Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

GrumpyMatt

Zamieszcza historie od: 17 czerwca 2019 - 12:52
Ostatnio: 12 kwietnia 2023 - 12:15
  • Historii na głównej: 38 z 38
  • Punktów za historie: 4725
  • Komentarzy: 88
  • Punktów za komentarze: 376
 

#90252

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Natchnęło mnie, by opisać element skąpstwa mojego ojca związanego z samochodami po tym, jak znowu narzekał, że u mojego mechanika "Przepłacam" i "on zna gości co to taniej robią". Podobne teksty mówi o samochodzie mojej matki również twierdząc, że za niego przepłaca.

Otóż, mój ojciec jest 140-procentowym Januszem, a skąpy nieraz potrafi być tak, że Sknerus McKwacz mógłby u niego lekcje pobierać. Znacz, skąpy jeśli chodzi o rzeczy ważne. Na pierdółki typu elektryczny nóż do chleba, którego nie użył ani razu pieniędzy nie szczędzi. Lecz wracając do clou, mój mechanik naprawia bardzo dobrze, nigdy przez 3 lata nie wziął więcej niż wynosi standardowa stawka, części również kupuje nowe, nie używane.

Przez 3 lata do wymiany miałem sporo w samochodzie, podobnie jak moja matka w swoim, ale przez 3 lata żadne z nas nie wydało na samochód + naprawy więcej niż 10 000 zł. Tymczasem mój ojciec kupił sobie najpierw pierwszy samochód, amerykański, ale najtańszy jaki był, czytaj: Złom na części. Pojeździł miesiąc, zepsuł się, więc ojciec postanowił kupić drugiego takiego samego w takim samym stanie. Tamten pojeździł 2 tygodnie po czym zepsuł się definitywnie, więc ojciec sprzedał go lipnie Ukraińcowi żeby nie płacić ubezpieczenia, po czym postawił go na działce wujka, gdzie rdzewieje do dzisiaj.

Drugi samochód jeździł te 2 lata, przy czym co chwila trzeba było dawać go do naprawy, bo ojciec kupował tylko jak najtańsze części, bo po co przepłacać.

Szczytem cyrku była sytuacja gdzie kupił za grosze jakąś pompę czy inny wihajster ze szrotu z samochodu kompletnie rozwalonego w wypadku, po czym chciał żądać zwrotu pieniędzy gdy się popsuła po tygodniu. Rzecz jasna odesłano go z kwitkiem. Pomimo, że jego samochód się non stop psuł, ana części i naprawy u "tanich fachowców" wydawał masę kasy to i tak non stop truł, że ja to przepłacam i wywalam pieniądze.

Gdy w moim tłumiku zrobiła się dziura, uparł się, że pojedzie ze mną do jednego z tych majstrów i on mi to zaspawa. No co mi tam i tak go wiozłem do owego majstra żeby odebrał samochód po kolejnej naprawie, więc może zerknąć. Popatrzył, powiedział że za 150 zł może mi to pospawać. Ja jednak pojechałem do faktycznego fachowca, który powiedział, że to nie jest do spawania, tłumik jest stary, przeżarty rdzą również wewnątrz, tak że da się palcami metal urywać. Można to było na upartego pospawać, ale za chwilę albo by odpadło albo zrobiłaby się dziura. Za 200 zł u fachowca miałem nowy tłumik wraz z montażem. Ojciec twierdził, że niepotrzebnie tam robiłem bo jakbym zrobił u Taniego Fachowca (TM) "To byś miał 5 dych w kieszeni".
Inne przykłady: Mechanik zamawia cewkę za 110 zł i świece za 10 zł sztuka? "No i po co żeś u niego robił, na allegro to może i tą cewkę 10 zł taniej by się dorwało a świece to za 9 albo i 8 zł".

Regeneracja alternatora? "No i na cholerę zamawiałeś tą regenerację, na szrocie za grosze byś alternator znalazł".
Raz również dałem się przekonać, że sami wymienimy klocki. Ojciec się uparł, że się tym zajmie, bo u mechanika to by parę dych trzeba było płacić. Dałem mu pieniądze na klocki, po czym wymieniał je sam bo "ja się nie znam na tym". No, to akurat prawda, dlatego jeżdżę do mechanika. Z tym, że ojciec nie zna się również, ale usiłuje robić i tak samemu.

Kupił za małe klocki, dobrze że usłyszałem, że coś popiskuje i pojechałem do mojego mechanika. Okazało się, że ojciec kupił za małe klocki, trzymały się na JEDNYM milimetrze i mogły wypaść przy każdym skręcie, wyboju czy hamowaniu. Dodatkowo urwał prowadnicę. Musiał oddawać mi 260 zł za naprawę.

No cóż, a jak ojciec radzi sobie obecnie? Ma kolejny samochód, z którym postępuje tak samo, a ostatnio musiał wymieniać pękniętą szybę. Najprawdopodobniej coś na nią upuścił jeden z Tanich Fachowców czym zrobił lekkie pęknięcie, a ojciec nie zauważył. Gdy w pewnym momencie pękła przez całą długość szyby nie miał nawet jak udowodnić że zrobił to ów fachowiec.

W ogólnym rozrachunku, ja oraz matka na nasze samochody przez 3 lata nie wydaliśmy nawet 10 000zł.
Ojciec na 3 samochody w 3 lata oraz na części i nieustanne ich naprawy wydał kwotę, która zbliża się już do 40 000 zł.
Ale to my przepłacamy.

mechanik

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 138 (152)

#89607

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótko o logice zatrudniania w państwówce.
Mamy pewną agencję, w której odbywałem staż. Praca biurowa, robienie rzeczy wszelakich, ale wymagane wykształcenie wyższe (szczegół na który warto zwrócić uwagę).
Okazało się w pewnym momencie, że trzeba przeprowadzić rekrutację, bo obecna liczba pracowników po prostu nie wyrabia z obowiązkami, i np żeby wyrabiać się z obsługą wniosków trzeba zrezygnować z archiwizacji.

No i potrzeba około 6 osób, jest też 6 stażystów, którzy tam pracowali już kilka miesięcy, no to rzecz jasna zrobiono całkowicie logiczną i zrozumiałą rzecz.
A mianowicie zrobiono rekrutację i zatrudniono nowych ludzi bez doświadczenia, którzy nigdy tam nie robili i mieli najczęściej wykształcenie średnie, bo obniżono wymogi.
Ze stażystów postanowiono nie zatrudniać nikogo, nawet po stażu.
Kurtyna.

państwówka

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 135 (155)

#89434

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótko, acz piekielnie.
Zadzwoniono dzisiaj do mnie z jednej ze szkół, do których składałem CV. Zapytano czy mogę przyjść do nich pracować jako nauczyciel.
Odpowiedziałem, że niestety nie, gdyż idę na zasadniczą służbę wojskową w ciągu kilku dni.
Odpowiedziano mi na to tonem pełnym wyrzutu i pretensji, że jak idę do wojska, to czemu wysyłałem do nich CV?
I tu pies pogrzebany. CV wysyłałem jeszcze w zeszłym roku, na początku Grudnia.

szkoła

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 128 (136)

#89398

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia już sprzed jakiegoś czasu, ale naszło mnie aby ją opisać. Ot piekielność z satysfakcjonującym zakończeniem.

W mojej okolicy przed przejazdem kolejowym jest rondo. Ze względu na ten przejazd może się nieźle przykorkować, zwłaszcza w godzinach szczytu. Przed rondem mamy skrzyżowanie - ot, mamy kawałek jezdni wyłączony z ruchu, po czym z obu pasów odchodzi dodatkowy do skrętu w lewo, aby nie blokować tego głównego. Stoję sobie w korku, cierpliwie czekając, po czym widzę, że jeden samochód przejeżdża linię ciągłą tuż przed skrętem. Myślę sobie "Pewnie mu się popierniczyło i miał skręcić ale się zagapił".

