Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

luska

Zamieszcza historie od: 8 lutego 2014 - 14:13
Ostatnio: 17 lutego 2024 - 20:27
O sobie:

Zawód...najbardziej znienawidzony przez prawie wszystkich, totalny nierób z pretensjami, czyli nauczyciel
Dlaczego ten?...bo w czwartej klasie obiecałam sobie, że kim jak kim, ale nauczycielem to na pewno nie zostanę.
Zboczenie zawodowe...niestety gadulstwo w mowie i piśmie.
Największy pierwszy sukces...gdy przedszkolak po wydukaniu 6 liter ze zdumieniem powiedział: "plose paniii, a tu pise ''to tata''?!!
Z zamiłowania...choreograf
Wiek...18 + VAT...młoda jestem:) tylko ten vat po kościach łupie i nieco przytłacza
Pasja...książki; inteligentne książki; "Kod da Vinci" jest przewidywalny jak zachód słońca nad równikiem;
Co mnie wk*a?...Ministerstwo Edukacji
czasem rodzice, którzy traktują mnie jak darmową nianię z pensją prezesa kopalni.

  • Historii na głównej: 25 z 31
  • Punktów za historie: 7997
  • Komentarzy: 231
  • Punktów za komentarze: 1481
 
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
9 lutego 2014 o 11:51

@ampH: problem w tym, że szkoda, iż nie mieliśmy możliwości wglądu do SIWZ-u; być może przegapiła to gmina nie ustalając dokładnych szczegółów zamówienia ale nie mogę się w tej materii wypowiadać. Jedyny SIWZ jaki mogłam ujrzeć na własne oczy, dotyczący tego projektu, zawierał wymagania dotyczące realizacji zajęć edukacyjnych. I tu też ciekawostka choć nie tak debilna w skutkach jak pierwsza część. Warunków gmina parę wypisała- m.in. dotyczące umiejętności zawodowych osób, które będą prowadzić zajęcia, ich doświadczenia, posiadanych uprawnień, etc. Dodatkowo oferent podając kwotę za usługi edukacyjne musiał podać również listę osób, które zgodziły się dla tego oferenta pracować. Do przetargu przystąpiło kilka firm z terenu obejmującego 1/4 Polski (od Krakowa, po Radom i Białą Podlaską) oraz osoby prywatne, czyli nauczyciele. O ile ja, jako nauczyciel, wpisywałam siebie jako wykonawcę usługi edukacyjnej, o tyle firmy w większości sobie to "olały". Chyba, bo ich ofert nie widziałam. Być może w odpowiednią rubryczkę oferty firma wpisywała dane fikcyjnych osób- nie wiem. Skoro jednak te oferty zostały zakwalifikowane do przetargu jako spełniające wszelkie wymagania to coś się "chyba" tam musiało znaleźć. Skąd te wnioski? Wcześniej przedstawiciele wszystkich firm jeździli po naszych szkołach poszukując chętnych do prowadzenia zajęć. Proponowane stawki to 10-15 zł brutto za godzinę. Wydaje się dużo? Pozornie. Zanim ktoś zacznie wyzywać nauczyciela od lenia któremu w głowie się przewróciło. Gdyby to było 6-8 godzin dziennie- stawka jest dobra. Jeśli to są tylko 2 godziny w tygodniu? Czy ktoś byłby chętny przyjechać 20-30 km swoim samochodem (nawet autobusem) i zarobić 20 zł brutto, żeby wydać prawie tyle samo na paliwo czy bilet? To nie jest duże miasto, gdzie wszyscy mieszkają blisko tylko mała wiejska gmina i zdecydowana większość nauczycieli dojeżdża do pracy po kilkanaście i więcej kilometrów. Mam koleżankę, która dziennie robi łącznie ponad 80 km. Ze względu na ilość zajęć w projekcie, niektóre muszą się odbywać w soboty, bo najważniejsze są lekcje a dzieciak nie jest w stanie siedzieć od 8 rano do 8 wieczór. Chętni się nie znaleźli zwłaszcza, iż każdy z zainteresowanych i tak sam złożył ofertę indywidualnie. W efekcie firmy podniosły stawkę do 30 zł i kilkanaście osób się zgodziło (w większości emeryci i mający mniej niż pół etatu)- ale i tak nie na wszystkie zajęcia. Skąd to wiemy? Po zakończeniu przetargu każdej z zainteresowanych stron gmina wysłała listę składanych ofert z dokładnie wypisanymi danymi: kto, w jakiej szkole i na jakie zajęcia składał wniosek i oczywiście kto , gdzie wygrał. Jedna z firm (akurat ta najuczciwsza jak się okazało)wygrała kilkanaście pozycji z około połowy na które składała ofertę- decydowała wysokość opłaty za usługę. Pozostałe firmy złożyły oferty prawie na wszystkie zajęcia (pomijając specjalistyczne psychologiczne, z surdopedagogiki oraz oligofrenopedagogiki). Ta pierwsza firma złożyła ofertę tylko na te zajęcia, na które miała już podpisane umowy z chętnym nauczycielami. Nie złożyła np. na taneczne, bo ani ja, ani koleżanka, nie zgodziłyśmy się pracę dla nich. A po około miesiącu w szkołach pojawili się przedstawiciele pozostałych firm, dalej poszukujący chętnych do prowadzenia zajęć. Czyli składając ofertę w gminie- nie mieli podpisanych umów ze specjalistami- tak to przynajmniej wygląda. Stąd wniosek, że albo gmina przymknęła oko na niepełne oferty (nie spełniające wymagań), albo firmy wpisały fikcyjne osoby. Jak się to skończyło? Naciski wójta na dyrektorów i dyrektorów na nas, żeby podpisać umowy z firmami, teraz już ze stawką 40 zł brutto. Owszem, prowadzę zajęcia. Do szkoły muszę dojechać specjalnie w dniu wolnym od zajęć ponad 20 km w jedną stronę. Miesięcznie na te dojazdy wydaję ok. 50 zł. Zostaje mi jakieś 200, bo nie odliczam amortyzacji. I jakbym miała dzieci w miejscu, gdzie układ pokarmowy człowieka kończy swój bieg, to by mi te 2 stówki zostało. A ja chcę coś z nimi zrob

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
8 lutego 2014 o 21:59

@janekkk: A tak a'propos tych funduszy szkoły na takie sytuacje. To jest Polska właśnie a nie USA i funduszy szkoła nie ma. W tym roku gmina przyznała tak "ogromną" kwotę, że do końca roku zabraknie na środki czystości, papier ksero i tonery do drukarki. Dobrze, że mamy fajnych rodziców, którym chciało się robić Sylwestra i chodzić po kolędzie a uzbierane fundusze chcą przekazać na potrzeby szkoły. Witaj w szarej polskiej rzeczywistości małomiasteczkowej i wiejskiej :(

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
8 lutego 2014 o 21:48

@janekkk: nie jestem moim pracodawcą i nie mogę odstąpić od umowy; tak jak wszyscy nauczyciele i dyrektorzy szkół; mogę tylko zgłosić pracodawcy a co zrobi urząd gminy? Jak mnie tym razem zakaźna choroba nie weźmie na działania urzędników to może w poniedziałek jakieś słowo o reakcji wójta napiszę.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
8 lutego 2014 o 21:43

@Deathless: może moja historia była nieco przydługa i parę faktów uciekło a o paru rzeczach nie macie pojęcia, nie pracując w szkole. Moim pracodawcą jest urząd gminy. To urząd gminy pisał projekt i ogłaszał przetarg decydując się na wybór firmy (wiadomo, że w takich projektach podstawowym kryterium jest kwota usługi). Jako nauczyciele mieliśmy możliwość zaproponowania rodzajów zajęć jakie są potrzebne w naszych szkołach (wiadomo, że np. doradztwo zawodowe w podstawówce sensu nie ma). Dodatkowo mogliśmy wypisać zapotrzebowanie na pomoce i sprzęt. W tym przypadku wyobraźnia nam dopisała, choć czasu było na to kilka dni a urząd gminy od razu zapowiedział, że pisać można a co dostaniemy to się okaże jak projekt zostanie zatwierdzony. To nie była samowolka firmy jak piszesz. Nie mieliśmy żadnego wpływu na wybór firmy i jej ofertę, bo decydowała cena za usługę (mój kolega jest wójtem w sąsiedniej gminie i wiem jak wyglądają wszelkiego rodzaju przetargi- nieważna jakość usługi, tylko cena za nią). Jak wyglądał wniosek? Też nie wiem, bo jak wspomniałam, pisał go nasz pracodawca a nie nauczyciele. Reklamować mogę sobie ale ustnie do mojego pracodawcy co mam zamiar zrobić na najbliższym spotkaniu. To nie nauczyciele składali wniosek, bo nam tego nie wolno zrobić. Nie wiem gdzie pracujesz ale jeśli np. w biurze to jak sobie wyobrażasz sytuację, że piszesz z kolegami z pokoju lub z działu wniosek o jednak dużą dotację unijną (powiedzmy o 100 tys.) i składasz go w imieniu działu omijając swojego szefa? Pomijając fakt, że szef raczej nie byłby zadowolony, to jakim cudem ktoś przyzna wam pieniądze unijne tylko na podstawie pieczątki twojej lub twojego kolegi? Jeśli urząd gminy nie kiwnie w tej sprawie palcem to możemy sobie składać reklamacje pod ścianą płaczu w Jerozolimie.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 16) | raportuj
8 lutego 2014 o 20:15

byłoby, gdyby była możliwość udowodnienia a znając działania naszej prokuratury i skalę korupcji, to wątpię czy komuś się zechce w tym bagnie babrać; przecież ten przekręt jest wart "tylko" 80 tys. zł razy 7 szkół. Co to jest przy miliardach za autostrady; tam jakoś nikt nie "beknął" a przynajmniej nic mi nie wiadomo; tutaj byłby potrzebny rzeczoznawca- to kosztuje a wyniki kontroli? Pozostawię bez komentarza. W poniedziałek mamy spotkanie w gminie w sprawie realizacji tego projektu. Nie mam pojęcia kto tam będzie, być może tylko firmy-podwykonawcy od zajęć edukacyjnych ale sądzę, że ktoś z wydziału oświaty też się pojawi i mam zamiar zadać niewygodne pytanie dotyczące właśnie kontroli przez rzeczoznawcę. Od kilku dni chodzę mocno wściekła. Pal go licho tandetne pomoce, bo skoro chcą oszczędzić...ale te podane ceny wyprowadziły nas z równowagi. Samej mi się nie chce wierzyć jak można tak było zrobić. Jeśli uda mi się dostać w swoje ręce cennik to zrobię zdjęcie i przy okazji również zdjęcia niektórych "pomocy".

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna »