Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

mru

Zamieszcza historie od: 2 lipca 2011 - 20:43
Ostatnio: 13 listopada 2023 - 23:48
  • Historii na głównej: 18 z 30
  • Punktów za historie: 19427
  • Komentarzy: 380
  • Punktów za komentarze: 4805
 
zarchiwizowany

#61411

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Okazałam się tchórzem i nie zareagowałam. Dlatego napiszę tutaj bo może ktoś inny w innych okolicznościach będzie miał więcej odwagi.
Są kobiety dbające w ciąży o zdrowie swojego dziecka. Są i mające w d....
Pojechałam z dzieckiem nad duży zbiornik wodny w okolicach naszego miasta. Na ławce siedziała babka na oko 30tka, mogła być młodsza ale "zużyta". Brzuch mniej więcej początek dziewiątego miesiąca ciąży. Papieros odpalany od papierosa. I piwo jedno po drugim. Dosłownie, skończyła jedno zaczęła następne.
Moje pierwsze skojarzenie było takie że dzieciak jak nic urodzi się z FAS. ( FAS -> http://pl.wikipedia.org/wiki/Alkoholowy_zesp%C3%B3%C5%82_p%C5%82odowy)
W pierwszym porywie miałam chęć opierdzielić. Tyle że w towarzystwie kretynki znajdował się koleś z wyglądu taki że mógłby mnie jedną ręką rozmazać na drzewie.
Ludzie dookoła komentowali po cichu, ale widocznie widok kolesia skutecznie ich powstrzymywał przed zwracaniem uwagi.

Smutny fakt, ale dziecko na bank nie będzie zdrowe. I za jego krzywdę będziemy bulić ze swoich podatków na różne programy wyrównawcze i wspomagające. Bo matka głupia krowa ma chęć pić i tyle :/

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 14 (46)
zarchiwizowany

#50349

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie każdy musi lubić quadowców. Bywają wśród nich różni ludzie. Pośród niequadowców też. https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash3/179966_493042427427742_1574382300_n.jpg Nie wiemjak dla was,ale dla mnie to podchodzi pod próbę morderstwa.

w lasku

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (39)
zarchiwizowany

#47130

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jeszcze z serii "opowieści córki" będzie. Tatko jest gość spokojny, ciężko go wkurzyć, ale jak się komuś uda... to lepiej zatkać uszy i wiać.
Ma tato zasadę: jak coś robić to porządnie albo wogóle.
I jeszcze masę cierpliwości do studentów i praktykantów podsyłanych mu na oddział.
Dostał kiedyś kilku wśród nich gościa typu "wiem wszystko, klękajcie narody".
Typ komentator-teoretyk. Wszystko o wszystkim wie, ale w praktyce myli lewe z prawym. Tatko znosił cierpliwie aż doszli do jakiegoś mega skomplikowanego wkłucia w jakąś arcyważną żyłę. Nie znam się ale ponoć zabieg obarczony dużym ryzykiem i wymagający skupienia.
Tato jako stary praktyk wkłuwa się "na czuja".
Wszyscy wstrzymują oddech. Wszyscy oprócz komentatora któremu zebrało się na tyradę o tym jak to bez sensu że oni muszą się uczyć na czuja skoro teraz można wszystko na usg i na monitorze widać.
Tymczasem tatko kończy wkłucie.
Gość dalej swoje że technika idzie do przodu, że bla...bla....
Tato skończył.
Wyprostował się i tako rzecze:
- Szanowny Panie! Hrabina Potocka miała trzy nocniki: złoty,srebrny i kryształowy. A jak weszli ruskie to się zesrała w gacie!

służba_zdrowia

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 333 (483)
zarchiwizowany

#47118

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Traszki o lepiej wiedzących przypomniała mi historię mojego taty.
Traf chciał że Tir wjechał w kiosk. Taki stary typ - kiosk Ruchu. Tata wysiada z karetki. Dramat. Wszystko pomiażdzone, ale słychać że kioskarka w środku żyje.
Tata wszedł pomiędzy złom i usiłuje wybadać w jakim stanie jest kobita. A w tym momencie włączyli się do akcji gapie-pomagacze. I dawaj taszczyć to co z kiosku zostało.
I tak się kiepsko złożyło że jeden Bob Budowniczy upuścił jakąś belkę. Tatce prosto na łeb.
Od tego czasu tatko w mieście znany był jako: ten doktor co tak strasznie przeklina.
Widok musiał być epicki. Z łba wiadomo jak krew leci, mocno. Tatko kawał chłopa, wynurzył się spośród pobojowiska zalany posoką, w białym fartuchu zabryzganym jak przy świniobiciu. I puścił wiązankę uświadamiającą co on uważa na temat lania go po łbie oraz kim byli ojcowie i matki pomagierów.
Nikt nie śmiał więcej tatce pomagać.

P.S. Kończąc moją dyskusję w komentarzach. Adresuję do powątpiewających. Wyobraźcie sobie że stoicie w tłumie. Jaki tłum jest każdy wie.Chyba każdy bo zaczynam wątpić. I pchacie się bez pytania do "pomagania"? A jeśli, jak się czujecie omal nie zabijając człowieka? W tym wypadku lekarza i kobietę którą ratował? Pozostawiam do przemyślenia tym którzy są zdolni myśleć. Reszta niech sobie dalej bije pianę.

służba_zdrowia

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 332 (360)
zarchiwizowany

#29808

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wychodząc za mąż byłam śliczną dziewczyną w stylu pin up girl. Pełną kompleksów i nieświadomą tego że wyglądam jak z rozkładówki. Pech chciał że ciąża rozwaliła mnie hormonalnie. Ludzie z podobnymi problemami wiedza jak łatwo jest przytyć "od mineralnej" a jak ciężko zawalczyć z zrzuceniem każdego kilograma. Także od dziewięciu lat walczę z własnym ciałem poddając je rygorom narzuconym przez dietetyków i własną wolę walki na siłowni.
Na szczęście małżon mój jest cudownym człowiekiem który z przymrużeniem oka traktuje moje wałeczki i tłustości. Normalnie idylla. Byłaby idylla. Kobiety w mojej rodzinie nie mogą przeżyć faktu że jestem teraz kulką. Nic to że jestem dobrą matką, żoną, robię kolejne fakultety, zarzynam się pracując dla rodziny a z mężem tworzymy parę stawianą innym za wzór.
Kij tam wszystko. Widocznie mój tyłek faktycznie jest na tyle wielki że wszystko co pozytywne skutecznie zasłania.
Pisze bo znów mnie wkurzyła moja własna matka.
Piję sobie kawę poranną. Moja świętość poranka powszedniego. Zwłaszcza w weekend. A ta korzystając że tatuś z synkiem wyszli, wpada i zaczyna mi opowiadać jakąś historię sprzed dwóch lat. Że teściowa mówiła że mnie mąż rzuci, puści się z jakąś "chudą pindą" itp.
Mając moje lata, mamuśka była już po rozwodzie. Pomimo że kobita z niej nawet nie śliczna a piękna była. Do dzisiaj budzi zachwyt. Jakoś uroda nie uchroniła od rozpadu związku. A tacy byli oboje śliczni :P
Teściowa jeszcze na moim weselu mówiła że musi zrzucić 6 kg. Do dzisiaj je zrzuca o czym przypomina sobie i innym z okazji każdego rodzinnego spotkania.
To ja zapierdzielam na siłkę, czasami ostatkami sił. Pod sadłem mam mięśnie jakich Pudzian mógłby mi pozazdrościć, gdybym jadła jak przed ciążą to musieliby mnie dźwigiem wyprowadzać na spacer.
Ale to nieważne. Najfajniej wszak od czasu do czasu powkurzać człowieka wtykając mu w zad szpile. Łatwizna. Wszak zad wielki to i trafić nie problem.
I to wszystko damy z rodziny, które powinny mnie wspierać a nie dobijać. Zwłaszcza że nie leżę odłogiem wpierniczając frytki z majonezem. Wkurza mnie to bo po dziewięciu latach wiecznego płaczu nad moim wyglądem mam ochotę do nich strzelać. Czy one są wogóle świadome że mam wiatrówkę i potrafię świetnie strzelać? Poza tym ponad dziesięć lat walczę mieczem i kijem. Na ich miejscu nie byłabym taka bezczelna :p
A żeby wam tak france tyłki spuchły od tego braku empatii.

