Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Gro9

Zamieszcza historie od: 22 kwietnia 2011 - 13:38
Ostatnio: 16 lipca 2018 - 5:38
  • Historii na głównej: 15 z 57
  • Punktów za historie: 15226
  • Komentarzy: 65
  • Punktów za komentarze: 327
 

#31682

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Siedzę sobie w Rzeszowie na PKP w pociągu czekając na odjazd...
Przechodzi gość - młody, dobrze ubrany - kładzie mi na ławce naprzeciw długopis z karteczką... i idzie dalej. Ja zdziwiony czytam - "Daję ci długopis za 9 PLN w prezencie. Jestem głuchoniemy. Jeśli chcesz pomóc - wspomóż mnie" + długopis za 50 gr hurtem.

Trochę się wkurzyłem - znam 2 głuchonieme osoby - jeden jest informatykiem, druga pracuje w księgowości. Fakt - mają trochę problemów z komunikacją - ale nie traktują tego jako jakiś praco-stoper ani nie uważają się za osoby pokrzywdzone/niezdolne do samodzielnej egzystencji. Taki los. Radzą sobie jak mogą, pracują - zarabiają - jakoś im to idzie i nie próbują wyciągnąć pieniędzy od innych.

Ale szlag mnie trafił chwile później - gość przeszedł z powrotem - zabrał długopis - i wysiadł. I w tym momencie słyszę:
- Ku..a, tylko dychę mam... No ja pier...

Patrzę przez okno - głuchoniemy ozdrowiał i gada z jakimś innym gościem.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 571 (639)

#21687

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przedświąteczny weekend.
Wracamy ze znajomymi z wypadu za miasto (kyte [przerośnięty latawiec] + snowboard w górach).

Zostaliśmy zatrzymani do kontroli przez patrol policyjny (w sumie nie wiem czemu - prędkości nie przekroczyliśmy - ale może jakaś akcja sprawdzania była).
Nie ma problemu - wszyscy trzeźwi, spokojni.
Kierowca wysiadł i z policjantem rozmawia. Do samochodu podchodzi [P]olicjantka. Ja i kolega zapaliliśmy papieroska - i chyba to nas zgubiło. Policjantka podeszła, popatrzyła i chyba jej dym nie pasował. Podeszłą do policjanta rozmawiającego z kolega i rzuca: - ZZZ, oni jacyś podejrzani są, chyba widziałam u nich woreczek.

O.o Słyszeliśmy to, zdziwienie totalne. Ale cóż. Policjant poprosiło o wyjście z samochodu i 2 policjantów przeszukuje wnętrze, a jeden nas wypytuje (chyba chcieli sprawdzić czy któryś nie będzie bełkotał). W pewnym momencie Policjantka wyjęła z auta mój plecak i "postawiła" (praktycznie rzuciła) go na pobocze koła auta.
Mi ciśnienie skoczyło i się do niej zwróciłem:
- Proszę pani, proszę ostrożniej - tam laptop jest.
Nie wiem czym ją obraziłem, ale doskoczyła do mnie i się drze:
- A co ty mi chu.. będziesz rozkazywał?! Kur.. swoją prace wykonuje ćpunie pier....!" - I w ten deseń.

Ja - zbaraniały, koledzy też. Patrzę na policjanta, który z nami rozmawiał - ale widzę, że on też szczękę zbiera z jezdni.
Do końca Pani Policjantka zachowywała się jakby spotkała grupę dreso-ćpunko-zboczeńców, wulgaryzmami rzucała na lewo i prawo. Ogólnie taki sterydo-macho policmajster rodem z filmów policyjnych made in USA.

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 587 (707)

#19886

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pouczające zajście z piątku...
Wracając z pracy zauważył mnie znajomy - akurat gdzieś jechał - mieszkamy blisko siebie więc standardowe:
- Podwieźć cię?
- Ok.
- Tylko jeszcze skoczymy mojego kompa z naprawy odebrać, bo ostatnio padł. Ciebie ani nikogo znającego się nie było, a mi się spieszyło, to dałem do naprawy.

