Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Sihaja

Zamieszcza historie od: 12 marca 2011 - 18:56
Ostatnio: 21 czerwca 2014 - 15:09
  • Historii na głównej: 40 z 80
  • Punktów za historie: 29715
  • Komentarzy: 332
  • Punktów za komentarze: 1528
 

#23092

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/23063 przypomniała mi historię znajomej, pracującej w "księgach wieczystych" chyba w sądzie.

Któregoś razu przyszła do niej kobieta i mówi że musi jakieś dokumenty dostać, ale nie na nią, tylko na syna, ale syn w wojsku i nie może, a ona musi je już natychmiast złożyć i MUSI, po prostu MUSI je dostać. Znajoma tłumaczy, że to dokumenty, że sąd, ze odpowiedzialność, że nie może się ta kobieta za syna podpisać, bo to fałszerstwo. No ale że kobiecina prawie łzy w oczach miała, tłumaczyła, ze ona MUSI koniecznie,w końcu kierownik pozwolił i kobitka podpisała się za syna. Jak? "MAMA TOMKA" :D

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 675 (737)

#23082

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wyrosłam ze wszystkich rzeczy jakie miałam. Kobiety w ciąży tak mają niestety. W przerwie między lekarzami znów wybrałam się do galerii, bo jest tam sklep, gdzie mają odzież ciążową (a także dziecięcą, więc chciałam też rzucić okiem na niemowlęce ciuszki, by załatwić dwie rzeczy za jednym razem jeśli się uda, siódmy miesiąc to już czas na powolne kompletowanie wyprawki).

Przechodzę między wieszakami ubrań ciążowych - z reguły spodni ze wstawką z dzianiny na brzuch i tunik z charakterystycznymi zakładkami na brzuszek oraz swetrów wielkości namiotów, gdy przepychają się jakieś dwie nastolatki z jakimiś ciuchami normalnej wielkości (czyli nie ciążowymi) w dłoniach, prawie wpychając mnie na sterczące wieszaki, po czym jedna się odwróciła, zlustrowała mnie od góry do dołu i głośno rzekła do psiapsiółki:
[D1]: Ja nie wiem po co takie wieloryby pchają się do normalnych sklepów dla normalnych ludzi.
[D2} Noooo - przytaknęła psiapsiółka i poszły dalej, nie zwracając uwagi na moje parsknięcie śmiechem.

galeria

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 664 (762)

#22530

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Poszłam po skierowanie do lekarza rodzinnego.
Ponieważ czasami puchną mi palce, nie noszę obrączki i pierścionka, bo potem trudno mi je zdjąć, bolą palce, itp.
Usiadłam pod gabinetem, czekam na wejście do pani doktor. Akurat mały zaczął kopać, więc pogłaskałam się po coraz bardziej wydatnym brzuchu, żeby się uspokoił.
Od siedzącej obok babci usłyszałam:
-Jaki śliczny brzuszek!
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
Drzwi się uchyliły, wchodzę i usłyszałam jeszcze ten sam głos babci:
-Ale obrączki nie ma, czyli po prostu pier*lić się chciało...

Nie ma to jak wyciągnąć wniosek na podstawie obserwacji...

Wyszłam z gabinetu, patrzę, babcia siedzi nadal.
Nie mam jeszcze nowego dowodu osobistego, muszę nosić ze sobą odpis aktu małżeństwa, więc wyjęłam go, podstawiłam babci pod nos i powiedziałam:
-Owszem, chciało się pierd*lić, ale papierek na to mam.
I poszłam do rejestracji.
Oddalając się usłyszałam inny głos:
-Basiu, ty to chyba musisz przestać ludzi obrażać, ktoś cię wreszcie spali i z kim będę przychodzić do przychodni?

babcie w przychodni...

