Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

SzynSzylka

Zamieszcza historie od: 12 kwietnia 2012 - 22:00
Ostatnio: 14 stycznia 2024 - 21:19
O sobie:

dom bez zwierzęcia to tylko puste miejsce

  • Historii na głównej: 15 z 27
  • Punktów za historie: 10335
  • Komentarzy: 216
  • Punktów za komentarze: 1416
 
[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
10 lipca 2014 o 10:55

Wychodziłyśmy kiedyś z mamą z domu - ja szłam przodem, ale zanim wyszłam z klatki na dwór, zawróciłam, by zapytać o coś mamę. Nagle trzask! Gdybym bez zatrzymywania się wyszła przed klatkę, to akurat miałabym szansę oberwać latającym skrzydłem okiennym wyrwanym z okna na korytarzu przez napitego sąsiada.

[historia]
Ocena: 26 (Głosów: 28) | raportuj
10 lipca 2014 o 10:39

@Sine: pseudo, czy nie - głupota to głupota - w tym przypadku pies uratowany, bo kobietka przyjęła do wiadomości tłumaczenia, że ona sama długo by nie pociągnęła na takiej diecie a co dopiero mały szczeniak. Niestety nie podała namiaru na "hodowlę" bo w przeciwnym wypadku telefon do animalsów już dawno zostałby wykonany.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 13) | raportuj
10 lipca 2014 o 8:47

U nas to normalne, że jak jest awantura to szanowne straże pojawią się 2 minuty po jej zakończeniu, po czym błyskawicznie odnajdują osobę, która do nich dzwoniła i oskarżają o bezpodstawne wezwanie.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
9 lipca 2014 o 14:13

@qyyz: Na przedmiotach związanych z rolnictwem uczono mnie jakie zwierzęta wchodzą w szkodę rolnikom i jak się przed tym bronić (nie koniecznie od razu wystrzelać, bo są też inne metody), ale jakoś o łabędziach mowy nie było - chyba, że ktoś zawodowo hoduje rzęsę wodną albo tatarak :-)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
9 lipca 2014 o 14:00

@notaras: W moim przypadku 30 dni trwało odesłanie mi listy dokumentów potrzebnych do rozważenia decyzji o zastanowieniu się czy ewentualnie ktoś zastanowi się nad rozpatrzeniem mojej reklamacji. 2 tygodnie? ja nie dostałam odpowiedzi od października...

[historia]
Ocena: 25 (Głosów: 29) | raportuj
3 lipca 2014 o 13:12

Ludzie są dziwni - tam gdzie jest napis "samoobsługa", należy ich obsługiwać, ale tam, gdzie jak byk wisi kartka "towar podaje sprzedawca", to uparcie pchają ręce. Osobiście tylko czekam, aż zamrażarka w sklepie odmówi współpracy dzięki samoobsługującym się klientom, którzy zapominają jej zamknąć...

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
28 czerwca 2014 o 13:17

Do mojej miejscowości dojeżdża PKS i prywatny bus i jak dotąd w żadnym nie słyszałam o opłacie za psa, dziecko do 2-3 lat ani za wózek dziecięcy... Ale wszystko zależy od przewoźnika.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
27 czerwca 2014 o 9:30

@mijanou: Racja, ja też nic nie mam do rodzin wielodzietnych, ale ta akurat z kombinatorstwa w celu utrzymania się uczyniła sztukę: - regularne becikowe - renta chorobowa ojca (czytaj alkoholizm) - dzieciaki kombinują i naciągają sąsiadów - drzewo do palenia rośnie w lesie więc można brać - dary z Unii można sprzedać z zyskiem Od czasu ich sprowadzenia się dzieciaków przybyło sztuk 2, do tego 2 psy z czego jeden większy od właściciela... A poziom mam wrażenie, że utrzymują wyższy niż większość pracujących mieszkańców - 7 dzieciaków, z czego które odrosło od ziemi to już z wypasioną komórą chodzi... Patrząc na nich zaczęłam kiedyś rozważać alkoholizm, olewactwo i wszystko-mi-się-należnictwo bo widać opłaca się bardziej niż uczciwa praca :/

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
26 czerwca 2014 o 10:31

A przybliżysz coś odnośnie efektów? Bo mnie to wygląda na rozwolnienie rzadsze od wody, czyli tzw. sikanie zadkiem - zwłaszcza jak zagryzł czereśniami :D

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
23 czerwca 2014 o 15:40

Miałam taką sytuację - kiedy podpisałam umowę o ubezpieczenie, pan agent uprzejmy i pomocny przy wyjaśnianiu wszystkiego, mimochodem zadał pytanie czy nie znam kogoś kto chciałby jeszcze się ubezpieczyć, np koledzy z pracy - odpowiedziałam że nie, ok nie zadawał więcej pytań. Po 3 miesiącach dzwoni, że tak już miło współpraca mija, przelewy na czas i w ogóle, to czy nie chciałabym czegoś w umowie zmienić (czytaj: podnieść składki) albo czy nie mam kogoś do polecenia i nie dostarczyłabym namiarów... oczywiście pełna kultura, nic wprost, tak po prostu zapytać chciał, a że przy podpisywaniu umowy wydał mi się (jako osoba, nie agent) całkiem spoko to odpowiedziałam mu tylko, by nie psuł takiej miłej znajomości, bo zmienię o nim zdanie.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 15) | raportuj
23 czerwca 2014 o 15:29

Koniecznie opisz epilog jak już się pojawi :)

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
17 czerwca 2014 o 8:41

Zabawni są ci zmyślacze - ja dzięki nim dowiedziałam się, że jestem w ciąży... Ktoś przyłapał w łazience w akademiku moją sąsiadkę i imienniczkę jak zwraca to co przyswoiła podczas ostrej imprezy, dodano 2 do 2, skojarzono imię i fakt, że przypadkiem tej nocy nocował u mnie chłopak i poszła plota, która ominęła mnie szerokim kołem. Wieczorem współlokatorka wraca z domu po weekendzie i wita mnie stwierdzeniem "serio w ciąży jesteś??" Ja robię wielkie oczy a ona na to że dotarło do niej że jakaś SzynSzylka w dziś rano w łazience haftowała. Po krótkiej wymianie zdań doszłyśmy co właściwie o co chodzi i do dziś się z tego śmiejemy. Jednego tylko nie rozumiałam - czy serio, w razie wpadki, wiadomo o tym już (najwyżej - bo nie liczyłam dokładnie) po 12 godzinach, w nudności zaczynają się jeszcze szybciej?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
16 czerwca 2014 o 12:55

@milena_krk: Nie przeczę, że nie tylko bogaczy stać na łódkę, ale na własnej skórze poznałam, co znaczy (oczywiście to nie dotyczy 100% społeczeństwa) jak ciułacz uzbiera na łódkę. Mieliśmy super znajomych, którzy dorobili się małej uroczej łódeczki i czasem jeżdżą na Mazury. Przed kupnem za***biści kumple, zawsze pomocni, zawsze chętni do odwiedzin, po zakupie - relacje które odbieram: "jesteście dla nas za słabi w uszach i będziemy się zadawać z innymi posiadaczami łodzi". Na początku tylko znajomy (nie mający pojęcia o łodziach) zabierał mojego tatę (mającego żeglowanie w małym paluszku) żeby wytłumaczył mu co i jak.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
16 czerwca 2014 o 12:37

@soraja: Kiedy ja szłam na studia to robili mi prześwietlenia, spirometrie i kilka innych badań i gdzieś w połowie studiów część badań miałam powtarzane. Nie miałam badań na alergie ale w wywiadzie dokładnie wypytano mnie czy nie mam jakichś niepokojących reakcji na pyły, pasze sierść i wszystko co może być związane gospodarką i z dużymi zwierzętami

[historia]
Ocena: 27 (Głosów: 29) | raportuj
14 czerwca 2014 o 9:28

Miałam niedawno klienta, który przechwalał się, jakich to on zwierzaków nie miał a jak mu się nudziły to wydawał i brał nowe. Takim palantom życzę, żeby znudzili się wszystkim dookoła i żeby ich potraktowano jak te zwierzaki. BTW. A amstaf może wyrosnąć na spokojnego i sympatycznego psiaka, tak samo jak labrador może wyrosnąć na agresora - wszystko zależy od właścicieli.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
9 czerwca 2014 o 23:14

@Engram: z całym szacunkiem - nie mam już ochoty odpowiadać na żadne pytania, ponieważ ja od początku odpowiadam na pytania a odpowiedzi na własne nie uzyskałam ani razu, a mianowicie czemu na (obecnie) ponad 110 komentarzy może z 10 dotyczy faktycznej sprawy opisanej w historii i piekielności opisanych ludzi, a reszta czepia się prywatnych spraw wg mnie praktycznie nie dotyczących tematu.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
9 czerwca 2014 o 13:09

