Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

KittyBio

Zamieszcza historie od: 5 marca 2018 - 12:52
Ostatnio: 8 stycznia 2021 - 2:49
  • Historii na głównej: 12 z 12
  • Punktów za historie: 1470
  • Komentarzy: 132
  • Punktów za komentarze: 504
 
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
3 czerwca 2018 o 19:26

@abstrakcja U mnie większość badań obecnie robi się na "blood analyzer" , który dla mnie wygląda jak prymitywny komputer/kasa fiskalna i w większości większych lecznic ( nie mówimy o pojedynczym gabinecie a czymś co ma nawet sale operacyjna) takie "zabawki" są, podobnie jak w niektórych ludzkich przychodniach. Owszem są badania, które wciaż wymagają zabawy z probówkami, ale do podstaw wystarczy taka "zabawka". Najpierw się wlaśnie wprowadza dane pacjenta, a potem w zależności od modelu próbkę się wkłada w kuwetach ( coś jak w spektrofotometrze) albo samemu trzeba "podać" maszynie, a następnie ów maszyna aspiruje sobie swoją porcję i analizuje ( w wielkim skrócie) i wypluwa Ci ów paragon z wynikami. W jeszcze nowszych ( niestety spotkałam się z takim cackiem tylko raz na szkoleniu) jest miejsce na więcej próbek, bo te powszechne są na 1. Całość badania trwa dosłownie 5 - 10 min ( w zależności od modelu).

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 10) | raportuj
2 czerwca 2018 o 19:21

@karol2149: Na przyszłość postaram się bardziej czytelnie - byłabym wdzięczna za wskazówki jak udoskonalić przekazywanie historii :)

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
2 czerwca 2018 o 19:18

@Lobo86: Dziadka pies zawsze był na suchej karmie jednej firmy i mięsie z kaszą (dziadek wiekowy, trudno mu zmienić podejście). Raz się zdarzyło ze kupił karmę "marketową" i prawdopodobnie pies zareagował tak a nie inaczej. Czasem pojawiają się przy gwałtownej zmianie karmy biegunki, wymioty i inne kwiatki ( tak powiedział kolega, ale nie sprawdzałam tego),w każdym razie po powrocie na starą karmę, pies wyzdrowiał, więc uznałam że to może być przyczyną.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
15 maja 2018 o 23:50

@Irena_Adler: W wielu przypadkach się zgadzam, ale są też cieższe przypadki. W liceum miałam matematyczkę, która sama nie umiała matematyki i dawała nam kwiatki że pi =1,67 itp. To był mój pierwszy i ostatni raz w liceum, kiedy się samodzielnie odezwałam na lekcji. Wyobraźcie sobie zdziwienie mojego taty (fizyka), kiedy okazało się, że ledwo wychodzi mi 3 na semestr ( a w gimbazie i podstawówce 6). Nie zapomnę jak przyszedł ze spotkania i powiedział "ale ta baba jest głupia"- po raz pierwszy źle się wyraził o nauczycielu. Ów matematyczka pokazała mu sprawdziany, gdzie liczyłam innymi metodami- oczywiście wynik poprawny, ale tak nie można.Pani jednak odwołać się nie dało - ach te znajomosci. Co do korepetycji - nigdy nie chodziłam, ale miałam "złych" rodziców ( wymagali ode mnie wiedzy). Bywało, że sama siedziałam do późna w nocy próbujac zrozumieć fizykę czy chemię. Nauczyciel może zachęcić lub zniechęcić ( tych więcej). Dziś naprawdę wysatrczy cos wklepać w googla i wyskoczy mln rozwiązań. Kiedyś była kartka, ołówek i ewentualnie książka z biblioteki ( no i rozum).

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
12 maja 2018 o 17:32

@aka: Myślę że chodziło o to, że wplywają na naturalną faunę ( jakoś bardziej niż flora mi pasuje) jelit i to faktycznie może osłabiać odporność. Ewentualnie, że szczepy "złych" bakterii nabierają oporności na antybiotyki stosowane w przemyśle. Ja jestem jak najbardziej zwolennikiem medycyny niekonwencjonalnej, co nie znaczy że mając anginę robię sobie koktajl z pędzlaków (penicylina). Po prostu trzeba się "trochę" znać na medycynie, by móc stosować "ziółka", bo wiele ziół wpływa na np leki i można sobie zaszkodzić bardziej niż łykając kolorowe pastylki.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 17) | raportuj
12 maja 2018 o 11:34

Nie podzielam pełnej ufonosci w to co mówi lekarza, ale też nie wiem skąd się biorą takie umysłowe ameby ( wybaczcie za określenie). Już tyle rzeczy słyszałam jak np trzeba pić dużo wody, żeby żyło się nie zapadały do leczenia vitaminą C nowotworu, wiec nic mnie nie zdziwi. Wydaje mi się, ze to mała liczba godzin typu biologia, chemia w szkole i nieprzystosowany program nauczania od n lat. Bo nie sądze by człowiek po biologi ( na poziomie wiedzy z gimbazy - byłam 1 z pierwszych roczników tego tworu) mógł wygadywać takie bzdury.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
12 maja 2018 o 11:13

Co prawda ja mogę nepisać co najmniej 2 piekielności o vecie i swoich psach, ale faktycznie są ludzie ktorzy nigdy nie powinni zostać vetami. Sytuacja 1 - byłam jeszcze dzieckiem ze 14 lat, internet jeszcze nie był popularny wszędzie i z pewnoscią nie było tylu stron jak teraz. Otóż mój pies miał nowotwór. Nie wiem ile wydaliśmy w ostatni miesiąc, ale blisko 2 tys zł. W czym piekielność - do ostatniego dnia lekarz twierdził, że jeszcze da się go odratować. W końcu tata wziął psa do innej lecznicy, gdzie powiedziano, że pies od msc powinien być uśpiony, żeby się nie męczył. Syt.2 Miała miejsce przed majówką. Byłam u dziadka, który ma psa (pies wypijał prawie 3 l dziennie). Tak wiec wzięłam psa, dziadka i do "najlepszej" lecznicy w mieście ( w sumie jest ich 6). Umówiliśmy się na dzień następny na badania. I ok ( pani nie wzięła grosza za to). Stawiam sie w gabinecie i zaczynają się problemy. Pani w moim wieku ( czyli ok 30), nie potrafi pobrać psu krwi sama. Ok, jestem biologiem medycznym z większością kursów przeprowadzania badań na zwierzętach, więc skoro królikowi czy szczurowi potrafie pobrać, to i z "własnym" grzecznie leżącym psem dam radę. Dobra punkt drugi to obsługa "analizatora krwi" - ot co trzeba wklepać w kopmuterku kilka danych i wsadzić fiolkę z krwią, a wyniki wysakakują niczym paragon z kasy fisaklnej.Pani sobie nie radzi przepraszając że ich laborantka ma wolne ( to sobota była). No dobra, to w końcu mi zależy. Wyniki o dziwo w porządku, ciężar moczu zbadany na oko, ale pomińmy. No dobra i zaczyna się strzelanie jak z maszynówki. Może cukrzyca, zrobimy tolerancje glukozy itp... No to pani mówię, ze pies się stresuje, a stres zaburza ( bla bla bla), znaczy się zrobię w domu, bo to akurat też trudne nie jest. Hmm to moze Cushing, nowotwór... No dobra, ale krew wyszła idealna innych objawów brak. To może z bólu, bo pies nadwyrężył łapę. Nie kulał, ale no dobra to warte sprawdzenia. Dała leki przeciwbólowe i 300 zł do zapłaty. Zadzwoniłam do kolegi z pracy (vet z laboratorium - niestety 200 km dalej) i przeprowadził wywiad. Okazało sie, że dziadek zmienił karmę i po wróceniu na starą pies ozdrowiał - cena diagnozy 0 zł :) I zastanawiam się ile klientow pani w ten sposób naciąga proponująć drogie badania ( jak pewnie jest laborantka, inaczej diagnoza na oko) i leki, które nie są potrzebne. Dziadek zgodziłby się na wszystko i zostawił u pani pewnie oło 1 tys..

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 14) | raportuj
8 maja 2018 o 12:38

Ehh u mnie też podobnie. Moja kuzynka wyszła za kuzyna ( chociaż tutaj faktycznie więzy krwi, chociaż sięgające prapradziadków,którzy byli rodzeństwem)i tu nawet matki histeryzowały, ze kazirodztwo. Historia o tyle ciekawa, że tamte towarzystwo(znaczy się praprzodkowie) byli skłóceni od zawsze, a spór ciągnął się aż do ślubu, a chodziło jak zwykle o podział majątku. Nawet byli w Sprawie dla reportera, bo 2 starym przyszło do głowy o drogę się kłócić ( nasz praprzodek miał 5 wsi, w tym 1 wciąż mieszka tylko rodzina, a wszytsko jest na zasadzie użyczalności czy czegoś takiego), pomijam spory jak w Kargulach i Pawlakach, ze krowa stoi o 2 cm za daleko i zjada trawę z łąki brata.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
6 maja 2018 o 11:03

@egow: Owszem teoretycznie przepisów nauczyć się mozna w 1 dzień, tylko praktyka jest trochę inna. Co mi po tym, że ja znam przepisy, jak na drodze są tysiące kierowców ( mieszkam w średnim mieście), którzy mogą ich nie znać. Ostatnio jakaś pani wjechała mi w tył samochodu, bo nie zauważyła (rozmawiała przez telefon). A teraz postawmy tam zamiast samochodu rowerzystę. Co prawda prędkość żadna, ale siniaki i może złamanie mogłoby być. Pojeździj po Warszawie ( chyba najgorsze miasto na "wycieczkę" samochodem), bo tam najelpiej widać, że przepisy jedno, a kierowcy drugie i wstaw sobie tam jakąś babcię wracajacą z zakupów lekko ślepą i głuchą, bo ja tego zwyczajnie nie widzę ( zwłaszcza zmieniania pasa, by skręcic). Mało tego, jak ją potrącą, to staje się gwarancją korków na kolejne pół dnia (no moze przesada 1- 3 godz). Nie ma rozwiazań idealnych, ale myślę, że skoro "walczymy" ze smogiem, to ja bym nie utrudniała życia rowerzystom. I zamiast zsyłać ich na ruchliwe drogi, to po prostu pozwolić im korzystać z chodników w granicach rozsądku, ale egzekowowanie...no cóż, to trochę jak ze sprzątaniem po psie - nie ma jak tego egzekwować, bo u nas ilość pieszych patroli jest porażajaco mała. No i teraz dodajmy do uczestników ruchu też deskorolkowców i rolkarzy - po chodniku też śmigają szybko, a jednak po ulicy nie chciałabym, żeby się plątali.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 13) | raportuj
5 maja 2018 o 18:37

Wiele pieszych i kierowców się wypowiada, wiec i ja się wypowiem w 3 osobach. Jako rowerzysta zdecydowanie wolę drogę rowerową i popiera ten głos zarówno ja jako piesza i ja jako kierowca, ale jak wiadomo, nie wszędzie ten luksus. Po ulicy rowerem nie mam w zwyczaju jeździć, bo miasto spore, ulice wąskie, a za miastem kierowcy ograniczeń nie znają. Zresztą nawet jadąc poboczem jak tir wyprzedza, to aż zarzuca człowieka. Jako kierowca nie popieram jazdy po ulicy, bo nie ma nic bardziej wkurzajacego niż niepewny rowerzysta ( a takich jest zdecydowana większość, łącznie ze mną, bo to zwyczajnie jest niebezpieczne, biorąc pod uwagę, że są kierowcy, co samochodu przed sobą nie widzą, a co dopiero rower), który w dodatku nie zna przepisów. Z kolei jako pieszego wkurzają mnie rowerzyści którzy pędzą po chodniku i jak ktoś wyżej opisał, potrafią potrącić i jechać dalej. Nie mniej jednak mam też w zwyczaju jako piesza nie zajmować całego chodnika i zazwyczaj ich przepuszczać, a jako rowerzystka jadę wolno i nie dzwonie, a mówię "przepraszam". Więc przepisy są jak dla mnie bardzo krzywdzące i mam wrażenie że będzie z nich wiele wypadków.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
15 kwietnia 2018 o 23:44

Nie wiem jak jest teraz, ale jakieś 5 lat temu można było zgłosić zamiar wypalania trawy straży pożarnej - panowie przyjechali zabezpieczjąc teren i "problemu nie było". Wszyscy krzyczą że przeciw, ba nawet ja jestem ogólnie przeciw, tylko czasem to lepsze wyjście niż inne pozostałe. Są miejsca, gdzie nie da rady podjechać ciągnikiem, a stosowanie oprysków nie przynosi pożądanych efektów. Co więcej istotnie bardzo dużo zwierzątek ginie ( głównie owady i płazy), ale również giną np kleszcze, roznoszące choroby, giną niektóre szkodniki roślin użytkowych ( chociażby ślimaki czy nicienie). Ogólnie to jestem w stanie zrozumieć ŚCIŚLE kontrolowane wypalanie traw, chociaż nie popieram.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
19 marca 2018 o 12:48

@BlueBellee: Jestem biologiem :) Zwierzę bez instynktu samozachowawczego nie ma prawa bytu - fakt biologiczny. Pupil domowy nie ma prawa atakować w samoobronie - opinia człowieka. Nie możemy przekładać dobra zwierzęcia nad dobro człowieka. Firma w której pracuje prowadzi badania na zwierzętach (wiem bedzie licz, bo za dużo filmów ubarwionych puszczają w TV) i nie wyobrażam sobie takich testów na ludziach (działanie teratogenne leków, trwały by ze 20 lat - oczywiscie trzeba by było uśpić i matki i dzieci, a szczur czy kura, no cóż...). Przykro mi, ale nie wyobrażam sobie, że człowiek orze ziemię w górach (bo ciągnik nie podjedzie), skoro jest koń. Wiecie, ze koń sportowy pracuje dużo ciężej niż ten nad Morskim Okiem?! Nie widziałam pseudoekologów na Służewcu czy w Ascot - bo mają stajnie ze SPA i specjalistów od zaplatania ogonów, ale koń wciąż się "męczy". Pies to zwierze i dla niego bodźcem do ataku może być dotknięcie miski z jedzeniem (zwłaszcza u ras pierwotnych) - to będzie instynkt samozachowawczy - nic złego, a jednak. Pies nie jest człowiekiem - nie rozróżnia sytuacji "półniebezpiecznych". Przykład - pan w autobusie Cię "maca" - czy od razu wyjmujesz nóż i tniesz mu szyję? Ja nie, a pies dokładnie tak zareaguje - albo się zerwie i ucieknie albo będzie walczył na śmierć, jeśli coś go przestraszy.Dlatego pies wśród ludzi powinien mieć najlepiej nie mieć takiego instynktu. Inny pies atakuje twojego - jeśli bezzębny karzełek atakuje Twojego, to Twój w obronie go zagryzie - czyja wina, skoro tylko się bronił i miał prawo? Nikt nie każe Ci żałować pieniedzy na pupila ( sama ładuje w niego "miliony"), ale też jeśli człowiek na ulicy boi się psa, to nie mam problemu, by "ograniczyć" przyjemność własnemu psu, na poprawę komfrotu drugiego, obcego człowieka ( nawet jeśli prawo tego ode mnie by nie wymagało). Po prostu to pies czy koń - żyjące, czujące stworzenie, ale jednak nie człowiek. Zwierzę nie myśli kategoriami - o idzie mój pan, położe się na pleckach, by okazać mu przyjaźń - to raczej jest - przyszedł mój pan i władca, okażę mu uległość i że nie chcę walczyć. Jest dobrym wodzem stada. < ciut przekoloryzowane>.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
19 marca 2018 o 11:48

U mnie sytuacja podobna, a jednak troszkę inna. Jam już po studiach i tak się złożyło, iż posiadam firmę ( nie sama - z ojcem i bratem, ale ja przeprowadzam rekrutacje). Firma wbrew wielu wyobrażeniom z pracą biurową ma niewiele wspólnego - produkcja roślin, handel hurtowy i detaliczny, także 2-3 ludzi od zamówień starczy, reszta pracuje w "polu". Na I roku studiów jakoś jeszcze kontakty z liceum się trzymały, potem miałam wrażenie, ze pisałam do powietrza, a nawet echo nie odpowiadało. Tak więc pisać przestałam i ruszyłam dalej, mając nowych znajomych. Studia skończone, wróciłam do rodzinnego miasta i tak oto historia się zaczyna, bowiem plotki szybko się rozchodzą. Zarobki nie są złe (lepiej zatrzymać dobrego pracownika, niż zmieniać po taniości i ciągle szkolić), niedawno jakieś tam pakieciki drobe wprowadzone, premia świąteczna ( w zależności od dochodów).No i zamieściłam ogłoszenie, bo przydałaby się kolejna "duszyczka" do pracy - pielenie, przycinanie, nawożenie, sadzenie. Na przedostatnim spotkaniu klasowym każdy sie chwalił swoją pracą, a tu się okazuje, że 3 koleżanki wpadły na rozmowę kwalifikacyjną (na CV nie patrzę, bo ludzi fanztazja za mocno tam zwykle ponosi). No po znajomości, bo dobre kumpele z nas były, no pamietasz Kaśka - jak nam dobrze razem szło, po co nam te formalności?! No i się zaczeło. Zabrałam je na "hektarowy ogródek". "Ale co ja w ziemi mam robić?" No w ogłoszeniu było, że to nie praca biurowa... Po następnym spotkaniu klasowym dowiedziałam się bardzo dużo nowych rzeczy o mnie - dostałam prace bo sypiam z DYREKTOREM ( znaczy sie z moim ojcem), teraz się wywyższam i chce je poniżyć taką pracą, a one sie chciały na doktorów kształcić ( profil lic biol-chem), jestem podłą żmiją i zołzą i na dodatek wyszłam za mąż za mojego brata :) Także ten, nie wiem czy podreptać na kolejne spotkanie klasowe, czy sobie darować..

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
14 marca 2018 o 1:54

Ja odbyłam taką rozmowę w piątek, z tym, że za babcię.Dziadek głuchy jak pień, odebrał, ale oddał słuchawkę mi ( dodając, że on głuchy i się nie zna, a wnuczka decyduje). Tradycyjnie: -Dzień dobry, czy możemy rozmawiać z pania Marianną? - Ja jestem osobą decyzyjną ( dziadek się wybiarał w pon zrezygnować), w czym mogę pomóc? - Eee, bo państwu się wkrótce kończy umowa.Chciałbym zaproponować nowe rozwiazanie ( nawijka o ektra promocji) - Niestety nie skorzystamy, bo chcemy rozwiązać umowę - A czy to Pani Marianna?! < pan się chyba dopiero obudził> - Nie, Pani Marianna nie może podejść do telefonu, bo nie żyje ( dokładnie tymi słowami) - Eeee, aaa,yyy. Ale jak to nie żyje?! - No normalnie nie żyje. -No ale jak?! - W pon zgłosi się jej mąż z aktem zgonu ( jeszcze nie zdążyliśmy poprzepisywać umów), by rozwiązać umowę. -Eeee - Do widzenia panu. (chwilę zaczekałam, by usłyszeć odpowiedź, ale była cisza). Nigdy nie miałam problemu by załatwić coś za głuchych dziadków - podpis był ich, ale ja zawsze rozmawiałam w ich imieniu - tak było im wygodniej, bo dziadkowie obydwoje lekko głuchawi, nie ogarnieci (w końcu najważniejsze by telefon był, a jaki - byle dzwonił). Natomiast potwierdzam, iż wystarczy akt zgonu biorcy usługi, by rozwiązać umowę i dowód osobisty by przepisać umowę ( np w Enerdze).

[historia]
Ocena: -4 (Głosów: 4) | raportuj
7 marca 2018 o 17:06

@Iceman1973: Przykro mi, ale pies przebywający przy ludziach nie ma prawa atakować nawet w samoobronie, chociaż takie psy nie istnieją < i z pkt biologa - słusznie, że nie istnieją>! Czasem mi się wydaje, że ludzie cenią zwierzaki, bardziej niż ludzi, co jest dużym błędem ( mimo, że ludzie więcej krzywdy wyrządzają). Pies jest psem, nie człowiekiem i ma służyć człowiekowi ( dokładnie służyć -czy to będąc "osobą do towarzystwa" czy psem pracującym), tak samo jak koń ( sama jeżdżę i mam wrażenie, ze jeszcze trochę i będzie to zakazane "bo meczę konia"). Natomiast zgadzam się z ostatnimi 2 zdaniami - każdy czyn ma swoje konsekwecje i jako ludzie powinniśmy to wiedzieć. U zwierząt nazywa się to instynkt samozachowawczy, więc powstanie rasy bez instynktu samozachowawczego, doprowadziło by w grucnie rzeczy do tego, że ta rasa by wyginęła ( nawet mimo sztucznego podtrzymywania).

[historia]
Ocena: -5 (Głosów: 5) | raportuj
7 marca 2018 o 10:05

@dayana: Jeszcze sprostowannie, bo jako psychol, wyjdzie, ze z tego co napisałam, pies ma prawo atakować. Nie - pies nie ma prawa w żadnym wypadku zaatakować < nawet w samoobronie, bez pozwolenia>, ale takie psy nie istnieją ( przykro mi bardzo). Kiedy coś się dzieje, to wielki stres jest dla właściciela, chociaż to po prostu nie jego wina. I jeśli widzę zataczjącą się osobę zwolnie i tak się stało tym razem ( smycz była skrócona do max). Autorkę gorąco popieram :)

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
7 marca 2018 o 10:00

@dayana: Odpowiem Ci co by się stało, jeśli pies w tym przypadku "zaatakował" ( w cudzysłowie, bo mówimy, kiedy dziecko po ostrzeżeniu podłazi do psa i się mu drażni). Mój sąsiad jest myśliwym i ma 3 wyżły, czyli też bydlątka. Tak posłuchanych i wytresownych psów, a jednocześnie łagodnych, to w życiu nie widziałam.Raz się chłopu zdarzyło, ze wracał z 1 od veta i mu żona kazała kupić coś tam w sklepie.Uwiązał krótko psa (on też nie chodzi na długich smyczach ( czyli takich 1,5 m, tylko na krotkich, bo pies duży 50 cm mu starcza). Kagańca nie założył, bo psy nie wiem czy taki mają ( nigdy nie widziałam, by miały). No i się stało. Pies ugryzł dziecko pod sklepem. Była policja ( to było stosunkowo dawno), skończyło się w sądzie. No i pech chciał, że facet uniewinniony, a rodzice musieli pokryć koszta sprawy. Okazało się bowiem ( nawet byli świadkowie), ze dzieciak mało tego że podleciał do psa, to jeszcze mu się drażnił. Pewnie to wina, że prokurator mieszka 3 klatki dalej i też ma psa ( nieco większy mop. CO do nazywania minipsów mopikami i szczurkami, ja swoje dla wyrównanie zwę bestią albo bydlęciem. Absoltnie nie z pogardy, bo małe też jest piękne ( no dobra nie trawię "nowych" yorków, bo te w starym typie były śliczne i chińskich nagich grzywaczy). Po prostu jak napisę ze pies był krzyżówką ciułały, mopsa i pomeraniana, to przeciętny człek, nie wie jak to może wyglądać.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
5 marca 2018 o 18:46

@Crook: Kurcze. Pies jest w trakcie resocjalizacji. To nie jest tak, że w miesiąc jesteś w stanie nauczyć psa zaufania! Pies jest młody. Owszem nazywam go bydlątkiem, ale nie dlatego że jest dziką bestią z kłami rządnymi krwi, po prostu jest spory. Na ogól jest już posłuszny i nie ma z nim większych problemów, dopóki ktoś/coś nie będzie go płoszyć ( jak pies próbujący się z nim pobawić). W domu jest faktycznie spokojnym milusińskim, uwielbiajacym głaskanie. Kiedy go adoptowałam, nie miałam pojęcia, jaki moze być pies ze schroniska, a mając wcześniej 3 psy za sobą, sądziłam, że jestem gotowa (no bo co złego może się stać) Nikt nie powiedział mi, że to pies z lękiem, a wręcz przeciwnie - taki słodki, grzeczny, posłuszny... U nas nie ma wizyt zapoznawczych z psem - podpisujesz umowę i bierzesz wskazanego psa ( chociaż mają przyjść zmiany) i masz 14 dni na zmianę decyzji < szaleństwo, bo nawet nie starczy na aklimatyzację psa w nowym domu>. I tak trafił do domu i raczej jest szczęśliwy ( bo nawet już śpi na grzbiecie), ale sporo minie nim stanie się "normalnym" psem ( a mój behawiorysta twierdzi, że nigdy nim nie będzie). I zgadzam się, ze psa ze schroniska powinni adoptować tylko ludzi doświaczeni - niestety psy się wydaje jak leci, bo mało jest chętnych, a psów sporo. Niestety, szczeniaków u nas w schronisku nie ma, a najwięcej jest tych minipsów ( gdzie po 8 siedzą w kojcach), a jednak pies ma przypominać psa. Czemu wzięłam psa ze schroniska?! Bo była taka kampania - "nie kupuj, adoptuj" i jakoś tak chwyciła mnie za serce, ze po śmierci mojego poprzedniego psa (ze starości), postanowiłam adoptować, a nie kupić sobie psa z rodowodem ( a to by była taka oszczędność :) - pies z rodowodem 2,5 tys < tyle dałam za wilczura>, a na psich psychologów już poszło ze 2x tyle )

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
5 marca 2018 o 18:18

@Pikselada: Czy Ty czytasz ze zrozumieniem?! Jak mógł zagryźć cokolwiek, mając pysk w metalowej puszce?! To jest fizycznie niemożliwe! Obawiam się, że i pan prokurator w tym momencie przyznałby mi racje, bo pies spełnia "normy prawne" - kaganiec i smycz.Jeśli będziesz w zoo lew przez kratki Cię nie skrzywdzi ( i mój pies też nie), ale jeśli zechcesz pobawić się z lwem - różnie może się skończyć. Pies się nie rzucił na małego pieska, tylko stanął w we własnej samoobronie, jak ten do niego podleciał. Szedł przy nodze na smyczy <30 cm. Dziwią mnie trochę Twoje wpisy ( eh jaka to jestem humorzasta, zwyrol, sadystka, psychopatka etc). Ja swoją winę znam i jest mi szkoda Fifi, ale czemu nie zauważasz, że pani nim zabrała psa do veta, to minęło sporo czasu?! Czy to też nie jest sadystka? Wiem, że mój pies może stwarzać zagrożenie, więc nie biega luzem po osiedlu, a jeśli jest spuszczony na nieużytkach podmiejskich, to w kagańcu. I chętnie wezmę namiary na psich behawiorystów, bo kurcze z moim psiakiem pracuje już sporo i to nie jest dres z bokserami, a kurcze postępy są małe. Rozumiem, że schronisk według Ciebie nie powinno się budować, tylko od razu pies do pieca i po kłopocie ( bo sporo psów ma traumę poschroniskową), albo łopatą w łeb.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 5) | raportuj
5 marca 2018 o 16:20

@MoonPresence: No własnie mogłam, stąd też nie ukrywam, że moja w tym wina. Byłam zdenerwowana, co też mnie nie usprawiedliwa i nie próbuję się usprawiedliwić. Nie miałam nadziei, że nie doprawi go łapą( bo nawet o tym nie pomyślałam), raczej chciałam go skarcić ( oczywiście nie bijac, ale jak już zostałam zwyrolem i sadystką, to wszystko można wykombinować) i przywołać do porządku. To nie była godzinna akcja a kilka sekund. Nie wiem dlaczego pies został uśpinony ( być może złamało mu się żebro, może dostał wstrząsnienia mózgu). Po prostu byłam zdenerwowana, by prawidłowo zadziałać, co jest moim błędem i żałuję go, ale też nie jestem psychopatą ( jaką mi łatkę już przyprawiono), ani nie będę sobie przypisywać całkowitej winy. @aklorak Twoja psina nie miała problemów z psychiką. Moja się po prostu boi psów( bo jest ze schroniska). Nie zrobiłam tego celowo,ale też nie ominęłam ich ani nie złapałam za kolczatkę ( pies wtedy wariuje, ale nie ma możliwości skrzywdzenia innych). To nie było tak " aha mop podleci, ja popuszczę psa, niech się dzieciaki nauczą"> Wcześniej też miałam psy ( owczarka niemieckiego, border colii i kundla) i nigdy nie miałam żadnych problemów, bo psy były wychowane po mojemu, i nawet jak coś podleciało, to chciały się z nim bawić, a nie atakować w samoobronie. Zalizałby Cię na śmierć. A ten jest ze schroniska i nie miałam wpływu na to co jest teraz. WIem, ze trzeba nad nim wiele popracować, co jest ciekawym doświadczeniem w sumie, ale zdarzają się pewne sytuacje ( czasem absurdalne czasem groźne), o których z moim starym wilczurem nawet bym nie pomyślała, że są prawdziwe. A jednak się zdarza.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 12) | raportuj
5 marca 2018 o 15:53

@Massai: Art. 26 ustęp 3. Utrzymujący zwierzęta domowe zobowiązani są do: 1) prowadzenia psa na uwięzi w taki sposób aby zapewnić pełną nad nim kontrolę, a ponadto psu rasy uznawanej za agresywną zgodnie z rozporządzeniem Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 28 kwietnia 2003 r. w sprawie wykazu ras psów uznawanych za agresywne (Dz. U. Nr 77, poz.687)do nałożenia kagańca – taki pies może być prowadzony wyłącznie przez osobę pełnoletnią;w miejscach mało uczęszczanych dopuszcza się prowadzenie psa bez smyczy, pod warunkiem, że pies ma nałożony kaganiec skutecznie zapobiegający pogryzieniu, a właściciel lub opiekun sprawuje pełną kontrolę nad jego zachowaniem, 2) nie wprowadzania zwierząt na teren placów zabaw i piaskownic dla dzieci, kąpielisk, boisk szkolnych oraz terenów zielonych i sportowych położonych na obszarze posesji będących w zarządzie szkół, przedszkoli i żłobków,

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 13) | raportuj
5 marca 2018 o 15:49

@Massai: Mój na szczęście nie goni za biegaczami. Napisałam, że podbięgnięcie ( czasem podejście od tyłu) i dotykanie cudzego psa! To nie jest jakaś bestia jak z filmów, tylko pies, który żyje wśród ludz (ale ma swoje problemy, nad którymi pracuje). Nie stwarza zagrożenia dla ludzi ani dla zwierząt, o ile nie "zaatakują go" < czyli nie dotkną>, bo jest na smyczy i w kagańcu. I też mnie wkurza niesprzątanie po psie ( ale to zwykle po małych pieskach się nie sprząta). A zresztą widzę, że historia zaczęła żyć własnym życiem i że moja psina została bestią rodem z horrorów. Ogólnie jestem wielką zwolenniczką,że psy tylko na smyczy powinnych chodzić (nie ma znaczenia czy ciułała czy mastif) i dopóki właściciel ma nad psem kontrolę ( to znaczy mijając się z psem nie rzuci się na mnie) - co nie miało tu miejsca (bo to drugi pies podbiegł do mojego, a nie rozszarał biedną psinę na rękach u dzieci) - nie mam żadnego problemu. Prostując słowa "byłam zła..." znaczy pies szedł na krotkiej smyczy, ale miał możliwość schylenia się, czego nie ma, jeśli się złapie za kolczatkę albo rzemień kagańca. Nie zrobiłam tego nie dlatego, że chciałam zabić Fifi ( którą pierwszy raz na oczy widziałam), nie dlatego, że lubię sadyzm ( bo się brzydzę) i nie dlatego, że chciałam, by dzieci patrzyły na kilkusekundowy horror.Ot co.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 8) | raportuj
5 marca 2018 o 15:31