Otóż drodzy państwo nie. Pan z innego województwa uznał, że on nie będzie czekał w korku więc przejechał tą linię, przejechał przez skrzyżowanie na wprost z pasa do skrętu w lewo, zaczął jechać pod prąd pasem do skrętu z przeciwległej strony, a następnie najwyraźniej wpadł w panikę i zatrzymał się na części jezdni wyłączonej z ruchu bo nikt nie chciał cwaniaka przed siebie wpuścić. Po czym po chwili zobaczyłem coś, co raczej sprawia że człowiek klnie niż się szeroko szczerzy, jak ja w tamtej chwili - w jednym z jadących z naprzeciwka samochodów zaczęły błyskać charakterystyczne niebieskie światełka.

Nie wiem, ile on tam punktów i mandatu dostał. Za takie combo na pewno niemało.

I bardzo, kurna, dobrze.

droga

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 111 (111)

#89388

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W sumie może bardziej śmieszne niż piekielne.

Ot w mojej miejscowości obecnie jest przebudowa przejazdu kolejowego. Przejazd rozkopany totalnie, 1 tor zdjęty, przejechać się nie da. Przejazd oraz prowadzone w nim roboty dobrze widoczne ze skrzyżowania 200 metrów dalej, zresztą jest ustawiony znak, że przejazdu nie ma.

Ale to nie zniechęci całej rzeszy zdeterminowanych kierowców, którzy to zignorują kompletnie po czym ku swojemu wielkiemu zaskoczeniu odkryją, że pomimo informacji że jest budowa i przejazdu nie ma, to w rzeczywistości jest budowa i przejazdu nie ma. Po czym muszą zawracać, czasami soczyście sytuację komentując co słychać jeśli mają opuszczone szyby.

Niektórzy - co można poznać jeśli ma jakiś charakterystyczny samochód - powtarzają to samo codziennie, będąc każdego dnia w szoku że gdy znaki o braku przejazdu i budowie nadal stoją to przejazd nadal jest nieprzejezdny i rozkopany. I tak za każdym razem gdy jest remont przejazdu, bo jak widać niektórym latarnia intelektu nie świeci zbyt mocno.

przejazd

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 142 (142)

#89083

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Znalazłem obecnie staż w państwowej agencji, po wielu trudach, więc postanowiłem opisać różne piekielne oferty pracy i pracodawców na których trafiałem szukając pracy. Ilość rozesłanych CV pewnie zbliża się do liczby trzycyfrowej, a ilość przeczytanych ofert to pewnie 4 razy tyle, więc kilka takich kwiatków się trafiło.

Gwoli wytłumaczenia: Ze względu na operację odpadała mi większość prac fizycznych z wyłączeniem tych lżejszych, miałem też opóźnienie obrony magistra ze względu na wyjątkowo niekompetentnego promotora, którego w swoim czasie też opiszę, więc również opóźniło się szukanie pracy jako nauczyciel. Dlatego też choćby tymczasowo szukałem w różnych miejscach. No, ale jedźmy z tematem:

1. Fetysz doświadczenia.

Z tym zetknął się chyba każdy - Wszyscy pracodawcy chcą mieć doświadczonego pracownika, nikt nie chce dać szansy na zyskanie tego doświadczenia. Ok, może i jest to wkurzające, że człowiek nie dostaje pracy bo ktoś ma ten miesiąc doświadczenia więcej, ale czasem przybiera to absurdalne wymiary:
> Praca na kasie, wymagamy minimum 2 lat doświadczenia.
> Praca na magazynie, wymagane doświadczenie. Do układania i zdejmowania pudełek
> Kierowca do rozwożenia fast foodów, wymagane doświadczenie
> Sprzedawca na stacji benzynowej, wymagane doświadczenie.

Szczytem absurdu było, gdy dostałem skierowanie na staż do pracy biurowej, gdzie mi nieoficjalnie powiedziano, że oni szukają kogoś kto już ma w pracy biurowej doświadczenie, a nie kogoś kto musiałby się przyuczyć. Czytaj "Szukamy normalnego pracownika, ale takiego co będzie nam robił za 1400 brutto miesięcznie". Oficjalnie jako powód odmowy wpisali wybór innego pracownika.