@losmilionos: proszę bardzo - sunia kosztowała niecałe 2 tysiące, a kupowaliśmy ją 8 lat temu. Jesteśmy z rodzicami zadowoleni, ponieważ jest zdrowa w przeciwieństwie do poprzednich psów, które chwytały wszystkie choroby genetyczne jak leci - tak, nie przeczę, że poprzednie były właśnie z pseudochodowli. Co do sterylizacji - czepiacie, się że pracuję w zoologii i mam zaściankowe poglądy, ale zapewne nie liczy się już dla was fakt, że decyzja o braku sterylizacji wzięła się od 3 weterynarzy (u jednego z nich pracuję i on również ma hodowlę psów i kotów) - może określenie okaleczenia faktycznie było nie na miejscu, ale rzeczywiście zasięgając 3 niezależnych opinii dowiedziałam się, że nie warto INGEROWAĆ w zdrowy organizm, jeżeli suka nie przejawia jakichkolwiek niepokojących oznak, bo pozostawienie suki niewysterylizowanej może niesie ze sobą ryzyko ale samo ryzyko stanowi sterylizacja bez ani jednej ciąży (nie miejcie znów pretensji - powtarzam słowa lekarzy). Co do pseudohodowli - doskonale zdaję sobie sprawę, że to zło wcielone, bo pomijając wspomniane wyżej moje poprzednie psy, które strasznie chorowały, to mogę przytoczyć jednych ze znajomych, którzy nie mogąc doczekać się upragnionego szczeniaka od mojej suni, kupili "owczarka" z "hodowli" i jak się później okazało ich "rasowy owczarek" ma klapnięte uszy, pręgi na sierści i w ogóle wygląda jak daleko idąca mieszanka boksera z dogiem niemieckim. BTW, nie musicie mi mówić o problemie bezdomnych zwierzaków, bo moja wioska jest jakimś chorym epicentrum, które wieśniacy (nie mam namyśli mieszkańców wsi) upatrzyli na wyrzucanie przejazdem psów na ulicę i gaz do dechy. Osobiście nie jednemu z takich psów pomogłam znaleźć dom, jak i z całych sił staram się wspomagać jedną z sąsiadek, która opiekuje się stadem bezdomnych kotów (z czego większość również pochodzi od "przejezdnych"). Naprawdę, rozumiem te problemy i staram się z nimi walczyć w miarę możliwości przynajmniej w swoim otoczeniu (tak samo jak nie sprzedam w sklepie zwierzaka, jeśli mam obiekcje odnośnie nabywcy). Ale powiedzcie, czy na prawdę takim grzechem jest rozważanie (bo tego się czepiacie, pomijając fakt, że i tak nie doszło do skutku) JEDNORAZOWEGO rozmnożenia suki, mając zapewniony zbyt na szczeniaki? I nie - to nie byli znajomi, którzy chcieli szczeniaki po ŁADNEJ suce, tylko tacy, którzy chcieli szczeniaki konkretnej rasy, po suce NIE OBCIĄŻONEJ CHOROBAMI GENETYCZNYMI, ZDROWEJ, UŁOŻONEJ I INTELIGENTNEJ.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
9 czerwca 2014 o 10:19

@mijanou: Owszem, masz rację - do was to jak grochem o ścianę. Nie ważne, ile razy napiszę, że chętnych na szczeniaki byłoby aż nadto, bo to właśnie ci chętni nachodzili nas z pytaniami kiedy dopuścimy sukę. Nie ważne, ile razy napiszę, że decyzja była wiele razy przemyślana i w końcu i tak nie doszła do skutku, dopóki istniał choć jeden czynnik niesprzyjający. Co do jednego się jednak zgadzam - czas zakończyć debatę, ponieważ jak zwykle debata ta dotyczy wszystkiego tylko nie tematu historii i jak zwykle trafiają się samozwańczy specjaliści którzy wiedzą wszystko najlepiej i którzy skichają się jeśli nie narzucą komuś swojego zdania i poglądów. Dzięki takim jak wy przestałam widzieć sens w przeglądaniu tego portalu, bo widzę, że i tak nie ocenia się tu historii i piekielności samych w sobie, tylko to, czy autor przypadł do gustu garstce wybranych. Pozdrawiam pozostałych, którzy nie wpieprzają się z butami w życie i nie wciskają swoich poglądów jak jacyś fanatycy.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
9 czerwca 2014 o 9:07

@soraja: Może i nie słyszałaś o posiadaniu jednocześnie mieszkania w bloku i dużego ogrodu jednocześnie, ale wiedz, że takie fenomeny się zdarzają. Nazywam to wsią bo nie ma praw miejskich, ale nie ma u nas krów - akurat ci sąsiedzi mają dom i działkę ale u innych wygląda to tak, że są bloki (nie duże - kilku lub kilkunastorodzinne) a każdy blok otaczają ogrody i podwórka, jednak nie przylegają do nich bezpośrednio.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
8 czerwca 2014 o 18:48

@losmilionos: Wiem, że to ciężki temat, ale nie rozumiem, czemu WIELCY ZNAWCY czepiają się czegoś co i tak nie doszło do skutku. Rozmnożenie suni miało być tylko jednorazową sprawą, bo oprócz szczeniaka którego byśmy zatrzymali, reszta miała mieć sprawdzony i kochający dom. Wiem to stąd, że chętnych na szczeniaki po niej mieliśmy całą masę wśród znajomych, jeszcze zanim zaczęliśmy myśleć o dopuszczeniu. Nie wiem, co jest w tym nieodpowiedzialnego, zwłaszcza, że i tak jej nie rozmnożyliśmy. A w ogóle to czemu pies nie może choć raz mieć małych skoro ma papiery ale nie ma wystaw? Czy od dziś tylko uczestniczki konkursów miss mogą się rozmnażać?

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 7) | raportuj
8 czerwca 2014 o 14:18

Chciałabym jeszcze tylko by wyjaśniono mi taką kwestię - jak to jest, że ktoś opisuje piekielność sąsiadów a większość komentarzy, zamiast dotyczyć tematu, roztrząsa rasowość mojego psa. I to nie tylko moje historie - ile razy nie czytam komentarzy to zawsze trafiają się tacy, co czepiają się wszystkiego, tylko nie tematu. Ludzie! Chciałam kiedyś opisać historię przyjaciółki molestowanej w dzieciństwie przez pedofila i późniejszymi piekielnościami z tym związanymi, ale idąc tokiem myślenia większości z was, to zaraz pojawiły by się komentarze typu: "po co była dzieckiem i tym samym go prowokowała?" lub "czy była zdrowa, bo przecież biedak mógł się czymś zarazić".

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 6) | raportuj
8 czerwca 2014 o 13:59

PS 2: Dla tych, którzy uważają za nieodpowiedzialne, rozważanie ewentualnego rozmnożenia rasowego psa (mając chętnych na ewentualne szczeniaki jeszcze zanim rozważania się zakończyły) a koniec końców zaniechanie (chcieliśmy, żeby szczeniaki urodziły się już na większej działce ale budowa się przedłużyła). Serio uważacie to za bardziej nieodpowiedzialne? Bo ja to bardziej sądzę, że nieodpowiedzialne jest dopuszczanie zwierząt, nie wiedząc co zrobić później z potomstwem, albo tak jak w przypadku opisanych sąsiadów - podsuwać rasowemu psu każdą sukę jaka się nadarzy (Romeo też podobno ma papiery, bo w przeciwieństwie do mnie wielcy państwo nie omieszkali rozśpiewać tego na całą wieś)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
8 czerwca 2014 o 13:44

PS. Dla upartych: Dla mnie zwierzak rasowy to taki, co z dziada pradziada ma za przodków zwierzaki tej samej rasy. Aczkolwiek wiem, jak działają pseudohodowle, bo poszukując psa i na takie nie raz się natknęłam. Ale sunia ma papiery jak trzeba, kocurek w domu również, po prostu jak pisałam, kupiłam je z hodowli, by mieć pewność, że nie będą chorować jak moje poprzednie, adoptowane zwierzaki. Jedyny słuszny papier to książeczka zdrowia, a gadanie o wszystkich innych papierkach to dla mnie wywyższanie się podobne do podziałów klasowych typu ładniejsi - brzydsi lub bogatsi - biedniejsi, dlatego rodowody moich zwierzaków są wciśnięte w najgłębszą szafę i nikomu się nimi nie chwalę.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 5) | raportuj
8 czerwca 2014 o 13:34

@losmilionos: ja jestem jak najbardziej za kupowaniem psa! nie zależy mi na papierach ani nie sądzę, że kundelki nie mogą być piękne czy kochane, ale mieszane rasy nie zawsze mają prawidłową psychikę (choć fakt, jak właściciel idiota to i piea z rodowodem głupi będzie), a poza tym, wydaliśmy z rodzicami kupę kasy na weterynarza kiedy nie mieliśmy psy wątpliwego pochodzenia a teraz jakoś mamy rasową sunię i przez tyle lat nie miała ani jednej choroby które dotykają duże psy. Kota też ostatnio kupiłam i jestem zadowolona. Jedyny sens jaki widzę w wychwalanych tu przez wszystkich hodowlach z prawdziwego zdarzenia, to właśnie to, że zwierzaki są mniej podatne na choroby i dzięki temu nie męczą się.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
8 czerwca 2014 o 13:25

@Armagedon: źle zrozumiałeś - nie napisałam, że sunia miała z nim małe, tylko że on już raz miał małe z owczarką (gdzie jest podkreślone że z moją?) i ich młode nie są zrównoważone psychicznie. A co do ciąży to mówiłam, że gdyby do czegoś doszło, to była by to pierwsza ciąża w wieku 7 lat, więc niezbyt bezpieczna dla suki, a i ze szczeniakami mógłby być problem.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna »