Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

blaueblume

Zamieszcza historie od: 9 lutego 2016 - 18:10
Ostatnio: 7 stycznia 2017 - 20:13
O sobie:

Kobieta raczej spełniona i zazwyczaj zadowolona z życia:-)
Miłośniczka nugatowych czekoladek,psów i innych czworonogów, obserwatorka rzeczywistości.
Moje motto:"Żyj i daj żyć innym!"

  • Historii na głównej: 50 z 66
  • Punktów za historie: 15297
  • Komentarzy: 270
  • Punktów za komentarze: 1845
 

#75559

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Siedzę sobie na pustym przystanku w godzinach przedpołudniowych, czekam na autobus i wystawiam twarz do słonka.

Ulicą przechodzi pani ze sporym psem na smyczy. Pani rozmawia przez telefon, ale szybko kończy rozmowę, kiedy pies zdecydowanym ruchem ciągnie ją w moją stronę. Podszedł blisko, pomachał ogonem i pcha łeb pod ławkę. Właścicielka odciąga go z wielkim trudem, a ja pochylam się, by zobaczyć, co psiaka tak przyciągało.

Pod ławką stoi otwarta puszka pasztetu - wszystko jasne. Kiedy jednak bliżej przyglądam się znalezisku, zauważam, że w pasztet ktoś powbijał małe kawałki przezroczystego szkła.

Oczywiście szybko wyrzuciłam puszkę do kosza, ale w myślach naurągałam autorowi takiego poczęstunku - z wyglądu najprawdopodobniej człowiek, z charakteru-bydlę!

żywnościowa pułapka na zwierzaki

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 380 (412)

#75397

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pobiegłam dziś bladym świtem (tj. ok 9:00) do pobliskiego dyskontu po świeże pieczywo na śniadanie.

Przede mną w kolejce młody tata z synkiem w wieku ok. 3-4 lat. Uznałam, że to tak fajnie, że dał zonie pospać, a sam z młodym po bułeczki(bo to mieli w koszyku) na niedzielny poranny posiłek.
Pan przez cały czas rozmawiał ze swoim synkiem i poświęcał mu dużo uwagi. Pomyślałam: "więcej takich ojców!", ale po dokładniejszym przysłuchaniu się rozmowie zwątpiłam. Dlaczego? Oceńcie sami. A oto zasłyszana rozmowa:

Synek (s): Kiedy pójdziemy do domku?
Ojciec (o): Musimy najpierw zapłacić za bułeczki i pączki. Położymy je na taśmie, a pani kasjerka skasuje zakupy na tej czarnej kasie. Lubisz robić zakupy z tatusiem?
(s) Lubię!
(o) A masz pieniążki, żeby zapłacić?
(s) Nie.
(o) A kto ma pieniążki?
(s) Tatuś!
(o) Bo kto zarabia pieniążki ?
(s) Tatuś!
(o) A kto tylko siedzi w domu i nie zarabia pieniążków?
(s) Mamusia.
(o) To kto jest ważniejszy: tatuś czy mamusia?
(s) Tatuś!

tato z synkiem na zakupach/"partnerski" podział ról

Skomentuj (76) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 391 (441)

#75277

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja z dzisiaj, która prawie zepsuła mi przyjemność z piąteczku.
Historię dodaję za zgodą koleżanki, której dotyczy.

Pracuję w jednym pokoju ze świetną dziewczyną, która jednak jest bardzo nieśmiała i wstydliwa; nie znosi po prostu być w centrum uwagi, a kiedy musi publiczne wygłosić kilka zdań, jest to dla niej ogromna męka.
Ze względu na problemy zdrowotne, koleżanka musi zachowywać określony reżim sanitarny. Niestety nasza wypasiona łazienka jest koedukacyjna i niezamykana. Z tego powodu koleżanka zaopatrzyła się w nawilżany papier toaletowy.

Dzisiaj odwiedził firmę dawny współpracownik. Zakotwiczył w swoim dawnym pokoju - czyli u nas, a że jest osobą bardzo sympatyczną, a do tego zamieszkującą aktualnie w dość egzotycznym kraju, to co chwilę ktoś się u nas pojawiał w celu przywitania się lub zamienienia kilku słów.

Niestety przyżeglowała też pani Zdzisia z księgowości. Piszę niestety, bo mimo wpajanego mi przez rodziców szacunku dla starszych - nie znoszę baby. Jest to typowy komunistyczny beton, gloryfikujący czasy PRL, kiedy to wszystko było lepsze, zdrowsze i normalniejsze.

Pani Zdzisia przepychając się koło biurek, strąciła zadem nasze torebki. Trzeba było pecha, że shopper koleżanki był niezapięty na zatrzask i kilka rzeczy wysypało się na podłogę min. paczuszka tego nieszczęsnego papieru.

Pani Zdzisia rzuciła się właśnie na nie, zanim zdążyłyśmy je podnieść i zademonstrowawszy wszystkim charakterystyczne niebiesko-żółte opakowanie zaczęła głośno odczytywać:
- Alouette feuchtes Toilettenpapier Kamille.
Ponieważ czytała wszystko, tak jak się pisze, najwyraźniej treść do końca nie dotarła do niej, ale i tak wygłosiła tyradę o homoseksualizmie i innych nowomodnych perwersjach, przez które kobiety nie mogą zajść w ciążę (kilka osób wie, że moja koleżanka wraz z mężem stara się usilnie acz bezskutecznie o dziecko).

Na koniec przemowy wyciągnęła oskarżycielsko papier w naszą stronę i dramatycznym głosem, z wyrzutem zapytała:
- I do czego wam takie rzeczy dziewczęta? Do czego pytam się?

Widząc, że koleżance zbiera się już na płacz, zabrałam babie te pechowe chusteczki i wypaliłam dość grubiańsko, ale zgodnie z prawdą:
- Do dupy Pani Zdzisławo. Do dupy!

Pani Zdzisia zapowietrzyła się, zamachała rękami i z wyrazem skrzywdzonej niewinności podążyła do wyjścia.
Kolega dusząc się ze śmiechu, popluł się kawą i zderzył się z nią w drzwiach, prawie ją przewracając. Niestety tylko prawie...

nietaktowny wspólpracownik

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 363 (403)

#75290

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie wiem czy wiecie, ale na 22 września (czwartek) tego roku przypadł Światowy Dzień Bez Samochodu. Ja nie wiedziałam, a że korzystałam tego poranka z komunikacji miejskiej, to zaraz na początku jazdy zostałam poinformowana przez pana kierowcę, że dziś jeździmy legalnie bez kasowania biletu. Ucieszyłam się, że dzień się tak fajnie zaczyna i usiadłam przy oknie.

Co przystanek sytuacja się powtarzała - kierowca informował pasażerów, o tym, że dziś komunikacja za darmo i że nie kasujemy biletów. Większość pasażerów reagowała pozytywnie, niektórzy z lekkim niedowierzaniem, a potem z zadowoleniem. Ot jakieś śmieszki, żarty: "prosimy częściej", "to ja dziś jeżdżę cały dzień" itp.

Pod koniec mojej podróży wsiadła ona - na oko normalna, zadbana kobieta między 35 a 40. Kiedy kierowca po raz kolejny udzielił informacji na temat gratisowych przejazdów w dniu dzisiejszym, ruszyła na niego z tak zwanym ryjem:

- Co Pan sobie ze mnie jaja robisz? Myślisz, że jestem jakaś głupia? Bez biletu, dobre sobie!

Kierowca jeszcze raz ze spokojem próbował jej tłumaczyć o co chodzi, ale kobietka dalej była agresywna, wręcz się nakręcała:
- Tak, ja nie skasuję biletu, a za chwilę wpadną wasze kanary i mi karę przy..... Nie będzie mnie tu jakiś szoferak pouczał, mnie stać na bilet i jak chcę, to sobie skasuję itp.

Kierowca machnął zrezygnowany ręką, a atmosfera się jakaś niefajna zrobiła. Na całe szczęście właśnie wysiadałam.

reakcje pasażerów/komunikacja/dzień bez samochodu

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 202 (238)

#75148

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Może ktoś mnie posądzić o jakąś obsesję na tle rowerzystów,albo mam do nich jakiegoś pecha.

Pisałam już o przejściu dla pieszych w pobliżu mojego domu.Przemyślane, z wyodrębnionym szerokim, oznaczonym na czerwono przejazdem dla rowerów, który po obu stronach ulicy przechodzi bezpośrednio i płynnie w ścieżkę rowerową. Nic tylko używać! A figa.

Z niezrozumiałych dla mnie powodów, użytkownicy dla których jest przeznaczone to ustrojstwo bojkotują je nagminnie.

Wczoraj wczesnym wieczorem stanęłam w obliczu watahy sześciu rowerów szarżujących na mnie z przeciwnej strony po pasach dla pieszych.

Z pewnym wysiłkiem manewrowałam między nimi,żeby przemknąć na drugą stronę jezdni.

Może żebym nie była po 12 godzinach pracy, przywaliłabym któremuś torebką...

Niechby tez poczuł się sterroryzowany tak jak ja przez niego !

Przejazd dla rowerów - oczywiście pusty i wolny.

rowerzyści na przejściu dla pieszych

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 158 (174)

#74792

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłam jakąś godzinkę temu na spacerze z moim psiakiem. Prawie puste ulice, piękny poranek, więc fajnie się spacerowało.Do czasu...

Kiedy przechodziliśmy przez osiedlowe "dzikie pola" usłyszałam stłumione, basowe szczekanie. Mój pies się zatrzymał i ja też, po czym odwróciłam się,żeby oszacować ewentualne niebezpieczeństwo.

W zasięgu wzroku żadnego czworonoga tylko pan w typie januszowym, w klapkach, krótkich spodenkach, w podkoszulku opiętym na wydatnym brzuchu i z wypchaną reklamówką w ręku.

Ruszyłam by kontynuować przechadzkę,ale szczekanie powtórzyło się, tym razem głośniejsze i częstsze.Mój pies zarył się czterema łapami w ziemię i z mina WTF na pyszczku patrzył na faceta. Ten wyraźnie zadowolony oświadczył psinie :Tak, to ja" i zaszczekał jeszcze parę razy.Pies tylko przekrzywił łepek i przyglądał się temu widowisku.

Kiedy facet zrobił się agresywny, wrzasnął :"No,co z ciebie za pies? Nawet szczekać nie umiesz!" i zaczął warczeć w naszym kierunku, oddaliłam się pospiesznie.

człowiek udający psa

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 130 (204)

#74735

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niedawno pisałam jak to robiłam sobie badanie w pewnej przychodni
(http://piekielni.pl/74692).
Dzisiaj odbierałam wyniki badań i znowu byłam świadkiem-w moim przekonaniu- co najmniej dziwnej sytuacji. Tym razem w rolach głównych nie seniorzy tylko małżeństwo w wieku trzydziestu paru lat.

Stanęłam sobie w kolejce (jedna do rejestracji i odbioru wyników niestety) i w oczy rzuciła mi się pewna para- kawał chłopa i drobniutka babeczka.Kobieta strasznie czuliła się do mężczyzny, przymilnie zaglądała mu w oczy, składała ręce jak do modlitwy,a nawet zaczęła go całować po rękach!On tylko stał i patrzył na nią z góry.Pomyślałam sobie,że kobietka jest najwyraźniej strasznie zakochana w swoim partnerze, skoro nie krępuje się w miejscu publicznym (jakby nie było) dawać wyraz takim czułościom.

Mężczyzna, który stał przede mną,w pewnym momencie odwrócił się i zniesmaczonym szeptem poinformował mnie:
"Ten pan czeka na usg,a jego żona od 15 minut prosi go o pozwolenie zrobienia sobie rentgena zęba, który jest do wyrwania oraz o 30 złotych na to zdjęcie".

Zaraz potem dostałam swoje wyniki i wyszłam z przychodni, podczas gdy "sesja wielbiąco-błagalnicza" w najlepsze trwała, ale w szoku jestem cały czas.

Uprzedzając ewentualne pytania: kobieta narodowości polskiej- nie np.Arabka

żona zależna od męża/służba zdrowia

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 210 (244)

#74667

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój sąsiad - tytan.

Wczoraj huczna impreza do 2:30 w nocy. Dziś rano - wiertarka o 7:30.

upierdliwi sąsiedzi

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 252 (298)

#74368

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Padło dziś na mnie by firmowa pocztę do odpowiedniej instytucji dostarczyć i wysłać w świat.
Niechętnie przyjęłam ten zaszczyt, bo raz, że pogoda niewyjściowa, dwa, że najbliższy urząd przypomina bardziej sklep towarów różnych niż pocztę, z reguły przedpołudniami jest otwarte tylko jedno okienko, więc swoje trzeba odstać, a na dodatek jak się wreszcie dotrze do celu, to w trakcie załatwiania spraw właściwych jest człowiek nagabywany przez panienkę z okienka, a to o ubezpieczenie, a to o założenie konta itp. (Tu chcę dodać ,że do pracowników poczty nic nie mam, rozumiem, że takie a nie inne działania są im narzucone odgórnie, więc cierpliwie powtarzam: Nie, dziękuję).

Dzisiaj były otwarte 2 okienka, a i kolejka nieprzesadnie długa, więc szybko znalazłam się u jednego z nich. Przy sąsiednim okienku zakotwiczył młody napakowany facet, który przyszedł z awizem na przesyłkę.

Obsługująca go urzędniczka po kilku minutach bezowocnego szukania i sprawdzania poprosiła "moją" panią o pomoc. Ta wzięła awizo do ręki i od razu stwierdziła autorytatywnie: "To od Malinowskiego. On ma najdalszy rejon, więc zawsze jako jedyny zjeżdża później". Następnie grzecznie zwróciła do czekającego mężczyzny;
"Przykro mi, ale Pana przesyłki jeszcze nie ma. Musi pan wrócić za godzinę - zresztą na awizo ma Pan zaznaczone odbiór po godzinie 11" (a dochodziła 10).

Facet walnął pięścią w ladę i zaczął pokrzykiwać: "Jesteście wszyscy do niczego. Powinni was pozwalniać. To skandal! Nic się nie da załatwić! Nie będę tu wracać na wasze żądanie itp."
Następnie w drzwiach jeszcze odwrócił się i dodał do urzędniczek
"A wy pierwsze powinniście wylecieć!"

Jedna z kobiet tylko zagryzła usta, druga mruknęła pod nosem: "A niech Pan sobie pokrzyczy, jak to Panu pomoże".
Mężczyzna cofnął się i wygrażając jej dodał: "No, to skandal!!! Jak Pani traktuje klienta Poczty Polskiej?"

Urzędniczka ze spokojem odpowiedziała: "Tak jak Pan jej pracownika".

Facet tocząc pianę z pyska wyszedł. Czy wrócił po 11, nie wiem.

zdenerwowany klient na poczcie

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 140 (178)
zarchiwizowany

#74815

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
JaNina w ostatniej swojej historii napisała,że niektórym matkom nie przechodzi z wiekiem chęć decydowania za swoje dzieci i moja jest na to żywym dowodem (może niektórzy pamiętają moją relacje o paprotce #71199).

Próbujemy na co dzień hamować jej zapędy, ona też po rozmowach wykazuje jakieś próby opanowania swojej chęci do rządzenia,ale wczorajsze popołudnie wykazało,że ma z tym ciągle problem.

Gościliśmy rodzinkę na kawie. Z tej okazji upiekłam cztery różne ciasta,ale na mniejszych blaszkach. Jedno z tych ciast smakowało wyjątkowo zarówno mojej kuzynce jak i naszej córce.

Na koniec spotkania zostały go 3 ostatnie kawałki. Widząc,że kuzynka cały czas patrzy na ciasto, powiedziałam,że cieszę się,ze jej zasmakowało, że chętnie dam jej przepis i jeszcze kawałek do domu. Na to moja mama z wielkopańskim gestem: "Weź wszystko, co są te trzy kawałki".
Kuzynka skwapliwie skorzystała,a moja córka w tym momencie - smuteczek :-( na buziaku.

matki decydujące za swoje dzieci

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (38)