Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

LuzMaria

Zamieszcza historie od: 8 maja 2016 - 7:06
Ostatnio: 1 lutego 2021 - 14:25
  • Historii na głównej: 5 z 5
  • Punktów za historie: 917
  • Komentarzy: 141
  • Punktów za komentarze: 951
 
[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 14) | raportuj
30 lipca 2019 o 18:27

@Xiaomek: ja sobie jakośtam jestem w stanie taką prośbę wyobrazić; trudno mi sobie wyobrazić że dorosły człowiek tak się cieszy że powiedział coś złośliwego komuś, kto może już nie jest, ale był, w kręgu najbliższych mu osób. Z kontekstu wynika, że autor jest dorosły - więc czemu miałby zachowywać się jak uczeń gimnazjum w relacjach z koleżanką z klasy? Żart o mieszkaniu w kartonie to tak nawet w wyższych klasach gimnazjum by już mało kogo rozśmieszył.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
15 czerwca 2019 o 10:48

@kartezjusz2009: no cóż - chyba każde z nas pozostanie przy swoim zdaniu, bo absolutnie mnie nie przekonałeś, że kary są w którejkolwiek z tych sytuacji potrzebne. Nie wiem, jak można ocenić, co jest zachcianką dla dziecka mniejszego niż rok, a co potrzebą. Może nam się wydawać zachcianką (np. chciało do piersi a nie pije mleka), a było to potrzebą - przytulenia, bliskości. To nie zachcianka, tylko potrzeba. Jeszcze w życiu dziecka (a i potem dorosłego) będzie działo się wiele rzeczy, które mu się nie podobają, jak nie tata do pracy, to żona czy mąż pojadą na szkolenie i też będzie nieprzyjemnie - i właśnie dzieciństwo to moment, kiedy dziecku można pokazać, że te uczucia są ważne i że można je okazać - przytulając tatę, mówiąc, że go się kocha i że będzie się za nim tęskniło. W wieku 1,5 to już można pokazać, że można przytulić przed wyjściem do pracy, pogłaskać i uczucie smutku okazać zdrowiej. Moje dziecko nie wpadło na pomysł, żeby bić rodzeństwo, więc nie wiem, co zrobiłabym w takiej sytuacji, ale widzę pewną logikę w postawie Twojego dziecka - skoro elementem opieki starszego nad młodszym są klapsy, to widać dziecko postanowiło pomóc w opiece nad młodszym rodzeństwem jak umiało, nie rozumiejąc subtelności o sile nacisku itp. Pewnie każdy z nas pozostanie przy swoim zdaniu i dopiero za lat kilkanaście zobaczymy, jak nasze metody wychowawcze wypadają z perspektywy czasu. Może okażą się równie skuteczne :)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
14 czerwca 2019 o 22:58

@kartezjusz2009: to akurat podstawy psychologi, różnica między motywacją wewnętrzną a motywacją zewnętrzną. motywacja wewnętrzna - sprzątam pokój, bo chcę, żeby było czysto i ładnie; motywacja zewnętrzna - sprzątam pokój, bo inaczej otrzymam karę/bo dzięki temu otrzymam nagrodę. znam sporo ludzi wychowywanych w systemie kar i nagród. U większości wielki dramat nastąpił gdy wyjechali na studia, kary i nagrody się skończyły. Mało kto z nich studia skończył - bo jakoś nie potrafili sami określić, czego chcą, co trzeba robić, jak zaplanować dzień, tydzień, semestr i dlaczego żeby rozłożyć studenckie obowiązki. Mi jakoś trudno sobie wyobrazić, żeby takie małe dziecko dwuletnie z przykładu zrobiło coś, co zasługuje na kare. Jak będzie zmęczone lub głodne - będzie płakało, jak mu się zostawi na wierzchu nożyczki - będzie się nimi bawiło, ale tu raczej kara należeć się będzie rodzicom :)

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
14 czerwca 2019 o 22:46

"nie tracimy czasu na godzinne rozmowy" - no, to jest tu chyba główny cel metody klapsowej, żeby rodzic się nie przemęczył. zgadzam się, że klaps jest lepszy niż zamykanie w pokoju, uważam, że obie metody są hmm - dziwne. Dziecięce histerie nie biorą się znikąd, są sposobem, w jaki dziecko próbuje sobie poradzić z emocjami, stresem, zmęczeniem i mnóstwem innych emocji. Dzieci są w domu spokojniejsze, nie dlatego, że wszyscy skrycie je tam bijemy - ale że czują się tam bezpiecznie, nie ma jak w supermarkecie tysięcy dźwięków, obrazów, towarów, jeśli są zmęczone - mogą łatwo odpocząć w swoim pokoju i tak dalej. Każdy czasem zachowuje się nie tak, jak sobie życzymy. Czasem mąż ma zły dzień i jest rozdrażniony, czasem podwładny robi głupie błędy, inny kierowca zachowuje się na drodze dziwnie. Jakoś w tych przypadkach (mam nadzieję, że tak jest!) potrafimy zachować się normalnie - nie bijemy tej dorosłej osoby, nie zamykamy jej w pokoju, tylko zastanawiamy się, co się dzieje i próbujemy zrozumieć lub znaleźć rozwiązanie. Dziecko jeszcze bardziej potrzebuje tu naszej pomocy - ja jako-tako jestem w stanie sama zrozumieć, że gdy np. jestem przemęczona i robię się nieprzyjemna dla innych to powinnam uspokoić się i odpocząć - jak ma to wymyślić dziecko? nie rozumiem, czemu w tej sekwencji klaps - przytulenie chcesz koniecznie zaczynać od klapsa a nie od przytulenia. Twój syn jest już dość duży. Gdy będzie nastolatkiem, pewnie będzie od Ciebie silniejszy. Czy jeśli np. wrócisz z pracy rozdrażniona - też oczekujesz, że da Ci klapsa na uspokojenie skoro to taka świetna metoda? Mężowi też dajesz klapsa na uspokojenie gdy się czymś zdenerwuje? Moje dzieci też czasem "ryczą" - i mają swoje powody, dla nich ważne, tak samo jak moje małe życiowe stresy i problemy są ważne dla mnie. Nie uważam za stratę czasu rozmów z dziećmi i tłumaczenia, jak radzić sobie z emocjami. Tym bardziej, że dziecko którego się wysłucha z powagą i potraktuje poważnie jego zmartwienia - uspakaja się lepiej, niż dziecko po klapsie. (przy czym przez "potraktowanie poważnie" rozumiem nie spełnienie tego, co dziecko w histerii mówi, że chce - ale porozmawianie i zrozumienie. Jakoś gdy moje dzieci np. w sklepie czegoś chcą - uspakajają się gdy mówię, że rozumiem że im smutno, że nie mogą tego dostać i że tak czasem jest w życiu, że nie wszystko można dostać i że to faktycznie smutne. Wychodzimy bez przedmiotu, bez klapsa. Straciwszy czas na rozmowę.)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 8) | raportuj
3 czerwca 2019 o 22:21

@kartezjusz2009: no cóż -chyba nieczęsto w muzeum bywasz, a jeśli bywasz - nie rozglądasz się uważnie :) np muzeum narodowe w warszawie prowadzi regularnie spotkania "mam dwa latka, dwa i pół" dla dzieci dwuletnich. Chodziłam z dwulatkiem, rozumiał, co miał zrozumieć - to jest że obcowanie ze sztuką to przyjemność, można popatrzeć na obraz, porozmawiać o nim, zastanowić się, co znaczy dla nas a co mógł znaczyć dla autora. Wielu dorosłych nie rozumie ani tego, ani niczego więcej. Praktycznie każde muzeum ma ofertę także i dla dwulatków i naprawdę mnie dziwi, że ktoś może uważać, że kontakt ze sztuką dozwolony jest od lat 18. Większość muzeum ma coś dla dwulatków, żeby dzieciaki ze sztuką od małego oswajać, przynajmniej w Warszawie. oczywiście rodzice pewnie będą zabierali dzieci tam, gdzie sami lubią chodzić, ktoś zabierze dziecko na mecz piłkarski, ktoś na rower, ktoś do właśnie zoo i każdy będzie się świetnie bawić. Ale tak jak ja bym nie odważyła się powiedzieć na przykład że dzieci do zoo nie warto że tylko do muzeum tak nie sądzę, żeby rozsądnie było mówić że na odwrót, muzeum nie a zoo tak w przypadku każdego dziecka. Nie sądzę, że dziecko, któremu się ciągle mówi, że jest za małe żeby iść na koncert do filharmonii gdzie będą grane fragmenty prostych utworów i gdzieś wyjaśniane podstawy z historii muzyki nagle w wieku lat 18 pójdzie sobie na trudny koncert dla dorosłych i wtedy nagle go zrozumie i będzie się świetnie bawiło.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
13 maja 2019 o 21:00

@tatapsychopata: serio zakładasz, że jeżeli mamy dwóch nauczycieli: - jeden nauczyciel pracuje w szkole, gdzie mieszka sama klasa średnia. wiele na lekcjach nie robi, ale w okolicy wszystkim zależy na wykształceniu, więc dzieciaki regularnie z rodzicami ślęczą nad podręcznikami, jak czegoś nie ogarniają - od razu korepetycje. Jeśli nie dostaną się na dobre studia - rodzice sfinansują tryb wieczorowy albo będą utrzymywać przez rok, żeby maturę poprawili. Uczniowie tego nauczyciela zostają lekarzami, profesorami i prawnikami; - drugi nauczyciel ma pasję pedagogiczną. Uczy w szkole w złej dzielnicy. Pracuje z dzieciakami, ale one ledwo liczą i czytają, bo nikt nigdy z nimi nie pracował. Praca tylko w szkole, bo w domu nawet warunków te dzieciaki nie mają żeby lekcje odrobić. Jego wielkim sukcesem jest to, że przekona część dzieciaków, że lepiej np. skończyć zawodówkę i mieć dobry zawód niż handlować narkotykami jak koledzy z osiedla. Musi się bardzo napracować, żeby jego uczeń np. zdał egzamin zawodowy i został kucharzem czy spawaczem. Pracuje z różnymi uczniami, część jest chora, ma ograniczony intelekt - ale dla każdego ma czas i cierpliwość, choć wie, że raczej lekarzy z nich nie zrobi. to ten pierwszy jest wspaniały, bo ma super absolwentów, ten drugi beznadziejny, bo nie posyła dzieciaków na studia medyczne? to bardzo łatwo zostać wspaniałym i dobrze wynagradzanym nauczycielem i wspaniałą szkołą :) wystarczy wyrzucać każdego ucznia, który nie jest ektremalnie pracownity i zdolny na zbity pysk i skupić się na reszcie :)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 10) | raportuj
4 maja 2019 o 11:15

Jakiś pechowy dzień, skoro same Madki w Powsinie :) jedna Madka - używa jednej z (o ile pamiętam) czterech trampolin), reszta Madek - zamiast grzecznie podejść, powiedzieć, że dzieciaki nie mają gdzie skakać i z uśmiechem miło sprawę załatwić - wyzywa pierwszą od najgorszych w internecie zakładając bóg wie co. No sorry, dzieci Was obserwują. Jak potem się dzieciom zdarzy taki problem, jaki dzieciom zdarza się w przedszkolu codziennie - ktoś weźmie te najlepsze klocki albo auta albo tą jedną potrzebną kredkę - to też mają iść w ślady mamuś, zamiast się dogadać że trochę Ty trochę ja - zalewać wszystkich wokół hejtem że ktoś się nie domyślił?

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
28 kwietnia 2019 o 18:35

@Tolek: mój znajomy tam mieszkał :) był parking spóldzielni i sporo garaży kolo apteki, coś się z nim stało że już go nie ma? Ja gdy tam przyjeżdzałam parkowałam na miejscach miejskich - no nie zaraz pod klatką, ale parkowałam. Teraz jeżdzę tam czasem do parku skaryszewskiego, nigdy nie było tak, żeby po drugiej stronie Waszygntona zaparkować się nie dało. Plus - przy szpitalu na Niekłańskiej był (może ciągle jest?) parking płatny strzeżony. Często się okazuje, że opcje są, tylko trzeba poszukać.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
28 kwietnia 2019 o 15:53

@Tolek: podaj przykład osiedla w Polsce, gdzie nie jest dostępna możliwość zaparkowania w któryś z trzech opisanych przeze mnie sposobów, to przyznam Ci rację. Ja takiego jeszcze nie widziałam.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
27 kwietnia 2019 o 13:22

@Tolek: no u mnie na osiedlu, gdzie problem jest ten sam, rozmowy były i wszyscy wiedzą, jakie są opcje: - deweloperzy którzy budują nowe budynki sprzedają miejsca parkingowe. Ale nie, bo to trzeba płacić, a chcemy za darmo. - spółdzielnie mają parkingi z miejscami na wynajem. ja wynajmuję za 70 zł/miesiąc. Ale to też nie pasuje wielu, bo raz - że jednak płacić trzeba, dwa - że trzeba kawałek przejść, ja muszę isć 100 metrów a to nie każdy jest gotowy na aż takie poświęcenia; - są miejsca miejskie, można wykupić abonament mieszkańca za 30 zł rocznie. No to już prawie za darmo, ale też się nie da, bo nie zawsze ma się wolne to jedno upatrzone miejsce pod samą klatką, więc trzebaby przejść czasem nawet 50 albo 100 metrów, więc to też dla wielu moich sąsiadów opcja nie do zaakceptowania. a więc - pat. albo ktoś się zlituje i każdemu wybuduje miejsce parkingowe tuż przy drzwiach wejściowych za darmo, albo będą musieli zastawiać skrzyżowania, bo innej opcji nie ma jak widać :)

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
26 kwietnia 2019 o 17:05

u mnie na osiedlu tak pozastawiane wszystkie przejścia dla pieszych i to jest jakiś dramat. na osiedlu mieszka sporo ludzi, są dwa przedszkola, przychodnia, kościół, szkoła podstawowa, wybieg dla psów, jakieś miejsca na zajęcia pozalekcyjne dla dzieci. Małe uliczki z ograniczeniem do 30 - ale dziecka samego nigdzie puścić nie można, nawet do sklepu po drugiej stronie ulicy bo kierowca widzi je dopiero, gdy jest już o metr od potrącenia. sama jadę przez to osiedle 10 km/h przeklinając super sąsiadów, którzy sprawiają, że nie wiem, czego się spodziewać za kilka metrów bo zwyczajnie nie widzę. a miejsce parkingowe można sobie wynająć bez problemu za 70 zł za miesiąc.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 23) | raportuj
17 grudnia 2018 o 21:16

A u mnie było tak: Mieszkaliśmy razem z facetem przez kilka lat. Układ był taki, że on zarabia, a ja zajmuję się domem. Sam wyszedł z taką inicjatywą. Wszystko było dobrze, facetowi niczego nie brakowało, w domu czysto, kolacja na stole, seks jaki chciał i czego tam jeszcze sobie nie wymyślił i między nami też się dobrze układało. W pewnym momencie coś jednak się zmieniło, albo się jakichś farmazonów naczytał albo ktoś mu głupot do głowy nakładł. Do sklepu wchodzi kolekcja jesienna a tu na karcie kredytowej limit wyczerpany. Sobie kupił iphona najnowszego, a dla mnie nic nie zostało. Na pytanie dlaczego odpowiedział, że nie jest moim bankomatem żeby sama sobie zarobiła jak chcę kilka tysięcy w sklepie zostawić. To samo z butami - sobie kupił mokasyny, ja mam chodzić w botkach z zeszłego roku. Argument ten sam - nie jestem twoim bankomatem, sam asobie zarób. Doszło do takiego absurdu, że jak brałam chwilówkę i zapytałam, jakie np. hasło do konta, to odpowiadał, żeby sama sobie konto założyła i że co go to obchodzi. Na takie dictum pozostało mi jedynie przyjąć ten sam tok rozumowania. Spakowałam rzeczy, wyszłam z domu i zamknęłam drzwi. Nazajutrz dostałem telefon: - mam spotkanie z ważnym klientem za dwie godziny a nie ma czystych koszul w szafie! - Wiem, bo nie odebrałam z pralni. - Co? - Nie jestem twoją służącą, sam sobie jedź do pralni. Cyk - rozłączył się. Minęło kilka godzin, znów telefon: - Zmienię zamki, nie wracaj, to koniec. Ach, zerwanie przez telefon, cóż za klasa, aż mi się liceum przypomniało. Po chwili dodaje: - Mogłabyś wpaść poukładać mi w lodówce, żebym wiedział gdzie jakie jedzenie leży? - Nie jestem twoją służącą, sam sobie posprzątaj - a właściwie to jakie jedzenie, nie zrobiłam zakupów i lodówka pusta. Huk i trzask jaki usłyszałem w słuchawce sugerował, że rzucił telefonem o podłogę. Ciekawe, kto mu kawałki telefonu z niej pozbiera… (a przynajmniej tak bym sobie mogła wyobrazić związek dwójki dorosłych ludzi a była tylko fantazjującą nastolatką). Ładna fantazja, o tym jak to byłeś bogaty i dałeś feministce popalić. Możesz fantazję uzupełnić o wyjaśnienie, dlaczego stać Was na masaże, spa i “shoppingi” a nie stać Was na to, żeby sobie zjeść obiad na mieście? I jak to się stało, że Twoja kobieta weszła do Waszego mieszkania golutka i wszystkie rzecyz osobiste Ty jej kupiłeś, nic swojego nie miała nawet zdjęcia z dzieciństwa czy jakiejś książki albo wisiorka?

Zmodyfikowano 3 razy Ostatnia modyfikacja: 17 grudnia 2018 o 21:22

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
26 października 2018 o 17:43

Tak naprawdę piekielne jest to, że tam sobie ministerstwo wymyśliło taki budżet, że w centrum warszawy maja szukać pracowników z wyższym wykształceniem za 2600 brutto. Tam się za tyle nawet kawalerki nie wynajmie. Obok mnóstwo firm prywatnych płacących dwa razy tyle. Połowa etatów jest pusta (zobaczcie na stronie, ciągle nowe ogłoszenia o pracę), na drugiej połowie - siedzą ludzie, którzy szukają lepszej pracy albo mają jakąś inną koncepcję, typu żeby mieć pensję niewysoką, ale np. dociągnąć do urlopu macierzyńskiego itp. Ci, którzy są - pracują za trzech. (zazwyczaj to wygląda tak, że pani sekretarz protokołuje rozprawy od rana do popołudnia, jeśli trafi się kilka lub kilkanaście minut przerwy - ma biec za biurko i jedną ręką rozsyłać korespondencje, drugą odbierać telefon). Chyba nie mają wywalone, co jakiś czas sędziowie z tego sądu piszą np. listy do ministerstwo z prośbą, żeby podnieść pensje tym paniom albo zaoferować jakieś rozsądniejsze warunki pracy - ale nikomu na tym nie zależy, bo jakoś to działa. A jak ktoś się wkurza, że mu pani nie zdążyła podczas pięciominutej przerwy w rozprawie odebrać telefonu, bo miała czelność iść do łazienki - to na panią, nie na ministerstwo.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
14 października 2018 o 11:53

Z opisu - że droga do osiedlowego sklepu, że przejście dla pieszych - wnioskuję, że to nie była raczej droga ekspresowa tylko mała osiedlowa ulica. Czyli że kierowca samochodu miał takie informacje: ulica, gdzie pewnie jest jakiśtam ruch pieszy i usługi, przejście niedaleko, jakiś pewnie chodnik, starsze osoby o kulach zapewne dość wolno z tego chodnika wychodzą, przejście nie daleko więc i tak trzeba być przygotowanym na ewentualne hamowanie. Jeśli nie potrafił sobie na tej podstawie uznać, że warto obserwować otoczenie drogi i być gotowym na reakcje - to ja nie wiem, jaki jest jego problem, czy refleksu drastycznie brak, czy coś niedowidzi, czy sobie jedzie beztrosko i nie patrzy co się dzieje wokól. Gdybym kiedyś stwierdziła, że mój stan zdrowia jest taki, że nie jestem w stanie zaobserwować i zareagować hamowaniem na taki w sumie mało dynamiczny przypadek to pocięłabym prawo jazdy i do końca życia jeździła tylko jako pasażer. Nie zauważył starszych pań, mimo, że powinien - i to by mu się upiekło na sucho, nawet gdyby ich nie wyminął, zwaliłby winę na nie; ale jak kiedyś nie uda mu się skojarzyć i zareagować np. na informacje że skoro są tory tramwajowe i słychać dzwonek to może jadę na czołówkę z tramwajem - skończy źle. Samochodem głupio prowadzonym można zrobić krzywdę nie tylko sobie. Jak ktoś nie potrafi obserwować drogi i jej otoczenia i wyciągać wniosków z prostych faktów - niech lepiej się przejdzie na piechotę.

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 14 października 2018 o 11:54

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
2 października 2018 o 22:16

...albo przeprowadziłeś się z miejsca źle skomunikowanego w Warszawie do miasta które nie ma problemów z komunikacją (pewnie tymczasowo - bezpłatne miejsca parkingowe lubią zapełniać się samochodami :)) ja się przeprowadziłam do Warszawy z mniejszego miasta i jednak uważam, że Warszawa transportowo wychodzi znacznie lepiej - owszem, za parkowanie zwykle płacę, ale kilka złotych. W porównaniu z tym, że jak np. chcę wyskoczyć wieczorem na piwo albo chcę z pracy nie wracać na piechotę tylko autobusem bo pada mogę wybrać transport publiczny (z biletem miesięcznym tańszym niż w innych miastach) i tak wychodzę sporo na plus. W moim starym mieście powrót do domu nawet o porach typu 22 był możliwy de facto tylko taxi, chyba że chciało się wcelować w jeden autobus na 20-30 minut i liczyć na łut szczęścia. że kolejki wszędzie też zauważyłam, ale tak jest dopiero od lat 2-3, wcześniej tak nie było. Może przez pierwsze dwadzieścia lat życia robiłeś niewiele zakupów :)))

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 23) | raportuj
28 sierpnia 2018 o 20:45

@glupia: Ja poznałam kilku ludzi, którzy robili głupie rzeczy i przeżyli. Np. pewnego dnia na lekcje w czwartej klasie szkoły podstawowej przyszedł kompletnie pijany kolega z klasy (żyje do dziś). Znajoma po pijanemu wychyliła się z okna akademika, spadła z trzeciego piętra (żyje). Kolega próbował dopalaczy z ciekawości (żyje). Mamy ich wszystkich naśladować, bo żyją? Trochę mi trudno, bo poznałam też kilka osób, które robiły głupie rzeczy i nie przeżyły. A osób, które nie przeżyły bo pasy im były zbędne też jest sporo. Dorosłych mi nie żal, ale jeśli zobaczę dziecko którego rodzice ryzykują jego życiem w taki sposób - też zadzwonię na policję.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 30) | raportuj
26 lipca 2018 o 6:24

No nie wiem, czy dziadzio byłby dumny czy rozbawiony :) można oceniać historię, można potępiać holocaust, ale co ten Twój niedoszły klient z holocaustem miał wspólnego? Miał pewnie wtedy kilka lat, niewiele mógł zrobić żeby go powstrzymać. Równie dobrze ja mogę nieuprzejmie obsługiwać wszystkich, którzy przyjechali volkswagenami, bo mi kiedyś kierowca passata stuknął w tył i uciekł. Gdy przeczytałam tą historię pomyślałam o moich rodzicach. Zaczęli się uczyć angielskiego dość późno, starają się, ale super nie mówią. Kochają podróżować i w takich sytuacjach jak np. w restauracji czy sklepie czasem ich angielski nie wystarczał - wiadomo, nazwy lokalnych potraw, różne rodzaje ryb, mięsa itp - nawet osoba z biegłym angielskim może mieć problem. Zawsze ciepło wspominają to, że obsługa jest w stanie jakoś pomóc się dogadać (nawet czasem wychodzą z tego zabawne anegdotki, np. o tym jak moja mama nadwyrężyła nogę i mój tata w greckiej wiosce za pomocą pantonimy i pokazywania próbował tłumaczyć, że szuka miejsca gdzie można kupić laskę - wszyscy byli bardzo życzliwi i pomagali chętnie. Gdy sobie wyobrażam, że ktoś miałby odmówić im pomocy, bo Jedwabne czy bo cośtam - to mnie zdziwienie ogarnia. Co by było celem, mieliby przestać podróżować, siedzieć w domu i umartwiać się wszystkim, co kiedykolwiek jaki polak źle zrobił?

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 30) | raportuj
8 czerwca 2018 o 21:50

czytać książki, czytać książki, bo inaczej pasem w d... - - serio, jeżeli takie były kiedyś metody wychowawcze to nie dziwię się, że coraz mniej dorosłych Polaków czyta książki dla przyjemności.

[historia]
Ocena: 48 (Głosów: 52) | raportuj
8 czerwca 2018 o 21:47

@KatzenKratzen: nie rozumiem - jeśli Ty narzekasz, że inni robią błędy - to jest super, nie tylko swoje dziecko chcesz wychować, ale pokrytykować inne, bo wiadomo, skoro robią błędy to są leniwe i w ogóle jakieś takie niefajne. jeśli ktoś zauważa Twój błąd - nie ma prawa, skandal, obraza majestatu. no bądźmy konsekwentni. Albo wolno krytykować za błędy albo nie, nie tak, że można każdego a nie Ciebie :)

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
16 kwietnia 2018 o 6:36

u nas na biezni w regulaminie jest napisane, że skrajny lewy tor jest zarezerwowany do szybkiego biegania. Tak chyba w ogóle jest przyjęte zwyczajowo. Może też macie tam taki zapis i o to chodziło fitterroryście? :)

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 25) | raportuj
14 kwietnia 2018 o 20:52

@meliegree: widzę różnicę między "szkoleniem" - ja płacę, ja wymagam, ja wybieram, czego chcę się nauczyć, wszystko jest tak organizowane, żebym nauczyła się jak najwięcej; a pracą - trzeba przyjść na konkretną godzinę i konkretną ilość godzin przebywać w miejscu pracy, ktoś wydaje mi polecenia, wszystko jest tak zorganizowane, żeby wytworzyć produkt lub usługę. Za szkolenie chętnie zapłacę, za pracę oczekuję zapłaty :) Z tego, co napisałeś wynika, że Twoja firma nie weszła w branżę szkoleń tylko sprowadziła sobie ludzi do pracy przy istniejących procesach. W sumie - nie dziwię się, że młodzież się nie garnie do technikum i szkół zawodowych, skoro tak są traktowani. Wyobrażasz to sobie w innych branżach? Np. bezpłatne praktyki dla informatyka, kierowcy TIRa? Zatrudniam teraz nianię, to jej pierwsza praca. Mogłam zaproponować bezpłatne praktyki, ciekawe, czy by się zgodziła ucieszyła :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
13 kwietnia 2018 o 6:17

@Jorn: wszyscy, którzy mi to liczyli mieszkają dalej od centrum miasta, więc ten samochód i tak jest, bo to są obszary gorzej skomunikowane i muszą mieć. Wyliczenie zwykle robione dla dwóch osób w samochodzie. Czasem nie można do miejsca pracy dojechać korzystając z usług jednego przewoźnika, trzeba kupić bilet na dalszą strefę itp - podobno wychodzi taniej samochodem i tyle :). pracuję tuż przy metrze i często jest tak, że wyższa kadra przyjeżdża metrem a samochodami ochroniarze, recepcjonistki itp (chyba dlatego, że zwykle gorzej zarabiają i mieszkają w gorzej skomunikowanych miejscach). Nie wiem, jak im się to opłaca przy parkowaniu płatnym, ale tak jest.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
13 kwietnia 2018 o 6:12

@Jorn: nie chodziło mi o to, że Polacy są bardziej czy mniej irytujący niż przedstawiciele innych narodów, bo pewnie jest to porównywalne - ale za taką trochę polską specyfikę uważam to, że tyle osób mówi, że woli samochód od komunikacji miejskiej, bo w komunikacji miejskiej musi mieć kontakt z innymi ludźmi. to trochę smutna specyfika.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 następna »