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 808 (858)

#21374

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od kiedy jestem na zwolnieniu związanym z ciążą (zagrożona niestety) mało w moim życiu dzieje się piekielnego, ale czasem coś jednak się pojawi :)
Wczoraj, pomiędzy jedną a drugą wizytą u lekarza nawiedziłam pobliskie centrum handlowe, żeby zjeść obiad i być może skorzystać z pojawiających się właśnie promocji na ubrania (bo co tu ukrywać - powoli wyrastam ze wszystkiego :D).

Weszłam do jednego sklepu, zauważyłam sweterko-tunikę, którą można założyć do samych rajstop, albo jeansów, więc dość uniwersalną, podobała mi się, wzięłam, przymierzyłam, cena była bardzo przystępna, więc zaczęłam toczyć się w stronę kasy, trzymając tunikę wiszącą na wieszaku w dłoni. W połowie drogi zaczepiła mnie pani, około czterdziestki i zapytała:

P - Gdzie takie ładne pani znalazła?
J - Na następnym wieszaku, są jeszcze w czerwonym kolorze.
P - Nie, nie, ja chcę tę!
Po czym... wyrwała mi ubranie z ręki i pobiegła do kasy.

Nie wiem na co liczyła, przecież przy kasie się spotkałyśmy, nie mogła wybiec nie płacąc, a ja sobie przeszłam do wieszaka (jakieś 7 metrów) i wzięłam taką samą, w tym samym rozmiarze, być może nawet nie mierzoną, nie porozciąganą przez innych :P
Podeszłam do kasy, stanęłam tuż za tą kobietą, ona płaci i rozmawia z kasjerką:

P - Ale wie pani, czy ona będzie dobra na mnie?
K - Trudno ocenić przez kurtkę, nie mierzyła pani?
P - Nie, bo wie pani, tak szybko chciałam, a da się ją zwrócić lub wymienić?
K - Zgodnie z regulaminem sklepu niestety nie, tylko nieprzecenione towary w ciągu 7 dni można wymienić lub w ciągu trzech dni zwrócić.
P - To ja chyba jednak zrezygnuję.

Tu nie wytrzymałam:

J - Może jakby nie wyrywała pani komuś ubrań z ręki, tylko wzięła jak człowiek z wieszaka i przymierzyła, to nie miałaby pani takiego problemu...
P - Ja nikomu nic nie wyrywałam, czego pani ode mnie chce?
J - Życzyć pani wesołych świąt! - uśmiechnęłam się.

Pani nie wytrzymała, zostawiła ubranie przy kasie i wyszła szybko ze sklepu. Niesamowite :D

sklepy

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 777 (853)

#19766

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O piekielnej kwiaciarce... choć może bardziej chciwej, niż piekielnej. A może i to i to jednocześnie...
Wychodzę za mąż 26 grudnia i potrzebuję bukietu, przypinki dla przyszłego męża i analogicznie bukietu dla druhny i przypinki dla drużby. Ponieważ zdecydowałam się na gipsówkę, chciałam bukiet tylko z gipsówki, ew. dodatkiem 5 eustom. Druhna miała mieć malutki bukiecik z goździków.
Do tego poprosiłam o ozdobienie samochodu - kwiaty na mrozie odpadają, więc postawiłyśmy na małe wianuszki na klamki samochodu i 3 wianuszki analogiczne na maskę.

Pani stwierdziła, że bukiety robi od 80 zł ślubne, przypinki to mały koszt ok. 10 zł/sztuka, a wianuszki to ok. 15-20 zł w zależności od wielkości. Atutem było to, że powiedziała, że zrobi bukiety 26 grudnia i nawet sama przyjedzie z nimi, mimo że stwierdziłam, że chłopaki rano podskoczą, to tylko kilka przystanków od domu. Nie, ona woli przywieźć. No ok, powiedziałam, że się zastanowię, porozumiem z narzeczonym i umówiłyśmy się za tydzień na spotkanie decydujące.

W domu mniej więcej wyliczyłam ile budżetu pójdzie na kwiaty (gipsówka ułożona w wiąchę to nie jest ani coś trudnego do zrobienia, ani czasochłonnego, ani drogiego, nawet wliczając w to eustomy - osadzone na tzw. mikrofonie wystarczyłaby 1 gałązka z kilkoma kwiatuszkami, bo potrzeba tylko ok 5 cm łodyżki do tego. Goździki też nie są egzotycznymi kwiatkami, a wianuszki z gipsówki robię czasem sama do ozdoby, ale w tym przypadku już chciałam mieć tego dnia spokój z robieniem czegokolwiek poza tym, co konieczne). Wyszło mi - 80 zł za bukiet mój, 10 zł za przypinkę młodego i drużby, 50 zł za bukiecik druhny, 140 zł za dekorację samochodu. Po podliczeniu kosztów stwierdziliśmy, że stać nas na to, żeby zamówić jeszcze kwiaty na podziękowania dla rodziców, nie jakieś kosze z różami, ale bukiety po ok. 50-60 zł. Wychodziło ok. 400 zł.

W dniu spotkania pani mnie rozwaliła totalnie. Za mój bukiet policzyła 150 zł (gałązki gipsówki owinięte na dole srebrną wstążką), za przypinkę Młodego 50 zł (!), bukiet , druhny 80 zł, przypinka drużby 50 zł, kwiaty dla rodziców po 100 zł za bukiet i ozdoba samochodu 230 zł. Ponad 700 zł to było za dużo dla naszego budżetu (nie robimy weselicha, tylko niewielkie przyjęcie i to by było niemal 10% całego budżetu...). Powiedziałam, że rozmawiałyśmy o innych cenach, ja takich pieniędzy na kwiaty nie mogę wydać i nie zgadzam się, żeby przypinka młodego, którą miała być malutka gałązka gipsówki kosztowała 50 zł, jeśli materiał kosztowałby 50 groszy... O dziwo pani jak mówiła, że zrobiłaby bukiety na stoły, to bukiet z gipsówki i eustomy kosztowałby 60 zł, a wielkością byłby o wiele większy niż mój mały bukiecik do ślubu...

Kwiaciarka stwierdziła, ze gardzę jej talentem, ze nikt inny nie zrobi mi bukietu w Święta, że jestem głupia i nienormalna odrzucając taką ofertę - atrakcyjną cenowo w dodatku.

Kwiaty zrobię sobie sama - jeśli nie dam rady, to poproszę ciocię narzeczonego, która kiedyś miała kwiaciarnię. Ale robię biżuterię, szyję ubrania i dodatki, ozdoby do domu, kartki i tak dalej... to co, bukietu nie zrobię? ;)
Strasznie jest mi przykro, jak ludzie chcą tak przycwaniakować i wyszarpnąć kasę z portfela, bo to taka jedyna okazja. Czasem się jednak mogą przeliczyć.

Kwiaciarnia w Stokrotce Lublinie

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 460 (614)

#19728

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Poszłam na badania krwi. Rano, na czczo, z mdłościami, na lekko miękkich z osłabienia i głodu nogach. W oddziale LuxMed, do którego zwykle chodzę, kobiety w ciąży wchodzą poza kolejnością, bo one często mdleją. Ale dziś poszłam do innego, a tu takiej karteczki nie było.

Chciałam więc zapytać w punkcie pobrań o to, ale zanim zapukałam do drzwi, kolejka babć i dziadków (autentyk, aż się zdziwiłam, bo w kolejce siedziała tylko jedna młoda dziewczyna i jedno małżeństwo z 9-mies bąblem, a tak sami starsi ludzie) napadła na mnie, wrzeszcząc, ze jest kolejka. Odpowiedziałam, ze wiem, ale że jestem w ciąży i na Królewskiej mamy wchodzić poza kolejką ze względu na omdlenia i chciałam zapytać czy tu jest tak samo. Znowu podniósł się wrzask, że oni tu siedzą, źle się czują i mają numerki. Odpuściłam, bo co się będę z dziadkami kłócić? Zwłaszcza, że jeden pan podniósł się z krzesełka i uniósł laskę do góry...
Siadając na krzesełku usłyszałam jeszcze, że z ruchaniem to nie chciało mi się czekać, to teraz w kolejce sobie poczekam.
Już nic nie powiedziałam, bo po co kłócić się z takimi argumentami na takim poziomie?

Czekałam chyba z godzinę, w końcu jak tylko weszłam do gabinetu, zemdlałam... tyle mojego badania. Jutro znów muszę jechać na morfologię, znów głodna z rana (a w ciąży strasznie kręci mi się w głowie i jest mi słabo z rana, zanim niczego nie zjem, choćby mandarynkę, czy sucharka), ale tym razem pojadę do znanego mi Laboratorium...

kolejka w LuxMedzie Lublinie

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 425 (577)

#19412

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kurierzy. Do tej pory ze wszystkich firm, tylko z DHL-em dawało się dobrze żyć. Opłacone, dostarczone na czas, był telefon od kuriera kiedy przyjechać, itp. Cud miód. Ten miód kiedyś jednak musiał się skończyć.

Narzeczony zamówił torbę podróżną. Czekamy na dostarczenie. Akurat się tak złożyło, ze obydwoje byliśmy chorzy. Ja w ciąży mogę się leczyć malinami i czosnkiem, więc chorowałam dokładnie cały miesiąc, on zaraził się ode mnie. W poniedziałek zapukał do nas sąsiad z paczką. Kurier mu zostawił. Podziękowaliśmy, przeprosiliśmy za kłopot, zagotowało się w nas. Domofon sprawny, obydwoje od kilku dni cały dzień spędzamy w łóżku (choć nie tak, jak byśmy chcieli, bo z gorączką i gruźliczym kaszlem), a paczkę nam sąsiad przynosi???
Odczekaliśmy tydzień i wczoraj [N]arzeczony zadzwonił do [P]ani ze stacji kurierskiej

N - Dzień dobry, chciałem zapytać o moją paczkę, bo na stronie jest status, że odebrana, a ja jej nie mam...
P - No tak, paczka jest doręczona.
N - Właśnie pani powiedziałem, że ja jej nie mam, więc komu została doręczona?
P - No rzeczywiście, adres podobny, ale pod inny numer doręczona. Pan sobie od sąsiada odbierze.
N - Proszę pani, czy pani myśli, że płacę za przesyłkę niemal 30 zł, żeby odbierać paczki od sąsiadów?
P - Ale co to panu przeszkadza?
N - To, że z tym sąsiadem nie żyjemy dobrze, jest alkoholikiem, a moja torba już od tygodnia może być przepita, wyrzucona dla jaj, albo oddana komuś, albo mógł do niej narzygać. Kto za to odpowie?
P - No ale to kurierzy wychodzą naprzeciw oczekiwaniom klienta i żeby nie musiał pan jechać do stacji...
N - Przede wszystkim kurier mógł chociażby zapukać do mnie, zanim zostawi gdzieś paczkę, bo tak się składa, że dwie osoby były chore w domu i nikt nawet nie zapukał, tylko oddał paczkę nieupoważnionej osobie. Po drugie, kurier ma obowiązek przyjechać do mnie trzy razy. Po trzecie co to za oczekiwania klienta, jeśli oddaje się paczki osobom nieznajomym, sąsiad może być alkoholikiem, może być złośliwy, może sobie tego nie życzyć... To jest wychodzenie naprzeciw oczekiwaniom? Wolałbym podjechać do stacji i odebrać paczkę, przynajmniej wiedziałbym, że w kocu do mnie trafi.
P - No wie pan, my tu tak o panu myślimy, a pan z takimi tekstami wypala. Może pan przez nas następnym razem żadnej paczki nie dostać. - I rozłączyła się.

M. nie pamięta, czy słyszał, ze rozmowy są nagrywane, ale tak tej sprawy nie zostawi. Skarga już poszła. Choć pewnie nic to nie da...

kurierzy DHL

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 501 (535)

#19409

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rozwalił mnie na łopatki klient, który zadzwonił z wielkimi pretensjami, bo zablokowaliśmy mu numery telefonów (poł. wychodzące) za 3 niezapłacone faktury.

Pana oburzyło jednak najbardziej to, że zablokowaliśmy mu także KARTĘ DO BANKOMATU!!! Bo mu wciągnęło do bankomatu w tym samym momencie, kiedy blokada na telefony została nałożona, więc to na pewno my.

Zażądał odbioru karty w salonie...

BOK Biznes Orange

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 567 (597)

#19075

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W kiosku w galerii, do której często chodzę ze względu na znajdujący się tam supermarket, wprowadzili dziwny zwyczaj. Za wszystko oprócz biletów można płacić kartą. Za bilety można zapłacić tylko gotówką, co jest uciążliwe, bo trzeba robić dwie transakcje, dwa nabijania, wydłuża się czas stania w kolejce... Najczęściej nie mam przy sobie większych pieniędzy, tylko kilka złotych, więc jak już idę kupić pisma - Burdę, Bluszcz, to i bilety. Zazwyczaj kupuję po 10 sztuk, żeby mieć na zapas i nie szukać w razie czego kiosku, czy żeby móc komfortowo się przesiąść. Kiedy się to wydarzyło, nie wiedziałam o tym rozdzieleniu płatności.

[J] Poproszę Burdę, Bluszcz i 10 biletów ulgowych.
[p] 35 zł poproszę.
[j] (podając kartę) Proszę bardzo.
[p] Za bilety nie można kartą.
[j] W takim razie będę musiała zrezygnować z biletów.
[p] Ale ja już nabiłam!
[j] Ale nie poinformowała mnie pani o tym, że za bilety nie można płacić kartą. Można by wywiesić taką informację gdzieś, żeby jej nie musieć powtarzać co chwilę, ale skąd mam o tym wiedzieć przed zakupem?
[p] Bilety są nabite, poproszę o 35 zł gotówką.
[j] Nie mam takich pieniędzy w gotówce przy sobie, mam 5 zł, dlatego płacę kartą, to chyba oczywiste?
[p] Musi pani zapłacić!!!
[j] Proszę wykasować bilety, będzie po problemie.
W tym czasie kolejka zaczęła się denerwować, bo dyskusja głupia, wykasowanie biletów zajęłoby z 5 sekund...
[p] Niczego nie będę wykasowywać, a ty gówniaro masz zapłacić 35 zł!!!
[j] Jeśli pani tak się zachowuje, to ja dziękuję za zakup, rezygnuję. Miłego dnia.

Wyszłam. W kiosku dwie ulice dalej kupiłam wszystko płacąc kartą. Z tego co wiem, kiosk w galerii przędzie coraz gorzej.

kiosk

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 488 (536)

#19074

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wielki czwartek, pracujemy. Krótka przerwa, jemy kanapki i koleżanka opowiada jak zadzwoniła do niej pani.
[P] Poproszę z dyrektorem.
[K] A może najpierw ja spróbuję pomóc?
[P] Nie, ja już się z wami nagadałam, teraz chcę z dyrektorem.
[K] No dobrze, ale z jakim?
[P] No głównym!
[K] Rozumiem, problem w tym, że Prezes France Telecom, czyli właśnie najwyższy dyrektor jest w tym momencie już niedostępny, ze względu na święta.
[P] Ale jakiego France? Ja chcę z polskim dyrektorem!
[K]Mówiła pani, że z głównym, toteż poinformowałam panią o głównym.
[P] No to chcę z polskim.
[K] A z dyrektorem jakiego działu?
[P] Jakiego działu?
[K] (wymienia) działu Sprzedaży, Klienta Biznesowego, Indywidualnego, Marketingu... (i jeszcze kilku)
[P] Pani, ja się nie znam, ja chcę powiedzieć, że mi poczta za długo rachunki donosi!

I dlatego, że poczta w pani okolicy działała gorzej, pani chciała rozmawiać z dyrektorem. W dodatku źle zadzwoniła, bo dzwoniła do Orange Biznes, mając TP stacjonarny.

BOK ORANGE BIZNES

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 374 (462)