Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

mijanou

Zamieszcza historie od: 15 sierpnia 2012 - 18:56
Ostatnio: 16 stycznia 2023 - 6:36
O sobie:

Fanka kaw wszelakich i kawowych eksperymentów. Natura typowo kocia: czasem milutka i przyjazna ale nieopacznie podrażniona wysuwa pazurki. Zbieraczka przedmiotów pięknych (czasem jest to cenny flakonik a czasem tęczowo pożyłkowany kamyk znaleziony na drodze), niepoprawna estetka stale dążąca do harmonii wszechrzeczy. Postrzelony rudzielec ale w sumie da się lubić przy odrobinie dobrej woli^^

  • Historii na głównej: 17 z 54
  • Punktów za historie: 14735
  • Komentarzy: 4967
  • Punktów za komentarze: 34213
 
zarchiwizowany

#38546

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem stosunkowo nową Piekielną, więc czytam opowieści innych Piekielnych. Nie bylam pewna, czy każda historia nadaje się do opisania, ale ponieważ byłam świadkiem kilku podobnych opisywanych na forum, z gatunku tych obrzydliwych, postanowilam dodać swoją. A rzecz naprawdę jest piekielnie smrodliwa i dotyczy....kupy. Nie, nie psiej, pies stworzenie Boże, wiadomo, że potrzeby fizjologiczne załatwia na trawie a obowiązkiem człowieka jest po pupilu dowód rzeczowy uprzatnąć. No właśnie...z tego punktu widzenia-człowiek, jako istota rozumna powinien wiedzieć, że tego rodzaju potrzeby załatwia się w toalecie, lub w przypadku braku takowej to chociaż z dala od miejsc uczęszczanych ( no sytuacje awaryjne moga przeciez się zdarzyć każdemu). Stąd też proszę wyobrazić sobie moje zdziwienie w sytuacjach, które opiszę ( zaznaczam, że osoby wrażliwe lub zamierzające zasiąść do posiłku powinny lekturę zostawić na czas póxniejszy względnie zrezygnować z czytania.

Sytuacja 1.

Najnowsza. Rzecz działa się u ubiegłym roku. Trójmiasto przed Euro rozkopane, wiadomo, remontują drogi, w związku z czym na ulicach tworzą się gigantyczne korki sunące z szybkością ślimaka na mefedronie. No i zdarzyło się, że na Łostowickiej utknęłam i ja. 10 metrów jedziesz-stop. I sobie wiadomo, oglądamy postępy remontu, podziwiamy sobie okolicę gdy wtem! Wzrok mój przykuwa 'złomiarz' beztrosko defekujący na pas zieleni miedzy jezdnią a już wyremontowanym chodnikiem. Wcale mu się nie spieszylo a odległość miedzy nim a sunącymi samochodami wynosila...metr może? Pan spokojnie zakonczył swą czynnośc, zerwał jakiś liść, skorzystał, wciagnał portki, wstał i jakby nigdy nic podreptał z wózkiem dalej. Szczęsciem sznur samochodów akurat ruszył o kolejne 10metrów.

Sytuacja 2.

Rzecz działa się, gdy jeszcze byłam uczennicą liceum. Rzecz stała się dziwna- ówczesne pierwsze klasy, czyli ci, którzy naukę dopiero rozpoczynali w 80% należeli do twardego betonu, w dresach lub rożowych ciuszkach z gołymi brzuchami i wlosami, czy też raczej zwatowaną ich imitacją w kolorze platyny. I tego roku działy się w naszym szanownym i jak dotad spokojnym przybytku wiedzy rzeczy dziwne- otóż na terenie placówki rozpoczął dzialalność nielegalny 'kupiarz'. Zaczęlo się od regularnego mazania kałem szkolnych toalet ( i to obu opcji). Kał dosłownie był wszedzie- na podłodze, drzwiach kabin, nawet raz- na suficie ( trudno uwierzyć, by ktoś sobie dla dokonania takiej obrzydliwości zadał tyle trudu bo sufity wysokie, stary budynek).Po pewnym czasie kupy zaczęły pojawiać się też sporadycznie na szkolnych korytarzach, pod drzwiami wybranych sal lekcyjnych ( czyżby zemsta kupiarza na nielubianych pedagogach?) a raz nawet kupa przykryta była rozlożonym papierkiem po batoniku Mars. Trwało to tak calutki szkolny rok, kamer na korytarzach nie bylo, więc kupiarza nie złapano. Z tamtego rocznika wtedy wiele osob z klas pierwszych nie zdało i opuściło mury szkoły ku uldze obopólnej i starszych klas i grona pedagogicznego. I wtedy ataki 'kupne' ustały.

obrzydliwości

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (47)
zarchiwizowany

#38013

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Do tej pory czasem się zastanawiam- za co, na wszystkich bogów wtedy oberwałam od Piekielnej? No ale od początku.

Pechowo wybraliśmy się wtedy z Miśkiem na zakupy do Tesco. No ludzi full a co za tym idzie przy kasach nawet owo słynne 'zółte wsparcie" ( co to jest? zawsze mnie to ciekawiło jak wołają je takim szyfrem do kas)nie jest w stanie rozładować kolejek przy kasach. Wiadomo- przed trzydniowym świętem ludzie kupują fuuuury i góóóóóóry jedzenia tak, jakby co najmniej przewidywali gwałtowny kryzys, iblężenie, stan klęski czy inny dopust Boży, ale o to mniejsza. Nasz wózek nie był jakoś szczególnie "zatłoczony", nie cierpię marnowania i wyrzucania nieprzejedzonej żywności, więc wolę przed taką okazją kupić coś lepszego ale za to w normalnej ilości. Przecież przez te trzy dni apetyt nagle mi się nie zwiększy o 100% bo fizycznie to jest niemożliwe. Tak czy inaczej dotarliśmy do takiego punktu w kolejce, w którym można już zacząć wykladać swoje zakupy na taśmę kasową. Za nami ustawiło się małżenstwo z małym brzdącem, który zresztą zaraz gdzieś pognał a mamusia [PM] prowadzi taki oto dość głośny monolog:

[PM] Co za czasy! Kobiecie w ciąży nie ustąpią w kolejce, luudzie co za czasy!

Oglądam się z poczuciem winy. Czasem zdarza mi się zagapić ale ogólnie staram się jakoś w miarę funkcjonować w społeczeństwie. Patrzę na mamuśkę ( spodnie biodrówki, z których wylewa się...wlasnie- co?, luźna czarna bluzka) i odzywam się w te słowa:

[J] Bardzo Panią przepraszam. Nie zauważyłam, że Pani jest w ciąży. Już zbieram swoje zakupy i Panią przepuszczam ( pokornie zabieram się do zbierania pełna skruchy)

Piekielna patrzy na mnie spod oka. Nagle ! Jak nie wrzaśnie:

[PM] Pani sobie ze mnie robi jaja!

Zdębiałam. O co tej kobiecie chodzi? Co zrobiłam źle?

Tu do akcji wkracza krewki Misiek. Z iście piekielnym komentarzem: No to albo niech się Pani ubiera inaczej albo niech nie zwraca nikomu uwagi niepotrzebnie!

Tu do akcji wkracza Mąż Piekielnej doskakując do Miśka. Pani zacietrzewiona dalej nadaje wskazując na mnie palcem, że sobie z niej stroję żarty, ja próbuję spokojnie zrozumieć o co chodzi i...nie mogę, w tle już lecą ochroniarze- słowem bojka wisi w powietrzu. Szczesciem po wymianie kilku dalszych mocnych słów, Piekielna wśród wrzasków skierowała swój wózek do innej, odległej kasy a ja zostałam z głupią miną. I z nadzieją, że do ponownego spotkania z Piekielną nie dojdzie w podziemnym parkingu. Nie doszło.

O wiecie co? Nadal nie wiem, za co zostałam obrugana. Skoro ta pani nie byla w ciąży to po co te głośne uwagi? Poza tym- skąd mam w tej sytuacji wiedzieć, czy wylewający się z biodrówek brzuszek to ciąża czy nadmiar wagi? I bądź tu, czlowieku uprzejmym....

sklepy

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 56 (156)
zarchiwizowany

#37923

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jeden z popularnych supermarketów ( bez owada w tle), piątek, godzina 11. Z racji weekendu zaczyna być tłoczno ( zawsze mnie zastanawiało, jak to możliwe, że w porze, w której ludzie normalnie powinni być w pracy tyle ich kręci się w supermarketach solo i rodzinnie a nie sa to ludzie w wieku poprodukcyjnym). Kilka kwiatków:

1. Pracownicy dokladają towar ( no przecież muszą na bieżąco) w związku z czym miedzy paletami tworzą się wąskie przesmyki na jeden wózek. Piekielni zaczynają wrzucanie pracownikom. Jeden przesmyk kompletnie zablokowała Pani, która z oddaniem studiuje skład produktu. Na grzeczne prośby by przesunęła wózek i umożliwiła przejscie reaguje krzykiem i wyzywaniem od chamstwa. Wszystko to przeplatane panicznym głosem spikera z głośników: " żółte wsparcie proszone do kas" ( zawsze mnie ten kod zastanawia)!

2. Wózek pchany przez tatusia, w którym tupie dziecko. Ot tak, butami. Na grzeczną uwagę starszej Pani, że tak nie wolno, że potem ktoś połozy tam żywność Piekielny tatuś puszcza wiązankę a maluch radośnie powtarza sepleniąc: :" ulwa! ulwa!"

3. W końcu zakupy skompletowane, docieramy do kas samoobsługowych. Jeden starszy Pan już skonczył, zakupy leżą w strefie pakowania, Pan namietnie rozwija wątek rozmowy przez telefon komórkowy. Kolejka się niecierpliwi, w końcu ktoś nie wytrzymuje i prosi by Pan tę rozmowę zakończył poza strefą kas samoobsługowych. " Ty gnoju!" odpowiada starszy Pan.

4. Tuż za nami ustawia się młoda dziewczyna z płynem do płukania tkanim w ręku. Nic poza tym, żadnych innych produktów. Grzecznie mówimy: " Proszę, jest taka kolejka a Pani ma jeden produkt, prosze go skasować przed nami". Dziewczyna dziękuje a kolejka się wydziera : " Wy gnoje nie możecie zaczekać? Tu są starsi ludzie!". Grzecznie tłumaczę, że to przeciez i tak nie ma znaczenia- dziewczyna była przed nimi, więc co za różnica, która pierwsza z nas skasuje swoje zakupy? Wielkiej logiki nie trzeba by to zrozumieć przecież. Nie pomaga ( " A Ty, gówniaro, nie pyskuj!").

Po powrocie do domu rozłożyłam sprawunki, odpaliłam komp. Szukam sklepów internetowych świadczących usługi dowozu spożywki do domu...

sklepy

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 184 (232)
zarchiwizowany

#37883

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Byłam świadkiem takiej oto historii z morałem:

Rzadko zdarza mi się ( Panie, dzięki Ci) korzystać ze środków komunikacji miejskiej ale za to mam wrażenie, że za każdym razem los gotuje mi wyjątkowe przeżycia. Tego słonecznego popołudnia jechałam sobie autobusem. W autobusach są takie miejsca umieszczone naprzeciw siebie tak, że chcąc nie chcąc kolana pasażerów stykają się przeciwlegle. Na dwóch miejscach rozsiadła się mamusia z (na oko) 5 letnią nadpobudliwą pociechą płci męskiej. Naprzeciw usiadła ( co za pech) starsza Pani. Dziecko, nazwijmy je Filipkiem, dokonywało cudów: kręciło się, żądało głośno słodyczy i napojów, kręciło się a gdy już, już zdawało się, że repertuar jego wyczynow zaczyna się wyczerpywać ku uldze współpasażerów, wzrok cherubina padł na Starszą Panią siedząca naprzeciw. I kop! W reklamówkę z zakupami. Reakcja mamusi zerowa. Starsza Pani bardzo grzecznie i kulturalnie poprosiła Piekielną Mamusię by zapanowała nad pociechą. Jedyną reakcją była wzmożona częstotliwość i siła kopniaków a Mamusia Filipka podniesionym głosem rozpoczęła tyradę o tym, jak to ona wychowuje dziecko bezstresowo a Starszej Pani nic do tego, bo ona wtrącania sobie nie zyczy. Reakcja Starszej Pani i innych pasażerów: regularny karpik, no bo jak dyskutować z ewidentną głupotą rodzicielską? I tak sobie w milczeniu jechaliśmy az dojechaliśmy do najbliższego przystanku. Wtem!
Do Pieklielnego Filipka i jego Rodzicielki podszedł jadący z nami w milczeniu łysy młodzian w glanach stoicjo zujący gumę przez całe zajście. Równie stoickim ruchem wyjął z ust przeżuwaną gumę i spokojnie przykleił Mądrej Bezstresowej mamie do czoła. Z komentarzem: " Ja też byłem wychowany bezstresowo"- wysiadł. W akompaniamencie braw pasażerów. Piekielna Mamusia i synek nieruchomo wręcz dojechali do kolejnego przystanku po czym jakoś tak chyłkiem wysiedli.

Wiecie co? Może na Piekielnego dobrym sposobem jest wiekszy Piekielny?

komunikacja_miejska

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (60)