Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

SzynSzylka

Zamieszcza historie od: 12 kwietnia 2012 - 22:00
Ostatnio: 14 stycznia 2024 - 21:19
O sobie:

dom bez zwierzęcia to tylko puste miejsce

  • Historii na głównej: 15 z 27
  • Punktów za historie: 10335
  • Komentarzy: 216
  • Punktów za komentarze: 1416
 
[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
11 sierpnia 2014 o 13:28

Rozwiązanie - nauczyć psa zabawy piłką. Moja sunia ma słabość do piłek wszelkiej wielkości i dzieciaki grające w okolicy ogródka, gdzie biega sunia wiedzą, że muszą uważać nie dlatego, że nie zejdę i nie oddam piłki, ale dla tego, że mogę po prostu nie zdążyć :-)

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 20) | raportuj
9 sierpnia 2014 o 9:46

@Bydle: Nigdzie nie napisałam, że szefa nigdy nie ma w lecznicy - są sytuacje, kiedy wraca wymienić leki, przebrać się, odpocząć kilka minut, albo po prostu nie ma wezwań i czasem udaje się takiemu rolnikowi na niego trafić. Ale jak już napisałam, nie jestem alfą i omegą, by przewidzieć, kiedy taka sytuacja się trafi, skoro szef często sam nie wie, kiedy będzie na miejscu. I jak również napisałam, po to ma człowiek ze sobą telefon, by można było się z nim skontaktować - wtedy jest szansa umówić się na bliżej określoną godzinę. Dodam jeszcze, czego nie napisałam w historii, że opisany gościu dosłownie mijał się z szefem wyjeżdżającym w teren - a wystarczyło poświęcić minutkę na wykonanie telefonu i nie byłoby problemu, by doktor chwilę poczekał. Koniec końców wreszcie poświęcił cenną minutę na wykonanie telefonu i szef zostawił mi wytyczne, jakie leki przygotować dla pana drobiarza i jak podawać - za 2 dni facet przyjechał po kolejną porcję i potem już go nie widziałam. Można? Można! Tylko szkoda kur które padły w czasie, kiedy pan zamiast od razu zadzwonić albo dać namiary, wolał bawić się w ciuciubabkę.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
9 sierpnia 2014 o 9:30

@bjansej: W moim liceum też tak było - mimo, że większość nie wyszła poza magistra, to każdy życzył sobie tytułowania go profesorem. Tłumaczyłam sobie, że to jak z lekarzem - może być doktor medycyny i doktor nauk medycznych, przy czym ten drugi z leczeniem nie ma wiele wspólnego. Ale w przypadku mojego liceum uważam, że tytuł został poważnie nadwyrężony. Co do nauczycieli, może nie proponowali prywatnych korepetycji, ale dzięki nim ominęła mnie połowa zaplanowanych egzaminów na maturze - 2 z fizyki i z chemii na biochemie? - standard. Zadania z fizyki z cyklu "proste, łatwe i przyjemne" - jak je nazywała fizyczka - po jakimś czasie okazały się być zaczerpnięte z książki na poziomie uniwersyteckim (a nam się dziwiła, że nie kumamy). Chemia? - nauczyciel po krótce streszczał materiał i "róbta co chceta", a na każde pytanie miał jedną odpowiedź: BO TAK! BTW. - klasa na profilu bio-chem, mając wychowawcę chemika i w pełni wyposażone zaplecze, przez 3 lata nie zobaczyła ani jednego doświadczenia.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 22) | raportuj
8 sierpnia 2014 o 21:23

@Bydle: Możliwość zastania weterynarza od dużych zwierząt w lecznicy bez zapowiedzi lub wcześniejszego umawiania będzie dopiero, gdy zwierzęta nauczą się chorować na zawołanie albo według grafiku. Dlatego wcześniej porównałam to do karetki - nie przewidzisz, kiedy będzie wezwanie i ile potrwa interwencja, więc jak pytają o szefa to wcale nie zamierzam wymyślać o jakiej godzinie się pojawi - po to właśnie ma komórkę, żeby można było się z nim skontaktować jak jest w terenie (a jeśli sierota zamiast zadzwonić, woli bawić się w ciuciubabkę, to jego problem). Nie ukrywam, że bywają dni, kiedy szef spędza pół dnia w gabinecie, ale to wyjątkowe sytuacje - z reguły, jeśli rano nie ma wezwań to wieczorem jest ich dwa razy więcej.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
8 sierpnia 2014 o 14:15

