Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

SzynSzylka

Zamieszcza historie od: 12 kwietnia 2012 - 22:00
Ostatnio: 14 stycznia 2024 - 21:19
O sobie:

dom bez zwierzęcia to tylko puste miejsce

  • Historii na głównej: 15 z 27
  • Punktów za historie: 10335
  • Komentarzy: 216
  • Punktów za komentarze: 1416
 
[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
17 lipca 2014 o 22:58

@qaro: A z tym polecaniem to tak, że jak kto się upiera, to zazwyczaj mówi się mu, że może iść do sąsiadów, bo tam sprzedają jak leci (co jest sprawdzonym faktem). Żeby było weselej to nie raz tacy klienci próbowali wrócić do nas i wmówić np. że tamci sprzedali rybkę a ona i tak nie przetrwała i że to nasza wina bo nie dostali u nas i poszli do konkurencji (zamotane ale tak to mniej więcej wygląda).

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
16 lipca 2014 o 13:25

@Aranos: Jeżeli przychodzi osoba i chce np. welonkę do kuli to sądzisz, że przewyższa mnie wiedzą? Jeśli trafiam na kogoś z większą wiedzą, to ta osoba już wie po co przyszła (i na pewno nie po rybkę do kuli). Specjalistą nie jestem i w przypadku rzadszych, delikatniejszych ryb to przyznaję się że nie wiem i od odsyłam do kolegi. Wyrażę się jaśniej - nie tyle, że "nie wszystkie są prawdziwe:, bo nie siedzę i nie wymyślam sobie bzdur i kłamstw, by tylko nie sprzedać zwierzaka - może dla kogoś tak ograniczonego dotrze bardziej: "by taką osobę zniechęcić (by sama zrezygnowała z kupna, albo wybrała mądrzej) przytaczam argumenty przeciwne typu - tej rybie trzeba częściej sprzątać, woda śmierdzi, potrzeba większego litrażu" itp. Nie mam pewności czy prawdziwe - tyczy się jedynie argumentu: "te ryby od urodzenia w hodowli, w hurtowni, oraz teraz w sklepie są przyzwyczajone do napowietrzania akwarium, więc jeżeli pan/pani wpuści je do kuli to nie przetrwają". Nie wiem na ile w tym prawdy, ale ma sens, więc przytaczam go w przypadku jak opisałam - gdy ktoś mi stwierdza, że np. wcześniej miał welonkę w litrowej kuli i miała się dobrze. I nie porównuj mnie do osób, które mimo braku jakiejkolwiek wiedzy wymądrza się przed potencjalnym klientem. Skoro byłeś gotów sprzedawać zwierzaki jak leci, byle szajbusowi, który chce tylko ozdóbkę do domu, bez względu na to, czy ozdóbka się męczy czy nie - to twoja sprawa. Ja tak nie umiem, koledzy nie potrafią i mamy przyzwolenie, by w ekstremalnych przypadkach odmówić sprzedaży.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
16 lipca 2014 o 13:06

@Visenna: Wszystko rozumiem, tylko powiedz mi, jak mam tłumaczyć klientowi, że rybka się nie nadaje, jeżeli on wyskoczy mi z argumentem, że miał wcześniej i wytrzymała np. 2 lata? Czasem się tak zdarza i nie wiem jak z takim gadać, a nie ja tu rządzę - choć kiedyś szefowa powiedziała gościowi, który chciał do kuli bez powietrza wziąć glonojada, że ma iść do konkurencji (gdzie wszystko dadzą) bo ona mu nie sprzeda, a jak się burzył, to powiedziała, gdzie ma ją pocałować :D Czekam na czasy, kiedy przed zakupem zwierzaka osoba zainteresowana będzie musiała zdać 2 testy - psychologiczny i z wiedzy o danym zwierzaku.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
16 lipca 2014 o 12:54

@nanab: W sensie że ja? A gdzie jest napisane, że to mój pomysł?

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 5) | raportuj
14 lipca 2014 o 8:56

@Visenna: I jeszcze a propos - tak się składa, że ryba, czy to w kuli czy w akwarium, nigdy nie pada bez powodu. Nie raz spotykałam się z pytaniami typu "pani, rybka padała i nie wiem czemu a tak dobrze miała", a po wywiadzie okazuje się, że woda zakwaszona, woda zmieniana dopiero gdy ma kolor herbaty, przekarmiona i wiele innych - czasem nawet pada ze starości bo jedne żyją wiele lat a inne maks 2. I po prawdzie, wybierając mniejsze zło, wolę już sprzedać bojownika do kuli, choć nie takiej małej jak pokazywała klientka w historii, ale takiej kilku-litrowej, niż żeby siedziały 50-ml w kubeczkach w których przychodzą z hurtowni. Jako że samce nie mogą żyć razem, to nie wszystkie jest możliwość wpuścić do akwariów w sklepie, więc siłą rzeczy muszą w kubkach pozostać. Jedyne pocieszenie, że akurat bojowniki sprzedają się dość szybko.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
14 lipca 2014 o 8:45

@Aranos: Zgadzam się, że to bzdura - mam całą listę argumentów przeciw, które wykładam, gdy ktoś pyta o welnka do kuli (może nie wszystkie są prawdziwe, ale wiarygodne dla tych, którzy nadal myślą, że do kuli nadaje się każda rybka). Niestety, choć bardzo bym chciała, nie zawsze możemy odmówić sprzedaży, ponieważ jak już zauważyli wcześniej komentujący, w końcu ktoś się do tego przyczepi. Z niecierpliwością czekam aż nasze prawo zmieni się i będzie jak w Niemczech, gdzie jeśli ktoś zapyta o rybę do kuli to z miejsca może dostać mandat.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 14 lipca 2014 o 8:46

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
14 lipca 2014 o 8:40

@Visenna: A co poradzisz, skoro klient już miał tę nieszczęsną kulę? Może i nie zrozumiełeś/aś ale tłumaczyłam, że jeśli ktoś kupuje rybkę z kulą to wysuwamy wszystkie możliwe argumenty przeciw, ale jeśli chce samą rybę bo kulę już kupił gdzie indziej to co zrobic? Napisałam o bojowniku, bo jak już opisał/a Aranos to bojownik ma szanse w takiej kuli przeżyć, jako ryba mogąca oddychać powietrzem spoza wody - dlatego jak już musi być do kuli to polecam, zamiast welonka czy innych ryb z typowymi skrzelami.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
14 lipca 2014 o 8:32

@kropla: Odesłałabym do hodowcy zwykłych królików, który trzyma je właśnie w celu produkcji pasztetu

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
14 lipca 2014 o 8:28

@Aranos: Nie zawsze - od paru lat oprócz dużego sklepu mamy również mały sklepik w innej części miasta, w którym warunki nie pozwalają na trzymanie zwierzaków i możesz mi wierzyć, że też całkiem nieźle prosperuje i sprzedają się nie tylko karmy ale również właśnie osprzęt do zwierzaków.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
13 lipca 2014 o 19:56

@zendra: Wiesz, akurat pierwsza historia jest pewnym wyjątkiem - tu nie chodziło o to, że nie sprzedam, bo sądzę, że gość się nie zna, choć podałam mu taki argument. Tu rozchodziło się bardziej o to, że byłam pewna, że on i tak go nie kupi. Ta historia jest przykładem, jak ludzie kombinują - argumenty typu "pani wyjmie to kupię" to niemal codzienność (ewentualnie w przypadku dzieci: "pani, a można pogłaskać?"). Niestety dla takich osób mam swoje zasady, które mówią, że nie niepokoi się zwierząt dla czyjegoś widzimisię. Jak już napisałam - pooglądać to przez szybę albo na Animal Planet. Gdybym miała wyjmować zwierzaka za każdym razem jak ktoś chce pogłaskać itp. to praktycznie nie było by sensu chować ich do klatki. Nie po to każdą wolną chwilę w pracy poświęcamy na oswajanie zwierzaków, (żeby ludzie nie kupowali znerwicowanych kulek futra), żeby potem stresowały się obcymi zapachami. Podobne cyrki są ze sprzętem typu filtry, smycze automatyczne i w ogóle wszystko - nie raz się zdarzało, że ktoś oglądał, dokładnie wypytywał o działanie a w końcu i tak nie kupował, czemu? No bo w internecie taniej, ale nikt działania nie wytłumaczy, więc najlepiej przyjść, pomarudzić i potem kupić w sieci. Choć przynajmniej taki filtr nie będzie się denerwował wyjęciem z pudełka, to jak dla mnie to trochę nie fair, że my się spuszczamy, tłumaczymy po to, by ktoś potem w necie kupił.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 4) | raportuj
13 lipca 2014 o 19:36

