Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

zolwik03

Zamieszcza historie od: 6 kwietnia 2011 - 19:32
Ostatnio: 3 lipca 2022 - 5:50
O sobie:

W wyniku dedukcji dochodzę do konkluzji, że Twoje indokryzmy wobec mojej aparycji są wręcz efeberyczne.

  • Historii na głównej: 5 z 18
  • Punktów za historie: 2542
  • Komentarzy: 111
  • Punktów za komentarze: 682
 
zarchiwizowany

#82035

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Bardzo proszę o radę! Mam nadzieję, że z Waszą pomocą uda się coś zrobić. Uprzedzam, będzie długo.

Sprawa dotyczy pomarańczowej sieci komórkowej. Postaram się jak najlepiej przedstawić całą sytuację.

Kończyła mi się umowa na telefon komórkowy. Umowa jest na moją mamę (bo zniżki) więc aby cokolwiek zrobić musiałem jechać do mamy 80 km i z nią pojechać do salonu (nie wiem czemu nie pomyślałem o przedłużeniu umowy przez internet).
W salonie facet wszystko przygotował ale mówił, że on ten abonament musi mi przedłużyć wraz z dodatkowym internetem 10 GB za 9,99. Pytałem się go kilka razy czy ten internet musi być, bo on mi w ogóle nie jest potrzebny, i tak go nie wykorzystam. On MUSI mi sprzedać razem z tym internetem, inaczej się nie da. Nie chciało mi się drugi raz już tutaj jechać je kilometrów więc zgodziłem się (wiem, błąd) i podpisałem co dał. Ale cały czas mi coś nie grało, bo jak przeglądałem oferty na stronie to nie było mowy o żadnym dodatkowym internecie. W domu przeczytałem wszystkie papiery. On to w salonie rozrysowywał jako dodatkowy internet w telefonie (że razem) a się okazało, że to całkiem inna karta, osoba umowa. Wracając zajechałem do salonu u siebie i tam mi potwierdzili, że żadnego osobnego internetu mobilnego nie trzeba brać. Czyli koleś zrobił mnie w...
Następnego dnia pojechałem znowu do tego salonu. Chciałem to załatwić po dobroci. Facet mi mówił, że on tłumaczył, że on musiał mi sprzedać to razem z tym internetem. Powiedział "polecenie szefa, możemy oferty dawać tylko z tym internetem", bo to partner, nie firmowy salon. Spytałem się czy mogę złożyć reklamację. Tak, mogę, on to dzisiaj jeszcze napisze i wyślę. Super. Myślałem, że się uda.
W aplikacji mobilnej w zakładce "zgłoszenia" widziałem jedno zgłoszenie z tamtego dnia więc myślałem, że to ta reklamacja. Więc czekam. Czekałem miesiąc i nic. Zadzwoniłem na infolinię a tam Pani mówi mi, że żadnej reklamacji nie ma. To co brałem za reklamację w aplikacji to było co innego. Kurrrrr. Poprosiłem Panią żeby mi zgłosiła tę reklamację. Zgłosiła. Po prawie tygodniu przyszła odpowiedź. Oni kontaktował istotę z tamtym salonem, pracownik mi tłumaczył, że oferta dotyczy internetu mobilnego, wszystko przebiegło zgodnie z regulaminem, oni nie mają podstaw do reklamacji. Nie można odstąpić od umowy podpisanej w salonie. Odnośnie tego, że pracownik nie złożył reklamacji, mimo że powiedział że to zrobi, napisali "wg wyjaśnień doradcy zostałem poinformowany o możliwości złożenia reklamacji, nie o jej przyjęciu".

Tak wygląda sytuacja. Chciałbym poprostu pozbyć się tego internetu mobilnego, który mi w ogóle nie jest potrzebny. Macie może jakieś pomysły co mógłbym jeszcze zrobić? Czy da się to odkręcić? Z góry dziękuję za każdą pomoc.

Salon

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (26)
zarchiwizowany

#33255

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To nie jest piekielna historia, tylko prośba do Was. Jestem młody i nie znam się na tych rzeczach, a naczytałem się już tu tyle piekielnych historii o oszustach, że jestem chyba przewrażliwiony.

Dzisiaj zadzwonił do mnie przedstawiciel Orange z pytaniem, czy przedłużam umowę na internet, bo niedługo mi się kończy, a jeśli przedłużę to będę miał zniżkę. Niby wszystko się zgadza.
Przedstawił ofertę, zaproponował 2 MB/s za niższą cenę (a miałem do tej pory 1 MB/s) i, co mnie zdziwiło:

powiedział, że przedłużenie umowy będzie na początek dalej na 1 MB/s,a potem oni to zmienią, bo tak jest skonstruowana ich umowa.

Mają przysłać kuriera z umową. Jutro ma zadzwonić jeszcze raz, bo muszę pogadać z rodzicami i wtedy wypytam się o szczegóły.

Może już mam świra, ale naczytałem się o umowach z bardzo podobną nazwą do znanej firmy, albo innym logiem, więc wolę się upewnić i doradzić.

Co Wy o tym sądzicie?

Dom

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -19 (27)
zarchiwizowany

#26360

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na lekcji biologii, podczas zamieszania wywołanego oddawaniem sprawdzianów, "kolega" z klasy zaszedł mnie od tyłu i przypalił włosy zapalniczką. Trwało to ułamek sekundy, ale przez jakiś czas miałem świetną, jasną spaleniznę na włosach. O smrodzie chyba nie muszę wspominać.

szkoła

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (22)
zarchiwizowany

#26321

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniała mi się taka historia sprzed roku:

Mając 16 lat trafiłem do szpitala z zapaleniem płuc. Zdarza się. Po kilku dniach do mojej sali trafił 11-letni chłopiec. Zdarza się. Jego mama była cały czas przy nim. No ok, w porządku. Zdziwiło mnie dopiero to, że był późny wieczór, a jego mama dalej była przy nim. Gdy już nastała późna pora, kobieta położyła się z nim na łóżku i spała razem z nim. Strzeliłem klasycznego facepalma. Strzeliłem podwójnego facepalma, gdy rano jego mama musiała gdzieś pojechać, to jego ojciec musiał koniecznie przyjechać pod jej nieobecność i być przy nim. Kobieta nie odstępowała synusia na krok. Moja mama też się bardzo zdziwiła zaistniałą sytuacją. A gdy pani doktor przyszła później na obchód, rzekła do matki chłopca:

- Pani tu chyba nie była na noc?
- No byłam.
- Jak to? Spała pani tutaj?
- No tak...
- No wie pani co, taki duży chłopiec i jeszcze śpi z mamą? Niech pani pojedzie do domu, przecież nic tu jemu się nie stanie. Musi sobie chłopak sam radzić.
Po tych słowach chłopak się popłakał. Jego matka milczała a doktor po zbadaniu nas wyszła. Nie wiem czy coś się działo później, bo tego samego dnia wypisali mnie.

Wiem, że dziecko potrzebuje opieki i w ogóle, ale bez przesady. Nie chcę wyjść na jakiegoś mądralę, bo nie o to chodzi. Razem z nami na sali leżał 9-letni chłopak, którego rodzice odwiedzali tylko raz dziennie i nie przeszkadzało mu to. Moim zdaniem mamuśka była bardzo piekielna, bo przez jej zachowanie synalek nie będzie mógł sobie poradzić w życiu.

Szpital

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 29 (161)
zarchiwizowany

#22326

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie będzie to jakaś konkretna historia, tylko ogólnie o zwierzętach na wsi.

Mieszkam w małej wsi od kilku lat. Bardzo lubię zwierzęta i serce mi ściska, gdy widzę jak tutaj traktują swoje "pupile". Prawda jest taka, że pies jest trzymany tylko po to, by ładnie wyglądał i szczekał.

Cały czas widzę psy pozamykane albo w małych klatkach albo na bardzo krótkich łańcuchach, a znacznej większości w ogóle nie widziałem na luzie.
Ludzie na wsi w ogóle nie przejmują się ich losem, dają jakieś resztki z obiadu, wodę zmieniają raz na tydzień.

Niestety na moim podwórku wcale nie jest lepiej. Mamy dwa psy i one dostają resztki z obiadu i są cały czas na łańcuchu, przywiązane daleko, z tyłu podwórka. Gdyby nie ja, to one nie miałyby czystej wody. Codziennie po szkole puszczam je też z łańcuchów i biegają sobie do wieczora albo do rana.
Jak widać nie tylko mieszkańcy wsi są nieczuli, bo moich rodziców też nie obchodzi ich los, a na wsi mieszkamy dopiero od kilku lat.