Podjeżdżamy.
Wchodzimy do sklepu/serwisu, znajomy poprosiło kompa. Czekamy sobie i rozmawiamy.
Wrócił gość z kompem i przedstawia rachunek - 450 PLN.
Ja - wielkie oczy, no ale dobra. Znajomy zdołowany, pracę ma dobrą ale to jednak i tak sporo kasy. Spytał tylko:
- A co się właściwie zepsuło?
I tu pada odpowiedź warta nagrody Nobla:
- Nastąpiło zwarcie na magistrali między procesorem a głównym kontrolerem procesowania danych cyfrowych, musieliśmy płytę główną wymienić i ram.
Kumpel - wielkie oczy i mnie pyta:
- To takie poważne?
Na co ja:
- Taaaa... podobnie jak zapalenie wyrostka robaczkowego u mrówki, gość cie w jajo robi. (przy serwisancie)
Serwisant natychmiast zaprotestował:
- Ale proszę pana, musieliśmy wymienić, nie dało się inaczej.
Kumpel już załapał o co chodzi i patrzy podejrzanie na serwisanta:
- Tylko że widzisz, kolega ma magistra z informatyki i jakoś wierzę jego osądowi.
Tu serwisant kompletnie stracił rezon i przyznał cichym głosem:
- Ram się spalił. Kość - 80 PLN + robocizna 30 PLN.
Moją jedyną odpowiedzią było:
- No to robocizna będzie z twojej kieszeni, prawda?
- Tak.

Po raz kolejny się przekonałem, że niektórzy wykorzystają każdą okazje by się wzbogacić.
Zadziwia mnie tylko, że ten bałwan nie pomyślał nad ryzykiem - jakbym poszedł do kierownika (bo nie wyglądał na właściciela) - straciłby pracę.
A i ja potem miałem wyrzuty sumienia, że tego nie zrobiłem - przecież może innych tak naciąć.

Sklep Z w Rzeszowie

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 683 (727)

#18533

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia po części śmieszna, po części piekielna po części pikantna.
Działo się to kilka lat temu - pod koniec moich studiów.
Pewnego razu kumpel, z którym przez kilka lat mieszkałem, wyciągnął mnie po dłuższym niewidzeniu na imprezę do siebie na nowe mieszkanie - ogólnie fajnie - z 40-50 osób na imprezie. Spotkałem trochę dawnych znajomych, poznałem paru nowych. 2 dni później - telefon.

Ja zdziwiony - numer podpisany Jola - ale kompletnie go nie rozpoznaje. Chwila namysłu i doszedłem do wniosku, że to z imprezy. Odbieram.
- Cześć X, co tam u ciebie? Ja się akurat nudzę trochę - możemy się spotkać?
- Ok, nie ma sprawy, kiedy i gdzie? - Stwierdziłem. "Nie znam cię kobieto, ale - czemu nie..."

Czekam w umówionym miejscu - ktoś mnie nagle klepie w ramie -
- Cześć! Długo czekałeś?
Tu mnie trochę zatkało - tak poznałem ją - byłą na imprezie - najładniejsza kobieta u nich na kierunku, naprawdę piękna. Wszystkie wszystkie samce na imprezie za nią wodzili wzrokiem. Tu u mnie moment konsternacji.
(Ja - informatyk, może nie grubasek ale do kulturysty daleko mi, nie mam samochodu (bo nie potrzebuję), biedny nie jestem ale kasą nie szastam, raczej zamknięty w sobie, podrywacz ze mnie jak z koziej du.. trąbka. Słowem od ideału mężczyzny jestem daleki jak PKP od TGV (TeŻeWe)).

Rozmawiało się fajnie, mimo braku wspólnych tematów (mam małe pojęcie o tym w czym w tym tygodniu chodzi GaGa albo o kinie romantycznym). Co najdziwniejsze - ten dzień zakończyliśmy w łóżku - razem... Nie mam pojęcia jakim cudem... O dziwo spotykaliśmy się tak przez około 3 tygodni... Generalnie trochę rozmowy (o dziwo zadziwiająco dużo o polityce) i dużo seksu. Przy czym partnerką była nie tylko seksowna ale i chętną do spełniania ciekawych pragnień. Generalnie baaaardzo fajnie było. Skończyło się spokojnie, bez kłótni czy innych ekscesów... Po prostu kontakt się w kilka dni urwał, zostawiając mnie z bananem na pysku ale totalnie zdziwionego.

Dopiero kilka tygodni potem świat uchylił przede mną rąbka tej tajemnicy.
Mianowicie podczas imprezy odnowiłem znajomość z dawniej dość bliską znajomą - od tego czasu czasem się spotkaliśmy, a generalnie gadaliśmy przez Skype.

Pewnego razu opowiedziałem jej moją historię - w końcu kobieta - może zdradzi mi niuanse tej przygody. Jak się okazało - przez 5 minut się śmiała...
I dopiero ona poskładała tą układankę - mianowicie:
- Od tamtego czasu Jola trochę dziwnie się zachowywała - zrobiła się trochę zesnobowana i parę razy rzuciła zawoalowane sugestie, że ona to ma już prace po studiach załatwioną i to taką, że HoHo i nie ma się co spoufalać...
A sednem było zdarzenie z pamiętnej imprezy - ktoś zapytał kumpla kto Ja jestem - bo towarzystwo było dość zamknięte (z ich roku a ja jedyny obcy). Kumpel, który ma dziwne poczucie humoru, a i od wypitego alkoholu fantazja mu popuściła, odpowiedział, że jestem synem Generała (ciekawe - tatuś dostał awans i mi nie powiedział ?!?) na te studia to poszedłem tak "bo lubię", bo ja to mam prace w Ministerstwie zaklepaną dość wysoko, że będę odpowiadał za projekt z pieniędzy unijnych, który ma rozbudować Polską informatykę i w ogóle takie bajki stulał, że jeszcze trochę, a by się okazało, że Komorowski do mnie po radę przychodzi...
Wynik końcowy:
- Ja dobrze się bawiłem.
- Znajoma miała dość serca by nie rozpowiadać wszystkiego wszem i wobec - tylko delikatnie pogadała z Jolą - i jej powiedziała, że niestety - zrobiła z siebie idiotkę.
- Jola przygasła, jakoś się już tak nie puszyła, i mam nadzieję że się na przyszłość nauczyła - że TĄ drogą - daleko nie zajdzie...

Życie

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 795 (923)

#17446

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ciekawa sytuacja sprzed kilku minut.
Robiąc porządki wyniosłem na śmietnik klawiaturę - Logitecha - z bajerami, czyściutka - tyle że nie działająca (płytka sterująca się przepaliła). Postawiłem koło kosza na śmieci - bo był pełny. Koło koszy stało kilku miejscowych żuli drużynowo popijając jakiś napój alkoholowopodobny. To było jakieś 40 min temu. Wróciłem do sprzątania. Kilka minut temu, wynosiłem ostatnie śmieci. Jakież było moje zdziwienie gdy jeden z nich się na mnie wydarł:
- Ku... ten elektroniczny szmelc co wywalałeś nie działa ku...! A myślałem, że będzie z niech z 2 beczułki malinowe (takie winko na siarce)!! Co ty se ku... myślisz obszczymurku?!

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 531 (589)

#17158

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pewnego razu w Empiku

Stałem sobie między regałami - czekając na znajomego który książki wybierał.

Podeszła do mnie jakaś zaaferowana czymś niewiasta z dzieckiem. Obraz - lat 3X - myśląca że czas zatrzymał się na 2X, szpileczki, ciemne okulary za którymi można się schować, ogólnie - tylko panterki brakowało. Dziecko wyglądało na jakieś 9-10 kat i ubrane jakby ktoś go na rapera chciał zrobić - nawet kaszkietówka przechylona w bok.
Nie wiem czy koszulka polo, którą miałem na sobie przypominała strój obsługi - ale jej najwyraźniej się skojarzyło.
[J]a, [D]ama

D - Ej ty, daj mi Harry Pottera. Andrzejek (zmienione) musi być na czasie.
J - A niby dlaczego miałbym pani to dać? Ja tu nie j...

