Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

SesjaTyKurwo

Zamieszcza historie od: 1 marca 2011 - 23:04
Ostatnio: 25 stycznia 2014 - 3:53
O sobie:

Z szablą dumnie na wrzesień.

  • Historii na głównej: 52 z 70
  • Punktów za historie: 58955
  • Komentarzy: 135
  • Punktów za komentarze: 1668
 
zarchiwizowany

#39258

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dziś na przystanku dwóch rycerzy ortalionu [RO] w żołnierskich słowach poprosiło mnie o przekazanie im prawa własności mojego telefonu i portfela. Gdy wyciągnęłam moje skarby z torebki pojawił się radiowóz, z którego wysiadł zbawca w błękicie, potocznie zwany policjantem [P]:

[P] A co wy tu panowie robicie?
[RO] Yyyy, pytamy o godzinę.

I poszli zostawiając mi mój dobytek.

warszawa

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 154 (266)
zarchiwizowany

#39197

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zaczynam wątpić w to, że nasz piękny naród posiada jakże wygórowaną umiejętność czytania.

Dodałam ogłoszenie, że szukamy współlokatora do mieszkania. Pierwsze zdanie brzmi:

"Poszukujemy współlokatora do mieszkania - faceta - warunek konieczny!"

Jak do tej pory dzwoniło tylko 6 kobiet.

gumowe drzewko

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 206 (262)
zarchiwizowany

#32546

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie długo.

Zacznę o krótkiego wstępu. Jestem córką dwójki inżynierów. Mama - budownictwa, tata - elektryki, ogólnie ojciec to człowiek, któremu, jeżeli chodzi o sprawy techniczne, ktoś mówi, że "się nie da", wychodzi z założenia, że "nie da to się parasola w dupie otworzyć" i podchodzi do tematu z drugiej strony. Oboje pasjonaci. Dlatego z mamą budowałam karmniki dla ptaków i domki dla lalek (oczywiście z pełnym projektem na papierze milimetrowym), a z tatą tworzyliśmy obwody elektryczne, naprawialiśmy samochody i zgłębialiśmy różne aspekty fizyki. Dzięki czemu wiem jak używać piły, lutownicy, wiertarki i tym podobnych.

Teraz historia właściwa. Dotyczy mojego ukochanego klubu i piekielnego szefa, który znajduje nam najdziwniejsze prace, żebyśmy się zbytnio nie nudziły. Np. "Wytrzyj sufit bo się na nim kurz osadził" i inne takie kwiatki.

Ostatnio zaczął zmieniać dekoracje i potrzebował skręcić kilka dykt do siebie. Co ważne pod określonym kątem, żeby powstała zamierzona konstrukcja. Zadanie nie było takie łatwe jak się wydawało, więc postanowił zawołać dwie barmanki, coby się pomęczyły, a on ochoczo na to poparzy siorbiąc whisky.

Miałam wątpliwy zaszczyt bycia w tej dwójce... Szef mówi nam co trzeba zrobić, daje wkrętarkę, kątowniki, śrubki i inne takie. Dziewczyna, która ze mną przyszła tipsy długości paznokcia, no to nie pomoże...

Szef mówi jak mamy zacząć skręcać, ale jak na mój gust, zaczyna trochę od dupy strony. Ale, pan każe, sługa musi.

Męczymy się z 20 minut, ale jedna dziewczyna trzymająca praktycznie w powietrzu dykty, a druga próbująca je skręcić, obie jeszcze blondynki, to raczej zestaw skazany z porażkę... Zaczynam sugerować szefowi, że może jednak zaczniemy inaczej. Na co usłyszałam w odpowiedzi.
[S] Ja kończyłem Politechnikę! Ja wiem jak to trzeba zrobić.

Po godzinie się poddał i stwierdził, że się tego "nie da zbudować". Ja nauczona przez tatę zasady parasola, tłumaczę, że się da, tylko inaczej i jak da mi chwilę to wymyślimy jak, tylko niech się nie wtrąca, a do końca nocy będzie miał swoją dekorację.

Przyniosłam sobie kartki, ołówek, narysowałam kilka rzutów na "mniej więcej", zaznaczyłam gdzie należy umieścić mocowania, zawołałam jednego ochroniarza, coby trzymał i wzięłam się za przypiłowanie elementów i skręcanie. Po godzinie szybkiej i sprawnej współpracy udało się nam to stworzyć. Zawołaliśmy szefa, a ten oczy na wierzch, i zaczyna dialog:
[S] Sesja, kto to zrobił?
[J] No ja szefie z Markiem, a kto?
[S] Znaczy Marek, hehe?
[M] Nie, Sesja, szef sobie na kamerach obejrzy...
Poszedł, obejrzał, wraca.
[S] Sesja, a co ty na początku sobie bazgrałaś na tych karteczkach?
[J] Projekt - pokazałam, znowu wielkie oczy szefa
[S] Ty na Politechnice studiujesz?
[J] Nie, w Szkole ABC
[S] Ale budownictwo?
[J] Nie, bankowość...
[S] To jakim cudem TY to narysowałaś i zbudowałaś?! Przecież, tego się NIE DAŁO zbudować.

No ja piana na twarz...

[J] Szefie, co to znaczy, że się nie dało?
[S] No bo ja myślałem, że się nie da i tak sobie wymyśliłem, żeby popatrzyć jak się dziewczyny męczycie...
[J] Aha...
[S] Bo ja to po Politechnice i mi wyszło, że się po prostu nie da, zawali się.
[J] Szefie nie trzeba kończyć Politechniki, żeby umieć skręcić 10 kawałków drewna do siebie. A nie da się, niech sobie szef zapamięta, to parasola w dupie otworzyć! - no nie mogłam sobie darować.

A zakończenie? Dekorację wyrzucił, bo stwierdził, że "i tak się zawali", mi odebrano premię za "wymądrzanie się i obrażanie szefostfa" (pisownia oryginalna), a Marekowi "za niesubordynację", bo przecież nie mógł mi pomagać i kto mu pozwolił, a że szef ma krótką pamieć, to zapomniał, że on sam.

Ale powiem Wam, że nie żałuję. Utrzeć nosa mojemu szefowi to naprawdę przyjemność, za którą jestem gotowa zapłacić wiele ;)

klub Warszawa

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 331 (375)
zarchiwizowany

#29998

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Opowiem Wam moją dzisiejszą historię. Szczerze to dalej zbieram szczękę...

Wracałam sobie około północy po centrum Warszawy, ludzi sporo jak na taką godzinę. Stanęłam na przystanku i sprawdzam autobusy do domu. W pewnym momencie podchodzi do mnie dwóch młodych mężczyzn [M] i zaczyna zagadywać, niebezpiecznie zbliżając się do mojej strefy osobistej. Stoję więc przerażona, wiem, że dobrze się to nie skończy, ale uciekać nie ma jak, szpilki na nogach...

[M] A czemu koleżanka tak tu sama stoi, to niebezpieczne. Jeszcze takie nogi, sukienka. Naprawdę, masz warunki, a i czym oddychać...
[J] Wracam do domu...
[M] A to my odprowadzimy, bo samotna kobieta nie powinna wracać w pojedynkę. Albo może gdzieś pójdziemy, zabawimy się. Zobaczysz, nie pożałujesz.
[J] Nie dziękuję, ja czekam na... - I tu miało paść słowo "autobus", ale nie zdążyłam go wypowiedzieć.
Wtem czuję jak ktoś łapie mnie pod rękę, odwracam głowę i widzę całkiem obcego eleganckiego pana, w czarnym płaszczu i kapeluszu [P] w wieku 70-80 lat.
[P] Przepraszam kochana, ale mam nadzieję, że nie czekałaś na mnie zbyt długo. Panowie wybaczą, ale muszę odprowadzić tę piękną damę do domu.
I jak gdyby nigdy nic odeszliśmy z przystanku.

Po przejściu kilkudziesięciu kroków, pan znowu się odezwał.
[P] Mam nadzieję, że nie ma mi pani z złe, że ośmieliłem się wtrącić w konwersację?
[J] Nie, skądże, bardzo dziękuję.
[P] A dokąd pani idzie jeśli można spytać?
[J] Tutaj, dwie przecznice, niedaleko. Naprawdę bardzo panu dziękuję.
[P] Ratowanie dam z opresji to obowiązek i przyjemność dla każdego mężczyzny. Czy nie będzie pani miała nic przeciwko, abym towarzyszył pani do domu i zapobiegł innym nieprzyjemności?
[J] Bardzo dziękuję, to bardzo miło z pana strony.
[P] Cała przyjemność po mojej stronie.

I jak tak sobie wracaliśmy, pan opowiadał mi o swoim życiu, okazało się, że robił doktorat na mojej uczelni, później wykładał, ale kilka lat temu przeszedł na emeryturę. Zna całą kadrę profesorską i tęskni za życiem akademickim. Opowiadał o pracy, badaniach, podróżach. Po dojściu pod blok rozmawialiśmy jeszcze z pół godziny. A na pożegnanie ucałował mnie w rękę w taki sposób, jak jeszcze nigdy nie zrobił tego żaden mężczyzna i pochylił kapelusz.

miasto moje Warszawa

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 608 (670)
zarchiwizowany

#22976

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kojarzycie z seriali takie sytuacje, gdzie dwóch bohaterów rozmawia takimi półsłówkami nie używając szczegółów i jeden z nich myśli, że rozmowa ma silnie seksualny podtekst? Myślałam zawsze, że są mega przerysowane, ale widać nie.

Tytułem wstępu, jestem biseksualna i aktualnie spotykam się z dziewczyną, Kasią. Dodatkowo mieszkam ze swoim przyjacielem (facetem), który jak dowiedział się o fakcie istnienia mojej drugiej połówki, to bardzo chciał ją poznać. Ot takie męskie fantazje.

No i przyszedł dzień, gdy oznajmiłam Tomkowi, że Kasia wpadnie na noc. Jednak koło 20, ona zadzwoniła do mnie, że jednak ma egzamin, nie przyjdzie, przeprasza i przekładamy na jutro. Ok, rozumiem. Ponieważ Tomek siedział szczelnie zamknięty w pokoju, nic mu nie mówiłam, a na ten samotny wieczór zamówiłam pizzę. I tu zaczyna się historia właściwa.

Około 22 dzwoni domofon ( [J] - ja [T] - Tomek) Ja wylatuję tylko w skąpym szlafroczku, bo zaraz po kąpieli i krzyczę.
[J] To do mnie! Otworzę!
Jeszcze nie wyszłam z pokoju, a on dzzzzz i otwiera drzwi do klatki.
[T] Byłem w kuchni, to otwieram.
[J] Dzięki, oj nawet sobie nie zdajesz sprawy, jaką mam ochotę!
[T] Zazdroszczę...
[J] No co Ty, czego? Wiesz to chodź do mnie do pokoju, podzielę się z Tobą, przecież sama i tak nie dam rady! Musisz mi z nimi pomóc!
Tomek wywalił oczy jak pięć złotych
[T] Z nimi? Myślałem że będzie jedna.
[J] Miałam ochotę na dwie różne i nie mogłam się zdecydować, to co przyłączysz się?
[T] A..ale jesteś pewna?
[J] No jasne, co tak sama będę! Przecież Bóg kazał się dzielić!
[T] Znaczy, wiesz, Boga bym w takiej sytuacji nie przywoływał...
[J] No wiem, że o tej porze to istna rozpusta, ale nie mogłam się powstrzymać. To co dasz się namówić?
[T] Trochę mnie zaskoczyłaś...
[J] No! Ja wiem, że chodzisz na siłownię, bo Ci brzuszek wisi, ale przecież i tak nie ma to większego znaczenia, nikt na to nie zwraca uwagi, no daj się skusić!
[T] Właściwie to taka okazja się nie powtórzy raczej...
[J] E tam, testuję nową, jak będzie dobra to jutro powtórzymy.

Tomek stoi uśmiecha się osłupiały trochę w korytarzu, dzzzzz, dzwonek!
[J] Aaa, idę po pieniądze.
[T] To Ty im za to płacisz?!
[J] No, przecież nikt nie pracuje charytatywnie...
[T] A dużo?
[J] Dwie dychy za jedną, ale chyba dzisiaj jakaś promocja jest...

Uwierzcie mi na słowo, że chcielibyście zobaczyć minę Tomka, jak otworzyłam drzwi i za nimi stał pan z Dominium z dwoma pizzami XXL! A gdy już pozbierał szczękę z podłogi
[T] Pizza?
[J] A Ty myślałeś że co?
[T] Kasia... z koleżanką...

