Profil użytkownika
anq ♀
Zamieszcza historie od: | 6 kwietnia 2012 - 21:31 |
Ostatnio: | 7 kwietnia 2016 - 12:38 |
- Historii na głównej: 21 z 61
- Punktów za historie: 21001
- Komentarzy: 194
- Punktów za komentarze: 1112
« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 następna »
po gównie psim robi się krater, a po gównie dziecięcymm wyrastają kwiatki, NIE WIEDZIAŁEŚ?!
No dzieci w szkole są uświadamiane i edukowane w bardzo podobny sposób.
A ja nie wiem, czy nie doczytałaś czy co - ale rodzice tych dziewczyn (ani jednej ani drugiej) nie mają samochodów.
Aha, no i jeszcze jedno - lepiej wsadzać komuś praktycznie pod twarz obsr... pupę dziecka w "wiadomej substancji" niż kupić parę butelek wody i obmyć pod namiotem. Logiczne, czemu na to nie wpadłam?
Koleżanka nie zostanie matką, bo ma problemy z hormonami i małych dzieci nie lubi ;) Ale skoro jadą na taką imprezę jak woodstock, to nie wiedzą, że dziecko robi w majty i trzeba je często myć i przebierać?
No to w takim wypadku rodzice powinni mieć choćby i wodę mineralną niegazowaną, która zostawiona w namiocie na godzinę - dwie robi się cieplutka i obmyć dziecko. Zgrzewka w Tesco kosztuje 5 zł, kupić dwie czy trzy na wszelki wypadek. Jak mi ktoś powie "jak mieli wieźć pociągiem 3 zgrzewki wody" to chyba zabiję - jak mogli wieźć pociągiem roczne dziecko?
Boże, ja przynajmniej raz w miesiącu spędzam w busie 3 godziny w jedną stronę, zawsze mam ze sobą coś do jedzenia (bułkę, batonika) i coś do picia, i nigdy bym nie pomyślała, że jedząc w podróży jestem niekulturalna.. Co mnie obchodzi, że jakiemuś dziecku czy komuś chce się pić? Ja mam usychać z pragnienia, bądź ma mi burczeć w brzuchu, bo jakaś matka nie pomyślała, żeby wodę za złotówkę kupić? Nie mój problem.
Ja wiem, że teraz wyjdę na okropną pannę, ale kurde aż mi się śmiać chce, jak czytam "dzieci nie mają co robić w wakacje i się włóczą - a placu zabaw nie ma" Jeszcze 5 lat temu u mnie też nie było, a dzieci się bawiły na podwórku. Miały koce, misie, lalki, rowery i czego dusza zapragnie. A nie, przepraszam, dzieci miały bardzo starą piaskownicę w której i ja się bawiłam. Naprawdę nie uważam, że huśtawka, ślizgawka i karuzela są szczytem zdolności rozrywkowych dziecka. Teraz mam na całe miasteczko jeden plac zabaw, a dzieci w mieście sporo.
mietekforce - ale co ona ma poradzić na brak instynktu macierzyńskiego? Ja dzieci lubię - w wieku około 7 lat. Młodszych nie, bo są zbyt absorbujące, i absolutnie się tego nie wstydzę. Nie jeczę i nie ślinię się na widok "małych stópek", i nie odczuwam pociągu do posiadania potomka, nie chcę nikomu przekazywać swoich genów, nie chcę mieć miniaturowej wersji mnie. I sorry, ale nic się na to nie poradzi, żaden człowiek z internetów tego nie zmieni ;)
Okej, okej, po prostu zawsze mnie to śmieszyło, tak samo jak mówienie "dzidzi" "bobo" "fasolka" zamiast po prostu "dziecko" czy "niemowlę". Po prostu takie słowa są tak infantylne, że nie pasują mi do dorosłej kobiety decydującej się na rolę matki. wumisiak - oczywiście, ale dziecko nie jest bezpośrednio pod sercem ;) Wątroba też chyba raczej nie jest bezpośrednio pod sercem, więc odejdźmy od tego tematu.
Z całego serca życzę wam powodzenia i zdrowego dziecka :) Ale dziecka nie nosi się pod sercem, tylko pod wątrobą jakoś.. No, ale powodzenia w staraniach :)
Ja mam w klatce obok chłopca, który krzyczy do dziewczynek "zróbcie mi loda!" - a tatuś po zwróceniu uwagi przez sąsiadkę rzekł "przecież i tak nie rozumieją co to znaczy!"
No tak, nie można trzymać w sterylnym, ale w aż takim środowisku? Dzieci można zabierać w wiele różnych miejsc, innych niż supermarkety... A co do drugiego argumentu, tj. karmienia.. Nie zostało napisane na ile matka się wybrała do sklepu, czy rzeczywiście na pół godzinki - mogła bez problemu dziecko zostawić, czy jeszcze połazić po sklepach - 4 godziny, kiedy dziecko rzeczywiście trzeba nakarmić.