Tu mi przerwano.

D - Jak to dlaczego?!?! Bo to twój zafajdany obowiązek pracusiu za dychę. (pierwszy raz usłyszałem by ktoś użył "pracuś" jako obelgi). A jak nie to wołaj swojego szefa - załatwię ci zwolnienie.

Raz - że chamsko, dwa - że wypowiedź mało sensowna, a trzy - chamstwa "nie zniese". Więc włączyła mi się Piekielna lampka/

J - Proszę pani, książek podawać mi się nie chce, a szefa mojego może sobie pani wołać sama, a mnie w nos pocałować.

Babka mało na zawał nie padła i z rykiem popędziła w kierunku kas.
Po paru minutach wróciła z jakimś gościem - i z rykiem
D - To ten wieśniak mnie obraził - niech pan go natychmiast zwolni z pracy bo mój mąż was pozwie!!!
Gość, z totalnym zdziwieniem - Eeeee, ale on dla nas nie pracuje, to nie jest pracownik sklepu.
J - Proszę pani - to nie mój szef, mój jest w Edynburgu ale jak pani chce to podam adres - pojedzie pani i zażąda mojego zwolnienia, ok?

W tym momencie babka nie wiedząc co z sobą począć zwinęła tylko latorośl i sprintem wyszła ze sklepu.

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 854 (926)

#15112

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna historia z bogatych doświadczeń ojca w wojsku.
Czas - lata 80-te - jesień
Miejsce - Poligon wojskowy
Po przeprowadzonych ćwiczeniach w lesie pluton który ojciec akurat nadzorował wracał do koszar (tia.... koszary w formie namiotów....).
Wyżywienie jakie było - każdy sobie może wyobrazić - w standardzie było że żołnierze dodatkowo zaopatrywali się w pobliskiej wsi.
Zaszli do pewnej babci (znajoma ojca) - kobieta lat około 70. 2 synów w wojsku miała i żywiła ciepłe uczucia dla mundurowych. A dodatkowo ojciec pomógł jej kiedyś jak paru pijanych żołnierzy jej awanture zrobiło że obiadu zrobić nie chce. To na obiad zaprosiła, to jakieś ciasto podrzuciła itp.
Zaszli do niej w kilkanaście osób - bo akurat zapowiedziała że 2 świniaki będą po uboju - więc będzie miała na sprzedaż sporo mięska.
Mimo że tylko przyszli kupić mięso - ona się uparła - "gość w domu, bóg w domu" zaprosiła ich !wszystkich! na poczęstunek - kanapki i 2 ciasta które upiekła dopiero co.
Goście wcinają, aż się uszy trzęsą - wyobraźcie sobie takie delicje po wojskowym wikcie...

Nagle słychać - "cholera, ja tą pieprz... jabłoń zaraz spale razem z twoją pieprz... stodołą"
Co się okazało - sąsiad z 2 kolegami - nawaleni ostro - stwierdzili że drzewo tej babci im śmieci - liście spadają za płot (drzewo stare, spore, gałęzie wyciągało nad jego posesje). Wzięli, płot rozwalili na odcinku jakichś 2 metrów i zaczęli jabłonkę siekierą ścinać.
Babcia wybiega i wrzeszczy żeby zostawić i w ogóle co oni sobie wyobrażają. To sąsiad do niej podchodzi i zaczyna nie przebierając w słowach ją wyzywać.
W tym momencie ojciec nie wytrzymał i rzucił "kurde - naszą gospodynie obrażają"
Na co z domu wybiegło kilkunastu chłopa.... co by nie mówić... w mundurach... z kałachami w łapach.
Aby skrócić historie.
Goście nawaleni mało nie pomdleli z wrażenia.
Dostali ochrzan konkretny pod tytułem "jak można tak kobietę obrażać"
Demonstracja "rycerskości" i "znajomości" musiałą im do serca trafić bo na drugi dzień jak wytrzeźwieli - to jabłonkę w miejscu okaleczenia poowijali "bandarzami" a zniszczony płot na całej długości (mimo że zniszczyli tylko jakieś 2 metry) rozebrali i całkiem nowy płotek postawili...

Ojciec mówi że jeszcze długo potem twierdził że co by nie mówić - ale jednak armia z tamtych czasów miała jednak jakieś wartości edukacyjne.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 741 (843)

#14297

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Lekką piekielnością wykazałem się sam.
W tym czasie pracowałem na serwisie komputerowym - obsługiwaliśmy głównie urzędy w naszym mieście ale też osoby prywatne do nas przychodziły.

Pewnym razem przyszła do nas kobitka.... po prostu plastic-fantastic-różowastic w pełnym wydaniu, co nie było wtedy normą (akcja sprzed 7 lat)
Przyniosła nam laptopa do przeinstalowania systemu - laptopa przywiózł jej w prezencie chłopak jak wracał z UK z pracy po kilku latach - system angielski, a ona się uparła że chce mieć polski.
Ok. Nasz klient nasz pan.
Zaznaczyła że wszystkie dane "swoje" mają być przeniesione...
Przyznam, że komp był wypasiony pod niebiosa - konfiguracja taka, że jeszcze długo w Polsce nie nazwano by tego standardem.

Akurat mnie posadzono do tego kompa - zczytuję wszystkie dane niesystemowe na dysk zewnętrzny przed ogólnym formatem (1 partycja - dziwne, ale ok).
W pewnym momencie reszta składu słyszy mój histeryczny śmiech. Wpadają z pytaniem 'co jest?'
Ja dopiero po dobrych 3 minutach się uspokoiłem i im pokazuje:
A tam folder - "ukryty" i schowany w "moja muzyka" -> "ślub ani" z około 30 filmikami, na których widać wyraźnie tamtą blondi uprawiającą seks z łącznie ok. 7 gośćmi (OSOBNO) nagrane kamerą (po jakości widać).
Z timestampów widać ,że filmiki powstały w okresie ostatnich 8 miesięcy - czyli jak jej "kochanie" pracowało na tego laptopa...
Powiem szczerze - jak jej kompa oddawałem - trudno było zachować kamienną twarz.... Reszta się ulotniła jak ją tylko zobaczyła żeby się nie śmiać.
Ciekawe tylko jaka była jej mina jak znalazła te filmiki na dysku D: w folderze - "filmiki schować lub skasować".

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 571 (725)

#14267

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie o podłączaniu internetu.
Ładnych kilka lat temu gdy zaczynałem studia, pierwsze co zrobiłem po wprowadzeniu się na nowe mieszkanie - to wymuszenie na właścicielu "bloku" (kompleks nad marketem - tak ok 30 mieszkań / oddzielnych pokoi ) założenia internetu.
Wszystko pięknie, ładnie - nawet szybko się uwinęli z okablowaniem i postawieniem sprzętu.
Pewnego dnia wracam z uczelni (informatyka) i w pokoju zastaje współlokatora, właściciela i miłego młodego pana z laptopkiem który coś tam gmera przy moim PC (podobno od 30 minut już się zmagał)... No to pełnia szczęścia - w końcu podłączyli nam neta.

Po pół godzinie już nie byłem taki szczęśliwy - gość po długotrwałych próbach, podłączaniu swojego lapka, kombinowaniu ze switchem, stwierdził że mam skopany system (sporo samodzielnie wprowadzonych modyfikacji) i dlatego mi nie działa net. Że mam sobie przeinstalować windowa i wszystko będzie OK. Trochę się podłamałem - bo odpicowanie kompa do obecnego stanu kosztowało mnie sporo czasu i wysiłku, a teraz od nowa zaczynać trzeba. Poza tym zwracam jego uwagę, że jeszcze miesiąc temu gdy ten komp był u mnie w domu - współpracował z Internetem całkiem ładnie i bezproblemowo. W tym momencie dostałem opierdol z góry na dół od gościa, który stwierdził że on to się tym od lat zajmuje, ma magistra i w ogóle co ja mogę wiedzieć jak dopiero zaczynam studia. Przyłączył się też właściciel który mnie "upomniał" żebym się nie wymądrzał, bo to fachowiec i już w innej jego firmie zakładał i obsługuje siec i w ogóle.

Ja ucichłem - bo co się będę z właścicielem kłócił. Gość się pakuje powoli (bo płytki porozrzucał i inny sprzęt) a ja siadłem do kompa z ciężkim sercem i zamiarem natychmiastowego przystąpienia do formatu.
Ale coś mnie tknęło by nie wierzyć na słowo - szybkie sprawdzenia - faktycznie - coś nie tak - na liście połączeń sieciowych są 2 - bo miałem 2 karty - wbudowaną i "wczepioną" w slot. Patrze z tyłu - faktycznie - kabel wczepiony w port z tej wbudowanej, a w konfiguracji włączona ta DRUGA... Przeczepiłem kabel, sprawdzam.... Działa jak marzenie...
Ze spokojem rzucam do właściciela - "no spoko - już naprawiłem".
Wynik:
Ja - mam net
Pan Magister - został zapytany przeze mnie jakim cudem nie zauważył tego - na co spiekł raka, zaczął coś tam pod nosem mruczeć i szybko wrzucił wszystko do torby i zwiał
Właściciel - szeroko otwarte oczy, zdziwienie i mam u niego od tamtego czasu opinie Profesora (bo magistra pouczałem) :]

Dlatego do wszystkich ludzi - informatycy są różni - jedni dobrzy, inni kiepscy - jak jeden powie że wam się w kompie zepsuł kowalencyjny inicjator bramek logicznych - i trzeba przeformułować matryce mikroprocesorową - co będzie kosztowało 200 PLN... to niekoniecznie spytanie jakiegoś znajomego informatyka o zdanie jest zbrodnią.... a czasem może uratować wam kieszeń.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 504 (582)

#14204

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chciałem dodać historie moich piekielnych znajomych.
Akcja dzieje się kilka lat temu.
Chłopaki bawią się w ASG (repliki broni strzelające plastikowymi kulkami) już od dłuższego czasu i całkiem nieźle im to idzie.

Zaznaczam że mieszkam w mieście przygranicznym. Wybrali się pewnego razu do dobrze im znanego miejsca - zaraz przy granicy, skraj lasu, bunkry. Zabawa zaczęła się na całego - pochowali się i na siebie "polują". Wszyscy mają już sporo doświadczenia i sprzętu - typu mundury maskujące, siatki kamuflujące itp - toteż wygląda to tak że wszyscy poukrywani i powoli się przekradają by znaleźć innych, a samemu nie dać się zauważyć.

W pewnym momencie do zaparkowanych niedaleko samochodów podjechał patrol straży granicznej. 4 żołnierzy wysiadło, podeszło na polane i zaczęli się rozglądać. W tym momencie jeden ze znajomych zdecydował, że lepiej nie ryzykować dalszego ukrywania się i wyjaśnić panom mundurowym że nic się nie dzieje.

I tu piekielna sytuacja - wyobraźcie sobie minę panów mundurowych - od krzaka w cieniu 1,5 metra od nich odrywa się kawałek "krzaka" (siatka maskująca), z M16a2 z podwieszonym granatnikiem i do nich podchodzi...
I powiada - Dzień dobry, nazywam się X Y, my tu się z kolegami bawimy tylko.
Strażnik nadal w szoku - Bawicie?
W tym momencie reszta wyszła - łącznie 8 osób pojawiło się jakby znikąd dookoła panów mundurowych - wszystkie wyglądały jakby z Afganistanu się urwały, mundury, kamuflaż, broń (jeden tachał M60).
Ci zbledli. Ale szybko im wyjaśniono że to tylko atrapy i że to taka zabawa.
Żołnierzy to zaciekawiła, pogadali, pooglądali.

A dowódca patrolu tak to skwitował w rozmowie:
- Kurde chłopaki, jak was zobaczyłem to już sobie pomyślałem - no to dupa, nawet nie ma co po broń sięgać, to jakieś świry albo najemnicy, załatwią nas zanim pistolet wyciągnę, co dopiero do kałacha się składać.

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 933 (999)