Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Bryanka

Zamieszcza historie od: 18 maja 2011 - 15:50
Ostatnio: 22 kwietnia 2024 - 14:53
O sobie:

Siedzę w UK. Trenuję konie i ludzi..

  • Historii na głównej: 35 z 53
  • Punktów za historie: 12619
  • Komentarzy: 4882
  • Punktów za komentarze: 42060
 
zarchiwizowany

#14897

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dużo ostatnio widzę historii o piekielnych nauczycielach, więc dorzucę swoją...

W czasie mojej nauki w drugiej klasie gimnazjum kuratorium stwierdziło nagle, że dziewczęta powinny mieć jednak panią, a nie pana od WF. Ot, niby łatwiej się dogadać w sprawach "kobiecych", itp. Chcąc nie chcąc dyrektorka zatrudniła panią wuefistkę, a pana oddelegowała tylko do chłopców.

Myślicie, że było fajnie, bo "kobieta, kobietę zrozumie"? A guzik! Paniusia z miejsca wyznaczyła "zasady zajęć" np:

- nie ma czegoś takiego jak zwolnienie z powodu "niedysponowania", menstruacja ma być potwierdzona zwolnieniem od ginekologa (śmiechu warte w przypadku dziewczyn 14-letnich z nieregularną miesiączką)
- nie ma czegoś takiego jak zwolnienie pisane przez rodzica, musi być pieczątka lekarza specjalisty.
- nie wypuści 5 minut przed dzwonkiem żeby uczennice zdążyły się umyć przed kolejną lekcją, bo ona musi zajęcia dokończyć i nic poza tym nie jest ważne.
- wszelkie urazy/skręcenia/stłuczenia "nabyte" podczas zajęć były kwitowane prostym "przestań się pieścić i ćwicz!"
- nie ma czegoś takiego jak zwolnienie lekarskie na czas dłuższy niż tydzień (ja miałam roczne z powodu kontuzji i miałam konkretne nieprzyjemności z tego tytułu)

Dodatkowo zajęcia prowadzone były w taki sposób, że babce brakowało tylko szpicruty i niemieckiego munduru.

Były sytuacje, że dziewczyny z silnymi bólami brzucha musiały ćwiczyć, bo nie miały zwolnień. W końcu jedna zemdlała i do pani dyrektor poszła delegacja z prośbą o przywrócenie pana od WF-u. Zresztą pan od wf-u wielokrotnie próbował hamować zapędy swojej nadgorliwej koleżanki.

Koniec końców pani wuefistka została zwolniona. I powiedzcie mi skąd się bierze u nauczycieli taka zawziętość?

gimnazjum

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 233 (283)
zarchiwizowany

#11615

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z dzisiaj, gwoli wstępu zwykle trafiałam na wredne babcie autobusowe, o takich też zwykle czytałam. Kilka godzin temu doświadczyłam historii jak dla mnie niezwykłej...

Wracałam akurat z centrum stolicy tramwajem na moje zadupie. W między czasie koło metra załadowałam kartę miejską. Na kartę załadowany mam bilet 2-strefowy studencki (nie ładuję biletu na legitymację). Zazwyczaj mam legitymację przy sobie, tak jak inne dokumenty.

Tak sobie jechałam, w między czasie do tramwaju weszła starsza pani, więc wstałam z zamiarem ustąpienia jej miejsca. Staruszka podziękowała, nie skorzystała. Możliwe, że byłby to koniec historii, ALE na kolejnym przystanku wsiadły kanary. Pokazuję grzecznie kartę miejską i zaczynam szukać legitymacji. Niestety nie mogę znaleźć i zaczynam się denerwować, bo myślałam, że zgubiłam. Unoszę na kanara błagalne oczy w stylu kota ze Shreka, ale niestety pan beznamiętnie odparł:

- No to będzie mandacik, wysiadamy....

I tyle zdążył powiedzieć, gdyż do akcji wkroczyła wspomniana starsza pani:

- Zostaw tą dziewczynę w spokoju Ty...........$&#*%&#

Puściła mu zdrową wiązankę łącznie z komentarzem na temat rodziny owego pana i jego orientacji seksualnej. Facet otworzył usta ze zdumienia i po prostu wysiadł na następnym przystanku.