2. Wymagania maksymalne, płaca minimalna.

Ten typ też jest bardzo częsty. Tutaj wyróżniał się jeden pan, z którym odbyłem telefoniczną rozmowę. Otóż, wymagania to praca z bardzo dużą grupą dzieci niepełnosprawnych, wyższe wykształcenie, ukończona oligofrenopedagogika, najlepiej oczywiście lata doświadczenia ale niech już ujdzie mniej. Płaca: Najniższa krajowa. Aha, i jeszcze za to dojeżdżaj codziennie około 50 km w jedną stronę. Na moją odpowiedź, że przy takich warunkach na taką pensję się zgodzić nie mogę (bo po odliczeniu samego paliwa by wychodziło że bym robił za około 400-500 zł miesięcznie) dostałem następującą odpowiedź (cytat dosłowny): "Ale o co Panu ku*wa chodzi, zaproponowałem Panu bardzo dobre warunki, a Pan to by chciał od razu nie wiadomo jakie zarobki!"

3. Szukamy 6 pracowników w cenie jednego.

> Szukali stróża/ochroniarza do szkoły (nauczyciela nie potrzebowali). Ale oprócz tego chcieli aby robić też jako ogrodnik, tragarz, sprzątacz, konserwator, pomoc kuchenna i być może pomagać w pracach budowlanych jeżeli akurat w szkole będzie remont. Płaca oczywiście minimalna.
> Szukamy kogoś do mycia ciężarówek. Ale też do drobnych prac mechanicznych, ogrodniczych, porządkowych w całej firmie oraz do pomagania załadunku, płaca 14 zł/h pod stołem.

4.Pracodawcy bardzo lubiący ściąganie do siebie ludzi.

Tylko po to, aby oznajmić że ich nie przyjmują. Niektórych chyba boli, by powiedzieć przez telefon że nie przyjmuje się kogoś do pracy. Zamiast tego każą jechać czasem kilkanaście kilometrów w jedną stronę tylko po to, żeby oznajmić że "Niestety nie jest pan przyjęty, a więc do widzenia". Może ktoś powiedzieć: "No ale co, tak stratny jesteś na tym przyjechaniu?". Tak, owszem. Nie szanuje się mojego czasu oraz moich pieniędzy, bo paliwo kosztuje a jak musisz tak choćby kilka razy jechać do wychodzi już spora sumka spalona tak naprawdę po nic.

5. Kwiatki inne:

> Nie przyjmiemy Pana, bo Pan jest facetem a do nauczania to się nadaje tylko kobieta.
> W ofercie wpisaliśmy pracę biurową, ale to jest praca fizyczna, głównie sprzątanie. No ale chyba pan weźmie?
> "Nie będę brał kogoś z wyższym wykształceniem, bo zaraz mi spie****sz a ja szukam kogoś na stałe" (Praca: Kasjer na stacji).
> Nie zatrudnię pana, bo w zainteresowaniach w CV ma Pan wpisane "Warhammer 40 000" a to brzmi kontrowersyjnie Autentyk.

No i wisienka na torcie: Praca przy rozwożeniu sushi.
Wymagane posiadanie własnego samochodu? No ok, ujdzie choć to trąci już cebulą. Ale następne zdanie zwala z nóg: "Zwracamy połowę kosztów paliwa". Drugą połowę sam sobie kup przy pensji 130 zł brutto dziennie. Ciekawe czy ktoś się zgłosił?

szukanie pracy

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 167 (177)

#88934

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pisane na świeżo po powrocie do domu, więc mogę być nieco wzburzony.

Mieliśmy dziś ostre załamanie pogody - bardzo duże opady śniegu, wyjątkowo śliskie drogi przez mokry śnieg i lód. Gdy wracałem do domu musiałem jechać przez swego rodzaju dolinkę - droga opada, a potem wznosi się, jak w misce. Dało się jechać pod górę, ale trzeba było utrzymać prędkość, bo jak staniesz to już nie ruszysz.

No i cóż, jadę, jeden samochód przede mną, a jeden za mną. Nagle ten przede mną staje. Jak się okazało, na przejście, które tam jest, weszła Pani Piesza Niecierpliwa, która nie mogła poczekać 30 sekund aż przejadą 3 samochody. Co gorsza, samochód przede mną zaczyna ślizgać się w dół, przez co muszę również cofać, podobnie jak samochód za mną. Zatrzymaliśmy się dopiero po sporym kawałku bliżej dołu, gdy nachylenie stało się mniejsze.

Jako wisienkę na torcie dodam, że ta idiotka prawie została potrącona przez samochód jadący z naprzeciwka, bo temu również hamulce nic nie dawały i nadal ześlizgiwał się w dół nie mogąc się zatrzymać. Dobrze też, że z przeciwka jechał tylko on, i pas obok był chwilowo wolny, bo mogło być bardzo niebezpiecznie, gdyby podczas tego ślizgu w dół mnie na niego rzuciło gdy byłyby na nim samochody.

droga

Skomentuj (51) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 148 (182)

#88766

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Obecnie intensywnie szukam pracy, choćby tymczasowej (trudno o rekrutację na nauczyciela w środku roku szkolnego), i rozsyłam aplikacje i CV do firm wszelakich. Dzisiaj zadzwonili do mnie z jednej z ofert - sprzątania - po ponad miesiącu.

- Dzień dobry, my dzwonimy z firmy Sprzuntocz (nazwa zmieniona), Pan niedawno odpowiadał na naszą ofertę? Chcielibyśmy zaprosić na rozmowę.
- Tak, odpowiadałem, jutro mam czas, mogę przyjechać.
- A czy mógłby Pan jakoś zaaranżować żeby tu do nas tu przyjechać za maksymalnie pół godziny? Bo teraz akurat jest szef, a za pół godziny wychodzi i nie wiadomo kiedy będzie.

Grzecznie odpowiedziałem, że nie dam rady gdyż mam dzisiaj dość zawalony dzień, a w pół godziny tak czy siak nie dałbym rady przejechać przez cale miasto.
Do pełni piekielności brakowałoby chyba jeszcze tylko pretensji o to, że nie przyjadę, ale na szczęście tego mi oszczędzono.

praca

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 129 (145)

#88416

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Cóż, pisałem już grande finale piekielności mojego ojca, ale jak to mówią, im dalej w życie tym więcej piekielności i kręgosłup zaczyna boleć.

Postanowiłem w takim razie że co jakiś czas gdy nazbiera się trochę ojcowskich piekielności to napiszę nowego posta. A więc nie przedłużając:

Pierwszą piekielnością jaka się pojawiła u ojca jest jego mięso. A mianowicie - ostatnio trzeba wyrzucać je kilogramami a w śmietniku przykrywać jakąś ziemią bo capi niemiłosiernie. Skąd ono? Ano ojciec non stop kupuje jakieś mięso które jest tuż przed terminem albo mu już termin mija "Bo tanio, w promocji jest". Takie jest non stop w promocji i nie przetłumaczysz mu tego, bo on i tak kupi "Bo okazja, bo tanio" i myśli że jak to włoży do lodówki czy zamrażarki to będzie to dobre do jedzenia do końca świata i jeszcze 3 dni. Jak raz ktoś zapomniał domknąć drzwi od zamrażarki i się rozmroziło, to trzeba było wszystko wywalić.

Co do drugiej piekielności, to tak pokrótce przypomnę kontekst: Ojciec łażeniem na kochanki rozpierniczył rodzinę, i obecnie ma dwie kochanki u których mieszka bo w końcu się wyprowadził - jedna nie wie o drugiej, a drugiej nie przeszkadza pierwsza - a domu używa jak hotelu, czyli przyjechać na chwilę, umyć się, zjeść, ewentualnie przenocować. Jednak ostatnio przeszedł samego siebie w swoim skąpstwie: Zabrał do kochanki swój proszek do prania, po czym zaczął zwozić całe stosy zarówno swoich jak i czasami jej ciuchów myśląc, że będziemy mu je prali. Matka zwyczajnie wywaliła je wszystkie do jego pokoju. Dodatkowo zaczął przyjeżdżać do domu specjalnie wieczorem tylko po to, aby się umyć i pojechać bo chce zaoszczędzić wodę.
Ja się zastanawiam, jakie jeszcze szczyty cebulactwa osiągnie.

Dom

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 168 (192)

#88532

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Napisałem kiedyś o syllogomanii (inaczej mówiąc: manii zbieractwa) mojego dziadka, i wspomniałem o jego bracie, od którego prawdopodobnie ją złapał wobec czego postanowiłem go opisać.

Jak mój dziadek był zbieraczem kompletnym, który nawet starą deskę klozetową od wujka potrafił wziąć, tak jego brat jest jeszcze bardziej ekstremalny. Różnica jest taka, że on w odróżnieniu to Ś.P Dziadka zbiera głównie złom w ilościach hurtowych. Na jego podwórku są dwie lub trzy (dawno ich nie odwiedzaliśmy, więc dokładnie nie pamiętam) wielkie kupy złomu tak wysokie, że dałoby się po nich wejść na 1-sze piętro. Dodatkowo leży on po stodole i wszystkich budynkach gospodarczych, i pierun wie ile go jest jeszcze w okolicznej trawie i chaszczach.

Niepotwierdzona anegdota rodzinna mówi, że kiedyś tamtędy przejeżdżał ktoś z sąsiedniej miejscowości i pomyślał że jego podwórko to skup złomu. Co gorsza, brat dziadka od tego faceta trochę tego złomu kupił. Przez lata zbierał każdy jeden kawałek metalu który znalazł, czy to drut z kołpaków, czy jakaś pordzewiała puszka którą ktoś wywalił w lesie, czy 2 rozwalone karoserie od UAZ-a które leżą od dekad w trawie i które wziął nie wiadomo skąd - wszystko jest dobre, wszystko się przyda, drutem się coś podwiąże, do puszki się wrzuci wyciągnięte ze starych desek gwoździe czy śrubki. No i tak leżą te tony złomu, pomału podobnie jak u mojego dziadka zapadając się pod ziemię.

Natomiast dziadka brat nie chce słyszeć, aby wywalić choćby jedną rzecz. Rodzina mu oferowała, że oni mu to wszystko sprzątną i wywiozą na złom i dadzą mu pieniądze z tego żelastwa, ale nie! To jest wszystko potrzebne i koniec, a każdy to by tylko wywalał a przywieźć to nie ma komu i proszę mu nic tu nie ruszać. Nie docierało, że zrobił z podwórka śmietnisko, nie docierało, że ten złom do niczego się nie nadaje, że przecież do czego mu np. potrzebne te dwie karoserie od UAZ-ów które są już do niczego przez stanie na zewnątrz, nie dociera że przecież ciągle narzeka że tyle wydatków, że zrobiłby remont czy coś kupił, a z tego złomu zysk by szedł w tysiące złotych, bo tego tam są tony raczej w liczbie dwu niż jedno cyfrowej. Nie i już, wszystko potrzebne!

Rodzina dała sobie z próbami przekonania spokój, bo po prostu dopóki brat dziadka żyje, tak nie pozwoli ruszyć choćby zardzewiałej puszki.

No i też był problem, bo jak z rzadka przyjeżdżał czy dziadek przyjeżdżał do niego, tak tylko mojego dziadka nakręcał do zbieractwa i przekonywał, że takie zbieranie każdego śmiecia to bardzo dobra rzecz, czym niweczył nasze starania wyjaśnienia dziadkowi że właśnie tak nie jest.

Jaki był tego efekt - cóż, opisałem w historii o zbieractwie mojego dziadka.

skup złomu brata dziadka

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 142 (160)