Profil użytkownika
Armagedon ♀
Zamieszcza historie od: | 19 listopada 2012 - 15:36 |
Ostatnio: | 10 maja 2024 - 16:56 |
- Historii na głównej: 9 z 10
- Punktów za historie: 3129
- Komentarzy: 8403
- Punktów za komentarze: 68099
Zamieszcza historie od: | 19 listopada 2012 - 15:36 |
Ostatnio: | 10 maja 2024 - 16:56 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
Wiesz, chyba ta "moda" przyszła też do nas. Wystarczy spojrzeć na imiona dzieci Wiśniewskiego. A córki Figury to Koko Claire i Kaszmir Amber. Też ładnie. Jednak w Polsce są chyba jakieś ograniczenia w sprawie dowolności nadawania imion dzieciom.
@iks: Dla mnie to nigdy nie był "piękny" kraj. Pełen przemocy, dyskryminacji, rasizmu, megalomanii, skrajnej nędzy - w przeciwwadze do bezgranicznego bogactwa. Kraj poj_ebanego prawa, pełen korupcji, hipokryzji i dewocji. Pełen "sztucznych" przyjaźni, obojętności, drobnomieszczaństwa, "zdrowego" egoizmu i niezdrowego żarcia. Marnego lecznictwa, marnego szkolnictwa i znieczulicy społecznej. A przede wszystkim - zwykłej ludzkiej głupoty. Ale oficjalnie - bardzo poprawny politycznie, pozornie tolerancyjny, wciskający ciemnotę o "American dream". Niektórzy w to wierzą.
@louie: Ten beret to cię jednak zdrowo uwiera. Za cholerę nie wiadomo o co ci chodzi. Skoro facet pisze, że konkubina zepsuła wesele PRZEDE WSZYSTKIM sobie, to chyba wie o czym pisze. Nie zna partnerki od wczoraj, zapewne, wiec widzi, kiedy bawi się ona dobrze, a kiedy nie. Był z nią w końcu na tym weselu, a wzroku raczej nie stracił. I nie chciał niczego zmieniać na siłę, więc zostawił jej swobodę wyboru. Niemniej, ubolewa, że zmarnowała sobie imprezę z powodu własnych, chybionych decyzji. Dlatego napisał historię. A że, po części, zepsuła również imprezę jemu - to chyba oczywista oczywistość. Większość ludzi nie czuje się dobrze, wiedząc, że partner czuje się źle. "...facet się najadł, pobawił, ale imprezę zepsuł mu fakt, że jego dziewczyna spędziła ten czas inaczej i nie zrobiła tak jak on chciał." O czym ty bredzisz, do cholery? Autor nie próbował jej do niczego zmuszać, ani nawet przekonywać. On tylko wolałby, żeby TEŻ dobrze się bawiła, a nie siedziała o gołym pysku przyspawana do krzesła. Bo chyba nie chcesz mi wmówić, że takie właśnie są jej standardy dobrej zabawy? Autor miał prawo czuć dyskomfort, widząc konsekwencje jej "WYBORU", zwłaszcza, że nie mógł nic na to poradzić. "...facet strzelił focha bo na weselu z własnej woli nic nie zjadłam i z własnej woli nie poszłam na parkiet..." Nie z własnej woli, tylko z powodu własnego uporu i własnego dziwactwa. Które to dziwactwo i upór autor spokojnie toleruje. "Jakby mi dorosły facet strzelił focha..." Dłuuuugo się zastanawiałam, w którym miejscu ty tego focha dostrzegłaś. Brałam nawet pod uwagę, że nie wiesz, co to jest foch. Ale wreszcie zagadkę rozwiązałam. Fochem było to, że autor - NA ZŁOŚĆ partnerce - udawał, że dobrze się bawi, ostentacyjnie jadł, pił i tańcował, a ona - za karę - miała siedzieć, przyglądać się i zazdrościć. Mam rację? Może, wobec tego, uchyl rąbka tajemnicy i powiedz, co autor powinien był zrobić. Bo - jak dotąd - piszesz tylko o tym, co robił źle. - Powinien, po pierwszym toaście, zaproponować wspólny powrót do domu? - Może, wykazując empatię, powinien również przyspawać się do krzesła i przez całe wesele nic nie jeść i nie pić? - A może jeść, pić i tańczyć, ale co chwilę pytać z troską "dobrze się bawisz, kochanie?". - Inny pomysł? A może przypuszczasz, że ona OD POCZĄTKU wiedziała, że nie chce iść na to wesele, dlatego zamówiła danie mięsne i założyła buty "do siedzenia"? A on powinien te sygnały bezbłędnie odczytać i nie zmuszać jej do robienia tego, na co nie ma ochoty? Czyli - powinien iść sam, albo wcale?
@Ohboy: Na pewno by nie zdjęła. Bo co by z nimi zrobiła? Mogła wziąć buty na zmianę, ale nie chciała nikomu robić problemów. A ty wyciągasz z tego wniosek, że pewnie nie chciała tańczyć na weselu, więc specjalnie założyła niewygodne buty, żeby nie musiała tego robić. Zamówiła mięsne danie, bo również nie miała ochoty na weselu jeść. Może miała za ciasną kieckę i po prostu na żarcie nie byłoby miejsca? A przyszło ci do głowy, że autor chciał się dobrze bawić PRZEDE WSZYSTKIM ze swoją konkubiną?
@louie: A berecik to cię nie uwiera w główkę za mocno? Sama idź na jakąś terapię, bo najwyraźniej jej potrzebujesz.
@Bedrana: Poza tym, są także mieszkania bez balkonów, na parterze, na przykład. W moim bloku dwie osoby z parteru mają klimę zamontowaną na zewnątrz, wysoko przy oknie. Kilka innych umocowało w ścianie anteny satelitarne. I nikt się nie przypiedala. W bloku obok, owszem, na parterze, ktoś założył sobie klimę lata temu. Jak ocieplali budynek, to mu tę klimę "obudowali" ładnie dookoła styropianem, położyli tynk jak wszędzie - i git.
@Michail: A gdzie to było? I kiedy?
@gawronek: No, jeśli nie przesadza, to ciekawe za co tyle minusów zebrał? Ale, generalnie masz rację. Sąsiad - to twój wróg największy. Trzeba się modlić, żeby go jak najszybciej szlag trafił, ale oficjalnie ładnie się uśmiechać i grzecznie mu dzień dobry mówić. A donosiki - tylko anonimowo, żeby się skur_wiel nie domyślił kto mu do zupy napluł.
@hrzo: I Gondol Jerzy znad Wisły...
@Andu: Kolejny demagog się wykluł. Kłamstwo powtórzone 1000 razy zyskuje rangę prawdy. Nikt cię, oszołomie jeden, nie zmusza do biernego palenia na ulicy, bo na ulicy bierne palenie nie występuje. O biernym paleniu mówimy, gdy osoba niepaląca przebywa dłuższy czas W POMIESZCZENIU z osobą palącą. A szkodliwy jest dym "lecący" z samego papierosa, kiedy się nim nie zaciąga. Bo ten wydmuchiwany przez palacza szkodliwy jest o kilkanaście razy mniej. Zaś kolportowanie mitów jest szkodliwe dla wszystkich. I przestań już bredzić o "palaczach stawianych w roli ofiary" i "braku szacunku dla niepalących", bo się flaki wywracają.
@Dominik: Deczko przesadzasz, sąsiedzie, deczko przesadzasz...
Tak się tu dziwujecie i wyśmiewacie autorkę, a pewnie większość z was dałaby się naciągnąć, bo facet stosował socjotechniczne sztuczki i całkiem zgrabne techniki manipulacji. (Może to był jakiś psychologiczny, uliczny test?) Myśli to się przed kompem, kiedy jest czas się zastanowić. - Ktoś do ciebie podchodzi. - Zadaje kilka pytań, żeby cię zatrzymać i zaciekawić. - Mówi skąd pochodzi i przedstawia się imieniem, co wzbudza życzliwość, zaufanie i stwarza pozór bliższej relacji. - Legenda potrzeby zbiórki pieniędzy pojawia się na końcu (nieistotne jaka). - Informacja "zbieram na" sugeruje, że akcja jest legalna i oficjalna. - Kwestujący nie chce niczego dla siebie, żaden "panda", "bomiś", ani płaczek. - Akcja musi być krótka, żeby się ktoś nie zdążył ogarnąć, zniecierpliwić, lub pomyśleć. I "żebrak" z całą pewnością by kasę dostał, gdyby z góry nie upomniał się o banknoty. Więc, albo był aż taki bezczelny, albo tej kasy wcale nie potrzebował. Naprawdę mało kto wyskoczy od razu z "papierka". Żebracy powinni o tym wiedzieć. Lepiej mieć piątaka w pudełku, niż nic. Ale, być może, ten wyłudzacz miał długoletni staż, praktykę i doświadczenie, dzięki któremu wypracował sobie własną socjotechnikę. Nie zmienia to jednak faktu, że skuteczną, więc może czasem i stówka do pudełka mu wpadła.
@karakan112: A inni nie mogą?
@janhalb: Człowieku, z tobą jest coś nie tak. Nigdzie nie pytałam ani o twoją matkę, ani w ogóle o to co palacze robili 50 lat temu. Moje pytanie to: "A gdzież ten dym tytoniowy JEST tak powszechnie obecny w twoim otoczeniu, żebyś ty, drogi janhalb, miał okazję do biernego palenia i permanentnego wdychania "cudzego" dymu?" (Ale zdanie jest złożone i, faktycznie, mogłeś go nie pojąć.) Twoja odpowiedź to "WSZĘDZIE". No koń by się uśmiał. Jak ci uświadamiam, że kłamiesz, bo już od bardzo dawna nie można palić "wszędzie" - to odwracasz kota ogonem, bo "kiedyś to było", a blisko 15 lat temu to "palacze darli dzioby i miauczeli" przeciw zakazom palenia w lokalach. Ale DZIŚ zakaz funkcjonuje i (sam piszesz) palacze DAJĄ RADĘ. Chwilę potem przeczysz sam sobie i nadal z tępym uporem twierdzisz, że "mam prawo protestować, kiedy trujesz innych (w tym mnie)." A ja, równie uporczywie, będę pytać GDZIE? Bo, że ty mnie trujesz swoimi spalinami na ulicach - nie ulega kwestii. Ale twoja mentalność jest taka. "Ja będę nadal produkował spaliny, bo mogę, zakazu nie ma. Za to ty rzucisz palenie - i będzie git." I gówno cię obchodzi, że ja również nie mam zakazu palenia na ulicy. https://recigar.pl/mandat-a-palenie-papierosow-gdzie-i-kiedy-mozemy-zostac-ukarani/ Tu sobie o tym poczytaj. Okazuje się, że nie ma zakazu palenia nawet na balkonie i klatce schodowej - co mnie jednak mocno zaskoczyło. A mimo to osoby palące nie jarają na klatkach schodowych, a na balkonach raczej rzadko. Krótko mówiąc - odtniutniaj się. Wymaluj sobie baner i idź protestować pod jakieś ministerstwo.
@AdamK: Przecież wszyscy wiedzą, że nie można palić na przystankach. Palacze tego przestrzegają. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ktoś palił pod wiatą. Zawsze odchodzi gdzieś dalej. W opisanej historii - do jakiegoś "prześwitu" w budynku, gdzie zakazu palenia nie ma.
@janhalb: Głupi to ty jesteś. Co mnie obchodzi, że twoja matka pół wieku temu paliła przy dzieciach? Mnie obchodzi, że osoby takie jak ty dzisiaj wieszają psy na normalnych ludziach bez większego powodu, tylko dlatego, że palą papierosy. Sracie ogniem na lewo i prawo, pomstując w niebogłosy, że tacy jesteście osaczeni przez palaczy, że nawet głębszego oddechu złapać nie możecie. Gdzie się nie obrócić - tylko dym i dym papierosowy. Degenerat-palacz jara WSZĘDZIE. A głównie tam, gdzie nie wolno - bo chce otruć niepalących. Taki ma plan. Powiedz mi janhalb, po jakiego wuja wypisywać takie kłamliwe opinie? Bo to jest gównoprawda, że ludzie palą w sklepach, w kinach, w kawiarniach, halach sportowych, restauracjach, dworcach, szkołach, szpitalach, biurach, urzędach, pociągach, bibliotekach i mlecznych barach. Ale - twoim zdaniem - od półwiecza nic się w tym temacie nie zmieniło. Cały czas opresyjny palacz zmusza cię do biernego palenia, gdzie byś się nie pojawił. Jednocześnie jesteś głęboko przekonany, że trucie ludzi spalinami nie ma tu nic do rzeczy, bo dym z papierosa jest gorszy i ważniejszy. Wyeliminujesz palaczy - i świat będzie piękny. Na pewno byś wtedy nie zachorował na raka płuc. "Tak, jeżdżę samochodem, tak, produkuję spaliny, tak, truję ludzi, ale MI WOLNO, bo przecież palacz i jego dym jest większym zagrożeniem dla ludzkości. Poza tym, JA NIE ZMUSZAM osób postronnych do wdychania trującego syfu, bo smrodzę wyłącznie na ulicach, a tam trujący syf jest nieszkodliwy. Szkodliwy jest dym z papierosa wypuszczony przez palacza na tej samej ulicy." Mam rację?
@Habiel: Jasne. Zapalić papierosa można WSZĘDZIE, a skręta z maryśką już nie, mimo, że to jest skręt terapeutyczny, przepisany ze wskazań medycznych i przecież TEŻ dymi. Piwka również nie można napić się wszędzie. Ależ ci palacze mają przywileje. Wiesz co? Zacznij ty może jakąś inną terapię, bo terapeutyczne jaranie zielska w 4 ścianach ci nie służy.
@janhalb: "Zanieczyszczone spalinami powietrze jest jedną z głównych przyczyn wielu chorób cywilizacyjnych, takich jak nowotwory, astma, alergie czy choroba wieńcowa. Najbardziej szkodliwe dla ludzi są tlenki azotu. Tlenki azotu długofalowo uszkadzają drogi oddechowe i w dużym stężeniu są w stanie doprowadzić do zgonu." - https://www.autozyk.pl/spaliny-samochodowe-a-zdrowie/ "Z danych Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że oddychanie mocno zanieczyszczonym powietrzem jest podobnie szkodliwe jak nałogowe palenie papierosów. W ciągu roku z powodu smogu rejestrujemy blisko 8,8 miliona zgonów, podczas gdy liczba umierających nałogowych palaczy to średnio 7,2 miliona." - https://loveair.pl/zdrowie/wplyw-smogu-i-papierosow-na-zdrowie "Jego duże stężenie [smogu] w powietrzu może przyczynić się do uszkodzenia serca i wielu schorzeń układu krwionośnego. Tlenki azotu powstają m.in. podczas emisji spalin. Nawet krótkotrwała ekspozycja może doprowadzić do podrażnienia dróg oddechowych i oczu." - https://loveair.pl/zdrowie/jakosc-powietrza-a-zdrowie "Eksperci są zgodni – smog, który wdychamy prowadzi do rozwoju groźnych chorób, a jedną z nich może być rak płuca. Dotychczasowe ustalenia wskazują na silny związek pomiędzy ekspozycją na zanieczyszczone powietrze, a występowaniem negatywnych skutków zdrowotnych, w tym zwiększonym ryzykiem rozwoju niektórych nowotworów." - https://www.zwrotnikraka.pl/czy-smog-powoduje-raka/ "Smog w powietrzu ma związek m.in. z rozwojem raka płuc, objawami POChP oraz alergii, a także z infekcjami dolnych oraz górnych dróg oddechowych." - https://airly.org/pl/jak-zanieczyszczone-powietrze-dziala-na-uklad-oddechowy-czlowieka/ "...[AOŚ] uznała nawet dym tytoniowy obecny w otoczeniu za jeden z najgroźniejszych czynników rakotwórczych. "Bierne palenie" (wdychanie "cudzego" dymu) jest równie szkodliwe." A gdzież ten dym tytoniowy jest tak powszechnie obecny w twoim otoczeniu, żebyś ty, drogi janhalb, miał okazję do biernego palenia i permanentnego wdychania "cudzego" dymu? Bo wiesz, ja - żeby się nawdychać "cudzego" smogu - nawet z domu wychodzić nie muszę. Wystarczy, że otworzę okno. Zwłaszcza w godzinach, tak zwanego, szczytu.
@aikido: Nie uprawiaj demagogii. Prędzej dostaniesz raka płuc z powodów genetycznych, trującej żywności, wysokiego stężenia miejskiego smogu, lub korzystania z toksycznych chińskich bubli - niż od chmurki (a nawet kilku) z papierosa palacza. Nikt nie neguje, że palenie jest szkodliwe. Ale ta, histeryczna wręcz, nagonka na palaczy przybrała już formę polowania na czarownice. Pewnie dlatego, że palacze potulnie i bez szemrania wycofali się grzecznie ze wszystkich możliwych przestrzeni publicznych i nawet nie próbują zawalczyć o "swoje" restauracje/kawiarnie, o palarnie w biurach, teatrach, czy, na przykład, o wydzielone wagony w pociągach dalekobieżnych. Pozwolili wejść sobie na łeb, godząc na całkowitą dyskryminację, ze względu na dobro osób niepalących. Ale to przecież za mało. Trzeba zdominować palaczy tak dalece, żeby przeforsować zakaz palenia nawet na ulicach. Jeszcze trochę, a usłyszę, że we własnym mieszkaniu w bloku też jarać nie mogą, bo dym "przechodzi" wentylacją. A to już podpada pod paranoję. I ciężką hipokryzję. Na przystankach jest zakaz palenia. Na balkonach - również, jeśli byś nie wiedziała. Więc jak ci ktoś dmucha do mieszkania - masz prawo wezwać "służby". I ten ktoś zostanie pouczony, a jak to nie pomoże - przypieprzą mu bolesny mandacik. Ale nie masz prawa "rządzić się" na ulicy i operdalać ludzi, że palą w miejscu, w którym wolno im palić. Bo jaśnie pani ma życzenie tamtędy właśnie przechodzić. Zajmij się lepiej tym sąsiadem z dołu. Wyjdź na swój balkon i jego opiedol, bo tu byś miała rację. Uświadom gościa, gdzie ten jego dym trafia, bo może tego po prostu nie wie? Ale tego, akurat, pewnie nie zrobisz, bo możesz sobie zaszkodzić. Lepiej się wyżyć na obcych w bramie, nie?
@Waldas: Przestań bredzić. Palący NIE MAJĄ prawa palić w miejscach publicznych. Zaś co do "pierdzieli"... Każdy jest pierdzielem i każdy sobie popiarduje od czasu do czasu, bo to jest oznaka prawidłowego trawienia. Chciałbyś zakazać ludziom pierdzenia na ulicy? Może jednak lepiej zacząć od zakazu pierdzenia w autobusach, windach, sklepach (zwłaszcza spożywczych), przychodniach, szpitalach, kawiarniach, restauracjach(!), urzędach, kinach, pociągach i stacjach paliw? Na powietrzu niech sobie pierdziele pierdzą na zdrowie. Nawet bardzo smrodliwie.
@katem: Ludzie palą najczęściej we własnych domach. Na ulicach - raczej rzadko. Ale, oczywiście, zdarza się. I jak to zobaczy jakiś zarozumiały nadęty bufon z kijem w tyłku, megaloman-arogant, któremu wydaje się, że jest buk wie kim - zaczyna się szopka. "Nie będą mi tu menele jedne, śmierdzący petem podludzie i degeneraci, kalać moich szlachetnych nozdrzy wstrętną dla mnie wonią." Bo w to, że się boją "trucia" i "raka płuc" od jakiegoś przypadkowego dymka, który wiatr przedmuchał kilka metrów dalej - naprawdę nie wierzę. Chodzi o to, żeby mieć pretekst do okazania swej wyższości, oraz pogardy i braku szacunku dla osób palących. Bo - tak naprawdę - to, że ktoś zapalił na ulicy (do czego zresztą miał prawo) jest sprawą drugorzędną.
@aikido: Aż się dziwię, że jeszcze ciebie ktoś nie opiedolił. Na przystanku palić nie wolno, a w bramie zakazu nie ma. W końcu nikt ci na klatkę schodową nie włazi, a w bramie jest, tak zwany, cug. Czyli przewiew. A brama nie jest "twoja", tylko publiczna.
@aikido: "Ulicą chodzą dzieci, młodzież, ciężarne i serio muszą być trute bo Ty"... ... masz ochotę zajmować się produkcją groźnego dla życia smogu - jeżdżąc swoją furką nawet do sklepu za rogiem? Palacz szkodzi PRZEDE WSZYSTKIM sam sobie. A to STRASZNE zagrożenie dla przechodnia, który poczuje zapach z papierosa na ulicy, kwituję serdecznym rechotem i między bajki wkładam.
@anwute: Nic nie zrozumiałaś. Setki tysięcy ludzi pracuje za minimalną. Nawet w największych miastach i największych firmach, wyobraź sobie. Na taką pensję się zatrudniają świadomie. I nikt do nikogo pretensji nie ma, póki pracodawca wywiązuje się z płatności, a pracownik otrzymuje pensję regularnie i w całości. Gorzej, jak w trakcie zatrudnienia pracodawca zmienia warunki umowy, bo "go nie stać" na pracowników. Albo zwalnia ludzi, a ich obowiązkami obarcza pozostałych - nie podnosząc im pensji nawet o 100 złotych. Każdy mógłby sobie "otworzyć" własny interes i zatrudniać ludzi za piątkę na godzinę na śmieciówce. I jeszcze się chwalić, jaki jest wspaniały, bo ludziom pracę daje. W końcu to 4 dyszki dniówki, wcale nie tak mało. Jak nie pijesz i nie palisz - z palcem w uchu ci wystarczy.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 21 kwietnia 2024 o 10:24
@Bedrana: W punkt! A jeszcze dodam, że biznes kuleje, bo się nie zrobiło rzetelnego biznesplanu, ani rozeznania w rynku. A chciałoby się od razu wielkich pieniędzy. Właściciel firmy powinien pamiętać, że - jeśli chce się rozwijać - przynajmniej połowę dochodu powinien przeznaczać na inwestycje. Jeśli dochód jest niewielki - nic z tego nie będzie. Pójdzie on na pensje i bieżące potrzeby właściciela. A często jeszcze bywa tak, że nawet jeśli zysk jest spory - szefu przeznaczy go głównie na życie "ful wypas", bo musi się szybko dorobić chałupy, dobrego samochodu, żaglówki i egzotycznych wakacji dla całej rodziny. Inwestycje poczekają. Tę minimalną krajową, trudno, płacić trzeba, ale ani grosza więcej.