Moja mina również musiała być bezcenna, w każdym razie babcia opuściła tramwaj koło bazarku machając mi wesoło ręką na pożegnanie.

W dalszym ciągu mam wrażenie, że to był sen o.O

tramwaje warszawskie

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 296 (338)
zarchiwizowany

#11154

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Opowieść userki pasia251 przypomniała mi moje przejścia ze Świadkami Jehowy. Niestety niedaleko miejsca gdzie mieszkam owi wyznawcy mają zbór (kościół? nie wiem jak to się nazywa). Oczywiście niemal co weekend nie dają ludziom żyć.

Pewnego pięknego dnia, gdy po raz kolejny odebrałam domofon i usłyszałam:

- Dzień Dobry Pani, chciałbym się spytać czym dla pani jest Pismo Święte...

Przerwałam facetowi i wypaliłam:

- Nie wiem, nie czytałam, poczekam aż sfilmują!

Faceta przytkało. Odzywka genialna i grzeczna nie była, ale przynajmniej od tamtego czasu omijają nasz dom szerokim łukiem.

św. Jehowy

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 197 (273)
zarchiwizowany

#10630

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia, która przydarzyła się mojej mamie w sklepie muzyczno-książkowym na E. Mama pojechała kupić jakiś tam prezent dla koleżanki. Chodziła, wybierała, aż nagle od strony kas dało się słyszeć głośny krzyk:

- NIECH MNIE PANI NATYCHMIAST ZOSTAWI!

Mama podążyła do źródła dźwięku i zobaczyła specyficzną scenkę przy kasach.

Za ladą przestraszona młoda sprzedawczyni, a przed ladą wielki miotający się moher. Moherowa babcia nie miotała się bez powodu, ponieważ do jej pleców przylgnęła inna babcia. Co moher się obrócił i zamachnął torebką, to babcia wskakiwała jej z powrotem za plecy z dzikim chichotem, unikając ciosu. Istna ciuciubabka.

Ciekawe zabawy mają starsze panie.

sklep na E. Warszawa

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (212)
zarchiwizowany

#10124

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Tiszki o piekielnej wegance przypomniała mi historię sprzed kilku lat.

Na Sylwestra miała mnie odwiedzić kumpelka z innego miasta, a jako osobę towarzyszącą zabrała swoją kuzynkę. Ponieważ duża impreza się u mnie szykowała, to dziewczyny miały nocować w moim domu.

Dzień przed Sylwkiem odebrałam je z Dworca i po drodze do domu postanowiłyśmy zrobić jeszcze drobne zakupy na jutrzejsze śniadanko. Wszystko było ok póki nie zaczęłam ładować do koszyka wędlin. Kuzynka kumpelki wytrzeszczyła oczy i bez słowa zaczęła wyrzucać z koszyka wszystkie mięsne produkty. Na moje pytanie o co jej chodzi stwierdziła wzburzonym tonem dosyć głośno:
- No chyba nie zamierzasz tego jeść?! Przecież to jest MARTWE ZWIERZĘ!
Odpowiedziałam jej stanowczo, że owszem zamierzam jeść to "martwe zwierzę", moi goście również.
Dziewczyna naburmuszyła się i myślałam, że mam spokój, ale wizytę u mnie rozpoczęła od skontrolowania lodówki, a podczas samej imprezy zrobiła moim gościom wykład na temat "jedzenia padliny".