Ulżyło mi :) Możecie minusować :D

kochane mamuśki

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 357 (561)
zarchiwizowany

#16053

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Razu pewnego zabrałam znajomych na kilkudniowy wypad do czegoś na kształt chatki letniskowej. Chatka była moich teściów. Pojechaliśmy w składzie prawie same babeczki - rozpiętość wieku od 18lat do 40. Panów było trzech w tym jeden poważny tatuś z synkiem lat 7 i żoną. Ja zabrałam swojego maluch w wieku lat 3. To ważne :)
Jeden z panów przyjechał również z żoną i psiakiem wilczurem w wieku rok.
Wieczory po wycieczkach spędzaliśmy na ganku. Z racji tego że ściany były niemal ażurowe i słychać było wszystko w środku, nie śpiewaliśmy, nie puszczaliśmy muzyki, nie darliśmy dziap na pół okolicy. Nawet nie to że tacy święci jesteśmy, ale nikomu nie podobała się wizja usypiania młodych po raz kolejny.
Pies - suczka w apogeum rui, ze względu na zainteresowanie latających luzem miejscowych psiaków, na smyczy przy nodze.
I tak sielsko anielsko minęło kilka dni.
Wracamy do domu, w aucie mój telefon złapał zasięg.
A tu dziesiąt ileś nieodebranych od męża, który został bo niestety wolne nie zostało przyznane.
Dzwonię i pytam grzecznie " czego tam?"

Otóż był telefon z awanturą że:
1. Cała wieś spać nie mogła tak się darliśmy. (przypominam dzieci za ścianą spały jak zabite tylko na tej wsi widocznie ludzie jacyś wrażliwsi.

2. Paliliśmy ognisko na wysokość trzech metrów i państwo 300metrów dalej nie spali bo się bali że się spalą. Ja nie wiem co się tak pali, chyba paliwo lotnicze :P Takie ogniska widziałam tylko w ire jak na hellowen miejscowi palili stosy starych kanap.

3. Świeciliśmy na ganku światło do rana zamiast zgasić jak szliśmy spać (to może jakaś decyzja czy darliśmy japy do rana czy spaliśmy :) )i to też przeszkadzało spać. Przypominam że najbliższa chata 300 metrów od nas :P
A na ganku jedna żarówka.

4. Dziewczyny chodziły po wsi pijane i zaczepiały mężczyzn. (hehehehe chcieliby)

5. Pies ZNISZCZYŁ POLE ZIEMNIAKÓW SIKAJĄC TAM I KOPIĄC. Znaczy niby nasz pies mega-koparka porośnięta dla zmyłki futrem :D W dodatku pies magik albo smycz była napraaaawdę długa :)


i jeszcze masę innych :)
Koleś który zadzwonił, miał nr tel bo dostawał jakąś tam kasę za pilnowanie tej budy. Buda była teściów.

I teraz wyobraźcie sobie mojego męża jak został zasypany takimi rewelacjami :) Na szczęście małżon jest normalny i doskonale wiedział że pan dzwoniący lubi sobie golnąć i robić afery. Niemniej niepokój był.

A budę sprzedali teściowie i noga nasza więcej tam nie postała ;)

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 207 (245)
zarchiwizowany

#15770

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak zostać piekielną? Najłatwiej przez przypadek.
Mam wielki ku mojej radości balkon.
A pod balkonem ogródek sąsiadów z parteru. A ci sąsiedzi są jedynymi w bloku, których różne rzeczy drażnią. Chociaż tak po sprawiedliwości to do piekielności jednak im daleko.

Do rzeczy. Upał, balkon otwarty, koty na balkonie, dziecko wszędzie tylko nie przy rozwalonych klockach które miał zbierać. Nagle pukanie do drzwi. Sąsiad (S) za drzwiami z miną "zabiję i łeb z płucami uwalę".
(S)- Z pani balkonu leje się do nas woda !!!!

WTF?! Przecież nie podlewałam roślin.
(J)- Jak to z mojego balkonu? Jak to leci?
(S)- No normalnie leci! Grawitacja jest to leci! - wysyczał.
O ty buraku! - myślę sobie - syczał tu na mnie będzie i to syczał jak do głupiej.
(J)- NIE MA TAKIEJ OPCJI !!! Nic nie leci.
(S)- Jak nie leci , jak leci! Rozkładamy ze szwagrem grill za PÓŁTORA TYSIĄCA A JAKIEŚ BAJORO NAM LECI NA GŁOWĘ!!!!! Złoże na panią skargę jeśli to się nie skończy!!!

Meritum sprawy: Jak coś czasami kapnęło to naprawdę mało bo ja się pilnuję żeby ludzi nie zalewać. Mieszkanie jest moje własnościowe w dodatku jestem w radzie osiedlowej to sobie pisz do samego Kriszny :P
Wkurzyło mnie to podkreślanie za ile grill, grożenie, syczenie, naprawdę ogólnie w miarę cywilizowanie ale nieprzyjemnie.
Jako ludzie utrzymujący pozory kultury, nie obłożyliśmy się inwektywami ale różne wredne aluzje cieknące jadem poszły. Potem poszedł sąsiad.

O sąsiedzie nabrałam jak najgorszego mniemania i w poczuciu dobrze spełnionego opierdzielu poszłam na wszelki wypadek na balkon. Chciałam się upewnić w swoim poczuciu wyższości i niezaprzeczalnej racji.
A tu.......
(J) - Młoooooooddddddyyyyy!!!!!!! Bawiłeś się konewką?!

Młody przezornie zwiał.
Dzizas, k... ja p...ę..... konewka przewrócona. Dziesięciolitrowa. Szlag. Dobrze że chłop tego grilla nie podłączył do prądu bo z tą wodą to by się usmażyli jak pierwszorzędne kiełbaski :/

Co było robić.... założyłam kapcioszki i pełna pokory podreptałam na dół przeprosić. Poczucie wyższości i przekonanie o własnej racji zostały na balkonie i w poczuciu winy zakopały się w donicy z brzozą. Do dzisiaj nie wyszły :)

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 228 (282)
zarchiwizowany

#13691

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pochwaliłam się już tym jaka to potrafię dzielna kiedy agresor jest niższy ode mnie :) I chociaż najadłam się strachu to jednak obiektywnie biorąc miałam jakieś szanse wyjść w miarę cało.
To teraz dla równowagi opiszę jakim potrafię być tchórzem :)
Swojego czasu dorabiałam pracując w kwiaciarni. Okolica wieczorem średnio fajna. Budka z kwiatami taka że klient nie mógł wejść ale sięgnąć do środka to i owszem.
No i widzę że za szybką stoi dwóch kolesi o posturze kwadratu. Znaczy jak ja jadłam owocki na śniadanie to oni chyba zakąszali pół krowy sterydami. W dodatku każdy z bicepsem średnio takim jak ja w pasie. Typ ABS - Absolutny Brak Szyi. I każdy z plastikowym kubasem piwa w ręku.
Myślę sobie "może pójdą", ale nie. Stoją rechocą i zaglądają. Tak jakoś napięcie rośnie.
Nagle jeden wchyla się do środka mojej budki, która subiektywnie nagle zmieniła się w klatkę ze mną wystraszoną w środku. I pyta z uśmiechem:
ABS - Co mała? Podlać ci kwiatki?
J - Yyyyyy nie dziękuję?
ABS- ależ nie ma za co :)
I wlewa mi piwo do wazonu z tulipanami.
ABS - No mała co się mówi?
J - Przekalkulowałam czy opłaca mi się zostać przegryzioną razem z kolejną porcją sterydów:
- Yyyyyy..... dziękuję? :)

Zarechotali i poszli.
Zanim zniknęli za zakrętem opadłam na podłogę i zaczęłam dziko się śmiać. Nie wiem czy bardziej z nerwów czy z absurdu sytuacji.

ABS

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 30 (98)
zarchiwizowany

#13662

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W rodzinie krąży opinia że mam "cholerny charakterek po tatusiu". Czy on taki cholerny to nie wiem, ale po tatusia na pewno :)
Kto w tej historii był piekielny oceńcie sami.
Jechałam lata temu tramwajem. Ubrana normalnie. Tzn dla mnie normalnie. Jeansy, jakiś t-shirt, plecak. Typowa nastolatka.
Stałam sobie przy wejściu, ale grzecznie nie wadząc nikomu tak żeby przejścia nie zastawiać. Tramwaj zatrzymał się na przystanku i jak to tramwaj w takim momencie otworzył drzwi. Ludzie jak to ludzie wyszli. Jakoś nikomu nie wadziła stojąca sobie z boczku nastolatka.
Nagle łup po nerach. I jeszcze z łokcia w bok. Znaczy się mnie obdarowano tak pięknie. Wydałam z siebie wdzięczne "łoł!" na wdechu i patrzę kto mnie to tak wyrwał z zadumy i sponiewierał. A obok mnie sunie ze wzrokiem pełnym nienawiści arcydzieło remizy polskiej. Metr pięćdziesiąt w kapeluszu, ale za to łatwiej przeskoczyć niż obejść. Wąs staropolski, łańcuch grubości jak psu do budy ale złoty, koszula a'la hawaje na wyprzedaży, a od dołu mokasyn czarny zwieńczony a jakże białą skarpetą. Cud miód orzeszki, polska moda uliczna rządzi.
(P)pan, wytoczył się tramwaju sapiąc.
(J) ja złapałam oddech i baknęłam:
(J)- się mówi przepraszam
(P)- chyba tylko czekał żebym dała głos bo nakręcił się jakby wcześniej ćwiczył: S.... sz..... j.... narkomanko zas....a, takich jak ty gówniaro, ćpunko, śmieciu brudny powinno się zabijać. Nie powinni was k...a wpuszczać między ludzi j..e g...no....
Normalnie poeta jakiś czy coś. Nie wiedziałam że taką wiąchę się tak da z głowy na raz.
(J)- ....ale ja nie ćpam....
A tramwaj stoi bo światła a znikąd ratunku a ja wówczas raptem 50 kilo wagi. Oj będzie źle bo załańcuchowany mokasym widzę już w moją stronę sie przesuwa i dalej tako mi krzyczy:
(P)- Jeszcze pyskuje g....o zas...ne. Jak ci zaraz przyp.... na pewno HIVa masz sz...o j....
itp itd. Normalnie mistrz nad mistrze.
Chyba mi wtedy adrenalina wcisnęła to co potem powiedziałam. Widząc że mokasyn się szykuje do mordobicia rozdarłam japę:
(J)-Jasne ćpam, daję sobie w żyłę, ku...rwię się z arabami i mam HIVa jak stąd do Chin a teraz s...j bo cię opluję.
I zaczęłam memłać ślinę.
Koleś chyba przekalkulował co mu się opłaca i na wszelki wypadek zawinął się aż mu omal mokasyny nie pospadały.

A tramwaj bydlę wredne dopiero wtedy ruszył tyłek :)

jadą , jadą tramwaje po szynach :)

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 185 (271)
zarchiwizowany

#13637

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia Engram przypomniała mi o tym że miałam zlikwidować "żubrowe" konto :D
1. Konto założyłam jako niewiasta stanu wolnego w mieście W. w oddziale wtedy jednym z nielicznych, w centrum miasta na rynku.
Ucieszyłam się jak otworzyli oddział na moim osiedlu. Okazało się jednak że aby cokolwiek załatwić muszę wydać DYSPOZYCJĘ. A oną muszę wydać OSOBIŚCIE w oddziale na rynku.
No to poszłam w dobrej wierze, odstałam półtorej godziny w kilku okienkach. Pół dnia w plecy.
Zachodzę do udziału na osiedlu. Po tygodniu nic nie wiedzą. Mam znowu osobiście. Oki doki , zgubili moje papiery :)
Ostatecznie: prawie trzy miesiące czekania aż się poodnajdują.
2. Wyszłam za mąż, zmieniłam nazwisko. Pół roku upartego przekonywania mnie że teraz już na pewno nowa karta z nowym nazwiskiem itp i że wszystko będzie banglać. Banglało tylko wyjmowanie kasy z bankomatu. Cała reszta wymagająca potwierdzenia nazwiskiem zawieszała i system i pracowników powodując panikę i histerię.
3. Dobra udało się zafunkcjonować pod nowym nazwiskiem :) Małżon mnie wywiózł w swoje rodzinne miasto. Chciałam zmienić adres do korespondencji. Takie internetowe czary mary dopiero było w powijakach.
- Świetnie super raz dwa załatwiamy. Pani podpisze, my wyślemy, oni odeślą, będzie cacy cud malina.
Nie było :P Moje wyciągi z konta przez rok docierały do mojej mamy :)
W końcu pojechałam do W. i przy okazji jak mi się wydawało załatwiłam sprawę adresu :)
Pojechałam na dwa lata poza ojczyznę. Mam twierdzi że mi wpłaciła 10 zł na konto bo przyszedł papier z banku że opłaty a tu na minusie jakieś 3,20.
Ale że co? Że gdzie przyszedł? No do mamy:)
Ciężkie sieroty zamiast wykasować stary adres słali tam dalej plus na adres podany jako nowy.
Wróciłam , wyprostowałam hahahahahhahaaaa ta........
Mam sprzedała chałupę. Ja się zameldowałam w jeszcze innym mieście. Żeby cyrku nie było chciałam wyprostować od razu że nowy adres itp.....
I tu mnie pytają czy mój poprzedni adres to ten ..... ten z miasta W. gdzie już nikt z nas nie mieszkał. Bo oni tam OD ROKU ŚLĄ MOJE WYCIĄGI. I tak jakimś obcym ludziom ujawniali mój stan konta :)

Wiem że to zawiłe ale prosiłam chyba z sześć razy NA PIŚMIE żeby anulowano jeden konkretny adres. Tyle samo razy mnie zapewniano że tak przepraszają teraz już NA PEWNO anulowali. Do tej pory nie mam pewności czy komuś tam jeszcze nie przysyłają. Chociaż od jakiegoś czasu mam usługę podglądu konta przez net a wyciągów mi ślą. Mi nie, ale komu tam jednak to nawet oni chyba nie wiedzą :P

Pytanie czemu tam tkwię? Bo czasami trzeba coś rodzinnie szybko przelać a mama, tata, brat i ja mamy właśnie tam konta. No ale postanowiliśmy w najbliższych dniach gromadnie przenieść się do konkurencji.

Bank z Żubrem

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 19 (69)