Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Tajemnica_17

Zamieszcza historie od: 1 października 2013 - 22:28
Ostatnio: 4 maja 2024 - 14:42
O sobie:

Mam 28 lat. Żyję sobie i staram się nikomu nie wadzić
:D

  • Historii na głównej: 5 z 13
  • Punktów za historie: 1860
  • Komentarzy: 586
  • Punktów za komentarze: 2494
 

#27667

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ludzie chyba nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać, ludzie i „mądrości” przez nich głoszone.
Dziś w drogerii pewna starsza pani uznała za konieczne podzielenie się ze mną pewną mądrością.

Musiałam dziś uzupełnić zapas różnych artykułów higienicznych, w tym typowo kobiecych i właśnie one były przyczyną zgorszenia pewnej starszej pani (SP).
Ustawiłam się w kolejce do kasy, przede mną dwie osoby. Po chwili słyszę ciężkie westchnięcie, po chwili kolejne. Po chwili czuję klepnięcie w ramię i moich uszu dobiega szept:
SP – Dziecko, bój ty się Boga, potępiona będziesz.
Odwracam się z lekkim niedowierzaniem i staję oko w oko ze starszą kobietą, która ze zgrozą i obrzydzeniem wpatruje się w mój koszyk.
J – Przepraszam, ale o co pani chodzi?
SP – O co? O to co masz w koszyku! To narzędzie szatana. Ty potępiona będziesz.
J – To tylko podpaski. Czego innego miałabym używać wg pani?
SP – Szatan to stworzył by porządne kobiety się puszczać mogły (że co?!). Bóg to potępia. Używanie tego niemoralne jest. Ligniny sobie w majtki napchaj. O takich rzeczach się przy mężczyznach nie mówi! To skandal!

Mężczyzn było aż dwóch, jeden na oko dwuletni pochłonięty próbą wyrwania pluszowemu słonikowi trąby, drugi chyba siedemdziesięcioletni pilnujący ze znudzonym wyrazem twarzy dwulatka. Żaden nie zwrócił uwagi na mój rzekomy upadek moralny.
Wzruszyłam ramionami, odwracam się i podchodzę do kasy.
W połowie wykładania zakupów obrończyni moralności postanowiła uratować mnie od potępienia, wyciągając mi podpaski z koszyka. Nie zdążyła.
Zapłaciłam i szybko się ewakuowałam w duchu współczując ekspedientce.
Starsza pani zaczęła wylewać swoje żale na nią, czyniąc ją odpowiedzialną za zgorszenie i upadek obyczajów oraz żądając stanowczo usunięcia ze sklepu całego regału z artykułami higienicznymi dla kobiet.

Już to widzę jak na Sądzie Ostatecznym dobrotliwy Pan Bóg ze śmiertelną powagą pyta: „Używałaś córko podpasek? Jeśli tak to potępiona będziesz”.

Drogeria

Skomentuj (63) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 923 (987)

#21728

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna historia z mojej szkoły, tym razem na tle religijnym.

Na lekcje religii nie uczęszczam w teorii, ale w praktyce i tak na nich przesiaduję, bo zawsze można się dowiedzieć czegoś ciekawego. Jak np. to, skąd się biorą upośledzone dzieci. Otóż, moi drodzy, upośledzenie dziecka jest nagrodą dla rodziców za ich dobroć i miłosierdzie!

A wiedzieliście, że dzieci z in vitro są tak naprawdę nienawidzone przez swoich rodziców? To nic, że ci ludzie wydają mnóstwo pieniędzy i tracą równie wiele nerwów na to, by począć długo oczekiwanego potomka. Oni przecież nienawidzą swoich dzieci, tak jak tych wszystkich zarodków, którym pozwolili umrzeć wykorzystując sztuczne zapłodnienie...

Oprócz tego masturbacja powoduje unieszczęśliwienie, prowadzi do depresji a także sprawia, że nie szanujemy swoich bliskich, a partner służy nam jedynie za seksualną zabawkę.

Czystość przed ślubem natomiast gwarantuje że 1. para NIGDY się nie rozstanie oraz 2. że nigdy nikt nie popadnie w uzależnienie od seksu.