@Visenna: Czy fragment z zdzieraniu gardła jakoś nie dotarł? Mimo, że u nas w sklepie nie znajdziesz kuli mniejszej niż 4 litry to zawsze tłumaczę, że lepsze jest akwarium, albo przynajmniej dobre napowietrzanie. A jeśli już ktoś faktycznie się upiera, to sprzedajemy jedynie bojownika bo one najlepiej sobie radzą w kuli. Wiemy doskonale, że kule są złe - sama zaczęłam od 15 litrów z wyposażeniem a już po paru tygodniach miałam ponad 100 litrów bo moim 5 maluchom ciasno. Czemu w sklepach są kule? Bo ludzie naoglądali się filmów, w których dla ozdoby wystawiono szklankę z pływającą rybką - a przecież w filmach same realia, to dlaczego nie można? Osobiście nie zamawiałabym rzeczy, które się nie nadają (kule, beznadziejne karmy, klatki za małe nawet na chomika itp.) ale sklepy zawsze mają taki towar właśnie ze względu na marudy którym nie wytłumaczysz, że biorą badziew. Jedyne moje szczęście, że w przypadku sklepu w którym pracuję takie rzeczy stanowią niewielki procent towaru.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
13 lipca 2014 o 18:55

@mijanou: Eee tam zaraz splajtował. Może nie znacie realiów, ale prawda jest taka, że sklep bez zwierząt też świetnie by sobie poradził. Fakt, że bez nich w sklepie jakoś dziwnie ale tak na prawdę ze zwierzaków nie ma w sklepach żadnego zysku - trzeba im sprzątać i karmić, więc o ile nie zostaną kupione w ciągu paru dni, to nie ma na nich żadnego zarobku.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
12 lipca 2014 o 19:40

@zendra: Dlatego napisałam, że nie chodzi mi o odmowę sprzedaży z powodu czyjegoś widzimisię, bo klient ma buty nie do pary itp., ale w przypadku żywych istot, jeżeli zachodzi podejrzenie, że zwierzakowi może dziać się krzywda, taka uzasadniona odmowa powinna być jak najbardziej dozwolona.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
12 lipca 2014 o 13:15

@Aranos: Może nie wynikło to z historii, ale odmowy sprzedaży to nie są sytuacje notoryczne - jak napisałam, przy każdym kliencie tłumaczę wszystko co wie, aż do zdarcia gardła w nadziei, że zrozumie. Jak się upiera, to muszę sprzedać, ale mam czyste sumienie, że poinformowałam mimo wszystko. Jednak zdarzają się kwiatki jak wyżej opisane, że odmawiamy, bez strachu o konsekwencje, ponieważ szefowa (równa babka), która czasem staje z nami za ladą, sama w krytycznych przypadkach odmawia sprzedaży zwierzaka. Nie chodzi o odmowę sprzedaży czegokolwiek tylko o konkretną sprzedaż żywych istot, za które jesteśmy z kolegami odpowiedzialni do momentu sprzedaży i staramy się, by po sprzedaży zwierzaki też nie miały źle. Weźmy taką sytuację (autentyk sprzed kilkunastu miesięcy): zwykła myszka za kilka złociszy - rozumiem sprzedaż na żywy pokarm, choć i to robię z ciężkim sercem, ale wiem, że gady czy inne drapieżniki też muszą jeść. Ale ręka do góry, kto sprzedałby tę myszkę takiemu (można wstawiać dowolną inwektywę), który bez mrugnięcia okiem przyznał, że kupuje ją na ZABAWKĘ DLA KOTA??? PS. Piszesz z komórki? w sensie że jest aplikacja piekielnych na telefon albo tableta z internetem? bo ja szukałam i nie mogłam znaleźć.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
12 lipca 2014 o 12:09

@wonka0: To nie hodowca, tylko zarobkowicz - z tych co rozmnażają dla zysku a nie z pasji - na szczęście u nas kolega ma rozeznanie w okolicznych hodowlach i wie, od kogo jest sens brać ryby (bo od innych są powykrzywiane i pomutowane przez niewłaściwe rozmnażanie. Wiadomo od zawsze, że jednym zależy na tych zwierzakach, a inni "tu tylko sprzedają" i nawet nie wiedzą co sprzedają. Sama odwiedzam czasem z ciekawości sklepy w innych miastach i nie raz trafiam na przypadki, kiedy to opisy na klatkach są z błędem (o ile w ogóle zgadza się gatunek), albo podsłucham jakie bzdury sprzedawca przekazuje klientowi na temat zwierzaka... normalnie na kolejną historię by się nadało.

[historia]
Ocena: 23 (Głosów: 27) | raportuj
12 lipca 2014 o 11:57

@fenirgreyback: Może nie "bez podania przyczyny" ale właśnie z jakiegoś uzasadnionego powodu - z resztą na to samo wyjdzie. Jak napisałam - wieszają tabliczki informujące, że "nietrzeźwym alkoholu nie sprzedajemy", to hodowcy, czy sprzedawcy zwierząt powinni mieć "debilom żywych istot nie sprzedajemy". Najbardziej jednak boli świadomość, że jeśli ja nie sprzedam np. rybki do kuli w której się nie zmieści, to uparte bydle i tak pójdzie do konkurencji gdzie wcisną mu co tylko chce :(

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 16) | raportuj
12 lipca 2014 o 11:26

@jasmin: Poskładałam je ze względu na podobną tematykę i nie sadziłam, że wyjdzie aż tak długo wyjdzie - niby kilkominutowy dialog a po opisaniu kilka stron wychodzi, ale na przyszłość będę pisać osobno :)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 6) | raportuj
11 lipca 2014 o 10:25

Albo weźmy tą reklamę ibupromu - tabletki komu pomogły temu pomogły - teraz mamy nowe - ibuprom z inhibitorem COX! Super! Nowe, mocniejsze, wspanialsze... Co to jest inhibitor COX? - to ibuprofen, który (podobno) jest i był podstawowym składnikiem leku... A może wcześniej to było placebo?

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 4) | raportuj
11 lipca 2014 o 10:19

@mijanou: Zabawne - to domestos zabija 99,99% bakterii? Bo co mi może zrobić ta jedna bakteryjka co tam sobie zostanie samotna? Nic, ale licząc, że w kolonii znajduje się od kilku do kilkudziesięciu milionów takich bakteryjek to i tak pozostanie 0,01% czyli min. kilka tysięcy.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 7) | raportuj
11 lipca 2014 o 9:43

@fenirgreyback: Wiesz, mnie się osobiście wydaje, że skoro plotka głoszona przez kogokolwiek o kimkolwiek dociera do tego drugiego okrężną drogą, to raczej nie skończyło się na nieszkodliwym szeptaniu na uszko. I przyjmij do wiadomości, że są na świecie ludzie, którzy wolą, jak inni oceniają ich po tym, kom są i jacy są a nie po tym co jakiś baran sobie wymyślił na ich temat i potem rozgadał.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
11 lipca 2014 o 9:01

@Hypnos: Niestety, historia nie jest świeża, bo z poprzednich wakacji - przypomniała mi się właśnie przy okazji kilku innych tu przeczytanych. Jak już napisałam wcześniej, kobieta odmówiła podania namiarów na "hodowlę" - podejrzewam, że przestraszyła się, że narobi komuś szamba, ponieważ kolega niepotrzebnie rzucił na głos hasłem że takie zachowanie nadaje się do animalsów. Czy kobieta nadal robi zakupy - nie wiem, ponieważ niedługo po zdarzeniu przestałam przebywać w sklepie, a siedzę w lecznicy (ten sam właściciel ale miejscówka już inna bo za miastem) i nie mam wglądu w to co się dzieje w mieście.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
11 lipca 2014 o 8:20

@Poison_Ivy: Chciałabym, żeby tak było, kobietę dało się przekonać, że to bzdura, jednak co do intencji "hodowcy" nie mam wątpliwości - kobieta sama mówiła, że "hodowca" wyraźnie dał do zrozumienia, że nie dawanie wody poskutkuje brakiem potrzeby sprzątania po psie...

[historia]
Ocena: 22 (Głosów: 26) | raportuj
10 lipca 2014 o 12:05

@Takitrudny: pies marki owczarek, kwiatek marki róża - rodzice używają tego sformułowania i jakoś załapałam i wykorzystałam przy okazji :-) uznałam, że przy słowotwórstwie niektórych autorów taki żarcik słowny nie będzie aż tak rażący :-)

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
10 lipca 2014 o 12:02

@qaro: Miałam napisać dokładnie to samo, ale doczytałam komentarze do końca i jest! - nie jestem jedyna w swoich poglądach :-) Błona jest czy jej nie ma - nie jest faktycznym i w wielu przypadkach wiarygodnym miernikiem, czy dziewczyna współżyła.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna »