Profil użytkownika
izamarkow
Zamieszcza historie od: | 16 listopada 2016 - 6:02 |
Ostatnio: | 24 grudnia 2019 - 8:33 |
- Historii na głównej: 28 z 37
- Punktów za historie: 8644
- Komentarzy: 230
- Punktów za komentarze: 958
Zamieszcza historie od: | 16 listopada 2016 - 6:02 |
Ostatnio: | 24 grudnia 2019 - 8:33 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@Jeremiah: Rację niby masz. Zgłoszenie jednak przeważnie działa dopiero przy potężnej awanturze. Ponad dwadzieścia lat temu mój instruktor łapł mi za kierownicę z byle powodu często sam sobie skręcając (w "maluchu" to trudne nie było). Zrezygnował po gwałtownej reakcji popartej groźbami karalnymi i dalej było miło. Ale 15 lat później jak moja Żona zaczęła wracać z jazd do prawka z płaczem (chociaż jak jeździła ze mną szło Jej świetnie jak na ucznia) Pomogło dopiero jak pod ośrodkiem WORD, na oczach innych instruktorów i personelu wyciągnąłem gnoja z samochodu i w BARDZO dosadnych słowach wykrzyczałem dlaczego żądam zmiany instruktora dla mojej Mordki, dalsze lekcje odbywały się bez zarzutu. Tamten gdzieś zniknął nam z oczu.
Na wychowaniu dzieci się nie znam, ale pomysł wydaje mi się genialny. Osobiście lalki bym po prostu nie kupił, ale patrz jak wyżej. Jak mała nie dostała pysznych kanapek poinformowana, że ma lalkę, więc "albo-albo" może po prostu lepiej to ogarnie niż zwykłe "nie, bo nie".
@KIuska: Mam nadzieję, że nie studiowałaś psychologii, pedagogiki ani socjalizacji, bo twój wykładowca by popełnił samobójstwo.
@KIuska: Zapytania wyciągnięte z du*y i nie w temacie. Pies (!) ze schroniska? Swoje dzieci też do psów porównujesz? 1. Corka nie jest adoptowana, więc do "schroniska jej oddać nie można. 2. Jak pies jest "niegrzeczny (cokolwiek to znaczy) to się go nie oddaje. Ale jeśli jest agresywny i niemożliwy do socjalizacji to się go usypia. Jak nastolatka już teraz łamie prawo to nie wystarczy jej bardziej kochać, bo do niczego dobrego to nie doprowadzi. Z drugiej strony znajomy też nie chce wysyłać jej do ośrodka opiekuńczego, bo jest to ostateczność. Sąd może uznać inaczej. A z takim światopoglądem uważaj gdzie wylądujesz na starość. Przytułek?
@Issander: Przepraszam, że skaziłem Twoje szlachetne oczy. W Wordzie były akapity i odstępy. Nie chciało mi się sprawdzać jak się tekst przekleił. Jak za trudne - było odpuścić. Uprzedzałem.
@dodolinka: Specjalizacje Ci się pomyrdały. Nie do psychologa, a do psychiatry. Dwukrotny test negatywny to pies? Gościa na policję a z sobą(głową) dziewczyna niech coś zrobi. Jak nie wierzy w wyniki badań to po co je robi? Jakby mi wyszedł negatywny test na nowotwór złośliwy (nie wyszedł) to bym miał gdzieś chemio- i radioterapię tylko poszedł na piwo.
Czy ktoś pamięta różnicę pomiędzy z utratą prawa jazdy na rok lub na 12 miesięcy? Z koniem nikt się kopać nie lubi, ale odzyskać papier po 12 miesiącach, a mieć prawo do egzaminu po roku robiło diametralną różnicę. Mówię to, niestety, z własnego doświadczenia sprzed kilkunastu lat, bo przewodnicząca Kolegium, ds. Wykroczeń dała mi tą mniej restrykcyjną karę, jednocześnie uświadamiając mnie o różnicy w wysokości kary. A ja głupi myślałem, że 12 miesięcy, jak w mordę, daje rok.
Jak jeszcze moje mieszkanie było tzw. spółdzielcze ze starymi oknami miałem to samo, z tym że nie domykały się praktycznie wszystkie. Przyszedł fachowiec z gumowym młotkiem, sprawnie podomykał wypaczone okna i życzliwie poradził, że bym otwierał tylko drzwi balkonowe, bo są proste. Faktycznie, robotę zrobił bardzo solidnie, bo aż do wymiany dwóch nie udało się otworzyć wcale.
@z_lasu: I znowu wyjaśniam . Nie pracuję u kolegi, nawet na czarno. Mam blisko i często do Niego zaglądam ( choćby podczas spaceru z psem). Nie uszczęśliwi Go zwrot ok.50 zł przy towarze wartym kilka tysięcy. Aha. Ty mi wyślesz sms, jak to oleję i nawet nie będziesz wiedział czy go odczytałem. Wiesz tylko, że doszedł. Faktycznie. Geniusz rzeczywistości. A jak wychodząc do pracy zauważysz, że ktoś Ci zwędził koła od samochodu to oczywiście założysz zapasowe, zawiadomisz policję, ujmiesz sprawcę, uprawomocnisz wyrok i odzyskasz pieniądze z odszkodowania przy okazji nie spóźniając się do pracy. No normalnie Avengers.
Jak pojadą rodziców konkretnymi grzywnami, a g*wniarzom przydzielą kuratora to dopiero będą się skarżyć na wredną policję, sądy i cyklistów.
Glany górą. Wprawdzie własnych nigdy nie miałem, ale posiadam na prywatnym stanie buty robocze sprezentowane mi przez pracodawcę. Wyglądają jak normalne buty z wyższej półki (bo i są z b. wysokiej półki) do chodzenia po górach. Ale konstrukcja... Podnoski, zapiętki, wzmocnienia boczne... Będąc w Bieszczadach szedł za mną. W pewnym momencie zachwiałem się i zrobiłem spory krok w tył. Trafiłem mu na stopę. Efekt? Złamane trzy palce i dwie kości śródstopia. Nie był w trampkach, a ja nie podskakiwałem.
Nie rozumiem.1. Obcy faceci nie chcą opuścić mieszkania, a Ty zamiast zadzwonić do współlokatora(Marcina), ew. na policję użalasz się na cały świat? 2. Karol wyrzucał bez słowa śmieci za wszystkich, ale mu się znudziło. Piszesz jednak, że swoje wyrzucał, więc o co chodzi? Księżniczka nie jest os wyrzucania śmieci? Pewnie Basi groziło śmiertelne zwyrodnienie stawów łokciowych jakby po sobie posprzątała. Aha i jeszcze muszę poprosić moją Żonę, żeby nadal myła podłogę, gary, odkurzała itp., bo jak byłem dwa miesiące w szpitalu to robiła to sama i nie umarła, więc ja też wolę po syfie chodzić niż wziąć się za normalne domowe czynności. Tylko Twoich garnków szkoda. Może Piekielni zrzucą się na nowe...
@maat_: Masz rację. Szynkę trzeba oddawać psu. Biedni aż mają mdłości codziennego nadmiaru szynki.
@PiekielnyDiablik: Nie masz innych zmartwień? Jak nazwę moją stara Fabię krążownikiem szos to też mi Wikipedią przywalisz? Sąsiad na swojego pięknego 126p mówi "porszaczek 911, bo też ma silnik z tyłu" i żaden z nas doktoratu z tego nie robi. Sorki. Może nie kojarzysz FSM 126p. Nie przemyślałem. Ale możesz sprawdzić w Wikipedii.
Trzeba koniecznie przekwalifikować prawnie takie zachowania. Lata temu jeździłem Mercedesem W123 (tzw. beczka). Miało toto szyberdach potężny, zajmujący niemal połowę całej powierzchni dachu. Lato ,szyby i szyber pootwierane na oścież. Podjeżdżam pod blok, moja sąsiadka wysiada z mojej fury, ja jeszcze coś gmeram. Nagle od dachu odbiła się spora petarda (rzucona z balkonu) i wpadła mi prosto przez szyber na siedzenie pasażera. Wybuch przepalił na wylot zarówno futrzane pokrowce jak i siedzenie z wyściółką. I wiecie co w tym wszystkim było najgorsze? Minutę wcześniej na tym właśnie siedzeniu spał sobie smacznie ośmiomiesięczny synek sąsiadki w górze od głębokiego wózka. Przywiozłem ich z przychodni lekarskiej. Reakcja sąsiada (ojca jednego z gówniarzy) po wizycie policji? "Musiałeś, ch**ju gliny wzywać? Nigdy, k**wa, młody nie byłeś?" Młody byłem, jak każdy. Policję wezwała przerażona młoda mama, a ja z radością złożyłem zeznania.
100% poparcia. Moja Siostra od ponad 25 lat mieszka w Berlinie (do niedawna prowadziła księgowość w hotelu ok 800 m od ataku nieszczęsnej ciężarówki i m.in. zamordowanego polskiego kierowcy), więc jestem troszkę na bieżąco. O ile w latach 90-tych tubylcy bali się Turków, bo krzykliwi, agresywni to teraz Turkowie w ogóle nie ukrywają strach przed swoimi braćmi w wierze. Bo to nie są ludzie. I nie mylmy ich z uchodźcami. Ci prawdziwi boją się jeszcze bardziej od nas. W Katowicach dwóch takich W SAMYM CENTRUM przy ul. p Skargi (miejscowi wiedzą- autobusy) przełażąc na czerwonym bezczelnie rozpychało innych spokojnie czekając na przejściu. M.in. moją Żonę wracającą z pracy. Na jakąkolwiek próbę zwrócenia uwagi reakcję gówniarze mieli wyklepaną na pamięć reakcję: "RASISM, RASISM". Moja niziutka Żona serdecznie pozdrawia kilku młodych "rasistów" którzy szybko, skutecznie i bardzo boleśnie wytłumaczyli gnojom, że za chamstwo można dostać po pysku niezależnie od koloru skóry robiąc sobie z centrum miasta prywatną posesję. Plus dla chuliganów taki, że na ciemnej karnacji słabiej siniaki widać. I możecie mnie ukrzyżować.
Lekarzem nie jestem, ale leżąc na onkologii dwa miechy non stop człowiek swoje widział. Bardzo wyraźnie podawana (i to w kilku miejscach) informacja o lekach. Trzeba to przeczytać i odpisać. Też więcej niż raz. Leki zdaje się l. prowadzącego i przyjmuje wg zaleceń razem z tymi szpitalnymi. Aha. Niestety na ogół Ci "mądrzejsi" to starsze panie. Pół szuflady lekarstw, wywiad u P. Piguły o każdą zleconą tabletkę (co to, na co i po co) jakby o pielęgniarka przepisywała lekarstwa. Słodki uśmiech, ja rozumiem tak będę brać te leki itp. I zaczyna się cyrk. Grupowe konsultacje ze współwięźniarkami: "po tym ma wzdęcia, więc nie biorę, moje lepsze, to mi nie pomaga, ale mam lepsze a to to Ci mogę pożyczyć, bo mi synowa trzy opakowania kupiła"! Zaręczam, że to ą autentyki!!! A później lekarz patrząc na wyniki wpada w panikę, zleca dodatkowe badania, zmienia leki, robi testy na alergeny w końcu zwołuje konsylium lekarskie, gdzie babcia, wzięta w krzyżowy ogień pytań pokazuje swój prywatny "arsenał" z rozbrajającym uśmiechem mówiąc: "Ale mi zawsze pomagały". Ja naprawdę byłem tego świadkiem.
Fajne fotki z wykroczeniami. Zacznę robić własne.. Ja coś powiem o SM. Na dupnym targu niemal w centrum miasta jest 5 miejsc dla inwalidów. Z racji, że jestem takowym, w ciemno objechałem naokoło chociaż zakupy miałem na, góra, 2 minuty. Ze wszystkich zajętych miejsc jedno auto miało za szybą kartę parkingową. Wściekły zadzwoniłem do siedziby SM (dosłownie 600 m dalej) opisując sytuację. Patrol przyjechał zanim porządnie odłożyłem telefon. Wlepili radośnie po 500 zł uzurpatorom, pomimo głośnych protestów,że oni tu handlują i im się ten parking należy. Wiecie co jest piekielne? Trzy dni później znowu byłem tam razem z Żoną. Na kopertach stały DOKŁADNIE te same samochody. Najpierw odjechałem, dopiero zadzwoniłem na SM. Jak przyjechali ze swoimi bloczkami zapytałem czemu tego nikt nie kontroluje na bieżąco, skoro mają dwie minuty pieszo, a i sprawcy niemal ci sami. Wiecie jaką usłyszałem odpowiedź? "Bo nikt nie zgłaszał". Tak. Pieniądze dla budżetu miasta leżą (stoją) na miejscu. Tylko ktoś je musi podnieść.
Rozpętała bezsensowna się burza kulinarna, a wydaje mi się, że autorka przecież nie oskarża "Biedronki" o zepsutą sałatkę tylko opisuje cierpienia, które musiała znieść przez hipokryzję szwagierki. Przecież wystarczyło powiedzieć: słuchaj, sałatka/uszka są kupne, lepiej nie jedz i po sprawie. Ja, po wyjściu z chemii byłem na takich prochach, że cała reprezentacja rosyjskich lekkoatletów na dopingowych nie uzyskałaby nawet połowy mojego wyniku. Znajomi, odwiedzający mnie po powrocie do domu dostali drinki, piwo, kawę i jeszcze informację, że ja alko ni chu chu, bo sterydy, morfina, inne opiaty... Jednym słowem jestem narąbany tabletkami jak sztangista mięśniami. I wszystko ok. Poza tym, że jeden z kolegów nie uwierzył, że staremu pijusowi byle drink zaszkodzi i zamienił szklanki. Na szczęście moja , niepijąca wówczas Żona, zauważyła, jakieś zmiany w moim zachowaniu i po powąchaniu szklanki (i szczerym przyznaniu się do wini kolegi) nie czekała tylko wezwała pogotowie. Nie mam pretensji do kolegi, który już nazajutrz odwiedził mnie na OIOM-ie, ale gdyby nie szybka reakcja to bym dzisiaj tu nie pisał.
Ponad 15 lat temu poznałem dziewczynę. Zamieszkaliśmy razem (bez zobowiązań). Niedługo potem wykryto u Niej zaawansowany nowotwór. Dzisiaj nie powiem czy duma czy przekora kazała mi stanąć okoniem przeciwko CAŁEJ mojej rodzince (jej chwasty to osobna historia).i postanowiłem się ożenić, bo jako osoba obca nie miałem żadnej mocy prawnej w zakresie udzielania pomocy chorej. Co ja się wtedy nasłuchałem... Po kilkunastu latach skorupiak jakoś nie wrócił ale... Teraz to ja mam niechcianego współlokatora. Większy, inny, później zdiagnozowany, groźniejszy. I co? Myślicie kto oprócz mojej Żony trzyma mnie psychicznie w kupie? Jakoś ci wszyscy geniusze sprzed lat nagle nabrali wody w usta. Życzę sku*wielowi żeby zdychał w takich mękach jakie ja przeżywałem przed operacją. I to nie trzy, pięć lat do śmierci (jak ja) tylko z dwadzieścia. Bez żadnej pomocy kochających ludzi.
"Praworządni" zjedzą mnie tu żywcem. Po pierwsze: uroczystość jest Wasza i Wasza brocha jeśli nie zapraszacie takiej raszpli. Osobnym tematem jest czy wujek przyjdzie sam, czy uniesie się źle rozumianym honorem. W końcu z jakiegoś powodu uwzględniliście go przy zapraszaniu gości. Po drugie: jeśli raz się ugniecie pod presją jedynych i niekalanych grzechem członków rodzinki to powodzenia w przyszłym szarpaniu się z tymi, którzy zawsze wiedzą najlepiej, a wyrażenie "bo co ludzie powiedzą" traktują jak mantrę. Przerobiłem to 15 lat temu. Zebrałem opinie zainteresowanych i zweryfikowałem zaproszenia/kontakty. Pomijam wiadra pomyj zebrane na głowę. Z perspektywy czasu okazało się, że finalnie to się opłaca. Hipokryci obrazili się na dobre, życzliwi są nadal po naszej stronie. Powodzenia.
@jedendwatrzy: Krytyka przyjęta. Przyzwyczajenie z PRL-owskiej podstawówki. Tak kazali, tak się pisało.
@okooko: Mam nadzieję bogaczu, że wziąłeś bagażówkę, bo do mojej fabii nie zmieściła by się nawet połowa paczek. Poza tym płacisz za taksówkę po czym, jak nie przyjedzie wzywasz drugą (płacąc za obie) i uważasz to za normalne? Żałosne.
@bike_me: Zwrócę się do Ciebie jeszcze raz. Jest opatentowany sposób i działa: Moja, przechodząca mi na baczność pod ramieniem Mordka(Żona), od początku naszej znajomości była nagminnie ignorowana przy rozmowach technicznych. ZAWSZE sprzedawca/doradca zwracał się do mnie. Jestem szczupły, ale wysoki i szeroki w ramionach, więc byle kurtka robi ze mnie miniPudziana. Stając przede mną Mordka wygląda jak moja córka, mimo że jest pomiędzy nami tylko rok różnicy. Ot, taki mezalians pomiędzy brzydalem i słodkim (bardzo pyskatym) maleństwem. Długo musiałem wysłuchiwać w domu pretensji, że pomysł był Jej (pieniądze też), a tylko ze mną ktoś raczył rozmawiać. Genialnie zadziałał (i działa nadal) scenariusz: Sprzedawca się rozpędza,a ja z uśmiechem wskazuję stojącą przede mną Mordkę i mówię: "Pan rozmawia z osobą decyzyjną, a nie z tragarzem i mechaniorem. Co Szefowa nakaże, to ja bez dyskusji mam wykonać." 98% przypadków następują przeprosiny i dalsza rozmowa prowadzona jest niemal wyłącznie z Mordką (oprócz problemów technicznych, w końcu to ja będę wykonawcą). W ten sposób od ponad 10 lat udaje nam się unikać nieprzyjemnych nieporozumień. Pozdrawiam wszystkie niziutkie kobietki z drągalami jako towarzyszami. My naprawdę nie kochamy Was za wzrost.
@imhotep: Nie wiem czemu niektóre reakcje są kpiące. Moja Żona ma 150 cm wzrostu i problemy z kolanami (pamiątka po nowotworze). Ja, wyższy od Niej o ponad 30 cm porobiłem Jej w domu takie "patenty" jak wspomniana szuflada i jest zadowolona, że nie musi mnie wołać do byle pierdoły albo latać za każdym razem po drabinkę lub stołeczek. A pięciometrowy blat montuje chyba ktoś kto z kuchni zrobił bar mleczny. Niech sobie podest machnie.