Profil użytkownika
Locust ♀
Zamieszcza historie od: | 29 września 2015 - 21:25 |
Ostatnio: | 26 stycznia 2021 - 17:33 |
- Historii na głównej: 4 z 5
- Punktów za historie: 843
- Komentarzy: 369
- Punktów za komentarze: 3852
Zamieszcza historie od: | 29 września 2015 - 21:25 |
Ostatnio: | 26 stycznia 2021 - 17:33 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@bloodcarver: W sumie masz rację, powinno się wyłączyć wodę i prąd, zabezpieczyć miejsce i czekać na ekipę od napraw. Ale w tym wypadku i tak zakupów się nie zrobi- wiec po co tracić czas i utrudniać życie obsłudze sklepu? Przecież to nie ich wina, a mają pewne procedury, których muszą się trzymać w takich sytuacjach.
@bloodcarver: No dobra, ale to przecież zdarzenie losowe. Czy ludzie są durni? Woda się leje, robi się mokro, ślisko, niebezpiecznie (możliwość zwarcia może? nie znam się), ja bym jednak wyszła. Może przy pożarze tez trzeba by ludzi przekonywać, ze jednak nie mogą dokończyć zakupów? Niektórzy zbyt dosłownie traktują zwrot "nasz klient, nasz pan".
Tu nie chodzi o nadgorliwość, ale o równe zasady dla każdego. Jedna sztuka bagażu o wymiarach takich-a-takich, żeby każdemu starczyło miejsca w tych pólkach nad siedzeniami. Juz nie raz widziałam sytuacje, gdy stewardesy szukały po całym samolocie, czy gdzieś jeszcze nie wejdzie jedna torba, bo akurat przy bramce nie sprawdzali, a wiele osób zabrało bagaż większy, niż należało. A potem pretensje, ze lot opóźniony, ze zamieszanie. I tez wielkie oburzenie, gdy torby są mierzone, bo na bilecie jak byk napisane, ale kto by się tam przejmował, prawda?
Mam podobna sytuacje- nazwisko oryginalne, moze nie bardzo trudne, ale długie. Pochodzę z malutkiej miejscowości, której nazwa subtelnie zmieniała sie z czasem i obecnie mozna jeszcze spotkać w użyciu te dawniejsze formy. Co nie przeszkadza niektorym wymyślać własne wersje nazwy lub nazwiska, a nawet cala miejscowosc uznac za ulice w miescie gminnym lub nawet wojewodzkim :) Na szczescie listonosz byl kumaty i wszystkie listy do nas dochodzily, jesli tylko kod pocztowy sie zgadzal :)
A gdybyś potwierdził, ze jesteś przestępcą, to powiedziałaby "To przepraszam, ze zawracam głowę, miłego dnia życzę, do widzenia " :) Milo dla odmiany poczytać o uprzejmej staruszce i uprzejmym "karku" :)
Oczywiście, ze po operacji trzeba się oszczędzać, ale "nicnierobienie" możne tylko przedłużyć okres rekonwalescencji. Tak samo zresztą po porodzie sn. Ot, lekka aktywność, na ile czujemy się w stanie, tyle róbmy. To nie zawody, nikt nie rozdaje dyplomów za najbardziej drastyczny opis porodu, nie oklaskuje rzucania się w wir obowiązków domowych. Z drugiej strony, skoro powszechnie wiadomo, ze cc to nie przelewki, ryzyko powikłań, blizna, dłuższy okres gojenia... to skąd tyle cesarek "na życzenie"?
Niestety, dość powszechne zjawisko. Po co komu uczyć się języka, skoro są polskie sklepy, polscy prawnicy, polscy konsultanci w bankach, fryzjerzy, kosmetyczki, itp, itd. I potem widzi się sytuacje, gdzie dzieciak sześcioletni kupuje rodzicom bilety w autobusie albo tłumaczy, co chciała od nich nauczycielka w szkole. Mnie proszono kilka razy o udanie się w roli tłumacza do banku lub do lekarza. Odmawiałam, bo najzwyczajniej nie chce wnikać w detale z życia prywatnego ludzi, których znam tylko pobieżnie z pracy. Już nikt mnie nie prosi, i dobrze. Zastanawia mnie tylko, co ci ludzie zrobiliby, gdyby przypadłość losowa zmusi ich do zadzwonienia na pogotowie lub straż pożarną. Tez pójdą szukać tłumacza po znajomych?
@Drill_Sergeant: Czytam i pieję z zachwytu :)
Pamiętam sytuację, gdy wzięto dwie osoby z produkcji, by pomogły tym w biurze ogarnąć akta personalne i sfabrykować m.i. dokumentacje ze szkoleń. Akurat zbliżał się audyt i wszystko musiało być gotowe na wczoraj. Na bieżąco wypełniało się papiery dotyczące produkcji, obróbki i pakowania, i tez nie wszyscy wiedzieli, co poświadczają swoim podpisem ;)
@asmok: Tak, to był świetny pracownik, mistrz intelektu ;) Pracowałam tam przez prawie trzy lata i zdążyłam poznać pracowników i menadżerów, jak również w pewnym stopniu szefa, który odwiedzał nas raz na jakiś czas. Fakt, nie była to bardzo piekielna firma, ale sporo grzeszków mieli na sumieniu. Tak ogólnie, to w regulaminie zakładu był zapis, ze nie wolno obsługiwać sprzętu, do którego nie ma się uprawnień. W praktyce szkolenie przechodziło się z marszu i tłumaczył ten, kto akurat miał czas, a nie ten, kto się na tym znal, i potem rożne buble wychodziły :) Normalni ludzie w biegu łapali podstawy i jakoś sobie radzili, ale nie wszyscy byli normalni ;) A żeby wiedzieć, gdzie są ruchome elementy i kiedy mogą uciąć palec, należało zapoznać się z budową i obsługą maszyny czyli przejść szkolenie :) Bo nie mówimy tu o np. krajalnicy do kiełbas, tylko o skomplikowanych liniach produkcyjnych. Może i mało by to dało w tym przypadku, ale przynajmniej szefostwo miałoby czyste sumienie i papierek na swoją obronę.
A tyle się mówi o tym, ze społeczeństwo nie czyta książek, a tu proszę :) Nie dość, ze czytają, to jeszcze chcą wymieniać, a ty człowieku, tylko utrudniasz ;)
Ja jeszcze dorzuce do listy brudne pampersy- kilka razy natknelam sie na takie znalezisko jako klientka. Piekielne mamuski rulezz. I rowniez nie rozumiem, w jaki sposob wymiociny czy odchody sa "lepsze" od podpasek czy tamponow. Na pewno nie w sprzataniu.
@myosotis95: na kranowie mozna jeszcze bardziej zaoszczedzic ;) a do tego w niektorych rejonach jakosc wody w kranie nie powala, a wrecz moze zepsuc smak napoju.
Zapewne na tym to polega, do coli tez wali sie lod niezaleznie od zyczenia klienta :) Ciekawe, czy te kostki to kupione, czy z kranowy :D
@Aptekara85: Ja tez bylam w podstawowce "ta gorsza", nie dosc, ze z biednej rodziny dotknietej alkoholem, to jeszcze mialam czelnosc zbierac dobre stopnie. W sumie nie utrzymuje kontaktow z nikim z tamtego okresu, i nie trzymam urazy. Dzieci zawsze beda dziecmi, i beda dokuczac slabszym, bo przeciez ucza sie od doroslych. A ci, ktorzy wiada prym w gnebieniu "kozlow ofiarnych", zazwyczaj w ten sposob odreagowuja jakies wlasne problemy.
Ja akurat mam zal do komisji ozekajacych. Moj brat mial ciezka wade wzroku. Po operacji jest troche lepiej, ale za to zrobila mu sie zacma. Ale do rzeczy- jeszcze przed operacja (na ktora czekal ponad dwa lata, nieomieszkam wspomniec) musial sie stawiac na komisji co roku- a nuz stal sie cud i odzyskal wzrok. W pewnym momencie nawet musial udowadniac, ze jednak cud nie nastapil, bo komisja uznala go za w pelni zdrowego i sprawnego, a tymczasem wada poglebiala sie z czasem.
Ja nie mialam prolemu z zalozeniem konta w banku, dostalam praktycznie "na dowod". Zwykle konto, bez oplat ani przywilejow, ale inne mi wtedy nie bylo potrzebne :) Lloyds nie robil ludziom problemow. W zeszlym roku siostra tak samo zalozyla konto, w tym samym banku.