A ja całkiem rozumiem, wcale nie jest fajnie czekać w wąskiej alejce sklepowej, kiedy pani wybiera pampersy albo kaszkę i nie ma możliwości przesunięcia wózka. To znaczy - w wielkich sklepach ten problem nie istnieje, ale w żabkach czy innych małych samoobsługowych, gdzie jest wąsko.. Poza tym - jeden wózek z dzieckiem, drugi na zakupy - jedno musiałoby iść za drugim, żeby nie zastawiać całej szerokości przejścia, a jeśli będą szli obok siebie? przejść się nie da. Co nie zmienia faktu, że na miejscu matki sama bym się udała do kierownika i poprosiła o pokazanie przepisu.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 22 lipca 2013 o 21:05
odpowiem ci. Ja też nie jestem za tym, żeby niemowlęta brać do wielkich sklepów, bo brudno, choroby i te de, ale zaraz ktoś powie "no to najlepiej zamknąć matkę z dzieckiem w domu, dziecko trzymane pod kloszem się nie uodparnia" - takie odpowiedzi otrzymywałam na takie pytania.
Ojoj, przecież to nieładnie krzyczeć na dziecko, "bo to dziecko" powinnaś bardzo grzecznie i uprzejmie prosić panią milion razy, żeby uspokoiła syneczka, oczywiście ty tu byłaś piekielna. oczywiście to sarkazm, według mnie bardzo dobrze zrobiłaś, nie można tolerować rozwydrzonego bachora, zwłaszcza kiedy zwróciłaś uwagę a matka kompletnie cię olała.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 20 lipca 2013 o 17:25
No więc to nie jest niesprawiedliwe.
Uważasz dziecko za szczęście, a tymczasem nie dla każdego dziecko jest szczęściem. o to mi chodzi. To jest dokładny przykład który podałam (ten z pieniędzmi). Ktoś chce, a nie może. Ktoś się cieszy, że zarabia 2500 miesięcznie, a przecież dla takiej Dody czy innej gwiazdki 2500 to marne grosze. Gdyby jakiejś gwiazdce zaproponować 2500 miesięcznie, to po prostu zabiłaby cię śmiechem - mimo, że dla jednej rodziny 2500 to sporo i są zadowoleni.
Tyle jest biednych ludzi, którzy chcą mieć pieniądze, a nie mają, a głupie gwiazdy zarabiają w jeden dzień dwie lub trzy pensje przeciętnego Kowalskiego. I gdzie tu sprawiedliwość? Czyli kiedy ktoś nie chce mieć dziecka a wpadnie, i przykładowo chce oddać do domu dziecka, to nie może, bo przecież tyle ludzi chce mieć dziecko a nie może. I powinna wychowywać za karę, bo przecież "tyle szczęścia ma!". Nie każda kobieta chce być matką, i nawet jak wpadnie, to ma pełne prawo dziecka nie chcieć, zostawić pod opiekę ojcu lub oddać do domu dziecka.
Tak czytam, i zastanawiam się ile historyjek z porodówki jeszcze wrzucisz? Urodziłaś - super. Jedna historia, druga.. Zaraz pewnie przeczytam trzecią, że pielęgniarki pomagały ci w karmieniu, a koleżance nie, bo nie zapłaciła.
Po co mi dziecko, skoro można mieć psa?
chciałam to napisać do komentarza niżej -.-
Spokojnie, mój robi około 2-3 kilosy dziennie na popołudniowym spacerze :) Więc nie jest ani utuczony, ani trzymane "na kanapie"
Niekoniecznie :) Ja bym nie chciała słuchać mlaskania, ciamkania i innych odgłosów które wydaje dziecko podczas ssania. I masz rację - przysłonięta pierś nie razi i generalnie mnie nie obchodzi. Jechałam raz busem, i babka 3 latka karmiła, tak po prostu, bez przykrycia, przy wszystkich ludziach - komunikacja miejska - jechała 3 przystanki. Mogła poczekać te 10 minut i nakarmić w domu, to nie, bo to mistyczne przeżycie, i kobieta ma prawo karmić jak chce i gdzie chce.
gdzie napisałam, że polecam karmić w kiblu? Ja tylko napisałam, że na piekielnej społeczności (jak i wielu innych stronach, forach i tak dalej) mówienie kobiecie, że nie może nakarmić w sklepie (a niech se karmi nawet na ławce przed sklepem, ale nie w środku) to po prostu obraza, przestępstwo, powinno się takiego delikwenta ukamienować, jakże on śmiał. A sama jestem przeciwna "pokojom matki z dzieckiem" w kiblu - przewinąć tak, ale karmić tam? Już lepiej żeby zrobili osobny pokój do karmienia piersią, a nie, żeby kobiety od sklepu do sklepu chodziły i pytały czy mogą nakarmić. Nie naskakuj na mnie, jeśli nie znasz moich poglądów. Dziękuję. Ale również nie chciałabym sytuacji, kiedy wchodzę do jubilera wybierać pierścionek zaręczynowy tudzież obrączki, a gdzieś w kącie siedzi pani, której dziecko radośnie ssie pierś.