Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

LuzMaria

Zamieszcza historie od: 8 maja 2016 - 7:06
Ostatnio: 1 lutego 2021 - 14:25
  • Historii na głównej: 5 z 5
  • Punktów za historie: 917
  • Komentarzy: 141
  • Punktów za komentarze: 951
 
[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
1 lutego 2021 o 14:25

Chyba trochę nie uwzględniłaś, że to nie jest akademik - tam mieszkają różni ludzie, którzy mają różne sytuacje życiowe. Może ktoś właśnie w swoim mieszkaniu dostał diagnozę, że ma nowotwór złośliwy, ktoś może właśnie rozpacza bo przeżywa złamane serce, ktoś ma jakiś termin w pracy i musi z domu coś pilnie napisać i wysłać, ktoś odsypia całonocną pracę, ktoś ma małe dziecko i nie wie, w co ręce włożyć. Ciężko oczekiwać, że oni wszyscy swoje sprawy i problemy odłożą na bok dla Ciebie. Ja też mieszkałam kiedyś w takim bloku, gdzie wszyscy sobie pomagali i byli dla siebie życzliwi, ale elementem tej życzliwości dla sąsiadów było to, że nikt w mieszkaniu nie organizował większych spotkań przy alkoholu - jeśli mieszkanie nie było szczególnie duże a blok szczególnie wyciszony to osiem osób przy alkoholu i muzyce może naprawdę być dla sąsiadów uciążliwe. W blok, w którym mieszkałaś od dzieciństwa pewnie było jak w każdym bloku zasiedlanym od nowości - wprowadzają się głównie młode pary z dziećmi, mają podobne potrzeby, wszystkim dzieci trochę hałasują i nikt za bardzo nie imprezuje, więc łatwo o wzajemne zrozumienie i wyrozumiałość. W akademiku też wiadomo, że wszyscy mieszkańcy są na podobnym etapie życia. Ale jak widać zamieszkałaś w miejscu, w którym mieszkańcy są w różnym wieku, mają różne oczekiwania i potrzeby - to nie jest z ich strony nieżyczliwe, że nie chcą razem z Tobą żyć po studencku.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
18 stycznia 2021 o 12:33

Piekielny facet, który stalkuje byłą i do niej wypisuje. Tyle że historia chyba raczej zmyślona - jak niby autor po zdjęciach rozpoznał metraż i lokalizacje mieszkania byłej? (tzn skąd wiedział, że nora i że slumsy?) i jaki apartament dużo większy niż "nora" można kupić na początku pracy w korpo? (ja na początku pracy w korpo miałam zdolność kredytową na 40 metrów w dużym mieście, większość moich znajomych też i takie właśnie pokupowaliśmy na początek, to były fajne mieszkania, ale mieszkając w 40 metrach raczej bym się nie śmiała że były na 35 metrach mieszka w norze). Ze zdjęć to raczej aż tak dużo nie wyczytasz o sytuacji majątkowej rodziny - mogli robić zdjęcia podczas wizyty u babci, do której przyjeżdżają co tydzień zrobić duże zakupy bo ona jest biedna oni bogaci, mogą mieć mały domek letniskowy, mniejszy niż mieszkanie i stąd zdjęcia o których pomyślałeś, że mają mały metraż, mogą np. wynajmować małe skromne mieszkanie na czas wykańczania świeżo wybudowanego wymarzonego domu. Bywa też w drugą stronę - że ktoś robi sobie zdjęcie w super samochodzie, który jest wypożyczony na jeden dzień albo w pięknych wnętrzach, które gdzieś wynajął na weekend na wycieczkę do innego miasta. No raczej na podstawie zdjęć na facebooku bym się nie odważyła powiedzieć o kimś na pewno, że jest bogaty albo biedny.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
19 grudnia 2020 o 19:41

ale co tu piekielnego? Że nastolatka ma swoje poglądy, bardziej radykalne niż Ty, i odważa się je wyrażać, zamiast tylko słuchać Ciebie i Ci potakiwać? Jak pójdziesz z kolegą do kina i po seansie Ty powiesz, że film beznadziejny a on - że fajny, to też "obalisz jego argumenty", pokłócisz się z nim i dodasz wpis na piekielnych że rozwydrzony kolega nie zrozumiał, że tylko Ty masz rację mimo że mu wyraźnie wytłumaczyłeś jaki powinien mieć pogląd na omawianą sprawę?

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
24 października 2020 o 20:02

@babubabu89: Akurat tak się składa, że mój tata prowadzi małą firmę, zatrudnia kilka osób i chciał je przetestować (a nawet to zrobił :)), więc trochę wiem, jak to wygląda. 1. u osób bez objawów każdy taki test żeby zrobić płaci się za jeden 500 zł. Kierowniczka fałszująca testy zrobiłaby sobie więc zabawę w testowanie za pięć tysięcy złotych, pytanie po co, skoro nikt tych płatnych testów robić nie każe, robi się je jak się chce; 2. materiał pobiera wykwalifikowany pracownik, trudno to pobrać samemu, nie wiem, czy się da, na pewno nie jak się nie umie; 3. Nie ma tak, że do takich testów materiał sobie przechowujesz jak chcesz, wysyłasz jak chcesz, a jeszcze pewnie spędza on tydzień w sortowni poczty polskiej. Jest transportowany do laboratorium prosto. Serio łyknąłeś tą historię? Zwłaszcza z tym, że testy przeprowadza się tak, że rozsyła się po całej Polsce koperty z glutami i listonosze je roznoszą?

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 24 października 2020 o 20:04

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 20) | raportuj
10 września 2020 o 9:24

Reasumując: chciałabyś, żeby wszystkie osoby LGBT żyły w jeden, uzgodniony sposób i to żeby to był taki sposób, jaki Ty uważasz za najlepszy ;) A ja uważam, ze każdy gej i lesbijka powinni mieć prawo żyć po swojemu, kto chce iść w paradzie równości - niech sobie idzie, komu bliżej do marszu niepodległości - niech sobie idzie tam, czemu wszystkich gejów mamy oceniać na podstawie zachowań części gejów? Jakbyśmy tak rozumowali w odniesieniu do osób hetero - to skoro sama jestem hetero musiałabym np. przepraszać za heteroseksualnego Adolfa Hitlera albo martwić się, że geje będą mnie obrażać i nie tolerować przez tą słynną parę, która niedawno uprawiała seks w centrum pewnego miasta. Ja robię swoje, nie chcę, żeby za moje zachowania odpowiadali inni ludzie heteroseksualni - i uważam, że to samo prawo powinni mieć także ludzie LGBT. Dla jednych ważna będzie orientacja seksualna i będą maszerowali w marszach pod tęczową flagą, dla innych np. to że są katolikami i będą maszerowali w pielgrzymkach do Częstochowy, a niektórzy mogą iść i w tęczowym marszu i w pielgrzymce i to też się nie powinno kłócić ze sobą. Nie rozumiem, czemu ludzie homoseksualni mają nawzajem odpowiadać za swoje zachowania - a jeśli już mają, to czemu to tak ma nie działać w przypadku osób heteroseksualnych.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
19 sierpnia 2020 o 8:26

Piekielna w sumie raczej chyba sytuacja z pandemią, zamkniętymi przedszkolami, tym, że trzeba było łączyć opiekę nad dziećmi z pracą. Pamiętacie siebie w tym wieku? W tym czasie ważne były zabawy z rówieśnikami, w przedszkolu mieliśmy czas zorganizowany, tańczyliśmy, malowaliśmy, chodziliśmy na wycieczki w grupie, po przedszkolu mieliśmy wokół domu podwórka pełne rówieśników, rodzice (może nie sto procent, ale wszyscy) gdy wracali do domu z pracy to już byli zupełnie po pracy, można było z nimi pogadać czy pobawić się - a nie jak teraz, że jeszcze z domu muszą odpisać na maila, odebrać telefon, skończyć coś pisać. Jak sobie wyobrażam że ja w tym wieku miałaby się znaleźć w takiej sytuacji, że nie mam towarzystwa rówieśników, opiekuje się mną dorosły, który musi przecież tak naprawdę zająć się własną pracą a ja po prostu mam się sobą zająć sama tak, żeby nie przeszkadzać (i to pewnie trwa u tej dziewczynki od marca, bo wtedy przedszkola zamknięto) - to jakoś nie jestem przekonana, że bym sama dała radę wymyślać, organizować sobie itp super kreatywne zabawy codziennie. Tym bardziej, że sześciolatka ma ograniczone możliwości, nie pójdzie sobie nie wiem, sama do sklepu plastycznego czy biblioteki. A kinecta też miałam i pamiętam, że to sterowanie rękoma wcale proste ani intuicyjne nie było, nawet dorośli się u nas w domu frustrowali tym system. Zrozumienie co zrobi ruch jaką ręką wymagało czytania komend w języku angielskim - to raczej ponadprzeciętna umiejętność jak na sześciolatka by była.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 14) | raportuj
16 sierpnia 2020 o 17:44

@krulgur: nie znam zbyt wielu gejów (a może znam, ale nie wiem, że znam), ale żaden z nich ze mną o seksie nie rozmawia. Ale jeśli para dorosłych ludzi żyje ze sobą, to chyba naturalne że w takich małych pogawędkach w pracy czy gdzieś prędzej czy później pojawi się jakaś historia i informacja o tym, z kim się żyje. Jakoś o praktycznie każdym z mojej pracy wiem, czy ma męża i czy ma dzieci i jak mi ktoś nowy w pracy mówi np. że ma trzyletnie dziecko to nie myślę sobie "o nie, to znaczy że trzy lata i dziewięć miesięcy temu uprawiał seks z kimś przeciwnej płci, czemu mi mówi coś tak intymnego??" tylko raczej traktuję to jak normalną informację i zaczątek jakichś małych pogawędek i przedszkolach, nianiach, prezentach na gwiazdkę itp. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy uznali że opowiadanie o tym, czy się ma rodzinę i jaką było uznawane za coś intymnego i niestosownego, może jestem płytka, ale dla mnie moja rodzina jest bardzo ważna i bierze udział w większości historii, które mogę opowiedzieć np. ludziom z pracy, których mniej znam - i musiałabym się strasznie męczyć, żeby np. tak opowiadać znajomym jakiejśtam historie o tym, co robiłam w weekend tak, żeby się nie domyślili że mam męża i dzieci, bo to zbyt intymne ujawniać, że jestem hetero. Zresztą chyba większosć Polaków tak myśli, jak ja, gdzie nie pracowałam tam mężowie, dzieci i teściowe to były tematy na który praktycznie wszyscy chętnie rozmawiali :) (nie twierdzę, że to najlepsze i najciekawsze tematy do rozmów, twierdzę tylko, że popularne)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 18) | raportuj
15 sierpnia 2020 o 9:22

@Alien86: Gdybym historię wymyśliła to wymyśliłabym jakąś błyskotliwą puentę po której bohater zalałby się łzami i zmienił zdanie :) Niestety, to historia, jakich pewnie każdy może opowiedzieć dziesiątki, gdybym nie wiedziała , że ten fryzjer jest gejem to bym nie uznała za jakoś szczególnie dziwne że ktoś gawędzi z fryzjerem o tym, że gejów nie lubi. Takie teksty o tym, że ktoś nie lubi gejów bo cośtam słyszałam od wielu różnych osób w różnych sytuacjach, nie zawsze były to osoby, które najpierw się upewniały że ja sama lesbijką nie jestem i że mi to przykrości nie sprawi.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 14) | raportuj
15 sierpnia 2020 o 9:16

@poetka91: ja ją widuję czasem w ruchu, czasem zaparkowaną na Emilii Plater, kolo Szpitala Czerniakowskiego albo koło Liceum Batorego, to chyba stałe elementy jej trasy jeśli szukasz :) Zresztą jej kierowca chyba na swojej stronie publikuje filmiki z przejazdów regularnie więc można łatwo sprawdzić, gdzie i od kiedy jeździ.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 26) | raportuj
14 sierpnia 2020 o 22:37

@digi51: Na pewno przed pandemią widywałam ją regularnie w Śródmieściu, często stała zaparkowana jakoś w okolicy Złotych Tarasów. Jej kierowca z megafonu krzyczał że zbiera podpisy pod jakimś projektem ustawy, można łatwo sprawdzić kiedy je zebrał jeśli się kojarzy, jaki to mógł być projekt, ja niestety nie bardzo wiem. sprawdziłam w google i dopisuje: wg strony TVP info furgonetka jeździ od dwóch lat.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 14 sierpnia 2020 o 22:41

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 33) | raportuj
14 sierpnia 2020 o 22:34

@Alien86: niestety nie. Nawet się potem zastanawiałam ile razy mi się zdarzało, że byłam w większej grupie czy z pracy czy z uczelni ktoś wygadywał takie rzeczy albo opowiadał niewinne żarciki o tym, jacy to homoseksualiści są śmieszni - i nawet się nie zastanawiał, czy wśród nas jakiś gej albo lesbijka nie siedzi. Nigdy nie słyszałeś, jak ktoś wygaduje takie rzeczy nie zastanawiając się, kto słucha?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
14 sierpnia 2020 o 21:35

@mofayar: jest jedna wada tego rozwiązania - ci geje-co-są-gejami-ale-w-sumie-nie-chcą-żadnych-praw-ani-aktywistów istnieją tylko w internecie, trudno, żeby maszerowali :) (nie zauważyłeś, że każdy kto opisuje takiego geja mówi o tym, że go zna, że ten kolega jest gejem który nikomu nie mówi że jest gejem - ale zawsze osoba go opisująca jakoś o gejostwie się dowiedziała?)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
12 sierpnia 2020 o 9:16

Aż się zastanawiam, gdzie spędziłeś lata 90, jeśli uważasz, że było wtedy w Polsce lepiej niż w latach 2010-2020 ;) Ja jeszcze je pamiętam i z całą stanowczością stwierdzam, że w chyba każdym z wymienionych przez Ciebie aspektów żyje nam się teraz dużo, dużo lepiej. 1. Nie jest idealnie na polskich drogach, ale pamiętam, że w latach 90 poruszanie się po mieście to było jak chodzenie po dżungli - gdy wracałam ze szkoły wiedziałam, że przed przejściem dla pieszych nikt nie zwolni ani się nie rozejrzy, trzeba mieć oczy naokoło głowy, przebiec szybko modląc się. Nie jest idealnie, jest lepiej. Kiedyś normą były zachowania, które teraz są piętnowane i zdarzają się rzadko (parkowanie na miejscach dla niepełnosprawnych, przejeżdżanie przez miasto 100 kmh, jazda po pijaku). Długa droga przed nami, ale nie pamiętam, żeby kiedyś było lepiej; 2. Jest jednak moim zdaniem coraz ciszej, kiedyś to było normalne, że imprezy urodzinowe, imieninowe robiło się w mieszkaniach w bloku do rana a sąsiedzi byliby dziwni, gdyby się czepiali. Teraz stać nas, żeby na urodziny przyjaciół zaprosić do pubu czy restauracji, tańczyć chodzimy do klubów, nie na domówki. Pamiętam, że kiedyś każde osiedle miało takiego Sebixa który miał dobry sprzęt i lubił całe lato słuchać muzyki przy otwartym oknie, teraz - gdy ktoś próbuje tak robić na moim osiedlu, zwykle po dniu - dwóch jest pacyfikowany i się ucisza, nie wiem w sumie jak ale tak jest :) 3. Kiedyś to my byliśmy prostymi, biednymi chłopami, nie pamiętasz? Gdy byłam nastolatką, zawsze się bałyśmy z koleżankami bałyśmy, gdy mijałyśmy stojące na ulicy grupki starszych chłopaków. W najlepszym wypadku taka grupka mogła pozaczepiać, wykrzykując w naszą stronę rzeczy których absolutnie nie chciałbyś, żeby słuchały nastoletnie dziewczynki, nie było też wcale takie niespodziewane, żeby zostać przez taką znudzoną bandę okradzionym. Po polskich drogach jeździł najtańszy złom bez poszanowania przepisów, alkohol w domach też się lał strumieniami :) 4. jakoś nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek w Polsce służba zdrowia działała jak piękny, czysty szpital w serialach TVN. Raczej pamiętam, że gdy w rodzinie ktoś chorował, wszyscy w panice szukali dojścia do znajomego lekarza danej specjalności, bo tylko tak się dało "załatwić" leczenie. Nie jest idealnie, ale wolę się leczyć w Polsce teraz niż 20 lat temu. 5. Ja jeszcze pamiętam drogówkę sugerującą, żeby jej dać łapówkę, teraz raczej nie do pomyślenia. Nie pamiętam, żeby Policja działała kiedyś lepiej niż teraz (tak, też bym wolała żeby zajęli się np. włamaniem do mojego samochodu które olali choć było pod kamerą niż flagą na pomniku - ale nie sądzę, że w latach '90 policja rzuciłaby się oglądać nagrania z mojego parkingu szukać tego kto mi szybę zbił :)) 6. Politycy mówią o tym, czego chcemy słuchać. Kiedyś mówili bzdury podobne lub jeszcze większe, ja pamiętam kampanię opartą na obietnicy wręczenia każdemu po 100 milionów, pamiętam, jak się politycy modlili o deszcz, zamiast zabrać się za naukowe metody walki z suszą. Kiedyś duży dziennik opublikował wyniki badania opinii publicznej, gdzie pytali ludzi o to, czy popierają różne zmiany, które możnaby wprowadzić w polskiej służbie zdrowia, żeby ją ulepszyć. Na każdą propozycję przeważająca większość ankietowanych odpowiadała - NIE. Skoro ludzie sobie narzekają, ale ostatecznie są zadowoleni, że choć jest słabo, to stabilnie i zmian nie chcą - to nie dziwię się polityką, że nie chcą pchać zmian na siłę :) 7. koronawirusa nie było, ale w latach 90 łatwo było np o masowe zatrucia salmonellą w miejscach, które teoretycznie powinien kontrolować sanepid i pilnować, żeby tej salmonelli nie było. Od picia wody z kranu można było dostać bólu brzucha, ze szpitala można było wyjść z bóg wie jakimi bakteriami. Nie wiem, czy kilkanaście lat temu nasze państwo z pandemią poradziłoby sobie lepiej; 8. Pamiętasz szkoły i szpitale z lat 90? Może do takiej szkoły chciałbyś dziecko posłać? :)) (tzn widzę jak jest w szkołach, sama

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
27 lipca 2020 o 12:36

Ale Ty szukasz osoby, która nie będzie robiła prania, nie będzie przechowywała jedzenia w lodówce, nie będzie jej obchodziło, czy po częściach wspólnych masz zwyczaj często paradować pijany i nie ośmieli się posiadać żadnych rzeczy, zwłaszcza tak fikuśnych i niespotykanych jak ROWER? Jeśli inni się na takie warunki godzą - to naprawdę im współczuję. Pewnie gdzieś tu mogliby poopisywać doświadczenia z Tobą jako januszem wynajmu.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
19 lipca 2020 o 22:18

Jezu. Mi się zawsze wydawało, że to miły gest zaprosić na urodziny dziecka dorosłych członków rodziny. Ja też bym była niezadowolona gdyby ktoś dał mojemu dziecku 100 zł bez konsultacji ze mną, to spora kwota jak na dziecko i chciałabym sama móc zdecydować, kiedy moje dziecko jest na tyle dojrzałe, żeby decydować co robić z takimi pieniędzmi. Ja nie widzę nic strasznego w tym, że małżeństwo z dwójką dzieci uważa, że dwa pokoje to jednak trochę mało. Nawet nie widzę nic złego w braniu kredytu na mieszkanie jak ktoś nie ma gotówki żeby kupić za gotówkę :) Jakbym miała się tymczasowo czekając na nowe mieszkanie wprowadzić do rodziców i mieszkać w trzech pokojach w sześć osób to też raczej nie wpadłabym na pomysł, żeby z dwóch z tych trzech pokojów urządzić magazyn na moje stare meble. Widać wydaliłam mózg z łożyskiem. Jakbym nie wydaliła - chciałabym sobie zrobić dzieci z dziesiątke i zamieszkać z nimi i mężem w kawalerce, jeszcze dobrałabym sobie papużki i dwa małe pieski, żeby było przytulniej, na urodziny dorosłym zabroniłabym nawet zadzwonić z życzeniami no i choćbym marzyła o ślubie w pałacyku na sto gości i miała na niego własne pieniądze - nie urządzałabym go, bo przecież TO MOGŁOBY ZOSTAĆ ŹLE ODEBRANE PRZEZ MOJĄ SZWAGIERKĘ, która najlepiej wie, na co mogę przepuszczać moje własne pieniądze, a na co nie powinnam.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
1 czerwca 2020 o 14:09

jeśli dalej chcesz udawać, że jesteś dorosły i po studiach mam dla Ciebie wskazówkę: my, dorośli ludzie, już raczej nie pamiętamy tych szkolnych dramatów, kłótni i sporów. Też o nich zapomnisz za kilkanaście lat :) (mam też wskazówkę, jeśli chcesz w dorosłym życiu żyć normalnie: kobiety to tacy sami ludzie, jak meżczyźni, nie trzeba się ich bać :))

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
5 maja 2020 o 17:48

@drogowit: ale jeśli tak uważa użytkownik psychotata - czemu krytykuje osoby korzystające z 500 plus? oni je sobie też z własnych podatków opłacili. Poród w prywatnym szpitalu to kwestia około 10 tysięcy złotych, przedszkole w dużym mieście - 20 tysięcy za rok, szkoła - 30 tysięcy, studia - od 5 do 10 tys za semestr. Lekarze, szczepienia, dotowany transport publiczny z biletami dużo poniżej kosztów. Ja z tego wszystkiego korzystałam w systemie publicznym, jak prawie wszyscy w latach 80-90. Nie wiem, w którym momencie i ile miałam lat, gdy mogłam uczcicie powiedzieć, że włożyłam do systemu w podatkach więcej niż to wszystko kosztowało i śmieszy mi się, jak ktoś z całą pewnością mówi, że to wszystko sobie opłacił z nawiązką jak odprowadza PITu 18 procent od średniej krajowej.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 14) | raportuj
4 maja 2020 o 18:38

@tatapsychopata: Serio, wszystko dzieciom zapewniliście własną krwawicą? Wasze dzieci nie rodziły się w publicznym szpitalu? nigdy nie skorzystały z publicznej placówki medycznej, lekarza, szczepienia? Ani jednego dnia nie spędziły w publicznej szkole, przedszkolu czy na uczelni? od samego początku tylko prywatne placówki bez dotacji? Musiało być trudno, mało ich wtedy chyba było? Nie pojechały nigdy dotowanym przez państwo pociągiem albo autobusem, nie kupiły biletu ulgowego? Gdy spełniały kryteria do stypendium naukowego - dumnie odmawiały, bo TYLKO PATOLOGIA COŚ CHCE OD INNYCH? Na żadne zajęcia dotowane przez samorząd w domu kultury nigdy nie chodziły? Jeśli tak - podziwiam Waszą dumę i upór. Ja nie znam ani jednej osoby, która by wychowywała dzieci BEZ CZEGOKOLWIEK OD KOGOŚ INNEGO. No, i serio mnie ciekawi skąd czerpiesz wiedzę o świecie. Że ludzie z dziećmi najwięcej piją (kiedy znaleźć czas na picie gdy ma się dzieci, zwłaszcza więcej niż jedno??? też bym chciała znaleźć ale uwierz, nie jest to łatwe ;P ). Że na Wilanowie ĆPIĄ. Chętnie bym się dowiedziała, skąd takie wnioski i co robią mieszkańcy innych dzielnic Warszawy, skoro chyba nie ćpiemy jak na Wilanowie. Ci z dziećmi to wiadomo, piją (tylko ja jakoś nie mam z kim zostawić dzieci żeby iść z mężem do pubu 500 plus przepijać, widać inni mają), a ci bez dzieci? :)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 8) | raportuj
4 maja 2020 o 11:40

@tatapsychopata: dostają ludzie, którzy mają dzieci, serio uważasz, że statystycznie więcej na alkohol wydają ludzie, którzy mają dzieci? Często w pubach i winiarniach widujesz rodziny z dziećmi? Ja niezbyt :) My na studiach przepijaliśmy stypendia naukowe, tym się zainteresuj, bo czuję, że tu statystyki wydawania publicznych pieniędzy na alkohol są bardziej niepokojące :P

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 13) | raportuj
4 maja 2020 o 11:33

Mi pieniędzy nie brakuje, ale i tak narzekam na brak sprzętu ;) Problemem są przecież nie tylko pieniądze. Raczej mało który odpowiedzialny rodzic powie, że to zdrowe żeby dziecko w podstawówce miało komputer do własnej dyspozycji. U mnie (rodzina dwa plus dwa) są dwa laptopy, nie wiem, ile czasu musiałyby przy nich spędzać nasze dzieci żebyśmy uznali, że potrzeba dwóch dodatkowych. Wiem, że są użyteczne narzędzia, które pomagają w nauce - ale też wiem (i nie jest to moja opinia tylko twierdzenie potwierdzone wieloma badaniami) - że ludzki mózg, zwłaszcza dziecięcy, dużo gorzej koncentruje się i przyswaja informacje podczas korzystania ze sprzętu elektronicznego. Koledzy moich dzieci, którzy mają własne sprzęty elektroniczne korzystają z nich głównie do gier i social media, zamiast godzinami z pasją przeglądać treści edukacyjne. Naprawdę można 500 plus wydać rozsądniej niż na taki sprzęt. Przypominam, że sytuacja nas zaskoczyła - pewnie wielu rodziców miało to samo, co my - z dnia na dzień dowiedzieliśmy się o możliwości pracy zdalnej, ale ponieważ nasi pracodawcy nie byli na to przygotowani, nie zapewnili nam sprzętu, więc żeby móc pracować zdalnie musimy używać naszego. Z dnia na dzień okazało się, że potrzeba tych komputerów czterech na raz - przy czym początkowo deklarowano, że szkoły zamknięte mają być przez okres dwóch tygodni. Minimalna świadomości ekologiczna sprawia, że człowiekowi średnio podoba się pomysł żeby kupić sprzęt elektroniczny, który przez lata będzie się rozkładał i do którego wytworzenia i transportu użyto wielu niezdrowych substancji tylko po to, żeby używać go przez dwa tygodnie.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
26 kwietnia 2020 o 19:47

@Ohboy: 20 lat to całe życie? jako okres składkowy wliczają się też studia, urlopy macierzyńskie itp. W moim przypadku 20 lat składkowych będę miała w wieku lat 40. Mam nadzieję, że nie umrę w 40 urodziny :) (13 lat składkowych miałabym w wieku lat 33, czyli akurat mogłabym według Ciebie pożyć 7 lat na emeryturze i potem sobie spokojnie umrzeć w wieku lat 40?) Na szczęście statystycznie większość ludzi żyje dłużej niż do czterdziestki :))

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 17) | raportuj
24 kwietnia 2020 o 17:46

Ja tam nie żałuję dziecku, ale przepisy pomyślane są dość jasno. renta należy się gdy: - umiera ktoś kto zarabia i się dokłada do wychowania - więc po jego śmierci jest dziura w budżecie rodziny; - umiera ktoś, kto pracował długo (naprawdę uważacie, że 13 lat pracy przez całe życie to jest długa praca?) według przepisów - kobiecie wystarczy 20 lat płacenia składek, mężczyźnie 25. To i tak nie jest jakoś super długo moim zdaniem; - umiera ktoś, kto chciał pracować ale nie mógł, bo np. był niezdolny do pracy. To nie są może idealne przepisy, ale też chyba nie stać nas jako państwa żeby renty wypłacać rodzinom osób, które nie pracują i nie płacą składek dlatego, że mają tyle pieniędzy, że im praca niepotrzebna? Przecież te pieniądze pewnie i tak dziecko dziedziczy...

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
11 marca 2020 o 9:39

@minus25: z punkt widzenia pracodawcy: pieniądze dla kobiet na macierzyńskim płaci ZUS, pieniądze przeznaczone na jej pensje i tak zostają u pracodawcy; kodeks pracy umożliwia normalne zatrudnienie kogoś na zastępstwo i rozstanie się z nim po tym, jak koleżanki wrócą z macierzyńskiego. Więc - pieniądze na pensje tych dwóch pań na macierzyńskim zostają w kasie przedsiębiorcy, dlaczego za nie nie zatrudnia kogoś na zastępstwo - nie wiem, ale jeśli do kogoś miałabym w takiej sytuacji pretensje, to nie do koleżanek, a do tego, kto te pieniądze przeznaczył na coś innego uznając, że i tak sobie poradzicie :)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 11) | raportuj
11 marca 2020 o 7:51

@digi51: w ogóle jeśli wierzyć internetowi to kobieta po urodzeniu dziecka jest największym problemem społeczeństwa, wszystkim przeszkadza. Już na tym portalu przeczytałam, jak ludzie są obrażeni gdy kobieta w miejscu publicznym siądzie spokojnie w kącie zacznie karmić dziecko piersią, jak to z dzieckiem powinno się w domu siedzieć do 18 roku życia, nigdzie nie wychodzić, nie wolno brać do muzeum, teatru, filharmonii (szkoda, że w chyba każdym muzeum, teatrze i filharmonii są wydarzenia specjalnie dedykowane dzieciom, ale według internautów - nie wolno, niech tam sami dorośli chodzą), jak się już ma dziecko, nie wolno w miejscu publicznym nigdy sięgnąć po telefon smsa odczytać czy np. kupić w autobusie bilet przez aplikacje - bo jest się MADKA ZAPATRZONA W SMARTFONA i tak dalej, i tak dalej. Dla mnie to super ciekawe, bo na żywo takich postaw nie spotyka się raczej, tylko ten internet :)

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
11 marca 2020 o 7:40

@Crannberry: akcja dzieje się za granicą w jakimś socjalnym raju z dwuletnim urlopem macierzyńskim, ale też z dziwną kulturą korporacyjną (nie wiem, ilu z pracowników korpo potrafi powiedzieć jakie stanowisko jest cztery szczeble wyżej od jego stanowiska?)

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 następna »