Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

raj

Zamieszcza historie od: 25 września 2014 - 12:25
Ostatnio: 21 listopada 2022 - 0:08
  • Historii na głównej: 1 z 3
  • Punktów za historie: 218
  • Komentarzy: 191
  • Punktów za komentarze: 246
 
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
5 sierpnia 2017 o 0:51

@falcion: "Nie mogą bo autorka się googluje i jeszcze by tu trafiła". To zarotujcie, wtedy się nie wygoogla. Już ludzie zapomnieli, że po to właśnie wymyślono ROT13, żeby wyszukać się nie dało, a żeby kazdy zainteresowany mógł odczytać??? https://pl.wikipedia.org/wiki/ROT13

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
11 lipca 2017 o 22:12

Dziwne - z opowieści wynika, że narobili wam dużych kosztów, więc czemu nie pozwaliście ich do sądu o zwrot tych kosztów? Jeszcze o bezpodstawne wyrzucenie z pracy też mogłabyś się sądzić... Dziwna jakaś ta historia.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
17 lutego 2017 o 23:24

@notaras: Ad 3. W takich systemach producent nie daje NIKOMU pełnych uprawnień administracyjnych. "Administrator" to tylko taki użytkownik w systemie, który może trochę więcej. Nie zalogujesz się bezpośrednio do bazy danych, nie zalogujesz się na roota do systemu operacyjnego, bo odpowiednie hasła (bądź częściej nawet certyfikaty/klucze prywatne, a nie hasła) mają tylko upoważnieni pracownicy SERWISU PRODUCENTA OPROGRAMOWANIA, nikt więcej. A wizyty serwisu są dokumentowane, często się za każdą osobno płaci itp... Ad 4. Cała historia opisana tutaj miała miejsce WEWNĄTRZ JEDNEGO SZPITALA. Więc w ogóle nie rozumiem, po co mieszasz do tego kwestie dokumentów wychodzących na zewnątrz. Firma, w której pracuję, opłaca nam prywatną opiekę medyczną w pewnej sieci prywatnych przychodni. I jakoś da się tam tak zrobić, że WSZYSTKO idzie przez system - np. skierowania na badania laboratoryjne czy rentgen lekarz wpisuje do systemu, ja tylko przychodząc mówię na recepcji że mam skierowania na takie a takie badania. Nie mówię już o tym, że wyniki owych badań też są w systemie i widzi je lekarz, do którego idę na wizytę, jak i sam mogę je sobie podejrzeć przez Internet. Natomiast oczywiście, dla badań czy zabiegów zlecanych na zewnątrz drukuje się normalne papierowe skierowania. Natomiast wewnątrz nikomu papier nie jest do niczego potrzebny. Nie widzę żadnych przeszkód, żeby w opisanym przypadku - przypominam, wszystko odbywało się wewnątrz jednego i tego samego szpitala - nie mogło być tak samo.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
20 stycznia 2017 o 2:01

Nie wiem za bardzo o czym tu w ogóle dyskutować. Zażądaj od tej całej Teresy zwrotu poniesionych kosztów (wizyta u lekarza + nowe tabletki) wyraźnie stwierdzając, że jeżeli Ci nie zwróci tych pieniędzy to pozywasz ją do sądu. Żadne próby "przemawiania jej do rozumu" itd. nie maja sensu, tylko jasny komunikat - złamała prawo i musi ponieść tego konsekwencje.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
5 stycznia 2017 o 0:03

50 tysięcy GOTÓWKĄ, za pobraniem? Przecież to jest jakieś wariactwo płacić takie sumy gotówką. Takie kwoty płaci się przelewami, a nie gotówką za pobraniem. Ewentualnie jeżeli trzeba koniecznie zapłacić "do ręki", to po staroświecku czekiem potwierdzonym, jeżeli jakieś banki jeszcze oferują taką opcję (mam nadzieję że tak...)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
31 grudnia 2016 o 18:10

Zespół jelita drażliwego? Współczuję, też to mam, choć nie w tak drastycznej formie jak Ty, i reaguję trochę na inne rzeczy - ale każda osoba chora na to ma trochę inaczej... Jeżeli z obecną dietą jest Ci OK, to w porządku, ale jeżeli chciałabyś spróbować poprawić swoją sytuację, to polecam doktora Krupkę - ma swoją stronę www.drkrupka.pl, tam można znaleźć kontakt do niego. Mnie bardzo pomógł w mojej przypadłości, obecnie jeszcze czasem zdarza się, że *lekko* rozboli mnie brzuch, ale jest to nieporównywalne do tego, co było wcześniej... A chodziłem wcześniej do wielu lekarzy i bez większego skutku.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
17 grudnia 2016 o 15:12

@Mati12345: "jakby grać na flecie na koncercie rockowym" Hint: Jethro Tull ;-)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
17 grudnia 2016 o 14:44

No bez przesady - może i faktury zdarzyłoby mi się nie przeczytać uważnie, ale kto u diabła nie sprawdza dokładnie i na bieżąco transakcji na swoim koncie? To chyba trzeba być jakimś totalnie niefrasobliwym człowiekiem...

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
11 grudnia 2016 o 17:20

@PaniWrzos: "W takim razie do kogo będę mogła się zwrócić o radę czy pomoc gdy poczuję, że coś jest nie tak?" W zależności od charakteru problemu, istnieje ktoś taki jak seksuolog albo psycholog/psychoterapeuta. A nie nie mająca zazwyczaj ku temu żadnych kompetencji psiapsiółka, która zazwyczaj to, co od ciebie usłyszy, będzie projektować na własne problemy, fobie czy uprzedzenia, więc i tak z reguły w niczym ci nie pomoże (oczywiście istnieją wyjątki - osoby na tyle świadome, że są w stanie spojrzeć na problem "odcinając się" od własnych uwarunkowań i dać ci jakąś sensowną radę - tylko że w przypadku takich osób tą radą będzie zazwyczaj właśnie propozycja udania się do odpowiedniego specjalisty :))

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
11 grudnia 2016 o 16:53

Zawsze, kiedy działalność z założenia społeczna i mająca służyć szlachetnym celom przekształca się w sformalizowaną organizację, na dodatek działającą na tak dużą skalę, jak Szlachetna Paczka, wynaturza się i staje się po prostu - niezależnie od tego czym się zajmuje - zwyczajną korporacją i jak każda korporacja ma swoje korporacyjne patologie - i to jest właśnie to, o czym piszesz. Albo raczej powinienem powiedzieć, że jest to korporacja o tyle niezwyczajna, że wykorzystująca darmową siłę roboczą zwaną dla niepoznaki "wolontariuszami". Większość fundacji, stowarzyszeń itp., zwłaszcza tych charytatywnych, jest patologią. Tylko te, które są stosunkowo niewielkie, uchroniły się przed zbytnią formalizacją, a ich celem działalności jest raczej walka o konkretne cele niż "pomaganie", są w miarę "czyste". Piszę to jako osoba wiele lat związana z pewną działalnością społeczną. Na początku byliśmy szerokim, niesformalizowanym ruchem, skupiającym ludzi działających na wiele różnych sposobów, w różnych formach, łączył nas tylko wspólny cel. W tym działaniu było w tym czasie wiele entuzjazmu i mnóstwo rzeczy udało się zrobić. Z czasem niezbędne okazało się powstanie formalnej struktury w postaci stowarzyszenia, ale wciąż wszyscy - i ci, którzy należeli do stowarzyszenia, i ci, którzy pozostawali formalnie poza nim - działali wspólnie i byli napędzani tym samym "duchem". Problem zaczął się wtedy, kiedy zmienił się zarząd stowarzyszenia i miejsce dotychczasowych entuzjastów zajęli ludzie, którzy wymyślili sobie, że teraz chcą być "poważną organizacją pozarządową". Pojawiły się animozje miedzy zarządem, który o wszystkim chciał decydować, a ludźmi, którzy działali "po swojemu", w efekcie znaczna część tych ostatnich zrezygnowała w ogóle z działalności, część założyła "konkurencyjne" stowarzyszenia. W efekcie działalność pierwszego stowarzyszenia, jak i tych "konkurencyjnych", jest obecnie w formie szczątkowej i praktycznie nie widać żadnych organizowanych przez nie działań (a kiedyś były one naprawdę widoczne i angażowały wiele osób). Przy próbie organizacji jakiegokolwiek działania ciężko obecnie znaleźć do niego chętnych. Wzięło i zdechło. I niestety nie jest to odosobniony przykład :(. Dlatego jeszcze raz podtrzymuję tezę, że w momencie, gdy działalność społeczna przekształca się w formę zinstytucjonalizowaną, jest to początek jej końca. Podobnie było z WOŚP, która na początku była spontaniczna i przepełniona entuzjazmem, a teraz jest wielką korporacyjną machiną, której lider sztucznie udaje entuzjazm podczas corocznych finałów. I podobnie jak nie lubię WOŚP za jej nachalne wciskanie się wszędzie i swego rodzaju moralny terror wywierający presję na ludzi, aby brali w tym udział, podobnie nie lubię Szlachetnej Paczki, która tak samo nachalnie wciska się wszędzie i tak samo próbuje "wymuszać" na ludziach branie udziału w tej akcji...

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
11 grudnia 2016 o 15:28

I jaki sens w takiej wojnie podjazdowej? To tylko zżera nerwy. Z taka narzucającą się mamusią lepiej po prostu zdecydowanie i jednoznacznie zerwać kontakt, powiedzieć że nie życzymy sobie aby przychodziła, nie przychodzić do niej, nie telefonować. Jak się uspokoi i przestanie się wtrącać tam, gdzie nie powinna, można kontakty wznowić, ale jeżeli znowu będzie próbowała przekroczyć granicę - ponownie się odciąć. Wiadomo, że kiedyś w przyszłości jeśli będzie chora i niedołężna, to ona będzie potrzebować mojej pomocy i wtedy trzeba będzie się nią zająć, wiec nie można odciąć się "na amen", ale dopóki jest w miarę sprawna i daje sobie radę (o czym świadczy fakt, że ma siłę aby próbować wtrącać się w moje życie), to należy utrzymywać bezpieczny dystans. I wszystko jedno czy to dotyczy mojej własnej matki, czy matki "drugiej połówki"...

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
26 listopada 2016 o 21:32

Po takiej akcji ja na twoim miejscu bym po prostu oświadczył, że od teraz rezygnuję z dalszego prowadzenia scholi i to już problem księdza i tej kobiety, co z tym dalej zrobią. Ja wiem, pewnie ci żal dzieci... ale jednak tak trzeba było zrobić, bo oni pomiatają w ten sposób nie tylko tobą, ale i tak samo tymi dziećmi.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
26 listopada 2016 o 21:28

@YattaPelikan: A skąd wiesz, że tam była jakakolwiek komunikacja miejska?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
26 listopada 2016 o 21:25

Zupełnie nie rozumiem, dlaczego niektórzy tu "jadą" po tej podwiezionej dziewczynie, że to ona powinna się spytać wiceprezeski, czy podwózka jest w obie strony. Jeżeli jest taka sytuacja, że jadę na jakiś wyjazd z kims i proponuję temu komuś podwózkę, to domyslnie sie rozumie, ze jest to w OBYDWIE strony. Jedziemy i wracamy. Jeżeli jest tylko w jedną stronę, to pani wiceprezes powinna to wyraźnie powiedzieć proponując tej dziewczynie podwózkę, cos w rodzaju "moge cie zawieźc na to szkolenie, ale z powrotem to już musisz sobie radzić sama, bo ja nie wracam, tylko jadę gdzie indziej". Jeżeli tego nie powiedziała, to dziewczyna miła wszelkie prawo przypuszczać, że propozycja podwiezienia obowiązuje w obie strony. Oczywiście inną sprawą jest panikowanie jak wrócić, ale jeżeli dziewczyna była przekonana że pojedzie w obydwie strony z panią wiceprezes, i np. nie sprawdziła sobie wcześniej innych opcji dojazdu/powrotu (a może takich nie było? może to faktycznie miejscowośc, do której mozna dojechac tylko samochodem i żadnej komunikacji tam nie ma? jest trochę takich i nawet osrodki konferencyjne bywają w takich miejscach położone), to w pierwszej chwili rzeczywiście mogło sie pojawic przerażenie. Nie jest powiedziane, że po jakimś czasie by się nie ogarnęła i jakos sobie jednak poradziła...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
26 listopada 2016 o 20:32

@arni90: Rowerzysta ma pierwszeństwo NA przejeździe. NA - czyli wtedy, kiedy się już na nim znajduje. To jest oczywiste, bo skoro jest już NA przejeździe i przejeżdża przez jezdnię, to ten przepis oznacza TYLKO tyle, że kierowca nie ma prawa go rozjechać, tylko musi poczekać, aż rowerzysta przejedzie. Chyba logiczne, prawda? Natomiast ten przepis bynajmniej NIE oznacza, ze rowerzysta ma pierwszeństwo PRZED wjazdem na przejazd. Tutaj, wbrew temu co się niektórym (i kierowcom, i rowerzystom) wydaje, rowerzysta nie ma "z założenia" pierwszeństwa, obowiązują zasady ogólne - tzn. albo pierwszeństwo wyznaczone znakami (droga z pierwszeństwem/ustap pierwszeństwa), albo - jeśli znaków brak - reguła prawej ręki.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
26 listopada 2016 o 20:24

"Szkoły aktorskie mają w poważaniu to, czy ktoś ma umiejętności. Jeśli nie masz na zbyciu kilku tysięcy czesnego [...]" Bardzo dziwne. Jakoś nie słyszałem, żeby na którejkolwiek PWST studia były płatne. W jakichś wątpliwej renomy szkółkach nastawionych głównie na zysk to pewnie owszem, ale skoro autorka tylko do takich szkółek próbowała sie dostać (skoro postrzega ogólnie "szkoły aktorskie" tak jak w cytacie), to chyba z tymi jej umiejetnościami i talentem coś jednak nie bardzo...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
26 listopada 2016 o 20:16

@whateva: Zdanie jest owszem, poprawne, ale oznacza, że żadna osoba studiująca na uczelni Rydzyka nie prześladowała autorki ani się nie modliła. A raczej autorce chodziło o to, że kiedy ONA studiowała na uczelni Rydzyka, to "nikt" (i to niekoniecznie ze studiujących, ale raczej z pracowników tej uczelni) jej nie przesladował ani się nie modlił. I w tym kontekście to zdanie jest niepoprawne. To tak samo jak ze zdaniem "kupiłem książkę od koleżanki, która była stara i bez okładek". Zdanie jest poprawne, ale oznacza, ze to koleżanka była stara i bez okładek, a nie ksiązka - a raczej osobie mówiącej takie zdanie nie o to chodziło... :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
31 października 2016 o 18:07

@Locust: Chyba przy bardzo wielu szkołach jest ten sam problem i to niestety trwa już od ładnych paru lat. Kiedy moje dzieci były w wieku podstawówkowym (a obecnie są na studiach, więc parę lat temu to było) uliczka przed szkołą, do której chodzili, była podobnie zastawiona samochodami, jak w opisywanym tu przypadku - a również jest to kilkaset metrów od osiedla i można spokojnie przejść na piechotę (jak to robiły moje dzieci). Dodam tu jeszcze jedną ciekawą obserwację ;). Kiedy zdarzało mi się przyjeżdżać na zebrania rodziców, cała uliczka przed szkołą była zapchana samochodami. Byłem chyba jedynym z rodziców, który na te zebrania przyjeżdżał rowerem ;). A że nauczyciele mają zwyczaj robić te zebrania o takich godzinach, że osoba pracująca w typowych godzinach pracy musi się spieszyć jak dzika, żeby zdążyć po pracy na to zebranie (jakby nie mogli odżałować ten raz na miesiąc godziny więcej swojego czasu i zrobić zebranie o godzinę później), to siedząc na tym zebraniu ciągle widziałem wpadających spóźnionych rodziców-samochodziarzy, tłumaczących się że "były korki" albo że nie mieli gdzie zaparkować. A ja rowerem zawsze co prawda na styk (bo o takiej godzinie było zebranie), ale zdążałem... :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
22 października 2016 o 0:38

@nursetka: W takim razie parę słów do 30-letniego tetryka od 50-letniego nastolatka ;), który Internetem zajmuje się prawie przez całe swoje życie zawodowe. Skróty takie jak TL;DR, ROTFL, LOL czy wiele innych podobnych mają prawdopodobnie tyle lat co ty, albo niewiele mniej ;). Nie są to żadne nowinki wymyślone przez nastolatków, tylko elementy języka forów internetowych stare jak sam Internet ;). Kazde środowisko ma swój charakterystyczny żargon, srodowisko internautów także. Chcąc być w tym środowisku, wypadałoby go choć trochę poznać. Zwłaszcza że w Internecie jest mnóstwo stron w tym pomocnych, które objaśniają znaczenie tych słów, zwrotów czy skrótów - mozna poszukać i poczytać. Czyli w skrócie: RTFM ;)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
22 października 2016 o 0:31

@ja_2: A to niby jak się teraz ten bank nazywa? Bo na ich stronach internetowych wszędzie jak wół stoi napisane "PKO Bank Polski SA", więc nie rozumiem o co ci chodzi?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
22 października 2016 o 0:09

@cassis: "Szycie miarowe" to błąd językowy. Nie ma w języku polskim czegos takiego jak "szycie miarowe", jest "szycie na miarę". Słowo "miarowe" oznacza mniej więcej tyle co "jednostajne, równomierne, rytmiczne". A to raczej nie o to chodzi :)

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
20 października 2016 o 0:33

@tatapsychopata: Ciekaw jestem, co to za geniusz zarządził (i jaki miał w tym interes ;)), że to musi być Oracle, a nie np. Postgres - który ma duzo mniejsze wymagania a jest równie niezawodny (chodzą na tym systemy telekomunikacyjne o wymaganej niezawodności typu "pięć dziewiątek" ;), pracuję przy takich). Przypuszczam, ze Postgresa byś na Raspberry postawił bez wiekszego kłopotu...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
19 października 2016 o 23:27

@szafa: Dla ścisłości, to piszesz chyba o *kontrapasie*, a nie o drodze dla rowerów (DDR), popularnie zwanej "ściezką rowerową" (chociaz nie ma takiego pojęcia w przepisach). To są dwie *różne* rzeczy i m.in. z nierozróżniania ich przez ludzi też wynikają opisywane przez ciebie problemy.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
19 października 2016 o 23:22

@Issander: Nie ma się co dziwić, że ludzie tymi pseudo-jednokierunkowymi DDR-ami (nie, NIE są oznakowane poprawnie jeżeli miałyby byc jednokierunkowe) jezdżą w obydwie strony (sam tak jeżdże i każdy kogo znam tak jeździ). Po prostu ul. Dietla w tym miejscu jest bardzo dużą barierą do pokonania i jeżeli jesteś np. po stronie północnej mostu na zachodnim brzegu Wisły (czyli bardziej "po ludzku" w okolicach Mangghi), a chcesz się dostac pod Wawel, to musiałbyś przedostać sie na druga (czyli południową) strone mostu (albo 4 przejazdy z sygnalizacją świetlną dookoła Ronda Grunwaldzkiego, albo sprowadzenie roweru na dół po schodach do tunelu i po drugiej stronie tunelu wyprowadzenie go równiez po schodach na górę, bo pochylni umozliwiających zjazd/wjazd rowerem do tunelu tam nie ma), przejechac mostem po "właściwej" stronie, po czym znowu przedostac się na północna strone ulicy. Na tym brzegu sa pochylnie umozliwiające przejazd pod mostem, ale są bardzo strome i niebezpieczne, bo zjeżdżający rowerzysta może osiągnąc dużą prędkość, a nie widzi, czy z drugiej strony mostu ktoś nie zjeżdża, i to naprawdę grozi czołowym zderzeniem i to z poważnymi skutkami - pare lat temu zderzenie rowerzystów w tym miejscu skończyło sie śmiercią. Poza tym jak juz zjedziesz na dół to potem masz bardzo stromy wyjazd do góry, dla niektórych rowerów (np. miejskich bez przerzutek) prawie nie do pokonania. Alternatywą jest przeprowadzenie roweru przejściem dla pieszych przez Dietla, przy czym trzeba kawałek przejechać (albo przeprowadzic rower) chodnikiem. Jest to tak absurdalnie niewygodne, że tylko idiota by w ten sposób jeździł. Radzę sprawdzić pojęcie "współczynnik wydłużenia" w "biblii" projektowania infrastruktury rowerowej, czyli podręczniku CROW. Idiotą był ktoś, kto w ten sposób zaprojektował układ DDR-ów na tym moście, i do niego należy miec pretensje, a nie do ludzi, że jeżdżą w obydwie strony. Naturalnym sposobem jazdy rowerem jest jazda najkrótszą trasą i zgodnie z tym nalezy projektowac infrastrukturę dla rowerów. Warto jeszcze zaznaczyć, ze zdecydowana większość źródeł i celów podróży znajduje się po północnej stronie mostu i ona przenosi największą część ruchu, więc nic dziwnego że ludzie tam jeździli, jeżdżą i będą jeździć w obydwie strony i nic tego nie zmieni.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
13 września 2016 o 23:16

@BlueBellee @PanienkaUtena: "Opona" to bynajmniej nie jest zły film! A już monolog Szeryfa w pierwszej scenie to absolutny majstersztyk! Warto obejrzeć tylko dla samej tej sceny. https://www.youtube.com/watch?v=t1WSD_cnRbA

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 następna »