Dopiero interwencja mojej kumpeli spowodowała u wegeterrorystki wielkiego focha, dzięki czemu dalsze obchody Nowego Roku odbyły się bez przeszkód :)

Swoją drogą ja to mam takie parszywe szczęście, że wszyscy wegetarianie i weganie jakich spotkałam to oszołomy.

dawno temu

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 173 (219)
zarchiwizowany

#9924

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
**Druga historia stajenna**

Prowadziłam kiedyś jazdę dziewczynce 10-letniej, ale właściwie "gwiazdą" na ujeżdżalni była jej matka :) Na początku mamusia obsztorcowała córkę, że ma się zachowywać grzecznie i słuchać poleceń, następnie pouczyła mnie, że mam mówić wyraźnie i powoli, bo córka czasami nie rozumie co się do niej mówi (moja mina już wtedy wyrażała szczere zdumienie). Na tym się nie skończyło. Mamusia przez całą lekcję nie zamykała jadaczki, komentowała wszystko:
- A bo nasz poprzedni instruktor to inaczej robił.
- a dlaczego ten koń jest taki mały?
- Bo wie pani moja córka to już długo jeździ.
- Ale niby dlaczego tamten chłopiec jeździ inaczej?
- Niech pani jej powie, żeby zrobiła to i to, ona świetnie to umie.

Po 40 minutach byłam bardziej zmęczona niż po całym dniu pracy. Co ciekawe dziewczynka nie odezwała się słowem przez całą lekcję :)

stajnie różne

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 130 (166)
zarchiwizowany

#9923

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia "stajenna" specjalnie dla userki Kara292 :) Rozdzielam historie jak prosiliście :)

Swego czasu zdarzyło mi się prowadzić naukę jazdy konnej dla początkujących w pewnej stajni gdzie akurat byłam na treningach. Ot, tak w zastępstwie.
Niestety trafiła mi się pewna "piekielna" uczennica. Dziewczyna wyglądała na miłą, ale niestety rzeczywistość pokazała co innego. W wielu stajniach jest zwyczaj, że kursant idzie z prowadzącym jazdę, bądź z kimś do pomocy, po konia na pastwisko, a następnie czyści i siodła rumaka. Zabrałam więc dziewczynę na padoki, po odpowiedniego wierzchowca. Od stajni do pastwisk było ze 100 - 150 metrów, to i w trakcie "wycieczki" zrobiłam wywiad "ile jeździłaś, gdzie, w jakim stylu." Dziewczyna się rozgadała, że jeździ u tego i tego trenera, że startuje w zawodach, że jest utalentowana itp, itd. Ot, chwaliła się i chwaliła.

Pierwszy "kwas" pojawił się przy czyszczeniu i siodłaniu. Dziewczyna kompletnie sobie nie radziła, ale ok pomogłam jej.

Kolejny ZONK na ujeżdżalni - nie potrafiła wsiąść. No to już mnie zdziwiło, bo mówiła, że niby jeździ i startuje w zawodach.
Ogólnie cała jazda była masakrą, bo właściwie powinna była odbyć się na małym okólniku gdzie zaczynali początkujący, a nie od razu na dużej ujeżdżalni, no ale dziewczyna stwierdziła, że jeździć potrafi. Na koniec dziewczyna naskarżyła na mnie szefostwu, że "nie dałam jej pokazać co potrafi"(trener na szczęście ją wyśmiał).
I teraz taka moja refleksja - co trzeba mieć w głowie, żeby uważać, iż da się oszukać nauczyciela? Może w szkole to przejdzie, ale nie w takich sportach jak np. jeździectwo.

stajnie różne

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 145 (179)
zarchiwizowany

#9878

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja pierwsza historia. Tramwajowa :)

Wczoraj wsiadam sobie spokojnie do mojego "ulubionego środka transportu", tzn. próbowałam wsiąść. Niestety wejście zatarasowała młoda dziewczyna dosyć pokaźnych rozmiarów. Jakoś się wcisnęłam, a że dziewczyna wyglądała sympatycznie, to spytałam się czy mogłaby się trochę przesunąć (dodam, że było sporo wolnego miejsca dalej od drzwi). Jej reakcja zaskoczyła chyba wszystkich pasażerów. Dziewczyna rozdarła się jak stare prześcieradło:
- NIE PRZESUNĘ SIĘ! TO MOJE MIEJSCE I MAM PRAWO TU STAĆ! CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ!

Nie wiedziałam, że ztm prowadzi również rezerwacje miejsc stojących :P Dziewczyna wysiadła kilka przystanków dalej obowiązkowo dając mi "z łokcia" przy opuszczaniu pojazdu.

tramwaje warszawskie

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 124 (188)