Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

cynthiane

Zamieszcza historie od: 26 grudnia 2012 - 16:01
Ostatnio: 25 maja 2022 - 15:22
O sobie:

http://bezuzyteczna.pl/finskie-slowo-pilkunnussija-doslownie-61702

  • Historii na głównej: 37 z 56
  • Punktów za historie: 28093
  • Komentarzy: 618
  • Punktów za komentarze: 4217
 

#55394

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kwiatuszków z korespondencji biurowej ciąg dalszy ;)

Jakiś czas temu otrzymaliśmy zlecenie na wykonanie elementów frezowanych wg projektu klienta. Nie bardzo było to w smak produkcji, ponieważ akurat mieli maszynę ustawioną na zupełnie inny wzór, a samo ustawianie frezów to niemal cały dzień pracy. Ale ta zamówiona ilość też była spora, podjęliśmy się zadania.

Firmie X została wysłana wycena. Pięknie, ładnie.

Po ponagleniu w sprawie akceptacji warunków i ceny usłyszałam, że to jednak drogo, chyba nie chcą, bo szukają taniej, ale pani nie wie, czy znajdą i proszę czekać na e-mail.

Czekałam. Przyszedł kilka dni później
"Proszę o realizację zamówienia, przepraszam za zamieszanie."

Aha!, drogo, ale i tak chcą. Robimy, prawie 10 000 zł piechotą nie chodzi, a ostatnio zleceń jakby mniej... Grzecznie odpisałam:
"Dziękujemy za zamówienie, czas realizacji wynosi 3 tygodnie. O gotowości do odbioru będziemy Państwa informować."

W czasie realizacji próbowałam się skontaktować z panią- nie udało się. Nic, trudno, jakaś błahostka, odpuszczam.

Wczoraj napisałam e-mail, że towar jest gotowy do odbioru.
Odpowiedź? "Nie odbierzemy towaru, ponieważ zlecenie było anulowane."

Noż... Anulowane?! U kogo? Wściekła dzwonię, pani odbiera. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy, otóż: za drogo, oni jednak poszukają innej firmy, pani pisała mi e-maila, że rezygnują.

Mi już nerwy puszczają, bo jedyny e-mail był o przyjęciu warunków. I na odpowiedź potwierdzającą przyjęcie przez nas zamówienia też nie odpowiedziała, nic nie sprostowała. Pani na to:

[P] No ja wiem, że napisałam "proszę o realizację", ale miało być, że anulację! Przecież napisałam, że przepraszam za zamieszanie!

Mnie zatkało. Tłumaczę się, sama gubiąc w jej toku rozumowania. Pytam więc jeszcze raz, dlaczego nie sprostowała pomyłki po tym, jak się zorientowała o przejęzyczeniu?

[P] Przecież napisałam, że PRZEPRASZAM! No pani jakaś nienormalna jest. Skoro przepraszam, to chyba oczywiste, że nie chcę!

No nie oczywiste. A co wiadomością o realizacji?

[P] Myślałam, że to pomyłka!

Wezwanie do zapłaty poooszło.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 771 (805)

#55313

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Klientka organizuje odbiór zamówionego towaru. Pyta o wymiary i wagę - takich informacji wymagają firmy kurierskie i spedycyjno- transportowe.

Zatem podaję:
-wymiary: 10 cm x 10 cm x 2,8 m.
-ilość: 37 paczek.
-waga: 1 paczka - 21,84 kg.

Odpowiedź (skopiowana z e-maila):

"Bardzo dziękuję za szybką odpowiedź.
Jednak dla ułatwienia proszę o podanie wymiarów w takich samych jednostkach".

Zdziwiłam się bardzo, bo to PANI MGR, o czym mnie poinformowała już na samym początku współpracy. Nie powinna mieć więc problemu z przeliczeniem, ale cóż, podaję wymiary jeszcze raz, tym razem w centymetrach.

Kolejny e-mail:

"Dziękuję. Mam jeszcze jedno pytanie, podała pani, że waga jednej paczki to 21,84 kg. Czy jeżeli pomnożę wagę przez ilość wyjdzie całkowita waga?"

Oj, potrzebowałam dłuższej chwili, na ochłonięcie...

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 863 (915)

#54741

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytałam skargi na pomarańczową sieć, to ja opiszę zieloną. ;)

Jakiś czas temu "wzięłam" telefon na umowę.
(I tak muszę doładowywać, więc mogę na poczet umowy, mając przy tym telefon za 1 zł, a nie 700, nieważne. Chcę oszczędzić komentarzy z pytaniami "a czeeeemu na umowę? Nie opyla się!")

Mam więc na smartfon 24-miesięczną gwarancję, z której postanowiłam skorzystać z powodu notorycznie zawieszającego się systemu i samoczynnego wyłączania.
Miła pani w salonie telefon przyjęła, w protokole zaznaczyła, że boki zarysowane, ja dostałam kopię zgłoszenia usterki dotyczącej Androida. Sielsko!

Dzień później zadzwonił do mnie zakłopotany pan z serwisu, że jest problem: jako usterkę wskazano system, a do wymiany kwalifikuje się... panel. Jest ROZBITY. Jako że nie wspomniano o nim na protokole, zaproponował płatną wymianę. Podziękowałam za informację i odmówiłam naprawy. Choć się we mnie gotowało, postanowiłam poczekać na dzień odbioru. Długo nie czekałam, po kilku dniach dostałam sms-a, że można odebrać telefon.
Pędziłam ile sił w nogach, z wywieszonym językiem zapewne. Tak byłam ciekawa tego stłuczenia... przewidywałam różne opcje: 1) naprawiony za friko!, 2) to była pomyłka, mój telefon jest cały, 3) ostatecznie: naprawili panel, a teraz zażądają zapłaty. Nie zgadłam, ba!, nawet się o temat nie otarłam.

Ta sama pani oddaje mi telefon i podsuwa do podpisu potwierdzenie odbioru. Telefon, a jakże!, z pęknięciami. Pytam wprost, co to za uszkodzenie. Co usłyszałam? Że pewnie sama potłukłam! Kolejne pytanie: dlaczego więc nie ma w protokole zapisu, że oddałam sprzęt w takim stanie? Bo pani nie zauważyła! (Nie, Piekielni. Tego nie dało się nie zauważyć.)
Może więc był cały, a jej/ koleżance/ serwisantowi upadł? Jeśli naprawią bezpłatnie, poczekam ten tydzień czy dwa, nie ma problemu. Tu nastąpił monolog już niemiłej pani, że wyłudzam naprawę, powinnam też po stopach ją całować, że zezwoliła mi na naprawę w ramach gwarancji etc.

Ostatecznie odmówiłam przyjęcia telefonu. Napisałam też pisemko z uzasadnieniem odmowy do kierownika salonu oraz opiekuna regionalnego.
Jaka odpowiedź? Muszę udowodnić, że to nie ja odpowiadam za uszkodzenie. Bo sam protokół zdawczy nie wystarczy. Na pewno ja jestem psuja, a osądzam niewinną paniusię.
Wisienka na torcie, czyli ostatnie zdanie listu pana kierownika: w przypadku braku uzasadnienia roszczeń oraz udowodnienia winy pracowników sprawa zostanie skierowana do sądu. Jako WYŁUDZENIE.

Czekam niecierpliwie.

uslugi

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 539 (569)

#53718

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie wiem, czy się śmiać, czy płakać... ;)

Moje auto odmówiło posłuszeństwa. Ot tak, po prostu. Zmusiło mnie więc do pożyczenia auta. Padło na renault 19 chamade.
Bez wspomagania, większe od mojego... jeździ się dziwnie, ale ważne, że nie muszę brać urlopu przez taką błahostkę ;)

Ale... spotkałam dziś błyskotliwego pana, który nie grzeszył rozumem. Bo podczas gdy ja jechałam drogą z pierwszeństwem, co ważne - skręcającą w prawo, pan pędził swoją niestarą alfą romeo na wprost. Na wprost mnie przy okazji.
Nie mogę uwierzyć, że jechałam renówką właśnie. Mój citroen miał słabe hamulce... Cudem uniknęliśmy kolizji.
Między mną a kierowcą wywiązał się taki dialog:

[J] Czy nie widział pan znaków?! To jest droga podporządkowana!
[K] No widziałem, pani miała pierwszeństwo...
[J] ?!
[K] No myślałem, że zdążę, to takie stare auto, więc zanim pani by się doturlała, ja bym przejechał! Skąd mogłem wiedzieć, że ten grat tak szybko tu dojedzie?!
[J] Skoro grat, to mógł pan się domyślić, że nie wyhamuję!

Identycznym tekstem uraczył panów policjantów. Idiota, idiota..!

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 590 (656)

#53613

przez (PW) ·
| Do ulubionych
http://piekielni.pl/53592 stało się inspiracją. ; )

Zostałam ciocią. Jest tradycja podarowania prezentu maluszkowi/jego rodzicom, w czasie pierwszej wizyty. Ja postanowiłam zrobić torcik z pieluszek, wybrałam się więc prosto z pracy na zakupy. Nie tylko po "produkty do tortu", ale takie codzienne dla mamy.

Na taśmie lądują: pieluszki dla niemowlaka, duża paczka duuużych podpasek, chusteczki nawilżane, jakaś spożywka.

I wtedy słyszę za sobą rozmowę matki i córki, córka z wózeczkiem- znaczy, że też już jest mamą.

[M] Widzisz tą tam? (o mnie) Dziecko urodziła, a jakoś wygląda!

Ja ->typowy strój biurowy.

[C] No widzę.. Ale skąd wiesz, że urodziła?
[M} Pieluchy kupuje! Pierwsze, znaczy niedawno rodziła! O, i podpaski!!!! Czyli rodziła na pewno. A jakoś wygląda. Nie to, co ty! Umalowałabyś się, uczesała, schudła, a nie! Mała miesiąc prawie ma, a ty dalej jak ściera wyglądasz! (?!) Zobacz! Obcasiki, ciało zgrabne, makijaż! A Ty? Rozlazła taka!

I w ten deseń kilka minut. Nie zwracała uwagi na prośby młodej mamy, żeby przestała ani jej płacz. Kim trzeba być, by tak traktować własną córkę, w dodatku krótko po porodzie? Wiele pań miesiącami, latami dochodzi do dawnego wyglądu, a niektóre wcale.

sklepy

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 661 (725)

#53068

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia długa i stara, bo z któregoś zimowego miesiąca, ale jednak się nią podzielę.

Na wstępie- mam połowicznie sparaliżowaną mamę. Znaczy to tyle, że ma problemy z... ze wszystkim praktycznie: chodzeniem, mówieniem, siadaniem nawet.
Mama zawsze byłą aktywna, samodzielna i samowystarczalna, więc bycie skazaną na łaskę i niełaskę kogokolwiek to dla niej tragedia. Ćwiczy więc godzinami w domu i w ośrodku rehabilitacyjnym.

Rehabilitacja w moim mieście mieści się w kompleksie szpitalnym (nie wiem jak inaczej nazwać), w sąsiedztwie Izby Przyjęć. Mają też wspólny parking. Duży powierzchniowo, żeby spokojnie karetki mogły się wymijać, ale przez to auta mogą stać jedynie na bokach. (placyk to prostokąt, miejsca parkingowe tworzą jego obwód).
I zdarzyło się, że jedyne wolne miejsce było naprzeciw wejścia, czyli jakieś 30-40 metrów od niego. Zima, śnieg i lód - wiadomo, Mama nie dojdzie tam. 'Podjadę, odprowadzę mamę na salę i zaparkuję', myślę. Ale przy samym wejściu koperta (jest wąsko, zakaz parkowania- coby karetkom nie utrudniać), obok niej babuleńka na wózku. Sama.

Zatrzymuję się więc dobre kilka metrów od wejścia, ale tyle przecież damy radę - lepsze 5 niż 35 ; ) chciałam wysiąść, ale zobaczyłam, że do staruszki idzie kobieta. Czekam aż przejdą (na izbę, rehabilitację - gdziekolwiek, nie pcham się, bo wiem jak ciężko manewrować wózkiem) i zajęta rozmową z mamą czekam. Aż nagle otwierają się drzwi od strony kierowcy, o które zresztą byłam oparta, i słyszę „ku*wa, s*mato ty, g*wniaro niewychowana” etc.

Niezorientowana chcę wysiąść, wyjaśnić, a tu BUM-zapięty pas mnie sprowadził do pozycji półsiedzącej. Drugie BUM- dostaję w twarz. Drzwiami. Tak, wydzierające się babsko chciało je zamknąć, nie spodziewało się, że wysiądę. Ale wysiadam, chętnie posłucham więcej ; ) I czego się dowiedziałam? Poza najstarszym zawodem, jaki uprawia moja Mama, o moim wychowaniu, a raczej jego braku- ŻE MIEJSCA PARKINGOWE SĄ GDZIE INDZIEJ I MAM STĄD WYPIE*DALAĆ.

Zatkało mnie. Ale ogarniam myśli – i jeszcze spokojnie – wyjaśniam: Mama sparaliżowana, pogoda jest taka a nie inna, odprowadzę Rodzicielkę i przeparkuję, nie zawadzam tu nikomu, a to tylko góra 3 minuty. Ale NIE. Ona wzywa policję. Ja tu stać nie mogę. Ona idzie po telefon! Mama w płacz.
Baba poszła. Starsza pani kolejne minuty na dworze.
Wraca agresorka, wrzeszczy, że się nie dodzwoniła, ale pamięta numer rej., doniesie na mnie! G*WNIARA NIE BĘDZIE ROBIŁA CO CHCE! I taaak daaalej...
Mama nie daje się uspokoić.
Olewam, odprowadzam Mamę. Wracam, przeparkować w końcu chcę, babcia nadal tam, gdzie była. Widzę ją od ponad kwadransa, ale ile wcześniej ode mnie tu była? Podchodzę - zero kontaktu. Biorę wózek, taszczę na izbę przyjęć. No i pytania, czemu ja, skąd mam babciuchnę, i lepsze - gdzie pielęgniarka?

Tak piekielni. Agresorka/Babsko/etc. było pielęgniarką z Izby przyjęć.
Czekała z podopieczną na kogoś z jej rodziny, kto ją miał odebrać. A że zmarzła, zostawiła tam starszą panią, ona przecież nie mówi, nie pożali się, a jak przyjedzie familia to weźmie, co za problem.
Korzystając z wolnej godziny, gdy mam ćwiczy, idę ochłonąć i pożalić się przez telefon ukochanemu. I chyba mam deja vu, otwierają się drzwi, krzyk... Że ja BEZCZELNA, zaprowadziłam „staruchę” na izbę, wydało się, że była sama, a przecież pielęgniarka zmarzła, no i poszła zapalić, to mogłam tam „staruchę” zostawić, co mi przeszkadzała?!

Osobiście nie zastałam dyrektora izby, przełożona piekielnej nie umiała/chciała/mogła pomóc. Na oficjalną pisemną skargę dyrektor nie odpowiedział.
Odpuściłam.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 489 (555)

#53036

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Monika to wesoła i pomocna dziewczyna, acz... lekkomyślna i w pewien sposób płytka.

Znam ją dość długo, wystarczająco by nie być zaskoczoną jej nawet najdziwniejszymi pomysłami. A jednak jej się udało.

Monika miała chłopaka. Wesołego i pomocnego, wcale nie lekkomyślnego. Dziw brał, że wytrzymuje, ale... miłość nie wybiera ; ) Postanowił więc się jej oświadczyć. Hurra, co ona na to? Że musi się zastanowić.
Pierścionek wzięła.

Dumała, dumała... Zrezygnowała z chłopaka, za młoda jest. Pierścionek zatrzymała.
Dlaczego tak? Bo ten pierścionek brzydki był, ona nie chce chłopaka bez gustu, ale go zostawi i da siostrze na zbliżające się urodziny, aaa co, przyoszczędzi.

Jakimś przypadkiem dorwała rachunek za zaręczynowe paskudztwo. ILE?! Prawie 5 tysięcy?!

Wystawiła na aukcję, niemal za połowę ceny.
Do chłopaka zechciała wrócić. Nie ma gustu, ale za to ma gest, więc będzie sobie sama luksusowe prezenty wybierać...

Nie ma co spuentować.

związek

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 681 (781)