Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Gro9

Zamieszcza historie od: 22 kwietnia 2011 - 13:38
Ostatnio: 16 lipca 2018 - 5:38
  • Historii na głównej: 15 z 57
  • Punktów za historie: 15226
  • Komentarzy: 65
  • Punktów za komentarze: 327
 
zarchiwizowany

#13248

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
... sam nie wiem co mam o tym dziwnym kraju zwanym Polską myślec

akcja z dnia wczorajszego - wracam sobie z imprezy przez centrum, godzina późna, pusto, teren przechodzący z centum w osiedla bloków.
Na placyku przechodziłem koło grupki tak z 7 osób - przedstawicieli bananowej młodzieży solarnej - 2 plastik fanstastic + 5 solar-menów (włoski na żelu, markowe ciuchy, solarka).
I tu się zaczeła jazda - mianowicie podpici panowie chyba chcieli się popisac i się do mnie przyczepili - "hej, gdzie to się idzie", "kopsnij 2 dychy na taksówkę - może ci prace u mnie w firmie kiedys załatwie (O.o tu mi szczena opadłą na poziom inteligencji)" itp.
Sytuacja nieciekawa - w kasze dmuchac sobie nie pozwolę więc nie zachowałem sięjak potulna owieczka i szykowało się że dostane tęgi łomot. Jeden gosc stojący z boku nagle mnie pchnął że poleciałem na słup z jakimś znakiem.
W tym momencie zza rogu żywopłotu wychodzi grupa tak z 8 dresów - z tych pakowanych na siłowni.
Zatrzymali się na moment - i sruuuu zaczeli łomotac gości którzy mnie prawie że pobili.
Jak ich zintegrowali z chodnikiem jeden dres się do mnie odwraca i mówi "Ej ziom - nic ci nie jest ? Może wezwac ci taksówke ?"
Ja w głębokim szoku powiedziałem że nie, spoko - i bardzo dziękuje.
Inny dres skwitował to: "Nie ma sprawy ziom, tylko uważaj na siebie". I najzwyczajniej w świecie sobie poszli

Nadal jestem w głębokim szoku bo doszedłem do 2 wniosków:
- nie każdy dres jest zły
- przyszłosc Polski zapowiada się dennie jeśli taka młodzież ma byc naszą przyszłością

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 234 (260)
zarchiwizowany

#12641

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z przed kilku dni - akurat przyjechałem do miasta rodzinnego na parę dni. Wsiadając do autobusu MZK spotkałem znajomego z którym się nie widzieliśmy przez 2 lata. Gadamy sobie spokojnie. Aż tu - kontrola.
W tym pech że dopiero w tym momencie dopiero uzmysłowiłem sobie że bilet nadal trzymany w ręce pozostał nieskasowany.
No cóż - pech pomyślałem.
Podchodzi kontroler - standard
- Bilet ?
- Nie mam.
- No to będzie mandacik
Ja już pogodzony z losem - ale akurat był przystanek na którym miałęm wysiąśc, a szedłem do brata bo miał zakończenie roku a miałęm go odebrac więc pytam - to wysiądźmy i mi pan wypisze mandat czy co tam.
A kanarek mi na to: "Nigdzie nie wysiadamy gówniażu (O.o mam 27 lat)- jedziesz z nami puki ci mandatu nie wypisze nigdzie nie będę wysiadał"
A na moje tłumaczenia że ja muszę na tym przystanku wysiąśc odpowiedział "zwisa mi to - w tym momencie nie masz żadnych praw dyktować mi jak mam pracować"
Mało mnie szlag nie trafił.
A on miał pecha że trafił na mój czuły punkt - brata.
Mój monolog brzmiał mniej więcej tak:
"Słuchaj no nieuku. Z tego co widziałem w waszym regulaminie to kontroler powinien na NAJBLIŻSZYM przystanku wysiąść z kontrolowanym i wystawić mu mandat. A to co teraz odpierdzielasz - jak mnie nauczono na studiach prawniczych - bezprawne uniemożliwienie mi swobodnego poruszania się i zmuszenie do zmiany miejsca pobytu - to jest według prawa porwanie. Toteż wzywam policje"
Tu wyjąłem telefon i schylając się mówię do kierowcy (staliśmy metr od budki kierowcy) - "Panie kierowco, proszę się zatrzymać i zablokować drzwi - zaraz tu będzie policja - ten pan próbuje mnie porwać"
Sam nie wiem kto miał głupszą minę - kontroler czy kierowca.
Ale kontroler się blady zrobił z z jąkaniem: "Dobra, spoko, nie przesadzaj - to weź już wysiadaj i daj spokój"

Szczerze - nie jestem pewien czy miałem racje z porwaniem (bo studiowałem Informatykę a nie prawo) ale szlag mnie trafia jak spotykam ludzi którzy dostaną troszkę władzy nad bliźnimi i myślą żę wszystko im wolno.

MZK

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 154 (238)
zarchiwizowany

#11990

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
kolejna opowieść z serii "realia WP"

lata 90-te.
znam historie z ust rodziców.
Mieszkaliśmy wtedy w pewnym sporym mieście na północy Polski a rodzice postanowili wybrać się do krewnych na drugim końcu miasta - że impreza była - to środkami transportu miejskiego.
Czekali akurat na przesiadkę autobus-tramwaj.
Ojciec poszedł do pobliskiego kiosku po papierosy gdy do matki przypałętało się 2 młodych żołnierzy. Nie byli wprawdzie w mundurach ale wyraźnie zdeklarowali że dopiero co dostali stopień podporucznika i przydział do jednostki w tym mieście i domagali się informacji o pobliskich klubach i czy by z nimi nie poszła oblać tej okazji.
Na ten moment wrócił mój ojciec i kulturalnie poprosił ich o odejście.
Wdali się w pyskówkę zakończoną tym że jeden uderzył ojca.
A że ten nigdy nie dawał sobie w kasze dmuchać a dodatkowo ma czarny pas w karate więc skończyło się sklepaniem im masek.
Jednak wieczór zepsuty i ojciec z podbitym okiem pozostał.

Aha.... czy wspomniałem że ojciec był niedawno mianowanym dowódcą batalionu ?

TAK... dnia następnego bez problemu dowiedział się kto to był (nie było to specjalnie trudne) i załatwił im przeniesienie pod swoje dowództwo.
Najlepsze było to że go nie zapamiętali - tak się dobrze tego dnia bawili.
Ich spotkanie wyglądało tak:
(O)jciec
(p)anowie oficerowie
O - No panowie. Cieszę się na naszą przyszłą współprace. Pewnie wiecie czemu załatwiłem przeniesienie was pod moje dowództwo ?
P - nie panie majorze
O - a to pamiętacie ? (wskazując na podbite oko)
...tu chwila konsternacji i jakby niepewne miny....
O - a wyzywanie mojej żony pamiętacie !?!? jak nie to ja już się postaram żebyście ku... zapamiętali.
Tu panowie zbledli już wyraźnie.
I ojciec słowa dotrzymał - następne 2 lata były dla nich piekłem.
A wystarczyło zachować trochę kultury podczas picia ...

WP

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 183 (259)
zarchiwizowany

#11985

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
kolejna opowieść z serii "realia WP"

lata 90-te.
znam historie z ust rodziców.
Mieszkaliśmy wtedy w pewnym sporym mieście na północy Polski a rodzice postanowili wybrać się do krewnych na drugim końcu miasta - że impreza była - to środkami transportu miejskiego.
Czekali akurat na przesiadkę autobus-tramwaj.
Ojciec poszedł do pobliskiego kiosku po papierosy gdy do matki przypałętało się 2 młodych żołnierzy. Nie byli wprawdzie w mundurach ale wyraźnie zdeklarowali że dopiero co dostali stopień podporucznika i przydział do jednostki w tym mieście i domagali się informacji o pobliskich klubach i czy by z nimi nie poszła oblać tej okazji.
Na ten moment wrócił mój ojciec i kulturalnie poprosił ich o odejście.
Wdali się w pyskówkę zakończoną tym że jeden uderzył ojca.
A że ten

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -21 (39)
zarchiwizowany

#11906

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
historia z późnych lat 90 tych opowiedziana mi przez ojca.
Poligon wojskowy.
Odbywały się właśnie cwiczenia w których brały udział małe pododdziały z innych krajów NATO - bardziej jako doraddcy niż faktyczne siły zbrojne.
Piątek wieczorem pierwszego z 2 tygodni cwiczeń- jak to wojskowi - postanowili nasi oficerowie zrobic małą imprezke - no bo jak to - nie zabawic sięna koniec tygodnia.
Grupka chętnych zebrała się dośc spora - tak z 20 osób - w tym paru oficerów USA i Niemiec.
I tu zaczeły się schody - cały "lekki park" maszynowy był niedostępny bo zajęty rozwożeniem reszty oficerów niezostających na zabawie.
Ale że już byli po "pierwszej i drugiej nóżce" to nie chciało im się czekać - i po zapasy pojechał skład nasz BWP-1 jako transport + pożyczony amerykański Hammer z kierowcą i 4 oficerami (2 naszymi i 2 USA - bo chcieli im pokazać Polską wieś) ... i granatnikiem na dachu (bo im się nie chciało demontować).
I tu wyszła na jak piekielnośc naszych gospodarzy - stwierdzili że trzeba tak z 3 butelek przynajmniej kopic - to sklep może nie miec tyle - więc od razu skierowali się do znanego miejscowego bimbrownika który znany był z tego że zaopatrywał wieś jak i po cichu żołnierzy z poligonu.
Mogę sobie tylko wyobrazić minę starego człowieka który zobaczył parkujący mu na podwórzu transporter opancerzony i dżipa z granatnikiem na dachu... Gościa podobno dobre 5 minut cucili i zapewniali że oni tylko po wódkę .... to nie wojna....

WP

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 211 (227)
zarchiwizowany

#11731

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
może nie piekielnośc ale ciekawostka:
ostatnimi czasy przeszedłem się ze znajomym który mnie odwiedził będąc w Polsce (normalnie pracuje w Japonii odwiedzając kraj przodkó na wakacje) do pewnego sklepu sieciowego nie dla idiotów. Wychodząc zobaczyliśmy reklamę - w tym samym pawilonie handlowym - "hurtownia chińska" czy coś w ten deseń. Zaciekawieni poszliśmy zajrzeć.
Jakież było moje zdziwienie gdy znajomy tuż pod sklepem zaczął się histerycznie śmiać, aż nie mógł oddechu złapać. Aż jakaś sprzedawczyni z tejże hurtowni wyszła zobaczyć co jest grane. Ja znajomego odprowadzam na bok i pytam co mu jest.
A on przez łzy pokazuje mi piękny wielki plakat na całą prawie przednią szybę tej hurtowni przedstawiający niebieskiego smoka.
I wyjaśnia... że ten obrazek jest to logo jednego z większych dalekowschodnich producentów komiksów porno (tak - TO porno - sex itp.) ... w tamtych regionach dość popularnego...
po chwili ludzie się dziwnie się patrzyli na dwóch wariatów płaczących ze śmiechu...

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 140 (182)
zarchiwizowany

#11727

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z dnia wczorajszego z rodzaju - nie wiadomo czy śmiać się czy płakać ...
Znajoma wracała tramwajem do domu, godzina wieczorna, tylni wagon tramwajowy.
W wagonie z 7 osób - większość starszych.
Na jednym przystanku dosiadła się grupa wyrostków tak po 15-16 lat z rodzaju dresikowatego i na cały regulator słucha muzyczek hiphopowych z telefonów.
Jedna babcia zwróciła mu uwagę aby ściszył bo to innym przeszkadza, na co otrzymała wiązankę w stylu "co ty mi tu ku!@ !@$!@ $!@$ !@ $#@! $!@$" zakończoną hasłem "nikt mi nie będzie rozkazywał, robię co chce".
Ludzie wystraszeni - nikt się nie odezwał.
Na następnym przystanku do tramwaju wsiadło 2 panów koksików (obwód bicepsu jak moje udo)- co najlepsze - wsiedli z tyłu i bananowa młodzież ich nie zauważyła.
Przy podjeździe do następnego przystanku jeden z koksików podszedł do młodzieży - wyjął prowodyrowi komórkę z ręki i najzwyczajniej w świecie wyrzucił przez właśnie otwarte drzwi, mówiąc głośno - "kurde balans, nie lubie hiphopu".
Poderwali się młodzieńcy z minami bojowymi... które szybko gdzieś uciekły jak zobaczyli tamtych dwóch... I cichutko zwiali.
Koleżanka po opowiedzeniu tego skwitowała - "no i miałam zgryz moralny - bo nie wiedziałam czy wypada bić brawo"

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 190 (212)
zarchiwizowany

#11378

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
To na równi piekielnosc co pytanie do wszystkich zaglądających tu pracowników sklepów sieciowych - wielokrotnie już będąc na zakupach kupowałem wodę mineralną w fajnej foliowej zgrzewce z rączką...
I tu piekielnośc sklepowa - skoro na opakowaniu jest SPECJALNIE nadrukowany kod kreskowy (zakładam że inny niż na wodach)- to czemu zawsze pani kasująca musi skasowac kod z pojedynczej wody ( bardzo często rozrywając przy tym to jakże fajne i wygodne w transporcie opakowanie ) i nabic woda x6.
Pytanie do ludzi w temacie - czy aż tak wielkim problemem jest dodanie do bazy danych sklepu produktu - "6-ciopak wody mineralnej XXX" co umożliwiłoby kasowanie zgrzewki po kodzie kreskowym NA ZGRZEWCE ??

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 77 (153)
zarchiwizowany

#10628

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
2 lata temu miesiąc spędziłem na oddziale kardiologi (nadciśnienie) gdzie przydarzyły mi się 2 powiązane ze sobą historie.

Pewnego dnia przyszedł czas na zmianę wenflonu. Siostra która mi to oznajmiła - spytała czy nie mam nic przeciw temu żeby zmieniła mi to X (młoda pielęgniarka gdzieś w moim wieku) bo to pierwszy raz - i czy mi nie przeszkadza.
Ja że ok.
I to był mój błąd :]
Wkłuwa się - pudło, i jeszcze raz i jeszcze...
Za 6 razem się wkłuła - ok.
Pół litra czegoś tam sobie ciurka, a ja zaczytany w jakiejś książce.
Po ok 15 min pan Andrzej (imię zmienione) - łóżko obok - nagle z lekkim przestrachem w głosie: - Michał, patrz, twoja ręka!
Patrzę - a tam na ręce koło wenflonu wybrzuszenie na jakieś 1,5-2 cm w górę!
Ja - lekka panika - naciskam guzik alarmowy - zaraz przybiegła pielęgniarka i zrobiła O.O takie oczy. Się okazało że to też było pudło i płyn mi w tkankę szedł a nie w żyłę...
Ale najważniejsze że po przepięciu na drugą rękę na lewej zostały mi ślady po spudłowanych wkłuciach...
W sumie uczyła się dopiero - nie mam jej za złe.
I tu się zaczyna dopiero przygoda.

2 dni później pana Andrzeja odwiedziła wnuczka - coś koło 20 lat. Jak wszedłem na sale - zrobiła duże oczy i zaczęła o czymś szeptem rozmawiać w dziadkiem. Po chwili dość szybko wyszła, rzucając mi wrogie spojrzenia.
Co się okazało - pytała, co to za ślady na ręce, a pan Andrzej (przemiły staruszek z poczuciem humoru) wkręcił jej, że ja narkomanem jestem na leczeniu - i ledwo 2 dni temu jeszcze heroinę ćpałem....
Miała przezabawną minę podczas następnej wizyty - dzięki bogu Andrzej wyjaśnił jej jak było naprawdę.

Szpital

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 161 (185)
zarchiwizowany

#10293

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kilka lat temu przed udaniem się w coroczną podróż z okazji Wszystkich świętych spotkała mnie ciekawa sytuacja.
Udałem się do sklepu obuwniczego celem zakupienia "eleganckich" butów (znaczy-nie-sportowe).
Przyjemnie zaskoczony znalazłem całkiem fajną parę po przystępnej cenie.
Wszystko ok - tylko że 10 min ponosiłem po powrocie do domu i klops - zdejmując zauważyłem piękny szlaczek na "języku" buta- metalowe okucia otworów na sznurówki zostały niedokładnie zagięte i ostre krawędzie zrobiły wycinanki w skórze buta...
W efekcie na cmentarz pojechałem w obuwiu sportowym.
Dzień później udałem się z reklamacją do sklepu. Wszystko pięknie ładnie, przyjęta - 2 tygodnie na rozpatrzenie.
I tu sie zrobiło wesoło - po 4 O.o tygodniach po wezwaniu do sklepu powiedziano mi że reklamacja nieuwzględniona - bo to nie wada fabryczna (szczęka mi opadła). Jeszcze utrzymując nerwy na wodzy spytałem wpierw sprzedawczyni, a potem kierowniczki sklepu (obie 20-22 lat, tipsy, platinum blond [klony czy co]) czy sobie żartują i niby czyja to wina ma byc ? W odpowiedzi usłyszałem że niezależny i renomowany rzeczoznawca sprawdził i wydał taką opinie.
po 5 minutach kłótni wydębiłem dane osobowe rzeczoznawcy.
Tu już zupełna komedia - mały data-digging wykazał że facet ma wprawdzie własną firmę ale dziwnym trafem był dawniej w zarządzie i nadal jest na garnuszku producentów tegoż obuwia (czyli niezależnośc kontrolowana).
Więc w prosty sposób obeszli większośc niby chroniących klienta przepisó.
Witki mi opadły na takie traktowanie klienta.
Więc kliencie - co byś nie robił - firma zawsze znajdzie sposób by cie wyruchxx

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 112 (164)