Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

marjoanna

Zamieszcza historie od: 28 września 2011 - 12:08
Ostatnio: 22 sierpnia 2012 - 15:43
  • Historii na głównej: 11 z 40
  • Punktów za historie: 9592
  • Komentarzy: 191
  • Punktów za komentarze: 974
 

#24635

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak nie sprzedawać sukni ślubnej - lekcja pierwsza, mam nadzieję, jedyna.

Oddajemy suknię do komisu w salonie. Komis wypożycza naszą suknię osobom chętnym, zarabia na wypożyczeniu i ewentualnie czyści suknię, jak trzeba. Suknia niszczeje, a my nic nie zarabiamy, bo nikt jej nie kupuje.

Wniosek: jeżeli wstawiamy suknię do komisu, sprawdzajmy co sobotę, czy w nim wisi.

salon/komis sukien ślubnych

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 586 (678)

#24599

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój ojciec od kilku miesięcy szuka pracy. Ponieważ wcześniej pracował przez ponad 30 lat w jednej firmie i wykonywał tam prace projektowe*, choć wykształcenia w tym kierunku nie ma, jeno zdolności - wymyśliliśmy, że powinien ukończyć jakieś studium, kurs graficzny, coby umiejętności móc udokumentować przyszłym pracodawcom.

Poszedł więc do Urzędu Pracy, gdzie jest teraz zarejestrowany jako bezrobotny, żeby zapytać, czy na taki kurs mogą go skierować, albo dofinansować to, co znajdzie sam. Pracował w końcu w tym fachu przez lata, sprawdzał się i chciałby się dokształcić, żeby łatwiej pracę znaleźć, a sam nie sfinansuje nauki za to, co dostaje w ramach zasiłku. Odpowiedź pani urzędniczki:
- Nie dofinansowujemy takich kursów w tym wypadku. Możemy dofinansować kurs, jeżeli otworzy pan własną działalność (jasne) albo jak ktoś pana zatrudni i będzie chciał, żeby pan się dokształcił.

Na nic zdało się tłumaczenie ojca, że własna działalność to zbyt duże ryzyko, bo firm i pracy w branży jest sporo, ale w tych firmach właśnie nie chcą go zatrudnić, bo nie ma kierunkowego wykształcenia. Błędne koło.

Na pytanie, co zatem mogą mu zaproponować, żeby mógł podnieść kwalifikacje zawodowe, otrzymał ofertę:
- Może kurs na obsługę wózków widłowych pan zrobi? Mamy ciągły nabór.

Brawa dla programów aktywizacji zawodowej osób po 50tce.

*Ojciec zaprojektował m.in. wzory materiałów obiciowych na siedzenia w PKP (te granatowe z krzyżami św. Andrzeja) i komunikacji miejskiej w kilku większych miastach w Polsce. Wszystko w ramach miesięcznej pensji, poniżej 2 tys. A po 30 latach pracy w firmie, która te materiały wykonuje, został zwolniony z powodu "redukcji etatów". Nowej pracy brak, choć dorobek wydaje się imponujący, to jednak wiek kandydata odstrasza, a dodatkowo brak wykształcenia jest świetną wymówką dla pracodawców.

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 511 (569)
zarchiwizowany

#24976

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
We wczesnym dzieciństwie zdiagnozowano u mnie astmę. Choroba mało szkodliwa, o ile bierze się leki i przestrzega pewnych zasad. Nieprzestrzeganie wiązało się z silnym atakiem duszności, czasami kończonym dopiero zastrzykiem. W komplecie do diagnozy dostałam lekarskie zwolnienie z wszelkich ćwiczeń wysiłkowych na WueFie. Ile lat miałam, nie pamiętam, ale była to bardzo wczesna podstawówka. Pyskować o swoje nie umiałam.

Jestem sobie któregoś dnia na lekcji WueFu, rozgrzewkę przykładnie odćwiczyłam, pomijając jedynie biegi wokół sali, bo przebieganie z jednego końca sali na drugi też już skutkowało dusznością. Pani wuefistka zarządza, że nauczymy się robić tzw. "taczki". Ja w tym czasie kieruję się w stronę ławeczki, żeby sobie usiąść i nie przeszkadzać reszcie, bo poza ćwiczeniami z rozgrzewki nie było dla mnie nic odpowiedniego, ale zostaję przywołana przez nauczycielkę i ustawiona do pary - voila, teraz jest nas parzyście!

Tak, dziecku z astmą i zwolnieniem z ćwiczeń wysiłkowych kazano robić "taczki" przez długość dużej sali gimnastycznej i z powrotem, żeby nie było nieparzystych przestojów. Dyszałam jak parowóz, chyba tylko przez adrenalinę ze strachu przed nauczycielką nie dostałam ataku.

Jak mama odebrała mnie ze szkoły, to się przeżegnała na wieść o moich wyczynach. W późniejszej karierze naukowej miałam już z WueFu zwolnienie całkowite. Może i lepiej, bo później udział nauczycieli w wychowaniu fizycznym ograniczał się do: 1. wydania grupie piłki siatkowej w dni deszczowe i zimne 2. wyprowadzenia na bieżnię w dni suche powyżej 10 stopni Celsjusza. I nie wyrosłam na kalekę - chodzę o własnych siłach i na rowerze jeżdżę nawet.

szkoła

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 104 (144)
zarchiwizowany

#24942

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Chciałam raz gotówkę zamienić na pieniądz elektroniczny. Bagatela kilka tysięcy. Ponieważ posiadam konto w znanym banku bez placówek, w grę wchodziły następujące możliwości:
- wpłata we wpłatomacie - oczyma wyobraźni już widziałam siebie wpychającą do maszyny wspomnianą wyżej kwotę, w środku centrum handlowego.
- wpłata przekazem pocztowym lub przez placówkę jakiegoś banku - z niebagatelną kwotą prowizji liczoną od wartości wpłaty.
- wpłata w placówce banku "zaprzyjaźnionego" z moim, z bardzo symboliczną opłatą (bodaj 10 zł) dla kwot OD 10 tys.

Poszukałam, pomyślałam - uzbierałam resztę do tych 10 tys. Luby zatrudniony w roli ochroniarza - idziemy do banku (tak, nie tylko staruszki noszą w torebkach takie kwoty;)).
Na miejscu miła pani zaprasza do stanowiska, mówimy w jakiej sprawie przyszliśmy, na co pani:
[Pani]: Owszem, przyjmujemy takie wpłaty, ale niestety tylko dla kwot POWYŻEJ 10 tys.
Przez moment się załamałam, bo wybrałam już z domu prawie całą gotówkę, do tego perspektywa powrotu z pieniędzmi przez miasto... W opisie usługi wyraźnie było "od", co zrozumiałam - chyba słusznie - jako kwotę równą lub wyższą, jednak pani stała przy swoim. Na szczęście zapytałam o jeden mały szczegół...

Tak, wpłaciłam 10000,01 zł, żeby skorzystać z tej usługi:)

banki

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 196 (254)
zarchiwizowany

#24780

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając historię nudziary o ludziach z portalu randkowego przypomniałam sobie własne perypetie z tą materią związane, sprzed paru lat. Prędzej czy później do nowozarejestrowanej osoby płci żeńskiej spływają dość bezpośrednie propozycje, pisane metodą chybił-trafił. I na mnie padło, ale na bezpośredniość zareagowałam tym samym, w dodatku niegrzecznie, bo odpowiadając pytaniem na pytanie:

- Umówisz się na (tu propozycja krótka i konkretna)?
- A życzy Pan sobie fakturę za usługi, czy zwykły paragon wystarczy?

portale randkowe

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 126 (180)
zarchiwizowany

#24688

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przymierzam się do adopcji kolejnego zwierzaka, więc potrzebna mi następna klatka. Dziś otrzymałam radosny e-mail od jednego ze sklepów zoologicznych, którego jestem dość stałym klientem, z informacjami, że:
- sklep obchodzi jakieś tam urodziny (gratulacje, dużo zdrowia)
- że wybrane produkty z tej okazji podlegają rabatowi (moje pewnie nie, bo dość niszowe)
- że rabat wynosi 8 procent (ooo, sprawdźmy jednak czy moje marki są w tej ofercie)
Patrzę na listę promocyjnych marek - jest moja firma od klatek! Zatarłam z zadowoleniem łapki - z racji bycia stałym klientem mam jakiś tam procent obniżkowy, plus obniżka promocyjno-urodzinowa, to powinno dać całkiem niezły upust...

O sancta simplicitas! Gdyby nie to, że niedawno kupowałam ten sam produkt i mam fakturę, nie uwierzyłabym. Cena klatki od października zeszłego roku do dziś wzrosła o kilkadziesiąt (!) złotych (dokładniej z 148 do 219zł). Nawet przy obniżce 30-procentowej wyszłoby drożej. Nie wierzę, że tak drastycznie zmieniły się ceny producenta, bo u konkurencji takich skoków nie ma. Przykro, bo dotychczas sklep grał czysto i obsługa jest świetna.

Nie dajmy się zwariować fantastycznym "promocjom".

zoologiczny sklep internetowy

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 171 (197)
zarchiwizowany

#24602

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Rejestrując domenę parę lat temu skusiłam się na niektóre dodatki z nią związane - tj. e-mail na adresie domeny i "markowy" antywirus za jakieś symboliczne pieniądze. Po roku oczywiście otrzymałam już faktury na "normalne" kwoty. Wtedy jeszcze opłaciłam, jednak po kolejnych 12 miesiącach uznałam, że owszem e-mail przy domenie mi potrzebny, ale z antywirusa rezygnuję - jako że obie usługi były wpisane na tę samą fakturę, skontaktowałam się z przemiłym panem z BOK, żeby zapytać, jak mam opłacić jedną, rezygnując z drugiej. Odpowiedź otrzymałam, jednak po pewnym czasie skontaktował się ze mną inny przemiły pan z BOK:
[BOK] Witam Panią, widzę, że zrezygnowała Pani z naszej usługi na pakiet antywirusowy, czy mógłbym zapytać o powód takiej decyzji?
[Ja] (z rozbrajającą szczerością) Oczywiście, uznałam że jest za drogi.
[BOK] Rozumiem, w takim razie, mając na uwadze że jest Pani naszą stałą klientką (bla bla...) chciałbym Pani zaproponować powyższą usługę w wyjątkowej cenie, jeśli zdecyduje się Pani wykupić ją na okres dwóch lat.

Ponieważ wyjątkowa cena również mnie nie satysfakcjonowała (choć w przeliczeniu na rok oczywiście była niższa niż pierwotna, powiedzmy -30zł) uprzejmie i stanowczo podziękowałam.

Nie minęło kilka godzin od rozmowy, a w skrzynce e-mailowej znalazłam wiadomość reklamową od mojego usługodawcy, standaryzowaną, wysyłaną prawdopodobnie automatycznie do wszystkich klientów nieposiadających danej usługi, w postaci mniej więcej:

"Wyjątkowa oferta! Roczny pakiet antywirusowy w cenie Y!"

Y wynosiło około 50zł mniej niż cena pierwotna...

Kolejny raz przekonuję się, że żaden system lojalnościowy nie da mi tyle, co bycie nowym klientem.

strony www

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 141 (149)
zarchiwizowany

#22729

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia o tym, że wielkość ma znaczenie, ale nie dla wszystkich.

Postanowiłam mieć pralkę. Parametry łazienki w kawalerce mocno ograniczone - w grę wchodzą tylko najwęższe pralki typu slim, 33-35 cm, bo przy 40 cm (a to minimalna ze względu na konstrukcję głębokość pralki z wsadem od góry) nie ma szans na korzystanie z prysznica i toalety, z umywalki prawdopodobnie tak, ale stojąc w drzwiach.
Do sklepu pojechałam z lubym.

[Pan z obsługi] W czym mogę pomóc?
[Ja] Chciałabym obejrzeć pralki, konkretnie modele slim X, Y i może Z.
[P] Proszę pani, to kompletnie nieopłacalne, te pralki drogie są, nieekonomiczne... Ja polecam modele A, B i C (za duże), albo te z wsadem od góry.
[J] Niestety te pralki nie wchodzą w grę, mam ograniczone miejsce w łazience i jak postawię 40stkę, to sama tam nie wejdę. Chcę obejrzeć tylko slimy.
[P] Ale takie wąskie pralki to najgorszy wybór! Raz dwa pojawią się dzieci (jakie dzieci? a, no tak, po co ja przyszłam z facetem), mąż, pani w takim wieku, będzie trzeba prać dużo, ja polecam te z wsadem do góry albo normalne.
[J] (lekko już poirytowana, bo facet zamiast pokazać mi, co chcę, ciąga mnie między rzędami swoich faworytów i jeszcze układa życie) Panie, mieszkam sama z chomikiem, jemu pieluch nie muszę prać, a większej pralki nie kupię, bo mi się nie mieści w mieszkaniu!

Pan fuknął i chyba się obraził. Pralki zmierzyliśmy, wybraliśmy. Strasznie żałowałam, że przy zakupie następnego dnia pana akurat nie było. Ciekawe, jaką zaproponowałby pralkę, zobaczywszy mnie z lubym i z przyjacielem (dwa spore chłopy), którzy przyjechali pomóc zapakować sprzęt.

Epilog: po kilku miesiącach przeniosłam się do większego mieszkania razem z pralką, chomikiem i lubym, obecnie już narzeczonym. Chomik nadal nie wymaga prania pieluch, a rzeczy moje i lubego jakoś się jednak mieszczą w bębnie, do tego pralka wygląda ślicznie.
Pozdrawiam Pana, który wywróżył nam wspólną przyszłość;)

sklep agd

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 165 (213)
zarchiwizowany

#22641

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Naczytawszy się na Piekielnych o wizytach księży z piekła rodem, z przestrachem oczekiwałam na tegoroczną kolędę. W zeszłym roku wprowadziliśmy się do nowego mieszkania z moim lubym, jeszcze nie-mężem i zastanawialiśmy się, jakie gromy polecą oto na nasze głowy.
Przygotowaliśmy się pilnie - termin kolędy sprawdzony na stronie internetowej parafii, potwierdzony wsłuchiwaniem się w ogłoszenia po mszy niedzielnej, dzień przed terminem jeszcze raz sprawdzony na stronie, czy aby się nic nie zmieniło. Nie zmieniło się. Kolęda 13 stycznia w piątek, między 16 a 20. Btw., ucieszyło mnie niezmiernie, że w dzisiejszych czasach Kościół komunikuje się z wiernymi przez nowoczesne media.
Woda święcona jest, kropidło jest, biały obrus jest, świece, krzyż, koperta... My ubrani schludnie acz odświętnie, pożeramy w biegu kanapki, coby nas ksiądz w trakcie obiadu nie zastał, i czekamy. Mija 17, 18, 19, 20sta... Nic. Pomyśleliśmy, że może wierni więcej problemów mają, i ksiądz nie zdążył odwiedzić wszystkich. Zatem wstaliśmy w sobotę od rana (w weekendy kolęda we wcześniejszych porach niż w dni powszednie) i powtórka z rozrywki - strój galowy, śniadanie w biegu, czekanie. Nic. Dwa dni zmarnowane - no, przeznaczone na czytanie książek i oglądanie tv.

Zmieniły się czasy i kolędę zamawia się tak jak pizzę, czy co? A może księża przesądni i 13tego w piątek nie wyszli kolędować?

duża firma z wielowiekową tradycją

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 6 (36)

#19796

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak nie sprzedawać samochodu. Lekcja trzecia. Poziom zaawansowany.

Dla odmiany sprzedaż z perspektywy sprzedającego. Jak w prosty sposób stracić samochód. Historia szczęśliwie jedynie zasłyszana, podaję ku przestrodze.

Na nasze ogłoszenie motoryzacyjne odpowiada zainteresowany Potencjalny Klient [PK]. Oferuje, że chętnie podjedzie pod nasz blok, po południu, żeby nie robić kłopotu. Spotykamy się z PK na parkingu, PK chce sprawdzić jak auto odpala, posłuchać silnika. Dajemy PK kluczyki, a sami stoimy z boku, niech nie czuje się skrępowany i sobie w spokoju obejrzy auto. My je już widzieliśmy. Idealnie, jeśli mamy psa i wzięliśmy go przy okazji na spacer. PK po chwili dziękuje, gasi i zamyka auto, oddaje nam kluczyki i odjeżdża, mówiąc, że jeszcze się namyśli lub że jednak coś mu nie odpowiada. My wracamy do domu.
Po kilkunastu minutach auta nie ma na parkingu.

Jak to możliwe? Otóż PK przed wizytą u nas uzbroił się w standardową kopię pilota w kluczyku do naszego modelu samochodu, i podczas oględzin podmienił ją, zabierając oryginał i podpinając do naszego breloczka swoją kopię. Sposób zyskuje na skuteczności, jeśli w ogłoszeniu dajemy dodatkowe zdjęcia posiadanych kompletów kluczyków lub chociaż piszemy, że posiadamy te oryginalne. Samochód PK zamknął synchronizując naciśnięcie pilota w kieszeni i fałszywki. W ten sposób złodziej (PK lub częściej inna osoba) mógł odjechać spod naszego domu wykorzystując nasze własne kluczyki, które sami mu daliśmy do ręki.

Jak całość podsumowała osoba, która opowiadała mi historię:
"jak człowiek sam nie kradnie, to nawet nie pomyśli, że tak można zrobić".

sprzedaż samochodów

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 682 (720)