Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Nieniecierpliwa

Zamieszcza historie od: 30 kwietnia 2015 - 10:14
Ostatnio: 12 października 2021 - 21:25
O sobie:

Matka Polka, skoczek spadochronowy, niedoszły żołnierz o anielskiej cierpliwości.

  • Historii na głównej: 42 z 48
  • Punktów za historie: 12510
  • Komentarzy: 71
  • Punktów za komentarze: 412
 
[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
15 września 2016 o 17:36

@Nimfetamina: Tobie pomogła koleżanka. Ja w końcu zaczęłam się zastanawiać, dlaczego systematycznie tracę znajomych. Poza tym jeśli mam być szczera, sama ledwo co wyszłam z tego gówna i nie czułam się na siłach, żeby to drugi raz "przeżywać".

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
11 września 2016 o 20:13

@GythaOgg: Ode mnie znajomi też się odwrócili w momencie, kiedy wiedzieli, że mi nie pomogą. I mi akurat poniekąd właśnie to pomogło. Poza tym poznałam ją krótko po tym jak sama zakończyłam toksyczny związek i uwierz, przebywanie z nią nie było dobre dla mnie. Może to egoistyczne, ale wolałam ją olać, niż patrzeć na nią przez pryzmat tego, co sama przeżyłam.

[historia]
Ocena: 19 (Głosów: 21) | raportuj
9 września 2016 o 10:13

Co do szczepień i innego bólu związanego z zabiegami medycznymi, mnie rodzice okłamywali i mówili, że nie będzie bolało. Miałam do nich przeogromny żal, że kłamali. Jako pięcioletni berbeć straciłam do nich zupełnie zaufanie, co wydawać się może śmieszne, ale dla mnie to była życiowa zdrada :-) Dlatego mojej córce mówiłam, że wiercenie w zębie boli, szczepienie boli, pobieranie krwi boli, ale pewne rzeczy trzeba przecierpieć, żeby być zdrowym. I co? Dokładnie jak w Twoim przypadku, młoda w żadne histerie nie popadała, po prostu siedziała sztywno, a jak było po wszystkim, to uroniła łzę i mówiła, że bolało.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
31 sierpnia 2016 o 14:15

@bloodcarver: teoretycznie się to opłaca, bo dzięki temu możemy dostać w przyszłym konkursie większy kontrakt, a to jest coś, co jest nam potrzebne.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
31 sierpnia 2016 o 13:58

@CukierekAlboWirus: dokładnie tak.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
8 sierpnia 2016 o 20:46

@Vampi: W takim przypadku rodzisz, gdzie chcesz. Chociaż dowiedziałam się, że przychodnia z pobliskiej miejscowości zapisała swoje pacjentki do KOCa bez ich wiedzy (nie dali im oświadczeń), a to już jest wbrew przepisom. Nie każda poradnia ginekologiczna musi mieć umowę na KOC ze szpitalem. Niektóre się na to nie zgodziły i takie chyba najlepiej na tym wyjdą póki co...

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
19 lipca 2016 o 9:43

@Kefir33: ciężar ma wpływ na prędkość spadania. Nie trzeba być orłem z fizyki, żeby we wzorze na prędkość graniczną dostrzec masę :-)

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 5) | raportuj
19 lipca 2016 o 7:27

@Fomalhaut: A czy w powyższej historii widzisz jakiś hejt? Ludzie się dziwią, że kobiety wpadają w takie patologiczne związki, a ci faceci na początku są normalni. W czasie, kiedy ta historia się wydarzyła był czuły, wrażliwy i nie powiedziałbyś/nie powiedziałabyś, że po kilku latach będę mieć robioną obdukcję przez to, że mnie pobił :-) Nie czuję niechęci do facetów. W ogóle nie patrzę na nich przez pryzmat jednego patologicznego przypadku.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 2) | raportuj
19 lipca 2016 o 7:22

@nvm: ten karabińczyk na pewno nie był po to, żeby go bezpośrednio do czaszy przyczepiać, skoro przywiązywaliśmy go na zrywkę :-) Któryś z układaczy się pomylił i z rozpędu go przypiął. A dziewczyna i tak miała szczęście, że nie pociągnęło jej za samolotem, tylko oderwało jej kawałek czaszy.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 10) | raportuj
18 lipca 2016 o 14:16

@nvm: Lina desantowa może być zakończona karabińczykiem na obu końcach i takie właśnie mieliśmy. Instruktor sprawdzał tylko czy skoczek ma dobrze założoną uprząż. Nikt się nie spodziewał, że ktoś mógłby przypiąć linę do pilocika. Tak więc jest taka opcja, kolego spadochroniarzu :-) Ja po tym zdarzeniu zmieniłam lotnisko.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
18 lipca 2016 o 14:11

@nvm: @xpert17: Na lotnisku, na którym skakałam, nie było to w ogóle przestrzegane.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 7) | raportuj
18 lipca 2016 o 13:01

@SirCastic: Nie. Ja swoje po prostu zapamiętywałam. Podejrzewam, że oni je składali "taśmowo", więc ciężko było dojść, które z nich ten spadochron złożyło.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
13 lipca 2016 o 7:38

@ja_2: Od narodzin córki do wyprowadzki praktycznie z domu nie wychodziłam... Poza wyjściami do sklepu czy na spacer z dzieckiem. Ale takie historie jak opisujesz też się zdarzają. Dlatego dość długo zwlekałam z odebraniem byłemu władzy rodzicielskiej - po prostu się bałam, że nikt mi nie uwierzy, skoro on ma naprawdę świetne zdolności manipulacyjne. Ale istnieje jakaś sprawiedliwość na tym świecie. Kuratora (przed ostatnią rozprawą) przyjął będąc pod wpływem alkoholu/narkotyków, więc pokazał swoją prawdziwą naturę.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
13 lipca 2016 o 7:32

@maat_: NT nie pójdzie do sądu, bo "sądy to diabelska sprawa". A wiadomości od niej nie usuwam, bo wiem, że w razie czego mogą się przydać. Nie są świadkami Jehowy. Nigdy nie spotkałam w swoim życiu tak fanatycznego podejścia do wiary, a dodam, że moja rodzina jest wierząca.

[historia]
Ocena: 26 (Głosów: 28) | raportuj
12 lipca 2016 o 11:25

@Rollem: Od mojej rodziny otrzymałam wszelkie możliwe wsparcie, za co dziękuję im każdego dnia. W trakcie związku namawiali mnie do wyprowadzki, ale ja byłam zaślepiona i ich nie słuchałam. Mimo to, kiedy w końcu zostawiłam byłego, oni mnie przyjęli z otwartymi ramionami i nie wypominali nigdy, że mogłam ich wcześniej słuchać.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
30 czerwca 2016 o 11:39

@Bestatter: Zapamiętam! :-D

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 19) | raportuj
29 czerwca 2016 o 13:24

@lady0morphine: Tej dziewczynce naprawdę była potrzebna góra od stanika... Ja w ogóle nie rozumiem idei wrzucania zdjęć dzieci na portale społecznościowe. Chodzi mi głównie o te mamuśki, które każde wydarzenie z życia swojej pociechy muszą udokumentować i upublicznić. Ale może po prostu jestem przeczulona...

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
29 czerwca 2016 o 9:16

@Day_Becomes_Night: Nie widziałam na zdjęciach.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
28 czerwca 2016 o 7:59

@Shotgun78: Pytałam o to konsultanta w banku. Powiedział, że u nich wystarczy, że jeden współwłaściciel przyjdzie zamknąć konto. Nie jest wymagana zgoda drugiego. Trochę mnie to zdziwiło, bo przecież tym pierwszym właścicielem byłam ja, ale nie mam zamiaru dochodzić do tego czy było to poprawne, bo i tak chciałam je zamknąć.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
28 czerwca 2016 o 7:56

@menevagoriel: Właśnie o to chodzi, że odpowiadałam poprawnie. Znam swoje imię, nazwisko, PESEL, imię ojca, adres. Pojawiły się też pytania "czy posiada pani kredyt?" i "czy posiada pani konto oszczędnościowe?" Identyfikacji przejść nie mogłam, bo tego konta już po prostu nie było.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
23 maja 2016 o 17:16

W mojej miejscowości jest dokładnie tak samo. Jest to spowodowane tym, że weszła jakaś uchwała/ustawa(?), według której pierwszeństwo mają dzieci sześcioletnie, potem pięcioletnie, dalej trzyletnie, a na końcu "żłobkowe". W efekcie w naszym przedszkolu nie ma żłobka. Sprawę można rozwiązać posyłając sześcioletnie dziecko do szkoły (w naszej podstawówce funkcjonuje tzw. zerówka), jednak rodzice się uparli, żeby dzieci uczęszczały do przedszkola.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
19 maja 2016 o 7:54

@Armagedon: przy odebranej władzy rodzicielskiej musi liczyć na moją "dobrą wolę", ale sam może złożyć wniosek do sądu o ustalenie kontaktów i wtedy nawet nie mając praw rodzicielskich, mógłby się widywać z dzieckiem. Żeby uniemożliwić mu kontakty, musiałabym wnieść o zakaz zbliżania.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
19 maja 2016 o 7:51

@maat_: Też o tym pomyślałam wychodząc z sali sądowej.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
19 maja 2016 o 7:49

@Armagedon: nigdy ofiary losu z siebie nie robiłam i nie robię. Przez ponad 4 lata związku siedziałam cicho, broniłam byłego przed rodziną, nie żaliłam się. Udało mi się od tego uciec i postanowiłam, że już nie będę milczeć, bo jest wiele kobiet, którym podobnie jak mi kiedyś, wydaje się, że nie są w stanie się uwolnić od oprawcy. Uwolnić raz na zawsze. Po ponad dwóch latach od wyprowadzki uważam się za szczęśliwego człowieka. Mam pracę (były nie pozwalał mi pracować), spełniły się pewne moje przyziemne marzenia i przede wszystkim nie jestem uzależniona od drugiego człowieka. Ale gdzieś w środku siedzi pewnie jeszcze żal i ból po tym, co przeszłam.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
19 maja 2016 o 7:41

@kosmos90: błędy poprawione. Dzięki za zwrócenie uwagi.

« poprzednia 1 2 3 następna »