Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

LuzMaria

Zamieszcza historie od: 8 maja 2016 - 7:06
Ostatnio: 1 lutego 2021 - 14:25
  • Historii na głównej: 5 z 5
  • Punktów za historie: 917
  • Komentarzy: 141
  • Punktów za komentarze: 951
 
[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
9 lipca 2017 o 20:17

@bazienka: Jasne, że to by było najlepsze rozwiązanie, ale w takich dziwnych, stresujących sytuacjach każdy reaguje po swojemu, nie zawsze racjonalnie. Przecież to nie jest tak, że ten facet zaczepił ją w ciemnej uliczce i złapał za tyłek tylko robił na początku coś normalnego i akceptowalnego - tańczył na weselu. MIała prawo czuć się bezpieczna, bo to przecież ojciec panny młodej, nie spodziewała się przekroczenia granicy. Pewnie gdy ta ręka spadła trochę pierwszy raz była tak zszokowana, że nie chciała uwierzyć w to co się dzieje, tylko wolała wmówić sobie, że może się potknął czy coś takiego. Pracuję na codzień z ofiarami przemocy, także seksualnej - te osoby często mają wielkie poczucie winy, bo myślą tak jak Ty - sama jestem sobie winna, czemu nie krzyknęłam, czemu się nie obroniłam. Nikt z nas nie wie, jak się zachowa w trudnej sytuacji. To tak jak np. gdy jedziesz samochodem i stanie się na drodze coś nagłego, zareagujesz instynktownie - czasem po jakimś czasie zastanowisz się, przemyślisz sprawę i pomyślisz, że głupio zrobiłaś, trzeba było sprzęgło nie hamulec albo w lewo a nie w prawo - no, ale po czasie każdy jest mądry. Choć jasne, super by było gdyby każda kobieta miała wgrany mechanizm że gdy dzieje się coś, czego nie chce - głośno protestuje i robi hałas :)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
27 czerwca 2017 o 21:25

@oszi90: ja tam zawsze ustępuję kobiecie z wielkim brzuchem nawet nie dlatego, że mi jakoś jej żal że zmęczona - wiem, że przy gwałtownym hamowaniu czy małej stłuczce ja sobie polecę do przodu i się czegoś złapie a ona ma na brzuchu narośl wielkości 1/3 masy swojego ciała i równowagę będzie jej trudniej utrzymać, a konsekwencje uderzenia czymś o jej brzuch mogą być tragiczne przecież

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
27 czerwca 2017 o 21:21

@sufrazystka: polecam Pani kiedyś odwiedzić miasto i zobaczyć, jak wygląda życie w mieście. Ja swój samochód mam, ale z dzieckiem/ w zaawansowanej ciąży naprawdę wygodniej mi często komunikacją miejską (która tam, gdzie mieszkam jest fajna i sprawna - bo tak sobie wybrałam miejsce zamieszkania) - wiem, gdzie wysiądę, wiem, ile będę jechać bo metro i tramwaje w korkach nie stoją, nie muszę krążyć naokoło szukać miejsca parkingowego... Naprawde cieszę się, że mam raczej szczęście do ludzi i spotykam w komunikacji miejskiej samych sympatycznych, którzy nie są sfrustrowani i zakompleksieni tylko po prostu życzliwie. Mam nadzieję, że gdy pani sufrażystka i pani SaraRajker spłacą raty za swoje "podstawowe rzeczy pozwalające na zapewnienie godnego życia" wyluzują trochę, odpoczną i spojrzą życzliwie na świat i ludzie wokół nich. Polecam nawet przejażdżkę tramwajem i metrem - może na spacer nad Wisłą lub po parku? - zobaczą panie, że jest wygodniej i mniej stresująco niż w "pozbawionym luksusu samochodzie" :)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
12 kwietnia 2017 o 12:27

@Paattii: dla mnie jest, bo ja w korku nie stoję - rano wyjeżdżam z Warszawy po południu wracam :) więc w moją stronę możnaby naprawdę płynnie przejechać - gdyby nie to zatrzymywanie się niepotrzebne na każdych światłach...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
12 kwietnia 2017 o 12:25

@katem: a po Olsztynie jeździłam samochodem, rowerem i pieszo chodziłam - mam wrażenie, że co nie robiłam i jak się nie poruszałam, zawsze miałam czerwoną falę :P choć tam to chyba z powodu tej ścisłej izolacji ruchu..