@bloodcarver: Podaj fragment, bo nie wiem, gdzie napisałam, że mam coś do rolników. Tu nie chodzi o uprzedzenie do ludzi ale o zwykłą obserwację: Po 1 - orłem nie jestem, ale trochę o tym rolnictwie i hodowli zwierząt studiowałam i w wielu przypadkach (nie mówię, że zawsze) okazywało się, że wiedza tego, który jak mówisz, zna się na swojej robocie, totalnie odbiega od mojej - czyli krótko mówiąc pan rolnik robi po swojemu a jego wiedza zatrzymuje się na poprzedniej epoce. Przykład: "Pani! na sraczkę dla prosiaków i to szybko! Może być X jeśli nie ma tańszego" - tylko, że X leczy układ oddechowy, rozrodczy a nie działa na pokarmowy, pominę przypadki, kiedy przykładowy X w ogóle nie nadaje się dla trzody. Po 2 - są rolnicy, którzy potrafią kulturalnie poprosić o konkretny lek, bo np. doktor kiedyż podał i działało, ale w tej chwili piszę typowo o sytuacjach, kiedy pan rolnik z wieloletnim doświadczeniem postanawia pokazać smarkuli, gdzie jej miejsce i że ona się nie zna. I to nie tylko smarkuli - szef nie raz wracał z terenu nabuzowany, i dopiero jak ochłonął to opowiadał, jak to szanowny klient próbował pokazać, że jest mądrzejszy od lekarza. To jak z innymi opisywanymi na piekielnych profesjami - są ludzie i ludziska, czyli jedni są spoko i rozumieją, że człowiek całe życie się uczy a inni pozjadali wszystkie rozumy i nie dociera, że metody stosowane jeszcze przed wojną nie koniecznie muszą dziś być aktualne.

[historia]
Ocena: 34 (Głosów: 46) | raportuj
8 sierpnia 2014 o 13:01

@gorzkimem: Ja proponuję iść dalej - Przychodzić do pracy dopiero w środy, tłumacząc się, że odpoczywało się po niedzielnej mszy. W końcu "dzień święty święcić", a skoro tamci mieli prawo odpocząć, to czemu katolik nie mógłby odpocząć po własnym święcie?

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 14) | raportuj
8 sierpnia 2014 o 12:46

@bloodcarver: Większość rolników przychodzi z taką miną, jakby studia najwyższe ukończyli z wyróżnieniem i od drzwi wołają, co już powinno stać na ladzie dla ich chorych zwierzątek. Ale zdarzają się sieroty, które nie wiedzą nic i od których nie wyciągniesz nazwiska - nie wiem, wstydzą się czy co? dlatego daję wizytówki, żeby sami się umawiali. Sama nie powiem, kiedy szef będzie, bo z wezwaniami do krów/świń itp. to jak z karetkami - nie wiadomo co, kiedy ani jak długo potrwa. Badamy mięso na obecność włośni - przynosisz próbkę, płacisz i zostawiasz dane (wystarczy nazwisko, miejscowość i numer, by można było zadzwonić z informacją o stanie mięsa), ale kilka konkretnych osób rękami i nogami wzbrania się, żeby nie podać nic - no bo jakby coś było nie tak, to ja na pewno zadzwonię na policję! - taaa jaaasne już pędzę. Do żadnego nie dociera, że to tylko tak w zeszyt dla szefa, żeby wiedział komu bada, bo obecnie go nie ma i zobaczy dopiero wieczorem...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
8 sierpnia 2014 o 10:06

Nie mam nic do salonów firmowych - ich pracownicy mają przechlapane przez klientów a często to osoby (pracownicy, nie klienci) o anielskiej cierpliwości. Co innego tzw. salony partnerskie - mają wszystko w nosie bo nie podlegają firmie właściwej więc nic nie można im zrobić.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 8 sierpnia 2014 o 10:07

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
8 sierpnia 2014 o 9:55

@Monomotapa: Też natychmiast o nim pomyślałam :D

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
8 sierpnia 2014 o 9:51

Co do diety - z tego co wiem, myszki i szczurki, jak inne gryzonie potrzebują odrobiny białka zwierzęcego w diecie, a jego brak może czasem powodować walki i kanibalizm. Polecam kupić troszkę suchej karmy dla kociąt (z wyższej półki, nie jakiś badziew - kilka gram to nie duży koszt) i podawać co parę dni po kilka ziarek - metoda sprawdzona, zjadanie młodych zniwelowane, a i na długości życia malucha się też nie odbija :)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
8 sierpnia 2014 o 9:41

@lien: miałam w sklepie świnki, które dostały krostek i zaczęły łysieć a drapały się aż do strupów - pomogła kąpiel w odrobinie zwierzęcego szamponu z dziegciem i biosiarką i całkowita wymiana trocin na drewniany granulat :) A szczurki uwielbiam - przyłączam się do głasków :)

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
8 sierpnia 2014 o 9:06

U nas jeszcze nigdy coś takiego się nie zdarzyło - jak jakimś cudem brakuje karty, bo np. jeszcze nie donieśli, to doktorka dzwoni do rejestracji i przynoszą na poczekaniu.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 23) | raportuj
8 sierpnia 2014 o 8:42

"Mała szkodliwość czynu" - najbardziej popieprzone stwierdzenie w prawie karnym. Ktoś ukradnie mi jakiś drobiazg, przy okazji zniszczy zamek w drzwiach, ale guzik mu zrobią, bo mała szkodliwość - może dla zarabiającego krocie sędziego. W Polsce obowiązuje chore prawo, gdzie zamiast sprawcy (nie zawsze złodzieja - bo to może dotyczyć różnych przestępstw) karę ponosi ofiara, bo sprawcę oleją za małą szkodliwość a poszkodowany musi zapłacić za szkody. Takim wspaniałym przykładem jest znajoma dziewczynka (teraz już dorosła) z mojej wsi molestowana przez pedofila - drania nie zamknęli za MAŁĄ SZKODLIWOŚĆ CZYNU, no bo przecież nic nie zrobił, no może tylko podotykał! A po latach nadal widzę jej minę, kiedy mijamy go na ulicy i śmieje jej się w twarz.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
7 sierpnia 2014 o 16:22

@Verathus: Rozumiem, czyli od teraz należy przyjmować każdą ofertę z jaką dzwonią naciągacze, ponieważ odmowa lub dogadanie się co do innej oferty niż proponowana mogą narazić biedactwa na opi***dol od managera. Ale jeżeli np. wydzwaniają do mnie - a idąc Twoim tokiem myślenia muszę ich wysłuchać, żeby nie mieli kłopotów - i przez te telefony ja dostanę opi***dol od szefa, to będzie ok?

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 6) | raportuj
7 sierpnia 2014 o 13:49

@Irasiad: A co powiesz na 4-latka mojej koleżanki, który jeszcze ssie cyca i mimo najróżniejszych prób nie pozwala się tego oduczyć? :-P

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 15) | raportuj
7 sierpnia 2014 o 13:42

@pinslip: Nie ja kontynuowałam rozmowę, a szef - gdyby nic go nie interesowało to by nie rozmawiał, ale skoro interesowało go coś tańszego to próbował wypytać. Z drugiej strony, jeżeli mogą proponować tylko oferty droższe od już posiadanych a nie mogą polecić nic tańszego, to po gwizdek sami kontynuują rozmowę, skoro osoba nie jest zainteresowana? W firmach komórkowych przynajmniej starają się udawać, że chcą obniżyć abonament dla utrzymania klienta a tu centralnie wciskali większe opłaty i nie widzieli w tym problemu. Ja zakończyłbym rozmowę inaczej - powiedziałabym, że skoro pani nie widzi różnicy w ponad 100 złotych na rachunku za telewizję, której i tak nie mam czasu oglądać, to niech mi te 100 złotych dopłaca i wtedy na pewno BĘDZIE PAN ZADOWOLONY.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
7 sierpnia 2014 o 12:37

@archeoziele: Ja sądzę, że to kwestia charakteru - moja poprzednia kotka nie garnęła się do innych zwierzaków, ale jak raz nocowała u nas szynszylka i jakoś uciekła z klatki to kotka tylko obserwowała ją z pewnego dystansu. Z to obecny kocurek wychowywał się w hodowli z większymi od siebie kotami i nie przeszkadzało mu towarzystwo a teraz jak jest u nas to rzuca focha za każdym razem jak ktoś odwiedzi nas z innym zwierzakiem.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 9) | raportuj
7 sierpnia 2014 o 10:23

Najbardziej boli, że w przypadku takich nałogowców nie działa żadna selekcja naturalna - mój dziadek zmarł na raka płuc choć w życiu nie palił, a miejscowi żule niezmiennie od lat raczą się przeróżnymi trunkami z niższej półki i nie wyglądają na to, by wątroby im dokuczały z tego powodu.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
6 sierpnia 2014 o 22:21

@7sins: No to wyobraź sobie sytuację: kościół, cmentarz, plebania a nawet kostnica - wszystko w jednej kupie niemal jak w Wilkowyjach - parking koło cmentarza mieści najwyżej 10 samochodów, co nawet przy mszy w niedzielę nie starcza a co dopiero gdy zjeżdżają się prawie wszyscy krewni i znajomi królika - zastawione są pobocza, wjazdy na posesje a niektórzy nawet próbują parkować na polach. Nie jestem świnia, nie zabroniłabym zaparkować u siebie na wolnym miejscu, ale chyba są granice prawda? Co innego jak ktoś grzecznie zapyta czy może stanąć na moim polu, a co innego jak cała zgraja zajeżdża jak do siebie, zastawia wszystko tak, że z/do własnego domu nie można się przedostać i jeszcze ma pretensje jak się zwróci uwagę.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
2 sierpnia 2014 o 12:47

@sebi_01: Czyja wina, tego wina, ale nie zmienia to faktu, że gdyby "goście" nie mieli pustej przestrzeni między uszami, to nawet ich długa i niezapowiedziana wizyta mogłaby być całkiem przyjemna.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
2 sierpnia 2014 o 12:44

W dzieciństwie nie było problemu - bandę nieletnich lokowało się w ogrodzie w wielkim wojskowym namiocie i na całe wakacje spokój, ale jak w przypadku synka znajomych nie pomagały prośby by nie tykał co moje pod moją nieobecność (co ostatecznie skończyło się uszkodzeniem kilku moich rzeczy), to dostał dożywotni zakaz wstępu i nigdy już nie przekroczył progu mojego pokoju. Skoro synuś mamusi to niech mamusia się martwi a jak miała jakieś ale to pokazałam jej co narobiło jej cudeńko kiedy go puścili w samopas do mojego pokoju gdy mnie nie było.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 2 sierpnia 2014 o 12:44

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
2 sierpnia 2014 o 11:40

Przy nazwie kategorii "oddam za darmo" powinny być dwie zakładki: "chcę oddać, a nie do tego dopłacać" i "tak, jestem naiwnym idiotą z nadmiarem kasy - możesz próbować"

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 9) | raportuj
2 sierpnia 2014 o 11:23

@jocker: BTW ile KILObajtów ma taka wersalka?

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 18) | raportuj
2 sierpnia 2014 o 11:20

@Soraiya_Farooq: Spróbuj wysłać wersalkę listownie to się okaże :P

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
2 sierpnia 2014 o 11:15

I właśnie po to mam rejestrator rozmów - żeby w razie co mieć dowód i móc utrzeć nosa baranom sądzącym, że jak szef nie widzi to można z klienta idiotę robić. Godziny zaznaczone? to niech zapierdziela - nie ważne, że ma ileś paczek do rozwiezienia - po to jest logistyka, żeby rozwóz przesyłek rozplanować optymalnie i żeby każdemu pasowało.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna »