Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Aeri

Zamieszcza historie od: 1 lipca 2011 - 23:54
Ostatnio: 11 lutego 2014 - 6:23
  • Historii na głównej: 4 z 47
  • Punktów za historie: 5525
  • Komentarzy: 58
  • Punktów za komentarze: 145
 
zarchiwizowany

#52978

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniała mi sie historia z przed kilku lat. Wtedy szukałam współlokatorów do pokoju obok. Obojętne mi było czy to para czy 2 chłopaków czy dziewczyn. W końcu znalazłam przemiłą parę, która strasznie się kocha. Co prawda kilka lat młodszych ode mnie, ale spoko, nie osądzam po wieku.
Para sympatyczna, po zawodówce, pracują już w swoich zawodach.
Po wprowadzaniu się opowiedzieli historię swej miłości, która trwa już 2 miesiące. Tu mnie dreszcz przeszedł, bo już po 2 miesiącach chcą mieszkać razem, ale .. niech będzie.

To był mój błąd, okazało się, że para nie zna się za dobrze, a chłopak jak wypije staje się agresywny. Wielkie kłótnie kończyły się wielką miłością. Ogólny schemat taki: krzyki wieczorem (aż strach podejść, bo co ja mogę?) rano już się kochają i jest słodko.

Pewnego dnia chłopak przegiął. Oto wahanie nastrojów:
1. Wielka złość i grożenie (dziewczyna dzwoni po rodziców)
2. Chłopak się uspokaja (wielka miłość)
3. Rodzice przyjeżdżają co sprawia, ze chłopak kipi znowu i wrzeszczy. (Rodzice wzywają policję)
4. Chłopak się uspokaja, ale przyjeżdża policja i zamiast pokazać jak jest spokojny staje się ponownie agresywny. Chłopak trafia do izby wytrzeźwień.

Przy okazji jednego z napadów złości chłopak rozbił szybę i był bardzo oburzony ze się przy tym pokaleczył.

Czemu ja nic nie zrobiłam? Po pierwsze byłam pierwszy (i mam nadzieje ostatni) raz świadkiem czegoś takiego. Po drugie - bałam się i jak dla mnie to wystarczy by siedzieć i się nie wtrącać, zwłaszcza jak chłopak grozi że kogoś zabije i łazi z zakrwawioną koszulką.

współlokatorzy

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 97 (179)
zarchiwizowany

#52484

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mam sąsiada - Wielki Pan Śpiewak Operowy - pracuje głównie w Niemczech, gdzie jak to opowiada jest pełna kultura, a nie to co w Polsce (a sam na kobiety "dupy" mówi). Z sąsiadem wstyd gdziekolwiek wyjechać bo żałuje 2 zł na parking- twierdzi, że w Niemczech on nie płaci za parkingi, a w restauracji zamówi wodę do picia - "bo tu strasznie drogo". Przypominam, że to nie robotnik ze stawką najniższej krajowej, tylko dobrze opłacany śpiewak. Oto co ostatnio wymyślił jak przyjechał na miesiąc:

- jakie masz hasło do internetu, bo bym chciał coś u siebie porobić?

Ręce mi opadły.

sąsiad

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 141 (237)
zarchiwizowany

#51492

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Napiszę coś od siebie o rowerzystach i pieszych. Sama jeżdżę rowerem i staram się nie pędzić jak widzę ludzi, bo sama się denerwuję jak jakiś rowerzysta mija mnie 10 cm obok jadąc z zawrotną prędkością jak na chodnik.

1. Można jeździć po chodniku (jeżeli spełnione warunki) i jadę powoli, przystanek - więcej ludzi jest,to zwalniam. Jak mi ktoś nie wejdzie przed rower, jak mi się nie wydrze "chodnik nie dla rowerów!". Wystraszona nagłym atakiem prawie wjechałam w słup bo jakiś koleś nie wie, że się przepisy zmieniły. (chodnik wyjątkowo szeroki - około 5 metrów, a do przejechania nim jest około 100 m zanim pojawi się droga rowerowa, ulica akurat w 90% w remoncie)

2. Ścieżka rowerowa na ulicy. Jadę prawą stroną, po lewej sznur samochodów. Nagle po mojej PRAWEJ wyprzedza mnie pędzący rowerzysta spychając prawie na samochody.

3. Ścieżka rowerowa mocno odznaczająca się asfaltem (nowa) i szeroki chodnik z płytek (starszy). Chodnik taki że 5 dorosłych ludzi może iść obok siebie, ścieżka taka że 2 rowery się miną. Pusto i tylko 1 osoba idzie - po ścieżce rowerowej. Mijając ją ość powoli powiedziałam uprzejmie:
- Przepraszam, ale to ścieżka rowerowa (serio miło)
(Pani): A wy jeździcie po chodnikach!
Genialna logika.

To, że rowerzyści nagminnie jeżdżą obok siebie jak jest miejsce - rozumiem, ale nie rozumiem czemu nie ustawią się 1 za 2 (mimo dzwonka) kiedy z nad przeciwka jedzie rower i musi wylądować na poboczu żeby Panowie Szosy sobie przejechali.

Nie mam komentarza na ten temat - dziękuję.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (28)
zarchiwizowany

#50089

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Może dużo jest takich historii rowerowych, ale dodam coś od siebie. Jadę sobie ścieżką przez park. Ścieżka taka, że miną się 2 osoby obok siebie spokojnie. Jadę powoli, bo wąsko, bo park, bo dzieci biegają. Jak ktoś idzie środkiem to dzwonię, żeby się przesunął, ale chyba niektórzy mają tak zamroczony umysł, że reakcja jest przeraźliwie powolna i wygląda punkt po punkcie tak:
- dzwonię,
- ktoś się zatrzymuje,
- obraca się przez ramię,
- patrzy na mnie (tu chyba zaczyna sie przetwarzanie informacji i łączenie faktów, że przed chwilą było słychać dzwonek rowerowy)
- odwrócenie się z powrotem do przodu
- przesunięcie się w jakąś stronę.
cała akcja trwa z 10 - 20 sekund, tak jakby ludzie (nie wszyscy) myśleć i ruszać się jednocześnie. Nie mówię, że jak dzwonię to ktoś ma zejść natychmiast z drogi, ale czasami mam wrażenie że niektórzy odlecieli i tylko ciała nie zabrali.

park

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -17 (29)
zarchiwizowany

#49382

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniała mi się historia komórkowa. Ogólnie mało piekielna ale męcząca. Już piszę z jakiego powodu. Osoba dzwoniąca nie potrafiła wyjaśnić o co dokładnie jej chodzi. Oto przykładowy przebieg rozmowy pomiędzy mną [ja] i osobą [o] [mniej więcej bo nie szło zapamiętać].

telefon około północy (telefon głośny, ja zaspałam i odruchowo odebrałam)
[ja] - Halo?
[o] - kto mówi?
[ja] - yyy.. ja nie dzwoniłam na ten numer, to pomyłka?
[o] - ale kto mówi?
[ja] - To ja się pytam o co chodzi.

Taka rozmowa trwała jakiś czas, wkurzyłam się i dałam do zrozumienia osobie, że nie dzwoni się o północy pod przypadkowe numery, poszłam spać i o wszystkim zapomniałam.

Następnego dnia znowu telefony z tego samego numeru i smsy ogólnie zachowanie osoby wskazywało na brak umiejętności komunikowania się z ludźmi, a że jestem osobą spokojną i staram sie wyjaśnić co i jak dowiedziałam się, że osoba kupiła telefon w mieście X i ktoś nie wykasował danych przed sprzedażą telefonu. Mój numer był w smsach w tej komórce a osoba była ciekawa kto to. Nie udało mi się zlokalizować do kogo należał wcześniej telefon, a osobę zablokowałam bo smsy i dzwonienie o różnych porach zaczynało być męczące.

Osoba, która dzwoniła to jakiś młody chłopak z gimnazjum albo liceum sądząc po głosie. Problem w tym że widziałam 5-latki które składniej się wyrażają.Trudno jest powiedzieć zdanie: "Kupiłem telefon w komisie i tam był twój numer"?

komórkowe psikusy

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (28)
zarchiwizowany

#47502

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia o sesji. Zacznę może przydługim, ale ważnym wstępem.

Na uczelni jest wielu profesorów, od u których trudno nie zaliczyć do takich u których trudno zaliczyć ;). Wiadomo, jak wszędzie. U nas jest Pan X - legenda wydziału, zaliczenie jest ciężkie, ale X jest sprawiedliwy. Jest też Pan Y - bardzo sympatyczny, daje trudne zadania na zaliczenie (czyli poza wiedzą z wykładów trzeba dodać coś od siebie, a nie wykuć na pamięć, co studenty lubią robić). Różnica pomiędzy nimi jest taka, że z panem X się nie dyskutuje, za to z panem Y jest bardzo miło.

Egzamin u profesora Y - ktoś zabrał egzamin. Egzamin powtórzony, osoba kradnąca egzamin ukarana przez grupę, która nie była zadowolona, że piszą egzamin ponownie.

Egzamin u profesora X - tu egzamin podzielony jest na 2 części: teoria i zadania. Ciekawym ułatwieniem jest to, że piszą część z zadań można mieć notatki. Kilka ludzi na szybko wymienia się zadaniami. Profesor X zdenerwował się i uznał, że każdy kto pisał w tym czasie ma niezaliczone. Poprawa - pisanie obydwóch części bez materiałów własnych.

Kto był tu bardziej piekielni, studenci czy profesorowie? Brak mi jeszcze słów opisujących głupotę ludzi którzy uważają, że prowadzący nie zauważy ich przekrętu

uczelnia wyższa

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (34)
zarchiwizowany

#46026

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Trudno nie zauważyć powrotu zimy. Kierowcą nie jestem ale domyślam się, ze jest ślisko tak samo na drodze jak na chodniku. Nagle ludzie stojący na przystanku zostali ochlapani śniegowo-błotną breją przez samochód jadący bardzo szybko środkiem jezdni. Co trzeba mieć w głowie żeby pędzić w taką pogodę?

droga w terenie zabudowanym

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -12 (16)
zarchiwizowany

#46024

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O "reformie" w szkolnictwie. Było to z 10 lat temu kiedy nazwa przedmiotu zmieniła się z "Fizyka i astronomia) na "Fizyka z astronomią" (albo na odwrót, nie pamiętam). Zakres materiału się zmienił? Nie. Książki były inne? Tak różniły się napisem na okładce.
Bez komentarza...

Polska

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (25)
zarchiwizowany

#44601

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym jak szukała mnie policja.

Pojechałam na konwent odbywający się w jednym budynku, nocleg w drugim. Po pierwszym dniu atrakcji pojechałam taksówką do noclegowni z plecakiem, śpiworem i karimata. Było około 3.00 jak poszłam spać, o 8.00 telefon - dzwoni ukochany. "Aeri, policja Cię szuka. Masz zadzwonić do mamy." Wyszłam tam gdzie był zasięg i nagle w telefonie milion nieodebranych połączeń. Dzwonie do mamy: "ktoś znalazł twoje dokumenty i zadzwonił na policje." Co w tym piekielnego?

Sposób przekazywania informacji. Już wyjaśniam co się stało. Pan taksówkarz znalazł mój portfel i zgłosił to na policje z informacją ze zawiózł mnie do noclegowni i żeby zadzwonić do niego po 13.00 to odda wszystko, bo z dokumentów wynikało ze miejsce zamieszkania to X a jesteśmy w Y, wiec żeby zawiadomić rodzinę że dokumenty czekają. Teraz wyobraźcie sobie ze w mieście X przychodzą policjanci do mojej mamy i mówią ze ktoś ma moje dokumenty, po czym przez brak zasięgu nie może się do mnie dodzwonić. Dzwoni potem do ukochanego, który przekazuje mi że policja mnie szuka..

głuchy telefon

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (21)
zarchiwizowany

#43562

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Oto moje ulubione zachowania właścicieli psów:

1. Pies biega luzem* i nie wiadomo czy ma właściciela czy nie - standard.
2. Pies na smyczy bez kagańca, najczęściej mały przechodzi obok, ujada na mnie, trzymany na długiej smyczy, bo po co skracać? I tekst "on tylko szczeka"
3. Psy na tych długich smyczach co się rozwijają do 5 m czy iluś tam**. Najlepiej niech pies biega pomiędzy kilkoma ludźmi, żeby zrobił się tor przeszkód. Może się ktoś o tą smycz potknie.
4. Mój ulubiony - duży groźnie wyglądający pies na syczy ale bez kagańca, który wychodzi zza rogu. Najlepiej jak idę chodnikiem i z jednej strony zaparkowane samochody a z drugiej mur. Chowam się pomiędzy samochodami bo psa nie znam i tekst oburzonego właściciela: "no i co się chowa?!"

* jak biega luzem po parku gdzie nie ma ludzi, to jest ok, ale nie kiedy biegnie po chodniku

** Jak powyżej - pies puszczony na tej smyczy tam gdzie jest mało ludzi też mi nie przeszkadza

Drodzy właściciele psów. Skąd osoba idąca po chodniku ma wiedzieć, ze Pimpuś nie gryzie, tylko szczeka, a Pusia kocha wszystkich. Czy każdy idący po chodniku musi być miłośnikiem psów? Są osoby które boją się psów, niektóre nawet panicznie. Uszanujcie to.

chodnik i park

Skomentuj (83) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (257)