A teraz mój ulubiony cytat z pani katechetki: "Kobieta jest jak jabłko. Przychodzi pierwszy mężczyzna i ją nadgryza, potem drugi, trzeci... CZY CHCESZ BYĆ OGRYZKIEM DLA TEGO JEDYNEGO?!"

takie rzeczy tylko w gimnazjum

Skomentuj (119) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 635 (923)
zarchiwizowany

#60971

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja historia o recenzjach wywołała całkiem miłą dyskusję, dodam więc drugą część, z rozwinięciem uzasadnienia, czemu według Obrażonych Autorów Książek, a także ich niezwykle obiektywnych znajomych jestem pyłem marnym i niegodnam patrzeć na ich "opusy magnumy".

Zainteresowanych pierwszą częścią historii zapraszam tutaj: http://piekielni.pl/60700. Reszcie przypomnę tylko, że prowadzę hobbystycznie blog z recenzjami NAPRAWDĘ złych książek i komiksów, z wyszczególnieniem kiepskiej erotyki i fantastyki. Zazwyczaj biorę się za dzieła, khem, "niszowe" (czyli takie wychodzące zazwyczaj w minimalnym nakładzie). Ta niszowość sprawia raz, że jestem Naczelnym Hipsterem Internetu, dwa, autorzy dzieł często wyczuwają pojawienie się Bluźnierstwa przeciwko ich Dziełom i przybywają sensownie dyskutować o literaturze.

Haha, nie. Zazwyczaj przychodzą trochę porzucać gówienkiem w wiatrak. Oto garść argumentów, z którymi spotykam się co najmniej dwa razy tygodniowo:

1. Argument najpowszechniejszy: hejtujesz z zazdrości. W końcu kto by nie chciał zasłynąć jako autor wydanego w pokątnym wydawnictwie dzieła traktującego głównie o męsko-męskich igraszkach analnych albo zyskać wieczną sławę za sprawą cytatu o złowróżbnym członku wyskakującym z gaci.

2. Czemu udajesz faceta/kobietę/obojnaka! Skoro to robisz, to oznacza, że to, co napiszesz, nie ma żadnej wartości!!! - Na blogu nie podaję swojej płci, piszę raz w rodzaju męskim, raz w żeńskim (nijakim jeszcze się nie zdarzyło). Z jakiegoś powodu pomimo tego, że jest to otwarcie napisane w trzech miejscach na blogu Obrońcy Uciśnionych nigdy nie rozumieją konwencji i posługując się logiką "recenzent nie pisze jakiej jest płci = recenzje są złe = ziemniak" próbują udowodnić swoją rację.

3. "Skoro masz czas, aby zajmować się czymś takim, to pewnie nie masz życia, przyjaciół, twój kot cię nie lubi itp." - napisała osoba, która przeznaczała swój czas na rysowanie komiksu, w którym Severus Snape gwałci Harry'ego Pottera (sorka za psucie dzieciństwa).

4. "Sama narysuj lepiej!" - nie narysuję, bo nie jestem rysowniczką. Przy recenzjach komiksów posiłkuje się w sprawach techniczno-rysunkowych zdaniem znajomej, która akurat JEST rysowniczką komiksową. Co od samego początku do końca jest ignorowane.

5. "Narzekasz, a sama nic nie wydawałaś!" - Raz, wydałam. Dwa, wydam jeszcze więcej, bo akurat nad czymś pracuję. Trzy - Obrońcy nie prowadzą blogów o książkach, więc jak śmią krytykować blog o książkach, samemu takiego nie prowadząc? Cztery - czemu muszę akurat mieć ambicję wydawania czegokolwiek? A jeśli wolę zostać zawodową tancerką samby i wygrać Eurowizję, to co?

6. "Autorce może być przykro!" - To zazwyczaj pada w komplecie z przeróżnymi inwektywami lecącymi w moją stronę. Oczywiście, mi nie może być przykro. Znaczy nie, żeby jakoś bardzo było.

7. "Hejtujesz z jakichś enigmatycznych powodów osobistych, wobec których nienawidzisz autorki X/Wydawnictwa Y". Nie znam (ani osobiście, ani internetowo) żadnego autora recenzowanych przeze mnie książek. Z wydawnictwami zazwyczaj stykałam się już wcześniej i o ile rzeczywiście zdarzyło się, że jakieś mi odrzuciło np. opowiadanie do antologii, to... nie było to żadne z tych, których twory recenzuje. Z jakiegoś powodu jednak ciągle jakiś Obrońca pisze, że mszczę się, ponieważ mi czegoś nie przyjęli. Do tej pory nie mam pojęcia, czy ktoś po prostu to zmyślił, czy chodzi o jedno wysyłane bite kilka lat temu opowiadanko, które mi pewne wydawnictwo przyjęło, ale nie wywiązało się z umowy i nie wydawało.

8.
- Ta recenzja komiksu nie ma w sobie ani trochę obiektywizmu!!!
- Ale zobacz, tu jest strona z komiksu, pozaznaczałam błędy anatomiczne na czerwono...
- ALE TA RECENZJA NIE MA W SOBIE ANI TROCHĘ OBIEKTYWIZMU!

I tak dalej, od roku, dwa razy w tygodniu. Dodajmy do tego grupę zapaleńców, którzy powzięli sobie za punkt honoru odkryć moją "prawdziwą tożsamość" i... robi się niepokojąco. Dla pewności zablokowałam dostęp do prywatnego fejsbuka.

Pogróżki na fanpage'u bloga są dość śmieszne, ale mam dziwne wrażenie, że gdybym podała jakiekolwiek prywatne dane, nie miałabym życia do samego końca świata.

blogi

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 197 (317)

#14930

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem tatuażystą.
Ponieważ urlop trwa w najlepsze miałem czas żeby posegregować w głowie swoje historie. Oto jedna z czasów mojego pobytu w kraju kangurów. Ostrzegam bezie to teatr absurdu ale prawdziwy w 100%, żadna proza al′a p. A. Sapkowski.

Studio w którym pracowałem pewnego dnia odwiedziła pewna klientka. Powiem szczerze bardzo charakterystyczna zarówno w wyglądzie i zachowaniu. Typowa plastik-fantastik, tipsy długie jak cholewa, blond w wersji mocno utlenionej, różowe pasemka etc. Denerwowała mnie osobiście już od początku pozorną niezdarnością i straszna pieszczotliwością w głosie. Ogólnie typ kobiety jakiego nie toleruje, i nie dotknął bym kijem przez ścierkę (swoja droga solarowa blondi w tym kraju to widok niecodzienny, tyle tam słońc, że tylko durnie chodzą na solarkę)...
Kolejnym zaskoczeniem dla mnie było to iż pani blondi była matką, przyszła do mnie ze zdjęciem swojego synka (niemowlak). Zdjęcie miało znaleźć się na jej ramieniu, czyli standard robota. Szkic, kalka, zaakceptowane i do boju. Zapłacone, pouczyłem jął żeby uważała z opalaniem, kąpielami w oceanie itp czyli szereg dobrych rad od rzemieślnika jak użytkować żeby nie zjeb.... jego roboty.

Na początku powiem, ukazała się jako piekielnica nienaturalnymi reakcjami na ból, narzekaniem na długość pracy, szacowana cenę itp. Jak wyszła to aż odetchnąłem z ulgą. Pojawiła się jeszcze może ze dwa razy do końca roku, i za każdym razem pracy nad jej pomysłami trafiał mnie jasny szlag. Żeby choć można z niż było porozmawiać, a tu nawet to nie wychodziło. Ale padłem jak przyszła z ostatnim projektem.

Od początku zastanawiałem się dlaczego przyszła do studia ze swoim synkiem, nie często to się zdarzało wśród naszych klientów ale nie moja sprawa. Moje wątpliwości wyjaśniły się gdy powiedział czego ode mnie wymaga (jedyny tak absurdalny pomysł w mojej 20 letniej karierze). Proszę się trzymać krzeseł bo możecie z mnich spaść...

Ta skubana tlenblond chciała żebym zrobił jej synowi, ledwo rocznemu dziecku JEJ portret na całych plecach i uwaga cytuje napisy "SYNEK JANE" a poniżej "wara od niego zdziry" (wszystko po angielsku).

Najpierw zrobiłem klasyczny spryskiwacz pitą w chwili słuchania wodą, prawie się zadławiłem... Potem usłyszałem ryk/śmiech szefa i współpracownika, sam z miną WTF?! próbowałem ogarnąć co się dzieję. Jak doszedłem do siebie zacząłem tłumaczyć, że tak małym dzieciom nie robi się tattoos′ów, że tak nie można i to nielegalne chyba jest. Tutaj znowu zostałem znokautowany mentalnie bo klientka poinformowała, że jest to legalne bo konsultowała się z prawnikiem, ponoć jeśli ona się zgadza to nie ma problemu wg australijskiego prawa. O.O WTF x2.

Uratował mnie szef. Wytłumaczył jej, że w jego studio nie robi się dziar tak małym dzieciom, że granica to 16 lat itp. Gdy zaczęła krzyczeć, tupać i żądać wykonania zlecania wyrzucił ja z salonu i zakazał się pokazywać kiedykolwiek więcej. Później odwiedził nas jeszcze jej mąż z pretensjami ale został uciszony i tak jak żona wyrzucony z zakładu.

Do tej pory zastanawiam się czy znalazł się psychopata, który poją się zlecenia i jak się dzieciak chowa bo z takimi rodzicami o cholewa wie... Ludzka głupota nie ma jednak granic.

stoodio :)

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1039 (1119)

#13342

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracowałam kiedyś jako recepcjonistka. Ruch za dnia był dość spory, ale wieczorami wszystko zamierało. Podczas jednej ze zmian, umilałam sobie czas rozwiązywaniem krzyżówek. Zamyślona, przeczytałam kolejne hasło; osoba o lepkich rękach.
W tym momencie zadzwonił telefon i zamiast powiedzieć odpowiednią formułkę walnęłam;
- Kleptoman, słucham?
Zaliczyłam facepalm i chciałam się poprawić, ale usłyszałam:
- A to nie, to ja podziękuję...

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 789 (849)

#12528

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Pracuję na ochronie.
Mam znajomego Murzyna. Bartek (imię zmienione) urodził się w Polsce i nigdy nie robił sobie zbyt wiele ze swojego wyglądu oraz tego, jak jest odbierany. Więcej, gardzi sztucznym poziomem "politycznej poprawności", często żartuje ze swojego wyglądu (skarbnica rasistowskich dowcipów!) i stereotypów.
Dziś wpadł do mnie na chwilę do pracy i został uwieziony przez burzę. Chodził ze mną, żartując i słuchając z niedowierzaniem o mojej pracy. Szybko przekonał się, że mówiłem prawdę.

Po sklepie, dosłownie biegała wtedy pani typu "kura domowa, wersja rozszerzona". Nic jej nie pasowało, wszystko było za drogie, zbyt kiepskiej jakości, obsługa była zbyt wolna, a sklep za zimny. Zachowywała się przy tym koszmarnie opryskliwie.
W końcu przystanęła przy mnie i Bartku, i zaczęła szarpać rękaw wystawionej koszuli.
- Jaki to materiał jest? Jaki?! - zawołała na ledwo żywą już, ekspedientkę.
Tu Bartek musiał się "poczuć". Uśmiechnął się, odsłaniając naprawdę śnieżnobiałe zęby na tle ciemnej jak kongijska noc, twarzy.
- Bawełna! Sam zbierać! - powiedział uradowany.
Pani zapłaciła za już wybrane ubrania i uciekła ze sklepu, ścigana chichotem ludzi zebranych dookoła niej.

Ochrona

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1410 (1488)

#12241

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia ta wydarzyła się jakieś 20 lat temu (dokładnie nie pamiętam), jej główni "aktorzy" to ja (wtedy jakieś 15-16 lat), mój kuzyn oraz kierowca autobusu marki Ikarus.

Pewnego dnia postanowiliśmy z kuzynem podjechać parę przystanków do domu, ponieważ wracaliśmy z działki i nieśliśmy dość ciężkie wiadra z owocami. Czekamy. Nadjeżdża autobus. Zatrzymał się tak, że byliśmy na wysokości pierwszych drzwi, lecz pech chciał, że wsiadała nimi staruszka, której szło dość opornie (mieliśmy zajęte ręce, więc nie mogliśmy jej pomóc). Postanowiłem podbiec do drugich drzwi, którymi akurat nikt nie wsiadał. Zdążyłem postawić stopę na pierwszym schodku, a tu nagle SRU! Kierowca bez żadnego sygnału, bez upewnienia się w lusterku, zamknął drzwi pojazdu. Problem jednak w tym, że z moją stopą w środku.
Próbowałem wyszarpać nieszczęsną kończynę z potrzasku, ale na próżno. Autobus ruszył a ja wraz z nim, dylając na jednej nodze.
Kuzyn stał na przystanku, zamurowało chłopaka. W końcu upadłem i autobus ciągnął mnie za sobą ładnych kilkanaście metrów.
Na moje szczęście, na przystanku znajdowali się jeszcze inni ludzie, którzy zaczęli gwizdać i wrzeszczeć (latem okna w autobusach były z reguły pootwierane).
Do super drivera musiało w końcu dotrzeć, że coś jest nie tak, bo zatrzymał Ikarusa i otworzył drzwi.
Wparowałem do wozu z rządzą mordu w oczach, ale reakcja szofera kompletnie zbiła mnie z tropu (jego wina była ewidentna, nie dał sygnału dźwiękowego przed zamknięciem drzwi i nie upewnił się w lusterku, czy nikt nie wsiada). Zaczął mnie opieprzać, "co ja sobie wyobrażam", "narażam go na stres" itp. Wtórowała mu jakaś moherowa babcia z gatunku tych, które wiedzą, że "gówniarz na pewno ma coś na sumieniu i sam jest sobie winien".

Niestety nie mogę napisać, że gościa spotkała zasłużona kara (gdyby mnie pociągnął do następnego przystanku, nie byłoby co zbierać), jako człowiek wtedy młody, nie wiedziałem, jak się do tego wszystkiego zabrać.
Skończyło się na kilku guzach, podartych spodniach i zdartej gdzieniegdzie skórze.

Jeszcze jedno. Słowa ludzi, którzy otarli się o śmierć są prawdziwe. Przez te kilkanaście/kilkadziesiąt sekund miałem okazję obejrzeć sobie całe swoje dotychczasowe życie w wersji ZIP;)

MZK

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 523 (623)

#11543

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna historia z pizzerii.

Odbieram telefon.
J: Dzień dobry! Pizzeria taka i taka. W czym mogę pomóc?
K: Czas oczekiwania?
J: Myślę że 30-40 minut.
K: Jak to jest że w innym pizzeriach czeka się krócej!? Może mi to pani wytłumaczyć? Ale wiesz co..? Ja cię pieprzę! I tą zakichaną pizzerie też! Wszystkich was tam pieprzę po kolei! W dupę was pieprzę! Czujcie się wypieprzeni w dupska!

Po czym się rozłączyła. Oczywiście trafiła na czarną listę z dopiskiem - Pani nas wypieprzyła w pupę ;)

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 471 (555)

#28322

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wyjście z supermarketu. Do drobnej dziewczyny ledwo dźwigającej ciężkie siatki z zakupami podchodzi dobrze zbudowany, zadbany, młody facet ubrany w śnieżnobiały T-shirt, markowe jeansy i kurtkę skórzaną wyglądającą na relatywnie nową. Czego może chcieć?
a) Pomóc przenieść zakupy?
b) Zagadać?
c) Sprzedać „markowe perfumy”?

Otóż nie:
- Jestem biednym bezrobotnym. Czy masz jakieś drobne?...

Supermarket

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 646 (686)
zarchiwizowany

#4924

przez ~Samara ·
| było | Do ulubionych
sytuacja w ZTM-owskim autobusie. Godzina popołudniowa, oczywiście tłok, autobus wlecze sie metr za metrem. Uwagę wszystkich zwraca, jak to zwykle bywa, siedzący Murzyn. Gdy autobus się zatrzymuje na przystanku wchodzi kobieta w ciąży i jakas staruszka. Murzyn, chcąc być grzecznym i pomocnym ustępuje miejsca ciężarnej. Ona patrzy na niego z wdzięcznością i już chce usiąść, ale wyprzedza ją babcia, jak torpeda, i siada jakby nigdy nic. Zdziwiony pan prosi ją by wstała, bo to miejsce nie jest dla niej. Staruszka odwraca się w drugą stronę i udaje, że nie słyszy. pomimo licznych próśb nie reaguje. Murzyn usmiecha się przepraszająco do dziewczyny, autobus jedzie dalej. na kolejnym przystanku wsiada kanar i zaczyna sprawdzać bilety. Staruszka od razu wyciąga z torebki swój jednorazowy bilet. W tym momencie Murzyn chwyta go, wkłada do ust i połyka. Akurat kanar podchodzi do zszokowanej babci i prosi o bilet a ona płaczliwym wysokim głosem woła
- Nie mam, Murzyn mi zjadł!

autobus ztm

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 192 (310)