@rodzynek2: Pikuś z językiem. Znam historię kandydata, który twierdził, że napisał program X... Tyle tylko, że twierdził tak na rozmowie kwalifikacyjnej w firmie, która mimo nieudzielania logo wówczas (skomplikowane stosunki między spółkami) była twórcą tegoż właśnie programu (no i właścicielem kodu źródłowego). I nie, to nie jest historia w stylu "kolega kolegi powiedział koleżance" i akurat byłem jednym z rekrutujących...
@katzschen: Pokazanie miejsca pracy nie jest takim znowu standardem. Sam niedawno zacząłem nową pracę i biuro zobaczyłem dopiero przy podpisywaniu umowy. Ale fakt, że to była trochę inna sytuacja. Z resztą przy kilku wizytach (nie, nie pierwszy etap) stwierdzałem po zobaczeniu warunków i podejścia żeby więcej do mnie nie dzwonili...
@GuideOfLondon: Myślę, że chodzi właśnie o to, że z Twojej wypowiedzi przebija swoiste "w dupach mu się poprzewracało". Gość ograniczał wydatki w celu realizacji swoich celów i to się chwali. To, że obecnie nie chce auta poniżej 300 kucy to ok - widać takie lubi (ja bym z drugiej strony wolał "do zabawy" dobre coupe ze 150 kucykami ale ważące mniej niż bak w tych limuzynach). Ważne jest to, jak się zachowuje wobec innych: czy zmienił nastawienie do ludzi, którzy nie trafili na intratny biznes?
@jagoda139: No patrz... z ciekawości zerknąłem na oferty kilku uczelni. Uniwersytet w Warszawie kosmetologii nie oferuje, we Wrocławiu też nie, w Gdańsku też nie ma co szukać. Chociaż przyznaję, że jest w Poznaniu i Krakowie.
@saska: A daj spokój... Znasz pojęcie "friendzone"? Sprowadza się do baby stwierdzającej "chciałabym spotkać faceta takiego jak ty" do gościa. Tylko, że ten gość stoi przed nią i się skręca po każdej sylabie. Nie chce mi się tu roztrząsać wszystkich za i przeciw ale jednak sprowadza się do tego, że kobiety zwykle wybierają świnię w zanadrzu trzymając mężczyzn.
Trochę jak w serialu Friends Rachel tłumaczyła Rossowi, że Raul to był czysty seks a Ross ją potrafi rozbawić (co miało znaczyć "zrozumieć")...
Z resztą jak przez 7 lat kobita nie dostrzega bycia traktowaną jak służba (również seksualna pewnie) to nawet na współczucie nie zasługuje.
@Matys909: Mniejsza o to, że auto zwykle zostawia się zamknięte (również na stacji). Mniejsza też o awantury i konsekwencje za takie postępowanie pracownika stacji. Problem w tym, że do czasu jak gość zapłaci za to nieszczęsne paliwo i ewentualnego batonika (bo przecież nie będzie 2 razy płacił!) to raczej licznika na stanowisku wyzerować nie da rady.
@zapaleniec: Bo "siedziba główna" to raczej właściciel może paru okolicznych stacji, który dogadał się na franczyzę z korporacją. Poza tym często przy ustalaniu cen uwzględnia się lokalizację i perfidnie woła odpowiednio więcej wiedząc, że w promieniu x km alternatywy nie ma.
Mnie raczej zastanawia jak mała stacyjka mogła zasłynąć rozlaniem ropy w Zatoce Meksykańskiej... Niby wiadomo, o co chodzi ale trzeba jednak rozróżniać stację od korporacji.
@Candela: Czyli jak dzieciak przyjdzie na świetlicę z bronią to "opiekun" ma nie reagować, żeby mu się nic nie stało przypadkiem? Już nawet pomijam, że paralizator dorosłej osobie wielkiej szkody nie wyrządzi (chyba, że wada serca ale wtedy też nadmierny wysiłek związany z opieką nad dużą grupą dzieci jest nie wskazany) a kilkuletniemu dziecku jednak może - zabawne jest to, że starszy dzieciak sprawę ogarnął a "opiekun" pobiegł się skarżyć w internetach...
W takich przypadkach przypomina mi się klasyk odpowiedzi jakiejś pany do gościa w rurkach: "nie zamierzam się z tobą umawiać - jedną pi**ę już mam".
@PolitischerLeiter14_88: Tylko, że na zapamiętane dane z dowodu wiele nie zrobisz a już mając zdjęcie dowodu możesz już np. ubiegać się o kredyt przez internet (fotka zamiast skanu)... Ot drobiazg.
@cassis: Ty patrz. A ja po 3 latach od odejścia z pracy mam 2 czy 3 kolegów, z którymi wprawdzie się rzadko (albo wręcz wcale) widuję/rozmawiam ale doskonale wiem, że w każdej chwili mogę uderzać w ciemno jak coś potrzebuję (i oczywiście vice versa).
@PiekielnyDiablik: Zwykle automaty (mówię o tych w Skandynawii, Niemczech, Holandii, etc) wymagają czytelnego kodu kreskowego, więc np. plastikowa butelka może być lekko zgnieciona.
Inna sprawa, że podając bon z takiej maszyny kasjerce kwota jest odliczana od zakupów ale równie dobrze może wyjść więcej niż zakupy i wydadzą resztę - w szczególności można nic nie kupić i zawołać kasę.
@78FS: Byłem w szpitalach wielokrotnie. Za dziecka to głównie wypadki typu wstrząs mózgu, szycie nogi, etc. Po latach trafiło się gorzej bo poszło od "bebechów". I wiesz co? Nie mogę narzekać! Wszystko (poza karmieniem) było bezproblemowe. Za każdym razem wychodziłem zdrowy. Dla porównania w Holandii po rozpieprzonej głowie (5 szwów wskutek utraty przytomności) wypuścili mnie po jednym dniu... i przyjęli z powrotem dzień później na ponowne szycie. Żeby było śmieszniej: zaszyli (głowa!), nie zrobili żadnej tomografii i stwierdzili żebym sobie poszedł do domu z buta... :D
@mongol13: No tu się nie do końca zgodzę. Gość był przynajmniej szczery, że nie chce nocować sam. Były już historie w stylu "przenocujesz mnie" kończące się wizytą z dziewczyną/kolegą/znajomymi/psem/kanarkiem, etc.
@Sover: 200-250€ to nie drogo - to zdzierstwo. Sam płacę 19€ na długi termin ale na krótki przekroczenie 60€ graniczy z cudem w większości miejscowości... :) Chociaż ideę przekazania sygnału "koledze" jak najbardziej popieram.
Wiesz, co? Jak dla mnie to Ty jesteś najgorszym sortem w tej historii. Tobie przeszkadzało sprzątanie, jak Ci za to płacili. Ale wiedząc, co biega po kuchni robiłeś dobrą minę do złej gry. W końcu wypłata była to walić innych, nie? I pal sześć, że nie miałeś wtedy żadnych zobowiązań - w końcu nowe buty/gry/spodnie/cokolwiek się nie samo nie kupi. A jak się ktoś zatruje to nie Twój problem, nie?
Sorry ale spodziewasz się darmowej szatni i broszury na takich eventach? No chyba sobie żartujesz. Na Lord of The Dance byłem kilka razy - ostatnio pod koniec listopada w Bazylei. Za "kiepskie"* miejsce płaciłem też około 160-175 (nie pamiętam dokładnie)... ale euro.
Szatnia? 1 frank/euro (w Bazylei stosują przelicznik 1:1) od sztuki odzieży (wliczając torebkę albo szalik).
Broszura? Gorsza wersja kosztowała 5€, lepsza 10€.
Co do sceny to nie widziałem jeszcze nigdy koncertu/występu profesjonalnego, na którym scena nie byłaby na podwyższeniu. Najniższy był ok. 20cm. Podest w Muzeum Lotnictwa na Występie Chóru Krakowskiego na którym miałem przyjemność być. Ale tam atmosfera była na tyle "nieformalna", że jedna ze śpiewaczek podeszła do mnie i koleżanki zapytać o wrażenia w przerwie (przy czym ja miałem jakieś 25 na liczniku, koleżanka 24). Po koncercie rozmawialiśmy z jeszcze kilkoma muzykami.
I tu ta *: miejsca trzeba umieć sobie wybrać bo w przypadku występów typowo baletowych nie opłaca się brać pierwszego rzędu. W przypadku strefy A zwykle jest szersze przejście w poprzek tej strefy - najlepiej jest brać rząd dokładnie tam. Często warto też wziąć strefę B, która jest na podwyżeniu (chociaż dalej).
Tak z ciekawości: na jakiej podstawie wyciągnęliście takie wnioski? Czy był to przynajmniej pracownik US albo doradca podatkowy, czy tak sobie przy wódeczce rozłożyliście na czynniki pierwsze?
1. Kolega (1) znalazł i kupił za Twoje pieniądze. Nie wykonał żadnej płatnej usługi - to, że pośredniczył po koleżeńsku może się pewnie załapać na dochód w postaci bezpłatnej usługi. Ale w ten sposób to można rozmowę w stylu "ej, Mietek! Idziesz do sklepu? Tak? To kup mi śmietanę i ogórki, bo zapomniałem. Tu masz kasę na to".
2. Na jakiej podstawie stwierdzono, że mebel w momencie zakupu był wart ponad 1000 złotych? Na podstawie tego, za ile go sprzedałeś po renowacji? No bez jaj...
3. Znajomy nr (2) nie przewiózł mebla nieodpłatnie. Doszło do wymiany barterowej: wykorzystanie wolnej przestrzeni za flaszkę. Nie wiem, czy takie rzeczy też trzeba zgłaszać ale raczej nie.
4. Znajomy nr (3). Materiały kupowałeś de facto Ty - że się nie znasz to poprosiłeś go o pomoc. Że to niby usługa? Jasne, może poproszenie kolegi o pomoc w ocenie używanego auta też mam fiskusowi zgłosić?
5. A czy kolega (3) faktycznie uzyskał dochód poza flaszką? To może przy wigilijnym stole należy liczyć, kto ile (I CZYJEJ) wódki wypił, żeby to uczciwie rozliczyć? Znowu BS.
6. A te 6 miesięcy to nie jest przypadkiem kryterium w przypadku nieruchomości? O ile kojarzę to meble są ruchomościami...
ps. Przy czym ja się w podatkach nie specjalizuję dlatego pytałem, czy te informacje masz od kogoś z tym powiązanego.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 31 grudnia 2015 o 22:22
@jfk: Dokładnie. Rozmowa powinna wyglądać tak:
K: 7 szklanek proszę.
O: A co nalać?
K: Nie trzeba, mamy własny alkohol.
O: Rozumiem, w takim razie życzą sobie państwo ryczałt (3,5 od szklanki), wynajem na godziny (powiedzmy 1/h) czy zakup (20 za sztukę)? Aha, w przypadku opcji pierwszej lub drugiej należy doliczyć jeszcze opłatę manipulacyjną w wysokości 0,5 od każdej wynajętej szklanki związaną z utrzymaniem czystości. Więc jak?
Jakby tego nie zrozumiał to już musiałby być straszny ćwok...
ps. No i biegać nie trzeba bo albo się będą kleić do tego, co mają albo prędzej czy później wymienią. :)
@dodolinka: Pi**sz (werscji bez cenzury nieprzyjęło) jak potrzaskana. Jasne, że każdy ma wady. Ja jestem gruby i mam wielkie cycki. Bywa. Ale notoryczne spóźnianie się to jest brak szacunku.
@dodolinka: Sama twierdzisz, że życie jest krótkie. Tyle tylko, że te kilka minut jest tym bardziej wartościowe. Co oznacza, że masz innych zwyczajnie gdzieś...
@grruby80: Całkowicie popieram. Sam zostawiam mieszkanie otwarte i jakoś nigdy nic się nie stało. A nie, raz poprosiłem sąsiada, żeby coś wydrukował i znalazłem pismo na wyrze (do sklepu skoczyłem). Zwróciłem mu uwagę, że tak się nie robi, przeprosił (a ja podziękowałem za druk pisma) i po sprawie.
@OkrutnyKanar: Czyli jak ktoś nie płaci (nieuiszczenie nałożonej kary) to ma za to zapłacić (podlega karze grzywny)? Co za geniusz logiki pisze takie prawo? :D
@OkrutnyKanar: W kilku miastach w Europie wprowadzono bezpłatną komunikację miejską. Jasne, że straciłbyś pracę (bo co tu kontrolować?) ale budżet miejski zyskał. Zmalał ruch, mniejsze korki oraz konieczność remontów.
@rodzynek2: Pikuś z językiem. Znam historię kandydata, który twierdził, że napisał program X... Tyle tylko, że twierdził tak na rozmowie kwalifikacyjnej w firmie, która mimo nieudzielania logo wówczas (skomplikowane stosunki między spółkami) była twórcą tegoż właśnie programu (no i właścicielem kodu źródłowego). I nie, to nie jest historia w stylu "kolega kolegi powiedział koleżance" i akurat byłem jednym z rekrutujących...
@katzschen: Pokazanie miejsca pracy nie jest takim znowu standardem. Sam niedawno zacząłem nową pracę i biuro zobaczyłem dopiero przy podpisywaniu umowy. Ale fakt, że to była trochę inna sytuacja. Z resztą przy kilku wizytach (nie, nie pierwszy etap) stwierdzałem po zobaczeniu warunków i podejścia żeby więcej do mnie nie dzwonili...
@GuideOfLondon: Myślę, że chodzi właśnie o to, że z Twojej wypowiedzi przebija swoiste "w dupach mu się poprzewracało". Gość ograniczał wydatki w celu realizacji swoich celów i to się chwali. To, że obecnie nie chce auta poniżej 300 kucy to ok - widać takie lubi (ja bym z drugiej strony wolał "do zabawy" dobre coupe ze 150 kucykami ale ważące mniej niż bak w tych limuzynach). Ważne jest to, jak się zachowuje wobec innych: czy zmienił nastawienie do ludzi, którzy nie trafili na intratny biznes?
@jagoda139: No patrz... z ciekawości zerknąłem na oferty kilku uczelni. Uniwersytet w Warszawie kosmetologii nie oferuje, we Wrocławiu też nie, w Gdańsku też nie ma co szukać. Chociaż przyznaję, że jest w Poznaniu i Krakowie.
@saska: A daj spokój... Znasz pojęcie "friendzone"? Sprowadza się do baby stwierdzającej "chciałabym spotkać faceta takiego jak ty" do gościa. Tylko, że ten gość stoi przed nią i się skręca po każdej sylabie. Nie chce mi się tu roztrząsać wszystkich za i przeciw ale jednak sprowadza się do tego, że kobiety zwykle wybierają świnię w zanadrzu trzymając mężczyzn. Trochę jak w serialu Friends Rachel tłumaczyła Rossowi, że Raul to był czysty seks a Ross ją potrafi rozbawić (co miało znaczyć "zrozumieć")... Z resztą jak przez 7 lat kobita nie dostrzega bycia traktowaną jak służba (również seksualna pewnie) to nawet na współczucie nie zasługuje.
@Matys909: Mniejsza o to, że auto zwykle zostawia się zamknięte (również na stacji). Mniejsza też o awantury i konsekwencje za takie postępowanie pracownika stacji. Problem w tym, że do czasu jak gość zapłaci za to nieszczęsne paliwo i ewentualnego batonika (bo przecież nie będzie 2 razy płacił!) to raczej licznika na stanowisku wyzerować nie da rady.
@zapaleniec: Bo "siedziba główna" to raczej właściciel może paru okolicznych stacji, który dogadał się na franczyzę z korporacją. Poza tym często przy ustalaniu cen uwzględnia się lokalizację i perfidnie woła odpowiednio więcej wiedząc, że w promieniu x km alternatywy nie ma. Mnie raczej zastanawia jak mała stacyjka mogła zasłynąć rozlaniem ropy w Zatoce Meksykańskiej... Niby wiadomo, o co chodzi ale trzeba jednak rozróżniać stację od korporacji.
@Candela: Czyli jak dzieciak przyjdzie na świetlicę z bronią to "opiekun" ma nie reagować, żeby mu się nic nie stało przypadkiem? Już nawet pomijam, że paralizator dorosłej osobie wielkiej szkody nie wyrządzi (chyba, że wada serca ale wtedy też nadmierny wysiłek związany z opieką nad dużą grupą dzieci jest nie wskazany) a kilkuletniemu dziecku jednak może - zabawne jest to, że starszy dzieciak sprawę ogarnął a "opiekun" pobiegł się skarżyć w internetach... W takich przypadkach przypomina mi się klasyk odpowiedzi jakiejś pany do gościa w rurkach: "nie zamierzam się z tobą umawiać - jedną pi**ę już mam".
@PolitischerLeiter14_88: Tylko, że na zapamiętane dane z dowodu wiele nie zrobisz a już mając zdjęcie dowodu możesz już np. ubiegać się o kredyt przez internet (fotka zamiast skanu)... Ot drobiazg.
@plombabomba: Mnie bardziej ciekawi określenie "wdowa"... albo raczej skąd "the" wziął taką informację?
@cassis: Ty patrz. A ja po 3 latach od odejścia z pracy mam 2 czy 3 kolegów, z którymi wprawdzie się rzadko (albo wręcz wcale) widuję/rozmawiam ale doskonale wiem, że w każdej chwili mogę uderzać w ciemno jak coś potrzebuję (i oczywiście vice versa).
@PiekielnyDiablik: Zwykle automaty (mówię o tych w Skandynawii, Niemczech, Holandii, etc) wymagają czytelnego kodu kreskowego, więc np. plastikowa butelka może być lekko zgnieciona. Inna sprawa, że podając bon z takiej maszyny kasjerce kwota jest odliczana od zakupów ale równie dobrze może wyjść więcej niż zakupy i wydadzą resztę - w szczególności można nic nie kupić i zawołać kasę.
@78FS: Byłem w szpitalach wielokrotnie. Za dziecka to głównie wypadki typu wstrząs mózgu, szycie nogi, etc. Po latach trafiło się gorzej bo poszło od "bebechów". I wiesz co? Nie mogę narzekać! Wszystko (poza karmieniem) było bezproblemowe. Za każdym razem wychodziłem zdrowy. Dla porównania w Holandii po rozpieprzonej głowie (5 szwów wskutek utraty przytomności) wypuścili mnie po jednym dniu... i przyjęli z powrotem dzień później na ponowne szycie. Żeby było śmieszniej: zaszyli (głowa!), nie zrobili żadnej tomografii i stwierdzili żebym sobie poszedł do domu z buta... :D
@mongol13: No tu się nie do końca zgodzę. Gość był przynajmniej szczery, że nie chce nocować sam. Były już historie w stylu "przenocujesz mnie" kończące się wizytą z dziewczyną/kolegą/znajomymi/psem/kanarkiem, etc.
@Sover: 200-250€ to nie drogo - to zdzierstwo. Sam płacę 19€ na długi termin ale na krótki przekroczenie 60€ graniczy z cudem w większości miejscowości... :) Chociaż ideę przekazania sygnału "koledze" jak najbardziej popieram.
Wiesz, co? Jak dla mnie to Ty jesteś najgorszym sortem w tej historii. Tobie przeszkadzało sprzątanie, jak Ci za to płacili. Ale wiedząc, co biega po kuchni robiłeś dobrą minę do złej gry. W końcu wypłata była to walić innych, nie? I pal sześć, że nie miałeś wtedy żadnych zobowiązań - w końcu nowe buty/gry/spodnie/cokolwiek się nie samo nie kupi. A jak się ktoś zatruje to nie Twój problem, nie?
Sorry ale spodziewasz się darmowej szatni i broszury na takich eventach? No chyba sobie żartujesz. Na Lord of The Dance byłem kilka razy - ostatnio pod koniec listopada w Bazylei. Za "kiepskie"* miejsce płaciłem też około 160-175 (nie pamiętam dokładnie)... ale euro. Szatnia? 1 frank/euro (w Bazylei stosują przelicznik 1:1) od sztuki odzieży (wliczając torebkę albo szalik). Broszura? Gorsza wersja kosztowała 5€, lepsza 10€. Co do sceny to nie widziałem jeszcze nigdy koncertu/występu profesjonalnego, na którym scena nie byłaby na podwyższeniu. Najniższy był ok. 20cm. Podest w Muzeum Lotnictwa na Występie Chóru Krakowskiego na którym miałem przyjemność być. Ale tam atmosfera była na tyle "nieformalna", że jedna ze śpiewaczek podeszła do mnie i koleżanki zapytać o wrażenia w przerwie (przy czym ja miałem jakieś 25 na liczniku, koleżanka 24). Po koncercie rozmawialiśmy z jeszcze kilkoma muzykami. I tu ta *: miejsca trzeba umieć sobie wybrać bo w przypadku występów typowo baletowych nie opłaca się brać pierwszego rzędu. W przypadku strefy A zwykle jest szersze przejście w poprzek tej strefy - najlepiej jest brać rząd dokładnie tam. Często warto też wziąć strefę B, która jest na podwyżeniu (chociaż dalej).
Tak z ciekawości: na jakiej podstawie wyciągnęliście takie wnioski? Czy był to przynajmniej pracownik US albo doradca podatkowy, czy tak sobie przy wódeczce rozłożyliście na czynniki pierwsze? 1. Kolega (1) znalazł i kupił za Twoje pieniądze. Nie wykonał żadnej płatnej usługi - to, że pośredniczył po koleżeńsku może się pewnie załapać na dochód w postaci bezpłatnej usługi. Ale w ten sposób to można rozmowę w stylu "ej, Mietek! Idziesz do sklepu? Tak? To kup mi śmietanę i ogórki, bo zapomniałem. Tu masz kasę na to". 2. Na jakiej podstawie stwierdzono, że mebel w momencie zakupu był wart ponad 1000 złotych? Na podstawie tego, za ile go sprzedałeś po renowacji? No bez jaj... 3. Znajomy nr (2) nie przewiózł mebla nieodpłatnie. Doszło do wymiany barterowej: wykorzystanie wolnej przestrzeni za flaszkę. Nie wiem, czy takie rzeczy też trzeba zgłaszać ale raczej nie. 4. Znajomy nr (3). Materiały kupowałeś de facto Ty - że się nie znasz to poprosiłeś go o pomoc. Że to niby usługa? Jasne, może poproszenie kolegi o pomoc w ocenie używanego auta też mam fiskusowi zgłosić? 5. A czy kolega (3) faktycznie uzyskał dochód poza flaszką? To może przy wigilijnym stole należy liczyć, kto ile (I CZYJEJ) wódki wypił, żeby to uczciwie rozliczyć? Znowu BS. 6. A te 6 miesięcy to nie jest przypadkiem kryterium w przypadku nieruchomości? O ile kojarzę to meble są ruchomościami... ps. Przy czym ja się w podatkach nie specjalizuję dlatego pytałem, czy te informacje masz od kogoś z tym powiązanego.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 31 grudnia 2015 o 22:22
ad1. Wywal chłopa! :P
@jfk: Dokładnie. Rozmowa powinna wyglądać tak: K: 7 szklanek proszę. O: A co nalać? K: Nie trzeba, mamy własny alkohol. O: Rozumiem, w takim razie życzą sobie państwo ryczałt (3,5 od szklanki), wynajem na godziny (powiedzmy 1/h) czy zakup (20 za sztukę)? Aha, w przypadku opcji pierwszej lub drugiej należy doliczyć jeszcze opłatę manipulacyjną w wysokości 0,5 od każdej wynajętej szklanki związaną z utrzymaniem czystości. Więc jak? Jakby tego nie zrozumiał to już musiałby być straszny ćwok... ps. No i biegać nie trzeba bo albo się będą kleić do tego, co mają albo prędzej czy później wymienią. :)
@dodolinka: Pi**sz (werscji bez cenzury nieprzyjęło) jak potrzaskana. Jasne, że każdy ma wady. Ja jestem gruby i mam wielkie cycki. Bywa. Ale notoryczne spóźnianie się to jest brak szacunku.
@dodolinka: Sama twierdzisz, że życie jest krótkie. Tyle tylko, że te kilka minut jest tym bardziej wartościowe. Co oznacza, że masz innych zwyczajnie gdzieś...
@grruby80: Całkowicie popieram. Sam zostawiam mieszkanie otwarte i jakoś nigdy nic się nie stało. A nie, raz poprosiłem sąsiada, żeby coś wydrukował i znalazłem pismo na wyrze (do sklepu skoczyłem). Zwróciłem mu uwagę, że tak się nie robi, przeprosił (a ja podziękowałem za druk pisma) i po sprawie.
@OkrutnyKanar: Czyli jak ktoś nie płaci (nieuiszczenie nałożonej kary) to ma za to zapłacić (podlega karze grzywny)? Co za geniusz logiki pisze takie prawo? :D
@OkrutnyKanar: W kilku miastach w Europie wprowadzono bezpłatną komunikację miejską. Jasne, że straciłbyś pracę (bo co tu kontrolować?) ale budżet miejski zyskał. Zmalał ruch, mniejsze korki oraz konieczność remontów.