Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

z_lasu

Zamieszcza historie od: 2 października 2013 - 16:00
Ostatnio: 22 kwietnia 2024 - 13:29
  • Historii na głównej: 32 z 34
  • Punktów za historie: 10968
  • Komentarzy: 570
  • Punktów za komentarze: 4334
 
[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 27) | raportuj
14 marca 2018 o 9:13

@Izura: Ja po drugiej nocy zapytałbym sąsiadów o przyczynę płaczu dziecka. I/albo wziął pościel i przeniósł się w miejsce bardziej oddalone od ściany za którą płacze dziecko. Odwracając twoje pytanie - Dlaczego rodziców dziecka mają interesować problemy ze snem sąsiadki? Wygłuszyć pokój czyli co? Obić 5cm styropianu? Postawić dodatkową ścianę? Powiesić dywan na ścianie? Jeżeli sąsiadka jest nadwrażliwa (albo złośliwa) to będą jej przeszkadzać tupiące koty i pająki przędzące pajęczyny.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 14 marca 2018 o 9:15

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 23) | raportuj
14 marca 2018 o 9:07

@Painkiler: Ok i rozumiem, że płacz dziecka za ścianą może być uciążliwy. Rozumiem również, że ludzie mogą mieć kłopot ze spaniem. Tylko nie zauważyłem, żeby sąsiadka informowała o tym rodziców. Zazwyczaj płacz dziecka słabo słychać przez ścianę. Być możliwe da się przestawić łóżeczko. Ale trzeba wiedzieć, że jest to uciążliwe dla kogoś jeszcze poza rodzicami. Płacz (chorego) dziecka nie wykracza poza normalne funkcjonowanie w mieszkaniu. Walenie w ściany i wrzaski po nocach zdrowej, dorosłej osoby - owszem.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 21) | raportuj
14 marca 2018 o 8:59

@berlin: Żeby na coś zareagować, trzeba mieć wiedzę, że to jest dla kogoś uciążliwe. A autorka dowiedziała się, że płacz dziecka przeszkadza sąsiadce nie z rozmowy, ale z walenia w ścianę i wrzasków w nocy. Dyskomfort sąsiadki wynikający z płaczu małego dziecka za ścianą jest porównywalny z dyskomfortem rodziców, którzy muszą słuchać popisu - zdawałoby się - dorosłej osoby za ścianą. Przepraszać za nieumyślne działanie, o uciążliwości którego nie miało się pojęcia? Bardziej sąsiadka powinna przeprosić za wybuch i brak prób działania polubownego.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 34) | raportuj
13 marca 2018 o 18:14

@bloodcarver: równie dobrze, sąsiadka może się przenieść ze spaniem do innego pomieszczenia. Jak chce idealnej ciszy niech się wyprowadzi do lasu (tak jak ja). Choć nawet nie zdajecie sobie sprawy jak taka cisza potrafi przeszkadzać w zaśnięciu - zwłaszcza na początku.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 13 marca 2018 o 18:15

[historia]
Ocena: 26 (Głosów: 68) | raportuj
13 marca 2018 o 18:10

Wiecie co, tak czytam te komentarze i po ludzku mi przykro. Tak jak autorka pisze - dzieci płaczą. Podczas choroby, jak im się chce jeść, pić, jest im za gorąco, albo za zimno, jak im rosną zęby. Albo jak im się coś złego przyśni. To normalny, powiedziałbym fizjologiczny sposób komunikowania się z otoczeniem. Nikt z was nie płakał gdy był dzieckiem? Wasze rodzeństwo, dzieci, kuzyni nigdy nie płakali? Czy może kneblowano was, albo zaklejano drące się japy taśmą? Mam wrażenie, że duża część wypadła na główkę z łóżeczka i uszkodziła sobie tę część mózgu, która odpowiada za empatię i zachowania społeczne. Czy tak trudno zrozumieć człowieka (i tego małego, i tego dużego), mieszkającego za ścianą? Nie wiesz, czy za rok lub dwa (albo 10-20) zmożony/a bolesną chorobą albo Alzhejmerem sam nie będziesz piłował dzioba z bólu albo braku świadomości tego co robisz. I co wówczas? Zutylizować? Gdy piszę ten komentarz jest pod historią 2 facebookowe i 8 z piekielnych. Ten, gdzie mowa o ustawieniu do pionu wariatki, która tłucze w ścianę - poniżej poziomu. Natomiast te, gdzie mowa o "trzymaniu na smyczy", "nieznośnym wyciu" i "darciu ryja" budzą prawie zachwyt. Faktycznie, walenie w ścianę i darcie ryja przez sąsiadkę pomoże rodzicom uspokoić dziecko... Nie bardzo wiem co się stało z ludźmi. Wszędzie tylko "ja", "mnie" odmieniane przez wszystkie przypadki i ze wszystkimi możliwymi przyimkami. Naprawdę tak trudno zobaczyć i zrozumieć obok drugiego człowieka?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
10 marca 2018 o 11:03

@Ciejka: Młodym, niedoświadczonym pracownikom z reguły nie powierza się od razu ważnych samodzielnych zadań. Najczęściej wdrażają się pomagając tym starszym. Najpierw w prostych zadaniach typu: przynieś, skseruj, zadzwoń. Jeżeli to działa dostaje nowe obowiązki. Jeżeli nie, cóż... Trudno zlecić przygotowanie terminowej dokumentacji komuś, kto nie wyrabia się z jej skopiowaniem, trudno powierzyć jej ważnego klienta, skoro nie chce, nie umie porozumieć się z nim telefonicznie, czy wysłać do niego oficjalnego maila. Skoro były wcześniej skargi i nie doprowadziły do zmiany zachowania dziewczyny/zmiany obowiązków/uregulowania całej sytuacji, to znaczy, że ze strony dziewczyny nie było chęci współpracy.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
7 marca 2018 o 13:12

@Pikselada: Czytałem. Dobermania pisze spokojnie i bez emocji, bo jej osobiście nie dotyczy ta sytuacja. Dobermania napisała "Od tamtej pory mój pies nie chodzi w kagańcu. Ostrzegam tylko właścicieli innych psów, żeby ich pies nie podchodził do mojego, jeśli nie słuchają to cóż, ich problem. Zdrowie mojego psa jest dla mnie wielokrotnie ważniejsze, niż ich puszczone luzem psy i pozwalam mu się bronić. Nigdy nie mieliśmy tak tragicznej sytuacji jak autorka, bo z ataku bez problemu da się go odwołać, mój pies tylko odgania nie robiąc większej krzywdy, chce żeby tamten pies się odczepił, ale atak w wykonaniu dobermana jest głośny i wygląda dość przerażająco." Czyli Dobermania ma wychowanego psa, któremu pozwala się bronić. W historii mamy psa w trakcie socjalizacji, który też usiłował się bronić przed niechcianym kontaktem. Historia dokładnie taka sama, tylko z innym zakończeniem. Co więcej Dobermania pozwala się bronić, a KittyBio próbowała w tym przeszkodzić swojemu psu...

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 5) | raportuj
7 marca 2018 o 13:02

@Armagedon: Tak, uważam, że autorka prawdopodobnie nie mogła zapobiec wypadkowi. Ona była zdenerwowana, jej pies zjeżony i też nerwowy a cała sytuacja wydarzyła się w kilka sekund. Gdyby nie była zdenerwowana, być możliwe zareagowałaby inaczej i o ułamek sekundy wcześniej. Ale reakcja na zdarzenia wokół nas, wynika w dużej mierze z naszej kondycji psychicznej. I gorsza kondycja sprzyja powstawaniu wypadków. Krzyczenie, że nie panuje nad psem i powinna ewakuować się z nim gdzieś na księżyc jest śmieszne. Bo wprawdzie nie zareagowała wystarczająco skutecznie, ale dołożyła wszelkiej staranności, żeby taka sytuacja nie miała miejsca. Obwąchiwanie się psów to owszem, zachowanie normalne dla psów. A raczej próba zawarcia znajomości. Ale zjeżona sierść drugiego psa jest dość jasnym sygnałem dla każdego osobnika tego gatunku, że ten nie życzy sobie znajomości. Ujadanie sobie dodałem. Ot taka generalizacja wynikająca z obserwacji sposobu w jaki zachowują się takie psy. Moje słowa brzmią: GDYBY tamten piesek miał smycz, miałby ograniczoną możliwość podbiegnięcia do dużego psa i zawsze właściciel małego mógłby go odciągnąć. Psy się minęły. Początkowo jeden był na 5 metrowej, drugi 30cm smyczy. Zobacz sobie ile to jest 30 cm. On szedł praktycznie tuż przy nodze swojego człowieka. Więc: GDYBY mały był na smyczy prawdopodobnie nie miałby możliwości podbiec pod pysk i łapy dużego, GDYBY mały był na smyczy, nawet w przypadku nastąpienia pierwszego uderzenia, wystarczyłoby pociągnąć za smycz, żeby zabrać go spod łap dużego. I nawet dziecko dałoby sobie z tym radę. GDYBY mały był na smyczy, prawdopodobnie nie mielibyśmy o czym tu pisać od 2 dni. Uważasz, że autorka, pomimo prowadzenia psa na krótkiej smyczy i w kagańcu, ma jeszcze obowiązek noszenia ze sobą, nie wiem transparentu? koszulki? megafonu? z ostrzeżeniami, żeby nie podchodzić, nie drażnić? To dopiero byłaby pożywka dla tych, którzy chcieliby zobaczyć co się stanie jeżeli podbiegną, poklepią z zaskoczenia albo krzykną przechodząc obok. Skrajną nieodpowiedzialnością wykazała się mama, która kazała spuścić psa. I tylko ona. Reszta to sprawa nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. I choć nie zauważyłem, aby autorka chciała komukolwiek "dać nauczkę", to zapewniam cię, że następnego psa (o ile będą go miały), te dzieciaki tak beztrosko i bezrefleksyjnie nie uwolnią ze smyczy. Choć ich chyba najbardziej mi żal, bo straciły przyjaciela i towarzysza zabaw. I tak naprawdę, nie wiemy w jakim stanie był mały pies. Być możliwe wymagał wyłożenia paruset złotych na leki i leczenie i poświęcenia trochę czasu na rekonwalescencję. A rodzice dzieci stwierdzili, że za dużo zachodu i taniej będzie wziąć nowego psa a tego "zepsutego" uśpić.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
6 marca 2018 o 12:18

@zirael0: Problemem nie jest praca przy biurku/stole. Ja często biorę lapka na kolana na kanapę lub fotel. I wówczas dodatkowy płyn w zasięgu ręki jest potencjalnym niebezpieczeństwem dla komputera.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 15) | raportuj
6 marca 2018 o 10:13

@Mumei: Wino, drink, piwo? w niekapku? :) Czułbym się jak AA maskujący swój nałóg. A w domu często z takim napojem siedzę przy lapku.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 10) | raportuj
6 marca 2018 o 10:06

@Yetti: Nie złapała za obrożę, pies był na krótkiej smyczy. To trochę zmienia postać rzeczy. I przyczyną nieprawidłowej reakcji nie była chęć uśmiercenia małego, ale nerwy. W nerwach każdy reaguje inaczej, nie zawsze prawidłowo. Co do pogardliwego określania małych ras - sam tak mówię. Ale właściciele tych szczuropodobnych psów zapracowali sobie na te określenia. Małe, kudłate, nisko zawieszone i jazgoczące, żeby było wiadomo gdzie jest. Na dodatek nie wychowane i agresywne. A ich właścicielom wydaje się, że mają tylko maskotkę i żadnych obowiązków. Nie dotyczy ich wyprowadzanie na smyczy, nie muszą po nich sprzątać. A jak leci takie małe i cię obszczekuje, to masz się zachwycać, bo on chce się tylko bawić. I dorosłemu facetowi wstyd wziąć to na smycz i wyprowadzić. Mam jedną znajomą z ułożonym Yorkiem. I kiedyś znałem jednego ratlerka skundlonego, trochę za bardzo wyrośniętego, ale ułożonego perfekcyjnie. Reszta znanych mi małych psów - a jest tego trochę, zachowuje się jak rozwydrzone, dzikie bachory, które na dodatek nie mają dość rozumu, żeby reagować na niebezpieczeństwo. Moja znajoma, tak rozpieściła swojego mini psa, że gdy chciała jako gospodyni przepuścić nas w drzwiach, pies poszarpał mi spodnie. Bo on musiał wejść pierwszy. A nie daj Boże, żeby ktoś usiadł w "jego" fotelu. Przestaliśmy u niej bywać, bo nie widziała problemu. On "po prostu" bronił swojego terytorium i "się bawił". Nie widziała, że pies został przewodnikiem stada w jej mieszkaniu, nie umiała go odwołać. Pies puszczony luzem (pomimo, że atakował ludzi jak mu się coś nie spodobało), pewnego dnia nie przybiegł na komendę i wpadł pod samochód. Wzięła drugiego, i wychowała (znaczy nie wychowała) go dokładnie tak samo...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
6 marca 2018 o 9:35

@Pikselada: Ja tylko powtarzam twoje argumenty wobec autorki. Włączyła się moralność Kalego? Jak kali obrażać to ok, jak obrażać Kalego to foch? I kto tutaj ma pms?

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 8) | raportuj
5 marca 2018 o 17:10

@Pikselada: Gdyby małe było wychowane i na smyczy dalej biegało by sobie szczęśliwe. Ale uśpić dużego, dlatego, że zareagował instynktownie, po "trudnym szczenięctwie" w schronisku? Chyba cię pogięło.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
5 marca 2018 o 17:05

@Pikselada: Mam nadzieję, że taka nadwrażliwa laleczka z humorami jak ty nie będzie posiadała żadnego nawet małego psa. Bo przypisywanie zwierzęciu ludzkich odczuć i zachowań - tak jak ty robisz - prowadzi do hodowania takich małych jazgotaczy jak Fifi.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 12) | raportuj
5 marca 2018 o 15:57

@aklorak: Pomijając dwa ostatnie zdania z drugiej historii, to ktoś kto nie analizuje, czy mógł uniknąć wypadku i czy popełnił błąd nie powinien siadać za kierownicą. Choć drugą historię, w świetle opowieści autorki napisałbym inaczej: "....Kilkanaście minut później podobna sytuacja, tyle że na skrzyżowaniu ze światłami, dzieciakowi się spieszyło, albo nie widział czerwonego i wpakował mi się prosto pod koła. Byłam zdenerwowana poprzednią sytuacją i nie zareagowałam tak jak powinnam. Wcisnęłam hamulec na maksa, ale może gdyby nie nerwy i zmęczenie mogłabym uciec na drugi pas, albo go ominąć. Choć pewnie niewiele by to dało. Dzieciak ma złamaną nogę. I chociaż to ewidentna wina gówniaka, ja mam wyrzuty sumienia (i postępowanie wyjaśniające w toku) oraz lampę i zderzak do naprawy."

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 5 marca 2018 o 15:58

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 16) | raportuj
5 marca 2018 o 15:26

@Massai: Ludzie mają prawo wyjść z dzieckiem przed blok, a nie że "mój pies sobie biega, więc trzymaj dziecko na rękach" Problem w tym, że to nie ten duży biegał luzem i atakował.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
5 marca 2018 o 15:15

@Pikselada: Poćwicz czytanie tekstu ze zrozumieniem. Bo tak się nakręciłaś, że w całej historii widzisz tylko jedno zdanie i dopowiadasz sobie treść, której tam nie ma.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 11) | raportuj
5 marca 2018 o 15:11

@Transport_mocy: Myślę podobnie jak ty, ale nazbierasz minusów. Bo tu się nie liczy, że autorka zrobiła coś na 100%, Ważne, że przyznała się, że była zdenerwowana. A to że nie zareagowała jak zwykle przytrzymując psa, to wyłącznie jej zła wola. (ironia). Ważne, że jakiś mały jazgotnik, biegający luzem ucierpiał. Bo odpowiedzialność dotyczy tylko właściciela dużego psa. Ci od mniejszych mają tylko zabaweczki i żadnych obowiązków.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 13) | raportuj
5 marca 2018 o 14:50

@Pikselada: jeszcze raz pytam jakie prawo jej tego zabrania. Ponosi odpowiedzialność - zgoda. Ale żadne prawo nie zabrania jej chodzenia z psem na smyczy i w kagańcu. Natomiast w prawie każdej gminie jest nakaz wyprowadzania psów na smyczy i/lub w kagańcu. Gdyby Fifi miała smycz - nie byłoby tragedii. Czyli de facto przyczyną tragedii jest niedostosowanie się właścicieli małego psa do obowiązujących przepisów. Nie rozumiem analogii bo jest mocno ułomna i nielogiczna.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 13) | raportuj
5 marca 2018 o 14:38

@Pikselada: Rozsądek umarł chyba tobie, bo piszesz, że autorka nie ma prawa chodzić z niesocjalizowanym psem. Nie wiem jaką analogią jest porównywanie zwierzęcia do człowieka. Takie rzeczy + uczłowieczanie zwierząt to raczej w literaturze, jako środki stylistyczne. W życiu sprawdza się średnio. Pies szedł w kagańcu, na krótkiej smyczy. Nikt mu nie musiał schodzić z drogi. Gdyby Fifi go nie zaczepiła, do niego nie podbiegła, nie byłoby tej historii. A swoją drogą, to ten psiak nie miał zupełnie instynktu samozachowawczego, skoro podbiegł do zjeżonego, 3x większego i cięższego psa.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
5 marca 2018 o 14:26

@Pikselada: Nadinterpretujesz. Część osób (w tym ty) próbuje na siłę mówić wszystkim, że nie złapała, bo była zdenerwowana i chciała, żeby małemu kudłatemu stała się krzywda. A znając życie i czytając tekst (na spokojnie) najprawdopodobniej zareagowała inaczej niż zwykle bo była zdenerwowana. Autorka się nie wypowie, bo pisała z niezarejestrowanego konta.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 19) | raportuj
5 marca 2018 o 14:08

@Nanatella: Trzeba być człowiekiem, który nie zdążył zareagować, którego zaskoczyła sytuacja. Gdyby tamten piesek miał smycz, miałby ograniczoną możliwość podbiegnięcia do dużego psa i zawsze właściciel małego mógłby go odciągnąć. Gdyby nie zaczepił, to by nie dostał. Zaczepki w psim języku to także obwąchiwanie. Nie wiem, czy zwróciłaś uwagę, że jest to pies wzięty ze schroniska, po przejściach. Nie wiemy jak długo autorka go ma. Może tydzień? Jesteś w stanie oduczyć takiego psa negatywnych zachowań w krótkim czasie? To zakładaj szkołę dla psów. Zbijesz majątek A życzenie komuś źle raczej świadczy o tobie...

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 16) | raportuj
5 marca 2018 o 14:01

@Pikselada: Nie widziałem pedofili prowadzonych na smyczy. Poza tym z definicji to człowiek (choć bydle), który jakiś rozum mieć powinien i ponosi odpowiedzialność za swoje czyny. Jak widzę człowieka z dużym psem na krótkiej smyczy, to podchodzę tak, żeby być poza zasięgiem jego łap i pyska. Gdyby ofiarą było dziecko, zapytałbym, gdzie byli rodzice i dlaczego nie nauczyli, że nie wolno zbliżać się do obcych psów nie uzyskawszy zgody właściciela. A może to nie było tak, że nie chciało jej się zareagować, ale dlatego, że była zdenerwowana, zareagowała inaczej? I może się zdarzyć, że autorka poniesie konsekwencje jeżeli właściciele mopa wystąpią o to na drodze cywilnej. Jak na razie Straż Miejska uznała winę właścicieli mopa. Powiedz mi jakie prawo zabrania chodzenia z niezsocjalizowanym psem gdy jest on na smyczy i w kagańcu? Chętnie zgłoszę te wszystkie wolno latające mopy, które na osiedlach rzucają się do kostek, ujadają jak głupie i skaczą na przechodzących ludzi "bo chcę się bawić". One nie są socjalizowane z całą pewnością. I ze statystyk wynika, że znacznie częściej są sprawcami pogryzień.

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 27) | raportuj
5 marca 2018 o 12:16

Na spokojnie przeanalizujmy sytuację: - pies z traumami wzięty ze schroniska (+ dla autorki tekstu) - socjalizacja zwierzaka nie polega na trzymaniu go w klatce. - pies na krótkiej smyczy i w kagańcu (znów właścicielka wykazała się odpowiedzialnością). - w ciągu krótkiego spaceru x osób podbiega do psa, y psów bez uwięzi niepokoi tego na smyczy, co denerwuje zarówno właścicielkę jak i psa, - nieodpowiedzialna matka, która każe dzieciakom spuścić małe psopodnobne, - małe też nie jest wychowane, bo podlatuje do obcego psa, pewnie nie reaguje na odwołanie, a do tego znając małe rasy, ujada jak potłuczone, - duży pies czuje się zagrożony i atakuje, - małe ponosi konsekwencje zachowań swoich ludzi i braku szkolenia, Gdyby autorka nie napisała, że była zdenerwowana i nie złapała psa, ale stwierdziła, że wszystko zadziało się tak szybko, że nie zdążyła zareagować, byłoby inaczej? A przecież o szybkość reakcji chodzi. Ona również ma prawo chodzić w przestrzeni publicznej razem ze swoim zwierzakiem. Tym bardziej, że robi to odpowiedzialnie. I niekoniecznie musi tolerować zaczepki różnych ludzi i zwierząt. To ona i jej zwierzak zostali zaatakowani. Trzeba nie mieć rozumu, żeby puszczać dzieci do nieznanych piesków, samemu wyciągać łapy do takowych lub puszczać luzem szczekacze do obszekiwania psów, 3x większych od nich. Wówczas, trzeba się liczyć z utratą palców, brudnym ubraniem, ranami kąsanymi lub końcem dla małego pupila takim jak w historii powyżej. Szkoda małego kudłacza i szkoda dzieciaków, które musiały na to patrzeć. Ale głupota i brak ostrożności kosztuje.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
9 lutego 2018 o 0:30

@Drago: Problem może być banalny - suche powietrze, zbyt dużo kurzu w powietrzu, zbyt ciepłe nieoddychające ubranko, zbyt wysoka temperatura i niewykształcone przez młody organizm mechanizmy obronne. Zamiast faszerować lekami, warto spróbować "babcinych" sposobów i poobserwować.

« poprzednia 1 25 6 7 8 9 10 11 12 13 14 1522 23 następna »