenę.
@Drago: O tak,też uwielbiam zgadywankę rozmiarów. Kiedyś kupując spodnie,poprosiłam pracownicę o rozmiar większe (swoją drogą,ta sama sieć a o dziwo rozmiary różne), to powiedziała mi "aż taaaakiej rozmiarówki nie mamy" Poczułam się jak wieloryb :/
Weszłam do ciucholandu,bo spodobała mi się bluzka na wystawie. Pomyślałam że byłaby idealna dla mojej siostry. Pytam sprzedawczynię o cenę bluzki, a w odpowiedzi słyszę "na panią będzie za mała" Zapytałam czy ktoś ją pytał o zdanie i że już nie chcę jej kupić.
Brzmi jak Rafalala czy jak jej tam
Ta kobieta nie istnieje, tak samo jak postacie z tej historii. Ani w jedno słowo i przecinek nie wierzę. Serio uważacie że to są przeżycia prawdziwej osoby, która najpierw to spisała, i pozwala to komuś obcemu wrzucać? No błagam Was!
@tycjana12: Przede wszystkim, gdyby nie net moglibyście się nie spotkać. Tak jak ja z moim mężem. Zupełnie inne miasto, nie bywaliśmy w tych samych miejscach, nie było żadnych szans żebyśmy się spotkali. Dziewięć lat związku, z czego pięć po ślubie.
@Fomalhaut: Ok,przekażę mężowi że znaleźliśmy się w burdelu.
Jak miałam siedem lat, w Wigilię zaczął mnie boleć brzuch. Rodzice wezwali pogotowie,bo i ból brzucha,gorączka itp Lekarz z pogotowia powiedział "przeżarła się,to i brzuch boli." Rodzice tłumaczyli że nic nie jadłam,lekarz powiedział że przejdzie ból i tyle. Na drugi dzień zabrali mnie do lekarza,ten pomacał brzuch zignorował że przy badaniu wyłam. Diagnoza : jajniki Inny lekarz stwierdził że to coś jeszcze innego. Dopiero jakiś młody lekarz po badaniu powiedział że wyrostek i natychmiast na stół. Po operacji,lekarz powiedział że mało brakło żeby wyrostek pękł. Jak się już wybudziłam,rodzice pojechali do domu po rzeczy dla mnie,bo prosto od lekarza wjechałam na sale operacyjną,więc nie byli przygotowani na szpital. Pamiętam że chciało mi się pić,salowa roznosiła chyba kolację,powiedziałam jej że chce się napić. Nie sprawdziła czy mam swój kubek w szafce,tylko wypłukała mydelniczkę leżącą na umywalce i tam nalała mi herbaty. Taka byłam spragniona że wypiłam tą herbatę. Tata jak o tym usłyszał,zrobił jazdę na pół oddziału.
@Tsukushi: Wydaje mi się że to nie są krzyki dla zwrócenia na siebie uwagi :) Ja się już nie boje pająków jak osiem lat temu, co nie znaczy że chętnie spędziłabym czas z pająkiem zamkniętym w terrarium. Nie. Po prostu nie. Ja rozumiem ludzi którzy boją się psów. Jeśli ktoś taki przychodzi do mnie, zamykam psa w drugim pokoju i nie burze się "bo Zdzisia stawia mi warunki,nim do mnie wejdzie" Boisz się? Ok,nie ma problemu, zamykam psa.
@Tsukushi: nie każdy lęk prowadzi do nerwicy. Można po prostu brzydzić się widokiem pająka, muchy itp
Nie rozumiem takich dowcipnisiów. Sama mam lęk przed pająkami. Znajomy raz zrobił mi "dowcip" z pająkiem. Dał mi ozdobne pudełko i powiedział że ma dla mnie prezent. Zdążyłam je lekko uchylić, jak zobaczyłam dwie nóżki... Narobiłam wrzasku, jednym skokiem byłam na szczycie narożnika, moja mama wpadła do pokoju bo myślała że mnie mordują. Znajomy pająka zabrał przy ochrzanie z mojej strony i moich rodziców. Kiedy rodzice z łazienki słyszeli "mamo!" "tato!" to wiedzieli że stoję na wannie a na podłodze jest pająk. Wszyscy wiedzą że się pająków boję, już nie tak jak kilka lat temu, ale nigdy mnie nikt nie wyśmiewał, nie zmuszał do ich oglądania, nie rzucał mnie nimi itp Mój mąż nawet mi nie mówi kiedy jakiegoś pająka u nas w domu utylizuje, bo po co mam się denerwować niepotrzebnie? Na wakacjach nad morzem, nawet mi nie mówił że jakiś jest w zasięgu wzroku,tylko go zabierał żebym nie widziała. Na działce u teściów nim wejdę do ubikacji, mąż, teść,lub szwagier idą najpierw sprawdzić czy nie ma potworów. Jeśli są pozbywają się ich bez słowa. Moja mama moi się ciem, więc też jak jakąś widzę to ją "zapraszam" na zewnątrz. Więc naprawdę nie rozumiem ludzi którzy mają ubaw z czyjegoś strachu
Zgłoście to na policję. Mój pies też został zaatakowany przez amstaffa,właścicielka psa uciekła kiedy jej pies zaatakował mojego. Całe szczęście, że dwie obce mi dziewczyny pomogły mi uwolnić mojego psa. Zadzwoniłam na policję,przyjechali amstaffa zabrali do schroniska. Mój labek trafił do weterynarza. Amstaffa nie miał chipa,ani żadnej adresówki,więc czekaliśmy aż właściciele sie zgłoszą po psa do schroniska. Kiedy się po psa zgłosili,zostali wezwani do dzielnicowego i sprawa poszła do sądu. Dostali jakąś grzywnę i musieli mizwrócić koszta leczenia psa. Teraz chodzą z psem w kolczatce i na krótkiej smyczy. Z duszą na ramieniu mijam tych ludzi w parku.
@Kamisha: niestety się nie udało :)
Do nas przyszło cv chłopaka który miał mejla "lowcacipek69@cośtam"
Gliwice?
Nie dość że tyn czorny pomordował ludzi, wpierniczył kurę, to właścicielka nie chce płacić. No co za kraj? ;)
Mnie wyrostek zaatakował w wigilię, jak miałam siedem lat. Rodzice wezwali pogotowie,bo nie jadłam nie piłam,gorączka itp Lekarz z pogotowia powiedział "córka się przeżarła i dlatego ją brzuch boli" ,lekarz na pogotowiu podejrzewał zapalenie jajników, jakiś inny coś z nerkami, ja na widok lekarza zaczynałam wyć, bo każdy gniótł mój brzuch. Dopiero lekarz chyba w przychodni(nie pamiętam) powiedział że wyrostek. Tego samego dnia miałam operację. Ponoć kilka godzin później wyrostek by się rozlał.