Profil użytkownika
nuthred
Zamieszcza historie od: | 29 marca 2020 - 21:55 |
Ostatnio: | 12 listopada 2024 - 17:54 |
- Historii na głównej: 3 z 3
- Punktów za historie: 339
- Komentarzy: 61
- Punktów za komentarze: 214
Zamieszcza historie od: | 29 marca 2020 - 21:55 |
Ostatnio: | 12 listopada 2024 - 17:54 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
Idąc podobną logiką: Pijacy, alkoholicy, weekendowi piwkowicze - nienawidzę was! Wszędzie walają się butelki po małpkach, w każdym tramwaju jakiś nawalony menel, wracanie w piątek wieczorem jest niebezpieczne bo zawsze trafi się jakiś pijak, często agresor. Nie możecie pić sobie w domu i w nim siedzieć? Czemu mam się bać z powodu waszego nałogu? Rodzice dzieci, nienawidzę was! Nie da się spokojnie zrobić zakupów, bo dzieci krzyczą i płaczę. Wiecznie się pchacie z tymi wózkami, normalni ludzie nie mogą przejść chodnikiem. W busie też zawsze jakieś dziecko płacze. Nie możecie z tymi dziećmi wychodzić w inne miejsca, w innych godzinach? Czemu mam cierpieć za wasze decyzje? Użytkownicy smartfonów, nienawidzę was! Używajcie słuchawek! Wiecznie tylko przeglądacie te tiktoki na głos, jadę tramwajem i muszę tego słuchać, przechodzę obok ławki i znów muszę tego słuchać. Kupcie słuchawki albo oglądajcie w domu. Czemu mam cierpieć za wasze podążanie za trendami? Kierowcy, nienawidzę was! Wszędzie tylko te auta i auta, autobus mi zawsze utknie w korku bo wszyscy musicie jechać samochodami. Wdycham spaliny idąć chodnikiem obok ruchliwej rasy, powodujecie wypadki. Muszę czekać na zielone światło zanim przejdę przez ulicę. Zamieńcie auta na komunikację miejską. Czemu muszę cierpieć przez waszą wygodę? Fajnie? Ktoś się dołączy? :D
@digi51: "Trochę pocierpiało" masz na myśli umarło z głodu na ulicy? Dobrze Cię rozumiem?
@digi51: To jeszcze raz, wyraźniej. Mówię o skali. Na każdego może się wylać hejt z jakiegokolwiek powodu. Nie znam jednak drugiej tak licznej i roszczeniowej grupy jak matki. Jeśli autorka musi pisać drugą historię, bo w pierwszej w komentarzach nikt jej nie pogłaskał po głowie tak jakby chciała - no to sorry, o czymś to świadczy. Wejdź na jakikolwiek artykuł dotyczący dzieci to zobaczysz, jakie gorzkie żale matek się wylewają w komentarzach. Siedzenie w domu z dziećmi to ciężka praca, mąż niedobry bo pracuje po 12 godzin i nie ma czasu się zająć zasuwaniem z mopem, dodatki socjalne za małe, w kolejce nikt nie przepuszcza, no dramat. Chociaż mogłabym historię autorki podsumować zgrabnym: ojej, płatek śniegu się obraził.
@digi51: A jest jakiś powód, dla którego przywołujesz tylko sytuacje ekstremalne typu wytatuowana twarz czy bezmyślne wydawanie całej wypłaty na podróże czy zabiegi medycyny estetycznej? Bo równie dobrze ja na drugą szalę tej wagi mogę wrzucić matkę czwórki dzieci, która nie pracuje, przeznacza socjale na piwko i jeszcze jest zdziwiona, że opieka społeczna się przyczepiła. Jestem bezdzietna. Spotykam się ciągle z hejtem, a raczej ze społecznym przyzwoleniem na to, że bezdzietna = nie potrzebuje urlopu, wieczne przytyki o konieczności wprowadzenia bykowego. Ktoś się przejmuje? Nie, mój wybór to moja sprawa. Mam tatuaże. Nie na twarzy, nie ekstremalnie widoczne, ale jednak mam. Policzyć, w ilu miejscach podziękowano mi na rozmowie kwalifikacyjnej, bo mam kompetencje i doświadczenie, ale mam też tatuaże? I to jest społecznie akceptowane zjawisko, nawet jeśli specyfika pracy nie wymaga konkretnego wyglądu. Moje tatuaże, moja sprawa, czyż nie? Podróżuję. Nie bezmyślnie, wywalając większość wypłaty na wypad na Bali. Jeżdżę w miarę możliwości, w weekend jakiś city break, tanie loty i tak dalej. Ile już słyszałam, że mam się zabrać za jakieś poważne rzeczy - i to od dzieciatych głównie :) i nie ja jedna słyszę takie hasła. Znów, hejt rośnie do skali problemu społecznego. Jeśli powyższe przykłady to dla Ciebie skarżenie się i wymaganie zrozumienia, to historia którą właśnie komentujemy jest dokładnie tym samym.
Ale wiesz, że wszyscy słuchają krytyki? Nie masz dzieci? Jezu, wiadro pomyj. Wynajmujesz mieszkanie? Czemu nie kupisz na kredyt. Podróżujesz? Cholera, ale za pracę się weź. Masz niebieskie włosy? Matko boska, jak tak można. Wiesz czemu na matki wylewa się fala hejtu? Bo się żalą w internecie jak mają ciężko i oczekują głaskania po głowie. Twoje dziecko, Twoja sprawa.
Cóż, ewidentnie to tamta pani nie do końca rozumie ideę barteru. Są takie grupki "śmieciarka jedzie (tutaj wstaw miasto)" i w takich sytuacjach jak Twoja rozmowa z piekielną panią mam ochotę odsyłać, tam za darmo wszystko idzie :)
Hm, ja widziałam mnóstwo razy w różnych dyskusjach odbijanie piłeczki w drugą stronę. Dyskusja o tym, że dziecko jest za głośne w restauracji? Przynajmniej dwa komentarze, że do psa w knajpie nikt się nie przyczepi. Rozmowa na temat uciążliwych sąsiadów z małym dzieckiem? Od razu odbicie, że jak ktoś ma psa i pies szczeka to jest dobrze. Temat niepilnowanych dzieci w komunikacji miejskiej? Raz dwa odpowiedź, że pies też przeszkadza. Wesele bez dzieci? No tak, zaraz jakiś obrońca odpowie, że do psa na weselu nikt by nie miał pretensji. Ot, w jakiej bańce jesteś, taką tendencyjność wypowiedzi widzisz.
@Imnotarobot: Trochę się zgadzam, trochę się nie zgadzam. Prace domowe w moim przypadku akurat były ok - tylko ja nie byłam dzieckiem, które musi zakuwać, ja łapałam większość materiału na lekcji, a zadanie domowe miało tą wiedzą utrwalić - i tak się właśnie działo. No ale skoro dzieciaki chodzą teraz do szkoły zamulone smartfonami i snują się jak zombie, to nie dziwi mnie, że potrzebują spędzać nad zadaniami całe długie godziny. Szkoła ma uczyć, tak, ale to rodzic ma przygotować dziecko na pobieranie tej nauki. U mnie była technika, na której robiło się jakieś majsterkowanie, szydełkowanie, szycie guzików i tak dalej, ale jedna godzina w tygodniu sprawiała, że wszyscy mieli te guziki przyszywane przez rodziców, żeby dostać super ocenę na następnej lekcji. Była w podstawówce jakaś lekcja gdzie się robiło kanapki, dzieciaki się tymi kanapkami miały wymieniać i cóż, nieskoordynowany i nieprzemyślany proces pokończył się dla dzieci z alergiami czy wybiórczością pokarmową dość kiepsko. Jak wyżej już napisałam - rodzic ma wychować. Szkoła ma dawać wiedzę, rodzic umiejętności. Ale najlepiej, zmniejszyć ilość materiału żeby dziecko się nie przemęczyło, zlikwidować zadania domowe żeby dziecko po szkole mogło być dzieckiem, zaprzestać oceniania żeby dziecko przypadkiem nie dostało informacji zwrotnej o swojej wiedzy, na lekcjach uczyć gotowania, szycia, wiązania buta i obsługi mopa, żeby z kolei rodzic przypadkiem nie musiał poświęcać czasu dziecku, które po szkole ma być dzieckiem, czytaj: oglądać tiktoka.
"Kilka par znalazłam, piszę z prośbą o zmierzenie (bo po co dać taką informację w opisie)" Często sprzedaję na Vinted czy Olx. Na początku umieszczałam w opisie wszystkie przydatne informacje, rozmiar, pomierzone długości, informację jaki ja noszę rozmiar i jak na mnie leży dana rzecz, no bardzie wyczerpujące informacje niż nieraz na stronie www sklepów. Przestałam. Ludzie nie czytają opisów, dopytują o rzeczy, które są wyraźnie napisane, nawet miewają pretensje po otrzymaniu danej rzeczy, że jest taka i owaka, co było w opisie uwzględnione (np. jedna pani wszczęła spór o brak metek, mimo że napisałam to dużymi literami w opisie). Po co umieszczać informację o długości wkładki w opisie? Zupełnie po nic, na 10 zainteresowanych osób 9 z nich i tak zapyta o coś, co jest już napisane.
Z WARSu nie korzystałam jeszcze, ale pewnie przyjdzie ten moment, więc naszła mnie myśl. Nie można z bagażem, rozumiem, ale z drugiej strony co powinnam zrobić, jeśli podróżuję sama i niekoniecznie miałabym ochotę zostawić bagaż w innej części pociągu licząc na to, że jak wrócę to wciąż tam będzie?
Ja już pisałam historię o chorym pracowniku i jego chorych dzieciach, więc dorzucę tu moją refleksję - jeśli dzieciak jest chory, to rodzic powinien z nim zostawać w domu, żeby po pierwsze dziecko nie nosiło choroby do przedszkola/szkoły, po drugie żeby rodzic nie nosił tych zarazków do pracy. Bo przez taki zestaw chore dziecko + nieodpowiedzialny rodzic jest lawina chorych dzieci, nauczycieli, innych rodziców, współpracowników tych nieodpowiedzialnych rodziców i tak dalej. Szczerze i na serio wolę za kogoś wziąć w pracy część obowiązków niż rozkładać się z chorobą w domu.
@veravang: Bardzo współczuję! No i jak widać pandemia nas w sumie nie nauczyła takich podstaw, to strasznie źle świadczy o nas jako społeczeństwie...
@Samoyed: Tak tak, i prawie za każdym razem jak przychodzi chory połowa firmy też się rozkłada - pewnie ktoś inny zaraża zawsze w tym samym czasie :D A jak ładnie usprawiedliwisz fakt, że chory w pracy nie wykonuje swoich obowiązków bo źle się czuje i nie daje rady i wszyscy musimy nadrabiać za niego?
@Samoyed: Nie jedyny, większość firmy ma dzieciaki w różnym wieku. Tylko że ta większość jak już jest poważnie - bierze wolne albo w miarę możliwości idzie na zdalne. Już Ci wskazuję zależność, łap. Dzieci w wieku wczesnoszkolnym to zwiększone natężenie wszystkich chorób, bo to taki okres w życiu dziecka, że się nagle styka z masą innych dzieciaków, a odporność dopiero się wytwarza. Chłop bierze na każdy swój kaszel antybiotyk, co po kilku latach sprawiło, że sam swojej odporności ma już niewiele i łapie wszystko, co mu dzieci naznoszą do domu. I jak już złapie i WIE że złapał bo ewidentnie ma objawy choroby, to uparcie dalej przypełza do pracy. W żadnym miejscu nie napisałam, że tylko on roznosi zarazki, bo życie nie jest takie zerojedynkowe żeby roznosić tylko wtedy, kiedy się już ma gila do pasa, czego wszyscy się pięknie nauczyliśmy w trakcie pandemii. Ale jeśli ktoś ewidentnie chory i nadający się do wyleżenia w łóżku a nie do pracy przychodzi spędzić osiem godzin w zamkniętym pomieszczeniu z innymi ludźmi, po czym w ciągu tygodnia pół firmy się wysypuje - i taka sytuacja powtarza się cyklicznie... to trzeba ogromnych ilości dobrej woli i przymykania oczu na oczywistości, żeby nie traktować tego jako piekielność.
@xpert17: Oproszę, tego nie wiedziałam, myślałam, że tylko na takie związane z zajmowanym stanowiskiem.
@Armagedon: Abstrahując od reszty komentarza - nie, nie jest do zrobienia. Zaproponowałam kilka razy. Olał lub wyśmiał. Poza tym uznaje, że nie jest chory.
@Honkastonka: A zdziwiłabyś się, chyba wolałabym go zastąpić (bo jak przychodzi chory to i tak niewiele ogarnia) niż co kilka tygodni męczyć się z chorobą. Plus jakby raz i drugi faktycznie się wyleżał i wykurował zamiast brać niepotrzebny antybiotyk i męczyć się w pracy to jest szansa, że troszkę rzadziej by chorował.
Jak rozumiem cała piekielność dlatego, że to DZIECKO doświadczyło czegoś takiego?
@HelikopterAugusto: Nie do końca. Praca zdalna z domu czasem jest niemożliwa, bo a to obiad sobie chcesz ugotować, a to dziecko zapłacze, no mnóstwo rozpraszaczy - a jak weźmiesz do kawiarni laptopa to masz większe szanse, że skupisz się na pracy.
@Ksilaqui: Miałam nieprzyjemność być rejestratorką kilka lat temu. Tak, dokładnie to robiłam - grałam w pasjansa, a telefon chowałam do szuflady, żeby nie dzwonił aż tak głośno, bo przeszkadzał mi myśleć. A tak poważnie - podmioty świadczące usługi medyczne na kontrakcie z NFZ są tak cholernie niedofinansowane, że nierzadko jedna rejestratorka dostaje do obsługi dwa telefony, bieżącą kolejkę pacjentów i maila. Tak było w moim przypadku, a że trafiło mi się na ciężki okres pandemiczny to jeszcze musiałam tym pacjentom mierzyć temperaturę. Trudno odebrać dwa telefony jednocześnie, zapisując przy okazji człowieka stojącego przy ladzie, do tego z pełnym pęcherzem i burczącym brzuchem, bo nie ma kiedy pójść na przerwę.
Za moich komunijnych czasów (czyli jakoś 2000? 2001?) w parafii, w której komunia się odbywała panowała inna zasada. Nie alby, nie hulaj dusza - tylko zebranie rodziców i wspólna decyzja, jakie sukienki będą. Wszystkie dziewczynki tak samo, wszyscy chłopcy tak samo. Oczywiście nie obyło się bez lamentów tych matek, co chciały wystroić córki jak na ślub, ale to były nieliczne wyjątki, bo chyba wszystkim ulżyło, że dzieci będą miały zdjęte miary i uszyte takie same ubrania i nie trzeba szukać, myśleć, kombinować.
Wymagania spadają na łeb na szyję już od dawna. W moim życiu tak się wydarzyło, że ostatni rok liceum kończyłam zaocznie, kilka lat później i już wtedy widziałam różnicę. Nawet zapytałam, czy ktoś się nie pomylił i nie zapisał mnie na inne egzaminy, bo nawet jak na zaoczne nauczanie - poziom był śmiesznie niski. Ale cóż, idiotami łatwiej się steruje, może tu o to chodzi..
@vezdohan: O, dziękuję! :) następnym razem przetestuję, chociaż chciałabym wierzyć, że już nie będzie okazji :)
@Wilczyca: Trochę się obawiam, że mogłabym skończyć z potłuczonym telefonem i awanturą na cały pociąg, bo jednak na nagrywanie ludzi bez ich zgody są paragrafy i nawet najbardziej złośliwe ameby mogłyby wyciągnąć ten argument ;)
@bazienka: Myślę, że podobnie jak ja domyślasz się co mają w głowie, ale aż strach to przyznać ;)