@Jasiek5: u nas jest to wynikiem redukcji etatów, wskutek czego listonosze mają dwa razy większy teren do obejścia. Oczywiście masz rację, to nie jest żadne wytłumaczenie i należy z tym walczyć.
Miałam podobną historię na poczcie :) Zamówiłam kilka rzeczy, w firmie, która oferowała darmową przesyłkę zwrotną. Z odbiorem nie było problemu, natomiast kiedy chciałam wysłać zwrot, okazało się, że nikt w urzędzie pocztowym, który działa ponad 20 lat, nie wie, że można wysłać paczkę(przedpłaconą- umowa z firmą) na takiej samej zasadzie jak listy. Całe szczęście, że "gdzieś wyżej" wiedzieli.
@Oisel: Tak, telefon komórkowy odebrała kobieta. Mam ci billing jako dowód przesłać?
Nie zamierzam się bawić w detektywa, ale skoro podajesz adres, to chyba większość czytających z ciekawości zajrzała na tą stronę.
Na stronie pisze Rakowicka 27 - nie 26. To jest budynek UEK. Bardzo możliwe, że uczelnia wynajmuje firmie kanciapę. Bardzo łatwo to zweryfikować. Z ciekawości dzwoniłam dzisiaj na ich numery - są czynne. Używacie bardzo mocnych słów - o wyłudzenie itp., a mnie ta historia śmierdzi antyreklamą.
Jeżeli czujesz się oszukana, to pierwsze kroki powinnaś skierować na policję, a nie wyciągać taką sprawę - po roku. Piszesz, że szkoda ci innych naciągniętych i przestrzegasz przed sprawą... nie było ci ich szkoda od razu po sprawie? Dlaczego teraz rok po incydencie jest ci nagle ich szkoda??
PS: nie mam nic wspólnego z tą firmą. Nigdy też nie korzystałam z ich usług i nie zamierzam tego robić.
@hmk0: Masz rację, ale zauważy to tylko osoba na miejscu nauczyciela. Dopóki rodzic będzie rodzicem, jesteśmy na straconej pozycji. Co do gimnazjów, to zależy od regionu. Miałam przyjemność pracować z dzieciakami, które chciały się uczyć( więcej niż połowa to olimpijczycy) i z dzieciakami z robotniczej, częściowo patologicznej dzielnicy, gdzie połowa klasy to byli spadochroniarze. Cóż, to była strata nie tylko mojego czasu, ale przede wszystkim strata czasu tych kilku dzieciaków, które nie maja szans w takim otoczeniu na dobre liceum/ studia. Minimum programowe ledwo ledwo zostało osiągnięte. Braki zeszytów, książek, kilkanaście jedynek na osobę, nieobecności. Puste kartki na sprawdzianie. Nawet kserówki z ciekawymi rebusami powiązanymi z tematem lekcji od razu zmieniły się w samolociki. Wszelakie inne pomoce naukowe od razu niszczone. Łatwo jest powiedzieć w faktach - nauczyciel nie zareagował... A co nauczyciel może zrobić? Uderzy? Naskarżyć dyrektorowi (który o wszystkim wie i za każdym razem tuszuje problemy)? Rodzicom (oni to często chyba najgłębiej mają)? Młodzież nie szanuje niczego i nikogo, nie ma obowiązków, nie zna też wartości pieniądza. Właśnie dlatego według mnie dla "trudnej" młodzieży powinien być czasowo zniesiony obowiązek szkolny. Do pracy fizycznej wszak nie potrzeba wiele nauki.
Prywatną imprezę to można sobie zorganizować po studniówce, która z definicji jest imprezą szkolną. W każdym regulaminie studniówki pierwszym punktem jest "Studniówka jest imprezą szkolną" Nawet jeżeli szkoła na nią nie płaci ani bezpośrednio jej nie organizuje - to za nią odpowiada.
Ale oczywiście, ze są pełnią funkcję nauczyciela. Studniówka, to impreza szkolna. Nie ważne, gdzie jest organizowana, obowiązują prawa i obowiązki takie same, jak gdyby odbywała się w szkole. Dotyczy to zarówno uczniów, jak i nauczycieli.
sprzataczka, Armagedon napisał tylko, jaką lawinę może wywołać zachowanie jednej nieodpowiedzialnej idiotki i ma rację.
Jeżeli taka sytuacja miałaby miejsce w centrum, to bardzo prawdopodobne, że stworzyłby się korek - jakieś 2-3 tramwaje. Więc również i one załapałyby opóźnienie. Jeżeli przystanek jest podwójny to autobusy też itp...
Zajmowała się domem, ale również zajmowała się emeryturą ojca. Nawet jeżeli z etycznego punktu widzenia, sprawa nie jest jasna, to nie umniejsza pierwszej prawa do spadku. Tu nie ma o czym dyskutować... Co do potomka, to bardzo możliwe, że po wykupieniu połowy domu mamuśka nie zmieni zdania i nadal każe robić łazienkę w piwnicy, osobną kuchnię i jeszcze sobie płacić.
Oczywiście sprawę rozwiązałoby logiczne rozumowanie - kiedyś umrę. Jeżeli córka pierwsza dostała kasę na budowę, to druga powinna mieć przepisany dom. Nie rozumiem, po co ludzie czekają na sądowe rozwiązanie takich kwestii, zamiast za życia usiąść i pogadać.
Na miejscu Potomka jak najszybciej wyprowadziłabym się na swoje i odmówiła definitywnie mieszania się w sprawy spadkowe. Niech się siostrzyczki kłócą - ich sprawa. Poza tym, to tylko kwestia czasu, kiedy mamuśka bez emerytury pozaciąga takich długów, że się potomek do końca życia nie wypłaci.
Ja trafiłam na koleżankę-znajomą na egzaminie na prawko. Pojechałam dość późno- jako trzecia z listy, zdałam, wróciłam, a ona nadal czeka. W poczekalni już pustawo, więc się pytam - co się stało? Ano wiesz, bo ja na "swojego" egzaminatora czekam.
Moja "ulubiona" sąsiadka o swojej córce:
- bo wie pani, imieniny miałam, ale ja nie piję. Ja w ogóle nie piję. Ale cieciosan kupiłam, bo imieniny miałam i córka przyjechała i ciastko przywiozła. I syn przyszedł, ale on to tylko piwo. Ja nie piję bo leki biorę. Może pani się ze mną napije? Tak po kieliszku? Bo moja córka to też wypiła tylko kieliszka. Bo samochodem wraca i jakby jakiś wypadek był, to wie pani - od razu by na nią było że to ona winna. Ale ona dobrym kierowcą jest i nawet jakby wypiła, to ona dobrym kierowcą jest.
oczywiście oryginalna stylistyka zachowana
Dlaczego ja tak przyciągam piekielnych ludzi? Nie mam na czole napisane : wygadaj się, z chęcią posłucham...
To mentalność takich ludzi trzyma nas "w średniowieczu". Nie pomogą reformy i kary, dopóki będą żyli ludzie z poprzedniej epoki dla których wypicie kieliszka, to nie picie.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 1 lutego 2014 o 21:14
Pan miał takie samo prawo tam usiąść, jak dziewczyna. Takie nalepki są jedynie sugestią i nie ma obowiązku ustępować miejsca. To, czy się ustąpi jest jedynie kwestią dobrego wychowania i/lub sumienia.
conrad, "stary szpital" to tak jakby nazwa własna. Jak zapytasz mieszkańców o Szpital Św Łukasza, to mało kto skojarzy. Jak zapytasz o nowy szpital (który aż taki nowy nie jest) to każdy wie o co chodzi.
takaja, nie będę się kłócić, bo szczegółowe zapisy umowy mogą się różnić w poszczególnych placówkach. Mogę ci jednak wymienić 6 szpitali/klinik, w których jest tak, jak napisałam. Potwierdza to też moja kuzynka - dyplomowana pielęgniarka.
Ktoś te masy studentów wcześniej przekonał, że studia są potrzebne, że bez tytułu magazyniera przed nazwiskiem, to tak jak dawniej bez matury. Ktoś wmówił, że tylko ci lepsi na studia idą. Ktoś nakreślił im świetlaną przyszłość. "Ucz się, ucz..."
damien26, ja nie rozumiem. mirror71, piszesz, że dzwoni do ciebie matka, a potem " A moze ona tak swoja kredytowke wyczysci i wspomoze rodzicow?" To w końcu chodzi o twoich rodziców, czy dziadków?
Według mnie pielęgniarka nawet nie musiała zmieniać tej poszewki. To należy do obowiązku salowej. Tak samo, jak przebieranie, mycie, przynoszenie kaczek i sprzątanie sal pacjentów. Pielęgniarki zajmują się dystrybucją leków, kroplówek, zmianą opatrunków, pobieraniem krwi itp. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie w każdym szpitalu salowe są całą dobę. Piszę to, bo sama byłam kilka razy świadkiem podobnej awantury i traktowania pielęgniarek jak służących.
Ja się jeszcze odniosę do "Z tego co wiem nie można oklejać szyb w taki sposób, by uniemożliwić widoczność. Gdzie macie takie tramwaje?"
Jest to prawda. Nie można zaklejać szyb w taki sposób, żeby nie było nic widać z wewnątrz autobusu. Na każdym kroku można zaobserwować reklamy na szybach zrobione metodą sitodruku. Od zadrukowanej strony nie widać środka.
Chciałaś pojechać sobie po koleżance? Ulżyło? Ja tam jej i psiakowi tylko współczuję. Walka z dodatkowymi kilogramami nigdy nie jest łatwa. Aha, jeżeli uważasz, że pies jest w jakiś sposób zaniedbywany, to są takie miejsca gdzie można to zgłosić.
Dziwisz się? Być może pieniądze nie załatwią jej miejsca na kierunku, ale na aplikację będą wręcz konieczne, bo "zwykłe" znajomości i rodzina mogą nie wystarczyć...
@Jasiek5: u nas jest to wynikiem redukcji etatów, wskutek czego listonosze mają dwa razy większy teren do obejścia. Oczywiście masz rację, to nie jest żadne wytłumaczenie i należy z tym walczyć.
Zamiast zajmować się kurtyną trzeba było powiedzieć, że nic się nie stało i poczekasz aż pan listonosz zawróci na urząd i przytarga paczkę.
Miałam podobną historię na poczcie :) Zamówiłam kilka rzeczy, w firmie, która oferowała darmową przesyłkę zwrotną. Z odbiorem nie było problemu, natomiast kiedy chciałam wysłać zwrot, okazało się, że nikt w urzędzie pocztowym, który działa ponad 20 lat, nie wie, że można wysłać paczkę(przedpłaconą- umowa z firmą) na takiej samej zasadzie jak listy. Całe szczęście, że "gdzieś wyżej" wiedzieli.
@ziutka: Jak kupujesz od firmy, nie osoby prywatnej.
@Oisel: Tak, telefon komórkowy odebrała kobieta. Mam ci billing jako dowód przesłać? Nie zamierzam się bawić w detektywa, ale skoro podajesz adres, to chyba większość czytających z ciekawości zajrzała na tą stronę.
Na stronie pisze Rakowicka 27 - nie 26. To jest budynek UEK. Bardzo możliwe, że uczelnia wynajmuje firmie kanciapę. Bardzo łatwo to zweryfikować. Z ciekawości dzwoniłam dzisiaj na ich numery - są czynne. Używacie bardzo mocnych słów - o wyłudzenie itp., a mnie ta historia śmierdzi antyreklamą. Jeżeli czujesz się oszukana, to pierwsze kroki powinnaś skierować na policję, a nie wyciągać taką sprawę - po roku. Piszesz, że szkoda ci innych naciągniętych i przestrzegasz przed sprawą... nie było ci ich szkoda od razu po sprawie? Dlaczego teraz rok po incydencie jest ci nagle ich szkoda?? PS: nie mam nic wspólnego z tą firmą. Nigdy też nie korzystałam z ich usług i nie zamierzam tego robić.
@hmk0: Masz rację, ale zauważy to tylko osoba na miejscu nauczyciela. Dopóki rodzic będzie rodzicem, jesteśmy na straconej pozycji. Co do gimnazjów, to zależy od regionu. Miałam przyjemność pracować z dzieciakami, które chciały się uczyć( więcej niż połowa to olimpijczycy) i z dzieciakami z robotniczej, częściowo patologicznej dzielnicy, gdzie połowa klasy to byli spadochroniarze. Cóż, to była strata nie tylko mojego czasu, ale przede wszystkim strata czasu tych kilku dzieciaków, które nie maja szans w takim otoczeniu na dobre liceum/ studia. Minimum programowe ledwo ledwo zostało osiągnięte. Braki zeszytów, książek, kilkanaście jedynek na osobę, nieobecności. Puste kartki na sprawdzianie. Nawet kserówki z ciekawymi rebusami powiązanymi z tematem lekcji od razu zmieniły się w samolociki. Wszelakie inne pomoce naukowe od razu niszczone. Łatwo jest powiedzieć w faktach - nauczyciel nie zareagował... A co nauczyciel może zrobić? Uderzy? Naskarżyć dyrektorowi (który o wszystkim wie i za każdym razem tuszuje problemy)? Rodzicom (oni to często chyba najgłębiej mają)? Młodzież nie szanuje niczego i nikogo, nie ma obowiązków, nie zna też wartości pieniądza. Właśnie dlatego według mnie dla "trudnej" młodzieży powinien być czasowo zniesiony obowiązek szkolny. Do pracy fizycznej wszak nie potrzeba wiele nauki.
Prywatną imprezę to można sobie zorganizować po studniówce, która z definicji jest imprezą szkolną. W każdym regulaminie studniówki pierwszym punktem jest "Studniówka jest imprezą szkolną" Nawet jeżeli szkoła na nią nie płaci ani bezpośrednio jej nie organizuje - to za nią odpowiada.
Ale oczywiście, ze są pełnią funkcję nauczyciela. Studniówka, to impreza szkolna. Nie ważne, gdzie jest organizowana, obowiązują prawa i obowiązki takie same, jak gdyby odbywała się w szkole. Dotyczy to zarówno uczniów, jak i nauczycieli.
sprzataczka, Armagedon napisał tylko, jaką lawinę może wywołać zachowanie jednej nieodpowiedzialnej idiotki i ma rację. Jeżeli taka sytuacja miałaby miejsce w centrum, to bardzo prawdopodobne, że stworzyłby się korek - jakieś 2-3 tramwaje. Więc również i one załapałyby opóźnienie. Jeżeli przystanek jest podwójny to autobusy też itp...
Marr, zapewne było podobnie jak z osławionym przynajmniej/bynajmniej.
Zajmowała się domem, ale również zajmowała się emeryturą ojca. Nawet jeżeli z etycznego punktu widzenia, sprawa nie jest jasna, to nie umniejsza pierwszej prawa do spadku. Tu nie ma o czym dyskutować... Co do potomka, to bardzo możliwe, że po wykupieniu połowy domu mamuśka nie zmieni zdania i nadal każe robić łazienkę w piwnicy, osobną kuchnię i jeszcze sobie płacić. Oczywiście sprawę rozwiązałoby logiczne rozumowanie - kiedyś umrę. Jeżeli córka pierwsza dostała kasę na budowę, to druga powinna mieć przepisany dom. Nie rozumiem, po co ludzie czekają na sądowe rozwiązanie takich kwestii, zamiast za życia usiąść i pogadać.
Na miejscu Potomka jak najszybciej wyprowadziłabym się na swoje i odmówiła definitywnie mieszania się w sprawy spadkowe. Niech się siostrzyczki kłócą - ich sprawa. Poza tym, to tylko kwestia czasu, kiedy mamuśka bez emerytury pozaciąga takich długów, że się potomek do końca życia nie wypłaci.
Ja trafiłam na koleżankę-znajomą na egzaminie na prawko. Pojechałam dość późno- jako trzecia z listy, zdałam, wróciłam, a ona nadal czeka. W poczekalni już pustawo, więc się pytam - co się stało? Ano wiesz, bo ja na "swojego" egzaminatora czekam.
Moja "ulubiona" sąsiadka o swojej córce: - bo wie pani, imieniny miałam, ale ja nie piję. Ja w ogóle nie piję. Ale cieciosan kupiłam, bo imieniny miałam i córka przyjechała i ciastko przywiozła. I syn przyszedł, ale on to tylko piwo. Ja nie piję bo leki biorę. Może pani się ze mną napije? Tak po kieliszku? Bo moja córka to też wypiła tylko kieliszka. Bo samochodem wraca i jakby jakiś wypadek był, to wie pani - od razu by na nią było że to ona winna. Ale ona dobrym kierowcą jest i nawet jakby wypiła, to ona dobrym kierowcą jest. oczywiście oryginalna stylistyka zachowana Dlaczego ja tak przyciągam piekielnych ludzi? Nie mam na czole napisane : wygadaj się, z chęcią posłucham... To mentalność takich ludzi trzyma nas "w średniowieczu". Nie pomogą reformy i kary, dopóki będą żyli ludzie z poprzedniej epoki dla których wypicie kieliszka, to nie picie.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 1 lutego 2014 o 21:14
Pan miał takie samo prawo tam usiąść, jak dziewczyna. Takie nalepki są jedynie sugestią i nie ma obowiązku ustępować miejsca. To, czy się ustąpi jest jedynie kwestią dobrego wychowania i/lub sumienia.
conrad, "stary szpital" to tak jakby nazwa własna. Jak zapytasz mieszkańców o Szpital Św Łukasza, to mało kto skojarzy. Jak zapytasz o nowy szpital (który aż taki nowy nie jest) to każdy wie o co chodzi.
takaja, nie będę się kłócić, bo szczegółowe zapisy umowy mogą się różnić w poszczególnych placówkach. Mogę ci jednak wymienić 6 szpitali/klinik, w których jest tak, jak napisałam. Potwierdza to też moja kuzynka - dyplomowana pielęgniarka.
Ktoś te masy studentów wcześniej przekonał, że studia są potrzebne, że bez tytułu magazyniera przed nazwiskiem, to tak jak dawniej bez matury. Ktoś wmówił, że tylko ci lepsi na studia idą. Ktoś nakreślił im świetlaną przyszłość. "Ucz się, ucz..."
damien26, ja nie rozumiem. mirror71, piszesz, że dzwoni do ciebie matka, a potem " A moze ona tak swoja kredytowke wyczysci i wspomoze rodzicow?" To w końcu chodzi o twoich rodziców, czy dziadków?
Według mnie pielęgniarka nawet nie musiała zmieniać tej poszewki. To należy do obowiązku salowej. Tak samo, jak przebieranie, mycie, przynoszenie kaczek i sprzątanie sal pacjentów. Pielęgniarki zajmują się dystrybucją leków, kroplówek, zmianą opatrunków, pobieraniem krwi itp. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie w każdym szpitalu salowe są całą dobę. Piszę to, bo sama byłam kilka razy świadkiem podobnej awantury i traktowania pielęgniarek jak służących.
sharpy, bo nowy szpital trzeba omijać szerokim łukiem, lub przyjechać z walizką pełną łapówek i "dowodów wdzięczności"
Ja się jeszcze odniosę do "Z tego co wiem nie można oklejać szyb w taki sposób, by uniemożliwić widoczność. Gdzie macie takie tramwaje?" Jest to prawda. Nie można zaklejać szyb w taki sposób, żeby nie było nic widać z wewnątrz autobusu. Na każdym kroku można zaobserwować reklamy na szybach zrobione metodą sitodruku. Od zadrukowanej strony nie widać środka.
Chciałaś pojechać sobie po koleżance? Ulżyło? Ja tam jej i psiakowi tylko współczuję. Walka z dodatkowymi kilogramami nigdy nie jest łatwa. Aha, jeżeli uważasz, że pies jest w jakiś sposób zaniedbywany, to są takie miejsca gdzie można to zgłosić.
Dziwisz się? Być może pieniądze nie załatwią jej miejsca na kierunku, ale na aplikację będą wręcz konieczne, bo "zwykłe" znajomości i rodzina mogą nie wystarczyć...