Profil użytkownika
plombabomba
Zamieszcza historie od: | 14 czerwca 2011 - 7:40 |
Ostatnio: | 12 marca 2018 - 22:13 |
- Historii na głównej: 8 z 11
- Punktów za historie: 4192
- Komentarzy: 93
- Punktów za komentarze: 1043
Zamieszcza historie od: | 14 czerwca 2011 - 7:40 |
Ostatnio: | 12 marca 2018 - 22:13 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@jass: Mężczyźni nie miesiączkują. We Włoszech kobiety mogą oddawać dwa razy w roku, mężczyźni nie pamiętam, 3 lub 4 razy. Jednorazowo pobierają różnie, ja (kobieta) mam wpisy w książeczce między 410 i 450. Każdorazowo przed pobraniem jest spotkanie z lekarzem - rozmowa, ciśnienie, hemoglobina. I on wpisuje w książeczce ile ml zostanie pobrane (+ fiolki do analizy). Po kilku latach obniżyła mi się ferrytyna, lekarz uprzedzał że tak może być bo "krwiodawcom spada" - tego w ulotkach nie znalazłam. Albo brać żelazo, albo wstrzymać donacje na rok lub dwa.
@Rak77: Dziesięciolecie mieszkania za granicą już jakiś czas temu obchodziłam i nie do końca się z Tobą zgodzę. Nie brakuje słów, nie zauważyłam żebym cokolwiek z języka zapomniała. No mooooże troszkę akcent podłapałam, ale w minimalnym stopniu. A kontakty z Polakami mam tu sporadyczne, więc języka rzadko używam. Jednak... bywają sytuacje, kiedy pojawia się pustka w głowie. Klasyk to telefon. Rozmawiam po polsku, przechodzi jakiś miejscowy znajomy i wystarczy na człowieka popatrzeć żeby automatycznie zmienić język rozmowy. W takich momentach bardzo się pilnuję a i tak zdarza się zaciąć. Albo to, o czym pisała autorka historii - sztywne formułki, wyuczone w obcym języku, i nagle to trzeba powiedzieć po polsku. No i zdarza się zaciąć.
Moja córka chodziła do przedszkola do grupy mieszanej. Od 2,5 do 6 lat. (sześciolatki urodzone na początku roku, co we wrześniu śmigały do szkoły) Wyszła z przedszkola nauczona czytać i pisać, nie ona jedna zresztą. Jak najbardziej mieszana grupa jest korzystna dla dzieci. Maluchy równają w górę a starsze dzieci "opiekują" się młodszymi, pokazują im różne "duże" rzeczy, pomagają uczyć się wierszyków, popisują się swoimi umiejętnościami. Ja jestem bardzo zadowolona z takiego przedszkola.
Zakładanie, że coś jest oczywiste a lokatorzy to przecież inteligentne istoty, może prowadzić do katastrofy. Też nauczyłam się już, żeby w umowie ujmować WSZYSTKO, nawet mało prawdopodobne rzeczy. Miałam lokatorkę, która przypadkiem wyłączyła piecyk w łazience (taki dwufunkcyjny, na wodę do kranu i do kaloryferów) po czym wezwała fachowca, żeby jej włączył. I kosztami chciała mnie obciążyć. A przecież na piecu jest instrukcja obrazkowa jak go włączyć no i wszystkie papiery od pieca dostała do ręki. Inny grzał w kaloryferach "na pusto". Coś się stało, woda z instalacji gdzieś uciekła/wyparowała. Pokazuje to wskaźnik na piecu, wystarczyło przekręcić zaworek i uzupełnić ubytek. Ale co tam, zadzwonić do mnie z awanturą, że rachunki za gaz są za duże a w mieszkaniu zimno i w kaloryferach bulgocze. I to zadzwonić w marcu, gdzie bulgotało od listopada.
@timo: Swięta racja! Dziękujemy! W końcu to portal literacki...
@Rak77: ależ jak najbardziej zmieniłaby kolor. Ziarenka wanilii są malusieńkie i brązowe. Byłoby je widać w białej mazi. No tylko że nie wierzę, żeby w McD używali naturalnej wanilii. A ilekroć szejka brałam, zawsze był bielusieńki.
Powinniście mieć dożywotni zakaz posiadania psów. Największa piekielność w tej historii, to właściciele 2 psów dużej rasy, którzy radośnie stwierdzają, że stare ogrodzenie pozwala psom na wycieczki po okolicy. I mają to gdzieś. A zastanowiliście się chociaż raz, jak poczuje się człowiek, który sam w lesie spotka te wasze dwa owczarki? Ciesz się, że myśliwi ich nie odstrzelili. Policja to raczej miałaby "jakieś ale" do Was, a nie do osób, które przygarnęły dwa błąkające się psy.
Troll level hard :))
Kiedyś pracowałam w państwowej instytucji. Godziny pracy ruchome, można było przyjść 7:00-7:15 i wyjść po 8 godzinach, czyli między 15 a 15:15. Zaproponowano mi zmianę wydziału - ok, lubię zmiany. Przed podjęciem decyzji rozmowa z moim ewentualnym nowym kierownikiem: informuję, że studiuję zaocznie i czasem mogę potrzebować wyjść wcześniej w piątek. Ok, jasne, nie ma sprawy, on rozumie i cieszy się, że studiuję, oczywiście będę mogła w piątki wychodzić wcześniej i odrobić to w inny dzień tygodnia. No to się zgodziłam na zmianę wydziału, kilka miesięcy pracowałam sobie radośnie aż nadszedł piątek, kiedy miałam egzamin na 14:00. Poinformowałam kilka dni wczesniej - nie będzie problemów, powodzenia na egzaminie. A w piątek usłyszałam, że oczywiście mogę wczęsniej wyjść... o 15:00. Taki mały, rumiany sk..synek. A jak się cieszył.
Ale dlaczego byłaś wkurzona? "A to dziękuję, za drogie, do widzenia." I reszta Cię nie interesuje.
Szczęścia i pomyślności! 46 czy 48 to NIE są wielorybie rozmiary!!! Dobra, nie można ich nazwać szczupłymi, ale do jasnej cholery nosząc 46 można świetnie wyglądać. Diabeł tkwi w kroju, proporcjach i dodatkach. I kobieto, założę się, że masz biust! Poćwicz trochę tak ogólnie, to będziesz nieco jędrniej wyglądać. Uśmiechnij się i olej złośliwców. Będziesz najpiękniejszą panną młodą, jak nie wierzysz to zapytaj narzeczonego!
@helena: I słusznie jesteś pewna! Ja ciągle słyszę od koleżanek jaka to jestem szczęściara, że moje dziecko je owoce. Tylko, że ja zamiast batona kupuję banana - dzieciak wybiegany, głodny to i zje. One startują ze słodyczami a potem proponują jabłuszko. I dziecko nie chce, też bym nie chciała. A potem jęki, jakie te dzieci teraz są... tylko słodycze i słodycze.
Historyjka nr 4 przypomniała mi pewną sytuację. Kiedyś jeździłam w sprawach zawodowych do Szczecina, pociągiem. Na krótko, 2-3 dni, ale często. Miałam więc w telefonie wbity numer na taksówkę w tym mieście. No i raz musiałam wybrać się do Poznania. Pozałatwiałam sprawy i przydałoby się wrócić do hotelu. No to komóreczka i tel po taksóweczkę. Mówię, że jestem na ulicy X (już nie pamiętam nazwy) a kobitka do mnie, że nie ma takiej ulicy. No jak nie ma jak jest! Toż stoję i patrzę na tablicę! Kawałek dalej jest cmentarz. Nie, nie ma takiej ulicy w Szczecinie. Ale w jakim Szczecinie, przecież my w Poznaniu jesteśmy! No to może Pani, bo ja to na pewno nie. Chwilę potrwało, zanim do mnie dotarło co się własciwie dzieje.
@Draco: Już widzę oczyma wyobraźni tych biednych księży, co to jak już to wszystko popłacili, to odjeżdżają w stronę zachodzącego słońca zdezelowanymi fiatami 126p z lat osiemdziesiątych.
A gdzie była ta "niania" kiedy dzieciak zamykał się z kotem w łazience ?
Czasami to aż trudno uwierzyć, że takie pustaki chodzą po ziemi.
@CatGirl: Nie tylko w Polsce :)) Do mnie przez rok nie odzywała się szwagierka, Włoszka. Bo robiłyśmy z jej córką ten sam kurs, na koniec były egzaminy i w ogólnej punktacji zajęłam drugie miejsce i zgarnęłam nagrodę pieniężną. A jej córka była gdzieś po pierwszej dziesiątce. Oj jakaż to obraza była!!! A potem do mnie doszło, że obie rozpowiadają, że przespałam się z całą komisją egzaminacyją... Bo przecież niemożliwe, żeby Polka zdała lepiej od Włoszki. No musiało coś być.
Nie nie kochana, żadna szmata rozbijająca rodziny. Wyrolował Cię tak samo jak żonę. Jeśli ktoś tu jest szmatą, to jedynie on.
@I_m_not_a_robot: we Włoszech podobnie - u nas obok gabinetu jest jadalnia a tam różne napoje, kanapki, pizza, słodycze. I masz tam siedzieć minimum kwadrans i porządnie zjeść. I piguła sprawdza, jadalnia jest połączona okienkiem z gabinetem i podglądają :) Zwolnienie do pracy jest na cały dzień.
@timo: no takie tu są realia życia w małych miejscowościach. Ja mam dystans, bo nie jestem stąd. Ale koleżanka, Włoszka z dziada pradziada, wychowana jest systemie, że rządzi proboszcz a potem wójt. I że najlepiej się nie wyhylać.
@Polacca: nie wiem gdzie Ty mieszkasz, tu gdzie ja mieszkam - i jak tyle lat tu żyję - chodzi ksiądz z ministrantami i nie w poście, tylko w ciągu 2 tygodni po świętach. Żadnej listy nie ma, domyślnie wszyscy są na takowej, gdyby była, bo miejscowość jest mała, wszyscy się znają i księdza nie przyjąć = mieć przeciwko sobie wszystkich. U koleżanki, 40 minut jazdy ode mnie, jest podobnie z tą różnicą, że ksiądz chodzi przed świętami a nie po. Skoro aż tyle lat tu żyjesz, to chyba już powinnaś załapać, że co prowincja to praktycznie inne zwyczaje i inny język. EDIT: co do księdzowego wpad/wypad to nie do końca tak. Owszem, nie rozsiada się. Ale chatę obejdzie, o zdrowie zapyta, zmówi modlitwę i pobłogosławi dom. W sumie około kwadransa.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 31 marca 2016 o 22:24
@timo: gdyby to były moje drzwi, to minimum zażądałabym umycia, bo ślady butów były do wysokości klamki. Koleżanka jednak boi się, żeby o niej we wsi źle nie mówili, więc przepraszała że nie otworzyła, że nas wystraszyli itd. Ksiądz zarzucił fochem i poszli.
@LupoMannaro: a jednak... chodzą.
@Jango_Fett: nie nie, włoski.
Super! Zdjęcia z takiej operacji to perełka! Może jestem nienormalna, ale obejrzałabym z wypiekami na twarzy i nie raz a miminum 10 razy. Przecież to jest niesamowicie interesujące! Zdecydowanie bardziej, niż milionsetne selfie z dziobkiem. Dla pacjenta to musiało być niesamowite przeżycie, facet otarł się o śmierć przecież. Ja miałam tylko śruby w kolanie, ale też widziałam dokumentację z zabiegu i pomogło mi to zrozumieć, co oni tam tak naprawdę nakombinowali w środku i dlaczego potem mam ćwiczyć tak a nie inaczej, spokojniesza o rehabilitację byłam. A to tylko kolano, pomyśl jak musi się czuć gostek z rozgrzebanym sercem!