Profil użytkownika
Lucka
Zamieszcza historie od: | 26 stycznia 2019 - 0:44 |
Ostatnio: | 4 lipca 2021 - 15:12 |
- Historii na głównej: 4 z 4
- Punktów za historie: 527
- Komentarzy: 45
- Punktów za komentarze: 229
« poprzednia 1 2 następna »
Zamieszcza historie od: | 26 stycznia 2019 - 0:44 |
Ostatnio: | 4 lipca 2021 - 15:12 |
« poprzednia 1 2 następna »
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
Tylko na niektórych kierunkach jest WF? Na większości uczelni jest na wszystkich. Po co? Z tego samego powodu, co w szkołach.
Z jednej strony chcę dać "mocne", bo stażysta wkurzający i psychopata, ale z drugiej to wszystko napisane jest tak "słabo"...
@TakNaSzybko: Pies do papugi ma się jak piernik do wiatraka...
@feluska: A z ciekawości zapytam: jako kto pracujesz z psami? Bo oprócz weterynarzy przychodzą mi do głowy behawiorysta i trener, ale tych właściciele słuchają.
@Iceman1973: Już nie PRL, ale niedługo po i mentalnie nadal głęboko w nim.
Z fioletowymi miałam podobny problem z cesją. Z tą różnicą, że zapłaciłam drugi raz za ten sam miesiąc, a na infolinii wisiałam żeby "cudem" odzyskać nadpłatę. Powinni mieć to lepiej zorganizowane, w końcu cesję, przy obecnych atrakcyjnych pakietach rodzinnych, są częste.
Ja bym na twoim miejscu poczekała na policję. Nawet bym zaoferowała telefon żeby zadzwonić. Przy sklepie duża szansa na monitoring. "Madka" by miała mandat i nauczkę, żeby pilnować latorośli. A do @Thuskov, który pisze, że musiałaś wcześniej zareagować, to mam pytanie: kojarzysz prawo nietykalności cielesnej? Co miała zrobić? Bo za rączkę złapać dzieciaka nie mogła. Ewentualnie mogła zasłonić psa ciałem, ale też nie wiemy jak to dokładnie wyglądało, może dzieciak zastawiał jej drogę, nie było dojścia. Zwróciła mu uwagę. Są na tym świecie rozumne dzieciaki, które by zareagowały odpowiednio. Nigdy nie wiadomo na kogo się trafi.
@Armagedon: A mi się w ogóle wydaje dziwne istnienie wspólnoty mieszkaniowej na osiedlu domków jednorodzinnych. W bloku ma ona sens ze względu na to, że jest dużo rzeczy "wspólnych" i trzeba o nie jakoś dbać. Ale w domkach? Co jest wspólne? Jezdnia? Całe życie w domu mieszkałam i bym nie wymyśliła zakładania wspólnoty z sąsiadami. Pewnie autor mieszka na osiedlu domków kopiuj-wklej, gdzie to deweloper sobie zapewnia fundusze nawet po sprzedaniu domków, zakładając taką wspólnotę. Tym bardziej, że autor wspomina, że administracja gdzieś daleko, a nie na miejscu. Autorze, opiszesz jak to wygląda? Z ciekawości pytam.
Widzę, że historia identyczna z tej #84844 z dnia wcześniej. Tylko tam zdarzenie było realistyczne...
Nie ma to jak klasyczne, polskie "jak uniknąć śmierci na drodze", gdzie możemy poznać wszystkie sztuczki i myki, ale żeby napisać o nieprzekraczaniu prędkości to już nie, bo to ujma na honorze jakaś nie cisnąć na maksymalnym gazie... No i "na szczęście" trup... No nie...
Z fundacjami i schroniskami nie ma reguły. Teoretycznie wszędzie teraz jest proces adopcyjny z umową, wizją lokalną itp, a w praktyce to wszystko zależy na kogo się trafi. My adoptowaliśmy psinę że schroniska bez najmniejszych przeszkód, wystarczyła rozmowa z pracownikiem o warunkach bytowych itp. Znajoma pomaga w fundacji i przez jej ręce przeszło już dziesiątki kotów i psów, które trafiły do nowych domów. W tej konkretnej fundacji procedura to: wywiad, wizyta w domu, zapoznanie zwierzaka z nowymi opiekunami i wizyta ponowna, aby sprawdzić czy zwierzakowi się dobrze mieszka. Zdarza się odmawiać ludziom, ale z powodów zasadnych (np. wybrali aktywnego, młodego psa, a mieszkają w kawalerce i 12h ich nie ma w domu; chcą kota dla dziecka na typową zabawkę i nie są świadomi jak się nim opiekować), ale zwykle po rozmowie można dobrać właściwego zwierzaka do właściwych ludzi. Także nie zrażać się i próbować, a co najważniejsze: adoptuj, nie kupuj. Btw, mój 1% zawsze na zwierzaki czy to na schronisko czy na fundację :)
Czyżby wyprowadzka z PRLowskich blokowisk i "plebsu" do zamkniętego, nowego osiedla, gdzie każdy jest za wielki pan, żeby się schylić posprzątać? (Taki stereotyp, ale utwierdzony w obserwacji ludzi z tych dwóch środowisk na spacerach z pupilami)
@UBywatel: Jeździłam z moim tatą po naszych wiejskich drogach - z techniką nie mam problemów. Trochę stresowałam się jazdą po dużym mieście, dlatego chciałam przetrzeć szlaki nocnymi kursami :)
@Habiel: No to mamy rozwiązanie zagadki skąd tyle klaksonów - Poznań się kłania :)
@niemoja: Bardzo dobry pomysł! Noszę się z zamiarem kupna rejestratora przedniego, ale faktycznie tylni jest rozsądny.
@DziwnyCzlowiek: Nie jeżdżę tak dużo poniżej limitu przy dobrych warunkach. Nie wkładajcie mi słów w usta ;)
@Shotgun78: Zielony listek idzie do kosza. Nie byłam świadoma tego negatywnego nastawienia do niego. :) Paradoksalnie, to pokazuje kolejny problem z drogową kulturą. Nie mam zamiaru się poddawać, ale też nie mam zamiaru (nawet i z dziesięcioletnim drogowym doświadczeniem) łamać przepisów. Nawet za cenę obtrąbiania ;)
@aegerita: Otóż to
@Nowysam: Tak jak napisałam, jeżdżę raczej standardową prędkością (zakładam, że google mapy obliczając czas przejazdu biorą pod uwagę właśnie maksymalną dozwoloną prędkość). Nigdzie nie wlokę się dużo poniżej limitu, bo z szybkim jeżdżeniem nie mam problemu. Chyba że dla kolegów odpowiednia prędkość to zapiernikowywanie jakby limitów nie było, a tylko "własne umiejętności i ocena sytuacji na drodze" mogłyby dyktować prędkość. Klaksony mnie bardziej wkurzają niż stresują stąd też ta historia.