Ale najbardziej wkurzyła mnie sytuacja, gdy ojciec kupił sobie "rasowego owczarka niemieckiego". Od dawna o takim marzył, w dzieciństwie takiego miał, więc szukał go, szukał, aż w końcu znalazł. Gdy go nabył, od razu sprawdzał i pytał się co powinien jeść, jak należycie dbać o niego, jak karmić. Teraz co kilka dni gotuje pełen gar kaszy i galarety dla owczarka, obowiązkowo przynajmniej co dwa dni wychodzi na spacerek z pieskiem. Prawie 24/h na dworze. Jeździ do weterynarza, szczotkuje.
A ten pies niby rasowy, a jest głupszy od tych kundelków.
A tamte pieski dalej dostają resztki z obiadu. I rodziców nie obchodzi to, że te psy mają chore zęby, że nie mają ocieplonych bud, że mają brudną wodę, że nie można im dawać ludzkiego jedzenia.

Przed tą zimą powiedziałem to ojca, żeby może ocieplił im budy, bo przecież zimno im będzie. Tata na to:
- Daj spokój, nic im się nie stanie.

I psy leżą i śpią na gołych dechach...

Gdybym tylko mógł, to bym kupował im karmy, ocieplił budę...
Tylko co ja mogę? Nie mam tyle kasy, żebym kupował karmy, nie umiem ocieplić budy. Niestety, gdybym był na miejscu taty to inaczej wyglądałoby życie naszych zwierząt.

I tak wygląda sytuacja w większości domach na wsi, gdzie są zwierzęta. Mam kolegę, u którego całą rodzina dba o psa, tylko, że takich ludzi jest bardzo mało. Niestety

Wioski

Skomentuj (50) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 29 (249)
zarchiwizowany

#20619

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzisiaj chciałem Was zapoznać z moimi nauczycielami. Uczęszczam do technikum. Większość nauczycieli jest w porządku,jednak zdarza się kilka rodzynków.

Nr 1 - nauczyciel od programowania

Jako, że jestem na profilu informatycznym, mam taki przedmiot jak programowanie strukturalne. Przedmiot nawet ciekawy, tylko nic z niego nie rozumiem. Belfer chyba też nie. Każda lekcja wygląda mniej więcej tak: przedstawia teoretycznie zagadnienie nowego tematu (który czyta z jakiejś książki, bełkot całkowicie niezrozumiały), później każe nam spróbować samemu zrobić program (ciekawe jak?). Po 10 minutach (nikt nie zrobił) tłumaczy jak wykonać. Pyta się czy rozumiemy. Ja nie. I nie - nie jestem tępy. Nit tego nie ogarnia.
Dodam, że w zeszłym roku miałem z nim systemy operacyjne i dostałem ocenę 2. W tym roku mam ten przedmiot z innym nauczycielem i będę miał 4.

Nr 2 -nauczycielka od biologii i chemii

Heh, to dopiero przypadek. Przez pierwsze lekcje z nami opowiadała nam o - UWAGA - swoim życiu erotycznym! Naprawdę. Mówiła na przykład, że ona ze swoim chłopakiem nie stosują antykoncepcji, że nie lubi połykać, że jej chłopak kończył na jej twarzy... nie zaczynała takiej rozmowy, tylko wychodziło to z czegoś innego, np: był temat o białkach i ona powiedziała:
- A wiecie, że najwięcej białka w ciele człowieka jest w spermie? A ja...
I tak się zaczynało. Dodatkowo kilku błaznów klasowych podpuszczało ją.
Większość była zniesmaczona, błazny się śmiały. Dodam, że ma 20 kilka lat. Ktoś to w końcu chyba zgłosił, bo po miesiącu zaprzestała swoich monologów.
Druga jej piekielność to to, że wydaje się wiedzieć z biologii mniej więcej tyle, co my. Wszystkie definicje czyta albo z książki, albo z wikipedii. Podaje nam hasła i słowa, których nie możemy nawet wymówić, a ona pewnie nawet nie zna jego znaczenia.
Kolejna piekielność objawia się tym, że strasznie chaotycznie prowadzi lekcje. Bardzo szybko mówi. Jak zapisze jakiś wzór na tablicy, to zanim skapniemy się o co chodzi, to ona już to zmazała i pisze kolejny. Rany...

Nr 3 - nauczycielka od niemieckiego

No i tu jest zwycięzca! Przy niej niczego nie można się nauczyć. Większość lekcji wygląda podobnie: daje nam do przetłumaczenia 10-20 zdań na całą lekcje, a sama przez ten czas pisze SMS-y albo coś robi przy komputerze. Gdy mieliśmy całkiem nowy czas Perfekt, to ona kazała nam napisać zdania w tym czasie. Co z tego, że dla nas to było nowość. Gdy potem zapowiedziała sprawdzian to koleżanka spytała się, czy będzie na nim czas Perfekt. Odpowiedź nauczycielki:
- To my w ogóle mieliśmy ten czas?

No cóż...

Moja szkoła

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 63 (147)
zarchiwizowany

#19079

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia użytkownika kabum o koszmarnym dziadku przypomniała mi mojego dziadka. Nie jest aż tak piekielny, ale…

Mój kochany Dziadzio – ma prawie 90 lat na karku, jest miły, zawsze, jak jest okazja, to wrzuci parę groszy do portfela, służy dobrą radą – niby wszystko ok, prawda?

Jednak nie dajcie się zwieść pozorom – Dziadzio równie dobrze potrafi być bardziej piekielny od samego Czarta i jest mistrzem w psuciu dobrego humoru.

1) Dziadek jest bardzo religijny. Wcześniej chodził co tydzień do kościółka, modlił się, jednak ma już swoje lata i od dłuższego czasu słucha mszy w radiu. Lekko irytujące jest to, że jak ktoś z rodziny nie pójdzie na mszę, to od razu się denerwuje i krzyczy, że trzeba chodzić do kościoła! Jak się nie chodzi to grzech itp. Jednak to nie jest aż tak uciążliwe. Wystarczy zamknąć się w pokoju i włączyć muzykę, żeby go nie słyszeć. Co jest w tym piekielnego? To, że kiedy jest ładna pogoda, Dziadzio zakłada swoją marynareczkę, bierze laskę w dłoń i idzie na spacer do lasu nawet na 8 godzin! A do kościoła nie ma siły chodzić…
Kilka dni temu, kiedy mama źle się czuła i nie poszła na mszę, Dziadzio znowu się przyczepił. Mama w końcu się zdenerwowała i powiedziała, że sam nie chodzi do kościoła. Dziadek się naburmuszył i odparł, że on słucha w radiu, tam wszystko mówią, poczym szybko uciekł do swojego pokoju.

2) W kuchni mamy piec na drewno i kuchenkę gazową. Z kuchenki korzystamy częściej. Lekko uciążliwe jest, kiedy wieczorem, gdy w piecu już się nie pali, Dziadzio przychodzi do mamy i każe coś podgrzać/ugotować. Nie byłoby z tym problemu, gdyby Dziadek korzystał z kuchenki – o nie! – On gazu nie uznaje (jakieś uprzedzenia z wojny?) i każe rozpalać w piecu. Wiele razy próbowaliśmy przekonać go, żeby piec zlikwidować, że teraz wszyscy korzystają z kuchenki, ale Dziadzio niezmiennie odpowiada tym samym zdaniem:
- Gaz kosztuje, jest drogi, a drzewo mam za darmo.
No tak. Dziadzio chodzi do pobliskiego parku i stamtąd przynosi drzewo. Śmieszne jest to, że mój ojciec kilka dni temu kupił 4 przyczepy drzewa i zapłacił ponad tysiąc złotych. Drzewo nic nie kosztuje, gaz jest drogi…

3) Są takie dni w życiu Dziadka, kiedy coś mu leży na sercu i musi to zalać. Pomijając fakt, że Dziadzio miał już kilka zawałów i bierze leki, w związku z tym nie powinien pić alkoholu, to staruszek staje się wtedy jeszcze bardziej piekielny. (nawiasem mówiąc, Dziadek potrafi wypić nawet litr dziennie! Ten to ma zdrowie!) Wracając do tematu – Gdy wypije trochę tego nektaru bogów (czytaj: Żubrówka/Żołądkowa), to staje się nie do wytrzymania. Wspomina wszystko i wszystkich, siedzi w swoim pokoju i godzinami gada sam do siebie, ale tak głośno, żebyśmy go doskonale słyszeli. Ostatnio wypił chyba za dużo, bo wywalił się na podłogę, czemu towarzyszył głośny huk. Gdy wszedłem do jego pokoju, zobaczyć czy nic Mu się nie stało, ten leżał koło stołu i gdy mnie zobaczył, kazał mi żebym Go podniósł. Mam 162 cm wzrostu i za nic w świecie nie podniósłbym Go, więc próbowałem Mu to uświadomić, jednak ten dalej swoje. W końcu zdenerwowany wyszedłem. Ostatecznie, po wielu krzykach Dziadzi, musieliśmy zadzwonić po mojego brata, który mieszka kilka kilometrów od nas, żeby przyjechał i podniósł Go. Potem przez kilka dni kochany Dziadziuś przeklinał mnie, że ze mnie żaden wnuk, bo mu nie pomogłem i że u niego jestem przekreślony. No cóż…

Kochany Dziadek

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -12 (30)
zarchiwizowany

#18974

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pewnego razu do mojej babci przyjechała jej siostra z mężem. Kilkanaście lat się nie widziały, więc ciotka została na tydzień. Wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdyby nie ich "oszczędność". Piszę w cudzysłowie, bo mi to bardziej podpadało pod łagodną odmianę choroby psychicznej. Oto najbardziej dziwne sytuacje z nimi:

1) Ciotka skorzystała z toalety. Wychodzi i pyta się męża:
- Jurek, chcesz skorzystać, czy mam spuścić wodę?

2) Jak jedno się kąpało, to drugie wchodziło do tej samej wody!

3)Gdy robiłem sobie kanapki, krytykowała mnie za to, że smaruję za dużo masła i marnuję je. To samo z cukrem i itp.

To są te najbardziej piekielne sytuacje. Może było więcej, ale ta wizyta była kilka lat temu i niezbyt szczegółowo ją pamiętam. Sądząc po tym, jak zachowywali się w gościach, to aż strach pomysleś co robili w swoim domu!

Piekielne wujowstwo

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (32)
zarchiwizowany

#18080

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W tej historii piekielni są moi rodzice, szczególnie mój ojciec.

Jakiś czas temu wracając z wizyty u lekarza moja rodzicielka zaproponowała małe zakupy, bo w lodówce prawie jedzenia nie było. Mój tata wysadził nas przed Lidlem i powiedział, że za kilka minut do nas dołączy, bo ma jakąś sprawę do załatwienia.
My weszliśmy do sklepu, wzięliśmy koszyk i zaczęliśmy ładować zakupy. Mama powiedziała, że musimy zaczekać na tatę, bo on ma pieniądze, więc po zabraniu wszystkich potrzebnych produktów stanęliśmy sobie z boku. Postaliśmy sobie nie więcej niż pięć minut, a ojciec dołączył do nas. Wspólnie udajemy się do kasy, miła kasjerka nabija zakupy, wyskakuje cena nieco ponad 40 zł.
I teraz właściwa akcja: Moi rodzice stoją chwilę, patrzą to na siebie, to na zakupy, w końcu moja rodzicielka nie wytrzymała:

- No daj pieniądze. - powiedziała do ojca.
- JA?! Przecież ja nie mam pieniędzy. Myślałem, że ty masz!- zdenerwował się tato.
- Przecież ty miałeś wziąć portfel.
A, że mój ojciec jest bardzo nerwowym człowiekiem i w dodatku nie lubi tego typu sytuacji, rzekł tylko krótkie:
- Chyba cię poj***ło. - po czym wyszedł ze sklepu.

Ja nie zamierzałem zostawić mamy w potrzebie. Byliśmy zmuszeni przeprosić panią kasjerkę i wycofać się z całego zakupu. I tak oto przez zwykłe nieporozumienie pracownicy sklepu musieli zamknąć kasę, przeliczyć pieniądze i odstawić produkty w powrotem na półki.
Jednak lepiej przed wyjazdem dogadać się, kto ma wziąć pieniądze.

Lidl

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (32)
zarchiwizowany

#13169

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia ta wydarzyła się w poprzednim roku szkolnym. Po szkole poszedłem na stację PKS i czekałem na autobus do domu. W środku był tylko jakiś chłopak słuchający muzyki i matka z kilkuletnią córką. Usiadłem sobie i grałem na komórce. Po jakimś czasie przyszła grupka wstawionych, 16-18 letnich dziewczyn. I nie był tylko po "kilku piwach", tylko widać było po nich, że porządnie wypiły. Usiadły na ławce i zaczęły głośno gadać, a co drugie słowo to był wulgaryzm. Ja sam prawie nie przeklinam, czasem mi się zdarzy, ale od tego aż mi uszy więdły! Nawet w raperskich kawałkach, których słucham nie ma tylu wulgaryzmów. Po dziesięciu minutach oburzona matka z dzieckiem wyszły, a jedna z dziewczyn powiedziała za nią:

- Dobra, dobra, przepraszamy!

I zaczęły się śmiać, po czym znowu zaczęły swoją gadkę. Ja jestem w ich wieku, ale bałem się im chociaż zwrócić uwagę, ponieważ jestem mizernej postury (152 cm), i by mnie jeszcze wyzywały, albo pobiły.

Znam wiele osób, które lubią przeklinać, ale na prawdę jeszcze nigdy nie słyszałem czegoś takiego, nawet wśród chłopaków. Pomijając już to, że pijane przyszły na poczekalnię PKS...

Poczekalnia na PKS

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -12 (34)