Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

tatsu

Zamieszcza historie od: 28 października 2011 - 13:45
Ostatnio: 27 czerwca 2020 - 11:00
Gadu-gadu: 1223643
O sobie:

Rzemieślniczka i przekupka hobbystycznie i mediewalnie.
Masażystka - z miłości do ofiarowywania pomocy :)
Włościanka - z zamiłowania do roślin i zwierząt i prowadzenia życia na własny rachunek.

  • Historii na głównej: 5 z 10
  • Punktów za historie: 1323
  • Komentarzy: 31
  • Punktów za komentarze: 38
 
[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 4) | raportuj
27 czerwca 2020 o 11:00

Dziękuję wszystkim za komentarze :) Tak, dopiero uczę się zawodu i nie wiem wszystkiego, dlatego też oburzyła mnie postawa osoby po drugiej stronie słuchawki - to, że nie chciał pomóc zwierzęciu. Oki, faktycznie - nie chciał spieprzyć sprawy, to na plus. Jednak w czasie rozmowy czułam zdecydowaną niechęć w głosie i to też mnie uderzyło. Gdyby normalnie zakomunikowano mi, że takie przypadki to tylko w tym i tym miejscu - to bym zrozumiała i nie miała pretensji. Ale takie kręcenie (w streszczeniu rozmowy tego nie widać) nie świadczyło za dobrze. I tak, wiem, że "na oko", to zmarł chłop w szpitalu (jak zwykła mawiać nauczycielka matematyki) i takie omacanie w większości przypadków nic nie daje, ale nie miałam możliwości podróży akurat w tym czasie tak daleko. Musiałam radzić sobie sama. A że - jak to się mawia - głupi ma zawsze szczęście, królica używa nogi już całkiem normalnie i nie ma problemów z chodzeniem. I fakt - nie pomyślałam, że koty i króliki mogą inaczej reagować na leki anestetyczne. Dziękuję za komentarze :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
26 czerwca 2020 o 20:11

Dostał mi się pod opiekę agresywny pies. Odyn jest mieszanką owczarka niemieckiego i boksera (prawdopodobnie), nie jest zatem malutkim pieskiem. Prawdopodobnie, gdy do nas trafił miał już za sobą trzy lata życia w poniewierce, w głodzie, chłodzie, przeganianiu, kopaniu, biciu, a przy ścięgnie Achillesa ma śrut. Swoje przeżył. Na początku reagował agresją na wszystko: na zakładaną obrożę i szelki (podwójne zabezpieczenie, by w panice nie uciekł), na próbę pogłaskania. Potrafił też rzucić się z zębami na rękę, która mu podaje miskę z jedzeniem. No, pies do odstrzału ;) Jest z nami już dwa lata z okładem i już nie jest tym samym psem. Nie gryzie, nie warczy, gdy nie musi, nie boi się głaskania, przytulania, a miskę można mu zabrać spod pyska, żeby coś na przykład do niej dołożyć. Teraz wręcz doprasza się o atencję ze strony człowieka. Nawet obcego. W jego przypadku wystarczyło zapewnić pełną miskę, ciepło, własny kąt i trochę miłości oraz nauczycielkę w postaci starszej od niego suki, która mu "tłumaczyła" z ludzkiego na psi komendy ;) i pokazywała, jak być psem. Ale znam przypadki psów z poważnymi zaburzeniami psychicznymi, których ani miłość, ani pełna miska nie zmienią. Mąż miał psa cudem wyratowanego z nosówki. Pies miał ataki padaczki i stał się agresywny w stosunku do każdego obcego w zasięgu wzroku. Atakował bez warknięcia, nagle, bez żadnych oznak, że ktoś mu się nie spodobał. Skutki choroby... Koleżanka miała psa, który potrafił rzucić się z zębami na każdego i to w trakcie zabawy, czy podczas drzemki, gdzie nie było żadnych sytuacji, które mogły go wyprowadzić z równowagi. Miał to od szczeniaka. Napady zdarzały się bardzo rzadko, wręcz incydentalnie, a psiak przez większą część czasu był kochanym "pankrackiem". Dlatego też zgadzam się, że nie ma agresywnych ras psów. Są agresywne psy. I nie zawsze jest wina po stronie samego psa...

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
26 czerwca 2020 o 19:21

Owszem, zdarzają się historie, które w odczuciu innych mogą być mało piekielne, jednak dla autorów są okropne. Tak okropne, że muszą się nimi podzielić na tym portalu. Każdy ma inny próg cierpliwości. ;)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
17 czerwca 2020 o 11:58

@Mumei: @AnitaBlake: @misiafaraona: Jak będzie gotowy, to na pewno zdjęcia się pojawią :) Pewnie w trakcie budowy też będę cykała fotki :D Nie wiem, czy na Piekielnych da się je jakoś przesyłać, ale zawsze mogę wrzucić link.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
10 czerwca 2020 o 11:48

Ha! Miałam takie samo mędzenie w domu XD Tyle że ja się zajmuję rekonstrukcją historyczną, ale to prawie to samo, bo też na turniejach wszyscy chodzimy poprzebierani w stroje z epoki ;) Powinnam się ustatkować przecież, znaleźć pracę na państwowej posadce, postarać się o dzieci (No bo jak to? Kobieta zamężna i bez dzieci? Jak to nie być matką? :P) i w ogóle zacząć się zachowywać poważnie. Luzik, kiedyś się znudzą pitoleniem, które nie przynosi skutku ;) Nie daj się tym niezadowolonym ze swojego życia ludziom. Rób, co daje Ci poczucie szczęścia :D

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
14 stycznia 2020 o 21:13

Podobne teksty były standardem, jednak w nieco odmiennej formie: "tak, to się możesz do koleżanek odzywać i ciekawe, czy któraś nie da ci w papę" ;) I tak, dawało to do myślenia. Nawet takiemu małemu diabełkowi, jakim byłam ;)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
14 stycznia 2020 o 20:59

O kurza melodia! Moja siostra przeżyła to samo, ale u nie4j skończyło się "tylko" na pogorszeniu słuchu. Ojciec wytropił gnojka i wraz z jego rodzicami zrobili z gówniarzem porządek. Tyle że to było w czasach, kiedy dzieci nie wychowywało się bezstresowo. Ba! Nawet nie używano do tego karnego jeżyka.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
18 października 2019 o 17:58

Też studia zrobiłam, bo ojciec chciał, by w rodzinie, to jego dziecko miało mgr przed nazwiskiem. Jeszcze do niedawna nie mógł pojąć, jak magister nie może znaleźć pracy?! Przecież takich to zawsze potrzebują i na rękach noszą, gdzie tylko się pojawią. Czyli - jak nie mogę znaleźć pracy, to coś ze mną nie tak, a nie z rynkiem pracy. Jak się zaczęłam przebranżawiać, to było utyskiwanie, że po co, przecież mam świetny zawód po studiach, taki spokojny, przyszłościowy (taaa... bibliotekarz, przyszłościowy XD może 20 lat temu :P), że na pewno nie zdam egzaminów i w ogóle po co mi nowy zawód, bo -> patrz powyżej XD Teraz robię to, co kocham (choć praca w bibliotece szkolnej była dla mnie wspaniałym przeżyciem) i uczę się kolejnego zawodu. Także nie załamuj się. Rodzice potrafią być dziwni ;) Tak, jak Ty nie stawiałam się przeciw woli rodzicieli, ale jak już dałam im to, czego pragnęli - mam wolną rękę :D w układaniu sobie życia ;) Trzymam kciuki, byś spokojnie przeżyła ten trudny czas i mogła się realizować w tym, co kochasz :) A dobrych krawcowych zawsze za mało ;)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
2 października 2019 o 11:24

Mnie też wkurza brak szacunku dla snu innych. Nawet w u cioć i wujków, gdzie dzieciarni było sporo, wszyscy zachowywali się najmożliwiej cicho, by nie obudzić tych, co spali. Obojętnie, czy byli to domownicy, czy goście, czy spali po pracy, czy po imprezie. Także da się, jeśli tylko ma się choć trochę empatii.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
22 września 2019 o 8:53

@hulakula: No właśnie: porozumienia i chęci rozmowy i negocjacji. A tu nie było nic, oprócz zawracania nam gitary. I dalej jest... niekończąca się litania, co oni by nie zrobili, jakby kupili :P

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
21 września 2019 o 20:04

@Kamil2586: masz całkowitą rację, tylko nie w przypadku Rodzinki. Cały czas stawialiśmy sprawę jasno i to każdemu, który przychodził obejrzeć mieszkanie, że zależy nam na czasie, że musimy mieć czas na spakowanie i przewiezienie wszystkich klamotów, a przewieźć będziemy mogli dopiero, jak z pieniędzy za mieszkania zapłacimy za dom. Wcześniej Właściciele nas nie puszczą, co jest zrozumiałe. Rodzinka nie podejmowała żadnej z nami dyskusji, czy negocjacji ceny mieszkania. Nie podejmowała przez ten czas żadnych kroków zmierzających do sfinalizowania zakupu. Jedyne, co robiła, to się chwaliła coraz to nowym zakupem: a to ajfona kupili, a to oryginalne adidasy, a to działkę z altaną. Mieli kasę i rozpirzali ją na głupoty, zamiast wpłacić zaliczkę, podpisać umowę przedwstępną i mieć mieszkanie zaklepane. Do tej pory dostajemy SMSy od Rodzinki, dzwonią do nas (nawet ok.2 w nocy potrafią dzwonić), że oni chcą, że oni już mają kasę, że oni już podpisują umowę... Nam naprawdę nie zależy, kto będzie mieszkał, tylko kto ma pieniądze. Proste. Masz - kupujesz. Nie masz - idź i nie marnuj czasu. Także rzecz nie jest taka prosta, jak się wydaje. Szczęściem Państwo, którzy byli drudzy w kolejce są już zdecydowani i umawiają notariusza na przyszły tydzień.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
21 września 2019 o 12:56

@as0797: tak nam się też zdarzyło. W poprzednim domu właściciel pozwolił nam mieszkać, dał klucze, żebyśmy dbali o budynek i teren wokół. Dbaliśmy, będąc pewnymi, że kredyt dostaniemy na 1000%, bo agent nas zapewniał o tym solennie. No i okazało się, że kicha - żaden bank nie chciał nam pożyczyć pieniędzy :/ Klucze grzecznie zwróciliśmy, a dom zostawiliśmy w ciut lepszym stanie, niż zastaliśmy. Cóż - zdarza się. Podziwiam tylko Właściciela, który widział nas raptem kilka razy i wpuścił nas do domu bez umowy. Ja nie mam takiego zaufania do ludzi :(

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
21 września 2019 o 12:50

@digi51: U nas sprawa była postawiona jasno: tyle i tyle kosztuje mieszkanie, po wpłaceniu pełnej kwoty i podpisaniu umowy u notariusza zostawiają nam miesiąc na przeprowadzkę, po czym dostają klucze od opróżnionego i wysprzątanego mieszkania. Nas czas też goni, bo dom nie będzie na nas wiecznie czekał.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
17 maja 2019 o 14:12

No to możemy sobie ręce podać, jeśli chodzi o podejście do ciąży :) U mnie ciągnie się to również dalej i obejmuje dzieci do 12 roku życia. Tak mam po prostu i tyle. Na szczęście pytania o prokreację w rodzinie już się skończyły. Chyba takich starych bab o to się nie pyta XD Z wujkiem ogranicz kontakty, bo go nie przegadasz. Ten typ tak ma. Normalnie na księdza by się nadawał XD Masz wspaniały pomysł na życie. Mam wielki szacunek do osób, które zdecydowały się (z przeróżnych przyczyn) na adopcję dziecka i podjęły się wyzwania, by stworzyć mu kochający, nowy dom. Nie daj się zaszczekać. :D I powodzenia!

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
28 kwietnia 2019 o 15:59

@pasjonatpl: Jak jeszcze pracowałam w szkole, to miałam warunek: idziesz na podyplomówkę z takiego a takiego przedmiotu i masz dalej zatrudnienie. Poszłam, wywaliłam sporo pieniędzy, zdałam, dostałam dyplom i... nie dostałam dalszego zatrudnienia. Peszek... Patrząc na to z drugiej strony: cieszę się, że nie pracuję już w szkole. Dzieciaki były zajefajne, można było nawet z ananasami się dogadać, ale z gronem pedagogicznym już nie było tak różowo :(

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
26 kwietnia 2019 o 18:45

Pracowałam w szkole przez 9 lat. Znam środowisko szkolne, jego blaski i cienie. I jestem w stanie uwierzyć w to, co napisane zostało powyżej: wielu nauczycieli nie ma za grosz kultury osobistej. "Mgr" przed nazwiskiem, to tylko puste literki, niestety, bo za nimi nie idzie często w parze ogłada i wychowanie. :( By udowodnić, że wiem, o czym piszę, mogę podać przykład nauczycielskiej toalety, która była często tak zasyfiona, że wolałam iść do toalety dla uczniów. Tam było czyściej i przyjemniej. Z czym się spotykałam? Ze zrzuconym na podłogę papierem? Z niezamkniętym sedesem? Oj, chciałabym. Wchodząc napotykałam się na rozsmarowany po ścianach kał (!) lub krew menstruacyjną (!). I naprawdę nie zmyślam, choć może się to wydawać bujdą na resorach. Też bym tak samo myślała, gdybym nie zobaczyła na własne oczy. I wiecie, co było najgorsze dla mnie w tym wszystkim? Zgłoszenie sprzątaczkom tego syfu i świadomość, że one będą musiały to wymyć...

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
20 kwietnia 2019 o 16:07

Jak się ma miękkie serce, trzeba mieć twardy zad. Niestety. Przechodziłam przez podobną drogę, byłam w stanie ofiarować wiele (nie tylko pieniędzy), ale zazwyczaj kończyło się to - kolokwialnie rzecz ujmjąć - wyruchaniem bez mydła. Obecnie mój poziom asertywności wzrósł dość mocno i nadal wzrasta. I wiesz co? Jest mi z tym coraz lepiej :) I naprawdę, dziwię się, jak można nazwać przyjacielem osobę, która jest przy Tobie tylko dla płynących z tego korzyści. I jeszcze potrafi narzekać, że jej za mało, za słabo, nie tak, jakby chciała. Trochę słabe to to... Taka porada na przyszłość: w związkach z innymi ludźmi, bądź trochę egoistką. To naprawdę dużo da. Nie będziesz traktowana, jak instytucja charytatywna/bankomat, a jak partner. Trzymam kciuki, byś znalazła naprawdę wartościowych i prawdziwych przyjaciół. :)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
26 stycznia 2018 o 14:11

I zaznaczam, że nie proszę w żaden sposób o "lajki". Jeśli ktoś ma chęć: polubi stronę. Jeśli nie - świat z tego powodu nie ucierpi ;) :D

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
26 stycznia 2018 o 13:44

@maat_: To u nas już ma taki standard, że bez kastracji nie puści. Na szczęście. :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
26 stycznia 2018 o 13:39

@imhotep: Próbowałam dać link z galerii na Google, ale wyskakuje błąd :( Skomentować obrazkiem też nie mogę :(

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
26 stycznia 2018 o 13:21

Link do strony FB: https://www.facebook.com/WilczessaHera/

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
26 stycznia 2018 o 13:16

@Day_Becomes_Night: Podpiąć pod Wilczaka. Do wyboru jest Saarloosa i Czechosłowacki ;) Ewentualnie Husky :P A pies był w schronisku przez trzy miesiące (łącznie z tym, w którym do niej przychodziliśmy na spacery, bo nie mieliśmy pokoju dobrze dla niej przygotowanego) i nikt się "kojotem" nie zainteresował. Ona też zaczęła nam robić problemy, kiedy Hera wyładniała. No i z tego, co usłyszałam w schronisku od pracowników, to psina biegała sobie samopas po wiosce. Odłowili, wsadzili do klatki i tyle. I naprawdę, nikt nią się nie interesował, a myśmy dowiedzieli się o niej przypadkiem od znajomej, która miała DT dla kotów i współpracowała ze schroniskiem. I myślę, że na takiego "wilczaka" za 500 zł pokusiłby się każdy, bo rasowe kosztują od 3000 zł w górę. Złoty interes :D

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
8 maja 2016 o 10:31

Odpowiadam zbiorczo, wybaczcie taki sposób, ale ostatnio prowadzę życie "w biegu" i "z doskoku" :/ Wszystko mi w tej pracy opada, bo takich zdarzeń jest mnóstwo. Opisałam tylko kilka tytułem wstępu. Morogu, wolałabym złapać wenę ;) Za wenerę dziękuję :P maat_ dziękuję za sprostowanie :) Nie znam się na tego typu ziołach ;) Armagedonie, niektórzy mówią, że mam :P Bestatterze, cóż muszę się pokusić o stwierdzenie, że 90% ochroniarzy to nie ogarniające rzeczywistości typy. 10% to naprawdę świetni ludzie, znający się na rzeczy i potrafiący świetnie wykonywać nałożone na siebie obowiązki. Niestety, z racji ww. proporcji częściej natkniemy się na nieogarniętych. lordmakosie, jestem szczerze zdziwiona Twoim poparciem dla kradzieży i handlu (bądź co bądź) narkotykami w celu "dorobienia" sobie na boku... a że stawki są głodowe, to fakt niezaprzeczalny. Nie jest to jednak powód, żeby w TEN sposób dorabiać i ryzykować nie tylko swoim zatrudnieniem, ale całej grupy. Tak, mamy odpowiedzialność zbiorową. Peszek. losegzekutoresie, cóż, jego reakcja była tak zaskakująco chamska, że dla mnie jest piekielną. Wybacz, ale stwierdzenie "zamilcz kobieto" jest chamskie w moim odczuciu. Równie dobrze ktoś Tobie może szczeknąć "zamilcz mężczyzno". Ale widocznie nikt nie będzie podskakiwał komuś o Twojej aparycji, która na pewno jest lepsza od mojej ;) Draco, zaskoczenie moje bierze się z ciągłego, naiwnego widzenia świata przez pryzmat własnych wartości, które ni jak się mają do obecnego stanu świata. A przewartościować się nie umiem, choć próbowałam nie raz... Na szczęście na obiekt handlowy nie można włazić z jakimkolwiek narzędziem przymusu, czy bronią. Aczkolwiek niekiedy strasznie tego żałuję, kiedy mi jakiś buc wyskakuje z pogróżkami, co to on mi nie zrobi za to, że go zaczepiam i oskarżam o kradzież... :/

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
31 października 2012 o 17:49

Ok. rozumiem, ze to ciężki kawałek chleba (sama pracowałam, to wiem), ale na litość! Nie klepiemy bezmyślnie po tysiące razy tego, co nam kierownik na kartce naskrobał, tylko nawiązujemy kontakt z klientem. Jeśli mówi "nie, dziękuję, nie stać mnie, nie interesuje mnie to", to można jeszcze spróbować z innym produktem - a nuż się skusi, ale nie non stop w koło Macieju o tym samym! Owszem, wysłucham, ale proszę również o to, by mnie wysłuchano. To chyba nie za dużo?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
31 października 2012 o 17:45

Wiesz, podejrzewam, że złą opinię robią Wam właśnie takie bezmyślnie klepiące formułki dziewuszki, które ni jak nie rozumieją, że z automatem nie zawiera się umów. Przy tym, jak dostajesz telefonów od zakitrania codziennie, to masz już potem serdecznie dość kolejnej "jedynej takiej" oferty i reagujesz alergicznie. Tak to już jest....

« poprzednia 1 2 następna »