Wawa

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 628 (748)
zarchiwizowany

#11374

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolejna babciowa historia z tramwaju. Było to kilka tygodni temu, gdy po wypadku chodziłam jeszcze o dwóch kulach. Jak wszyscy wiedzą, trzymanie się rurki w tramwaju jednocześnie kul i stanie przy tym na jednej nodze w tłoku jest niewykonalne.
Pewnego dnia jechałam akurat ze współlokatorem na uczenie, tłok umiarkowany, ale nikt nie ustąpił mi miejsca. Chwyciłam się drążka a mój współlokator chwycił pod pachę moje kule. Na jednym z przystanków miejsce się zwolniło, a Kuba z kulami stanął koło mnie.
Na kolejnym przystanku wsiadła właśnie beretowa babcia [B] i stanęła koło mnie. Popatrzyła wzrokiem mordercy i zaczęła na mnie krzyczeć.
[B] Jakaś Ty niewychowana, starsi ludzie jadą, stoją ledwo, nawet chłopak z kulami koło Ciebie nie wstaniesz!
[J] Ale... (nie dała mi dojść do słowa)
[B] Takie to gówniarstwo niewychowane, księżniczka jedna się znalazła, widzicie państwa, wstyd, hańba, wstawaj i ustąp miejsca!
[J] Ale...
[B] Jeszcze masz ale! Ja ledwo chodzę, takie niewychowanie! Wstawaj!
Naprawdę mnie zakrzyczała, a reszta pasażerów zaczęła jej wtórować. W tym momencie popatrzyłam na Kubę, wzięłam od niego kulę i ledwo (uwierzcie mi, że naprawdę ledwo) wstałam i zwróciłam się do babci
[J] Proszę, niech pani siada...
Najlepsze, jest to, że pomimo tego, że zrobiła wielkie oczy to usiadła i zaczęła coś gadać, że symuluję.
W tym momencie odezwał się starszy pan [P] siedzący obok, który do tej pory jako jeden z nielicznych nic nie mówił
[P] Głupie babsko, w dupie Ci się poprzewracało! Dziewczyna niepełnosprawna, a Ty bezczelnie ją z miejsca wyganiasz! Wstydź się kobieto.
Po czym wstał i ustąpił mi miejsca. Podziękowałam i usiadłam.
Zastanawia mnie do dzisiaj podejście starszych ludzi, czy to, że mam 20 lat naprawdę nakazuje mi, ustępowania miejsca starszym, wcale nie schorowanym osobom? Szkoda słów.

ZTM Warszawa, tramwaj nr 33

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 328 (372)
zarchiwizowany

#8626

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kolejna historia z [B] babcią w roli głównej.
Była to połowa marca, gdy postanowiłam skoczyć sobie z Warszawy na snowboard na weekend. Zapakowałam torbę ze sprzętem (snowboard, kask, buty, spodnie, kurtka i na dokładkę narty mojej mamy). Cała konstrukcja miała 170cm wysokości i ważyła ponad 20 kg. Do tego jeszcze torba podróżna na kółeczkach i jazda na Dworzec.
Wsiadłam do tramwaju, ludzie oczywiście patrzyli się na mnie jak na nienormalną (było ponad 15 stopni i ani śladu śniegu od miesiąca), ale co tam. Oczywiście miejsc siedzących brak, stoję, trzymam torby, ledwo już i... zwalnia się miejsce! No to szybko, akurat było tam troszkę przestrzeni, że o szybkę udało mi się oprzeć torby, ale nie zostało już miejsca na nogi. Siadłam bokiem i jadę. Na pewnym przystanku wsiadła właśnie babcia, miejsc nie ma, tłok, myślę co mi tam ustąpię jej miejsca.
J: Proszę niech pani sobie usiądzie...
Na co babcia spojrzała na siedzenie, na moje torby i na mnie, po czym z oburzeniem powiedziała
B: Weź mi te torby, bo jak ja mam tu nogi dać?! Gówniara jedna!
Po tym argumencie podeszłam do fotela rzuciłam okiem na torby, na babcie i ponowne zajęcie miejsca zajęło mi jakieś 2 sekundy... Oczywiście bez słowa, bo pyskówki do niczego nie prowadzą.

ZTM

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 414 (484)
zarchiwizowany

#7472

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jadę sobie tramwajem na Uczelnię, siedzę na pierwszym miejscu od drzwi, a tu nagle wchodzi sobie mężczyzna [M] około pięćdziesiątki podpierający się laską. Na ten widok ja [J] szybko podskoczyłam z miejsca i standardowo.
[J] Proszę, niech pan sobie usiądzie
[M] Nie dziękuję...
[J] Ależ naprawdę nalegam
[M] Nie, nie, dziękuję pani bardzo, proszę siedzieć
[J] Ale proszę, te tramwaje tak jeżdżą, że naprawdę ciężko ustać niekiedy...
Taka rozmowa trwała jeszcze dłuższą chwilę, bo przystanek akurat przy Dworcu Centralnym, a ja prawie siłą byłam gotowa posadzić tego człowieka.
Na nic to się nie zdało, tramwaj zapiszczał, drzwi się zamknęły, powoli rusza, na co ten mężczyzna laskę w ułamku sekundy pod pachę i donośnym głosem na cały wagon
[M] Bileciki do kontroli proszę
I już bez jakichkolwiek problemów z chodzeniem ruszył przez tramwaj.

ZTM Warszawa, tramwaj nr 33

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 344 (464)