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 10) | raportuj
12 kwietnia 2017 o 12:23

@katem: tak podejrzewam - bo za każdym razem gdy dokładnie tą 70 przejeżdżam trafiam na zielone, tylko nie mogę przez nie przejechać, bo akurat zawsze ktoś sobie powoli rusza z tego zielonego więc i tak muszę zatrzymać się :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
9 kwietnia 2017 o 19:45

haha, widziałam identyczną sytuację w Polsce, gdzie Polka Polce tak zastawiła auto pod drogerią znanej sieci :) Ja zbierałam szczęki z podłogi, bo babka z mojej historii owszem, przestawiła, ale uprzednio wrzasnęła na cały parking "tępa dzida! jakbyś jeździć umiała, to być wyjechała!" po czym stanęła dwa metry dalej, zastawiając od tyłu kogoś innego i poszła robić zakupy. "Moja" piekielna była piekielna była lepsza, niż Wasza, bo była bezinteresowna - miejsc wolnych było mnóstwo, ale ona chciała tuż przed drzwiami, a miejsca były kilkanaście metrów od wejścia do drogerii... :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
16 marca 2017 o 10:01

@tick: ja tam się z Tobą zgadzam - też mi się nie podobają zamknięte osiedla (jestem teraz na etapie zmiany mieszkania, gdy mi w biurach sprzedaży deweloperów mówią, że osieedle będzie grodzone, zawsze pytam, czy dostane jakiś rabat skoro okolica taka niebezpieczna że muru trzeba :P) tylko tu chyba nie chodzi o zabranianie wchodzenia, tylko o tym, żeby na terenie osiedla nie pozwalać na ruch samochodowy, wejść sobie każdy może - przynajmniej tak to rozumiem, nie widziałam tego osiedla nigdy. No niestety takie uroki demokracji, mieszkańcy mają prawo sobie zadecydować, co chcą między blokami - jednym będzie zależało na tym, żeby łatwo było wjechać samochodem jak najbliżej klatki i zaparkować, innym - żeby nie było parkingów tylko chodniki, ławeczki czy miejsce, gdzie np. można przejść bezpiecznie z dzieckiem w wózku bo ruch samochodowy jest ograniczony. Można się nie zgadzać, wiadomo, że każdy ma jakieśtam swoje interesy i warto iść na jakiś kompromis (no np nie wpuszczanie kurierów to dziwne! aż ciężko uwierzyć!) ale nie warto mówić, że ktoś, kto chce czegoś innego to wieśniak itp - po prostu to ktoś, kto ma inne potrzeby. Ja kiedyś mieszkałam w mieszkaniu w zasobach innej spółdzielni, też takiej ze starymi blokami. Mieliśmy między blokami taki nieduży placyk - możnaby puścić tam samochody i zrobić parking (część tego chciała - ale zmieściłoy się może ze 20 samochodów, bloków wokół dużo więcej), ale większość wolała zrobić skwerek z ławeczkami - więcej osób korzysta. Ja na tych ławeczkach nie siedziałam, za to miałam samochód - więc rozumiem oba koncepty. Nieprzyjemnie się szukało miejsca parkingowego, ale przyjemnie mi się patrzyło z okna na trawnik i drzewa i wychodziło z wózkiem na teren, gdzie samochody nie jeździły - więc wszystko ma swoje plusy i minusy. U nas jednak nie było problemu z załatwieniem wjazdu kurierowi z czymś ciężkim (ale z lekkimi paczkami panowie kurierzy chodzili na piechotę). Problem w tym, że to było troszkę nadużywane - po obniżeniu zapory dla kuriera wjeżdzało czasem kilka innych aut, np. pracowników okolicznych biur żeby sobie zaparkować za darmo, bo osiedle było w strefie płatnego parkowania.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
5 stycznia 2017 o 14:46

@Natas: Ja też mieszkam na takim osiedlu, gdzie nie ma dość miejsc parkingowych dla wszystkich :) więc wiem, co można zrobić. Można: - moja metoda: nie upieram się, żeby parkować zawsze pod drzwiami. Pod drzwiami parkują na miejscach dla niepełnosprawnych ci, którym się należy - ja gdy biorę samochód godzę się z tym, że nie wiem, gdzie i kiedy zaparkuje. Jeśli nie mogę sobie na to pozwolić bo nie mam czasu albo są inne powody - zamiast samochodem jadę rowerem/taksówką/autobusem. Gdy jadę z dziećmi, planuję zawsze sposób w jaki zaparkuje - np. że mąż zejdzie i zaprowadzi dzieci do domu, ja pojadę i spokojnie zaparkuję gdzieś dalej. Jakoś tak mi sie wydaje, że to mój problem jak parkuję swój samochód, nie wszystkich innych naokoło. - metoda lepsza: sąsiedzi wynajmują sobie miejsca parkingowe na płatnych parkingach w pobliżu. Trzeba trochę przejść, ale miejsce jest pewne. - metoda też dobra: (praktykowałam ją bardzo długo :)) - skoro nie mam gdzie parkować, to nie kupuję samochodu. Tak jak np. skoro nie mam gdzie trzymać żaglówki, to nie kupuję żaglówki. Nie mam gdzie trzymać nart, to nie kupuję nart i potem nie żądam żeby KTOŚ JAKOŚ mi zapewnił miejsce do trzymania nart. - metoda jeszcze inna: skoro ktoś MUSI parkować samochód pod drzwiami domu a nie przysługuje mu prawo do parkowania na kopertach dla niepełnosprawnych - bardzo prosta sprawa, wystarczy kupić/wynająć mieszkanie gdzieś, gdzie miejsc parkingowych jest dużo. Albo gdzie jest parking podziemny. Więc rozwiązań jest sporo, wszystkie lepsze niż stwierdzić, że JA TU PARKUJĘ a to, że to chodnik którym może chcieć np. przejechać ktoś na wózku inwalidzkim albo przejść ktoś starszy, dla kogo ominięcie samochodu będzie trudno - TO NIE MÓJ PROBLEM. Pieszy ma prawo, żeby chodnikiem przejść, nigdzie nie jest powiedziane, że autorka ma prawo zawsze gdy będzie miała ochotę postawić samochód tuż przy swoim bloku, niezależnie od tego, czy miejsce parkingowe jest dostępne, czy nie.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 5 stycznia 2017 o 14:48

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
5 stycznia 2017 o 10:40

No super. za każdy razem, gdy idę z dzieckiem w wózku i przez to, że ktoś sobie zaparkował na chodniku muszę: 1. podnieść ciężki wózek, znieść go z krawężnika, ktory przecież nie jest w tym miejscu obniżony; 2. iść ulicą z duszą na ramieniu, zastanawiając się, czy ktoś nas nie potrąci - bo przecież dla kierowcy kobieta z wózkiem spacerująca sobie po ulicy może jednak być zaskoczeniem; 3. podnieść ciężki wózek znów i znów wnieść go po krawężniku, ciągle zastanawiając się, czy ktoś za chwile nie wjedzie mi w plecy samochodem - i tak kilka razy w ciągu jednego spaceru - zastanawiam się, co mają w głowie ludzie, którzy uważają, że ich godność osobista nie pozwala im zaparkować dalej i przejść kawałka na piechotę i nie obchodzi ich zupełnie, że w ten sposób uniemożliwiają korzystanie z chodnika wielu innym ludziom. po przeczytaniu historii - ciągle nie wiem, dlaczego autorka jest z siebie zadowolona, że udaje jej się zająć chodnik po to, żeby nie szukać miejsca parkingowego dalej od domu - i dlaczego zupełnie nie dostrzega, że to, co robi żeby uniknąć minuty spacerku utrudnia bardzo życie wielu ludziom - z których część może być starsza, może poruszać się na wózku i po prostu może to być dla nich problem dużo większy, niż ta minuta spaceru dla autorki. Sama mieszkam na osiedlu gdzie miejsc brakuje - ale wychodzę z założenia, że skoro jestem młoda i zdrowa, mogę zaparkować dalej i przejść - bo tak mnie wychowano, w założeniu, że nie jestem pępkiem świata. A jeśli nie mam czasu/sił na szukanie miejsca po powrocie - nie biorę samochodu, proste. Da się. Autorko - tak z ciekawości, czy Twoi rodzice wychowywali Cię w modny w latach 90 sposób "bezstresowy"?

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 5 stycznia 2017 o 10:45

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
2 grudnia 2016 o 15:43

Pani pewnie próbowała doedukować brata z zakresu przepisów o ruchu drogowym. Zatrzymywanie się na przystanku autobusowym to niby mały problem, ale może być dla pasażerów uciążliwy w godzinach szczytu - pewnie z uwagi na bliskość szkoły to się dzieje tam często i stąd irytacja. W mojej okolicy już kilka razy widziałam starszych ludzi edukujących kierowców waląc pięściami w maskę - np. gdy parkują tak, ze blokują dojście do przejścia podziemnego albo gdy zatrzymują się na czerwonym tak, że wjeżdzają na przejście i piesi muszą ich omijać. Trochę piekielne, ale pewnie starszym osobom trudniej radzić sobie, gdy samochód stoi w miejscu, w którym go być nie powinno - np. gdy jest na przystanku, na który może właśnie ma podjechać autobus, którym chce pojechać ktoś, kto się śpieszy. Tak szczerze mówiąc to czasem gdy idę z wózkiem i nie mogę przejść chodnikiem to sama mam ochotę walnąć pięścią w maskę :) Za to smutne że brat, choć ma prawo jazdy, nawet nie wiedział, że łamał przepisy :( doszkolcie brata :))))

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
15 listopada 2016 o 13:14

nie mówię, żeby wpychać się pod samochody, ale dla mnie piekielny jest autor historii. po pierwsze - gdy widoczność jest zła, jego psim obowiązkiem jest dostosować prędkość jazdy do warunków na drodze. Ale okoliczności jak rozumiem są takie: 1. jest w mieście; 2. i to wojewódzkim, więc gęsto zaludnionym, 3. jest przy przejściu dla pieszych, 4. obok zatrzymał się autobus, 5. i ktoś z niego wysiadł. Co jeszcze musi się wydarzyć, żeby kierowca jadący obok domyślił się, że tu sie zaraz pojawi człowiek? raca ostrzegawcza, asysta policji na sygnale? no bez przesady. Jasne, nie powinno się patrzeć w ekran przed wejściem na przejście dla pieszych, tak samo jak nie powinno się tego robić przed wjazdem samochodem lub rowerem na skrzyżowanie. Ale kierowcy, którzy są oburzeni i zaskoczeni tym, że w mieście na przejściu dla pieszych widzą... pieszego przerażają mnie. A z tymi odblaskami, cóż. Może autor historii wozi wszędzie w samochodzie kamizelkę i ubiera ją zawsze, gdy mu przyjdzie pokonywać każde parę kroków na trasie auto-dom czy dom- osiedlowy sklep spożywczy czy dom - altanka śmietnikowa. NIech jednak zrozumie, że nie każdy jest na to gotowy. Apeluję do autora historii - zbliżając się do przejścia dla pieszych, jechać powinno się z taką prędkością, żeby być w stanie zahamować, gdy na tym przejściu się nagle kogoś zauważy. Zwolnić trochę - kwestia minuty, a ludzkie życie warte więcej niż Twoja minuta. Nawet, jeśli sumienie uspokoisz sobie mówiąc, że to nie Twoja wina, bo nie dostałeś tydzień wcześniej listem poleconym zapowiedzi że ktoś będzie przechodził przez pasy w tym miejscu.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
29 lipca 2016 o 21:43

@canella: nie rozumiem w takim razie problemu, jaki masz z rodzcami. Jeżeli uważacie oboje, że jeżdżenie po alkoholu jest słabe - Twój chłopak powinien brać krytykę na klatę, Ty też powinnaś krytykę rozumieć. Związałaś się z taką a nie inną osobą, to Twoja decyzja i ona ma swoje konsekwencje. Jeśli macie pretensje o to, że ktoś uważa, że jeżdżenie po alkoholu jest słabe - to znaczy, że sami uważacie, że nic się nie stało i że niczego się Twój chłopak nie nauczył, tylko próbuje się usprawiedliwiać i wybielać - a Ty z nim.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
28 lipca 2016 o 19:53

@canella: Tylko ja tu widzę sporo jednak sprzeczności, trochę pachnącej hipokryzją. Jeżeli naprawdę Twój chłopak się zmienił, uważacie oboje, że to był błąd i on tego szczerze żałuje - to po co to wybielanie i skąd zdziwienie, że osoby bliskie Tobie oceniają go surowo? Przecież, podobno, sami surowo takie zachowanie oceniacie? Przecież to logiczne, że Twoi rodzice bardzo chcieliby, żeby Twój brat nie miał zatargów z prawem i żebyś Ty nie miała chłopaka, który miał zatargi z prawem. Syna nie mogą się wyprzeć i nowego adoptować, co do Ciebie mogą mieć nadzieję, że znajdziesz kogoś, kto nie miał w przeszłości takiego incydentu. Skoro i Ty, i Twój chłopak naprawdę zgadzacie się z ich surową oceną - skąd oburzenie? Ja też się oburzam, bo i Twój brat, i Twój chłopak mogli przez swoją "głupotę" zabić każdego, kto miałby pecha znaleźć się na ich drodze - mnie, Ciebie, Twoich czy moich bliskich. Trudno mi zrozumieć, jak można takie zachowanie bagatelizować i dziwić się, że ludzie wokół nie są zachwyceni. Jasne, że tu się nie zrozumiemy, bo Ty masz swoje zdanie, ja mam swoje - pewnie Twoja perspektywa zmieni się, gdy będziesz miała rodzinę, dzieci i gdy zaczniesz się zastanawiać, co by było, gdyby w tył Twojego auta uderzył ktoś, komu było po imprezie za drogo było taksówką jechać więc wsiadł po pijaku do auta. Ale nie widzę nic piekielnego w tym, że ludzie będą oceniać surowo takie zachowanie - za piekielne raczej uważam sytuacje, gdy otoczenie bagatelizuje jazdę po pijaku i nie widzi w niej problemu. Bo skoro w Waszej okolicy jest takie podejście, że młodzi ludzie są głupi i tak to już jest, że jeżdżą po pijaku, cóż poradzić, nie oceniajmy ich surowo, wyrosną z tego - to co mają myśleć o tym ci, którzy teraz są "młodzi i głupi" i wiedzą, że nic strasznego się nie stanie, nawet jeżeli policja ich zatrzyma, wszyscy poklepią po pleckach i powiedzą, że nic się nie stało, a jeśli ośmielą się skrytykować - to wszyscy się oburzą na krytykujących?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
28 lipca 2016 o 16:11

Super historia. Naprawdę nie widzisz problemu w tym, że Twój facet uważa, że mniejszym problemem jest zabić/okaleczyć człowieka/ludzi niż wrócić do domu taksówką, za to za swój problem uważasz to, że Twoi rodzice nie rozumieją, że "łobuz kocha najmocniej"? (nieeee, ja wiem. To było daaaawno temu, on się zmienił, wszystko jest inaczej. Na pewno tylko raz tak jechał i akurat przypadkiem patrol policji i kontrola trzeźwości, taki pech. Biedny ten Twój chłopak, taki skrzywdzony). Twoi rodzice na pewno się nacierpieli przez głupotę Twojego brata, ale trudno wyrzec się własnego dziecka, co by nie zrobiło. Ciebie pewnie też się nie wyrzekną, nawet jeżeli za pare lat swojego kochanego, biednego misia będziesz widywać raz w tygodniu na widzeniu w zakładzie karnym, za to częściej będziesz musiała patrzeć w oczy bliskim osób, które ucierpią przez to jego "po co taksówka, na pewno tym razem się uda". Tylko nie wiem, czemu nie rozumiesz, że woleliby, żeby czekało Cię inne życie i że próbują otworzyć Ci oczy. Ale wiem, wiem, uznasz, że bzdury gadam, bo Ty znasz swojego ukochanego, on jest już zupełnie inny, a poza tym wszyscy go tak krzywdzą, Twoi rodzice czepiają się tylko dlatego, że popełnił przestępstwo i nie potrafią zrozumieć, jak to fajnie i szykownie być kobietą potencjalnego mordercy, takie wspaniałe, eskcytujące życie na krawędzi. Edit: ciekawi mnie bardzo, czy gdyby Policja nie zdążyła zatrzymać Twojego kochanego i gdyby np. wjechał w rodzinę z dwójką dzieci zabijając wszystkich - też uważałabyś, że Twoi rodzice czepiają się, mój kochany nic złego nie robił, każdy popełnia błędy? To naprawdę kwestia szczęścia a nie dobrej woli Twojego chłopaka, że skończył jako przestępca, ale nie morderca.

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 28 lipca 2016 o 16:17

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
24 lipca 2016 o 8:31

przecież z tych składek opłacana będzie potem także pani emerytura... Dla mnie to jednak dość logiczne - najniższe składki = najniższy zasiłek, wyższe składki = wyższy zasiłek. To trochę tak jak przy zakupach - tani produkt będzie gorszy, niż droższy. Nie można się oburzać, że płacąc mniej, dostaje się mniej niż ci, co płacą więcej - tym bardziej, że w przypadku działalności gospodarczej samemu decyduje się o tym, ile chce się płacić składek ZUS. Rozumiem wybór ludzi, którzy wolą płacić mniej, każdy woli płacić mniej niż więcej - ale to trochę piekielne właśnie dla mnie, że potem chcą być traktowani jak osoby, które płaciły więcej. Czy po przejściu na emeryturę też będzie Pani narzekać, że po całym życiu płacenia najniższej składki - czyli cztery razy mniej niż ja na etacie - dostanie Pani mniejszą emeryturę, niż ja? Moim zdaniem to jednak sprawiedliwe i właśnie tak ten system ma wyglądać. Gdyby wszystkich traktować tak samo nikt by niczego nie płacił, bo po co.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
5 lipca 2016 o 18:42

