Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kmdr

Zamieszcza historie od: 10 listopada 2010 - 1:34
Ostatnio: 11 lutego 2020 - 22:56
  • Historii na głównej: 24 z 31
  • Punktów za historie: 17997
  • Komentarzy: 54
  • Punktów za komentarze: 408
 

#20823

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o piekielnej nadgorliwości policji w pewnej małej wsi na Pomorzu.
Wieś jest maleńka, zabita dechami, jednak przecina ją dokładnie na pół pewna ważna droga. I o tyle o ile droga jest zimą odśnieżana, to wszystkie boczne - można pomarzyć.

Żeby ułatwić ludziom dojazd do domów, pomysłowy Sołtys, Pan Franek, ponieważ nie było go stać na prawdziwy pług lemieszowy, zbił z dwóch wielkich podkładów kolejowych i kilkunastu desek ogromny trójkąt, który dociążony cegłami ciągał za swoim traktorem, odśnieżając nim na boki śnieg. I co zrobiła policja? Dorwała Pana Franka i wlepiła mu mandat. No cóż - na mandat zrzucili się WSZYSCY (dosłownie wszyscy) mieszkańcy wsi - wyszło po kilka złotych, a Pan Franek jeździł dalej. A policja nadal go karała. I tak jeździł dopóty, dopóki liczba punktów karnych niebezpiecznie nie zbliżyła się do "granicy".

Policja karała go regularnie, za coś, co było nieszkodliwe, pożyteczne i wyręczało gminę, która lekko mówiąc dała zupy. W tym roku raczej nie wyjedzie - punkty karne nie pozwolą...

policja

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1099 (1123)

#20825

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna historia o głupocie polskiego organu dochodzeniowego.

Moja Mama jest profesorem na jednym z największych polskich uniwersytetów. Kieruje na tym uniwersytecie pewną katedrą. Sytuacja miała kilka lat temu, kiedy to jeszcze praktycznie w ogóle nie było rzutników multimedialnych, a jak już były, to koszt ich zakupu wynosił KILKANAŚCIE średnich krajowych. Katedra jednak dzięki staraniom Mamy dorobiła się własnego, nowiuśkiego rzutnika multimedialnego! Każdy wykładowca, po podpisaniu stosownego formularza mógł sobie wypożyczyć ten rzutnik NA ZAJĘCIA. Pewnego jednak razu rzutnik zniknął. ZNIKNĄŁ! Rzutnik warty kupę pieniędzy po prostu zniknął. Ostatnia osoba z listy podpisała "oddanie" potwierdzone przez kancelarię, więc była "czysta".

Co się okazało?
Rzutnik zawinął jeden z pracowników. Myślał, że się nie wyda (tak - magistrzy, doktorzy i inni docenci też bywają kompletnymi idiotami...). Oczywiście policja wezwana, docent zwolniony dyscyplinarnie, rzutnik odzyskany. Teoretycznie. Przy okazji wyszło kilka innych machlojek Pana Docenta. Więc Polski Wymiar Sprawiedliwości co? Pach- rzutnik do papierowego pudełka. I w ten sposób wspaniały, nowiuśki rzutnik multimedialny za pomocą pudełka zmienił się w DOWÓD NR 243/545/A/11 W SPRAWIE 3454/JG4. I mimo tego, że nie miał z dochodzeniem NIC wspólnego, mimo usilnych starań Mamy - przeleżał w magazynach sądowych, w papierowym pudełku dokładnie CZTERY lata.
Jak oddali - w każdej sali na uniwersytecie stał już o wiele lepszy...

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 667 (701)

#20175

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kuriozalna sytuacja sprzed tygodnia.
Co ważne, na co dzień poruszam się wielkim, 5,5 metrowym, 5 litrowym, amerykańskim krążownikiem sprzed 25 lat wyposażonym w ogromne, stalowe chromowane, niezniszczalne zderzaki.

Jechałem sobie z Dziouchą. Czekam na wyjazd "z bocznej". Główna dwupasmowa, dwukierunkowa. Jadę w lewo, więc muszę przeciąć prawy pas jadących w przeciwnym kierunku, by wskoczyć na swój. Widzę, toczy się z daleka żółte Seicento, ale jest daleko. Wciskam gaz i chcę ruszać. Gdy tylko wysunąłem "dzioba" Seicento przyśpieszyło - wyraźnie (i słyszalnie), aby z piskiem opon zahamować przed "rufą" mojego pojazdu. Nic się nie stało, ale oczywiście pisk opon był. Nie zareagowałem, bo miałem miejsce i czas na manewr, a Seicento celowo spowodowało zagrożenie. Spokojnie ruszyłem w swoim kierunku, jednak w lusterku widzę, że Seicento zawróciło i zaczyna mnie gonić.

Dojeżdżamy do świateł - czerwone.
Z Seicento wysiada "łepek" i rzucając *urwami na lewo i prawo drze się do mnie przez szybę, że "spowodowałem wypadek i że mam mu oddać kasę za opony, bo musiał ostro hamować". Dziewczyna moja się przestraszyła, jednak ja najspokojniej w świecie siedzę sobie, nie zwracając uwagi na gościa. Ten się drze i szarpie za klamkę. W końcu zielone, więc spokojnie ruszam. Gościu jedzie za mną i co rusz próbuje mi zajechać drogę. Jednak ja najzwyczajniej w świecie hamuję i jak ten już, już wysiada, to po prostu go omijam i jadę dalej. Jechał tak za mną kilka kilometrów. Moje Dziewczę przerażone. W końcu przyszło co do czego, że zaparkowałem sobie tyłem pod McDonaldem, a gość mnie zastawił od przodu i wyskakuje znowu z pyskiem. On też jechał z dziewczyną, ona to samo - zaczyna się drzeć, że "prawie ich zabiłem", "że opony nie są tanie", "że wypadek", również okraszając wszystkie wypowiedzi soczystym słownictwem. Wysłałem Moją do Mac′a i mówię do gościa:
- Przyśpieszyłeś.

Zostałem obrzucony nową porcją inwektyw. Moja wróciła z Mc i wsiadła do samochodu. Więc spokojnie mówię do człowieka:
- Odjedź, chcę wyjechać.
- Chyba cię poje*ało. Wzywamy policję. - Odpowiada.
W końcu złapał mnie za marynarkę. No to wsiadłem do swojego samochodu, odpaliłem, oparłem się moim stalowym zderzakiem o plastik Seicento i po prostu pomału je odsunąłem i wyjechałem. Jednak stanąłem koło pogniecionego Fiata i mówię:
- Dzwoń - teraz masz podstawy.
Zadzwonił. Przyjechała policja. Zaskakująco szybko. Po wysłuchaniu naszej SPOKOJNEJ wersji i krzyków tamtej parki, po wysłuchaniu Pani z okienka w Mac′u, gościowi wlepili mandat i punkty i zapytali, czy chcę wnieść oskarżenie. Stwierdzili, że miałem prawo ich przepchnąć, bo było to "ograniczanie wolności osobistej".
Przebadali jeszcze gościa alkomatem. Wkurzony w końcu pojechał.

Jaki z tego morał? Bez względu na wszystko, należy zachować zimną krew. A jeśli naprawdę wyjeżdżając z bocznej spowodowałbym zagrożenie i facet by miał jakąś rację? Podejrzewam, że policja i tak by przyznała mi tę rację, bo nie darłem się jak idiota i nie rzucałem *urwami na lewo i na prawo...

Okolice McDonalda na Przymorzu w Gdańsku

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 584 (650)

#10951

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu wprowadzili się do mieszkania pode mną ludzie, którzy wynajmowali ten lokal. Strasznie hałasowali po 22. Dochodziło do tego, że nawet do 4 były tam jakieś balangi czy coś... Akurat we śnie mi to nie przeszkadzało, bo najlepiej pracuje mi się w nocy, dlatego jedyne co to potwornie męczyło i dekoncentrowało, a ze względu na praktykę inżynierską i wagę przeprowadzanych obliczeń i projektów było uciążliwe. Postanowiłem się im odwdzięczyć: za każdym razem gdy było w nocy głośno, punkt 6.00 (żeby nie złamać przepisu o ciszy nocnej: 22.00-6.00) podkręcałem nieco moje głośniki (porządne kolumny, jeszcze Tonsil) od elektronicznych organów i robiłem mały "przegląd organowy" (głównie Bach, Reger - coś mocniejszego). Recitale organowe robiłem regularnie przez !5 miesięcy! aż w końcu ich tryb życia zaczął dawać się im we znaki - dawałem im 2, góra 3 godziny snu i biby ustały, a raczej zamykały się o 22:-)

P.S. Nie budziłem żadnego innego sąsiada, bo nade mną mieszka piekarz, który śpi w dzień, a obok mieszkanie stoi puste.

Stosunki dobrosąsiedzkie

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 589 (635)

#7673

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mała stacyjka w Gdańsku. Początki mojej pracy - podjeżdża samochód, wysiada z niego staruszek. Kolega coś krzyczy od drzwi pawilonu, ja nie dosłyszałem. Odwracam się w stronę klienta celem wypowiedzenia powitania, ale zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć dostałem "strzała" w brzuch. Jestem dość pokaźnych rozmiarów, ale niemalże powaliło mnie to na ziemię... A kolega i staruszek się śmieją. Okazało się, że staruszek ma 89 lat, jest trenerem pewnej kadry bokserskiej i ZAWSZE wita się w ten sposób (trzeba po prostu umieć się zasłonić, co mój kolega umie...), a słowa, które krzyczał do mnie kolega brzmiały: "Uważaj młody, to stary bokser!"...
Zastanawia mnie czy podobnie wita się z kobietami...

Mała stacyjka w Gdańsku

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 512 (648)

#7650

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mała stacyjka w Gdańsku. Historia prawdziwa, w której ma udział autentyczny kierowca autobusu (piję w stronę Demotów;)) Podjeżdża pewnego razu na oko z 15 letnie BMW serii 3, oczywiście obowiązkowo pierdząca końcówka na wydechu, szyby przyciemnione, a raczej zasłonięte, spojler i naklejki z Tesco o wdzięcznych treściach: "Tuning" i "Sport". Wszystko to prawie odpada od wibracji spowodowanych "muzyką". Staje w kolejce na podjeździe jako 4. Tankowałem akurat samochód klienta i widzę, że otwiera się okno i zawartość popielniczki ląduje na naszym dzień wcześniej zamiecionym podjeździe. Zobaczył to również mój starszy kolega, który z boku zmieniał żarówkę klientce. Kolega spokojnie podszedł do miejsca w którym wylądowały pety (BMW już się przesunęło do przodu), pozbierał je i przez otwarty szyberdach wsypał do wnętrza BMW. Muzyka ucichła i z wnętrza BMW wysiadł wyraźnie wku*wiony łysy obywatel o rozmiarach średniej wielkości kredensu. Wiedziałem, że będzie ciekawie, bo mój kolega mimo, że ma ponad 60 lat, to 35 spędził w Marynarce, kończąc jako Komandor, prowadził szkolenia z technik samoobrony i jakiejś tam sztuki walki. Dres oczywiście po braku reakcji na swoje wyzwiska i groźby zamachnął się, żeby przywalić mojemu koledze. Sytuacja skończyła się tym, że facet miał zwichniętą rękę (kolega go nie uderzył, jedynie 'odpowiednio' zablokował jego cios) i jeszcze bardziej wkurzony odjechał odgrażając się. Kierowca autobusu stał i zaczął bić brawo (nieopodal znajduje się ZKM i po pracy kierowcy wpadają czasem kupić piwko czy coś).
Wg mnie typowe 'dresy' stanowią osobną grupę klientów, którzy uważają, że im się należy wszystko i są naszymi Panami... Pozdrawiam wszystkich pracowników stacji!

Mała stacyjka w Gdańsku

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 770 (938)

#6345

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mała stacyjka w Gdańsku: Podjeżdża (F)acet Toyotą Corollą E12:
F: Dzień dobry, poproszę żarówkę H4
Ja: Proszę, a to ma być do tego samochodu?
F: Tak.
J: Proszę Pana, w tym samochodzie stosuje się żarówki H7. Jeśli Pan sobie życzy mogę pomóc przy założeniu - dostęp jest dość kłopotliwy.
F: Chyba lepiej wiem, co mam w samochodzie, prawda?
J: Oczywiście. 13 złotych poproszę - gościu zapłacił i idzie zakładać. Po chwili wraca, bo jeśli w ogóle udało mu się dobrać do żarówki (to była lewa, a tam dojście skutecznie utrudnia akumulator, a potem taki mały drucik który trzeba wyczepić) to zauważył, że to nie jest H4.
F: Panie, to nie pasuje. To nie jest H4 - jest za duża. Co wy za szajs tu sprzedajecie?
J: (wyciągam z pudełeczka H7 i pokazuję): A Ta?
F: O. To jest to. Co - pudełka zamienione?
J: Nie. Tak wygląda właśnie H7. Ma być?
F: No jasne - po czym kładzie mi obmacaną paluchami H4 na ladzie, bez folii i z rozerwanym pudełkiem i zbiera się do wyjścia.
J: 15 złotych proszę pana.
F: Co? Przecież zostawiłem tą! Kur*a, co pan!
J: Proszę pana, ta jest rozpakowana i nie nadaje się do użytku, ponieważ są na niej odciski palców - facet wkurzony rzucił mi na ladę 15 zł, zabrał H4, wyrzucił do śmietnika i bez słowa wyszedł. Po chwili wrócił poprosić o pomoc przy założeniu, bo już tego drucika zapiąć mu się nie udało.

Mała stacyjka w Gdańsku

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1040 (1230)

#6188

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mała stacyjka w Gdańsku: Konstrukcja naszej stacji jest taka, że tuż koło dystrybutorów jest zasuwana brama. Przed zimą szef dał nam trochę kasy, żebyśmy wymienili dolne blachy i pomalowali ładnie całą bramę. Dodatkowy pieniądz zawsze się przyda. Robota trwała z tydzień. Wyszło to pięknie - brama wygląda, a w zasadzie wyglądała jak nówka. Podjeżdża kobitka, pomalutku, po cichutku i JEBUDU w tą bramę. Wyskakuję zza pawilonu jak oparzony, a ona spokojnie wysiada z samochodu i do mnie z tekstem:
- Za 50 złotych proszę.
Po prostu nie zorientowała się, że jej prawy reflektor jest tam gdzie powinna być kłódka a kłódka jest tam gdzie jej nie powinno być. Ja mówię:
- Proszę pani, musimy najpierw spisać oświadczenie, bardzo proszę o pani ubezpieczenie...
- A czemu? Coś się dzieje?
- Owszem, zniszczyła nam pani bramę.
Ona patrzy, łapie się za głowę i w te słowa:
- Boże, moje auto... Ale panowie mi zapłacicie, tak? Za naprawę?
Mnie zgasiło.
- Proszę pani, to z pani winy się stało, to pani będzie musiała zapłacić.
- JA?! A co ja takiego zrobiłam? To wasza brama!
Wyszedł mój kolega i zaczął spokojnie jej tłumaczyć, jednak ona napyskowała i odjechała. Wezwaliśmy policję... Jednak bramę trzeba było naprawić chociaż prowizorycznie, żeby zamknąć. Tydzień pracy i naprawdę ładna brama poszły się czesać...

Mała stacyjka w Gdańsku

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 630 (872)

#5564

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mała stacyjka w Gdańsku: 20 lat w tym samym miejcu. Z 16 lat temu przyjeżdżał chłopaczek i tankował za kilka groszy do komara. I jeździł w tą i w tamtą. Uzbierał groszaków - znowu tankował. Jak mu brakło - myśmy się zrzucali po parę groszy i wlewaliśmy po litrze czy dwóch, on za to nam robił zakupy na drugie śniadanie. Dzisiaj ten sam "chłopaczek" podjeżdża regularnie pięknym nowiutkim błyszczącym Kawasaki. Zawsze leje do pełna. I nadal robi nam zakupy.

Mała stacyjka w Gdańsku

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2628 (2950)

#5553

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mała stacyjka w Gdańsku: Nasza stacyjka znajduje się w jednym miejscu od 20 lat, więc znamy dobrze ludzi mieszkających w okolicy. Regularnie przychodzi do nas po piwo pewien Marian, który co jakiś czas ima się różnych zajęć - a to jest kafelkarzem, a to parkingowym, a to w jakimś sklepie pracuje itp. Raz przyjeżdża do nas Marian KARAWANEM. Piękne lato, zajeżdża tym karawanem, ledwo wytacza się zza kierownicy. Pijany w 3 du*y. Uznaliśmy, że Mariana nie puścimy w takim stanie "służbowym" samochodem, więc postawiliśmy karawan na placyku, w cieniu budynku (bo czarny - wiadomo), a Mariana odprowadził kolega do domu. Gdy następnego dnia Marian przyszedł odebrać karawan okazało się, że koło naszego budynku, naprzeciw ławeczki na której jedliśmy drugie śniadanie i podczas przestoju opalaliśmy się - stał karawan z dwoma trupami w środku. Więcej karawanem nie przyjechał....

Mała stacyjka w Gdańsku

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1005 (1269)