Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

LuzMaria

Zamieszcza historie od: 8 maja 2016 - 7:06
Ostatnio: 1 lutego 2021 - 14:25
  • Historii na głównej: 5 z 5
  • Punktów za historie: 917
  • Komentarzy: 141
  • Punktów za komentarze: 951
 
[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
11 marca 2020 o 7:35

@niemoja: mam przed sobą kodeks pracy, w sumie znam go dość nieźle, ale nie wiedziałam, że są w nim jakieś przepisy, które różnicują sytuację rodziców samotnych i sytuację rodziców w związkach. powiesz mi, gdzie szukać?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 16) | raportuj
9 marca 2020 o 8:45

Z jednej strony - ja bym swoich dzieci do takiej szkoły nie posłała; z drugiej - zakładam, że to nie była jedyna szkoła w promieniu stu kilometrów i że rodzice świadomie się na taki wybór decydowali, bo uważali, że dzieci trzeba do dress code przyzwyczajać. Może zakładali, że i tak dzieci będą kiedyś piastować takie stanowiska, że bez marynarki je tylko żona i pies zobaczą ;P I dla dorosłych i dla dzieci są miejsca, gdzie dress code jest surowy i takie, gdzie jest łagodniejszy. Dopóki każdy może sobie wybrać, co mu pasuje - jakoś nie widzę w tym problemu :) Dla mnie raczej piekielne to wyjechać do kraju, którego edukacja słynie z formalizmu i sztywności i oburzać się na formalność i sztywność w placówce edukacyjnej :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
3 marca 2020 o 9:49

Myślę, że LIDL wie co robi. W Warszawie parkomaty już są chyba przy wszystkich sklepach w dobrych lokalizacjach. Dopóki ich nie było - wielu moich znajomych traktowało parkingi LIDLa jako bezpłatne parkingi gdzie można zostawić samochód i iść do pracy/do parku na spacer/do kawiarni niedaleko, do kościoła itp itd. Tam gdzie ja jeździłam wolnych miejsc pod sklepem było mało, zdarzało się krążenie, szukanie, podbieranie sobie miejsc przez ludzi, zastawianie wyjazdu z parkingu albo inny ch samochodów przez niecierpliwych, którzy miejsca nie znaleźli. Teraz jakoś magicznie miejsc wolnych jest więcej.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
10 lutego 2020 o 7:23

@bidulowiec: no ok, wysoka gorączka zdarza się rzadko, można prosić o pomoc (choć nie każdy i nie zawsze ma kogo). Ale co zrobisz, jeśli będziesz już po prostu stary i na codzień będziesz się źle czuł i mało widział? w ogóle z domu nie wyjdziesz do sklepu, parku czy lekarza jeśli ktoś Cię samochodem przez ulicę nie przewiezie?

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 8) | raportuj
9 lutego 2020 o 20:06

@bidulowiec: ok, gdy jestem chora mogę wziąć taksówkę (choć podałam taki akurat przykład, bo moja przychodnia jest jakieś 300 metrów od mojego domu, tylko że po drugiej stronie ulicy. Raczej taksówka byłaby nieracjonalna :)) ale jak mają się poruszać takie dziadki 70 + z refleksem szachisty na codzień po okolicy swojego domu? Jeśli wymagasz od pieszego, żeby tak samo ogarniał sytuację na drodze jak kierowca - to nie ma jak przejść przez ulicę, bo on nie jest w stanie tak ogarniać. Dlatego właśnie nie powinien być kierowcą, tylko właśnie pieszym.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 17) | raportuj
9 lutego 2020 o 18:55

U nas uważa się, że: - pieszy musi mieć kondycję zawodowego sportowca, żeby przebiegać między samochodami, idealny wzrok, być zawsze w formie (nie może sobie pozwolić na to, żeby np. mieć 40 stopni gorączki i iść przez ulicę do przychodni nie ogarniając za bardzo co się dzieje wokół niego albo np. zgubić okulary i iść po nowe); - kierowca ma sobie jechać przez przejście, wszystko jedno jak, choćby nic nie widział i się za bardzo nie rozglądał (wg większości internautów jak ktoś potrąci pieszego na pasach a potem powie "oślepiło mnie słońce" to już wszystko ok, no oślepiło, co miał zrobić, przecież nie zwolnić bo w domu byłby minutę później a JAK TO TAK); Fakt jest taki, że mamy coraz więcej starszych ludzi w Polsce, często dziadków, którzy ledwo widzą cokolwiek na jedno oko a refleks mają taki szachowy. Jak pojadą gdzieś autobusem i będą próbowali przejść na drugą stronę ulicy z przystanku kierowca, jak wskazuje autor postu - słusznie - ma święte prawo ich na drodze po prostu rozjechać. Taki dziadek wsiada więc w swojego starego golfa i jedzie prosto pod drzwi miejsca, do którego chce dojechać. Coraz więcej słychać o wypadkach, które takie osoby powodują. Ja zawsze gdy prowadzę samochód wiem, że prowadzę ciężką maszynę, która może zabić kilka osób na raz. WIem też, że pieszy, który zbliża się do przejścia może być pijany, niewidomy, chory psychicznie - więc zwracam na niego uwagę. Nie umarłam od tego, dojeżdżam do domu może minutę później niż gdybym pruła przez siebie spychając innych z drogi - bo zwykle w ruchu miejskim nawet jeśli zatrzymam się, żeby puścić pieszego to i tak spotkam się na następnym czerwonym świetle z tym, kto przede mną przejechał przez przejście nie patrząc na pieszych.

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 9 lutego 2020 o 18:58

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
7 lutego 2020 o 9:03

Mnie na kursie na prawo jazdy uczyli, że jeśli będę cofać pojazdem, w którym nie jestem w stanie zobaczyć tego, co jest za mną - moim obowiązkiem jest zapewnić sobie pomoc osoby, która stanie za mną i będzie mi dawała znaki, czy mogę jechać czy nie. Jeśli innych uczyli, że mogą jeździć na pałę nie patrząc co jest za nimi, to myślę, że powinni reklamować swój kurs. Czekam, co wymyślą kolejne pokolenia kierowców - skoro można jechać do tyłu nic nie widząc, to może i do przodu można pojechać bez okularów albo soczewek nic nie widząc i wkurzać się, że wszyscy nam z drogi nie schodzą/zjeżdżają?

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 9) | raportuj
17 stycznia 2020 o 9:24

@feline1: nie mam nic przeciwko pracownikom fizycznym, ale jeśli ktoś ma np. potencjał do tego, żeby skończyć studia medyczne i zostać lekarzem - nie chcę mu stawiać przeszkód na drodze z powodu wrodzonej choroby. Przeciwko pracownikom fizycznym ma coś nasza gospodarka i postęp technologiczny, kogoś, kto pracuje tylko siłą mięśni coraz łatwiej zastąpić maszyną. Jest naszym wspólnym interesem, żeby wykształcono jak najwięcej Polaków w zawodach, w których będą mogli pracować gdy my będziemy na emeryturze :) Nawet tych osób na kasie nie będzie zbyt wiele, w moim mieście co chwila nowy sklep zastępuje mnie kasami automatycznymi. 50 lat temu większość z nas tu piszących nie miałaby szans na przystąpienie do matury tylko pomagałoby rodzicom w pracy w gospodarstwie rolnym zamiast się do niej uczyć. Dzięki temu jak ktoś miał maturę to należał rzeczywiście do wąskiej elity. To były takie wspaniałe czasy? Akurat cała moja rodzina miała te wyższe wykształcenie już od babci/dziadków w tych czasach o których piszesz, wcale nie jest tak, że to jacyś wspaniali geniusze którym osoby wykształcone teraz do pięt nie dorastają. Nie widzę też po rodzicach znajomych, żeby wszyscy byli tacy genialni i mieli taką wspaniałą wiedzę na kady temat dzięki dawnej maturze. Tak jest w Twoim otoczeniu, że pokolenie dziadków/rodziców jest tak dużo mądrzejsze od pokolenia naszych rówieśników?

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 17 stycznia 2020 o 9:28

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 21) | raportuj
17 stycznia 2020 o 8:09

Mamy coraz więcej ludzi w Polsce, którzy zdobyli wykształcenie mimo dysleksji i sobie radzą w pracy. Przecież nie każdy kto ma wyższe wykształcenie idzie do pracy jako korektor lub nauczyciel języka polskiego. Coraz mniej zawodów wymagających wyższego wykształcenia wymaga pisania, zwłaszcza ręcznego. To są lekarze, programiści, handlowcy, czasem jakiś znany pisarz opowiada o swojej dysleksji w wywiadzie. Być może za komuny uznano by tych ludzi za głąby i zamiast np. lekarza mielibyśmy sfrustrowanego, bardzo zdolnego pracownika fizycznego. Serio, chcemy do tego wrócić? Naprawdę stać nas na to, żeby ludzie którzy mają potencjał żeby być np. programistą, zarabiać wiele i wielkie podatki płacić, skazywać na pracę fizyczną za karę że robią błędy ortograficzne gdy piszą sobie smsy do znajomych w wolnym czasie? Ciekawe, czy gdyby Twoje dziecko urodziło się z dysleksją chciałbyś pomóc mu znaleźć taką pracę i wykształcenie, które wykorzysta jego talenty, czy stwierdziłbyś, że jest głąbem i ma do końca życia powtarzać materiał czwartej klasy podstawówki.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 5) | raportuj
15 stycznia 2020 o 8:02

@Lobo86: 2), 3) Na każdej uczelni na całym świecie mógłbyś spotkać setki tysięcy studentów, którzy nie pracują a spożywają alkohol, prawie każdy kto ma wyższe wykształcenie zdobyte w trybie dziennym tak właśnie funkcjonował na studiach, dziwi mnie, że nikogo kto dziennie studiował nie znasz :) Urlop macierzyński to w Polsce rok niepracowania, każdy na urlopie macierzyńskim ma się zamknąć w dom w worku pokutnym i przepraszać że żyje? U mnie w pracy kilku facetów ma niepracujące żony, bo starcza im jednej pensji, ja bym takiego życia nie chciała, ale nikt od tych kobiet nie oczekuje, że będą przepraszać za swoje życie i odmawiać sobie spotkań towarzyskich jako pokutę za niepracowanie. Myśle, że jak się zastanowisz, to znajdziesz wśród swoich znajomych osoby, które z tego czy innego powodu nie pracowały przez jakiś czas, ale spotkań towarzyskich czy alkoholu nie unikały. Ale wiadomo, jak ktoś jest z klasy średniej, to mu wolno więcej. 4) Sam w komentarzu do tej samej historii chwalisz się, że uniknąłeś kary za brak biletu, Tobie wolno więcej, bo nie jesteś biedny? :) 5) i 6) - przeczytaj te komentarze jak będziesz miał dzieci i zobaczysz, jak wspaniale działa w Polsce system żłobków, jak to miło, gdy dziecko masz niby w żłobku, ale trzy tygodnie choruje i w sumie nie ma co z nim zrobić. W dużym mieście w praktyce żeby iść do tej pracy w biedronce mając dzieci (czyli więcej niż jedno) pani z historii musiałaby oddać niani całą pensję plus dopłacić z tysiąc-dwa miesięcznie, jak jest bogata z domu - może ją stać, widać nie jest.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 12) | raportuj
14 stycznia 2020 o 14:52

@Lobo86: To jest definicja osoby, na którą patrzą inni, oceniają i chcą się poczuć lepiej. Skąd wiesz, jakie ambicje życiowe ma i z czego żyje ta kobieta? Jeśli usłyszysz w tramwaju jak ktoś mówi do towarzysza, że idzie kupić mleko - oburzysz się, że widać nie ma w życiu innych ambicji niż kupowanie nabiału? widzisz wycinek czyjegoś życia, nie całe. A że ma ubogie słownictwo - tak się widać u niej w domu mówiło. Powinna na to pomóc szkoła, widać szkoła nie pomogła. Tak naprawdę wielu z nas lubi sobie patrzeć na osoby, które gorzej sobie radzą i zachwycać się, jakie to madki patologia - a my lepsi, bo pracujemy, mamy plany życiowe, spłacamy kredyt. Tymczasem myślę że z 80 % Polaków w razie jakiejś życiowej losowej okoliczności (niezaplanowana ciąża, wypadek i spowodowana nim niezdolność do pracy, załamanie się jakiejś branży, w której pracuje) - spadnie, przynajmniej czasowo, do grona osób które są właśnie taką patologią według własnej definicji. Ale zamiast się nad tym zastanowić, łatwiej nam smiać się, że haha madka, z 500 plus żyje.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 14) | raportuj
14 stycznia 2020 o 10:54

W sumie ja raczej nie mam w zwyczaju czekać do czwartku żeby się "naje*ać", przeklinać w miejscu publicznym albo jeździć bez biletu. Ale robi tak pewnie kilkaset tysięcy Polaków, czy wszystkich ich oceniamy tak samo, czy tylko tych, którzy są kobietami i mają dzieci, bo im mniej wolno? A z pracą - akurat samotnej matce w Polsce pracować najtrudniej ze wszystkich, bo nie każdy zarabia tyle, żeby opłacić nianię, dojazd do pracy, potrzeby swoje i dziecka i mieć jeszcze jakikolwiek dodatek. Ciekawi mnie, czy autorka tekstu, tak skłonna do surowej oceny, każdy dzień swojego życia przepracowała (ja mam za sobą okresy zwolnień lekarskich, urlopów macierzyńskich, bezrobocia między pracami, niepracowania podczas studiów - myślę, że ma takie okresy każdy, czy jak ktoś jest samotną matką to mu mniej wolno niż innym?) No chyba, że chodzi o to, że madka bo zostawiła dzieci z ciotką i wyszła z domu jakieś sprawy załatwić. Naprawdę, jak czytam czasami wypowiedzi w internecie to mam czasami wrażenie, że Polacy uważają, że kobietę po urodzenia dziecka powinno się zamurować w domu na 18 lat (ale równocześnie - powinno się pilnować, żeby pracowała). Posiadanie dzieci nie zwalnia z konieczności odbywania wizyt u lekarza czy w urzędzie albo tego, żeby np. na rozmowie o pracę stawić się osobiście. Niektórzy nawet sądzą, że matka ma prawo wyjść i zrobić coś dla siebie.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 14 stycznia 2020 o 10:58

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
7 stycznia 2020 o 13:23

@Armagedon: Dopóki dziecko nie dorosło, za relacje z nim odpowiada dorosły. Dorośli, o których piszesz, zdecydowali się chyba na dzieci zakładając, że trafi im się egzemplarz bez hormonów, własnego zdania i potrzeb, bez okresu buntu i bez gorszego dnia. Różnica jest taka, że DOROSŁYM hormony już tak nie targają, poza tym ma większe doświadczenie życiowe i dojrzałość - potrafi powiedzieć "teraz jestem zdenerwowany, omówimy to później, gdy się uspokoję". Dziecko, nastolatek - dopiero się tego uczy, i to rola dorosłego, żeby go nauczyć. A nie obrazić się, że nam się nie trafił egzemplarz bezproblemowy. I stać się "złośliwym, przekornym agresywnym". Nastolatek może próbować takich zachowań, żeby przetestować, co się stanie. Ktoś dorosły powinien wiedzieć, co się stanie i że są inne sposoby na rozładowywanie trudnych sytuacji. I powinien te sposoby dziecku pokazać, bo czemu miałoby dziecko urodzić się z ich znajomością? W Twoim przykładzie z pieskiem uważam, że rodzice są do niczego. Dobry rodzic wie, na ile stać jego dziecko i czy dojrzało już do odpowiedzialności za żywe stworzenie. (nawiasem mówiąc człowiek rozsądny całkowitej odpowiedzialności za los żywego stworzenia dziecku nie powierzy). Dobry rodzic wie, jaki dziecko ma rozkład zajęć i czy ma czas na dodatkowe obowiązki. Przewidzi, że dziecko które ma "zajęcia" i bogate życie towarzyskie nie będzie miało czas na opiekę nad psem. Pomiędzy "tak, kupmy pieska" a "nie, nie kupujmy" są setki innych opcji (kupmy zwierzę, które bardziej pasuje do naszego stylu życia bo nie wymaga trzech spacerów dziennie, zrezygnujmy z którychś zajęć, żeby mieć czas na spacery z pieskiem, zacznijmy regularny wolontariat w schronisku dla psów, itp, itp). I to rola dorosłego, żeby dziecku odpowiednio doradzić lub wyjaśnić powody odmowy tak, żeby zrozumiało. Jeśli to internet, telewizja i rówieśnicy wychowują dziecko to dlatego, że rodzicom się nie chce a nie dlatego, że to normalne instytucje wychowujące dzieci.

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 16) | raportuj
4 stycznia 2020 o 20:08

@starajedza: Skąd wiesz, co ma w głowie ktoś chory na depresję? Życzę Ci, żebyś nigdy sama nie musiała się przekonać.

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 13) | raportuj
21 listopada 2019 o 15:29

W czasie, gdy Ty porównujesz swój samochód z innymi samochodami i rozpytujesz koleżanki z pracy, ile by Ci dały w skali dziesięciopunktowej (myślisz, że gdyby uważały że jesteś 1/10 czy nawet 6/10 powiedziałyby Ci w oczy? ja myślę, że raczej powiedziałyby uprzejmie że 7 :)) inni faceci czytają książki, uprawiają sport, rozwijają hobby czy robią inne rzeczy, które są po prostu interesujące. Nie wiem, czy średnia krajowa i niespasły wygląd mają sprawić, że ktoś bezinteresownie zacznie szukać, czy pod frustracją i kompleksami kryje się ciekawy człowiek.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 10) | raportuj
28 października 2019 o 14:47

Oboje jesteście nieźli i siebie warci. W moim domu w takiej sytuacji mówi się "sprzątam swoje rzeczy, pochować też Twoje?" a jeśli chodzi o rzeczy, o których wiem, że mąż lubi mieć po swojemu poukładane - "sprzątam w salonie, pozbierasz rzeczy z krzesła?" I tyle, to jest sposób na komunikowanie się, nie jakieś powarkiwania których kontekst dla nikogo nie jest jasny. Ale jeśli Wam się podoba takie powarkiwanie i jesli zależy Wam na tym, żeby udowodnić drugiemu, że jest agresywne i złe a nie na tym, żeby rzeczy z krzesła posprzątać - to sobie tak walczcie do śmierci, jeśli Wam tak fajnie. Tylko dzieci nie radzę do takiego domu sprowadzać, bo co dzieci winne.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 19) | raportuj
19 października 2019 o 23:52

LGBT to nie tylko to G jak Gay, także B jak osoby Biseksualne, T jak Transpłciowe. To tak, jakbyś się oburzał, że na zupę z kurczaka mówimy "rosół" mimo że istnieje piękne polskie słowo "zupa". Czy to też uważasz za skutek poprawności politycznej?

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 19 października 2019 o 23:54

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
19 września 2019 o 13:01

@digi51: w Warszawie jest sporo parkingów podziemnych, są droższe, ale są tez miejskie niedrogie. Poza wyjątkami (parkingi przy centrach handlowych) zwykle większość miejsc stoi pusta, a wokół samochody na trawnikach przystankach itp. Parking podziemny nie jest wcale tak super wygodnym rozwiązaniem, sama rzadko korzystam bo z reguły jeśli mam wyjść z parkingu podziemnego, przejść te kilkaset metrów do miejsca docelowego to szybciej mi pojechać autobusem - przystanek może być co 500 metrów, parking podziemny co 500 metrów raczej nie będzie. NIe wiem, jak się jeździ po Wrocławiu. Pamiętam, że gdy kilka lat temu władze Warszawy zaczęły inwestować w transport publiczny wytyczając buspasy, remontując torowiska itp też były narzekania i jojczenie, że kierowców się dyskryminuje itp. Teraz takim autobusem po buspasie jeżdzę do pracy, jeżdża autobusy jeden za drugim pełne pasażerów - nie wiem, ile pasów musielibyśmy dodać żeby każdy z nas się zmieścił na tej trasie w swoim samochodzie. No i dzięki temu wiem, że zawsze do pracy dojadę w 21 minut, ani minuty krócej, ani dłużej. Może samochodem po pustej drodze byłoby szybciej, ale nie będę mieć pustej drogi do centrum w godzinach szczytu ile by mi pasów miasto nie wybudowało.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
8 września 2019 o 12:50

ale co pielęgniarki winne, że system rejestracji głupio zorganizowany? tam powinien siedzieć ktoś odpowiedzialny za telefony non-stop. jak dla mnie to nienormalne jest, że ktoś założył, że pielęgniarka (po co jej wykształcenie pielęgniarskie do zapisywania na wizyty to ja też nie wiem) będzie równocześnie rozmawiać przez telefon i z osobami, które przyszły osobiście. A wizyty i dane pacjentów wklepywać w dwa komputery równolegle, jednym uchem i jedną ręką w jeden, drugim uchem i drugą ręką - w drugi. nie widzę winy pielęgniarki w tym że ten wspaniały pomysł nie wypalił. One sobie radzą jak mogą - mogą albo próbować prowadzić dwie rozmowy na raz, albo powiedzieć osobom, które przyszły na wizytę żeby sobie poszły, bo telefony (pewnie jeden za drugim) albo nie odbierać. Wybrały co wybrały, nie wiem, czy w ich sytuacji ktokolwiek z nas wymyśliłby lepsze rozwiązanie.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
8 września 2019 o 12:40

@smokk: no i ok, ale czy to znaczy, że wszyscy z litości nad małymi firmami mamy isć do pracy fizycznej za minimalną? ja aż tak bardzo małym firmom nie współczuję żeby tak zrobić.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
2 września 2019 o 8:55

@Lapis: z tym awansem w korpo - cóż, sama w korpo pracuję. Kategorie pracowników są dwie niższy personel administracyjny, najprostsza obsługa klienta, proste prace biurowe. Tu jest duża rotacja, tego da się nauczyć na szkoleniu w weekend i nie opłaca się inwestować. ale kadra wyższa, specjaliści, informatycy, najlepsi handlowcy, obsługa największych klientów, inżynierowie - tych ludzi się docenia i szanuje, pracodawca dba, żeby nie odeszli, a konkurencja przychyla im nieba, żeby ich podkupić (co często pracodawca kontruje). Można argumentować, że wszystko jedno kto pracuje w szkole, może niektórym nie przeszkadza, że dzieci mają co roku innych nauczycieli, że wszystko jedno, czy nauczyciel zły czy dobry, byle zgodził się tanio pracować. Ale nie mów, że tak jest w korpo bo to po prostu nieprawda - tzn jest, ale na niskich szczeblach.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
26 sierpnia 2019 o 19:06

@bazienka: no to szacunek, że czyjś stan zdrowia potrafisz oszacować na podstawie krótkiego spojrzenia w autobusie, powinnaś to opatentować, wiele skomplikowanych badań stanie się zbędnych :) (przepraszam za ironię, nie mogłam się powstrzymać :))

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
26 sierpnia 2019 o 19:03

nie zgodzę się. Każdy z nas, niezależnie od wieku, ma prawo poczuć się gorzej i oczekować wówczas zwykłej ludzkiej życzliwości od innych mieszkańców miasta. Dziś Ty ustąpisz miejsca siedzącego staruszce, jutro może złamiesz nogę i ktoś ustąpi Tobie. Ja wolę ustąpić miejsca staruszce w metrze niż żeby ta staruszka - która ma pewnie wolniejszy niż ja refleks, gorzej widzi - uznała, że nie jest dość sprawna na metro i próbowała poruszać się samochodem po mieście. Już teraz zdarza się, że ludzie starsi za kierownicą powodują bardzo głupie wypadki, naprawdę uważam, że jeśli ktoś nie czuje się na siłach by prowadzić samochód, to transport publiczny jest dla niego idealną opcją. Nie wiem, czy wydaje Ci się, że to, że płacisz za bilet (zresztą z tej wiary że zawsze będziesz młody i sprawny wnioskuję, że studencki) i w ten sposób pokrywasz koszty jazdy autobusu. Nie, dokładasz sie w niewielkim stopniu, funkcjonowanie transportu publicznego i dróg dotuje samorząd przede wszystkim - i taki jest cel samorządu żeby każdy jak najwygodniej dojechał tam, gdzie chce albo gdzie musi. Jeśli skręcisz nogę i nie będziesz mógł prowadzić - też jakoś będziesz pewnie chciał się po mieście poruszać, właśnie od tego ten transport publiczny jest. Jeżdzę transportem publicznym często, ustępuję komu mam kaprys, czasem dziecku czasem staruszce czasem młodemu chłopakowi z kulą. Gdy ja potrzebowałam, żeby mi ustąpić, ktoś zawsze mi ustępował. Nigdy nie widziałam tej legendarnej starszej pani co stuka laską i furka. Natomiast jeśli źle się czujesz z tym, że nie chcesz ustępować miejsca potrzebującym - cóż, gdyby to było całkiem ok, może źle byś się z tym nie czuł.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 10) | raportuj
5 sierpnia 2019 o 22:35

@Armagedon: rodzice którzy kupują dziecku tani fotelik pewnie swoje dziecko kochają, bo raczej rodzice dzieci kochają tylko albo nie wiedzą, że taki fotelik jest do dupy i mało daje (a jest do dupy i mało daje) albo podjęli świadomą decyzję, że zwiększenie szansy przeżycia ich dziecka w razie wypadku nie jest dla nich warte 400 zł. Fotelik do 36 kg służy dziecku dość długo, jak się wydatek podzieli na wszystkie miesiące kiedy jest używany to nie jest tak wiele naprawdę.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
5 sierpnia 2019 o 22:28

@szczerbus9: ja jeżdzę bardzo ostrożnie, ale uczestniczyłam już w trzech stłuczkach, wszystkie z winy innego użytkownika drogi. Moja ostatnia stłuczka - ruszałam gdy zapaliło się zielone światło, jechałam na wprost, nagle w bok przywaliła mi kobieta która skręcała w lewo i jakoś nie wpadła na to, że musi zaczekać aż przejadą pojazdy jadące wprost. Ciekawa jestem. jak zapobiegłabym tej kolizji gdybym była lepszym kierowcą? Inna z moich stłuczek - kierowca innego samochodu wpada na barierkę na ruchliwej, trzypasmowej drodze, odbija się i wpada na mnie. Nie mam gdzie uciec, bo to centrum Warszawy w godzinach szczytu, na każdym pasie ruch. Co mogłam zrobić, żeby uniknąć zdarzenia? A w moją znajomą z pracy wjechał inny samochód gdy siedziała w zaparkowanym samochodzie i ustawiała nawigację. Tak, stała na miejscu parkingowym wyznaczonym. Co mogła zrobić lepiej, skoro nawet silnika nie miała włączonego? Każda z tych sytuacji byłaby niebezpieczna dla dziecka w aucie. Bardzo jestem ciekawa, jak można nauczyć się jeździć tak, żeby ich uniknąć.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 następna »