Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Armagedon

Zamieszcza historie od: 19 listopada 2012 - 15:36
Ostatnio: 10 maja 2024 - 16:56
  • Historii na głównej: 9 z 10
  • Punktów za historie: 3129
  • Komentarzy: 8403
  • Punktów za komentarze: 68099
 
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
17 kwietnia 2024 o 2:43

@Shi: Nie mędrkuj. Masz tu definicję - za SJP PWN: "turlać się 1. pot. «o czymś okrągłym, walcowatym: obracając się wokół własnej osi, przemieszczać się po jakiejś powierzchni» 2. pot. «o człowieku lub zwierzęciu: przesuwać się w jakimś kierunku, obracając się raz na plecy, raz na brzuch» 3. pot. «o pojeździe: jechać WOLNO, z trudem» 4. pot. «o człowieku: iść POWOLI, z wyraźnym wysiłkiem»

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
16 kwietnia 2024 o 4:42

Wiem, że mi nie odpowiesz, bo nie posiadasz konta, ale mnie z całej tej historii najbardziej interesuje jedna sprawa. SKĄD WZIĘŁAŚ W SZPITALU ALKOHOL??? I takie wnioski mi się nasuwają. Albo do szpitala poszłaś już z flaszką skitraną do torby razem z ręcznikiem i piżamą, albo, w tych ciężkich boleściach, przebrałaś się w kiblu i poleciałaś po trunki do najbliższego monopolu, względnie - pognałaś tam w szlafroku. Bo nie ma opcji, żebyś na terenie szpitala kupiła gdzieś butlę. Zatem, następny wniosek nasuwa się taki, że jesteś wysoko funkcjonującą alkoholiczką. Trudno się dziwić, że po takim numerze jaki wykręciłaś personelowi (pijany pacjent na oddziale) nie głaskali cię po główce. Wuj wie co ty tam wyrabiałaś? Sama nie wiesz, bo nie pamiętasz. Zatem, przenieśli cię na oddział, gdzie mogli cię mieć na oku. Dlatego jak zaczęłaś wygibasy na łóżku wyczyniać - od razu zjawiła się lekarka. A czy - jak już tam była - nie mogłaś jej poprosić o wodę z plecaka? Nie sądzę, by ci odmówiła. Ale może nie chciałaś, bo wody w plecaku nie było - tylko lekarstwo na kaca? Wypisać się na własną prośbę też nie mogłaś, bo nie byłaś trzeźwa (czyli w pełni władz umysłowych) i nie byłaś zdolna kierować własnym postępowaniem. "Zrozumiałam, że dla mnie już nie ma pomocy." Ja też.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 19) | raportuj
15 kwietnia 2024 o 2:04

@voytek: No wiesz... Skoro zwiała ze wspólnego domu, pakując na biegu do plecaka co potrzebniejsze rzeczy, to ta awantura musiała być naprawdę GRUBSZA.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
14 kwietnia 2024 o 23:29

@trolik1: I postępujesz rozsądnie. Jak widać - myślenie nie boli. Zaś, co do wysepki... W historii nie był o niej ani słowa. Ale nawet gdyby tam była, a pieszy nie zdążył jeszcze do niej dotrzeć - historia po prostu by nie powstała, bo by nie było powodu. A gdyby na wysepkę już dotarł, autorka i tak powinna go bezwzględnie na pasach przepuścić.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 7) | raportuj
14 kwietnia 2024 o 17:09

@Shi: No, spoko. Ten większy jest chamem i arogantem, bo cię lekceważy i "wymusza", wiedząc, że mu ustąpisz. Tylko się zastanawiam, czy on - w związku z tym, że jest silniejszy - uważa ciebie za świętą krowę, która ulicą jedzie jak chce? Chodzi o to, że kierowcy (nie wszyscy, oczywiście) nie dość, że sami łamią przepisy drogowe względem pieszych (jak w opisanej historii), to jeszcze obwiniają tych pieszych, że to oni "źle chodzą", bo są świętymi krowami. Przepisy dotyczące przejść dla pieszych zmieniły się już na tyle dawno, że był czas, by do nich przywyknąć i zacząć stosować na co dzień. A pieszy na przejściu, w zasadzie, JEST świętą krową. Ma prawo tam być i czuć się bezpiecznie. O ile, oczywiście, nie wbiega na pasy nagle, metr przed jadącym samochodem. Jakiś czas temu była tu ciekawa dyskusja. Otóż, wyobraź sobie, kilkoro KIEROWCÓW twierdziło, że jak autobus na prawym pasie stoi na przystanku (bez zatoczki) przed przejściem, to oni nie mają obowiązku, jadąc pasem lewym, przed tym przejściem się zatrzymać. Dlaczego? Bo autobus stoi NA PRZYSTANKU. I jak im sprzed autobusu ktoś wyjdzie na przejście - to znaczy, że święta krowa wtargnęła na ulicę. No to o czym my tu rozmawiamy?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
14 kwietnia 2024 o 15:41

