Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

z_lasu

Zamieszcza historie od: 2 października 2013 - 16:00
Ostatnio: 22 kwietnia 2024 - 13:29
  • Historii na głównej: 32 z 34
  • Punktów za historie: 10968
  • Komentarzy: 570
  • Punktów za komentarze: 4334
 
[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 20) | raportuj
21 listopada 2018 o 17:09

@Jaladreips: Jesteś pewien, że by ustąpili? Ja niekoniecznie. Słabo mówię po angielsku. W jakim języku miałem im zwrócić uwagę? Obyś nigdy nie musiał być uzależniony od uprzejmości i empatii ludzi, którzy cię otaczają. Bo nie wszystko da się opisać w regulaminach i piktogramach. Czasem wypadałoby zobaczyć coś więcej niż czubek własnego nosa. Zamiast zamykać się w świecie własnych (jak widać niezbyt konstruktywnych) myśli, warto rozejrzeć się czasem wokół. Zapewniam cię, że wydedukowanie, że obok są mali, chorzy ludzie nie wymagało ponadprzeciętnych zdolności, czytania w myślach i niebywałej inteligencji. Podobnie jak to, że postawione tam sofy mają służyć właśnie im.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 18) | raportuj
21 listopada 2018 o 16:54

@Meliana: Moje dziecko jest duże, byliśmy tylko na badaniach, bez uciążliwych dolegliwości (poza głodem i ogólnym niepokojem, jak to w szpitalu). Nie mówię dobrze po angielsku. W moich szkolnych czasach w szkole uczono rosyjskiego :) Więc po rosyjsku może i bym się odezwał. Po angielsku niekoniecznie. To miejsce nie było niezbędne. Ale byli rodzice z dużo mniejszymi, bardziej niespokojnymi dziećmi. Ale skalę problemu widać powyżej. Żeby wiedzieć, że fotele przed oddziałem szpitalnym dla dzieci są właśnie dla małych pacjentów i ich opiekunów potrzeba: a) czytania w myślach, b) wyraźnego zwrócenia uwagi, c) oznaczeń, piktogramów i regulaminów Średnio to świadczy o inteligencji i umiejętności logicznego rozumowania przez przyszłych medyków :)

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 25) | raportuj
21 listopada 2018 o 14:04

@Jaladreips: Zapytam wprost. Parkujesz na miejscach dla niepełnosprawnych? (jeżeli nie masz uprawnień) Siadasz na miejscu dla matki z dzieckiem w autobusie? (jeżeli nie jedziesz z dzieckiem) Wioząc babcię do przychodni zajmujesz ostatnie miejsce siedzące i siedzisz gdy przychodzą inni chorzy? Jeżeli odpowiedziałeś na jakiekolwiek z tych pytań na tak, tzn. że jesteś takim samym niewychowanym burakiem jak ci studenci.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 25) | raportuj
21 listopada 2018 o 11:37

@Lobo86: Po pierwsze nie płaczę, tylko opisuję sytuację. Po drugie zakładasz, że któremuś z rodziców udałoby się dogadać z obcokrajowcem, co nie jest wcale takie oczywiste. Po trzecie, w kręgu kultury europejskiej (a Hiszpania to Europa - chyba) obowiązywały kiedyś jakieś normy kultury i zachowania. Przynajmniej tak mnie kiedyś uczyła mama. Szkoda, że już nie obowiązują, albo matki nie uczą.

[historia]
Ocena: 19 (Głosów: 31) | raportuj
21 listopada 2018 o 11:34

@Jaladreips: Współczuję bardzo, że pomimo przeczytania ogromu książek nie udało się studentom wykształcić zwykłego poczucia przyzwoitości.

[historia]
Ocena: 34 (Głosów: 48) | raportuj
21 listopada 2018 o 10:19

@Lobo86: Wiesz, ja jestem stary i zacofany. Ale tu nie chodzi o równouprawnienie. Tu chodzi o elementarną ludzką empatię, którą przyszli medycy niezależnie od narodowości powinni się wykazać. Chodzi o to, że chore dziecko, które na dodatek jest na czczo, bo ma mieć pobraną krew na badanie, które często się boi (obcych ludzi, czekających go badań, rozstania z rodzicem) powinno mieć komfort, na tyle na ile pozwalają warunki. I nieporadność rodziców to kiepski argument. Gdy masz obok zaniepokojone dziecko, raczej skupisz się na nim niż na utarczkach słownych z jakimś śniadym byczkiem. Studenci czekali na ćwiczenia. Przyszli po nich lekarze i zabrali swoje grupy na oddziały. A to jak wyglądają praktyki studenckie, ćwiczenia na oddziałach i kto za to płaci mam w głębokim poważaniu.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 6) | raportuj
31 października 2018 o 10:30

@maat_: @Lobo86: @JW3333: A jeśli to prawda? Wciśnij słabe, jeżeli uważasz to za fejk. Nie odważę się komentować takiej tragedii jako fejkowej historii. To może być tak samo fejk jak wołanie o pomoc. Albo ułożenie sobie w głowie planu działania. Albo przekonanie samego siebie o słuszności własnego planu. A że ładnie napisane? Cóż wykształcone osoby też przeżywają tragedie, też piją i też mają pokręcone życie.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
8 października 2018 o 20:46

@aegerita: Nie, no oczywiście że nie ma. Te wszystkie śmieszne "kotkowa" rozrastają się do niebotycznych rozmiarów, bo pocztą pantoflowa koty dowiadują się, że tam jest tak fajnie i się przeprowadzają. (ironia) Nie wiem z czego wynika nadmiar kotów w schroniskach. Ale być możliwe, że ze zbyt rygorystycznych warunków wydawania zwierzaków. Nadmiar kotów wolnożyjących wynika ze zwiększania ilości jedzenia (przez człowieka) na danym terenie. Bo jeżeli tego jedzenia nie ma w nadmiarze, to kotki mają jeden a nie dwa mioty w roku a poza tym młode, odchowane kociaki wyprowadzają poza teren własnego żerowania. Ale jak się trafi banda ekoterrorystów, to zaczyna te kociaki dokarmiać (czasem zapominając o sterylkach). I zaczyna się błędne koło. Zwiększa się liczba kotów, zwiększa się ilość jedzenia, więc zwiększa się liczba kotów, więc znów trzeba zwiększyć ilość jedzenia...

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 6) | raportuj
5 października 2018 o 17:02

@KasiekPS: Duża część kotów w schroniskach bierze się z działań ekooszołomów, którzy dokarmiają dziko żyjące koty. Populacja kotów na danym terenie sama się reguluje, pod warunkiem, że pożywienie nie jest dostarczane z zewnątrz (albo jest dostarczane w stałej ilości), a trzeba je samemu upolować. Jak się dokarmia "biedne" kotki, to mnożą się one na potęgę. Kot to drapieżnik, więc jeżeli nie starcza mu jedzenia, migruje tam gdzie jest go więcej. Jeżeli w danym miejscu ilość pożywienia jest stała, to kotów nie przybędzie. Jeżeli z każdym miotem człowiek zwiększa ilość pożywienia, to jakie są powody dla których koty miałyby przestać się mnożyć? Jedynym problemem bywa okrucieństwo wobec dziko żyjących kotów. Kiedyś w komentarzach opisywałem działanie takiej dzikiej populacji. Ale i tak miastowi, którzy dziką przyrodę widzą na własnym parapecie, ewentualnie na trawniku przed blokiem, wiedzą lepiej.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 17) | raportuj
20 września 2018 o 0:16

@Szwa: Naprawdę waliłbyś w szybę zamkniętego sklepu bo ktoś po nim łazi? Przyznam, że bym na to nie wpadł. Zamknięte to zamknięte. Może być tysiąc przyczyn. Jeżeli coś jest mi niezbędne próbuję znaleźć inne miejsce, gdzie mogę to kupić. Z całą pewnością, nie zostawiam swoich pieniędzy komuś kto nie chce mnie obsłużyć. Ale ja mieszkam w lesie, więc nie znam się na możliwości/konieczności robieniu zakupów prawie o każdej porze dnia i nocy. Po prostu planuję zakupy. A jak o czymś zapomnę, to po prostu tego nie mam do następnego dnia. I wiesz, że tak da się żyć? I to nawet dość komfortowo.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
20 września 2018 o 0:00

@Imnotarobot: Jeżeli broniące się dziecko dotychczas nie było agresywne i jeżeli ma wsparcie w rodzicach (a nie ma go w nauczycielach) to takie przyp...dolenie agresorowi ma więcej plusów niż minusów. Nauczyciele pokrzyczą, wstawią uwagę do dzienniczka, w ostateczności obniżą ocenę z zachowania. To minusy. Plusy? Święty spokój, satysfakcja, że sobie poradziła i wzrost pewności siebie. Chyba warto.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
19 września 2018 o 23:20

@Najlepshy: U mnie skończyło się na słowach. Kilka lat temu, moja, wówczas (chyba) 8-latka wagi piórkowej, miała w świetlicy szkolnej kolegę, który ściągał dziewczynkom getry, często z majtkami, podglądał w toalecie, przyciskał gdzieś w kącie itp. Brak reakcji grona pedagogicznego był tłumaczony chorobą dziecka i stosownym zaświadczeniem. Nawet opisałem tę historję tutaj, na Piekielnych (#63006). Gdy się poskarżyła zrobiłem trzy rzeczy. Najpierw bardzo dokładnie poinstruowałem ją, w które miejsce ma kopnąć z całej siły. I zapewniłem, że nawet jeżeli nauczyciele będą krzyczeć, wyląduje na dywaniku u dyrektora, to ma się nie martwić, bo od nas nie będzie żadnej kary i będę ją bronił w szkole. Następnie udałem się na rozmowę z panią w świetlicy i powiedziałem jej, czego nauczyłem córkę. I gdyby skorzystała z moich rad, proszę od razu dzwonić. W ciągu 15 minut ja lub żona zjawimy się w szkole wykonując po drodze telefon na policję. I to my będziemy skarżyć szkołę, że na jej terenie doszło do napaści seksualnej na 8-latkę. Przyznam, że jej mina sprawiła mi dużo satysfakcji. Trzecią rzeczą była wizyta u pani dyrektor. Na jej ręce złożyłem pismo, z opisem sytuacji oraz moim ubolewaniem, że szkoła nie potrafi reagować na takie powtarzające się sytuacje. Oczywiście z potwierdzeniem odbioru. Poza pismem powiedziałem, to co pani w świetlicy. Dodając, że przy następnym incydencie, kopia tego pisma leci do kuratorium, na policję, do MOPSU i do lokalnej prasy. Wyobraź sobie, że gówniarz ozdrowiał i pomimo stosownych zaświadczeń zaprzestał swojego procederu i to nie tylko w stosunku do mojej małej :)

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 19 września 2018 o 23:21

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
19 września 2018 o 22:35

@Lobo86: a co to za problem pójść z posiniaczonym dzieckiem do lekarza? Idziesz raz, płacisz pewnie około stówki (mogę mieć nieaktualne dane) i idziesz z obdukcją na komisariat złożyć zeznanie. Wystarczy, że takie coś zrobi jedna osoba, która znajdzie jeszcze kilku świadków, którzy wprawdzie obdukcji nie mają, ale mogą świadczyć o tym co się dzieje w klasie/szkole. Zapewniam cię, że w krótkim czasie albo dzieciak znika z klasy i ma IN albo zaczynają mu wyrastać prawie skrzydełka a nad głową pojawia się aureolka. Poza tym, istnieje jeszcze jeden sposób. Z wielką troską zawiadamia się MOPS i Policję, że być możliwe to dziecko jest krzywdzone w domu. Bo przecież samo nie wymyśliłoby ganiania z nożem. Ktoś musiał grozić jemu. Skoro popycha i bije dziewczynki, to może jego ojciec pierze matkę, więc ma taki wzorzec... itp. Jest to mniej skuteczne, od twardych dowodów w postaci obdukcji, ale, o ile rodzina nie ma wszystkiego w odwłoku, to kontrola z Mopsu i wizyta dzielnicowego, bywają skuteczne. Tak, wiem że mówimy o dzieciach z podstawówki. I większości z nich wystarczyła by dyscyplina (w rozumieniu ponoszenia konsekwencji za swoje czyny a nie oklepania tyłka). A skoro rodzice nie potrafią sobie poradzić pomimo ewidentnych problemów, niech im pomoże ktoś z zewnątrz, niekoniecznie z ich (rodziców) inicjatywy. I nie chodzi o przypinanie komukolwiek łatek, ale o zapewnienie innym bezpieczeństwa i komfortu podczas nauki. Czas biegnie szybko, I niegrzeczny Jaś za kilka lat wchodzi w okres dojrzewania i zaczyna w szatni obmacywać dziewczynki. A ponieważ nikt go nie nauczył panować nad własnymi emocjami, nie widzi w tym nic złego. Dalej nikt nie reaguje? mija znów kilka lat, jest już nastolatkiem. Zazwyczaj dużym i silnym. Więc może mały rozbój, włam do piwnicy albo garażu, gwałt na koleżance? I nagle zdziwienie, że ląduje za kratkami. A wystarczyło w wieku 7 lat zacząć (choć to już i tak bardzo późno) stawiać granice i uczyć zachowań społecznych.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
19 września 2018 o 21:54

@SaraRajker: a jakaś podstawa prawna? W małych sklepach takie sprawy reguluje właściciel. W dużych są na to regulaminy. Nie ma żadnej sankcji za wcześniejsze zamknięcie/późniejsze otwarcie sklepu. Jeżeli właściciel powiesi sobie kartkę, że czynne od 8 do 18 a otworzy o 9 i zamknie o 16, to po prostu będzie miał mniejszy utarg. I klienci następnym razem wybierając się na zakupy, mogą udać się w przeciwną stronę.

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 16) | raportuj
19 września 2018 o 1:01

@Lobo86: Wiesz, stary już jestem i na nowych małżeńskich trendach się nie znam. Brak kontaktu faktycznie dziwi. Związek na odległość, to prawie to samo co związek korespondencyjny. Do woli można siebie kreować i do końca nie wiesz, kto jest po drugiej stronie kabla. A w krótkich spotkaniach nie wszystko da się szybko i skutecznie zweryfikować. I dlatego byłbym (chyba) ostrożny w natychmiastowej decyzji o wspólnym zamieszkaniu. Przecież osobne mieszkania nie wykluczają spędzania ze sobą czasu w dzień i w nocy. A jednocześnie dają możliwość wycofania się, przemyślenia relacji. Moi rodzice pobrali się po pół roku znajomości. Zamieszkali razem dopiero po ślubie. Ciężko znaleźć drugą tak zgodną, kochającą się i wspierającą parę. My pobraliśmy się po roku znajomości. Zamieszkaliśmy razem dopiero po ślubie. Żona miała wówczas niespełna 20 lat, ja jestem od niej trochę starszy. Uczyliśmy się i pracowaliśmy. Od ponad 20 lat razem i nadal jest to "coś". Więc ilość czasu przed ślubem niekoniecznie ma tak wielkie znaczenie. Raczej jego jakość i podobne wartości, które się wyznaje. Znam pary, które chodziły ze sobą latami i krótko po ślubie się rozpadły.

[historia]
Ocena: 27 (Głosów: 27) | raportuj
18 września 2018 o 23:50

@Lobo86: Nie odbierałbym tego, jako coś dziwnego. Sam nie wiem czy w takiej sytuacji chciałbym od razu zamieszkać z dziewczyną. Tak oczywiście wygodniej, ale nie chciałbym być posądzony, że to jakieś takie interesowne. Przyjeżdżam do obcego kraju i pakuję się dziewczynie, nie dość że do łóżka to jeszcze do mieszkania :) Nie chciałbym być postrzegany, jako taki, który próbuje urządzić się w obcym kraju na "plecach" dziewczyny. Najpierw spróbowałbym okrzepnąć w nowym miejscu, przekonać się że potrafię ogarnąć emigrację, pracę w nowym kraju, nowe realia. Tym bardziej, że ich znajomość była cokolwiek korespondencyjna. Wypadało poznać się lepiej w życiu codziennym, a nie zza ekranu. I nie mówię tu o normach moralnych, społecznych czy jakichkolwiek innych, ale o przekonanie się, czy coś co zza ekranu i słuchawki wyglądało ekscytująco, jest takie samo (lub chociaż podobne) w realnym życiu z żywą osobą. Wydaje mi się, że to było z ich strony rozsądne. A osobne mieszkania nie wykluczają przecież ognistego seksu.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
12 września 2018 o 14:22

@maat_: Musiałabyś sądzić się ze szkołą, bo podczas zajęć to szkoła odpowiada za zachowanie/wypadki. Więc tylko pośrednio można wywołać efekt: nauczyciel dostanie po dupie to postara się postawić do pionu rozwydrzonego bachora.

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 18) | raportuj
12 września 2018 o 12:04

MOPS-> zgłoszenie zaniedbań i niewydolności wychowawczej, Policja (np. dzielnicowy) -> zgłoszenie zagrożenia zdrowia i życia dzieci (bieganie z niebezpiecznymi przedmiotami, agresja fizyczna i werbalna) Kuratorium -> zgłoszenie, że szkoła nie radzi sobie z agresją w szkole i nie jest realizowany program nauczania. Dzieciakowi dyktafon/mikrofon do plecaka (tak, żeby nie wiedział), żeby zdobyć dowody (i samemu przekonać się jak to jest). Wcześniej można zgłosić sprawę do dyrekcji (koniecznie na piśmie z potwierdzeniem odbioru, z dużą ilością podpisów i szczegółowym opisem sytuacji), ale: 1. bez wsparcia z zewnątrz szkoła ma bardzo małe możliwości reakcji (sama może dokonać ww. zgłoszeń, kary wszyscy olewają), 2. dopóki nic poważnego się nie stało, łatwiej udawać, że problem nie istnieje, 3. nikomu się nie chce iść na wojnę z rodzicami a może i mediami jak nawiedzeni rodzice zgłoszą do lokalnej gazety, że ich dziecko jest prześladowane/dyskryminowane przez szkołę Sprawa trudna, ale przy zaangażowaniu większości rodziców do wygrania. I trzeba to robić już i koniecznie RAZEM. Z każdym rokiem będzie trudniej. A i wszyscy dookoła będą traktować zachowanie Janka jako oczywistą niedogodność, która była, jest i będzie...

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
5 września 2018 o 16:21

Wydaje mi się, że można dochodzić swoich praw i wydania zaświadczenia o braku własnej winy. Spróbuj zgłosić sprawę do rzecznika ubezpieczonych. A może wystarczy jakieś zaświadczenie z Policji? Nie wiem czy uda się obniżyć składkę na obecnej polisie, ale nawet jeśli nie, to w przyszłym roku będziesz miał jak znalazł :)

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 11) | raportuj
5 września 2018 o 16:17

@xpert17: Skoro sprawca jest znany to firma ubezpieczeniowa ma regres w stosunku do sprawcy. I niech ściga sprawcę za wyrządzone szkody a nie obciąża ubezpieczonego. Po to wykupuje się AC żeby mieć pokrycie szkód w przypadku własnej winy lub nieznanego sprawcy. W przypadku, gdy sprawca jest znany firma ubezpieczeniowa powinna dochodzić należności od sprawcy, a nie karać ubezpieczonego. To trochę tak, jakbyś miał ubezpieczenie od gradobicia, ale gdy gradobicie wyrządzi ci szkodę i skorzystasz z ubezpieczenia, to twoja składka wzrośnie. Jakbyś miał jakiś wpływ na gradobicie...

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
9 sierpnia 2018 o 0:33

@Xynthia: To ma bardzo proste podłoże. Dlaczego Ty masz mieć lepiej od nich? ;)

[historia]
Ocena: 21 (Głosów: 23) | raportuj
30 lipca 2018 o 15:51

Zawsze możesz powiedzieć, że jej praca na praktykach (a właściwie brak), kwalifikuje się do niezaliczenia praktyk i wystawienia negatywnej opinii.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
25 lipca 2018 o 11:07

Nic nadzwyczajnego. Praca z klientem indywidualnym. A przedstawione przykłady to taki nudny, upierdliwy lajcik, który załatwia się jednym mailem. Większe firmy mają do tego stworzone szablony, żeby za każdym razem nie tworzyć nowych wiadomości. Piekielność żadna.

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 18) | raportuj
6 lipca 2018 o 15:12

Jest na to sposób. Mało grzeczny ale z dużą dozą prawdopodobieństwa skuteczny. Następnym razem, gdy któraś uwiesi się u płota, twój mąż powinien podejść do nich z psychopatycznym uśmiechem i cicho i spokojnie powiedzieć, że jeżeli jeszcze jedna skarga wpłynie na was do zarządu, albo jeżeli jeszcze raz zobaczy ją w pobliżu waszej działki, to jej nogi z d...y powyrywa. Albo coś równie obrazowego z trumną, grabarzem, ciężkimi obrażeniami. Tylko nie może być świadków. I dla większego efektu cicho i z uśmiechem :) Najwyżej będziecie że jesteście bandyci z mafii :) Powinny znaleźć sobie inną ofiarę. Bo to pewnie ten typ co szczeka tylko nieodganiany. Jak się mu postawisz, to podkula ogon i znika.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 1022 23 następna »