@MoonPresence: To mój 4 pies i pierwszy ze schroniska z problemami. Przykro mi słyszeć o sadyzmie, bo się tym brzydzę. Zwykle kiedy podlatuje pies do mojego, łapię swojego za kolczatkę albo za rzemień kagańca, by nie móg się schylić ( a i utrzymać łatwiej). Mój pies szedł naprawdę na krótkiej smyczy (nie metrowej tylko takiej 30 cm) i w kagańcu. Wbrew pozorom nie jest takie proste, kiedy mały zawadiaka przyczepia się do dużego psa, który się boi. Niestety to nie była 4- godzinna scena męki Fifi, a kilka sekund. Nie miałam zamiaru nic zabijać, ani nawet nie miałam w planach przeprowadzenia ataku na biedną Fifi. Nie liczyłam na krwawy mord ( jak bym liczyłam, to pies bez kagańca by szedł), bo tak się składa,że kocham zwierzaki. Po prostu podleciał piesek, a mój w panice próbował się obronić, uderzajac kagańcem. Myślę,że po tym też byś skrócił smycz ( i ja to zrobiłam), przez co nadepną na nią,a potem, odpędzajac dzieciaka, znów mu lekko popuściłam ( mniej niż 30 cm, ale mógł się schylić) i uderzył psa ponownie. Mam wyrzuty sumienia, bo mogłam ich ominąć, ale byłam zła i stwierdziłam, ze przejdę. No i nie przeszłam.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 12) | raportuj
5 marca 2018 o 15:10

@Nanatella: Gdzie napisałam, ze pozwoliłam zabić?! Pies po tym wstał, więc był żywy, kiedy odchodziłam. Czy Wy czytać nie potraficie? Mój pies szedł na krótkiej smyczy i w kagańcu i minęliśmy się normalnie. Potem wychyliła się mamusia z balkonu i kazała spuścić Fifi, a fifi podbiegła do mojego. Nie, nie wyżyłam się na piesku bez smyczy! Po porstu moja reakcje nie była taka jak powinna być. Byłam zła i nie ominęłam dzieci z psem na automatycznej smyczy (ale skróciłam max mojemu smycz). Byłam zdenerwowna, więc nie popuściłam mu smyczy by nie zdeptał ofiary, a wręcz przeciwnie - przyciągnęłam kurczowo, przez co pies nadepnął na tamtego. Moja psinka jest ze schroniska i jest w trakcie terapii, która nie polega na zamknięciu go w klatce. Na ogół nie jest w cale agresywny i jest posłuszny, ale kiedy inny pies go zaczepia, potrafi się "stawić". Staram się zawyczaj chodzić w miejsca odosobnione, by pies mógł zaznać ruchu ( tak, spuszczam tą bestię), ale to miasto - jakoś między 3 blokami przemknąć trzeba. Cieszę się, że nie życzsz mi dobrze. Ja Ci nie życzę by mały piesek puszczony luzem kiedykolwiek Cię ugryzł, bo mój na pewno tego nie zrobi ( bo chodzi w kagańcu i na smyczy). Nie zaprzeczam że dużej mierze jest to moja wina - mogłam w końcu nawet zawieść ich do veta, ale nie zrobiłam tego, bo byłam zdenerwowana całą sytuacją.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 18) | raportuj
5 marca 2018 o 14:45

@Massai: Właścicielka ( czyli ja) nie powiedziała, że dziecko ma nie biegać koło jej psa. Powiedziała, zeby rodzice pilnowali dzieci, by nie podchodziły do jej psa i nie głaskały bez pytania ( a to się zdarza). Czasem wystarczy powiedzieć dziecku, że pies agresywny i nie wolno, bo zadarzają się dzieci, co pytają się czy mogą pogłaskać, ale są też takie co podleci od tyłu albo przechodzi obok i ta rączka zawieruszy się w sierści mojego psa. Myślę że to nie jest kretyński apel a głos rozsądku. Co do zabicia tamtego psa, to kiedy odchodziłam, żył, a nawet chodził (nawet kropla krwi nie upadła) i gdyby mnie pańcia nie zwyzywła to pewnie podrzuciłabym ich do veta, a tak nawet nie zaproponowałam tego. Owszem minipieszostał uderzony metalowym kagańcem i nadepnięty przez 40 kg psisko, ale to nie była "krwawa masakra z krwiożerczą bestią", tylko dosłownie chwila ( kilkasekund). Nikt nie każe schodzić Wam z chodnika widząc psa, tylko chciałam zamieścić apel, by te wszystkie minipsy trzymać na smyczy, bo to że minipies chce się pobawić z dużym kolegą, nie znaczy, że duży pies też przyjaźnie zareaguje na małą pchełkę i przestrzec dzieci, żeby bez pytania nie podlatywały do obcych psów ( bo to tylko pies i o ile mój chodzi w kagańcu, więc dziecko nie straci palców, o tyle jakiś inny może to zrobić a akcie obrony).

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 następna »