@matias_lok: Ja tej kobiecie źle nie życzę - ale co ona ze sobą zrobi, jak dzieci będą pełnoletnie i kasa się skończy? Dzieci osiemnastoletnie to ciągle wydatki, a im się jest starszym, tym trudniej zaczynać karierę od zera...

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
1 lipca 2016 o 9:42

Mnie wielokrotnie listonosz/kurier ktokolwiek prosił, żebym "podpisała za kogoś". I gdy odmawiałam tłumacząc, że nie będę cudzego podpisu fałszować byli bardzo obrażeni. Myślę, że starsi ludzie wolą zrobić coś, co uważają za niewinną rzecz niż zrobić przykrość listonoszowi - i może, jeżeli inni listonosze regularnie ich o fałszowanie podpisów proszą, uważają, że tak się właśnie postępować powinno.

[historia]
Ocena: -5 (Głosów: 13) | raportuj
9 czerwca 2016 o 15:30

@Ness: super, tylko przejazd karetki to - oprócz tego, że narażanie innych - znacznie większy koszt. Więc: żebyście wy zaoszczędzili pięćdziesiąt zł, wszyscy w podatkach złożyliśmy się na kwotę znacznie większą. Rozumiem, że chcieliście oszczędnie i sprytnie - ale bez przesady, żeby mieć pretensje o to, że nie wszyscy są zachwyceni.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 12) | raportuj
9 czerwca 2016 o 15:28

@JaJko89: No właśnie, ja to rozumiem tak, że rodzina nie chciała płacić - a lekarka uznała, że sytuacja nie jest tak nagła, żeby przyznać darmowy transport. Nie wiem, jak tam dokładnie było, ale ludzie powinni rozumieć, że pogotowie to nie korporacja taksówkarska...

[historia]
Ocena: -4 (Głosów: 8) | raportuj
25 maja 2016 o 14:31

Nie mogę uwierzyć w to topienie kociąt. Mam nadzieję, że tak nie było, że coś źle zrozumiałaś , że ktoś kretyńsko zażartował czy coś takiego :( Na wszelki wypadek koniecznie opowiedz tym ludziom o akcji "miesiąc sterylizacji", niech sobie wygooglają, można wtedy to niedrogo załatwić

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 25 maja 2016 o 14:32

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
25 maja 2016 o 14:10

@zojka: Nie spodziewałam się takiego rozsądku w takim temacie :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 6) | raportuj
25 maja 2016 o 14:08

@SirVimes: zależy, kto był pierwszy - jeśli dziadziuś jechał pierwszy, Alfa nie miała prawa mu zacząć skręcać w prawo (trochę tak, jakby z lewego pasa ktoś sobie zaczął skręcać w prawo wymuszając pierwszeństwo na pojazdach na prawym pasie), jeżeli Alfa jechała przodem, od chwili, gdy wrzuciła prawy kierunkowskaz pan na rowerze nie miał prawa jej wyprzedzać z prawej strony. Więc nie wiadomo, kto miał rację, bo tu opis zaczyna się gdy już są obok siebie - i jak rozumiem, Alfa z kierunkowskazem. Generalnie wszyscy tu piekielni, z tym klęciem, gestami i piskiem opon :)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 19) | raportuj
24 maja 2016 o 11:51

@7sins: :) Marzy mi się społeczeństwo, w którym mieszkańcy opisanych trzech bloków są w stanie się dogadać na zasadzie "wszyscy potrzebujemy placu zabaw, może wy dacie miejsce, my zapłacimy za zabawki i remonty, a korzystać będziemy i tak razem?" Ale patrząc choćby na komentarze tutaj wiem, że nieprędko się takiego społeczeństwa doczekamy. Na razie mamy straszno i śmiesznie - są nowe osiedla gdzie zamiast przestrzeni wspólnej każdy bloczek ma własny "plac zabaw" złożony z jednej huśtawki i szczelnie ogrodzony przed obcymi z bloków obok...

Komentarz poniżej poziomu pokaż

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 następna »