@Shi: Nie jestem taka pewna. "Turlać się" - czyli jechać za wolno. Określenie "wreszcie się doturlał/przyturlał ma wydźwięk pejoratywny.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 19) | raportuj
14 kwietnia 2024 o 4:27

Wydaje się, że masz jakieś problemy ze wzrokiem. To chyba zawężone pole widzenia. No nie może inaczej być, skoro nie dostrzegasz ruchu kątem oka, a pieszego widzisz dopiero jak "wynurzy" ci się przed maską. Tak przynajmniej wynika z twoich opisów. Zastanawia mnie, jak KILKORO pieszych może "schować się" za słupkiem(???) oddzielającym przednią szybę od drzwi kierowcy? To tak, jak ja bym powiedziała, że moje dziecko schowało mi się za kijem od szczotki. W drzwiach kierowcy chyba też jest szyba, nie? Sytuacji pierwszej też nie rozumiem. Jakim cudem mogłaś nie widzieć pieszego, który przeszedł już połowę jezdni - bo go wcześniej przepuścił jadący za tirem osobowy? Zauważ, kochana, że obie opisywane przez ciebie sytuacje dotyczą pieszych przechodzących przez jezdnię z twojej lewej strony. Więc, albo najwyższa pora odwiedzić okulistę, albo zweryfikować swoją wiedzę o ruchu drogowym. Bo jak pieszy JUŻ znajduje się na przejściu lewego pasa idąc w twoim kierunku - TY masz zakichany obowiązek, zatrzymać się przed przejściem na pasie prawym.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 15) | raportuj
13 kwietnia 2024 o 3:11

@Annysz: No i to jest właśnie owa posrana mentalność, jakiej u niektórych mamuś i żoneczek po prostu nie trawię. Wraca chłop do domu pijany? To NA PEWNO nie jest jego wina, tylko kolegów. Zawsze mu na siłę wódę w gardło leją. A jak jeszcze któryś kolega trzeźwy - no to już w ogóle przegwizdane ma. Sam nie pije, cwaniak, a innym każe. Moja rozrywkowa kumpela spotykała się kiedyś z 10 lat starszym, "ustawionym" facetem. Jej matka go znała i ceniła. Facet nie nadużywał, nie palił i w ogóle był poukładany i odpowiedzialny. Któregoś razu kumpela umówiła się z nim na wieczorne kino. Tyle, że po pracy "zaliczyła" firmową imprezkę okolicznościową, a za kołnierz wylewać nie lubiła, więc na spotkanie przyjechała nawalona w trzy dupy. Facet uznał, że z kina raczej nic nie będzie, zgarnął dziewczę do taryfy i odwiózł do domu. Konkretnie - odstawił do mieszkania, żeby jej co głupiego po drodze do głowy nie przyszło. Matka panny drzwi otwiera, córcia wtacza się do przedpokoju podtrzymywana przez faceta, a mamuśka do niego z ryjem. - Panie Zbyszku!!! CO TO MA ZNACZYĆ???!!! - i łypie na niego wściekłym okiem. A pan Zbyszek spokojniutko. - SAM chętnie bym się dowiedział. Pani z tych bardziej obytych i kulturalnych, więc go ścierą po twarzy nie lała. Ale też uznała początkowo, że - zamiast do kina - zaciągnął Zbysio córcię do siebie, a tam spił i wykorzystał. Córcia dorosła, dobrze po dwudziestce, i nie raz wracała do domu na dobrej bani. A w temacie historii... Nigdy, przenigdy nie szperałabym po kieszeniach pijanej, półprzytomnej osobie. Wiedząc w dodatku, że ma przy sobie kupę kasy. Przecież to aż się prosi o kłopoty. Gdyby widziała to osoba trzecia - nie miałaby cienia wątpliwości, że właśnie próbuję oskubać pijanego gościa. Poza tym, sama nie wiem co bym sobie pomyślała, gdybym - przecknąwszy się z pijackiej drzemki - przyłapała kogoś na grzebaniu mi w torebce, lub przeszukiwaniu kieszeni. Będąc na twoim miejscu, autorze, tak długo szarpałabym gościa (a nawet strzeliła w japę), aż by oprzytomniał, a potem kazała mu szukać telefonu samemu. Chyba że, mimo tych zabiegów, nie dawałby "oznak życia" - wtedy dopiero próbowałabym poszukiwań na własną rękę. Ale w twojej sytuacji nic by to nie dało, bo gościu telefonu nie miał. I co byś zrobił mając przed sobą "zwłoki" z kupą kasy w zanadrzu? Bo raczej byś go na plecach do domu nie dodźwigał, zwłaszcza po schodach nad torami. Więc musiałbyś, albo czekać aż się sam obudzi, albo zostawić go z kasą na ławce i iść do domu, albo zabezpieczyć jego kasę w swoim portfelu i iść po brata z samochodem. (Potem, oczywiście, kasę zwrócić, ale i tak pewnie by było, że oddałeś nie wszystko.) Jak niefart - to niefart. No cóż... nie chcę się mądrzyć, ale uważam, że warto zainwestować w power bank. Zwłaszcza, gdy się pracuje kawał drogi od chałupy, a jeszcze wraca czasem do domu po nocy.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 9) | raportuj
12 kwietnia 2024 o 20:11

@Michail: No jak to co? Że jak byś protestował w kwestii muezina drącego się z minaretu - to by ci "ciapate" łeb ucięli.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
12 kwietnia 2024 o 15:50

@Morog: Nie strasz, nie strasz...

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
12 kwietnia 2024 o 11:13

@wiecznie_wqr_wiony: Chyba nie pojąłeś o czym pisze Ohboy. Nie będzie ona zatrudniać "paru osób", bo uważa, że jej na to nie stać. Więc, póki co, zapieprza jednoosobowo. I, owszem, koszty prowadzenia firmy są wysokie. A im firma "mniejsza", tym koszty jej utrzymania relatywnie rosną. Trzeba to mieć na względzie zakładając działalność. Ale ja widzę, że tęsknisz do "starych" czasów, gdzie w januszexach dawali 7 zeta na godzinę brutto, albo 800 do ręki za cały etat?

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
12 kwietnia 2024 o 10:53

@Ohboy: Dzięki za wyjaśnienia. Ale wychodzi na to, że to ich samozatrudnienie na zdrowie im raczej nie wyjdzie. Zyska jedynie pracodawca.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 6) | raportuj
12 kwietnia 2024 o 2:40

@helgenn: Co się januszom zatrzymało? No bo kombinowałam na różne sposoby - i dalej nie wiem...

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 5) | raportuj
12 kwietnia 2024 o 2:14

@Ohboy: W ogóle nie wiadomo jaki to jest rodzaj działalności. Ale jeśli mają konkretnych klientów, to przecież musieliby się nimi jakoś podzielić? Czy nie? Księgowość pewnie jest prosta, niemniej, prowadzenie jej zajmuje jednak trochę czasu? Trzeba rozliczać podatki i składki ZUS, wypełniać rozmaite kwity, pilnować dokumentów, gdzieś je gromadzić. A ten mały ZUS - to faktycznie nie wiadomo, bo ulgi są liczone na podstawie ubiegłorocznych PRZYCHODÓW. A oni przychodów żadnych jeszcze nie mieli, jedynie dochód. Ja bym się na ich miejscu nie rwała tak do tego samozatrudnienia... o ile, faktycznie, mają taki plan...

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 22) | raportuj
12 kwietnia 2024 o 1:05

"Reakcja tzw wiernych? Atak! Atak na kościół!" No mieli wierni trochę racji. Ale wystarczyło zaatakować samą dzwonnicę, kościół niech sobie stoi.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 14) | raportuj
12 kwietnia 2024 o 0:46

Po pierwsze, ciekawa jestem ile kuzynka płaciłaby pensji, gdyby nie ta obowiązkowa minimalna? Po drugie. Możesz uściślić co znaczy "GENERUJE 30 tys. miesięcznie", bo coś mi się rachunki nie zgadzają. Czy to jest ZYSK firmy brutto, netto, ogólnie wpływy, czy... co to jest? No i jakoś trudno mi uwierzyć, że pracownicy sami upominają się o działalność gospodarczą. Przy najniższej krajowej, w najlepszym wypadku, finansowo wyjdą na to samo. Ale to mało prawdopodobne, bo dojdzie im samodzielna księgowość i ZUS płacony w całości. Stracą za to stabilność zatrudnienia, przywileje pracowników etatowych i jeszcze sami będą musieli pozyskiwać klientów. A tak na marginesie. Pani studentka i pani na zastępstwo - też są na pełnych etatach?

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 9) | raportuj
10 kwietnia 2024 o 16:58

@rodzynek2: Jednak to NIE człowiek. Komentujący powyżej mają rację. To robią ptaki. Jeśli do tej pory takie rzeczy nie miały miejsca, to znaczy, że wcześniej nie gnieździły się w pobliżu wrony siwe. Rozejrzyj się. To duże ptaszyska, krukowate, z czarno-szarym upierzeniem i wielkim dziobem. Bardzo drapieżne. Jeśli okolica im się spodoba i zamieszkają tam na stałe, to wkrótce wykończą wam gołębie, szpaki, jaskółki, a nawet kawki i sroki - choć te, jako drapieżniki, potrafią się ostro bronić. Póki jeszcze nie ma gniazd, a w nich jajek, lub piskląt, wrona siwa szuka sobie żarcia gdzie indziej. A jest wszystkożerna, więc w takim koszu zawsze sobie coś znajdzie. Wywala z niego to, co jej akurat nie pasuje.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 5) | raportuj
10 kwietnia 2024 o 16:24

@Shi: Koń się nie pomylił. Chciał zapłacić kwotę, którą wymieniono w karcie. Ale widocznie w Pizza Hut stosują podobną metodę co w supermarketach. Inna cena na półce/w karcie, inna w kasie. @fursik: Zrozumiałaś prawie dobrze. Bo w karcie makaron + pepsi - to był ZESTAW za 39 zeta. Za dodatkowe 5 zeta można było dobrać pepsi, lub grzanki. Klient opiera się na tym, co ma napisane w karcie, a nie na tym, co - rzekomo - POWINNO być napisane, bo tak twierdzi pani menadżerka. @Shi: "Zupa z grzankami by była za 7 zł? Bo tyle mi wyszło." Źle ci wyszło. Zestaw (makaron + pepsi) = 39 zeta Dodatkowe grzanki - 5 zeta Razem - 44 zeta (bez zupy) Całość rachunku - 56 zeta 56 - 44 = 12 Wychodzi na to, że za zupę 12 zeta. Też niedrogo.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
10 kwietnia 2024 o 15:32

@ICwiklinska: No jak to które? Niepotrzebnie się "pultał" (cokolwiek miałoby to oznaczać). Powinien grzecznie zapłacić tyle ile kazali, pochlipać w rękaw, przyjść do domu i napisać łzawą historyjkę, jak to go w Pizza Hut rąbnęli na 15 złociszy. Wtedy by Honkastonka miała okazję napisać w komentarzu, jaki to z niego nieogarnięty flimon, co to nie umie gęby otworzyć i o swoje zawalczyć na miejscu, tylko płacze po internetach.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
20 marca 2024 o 23:52

Na przeciwników nie będzie krzyczał, bo może zostać zakrzyczany. Poza tym - to nie wypada. Można zyskać opinię pieniacza i furiata. Poza tym - to wybory samorządowe. Może facet na belfra się nie nadaje, ale na radnego (gminy/dzielnicy/powiatu) się nada. O ile go wybiorą, oczywiście. Ciekawe, czy startuje z ramienia jakiejś partii, czy jako niezrzeszony?

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
20 marca 2024 o 2:15

@didja: Raczej nie BIK, tylko KRD. A i to wątpliwe, zważywszy niewielką kwotę. BIK, jak sama nazwa wskazuje, przechowuje dane dotyczące wyłącznie kredytów i pożyczek. Zarówno tych spłacanych regularnie, jak i tych niespłacanych, bądź spłacanych "z poślizgiem". Dzięki temu kolejny, potencjalny pożyczkodawca może ustalić, czy potencjalny wnioskodawca ma/miał kłopoty z płatnościami, czy nie. A firma windykacyjna właściwie niewiele może. Ma prawo wzywać do zapłaty, do zawarcia ugody, negocjować warunki spłaty zadłużenia. Nie ma prawa wystawić nakazu zapłaty, zająć ruchomości, lub wynagrodzenia. Może za to skierować sprawę na drogę sądową. Ale przy kwotach poniżej "niskiej szkodliwości" raczej się tym nie fatyguje.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 10) | raportuj
20 marca 2024 o 0:02

"Chciałam grzecznie zapłacić za mój błąd i wspomóc bibliotekę książkami..." A trzeba było machnąć ręką i dać se święty spokój. Albo odesłać książkę pocztą. Biblioteka po tylu latach już dawno położyła na nią laskę (na książkę, nie na pocztę). Pewnie spisali na straty i zdjęli ze stanu. Więc panie były niezadowolone, bo sprawiłaś im tylko kłopot i dołożyłaś roboty. Tymi własnymi egzemplarzami również, bo przecież trzeba je jakoś formalnie "zalegalizować" na półce. Opisać, zafoliować, przystawić pieczątki, nadać numer, skatalogować... kuuupa roboty. Biblioteka chętnie przyjmie książki, nawet podniszczone, byle to były tytuły poszukiwane i ogólnie trudno dostępne.

[historia]
Ocena: -5 (Głosów: 7) | raportuj
19 marca 2024 o 22:06

@fursik: Nie rozśmieszaj mnie. Definicję słowa "paragraf" podałam powyżej. Nie dorabiaj do tego branżowego żargonu, bo jego, akurat, nikt znać nie musi. Trzeba mieć naprawdę wiele wyobraźni, żeby nazwać komentarz w internecie paragrafem. A jeszcze więcej snobizmu. To raz. A dwa - proponuję, żebyś sama sprawdziła co znaczy "metonimia", bo się kompromitujesz. Podpowiem. Metonimia, zwana inaczej zamiennią, to operacja polegająca na zastąpieniu jednej nazwy inną. Związek między nazwami nie może być jednak w żadnym razie dowolny, ani nawet wyłącznie skojarzeniowy. Sama zależność powinna być jednak łatwo uchwytna i nie wymagać głębokiego namysłu. Między podstawianymi nazwami musi istnieć więc jakaś znacząca zależność natury obiektywnej. Innymi słowy, chodzi o użycie takiego wyrazu, który z zastępowanym pojęciem pozostaje w związku logicznym lub czasowo-przestrzennym. Przykłady. Cała Warszawa (zamiast - wszyscy mieszkańcy Warszawy). Brak rąk do pracy (zamiast ludzi do pracy). Lot opóźni się (zamiast - samolot odleci z opóźnieniem). Czytał Sienkiewicza (zamiast książkę Sienkiewicza). Zupa czeka na stole (zamiast - talerz z zupą). Sklep z porcelaną (zamiast - z wyrobami z porcelany). I tak dalej, i tym podobne.

[historia]
Ocena: -5 (Głosów: 7) | raportuj
19 marca 2024 o 17:09

@Honkastonka: "PARAGRAF 1. «przepis prawny będący częścią ustawy, zarządzenia lub rozporządzenia» 2. «fragment tekstu stanowiący pewną całość, opatrzony zwykle znakiem § i kolejnym numerem» 3. «znak § stawiany na początku przepisu prawnego, rozdziału itp. przed liczbą oznaczającą kolejny numer» No ni wuja nie kumam o co ci chodziło z tym paragrafem. Może mi wyjaśnisz, bo wszyscy inni zapewne doskonale zrozumieli.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10331 332 następna »