Profil użytkownika
Dekadencja
Zamieszcza historie od: | 22 stycznia 2011 - 0:48 |
Ostatnio: | 31 grudnia 2017 - 12:05 |
- Historii na głównej: 2 z 4
- Punktów za historie: 761
- Komentarzy: 561
- Punktów za komentarze: 3024
Zamieszcza historie od: | 22 stycznia 2011 - 0:48 |
Ostatnio: | 31 grudnia 2017 - 12:05 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@Effendi: Porcja etanolu w Polsce to niższy koszt. W przeciętnym Tesco na wygwizdowie butelkę wódki 500 ml o mocy 40% kupisz za około 20 zł. Najniższa cena, z jaką się spotkałam za 0,5l "prawdziwej" wódki to 17,99. Na weselach przyjęło się, że liczy się przeciętnie flaszkę na głowę. Co do substancji psychoaktywnych- ja wspominałam o "twardych" narkotykach, Ty o wszystkich substancjach. Zdaję sobie sprawę, że jest ich naprawdę mnóstwo; z resztą z racji mojej profesji uczyłam się o tym na studiach. Hitem u nas na ćwiczeniach był doktor, który ze wszystkimi szczegółami opisał nam, w jaki sposób naćpać się gałką muszkatołową. ;) Stwierdził, że głowa boli i w ogóle, ale że jest zajedwabiście. ;) Cóż, oboje wiemy, że z odpowiednią wiedzą i umiejętnościami bardzo wiele rzeczy, nawet tych codziennego użytku, można przekształcić w substancję psychoaktywną. Wydaje mi się nawet, że zauważyłam pewien trend. Otóż po substancje psychoaktywne coraz częściej sięgają osoby wykształcone, dla rozrywki po prostu. Wiedzą one jednak, jak te preparaty działają i w jaki sposób je stosować, by miały jak najmniejsze efekty uboczne, a także które nadużywane mają pewną szkodliwość, ale rzadko uzależniają. Jednostki słabsze (i wcale nie mam tu na myśli osób niewykształconych) będą sięgać po Acodiny czy Sudafedy, które szybko uzależniają. Potem pora na twardsze narkotyki- i stąd zapewne te 12%. Szczerze mówiąc, nie znałam statystyk, jednak każdy najlepiej widzi to, o czym się najgłośniej mówi. Morfina, heroina i kokaina przeciętnie kojarzą się bardzo źle, jeśli chodzi o szkodliwość. Co do dopalaczy- tak, wiedziałam. I wiem, że to gorsze świństwo niż "typowe" narkotyki, bo o ile z tymi w szpitalu potrafią sobie jakoś poradzić, tak na dopalacze często rozkładają ręce, bo nie wiedzą nawet, z czym mają do czynienia i jak to wypłukać. Byłam w Holandii, konkretniej w Amsterdamie. O ile zapach marihuany (to był Sylwester) był tam wyczuwany na dosłownie każdej uliczce, o tyle ludzi pod wpływem twardych narkotyków osobiście nie spotkałam- albo nie odniosłam takiego wrażenia. Co do edukacji w szkołach- z tego co wiem, są jeszcze nauczyciele, którzy boją się, że bardziej otwarta edukacja może przynieść więcej szkody niż pożytku, bo np. mogą nakierować daną jednostkę, czego jeszcze może użyć. Zapominają jednak niestety o mocy Internetu. Jak powiedziała zakonnica w książce "Ono"- Internet nie jest zły, bo każdy szuka w nim dokładnie tego, czego chce i to od niego zależy, czy te działania będą złe. O ile kiedyś wiedza na temat tego, jak "odpłynąć" była stosunkowo rzadka, o tyle teraz każdy gimnazjalista w Internecie znajdzie dokładną receptę. Farmaceuci w Polsce są bezradni- przychodzi do nich taki 15-16 latek prosząc o z pozoru zupełnie nieszkodliwy lek, kupując jednak substancje i przybory, które służą do otrzymania czegoś mocniejszego, co da im kopa. Oni muszą sprzedać. Za odmowę będą mieli większe kłopoty, poza tym aptek jest mnóstwo- jak nie kupi u nich, to gdzie indziej. Może dlatego na początku tak mocno zareagowałam. Jest mi po prostu żal Farmaceutów, że w obecnych realiach jedyne co mogą zrobić, to rozłożyć bezradnie ręce.
@Effendi: Nie umiem odpowiedzieć na pytanie, dlaczego "moje narkotyki" są legalne. Cieszy mnie jedynie fakt, iż coraz częściej jest sprawdzane, czy kupująca je osoba jest pełnoletnia. Acodin, Thiocodin, Antidol może w aptece kupić każdy nastolatek. Ja swoje lata mam. Jestem technologiem żywności, znam niebezpieczeństwa płynące z korzystania z substancji psychoaktywnych. Morfinę (w formie pompy) brałam w szpitalu po operacji. Nie miałam po niej żadnych "odlotów", po prostu mniej mnie bolało. Dla mnie jedno ciemne piwko jest ok, bo piję je raz na miesiąc. A co do morfiny czy kokainy, raczej nie spotkałam się z sytuacją, żeby ktoś zażył po prostu jedną dawkę i grzecznie poszedł spać. Uważam, że powinna być dostępna dla ludzi cierpiących, nieuleczalnie chorych. Obawiam się jednak, że gdyby była w 100% legalna i powszechnie dostępna statystyki odwróciłyby się i większą szkodę stanowiłyby substancje psychoaktywne niż alkohol. Narkotyki, przynajmniej te ciężkie, są jak na razie bardzo drogie i uważam, iż to wielu ludzi ratuje od tragedii. Choć, jak się już jest uzależnionym, pieniądze zawsze się znajdą. Czytałam zarówno "Pamiętnik Narkomanki" jak i "My, dzieci z dworca Zoo" i pamiętam, że w którejś z tych książek narratorka powiedziała, że aby dostać na swoją dawkę narkotyków, prostytuując się potrafiła dziennie zarobić tyle, ile prezesi największych banków. Prostytucja za ciężkie narkotyki jest, niestety, powszechna. O prostytucji za alkohol nie słyszałam- może i tak się zdarzyło, nie wiem. Czy uświadamiam? Staram się, ale cytując Adasia Miauczyńskiego mam wrażenie, że to idzie jak "krew w piach". Upodobanie do alkoholu jest w Polsce powszechne, wszystko się dziś "opija". Ludzie myślą, iż alkohol jest bezpieczny. Przecież gdyby nie był, to czy można by go było powszechnie dostać w sklepach? To myślenie wybitnie płytkie i prowadzące na co dzień do wielu tragedii. Jutro Sylwester i nawet boję się myśleć o tym, o czym gazety będą pisały 2 stycznia. Jeszcze odniosę się do Twojego stwierdzenia, że jest w NFZ burdel- jest, owszem. Jednak rozmawiałam kiedyś z pewną aptekarką i powiedziała mi ona, że u nich morfiny, zolpidemy itp. są zamykane na klucz, a kontrole, czy wydały je zgodnie z prawem są bardzo częste. Boję się więc, że Farmaceutka z historii mogłaby mieć poważne problemy, gdyby nie zwróciła uwagi na pieczątkę.
I nie, nie uważam, iż alkohol to nie to samo. Lubię sobie od czasu do czasu wypić jedno ciemne piwo lub kieliszek Jagermeistera z energetykiem, ale wódki nie cierpię i uważam, że jej cena jest zbyt niska, a dostępność zbyt wysoka. Byłabym ignorantką stwierdzając, że skutki jej picia nie są tragiczne. I, wyprzedzając Twoją prawdopodobną kolejną uwagę- zdaje sobie sprawę, że więcej ludzi ginie przez alkohol niż narkotyki.
@karol2149: Cóż, mnie kiedyś pewien starszy człowiek powiedział, że do SM rekrutuje się ludzi, którzy byli za głupi, żeby dostać się na policję. ;)
@Effendi: Nie zmuszam ludzi do kupowania na czarnym rynku- napisałam o innym wyjściu. Powiedz mi, dlaczego cały czas unikasz odpowiedzi na jedno pytanie- czemu farmaceutka ma ponosić konsekwencje tego, że sprzedała komuś lek na sfałszowaną receptę?
@Effendi: Słuchaj, ja nie zabraniam nikomu ćpać, tak jak nie zabraniam pić. Twoje życie, Twoja sprawa. Tylko zauważ, że wybrany przez niego sposób wcale nie jest bezpieczny, jak to określiłeś. Ona chciała wzywać policję. Gdyby mu sprzedała, a później się wydało- kłopoty mieliby oboje, z czego ona większe. To chyba nie jest sprawiedliwe. Jeżeli ktoś chce brać substancje odurzające "bezpiecznie"(polecam Paracelsusa- "Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną, bo tylko dawka czyni truciznę") niech znajdzie sobie lekarza, któremu do pod stołem kopertę, a ten wypisze mu LEGALNIE morfinę, na 3 miesiące- na osobnych receptach. I tak w kółko, bądź zmieniać lekarza czy pacjenta, na którego się wystawia. Znalezienie lekarza, który się tego podejmie, wcale nie jest trudne. Można zamówić nawet recepty za pobraniem- na ogłaszamy24 kosztuje to bodajże 180 zł. Bezpiecznie? Bezpiecznie. Chyba, że weźmie za dużo, ale na to ma wpływ wyłącznie on sam.
@Effendi: Jeśli chce cpac, to niech zarobi/ukradnie na morfinę od dilera- on ma ryzyko wpisane w zawód. Poświęcenie wykształcenia, pracy i opinii innej osoby jest karygodne. A co do kodeiny- po zażyciu 1 tabletki Antidolu przeciwbólowo człowiek z automatu nie stanie się cpunem.
@Effendi: Odurzac się może Acodinem. Szkoda, żeby przez byle cpuna Farmaceutka została dyscyplinarnie zwolniona z pracy i miała proces w sądzie.
@egow: Poza tym, a`propos zakazu... Czy nigdy nie zdarzyło Ci się zatrzymać na chwilę w obrębie przystanku autobusowego, żeby kogoś zabrać/ wysadzić? Tam też jest zakaz. ;)
@Severian: Ok. Nie będę się kłócić, załatwiałeś, więc pewnie masz rację. Jednak myślę, że "fałszywą" pieczątkę można by odkryć w aptece, oni na pewno mają dane lekarzy, choć w sumie nie spotkałam się nigdy z sytuacją, żeby coś sprawdzali, a leki wykupuję co najmniej 2 razy w miesiącu... Mimo to nadal uważam, że laser załatwiłby sprawę.
@egow: To oczywiste, że nikt nie kazałby mu stawać na środku drogi.
@didja: No właśnie, wyrobienie pieczątki lekarskiej jest dość skomplikowane, a wszyscy lekarze, których znam, pilnują swoich jak oka w głowie. A co do kodów- tak, zawsze są inne. Myślę, że nawet jakby pani farmaceutka nie poznała nazwiska, to laser by wszystko załatwił.
@mumia: Nie zdziwiłabym się, gdyby to była jeszcze podstawówka. ;)
@egow: 1. Sam Uber powiedział "tatuśkowi" (jak może być "chłopina", to czemu nie "tatusiek"?) żeby stawał, cokolwiek by się nie działo. 2. Zadzwonienie do klientki i powiadomienie o swoim położeniu to nie problem.
@Caron: Mam znajomych z mojej wsi, którzy są strażakami. Po Twoim komentarzu zadzwoniłam do jednego z nich i powiedział mi, że w przypadku pożaru zdarzyło im się niejeden samochód staranować. Ale może to zależy od jednostki, nie wiem.
@Znajdka: Popieram, mam znajome przedszkolanki i też słyszałam o takich przypadkach. Dzieciak, 39 stopni gorączki, śpik wiszący do brody a oni zostawiają dziecko w przedsionku, krzyczą do przedszkolanek że już jest i uciekają. Potem przez cały dzień nie odbierają telefonów z przedszkola, a jak przychodzą po dziecko to wielkie zdziwienie, "no bo przecież ono było zdrowe"! :/ Autorko, życzę dużo wytrwałości w walce z realiami Polskiej Służby zdrowia i przede wszystkim zdrowia dla Twojego Malucha. :)
Dobre! :D Tylko skąd on wziął tę pieczątkę i pieczątkę przychodni (bądź receptę z danymi przychodni)? Macie, Piekielni, jakiś pomysł?
@Irena_Adler: Weź pod uwagę, iż, jak to określiłaś, "stare babki" nie zawsze są w stanie same dbać o higienę. Jak nie zmienisz podejścia do innych ludzi, to również nikt nie będzie chciał za Ciebie o tę higienę dbać, lub będzie robił to tak, że będziesz się modlić o szybką śmierć.
Pani piekielna, owszem, ale Twój ojciec w niczym jej nie ustępywal.
Gdyby naprawdę się paliło polecam staranowac. Dla wozu strażackiego to nie problem. Wyższa konieczność...
Dobra rada- usuń tę "historię", czy cokolwiek innego to jest.
@hibiskus: Ok, więc nie prościej było odpowiedzieć, że doktorantami nie są zainteresowani? To chyba prawda, że "oddzwonimy" to najładniejszy synonim do słowa "sp***dalaj".
@KaktusStefan: Tak czy siak, w obu przypadkach oferowali umowę o pracę, zarówno dla studentów, jak i "normalnych" kasjerów, więc myślę, że nie chodziło o zniżki.
@kitusiek: Słyszałam, że po prostu żaden kierownik nie chce, żeby pracownik miał wyższe wykształcenie od niego. Znam jedną osobę z tytułem dr, której kolega powiedział, żeby się do wykształcenia nie przyznawała, bo w Carreforze czy Biedronce pracy nie znajdzie. Przekonałam się o tym na własnej skórze. A co do grafików, jeśli jesteś zatrudniony jako student, to możesz sobie dostosować go tak, jak chcesz.
@jasiobe: Jest coś takiego jak postdoc, to roczny pełnopłatny staż za granicą dla osób, które właśnie zdobyły tytuł doktora. Może się skuszę. ;)